kw. 232014
 

Na targach książki spotykam często mężczyzn, którzy widząc nasz jedyny póki co komiks, czyli album „Romowe”, uśmiechają się i mówią: nie, dzięki, już z tego wyrosłem. A ja gołym okiem widzę, że rzeczywiście taka jest prawda, ludzie wyrastają z komiksów, szczególnie mężczyźni, a kiedy wyrosną interesują ich już same poważne sprawy. I nie sposób, będąc poważnym człowiekiem, wrócić do czegoś tak trywialnego jak komiks. Kiedy tak patrzę na niektórych panów mogę w ciemno obstawiać, że ciekawią ich już tylko sprawy najgrubszego kalibru, a do tych w okolicznościach psychologicznych nam danych zaliczam: wyszukiwanie nieścisłości w scenariuszach filmowych, pozyskiwanie złota i srebra ze zużytych podzespołów elektronicznych i grę w lotto. I wierzcie mi, że to nie są żarty. Człowiek prawdziwie poważny i dojrzały ma dziś w Polsce do wyboru jedynie jedną z tych dróg. Tylko nieliczni, najuczciwsi mężczyźni w średnim wieku potrafią po prostu pić wódkę i nie oszukiwać siebie samych, ani swoich rodzin. To oczywiście nie jest wyjście i ja nie namawiam nikogo na upijanie się, ale chcę podkreślić, że uczciwość w dzisiejszych czasach to prawdziwe wyzwanie i nie każdego na nie stać. Ja sam gdybym miał wybierać spomiędzy wskazanych tu kierunków działania podjąłbym się pewnie wyszukiwania nieścisłości w scenariuszach filmowych, tym bardziej, że w czasie świąt obejrzałem aż dwa filmy fabularne. Nie w całości rzecz jasna, bo w całości nikt tego nie wytrzyma, ale w większej części. Jeden z tych filmów to było sławne „Waleczne serce” Gibsona, a drugi to jakaś szeroko ostatnio reklamowana produkcja holenderska o Żydówce co zatrudniła się na gestapo w roku 1945 i dokonała tam wielu bohaterskich czynów. I powiem Wam, że „Waleczne serce” tylko w niektórych momentach przewyższało ten holenderski film.
Nie chodzi mi wcale o to, że tak do końca nie możemy się zorientować kto jest którym Robertem Bruce, czy trędowaty ojciec nie powinien czasem odgrywać roli syna, a nie umierać powoli owinięty w szmaty na jakimś barłogu. Ja nie znam dokładnie historii Szkocji, ale mam wrażenie, że to ten młody, co zdradza Gibsona, dostał w końcu gdzieś na początku wieku XIV trądu i z tego powodu zmarł. No, ale niech tam. Mamy te wyobrażenia o realiach końca XIII wieku i strach na nie po prostu patrzeć. W tamtych czasach Anglia eksportuje wełnę do Flandrii i dalej na południe, świat cały pełen jest warsztatów tkackich, wszędzie coś się produkuje i sprzedaje, upadł co prawda heretycki przemysł na południu Francji, ale za to rozwinął się mocno we Włoszech. W filmie zaś Gibsona, w zasadzie tylko król Edward i jego rodzina są ubrani jak ludzie, reszta, w tym szkocka arystokracja odziana jest jak ostatnie dziady, w jakieś psu z gardła wyciągnięte szmaty umazane błotem. Ten cały król Szkocji wygląda jak jakiś pruszkowski nurek co poszukuje butelek w kolorowych kontenerach, a wszystko to zaaranżowane jest w imię oddania realiów, żeby widz poczuł tę prawdę i surowość epoki. Epoka wcale nie była surowa, to po pierwsze, a prawda to nie są powierzchowne wyobrażenia australijskiego reżysera i aktora. Gorzej, o ile pamiętam, było tylko w filmie Pasoliniego pod tytułem „Medea”. Tam wyprawa argonautów wyglądała jak wycieczka z poprawczaka, która na trzech związanych podkładach kolejowych płynie po bagienku na wysepkę w celu wypicia tam skrzynki wina jabłkowego. Ta scena także zaaranżowana była właśnie po to by oddać realia epoki. Reżyserom bowiem wydaje się i to jest niezmienne, że technologie produkcji tkanin i okrętów narodziły się wraz z maszyną parową w stuleciu XVIII, wcześniej zaś nie było niczego. Fakt iż ktoś zbudował katedry, a w ich dekoracji rzeźbiarskiej widać dokładnie kto jak był ubrany nie spędza reżyserom snu z powiek. O epoce starożytnej szkoda w ogóle mówić.
To samo jest ze stalą w filmie Gibsona. Hełmy to jakieś niedoróbki, albo dziwne saganki trzymające się na czubkach głów. Tak jakby nie było rozwiniętej metalurgii i kowala w każdej wsi. Anglicy za to mają na spodniach i bluzkach ponaszywane jakieś dziwne, szerokie blaszki, które wyglądają jak masowa produkcja, ale nikt nie może – a na pewno ja – zgadnąć jakim cudem zostały one do tych szmat przymocowane i dlaczego nie odpadają.
Nie inaczej jest z historią życia głównego bohatera czyli Wiliama Wallace. Pan ów wszczął wojnę w zasadzie nie wiadomo z jakiego powodu. Czasy były co prawda niespokojne, pół Szkocji zajmowali Anglicy, ale jego aktywność w opozycji do tak zwanych szkockich możnych, nasuwa nam myśl, że może za tym wszystkim stał ktoś trzeci. Jak pamiętamy bowiem armii nie da się utrzymać w ręku samą tylko ideą walki klasowej. Musi być to wspomagane albo pieniądzem, albo terrorem. W tamtych szczęsnych czasach o terrorze jeszcze nie było mowy, bo wszyscy mężczyźni potrafili obchodzić się z bronią i niby jak można było ich terroryzować? Pozostaje więc pieniądz. Historię Wallace’a napisano w XV wieku, jak przypuszczam na zlecenie króla Francji, żeby zrobić jakąś podkładkę propagandową w trudnych czasach wojny stuletniej. Wtedy też wymyślono mu tę zamordowaną żonę, co to przez prawo pierwszej nocy zginęła. I Gibson to pokazał w sposób uaktywniający wszystkie emocje dorastających młodzieńców. No, ale my, poszukiwacze złota i srebra w podzespołach elektronicznych, nie musimy się już tym ekscytować. Możemy na całą rzecz spojrzeć trzeźwiej. Szkocja jest w trudnej sytuacji i wszystko wygląda tak, jakby już się nie miała podnieść. Są królowie z lokalnej dynastii, ale pretensje do tronu zgłasza też król Edward z Londynu. I on ma kredyt na to, by swoje marzenia urzeczywistnić. Czym się wsławił ów pan? Pokonał Londyn w wojnie domowej. Szefem zaś armii londyńskiej był człowiek którego historia nazywa prekursorem parlamentaryzmu (o żesz….!). Kto to taki? Już mówię. Chodzi oczywiście o Szymona de Montfort 6 hrabiego Leicester, syna tego sławnego Szymona de Montfort, który udając posłuszeństwo wobec papieża pustoszył na zlecenie Londynu heretycką Langwedocję, żeby skrócić drogę jaką wełna angielska pokonywała by zamienić się w kolorowe sukno. Kiedy w końcu król Anglii znalazł odpowiedniego człowieka, który go wykończył, syn Szymona, również Szymon przeniósł działania wojenne do Anglii i rozpoczął którąś tam z kolei wojnę baronów. Była to w istocie wojna z kapitałem londyńskim. Tym razem Londyn przegrał, a to ze względu na łapówki jakie król wręczał baronom i na kredyt, który otrzymał od kupców z Gujenny, jedynej (chyba) angielskiej posiadłości na kontynencie. Kto jeszcze otworzył linię kredytową królowi Edwardowi? Myślę, że genueńczycy, bo to jest ten czas kiedy okręty angielskie zaczynają pływać przez Gibraltar na Morze Śródziemne nie niepokojone przez genueńskie firmy outscorsingowe czyli przez piratów z Tangeru. Wystarczy, że mają chorągiew z krzyżem św. Jerzego na maszcie i gitara, nikt na nich nie napada. Zapłacili i się bawią. Brakujące groszaki król Edward zdobył wyrzucając z kraju i rabując bez litości angielskich Żydów, którzy stanowili potężną kastę bankierską. No i jeszcze pustosząc Walię, która już później nigdy nie stanęła do pionu. W takich okolicznościach pojawia się ten cały Wallace. Kto i z czego go wystrugał? To co podaje nam Gibson jest oczywiście fikcją, nie było żadnego konfliktu pomiędzy średniozamożnymi dzierżawcami mieszkającymi w ziemiankach pokrytych kamieniem, z których dym wychodził mniejszymi otworami, a dzierżawcy większymi, a rodową arystokracją Szkocji. To są przełożenia XIX wieczne, których nikt póki co pozbyć się nie potrafi, a reżyser z Australii radzi sobie z tym chyba najsłabiej. Konflikt oczywiście jest, ale on dotyczy sposobów finansowania walki z królem Edwardem czyli dylematu – od kogo brać, a od kogo nie brać pieniędzy. Szkoccy baronowe nie chcą brać forsy od Francuzów, bo widzą, że celem króla z Paryża jest opanowanie tronu londyńskiego i to ich napawa niepokojem. Nie wiadomo bowiem kto będzie gorszy – Edward czy Filip i jego dzieci. Edward ma przynajmniej coś do zaoferowania, a z tamtymi nie wiadomo jak będzie. No, ale są w Szkocji inni ludzie, którzy chętnie pieniądze wezmą. I to jest właśnie Wallace i jego kompania. No ale to co oferują Francuzi może nie wystarczyć na akcję tak szeroko zakrojoną jak powstanie Wallace’a. Kto to jeszcze opłacał? Żydzi z Anglii zostali wyrzuceni, ale nie wiemy jak było z Żydami ze Szkocji i nie ma chyba ani jednej publikacji, która kwestię Żydów szkockich w średniowieczu omawiałaby w jakikolwiek sposób. Jeśli założymy, że Anglicy pływają na Morze Śródziemne bo pomogli im genueńczycy możemy w ciemno obstawiać, że Florencja i Wenecja dają kredyt wszystkim, którzy zechcą przeszkadzać Anglikom. Mamy więc po jednej stronie takie aktywa: kredyt genueński, kupców z Gujenny oraz kredyt londyński i zapewne bristolski plus rabunek Walii i Żydów. Po drugiej zaś stronie mamy: wsparcie króla Francji, który jest zadłużony po uszy, a pieniądze pożycza z Włoch, musimy pamiętać, że jesteśmy w przeddzień sprawy Templariuszy, a więc zobowiązania króla Francji musiały być poważne i mocno obciążające. No i jeszcze hipotetyczne wsparcie jakichś środowisk żydowskich wkurzonych tym, że król Edward wyrzucił Żydów z Londynu. Pieniądze z Italii idą do Wallace’a za pośrednictwem Francji. Gołym więc okiem widać, że nie ma on szans. Wiedzą o tym baronowie szkoccy i dlatego prowadzą nader ostrożną politykę. Nie wie tego Gibson i podaje nam historię szkockiego Janosika, co się kulom nie kłaniał. No, ale młodzież to kocha, a jak przestanie kochać to raźno zabierze się za poszukiwania złota i srebra we wspomnianych podzespołach oraz za rozkminianie systemów co to dają pewność zwycięstwa w grach liczbowych. A teraz posłuchajcie o Żydówce z Holandii co się w gestapo zatrudniła. Jest rok 1945, koniec kwietnia. W Holandii rządzą twardą ręką hitlerowcy, a samym centrum ich dowodzenia pracuje młoda Żydówka, która została tam wciągnięta przez swoją puszczalską koleżankę co ma romans z najważniejszym Niemcem. Sama Żydówka nawiązuje wkrótce romans z drugim co do ważności Niemcem, znacznie przystojniejszym niż ten pierwszy. W nieznanych mi okolicznościach zatrudnia się także w komunistycznym ruchu oporu, który trzęsie całą Holandią i czeka aż Rosjanie zdobędą Berlin. Kłopot w tym, że część holenderskich komunistów została wcześniej aresztowana i nasza bohaterka musi pomóc w ich uwolnieniu. Starszy pan adwokat, współpracujący z komunistami przychodzi do siedziby gestapo i wręcza naszej Żydówce, tak wprost na korytarzu, ukryty w kapeluszu mikrofon z podsłuchem, który ona instaluje w gabinecie najważniejszego Niemca. Przyczepia go niepostrzeżenie za portretem Himmlera po prostu. Z tego podsłuchu komuniści dowiadują się, że najważniejszy Niemiec chce rozwalić ich kumpli, a także że młoda Żydówka wpadła w ręce Niemców w czasie ewakuacji, bo ją wydał holenderski szmalcownik, co nie współpracował z komunistami. No i jest dylemat – uwalniać jeńców czy zabić szmalcownika. Dochodzi w końcu do kompromisu i komuniści z Holandii postanawiają szmalcownika porwać, a potem zobaczyć co się stanie. Próbują porwać go na ulicy, pustej rzecz jasna, na której są tylko oni i on. Idą za nim krok w krok, a najważniejszy komunistyczny pistolet, który w cywilu jest lekarzem, prosi naszą Żydówkę o apaszkę. Nasącza ją chloroformem i przykłada gwałtownym ruchem do twarzy szmalcownika. Ten nie spodziewając się niczego robi aaaaaaaaa….aaa i już, już wydaje się, że stracił przytomność, już, już dwaj komuniści podejmują go za ramiona, żeby wepchnąć drania do samochodu, kiedy nagle nie wiadomo skąd wstępują weń nadludzkie siły. Najpierw szmalcownik kopie komunistów po kostkach, potem daje jednemu w ryja, potem drugiemu, następnie ucieka w kierunku kanału, ale ma pecha, bo ulice – jak to w Holandii – są po prostu opustoszałe. Nie ma nikogo, tylko te kamienice wielkie jak nie wiem co stoją dookoła, ale z okien też nikt nie wygląda. Komuniści widzą, że żartów nie ma, nie uda im się porwać szmalcownika, wyciągają więc pistolety i załatwiają go na miejscu. Potem jeden z nich cierpi z powodu wyrzutów sumienia. Niemcy jak się dowiadują, że ich człowiek nie żyje postanawiają rozwalić wszystkich jeńców. W tym czasie jeszcze dobry Niemiec z którym nasza bohaterka ma romans dowiaduje się, że działa ona w ruchu oporu. Kocha ją jednak i postanawia nie wydawać jej kumplom. Ona opowiada mu historię swojego życia, a on się wzrusza. Dowiaduje się o szmalcowniku i sprzedawaniu Żydów złemu Niemcowi, który zbił na ich okradaniu wielki majątek. Dobry Niemiec postanawia zakapować złego Niemca do neutralnego póki co generała. Mówi, że zły trzyma w sejfie złoto po Żydach. Dokonują wizji lokalnej, ale w sejfie złego jest tylko flaszka przygotowana na urodziny Hitlera, które mają być hucznie obchodzone 20 kwietnia 1945 roku. Neutralny generał bardzo się wkurzył i zamiast aresztować złego Niemca kazał aresztować dobrego. W tym czasie komuniści przygotowują akcję odbicia jeńców z więzienia. Chcą też uwolnić dobrego Niemca, bo ich ta Żydówka namówiła. No i ona ułatwia im tę akcję, bo w czasie tych urodzin schodzi do piwnicy z węglem i otwiera taki właz co to wiecie, zsypuje się nim zwykle do piwnic koks albo węgiel. Jest w sukni wieczorowej i w szpilkach, brudzi sobie nogi, ale idzie zaraz i myje je w klozecie, żeby było szybciej. Butów przy tym nie ściąga. Żydówka weszła do piwnicy z węglem normalnie, drzwiami i potem wyszła tą samą drogą. Kiedy jednak holenderscy komuniści wpadają do piwnicy z węglem, mają przy sobie wielki acetylenowo-tlenowy palnik, którym przepalają zawiasy w tych otwartych przecież drzwiach. Na ich czele stoi ten sam doktor, co szmalcownika apaszką z chloroformem chciał obezwładnić. Aha, zapomniałem, wcześniej jeszcze, po tej akcji, operował gościa co miał kulę w ramieniu i też go chciał uśpić, ale okazało się, że chloroform jest przeterminowany. No, ale w tej piwnicy, z której drzwi prowadzą wprost do aresztu jest już inaczej, komuniści z doktorem na czele pędzą po więzieniu, otwierają cele, wypuszczają jeńców i w ogóle jest niezły festiwal. No, ale na końcu okazuje się, że w ostatniej celi siedzą uzbrojeni Niemcy i to jest pułapka. Zaczyna się rzeź, wszyscy giną, ale doktorowi udaje się wydostać i uciec.
Tymczasem zły Niemiec demaskuje naszą Żydówkę zapraszając ją do swojego gabinetu gdzie wisi portret Himmlera z podsłuchem. Ona wchodzi nie spodziewając się niczego, a on dziękuje jej za to, że wykapowała swoich kumpli komunistów. Oni oczywiście siedzą w swojej kanciapie i podsłuchują. No i sprawa jasna, czeka ją czapa. No, ale jej puszczalska koleżanka, uwalnia ją za pomocą nierozpoznanego Niemca z więzienia wraz z tym dobrym Niemcem jej kochankiem. No i jakoś udaje im się dotrwać do wyzwolenia. To tylko przecież parę dni. Urodziny Hitlera były 20 kwietnia, a generał Maczek już 4 maja był w Wilhelmshaven. Gdzieś pomiędzy tymi datami wyzwolono Holandię. Wszyscy się cieszą i świętują, puszczalska koleżanka ma już nowego chłopaka z Kanady i rozbija się po mieście jego dżipem, a nasza bohaterka usiłuje wyjaśnić ponurą przeszłość przy pomocy dobrego Niemca. Idzie najpierw do tego faceta co jej dał podsłuch, a on się właśnie wybiera do sztabu armii kanadyjskiej, co zajęła Holandię. No i pokazuje jej tajemniczy notes. Ona go ogląda, ale nagle ktoś wchodzi do domu i zabija bezszelestnie tego gościa i jego żonę. Dobry Niemiec rusza za nim w pogoń, ale na ulicy go rozpoznają i wsadzają do kanadyjskiego więzienia. Tam zaś, jakiś niczego nie rozumiejący oficer oddaje go pod jurysdykcję Niemców, całkiem już rozbrojonych i zdemoralizowanych. I trzeba trafu, że rządzi nimi ten neutralny generał co flaszkę w sejfie odkrył. No i on każe dobrego Niemca rozstrzelać. Żydówkę zaś też rozpoznają na ulicy i wsadzają do więzienia wraz z innymi kolaborantami. Tam doznaje ona serii upokorzeń, każą się jej rozbierać, polewają odchodami itp. W końcu uwalnia ją doktor komunista, który jest teraz jedną z ważniejszych fisz, w sztabie. Wiezie do swojego gabinetu i tam próbuje zamordować za pomocą insuliny. Ona jednak cudem się ratuje zjadając pół tabliczki czekolady. Potem wyskakuje przez okno i ucieka. Dlaczego chciał ją zamordować spytacie? Otóż dlatego, że to on był w zmowie ze szmalcownikiem i złym Niemcem i on użył tego zwietrzałego chloroformu, on wszedł do więzienia z palnikiem i ciął nim otwarte drzwi, żeby dać Niemcom czas na reorganizację sił. On to wszystko uczynił, a po wyzwoleniu chciał zwiać ze złotem. Ale mu się nie udało, bo nasza Żydówka go zdemaskowała i wraz z innym komunistą, takim bardziej siwym, zamknęła w trumnie, w której chciał uciec do Belgii. Pieniędzy zaś zrabowanych Żydom nie oddali nikomu tylko zbudowali za nie kibuc w Izraelu.
Historia ta oparta jest ponoć na faktach. Mimo jednak uważnego wpatrywania się w ekran nie zauważyłem w tym filmie ani jednego faktu. Powstała więc w mej głowie myśl, że skoro faktów tam nie ma to znaczy, że coś się próbuje ukryć. Pytanie tylko co i w jakim celu? Może Wy macie jakieś sugestie? Ja wracam do poszukiwania złota w podzespołach. Książki nasze są na stronie www.coryllus.pl, w księgarniach Tarabuk i Przy Agorze w Warszawie, w sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy i w księgarni Latarnik przy Łódzkiej 8 w Częstochowie.

  22 komentarze do “Z palnikiem na Szwaba czyli młodzieńcze emocje”

  1. Nie szukaj złota tylko napisz książkę jak nie przegrać w ToToLotka. Pozyskasz nowych czytelników 😉

  2. Jeśli ten film o Żydówce ma taką fabułę jak Pan to opisał to jest to jakaś całkowita masakra poprzez gwałt na inteligencji widza. Ja tego nie kumam…

  3. No jak to, a „momenty były”?

  4. Momenty były i w dodatku w kiblu, coś niesamowitego. A raz pokazali całego gołego Niemca.

  5. W kiblu to teraz bardzo modne jest. Jedna pani to nawet, wijąc się po glazurze, lizała umywalkę „Koło” po, za przeproszeniem, syfonie. Ten chwyt stylistyczny świadczy o ambicji autorów do tworzenia kina nowoczesnego i atrakcyjnego dla młodzieży. Natomiast nie wiem zupełnie, skąd ten goły Niemiec? Co prawda, to lepiej, niż goła Niemka (aczkolwiek zdjęcie z wesołej młodości Angeli M. w FDJ ujawnia, że Niemki mają jednak genotyp Homo sapiens, tylko później maskują go wpływy fenotypowe). Może chodziło o symbolikę, że goły, to szczery i nic nie ma do ukrycia, że oto upadek Hitlera oczyszcza Niemcy z brudu nasismusa i teraz mogą już być wzorem prawych i kulturalnych Europejczyków. Przynajmniej do następnego razu, oczywiście.

  6. I tak się plecie na tym Bożym świecie, z Wielkiej Niedzieli na poniedziałek późnym wieczorem na jakiejs stacji pokazano film reżysera Pasikowsiego. Co tam się działo w tym filmie. Co za fabuła, takiego bełkotliwego nagromadzenia wszystkiego co jest antypolskie i antychrzescijańskie, sztuczne, kłamliwe i głupie – nie widziałam jak żyję. Po obejrzeniu tego filmu, od poniedziałku boję się telewizji włączyć. Idę tę telewizyjną usługę wyrejestrować, nie mogę dać się wkręcać.

  7. Ja zawsze twierdzilem ze Gibson jest dobrym aktorem ale marnym rezyserem. Nie wiem dlaczego film „Braveheart” wygral tyle Oskarow, no ale Oskary juz dawno stracily na wartosci, zdewaluowaly sie tak jak dolar emitowany bez jakiegokolwiek opamietania.

  8. Goly Niemiec w kiblu. To rownie dobre jak film „Inglourious Basterds” Quentina Tarantino. Dzielni amerykanscy Zydzi komandosi zajmuja sie wylacznie polowaniem na nazistow I mordowaniem ich.
    Stek bzdur na ktory wydano 75 milionow dolarow zeby wyprodukowac a zarobili magicy z Hollywood $320 milionow. Jeden z grajacych tam aktorow, nazywa sie Eli Roth stwierdzil ze Polacy mogli wiecej zrobic dla Zydow w czasie okupacji ale konkretnie co wiecej nie powiedzial.

    Ciekawe co on jako Zyd zrobilby dla swoich ziomkow gdyby tak Ameryke najechali. Nie byloby „how are you today?” przez telefon, zalozyliby kilkanascie obozow koncentracyjnych, lapanki, masowe egzekucje, glod. Ciekawe co by wtedy robil pan Eli Roth?
    Moze z Tomaszem Grossem palowalby swoich ziomali i pedzil do wagonow bydlecych?

  9. Braveheart to dobre kino przygodowe — i w zasadzie niewiele ponadto. Jeśli zaś idzie o Gibsona, to zostanie zapamiętany wyłącznie jako twórca „Pasji”, nie przypuszczam, by zdołał jeszcze kiedykolwiek nakręcić coś lepszego. Skoro więc stworzył „Pasję”, to można mu wybaczyć wszystkie inne mniejsze czy większe wpadki. Zwłaszcza, że jest jednym z niewielu reżyserów światowego formatu, którzy nie płyną z prądem arcyanglosaskiego antypapizmu i politpoprawności.

    Tak a propos szkockich strojów jeszcze — odnoszę wrażenie, że o ile książę Argyle mógł sobie pozwolić na dowolny francuski modny ciuch, to jednak zasobni w nobilitas, ale nie w złoto szkoccy górale hasali w swoich kraciastych kiltach (tym bardziej, że ubóstwo rezonowało w nich przekornym przywiązaniem do tradycyjnych ubiorów i zdrowej, patriotycznej kuchni). Do walki zaś nie bardzo mieli co więcej włożyć ponad utwardzane skóry, kolczugi czy proste zbroje płytkowe. Oczywiście, Gibson zagrał na nostalgicznej nucie, bo przecież wiadomo, że Szkoci byli ubodzy, ale honorowi, a ich kobiety nosiły się skromnie, ale czysto, zaś Anglicy to zdradzieccy karierowicze, potomkowie dam negocjowalnego afektu, do tego brudasy.
    Inna rzecz, że to przecież trochę prawda — honor po angielsku poznaliśmy niejednokrotnie na własnej skórze, a ci z nas, którzy mieli okazję pomieszkiwać u zwykłych dżemożerców, mogli doświadczyć ich swoistego zamiłowania do czystości i porządku. Tyle tylko, że po wiekach podskakiwania Londynowi, celtyckie Szkocja i Irlandia (nie mówiąc o Walii) wydały legion żeglarzy, uczonych i żołnierzy, którzy w imię Imperium ogniem i mieczem ucywilizowali pół świata, a drugą połowę sprzedali w niewolę swoim agentom i wiernym kontrahentom.

  10. Mel Gibson jest dobrym reżyserem, bo przynajmniej 3 filmy jego roboty wymieniamy jednym tchem (bez zastanowienia) Pasja, Apocalypto, Braveheart i wszystkie te trzy dzieła filmowe wbiły się w pamięć.
    Scenografia i scenariusz „Pasji”, „Apocalypto” no tam nie ma łatwych scen. Polscy specjaliści od reżyserki, ci z pierwszych stron niektórych gazet, nie nakręcili by niczego porównywalnego.

  11. Gibson epatuje zawsze w swoich filmach niezwykłą brutalnością, okucieństwem i morzem krwi. Braveheart to tylko miłe początki. Pasja jest świetna ale wprost ocieka krwią i okrucieństwem. Jest wspaniała w tym co pokazuje, co kryje się za emocjonalnie neutralnymi słowami o biczowaniu, drodze na Golgotę i samym procesie umierania na Krzyżu. Pokazuje prawdziwy, fizyczny, ludzki wymiar Ofiary. Straszny również, w innym sensie, jest obraz krwawej cywilizacji azteckiej/majów przedstawiony w Apocalipto. I tam jest przebłysk nadziei – obraz okrętów hiszpańskich, które zmiażdżą wkrótce tą cywilizację śmierci.

  12. łomatko …. tego nawet coryllus nie wymyślił !!!!!!

    ale ja myślę , że nie ma takiego filmu , nasz gospodarz to wymyślił :)))))))

    co prawda ja 20 już lat nie mam odbionika TV , ale i tak nie wierzę :(((

  13. …. nadziei , że hiszpańskie okręty ??? ….. nie widziałam filmu …. ale … no może licetia poetica ????

  14. „Pasja” Gibsona to kicz religijny jak powiedziala Agnieszka Holland i zgadzam sie z nia. Przyszedl ktos z kamera i nakrecil scene sadu nad Chrystusem, Ukrzyzowania I Zmartwychwstania (ktore nota bene przypomina scene z Tolkiena). Widza chce sie oczarowac aramejskim (ma on przydac „dzielu” autentycznosci) oraz zaszokowac iloscia krwi spluwajacej z ekranu.

    Polecam znakomity film Pasoliniego „Ewangelia wedlug Mateusza”. Pasolini, sam pedal i komunista potrafil zrobic dobry film i wcale nie przedstawia Chrystusa jako rewolucjoniste, Jezus mowi wyraznie tam nauczajac: „nie gromadzcie sobie skarbow doczesnych, gromadzcie je w niebie”.
    Film „Pasja” jest stworzony na tej samej zasadzie co „Wszyscy jestesmy Chrystusami” Marka Koterskiego. Zidiocialy kicz z jakims facetem blakajacym sie po plazy w cierniowej koronie.
    Co to za sztuka? Przeciez rownie dobrze mozna pojsc z kamera na spotkanie anonimowych alkoholikow i zarejestrowac to na tasmie.

    Co do samego Gibsona to jeszcze nie tak dawno odprawial po lacinie codziennie msze sw. w swojej luksusowej posiadlosci w Malibu i papieza wyzywal od odszczepiencow.
    A potem rozwiodl sie z zona, towarzyszka zycia od wielu lat ktora mu dala liczne potomstwo i spiknal sie z jakas Rosjanka ktora wkrotce pobil po pijanemu.
    Zidiocialy dewot czy moze zagubiony i zrozpaczony czlowiek? Nie wiem, ale on juz sie skonczyl.

  15. Jest taki film, Anna sie nazywa. Plakaty na kazdym przystanku wisza zeby czasem nie przegapic. Dzielna zydowka Anna Frank, superbohater holenderskich projekcji wojennych(czyt.propagandy) o zlych niemcach co dziadkom rowery pokradli a nawet krowy…takie to byly bydlaki.

  16. Błogosławiona Katarzyna Anna Emmerich (wyguglać) miała wizje opisujące czasy Chrystusa i z Jej przekazu korzystano budując narrację „Pasji”. W filmie nie ma rzeczy które się nam współczesnym wydają że może tak było jak my myślimy. Scenografia, narracja i dialogi bazuja na tym co o wizjach bł.K.A. Emmerich zostało zanotowane.

  17. Zdecydowanie Pasją to jedno z największych dokonań kina. Temat – to poziom maksymalny. Przełożenie na język kina absolutnie bezkonkurencyjne, choć oczywiście dzieło ma parę słabych punktów.

  18. Ja także, jak Hernan Cortes, wkurzyłbym się gdyby dostarczono mi jako super delikates mięso świeżo zabitych mężczyzn, którym uprzednio wyrwano serce w ofierze słońcu czy innym pogańskim bałwanom. I podobnie jak on skasowałbym, bez mrugnięcia okiem, taką cywilizację.

  19. W filmie te żagle są sugestią nadejścia nowej religii, nowego porządku. I po składających hurtowo hekatomby Majach to jednak zmiana na lepsze.
    Oczywiście, Gibson nie nakręciłby filmu o Potossi.

  20. W zwiazku z popytem na relatywizm historyczny > obie strony (zleceniodawca i producent) zwijaja sie jak w ukropie by sprostac / zarobic. Architekt „nowego porzadku swiata” (nowego czlowieka) uruchomiwszy zakamuflowana propagande osiaga cel bardzo tanio.

    Rozmyslny brak watku (w scenariuszach) o polskiej brygadzie spadochronowej > wyslanej przez marszalka Montgomerego na smierc (holenderskie Lenino).

    Mord na generale Sikorskim (pozorowane wodowanie z trupami w absolutnych ciemnosciach) , zamieszany czeski pilot.

    Ian Fleming (brytyjski agent , okultysta) ukonczyl dwie elitarne szkoly w GB + j. niemiecki w Austrii i Monachium , uczen Aleistera Crovley’a (pr. czarnoksieznika) > mial Ian Fleming wykrasc (szczegolnie cenna dla GB) 4-wirnikowa enigme Kriegsmarine , zaslynal > akcja skutkujaca naklonieniem Rudolfa Hessa do dyplomatycznego lotu do GB.

    Tematy sypia sie jak z rekawa i pasuja z latwoscia do wibracji prawdy > ale prawdy „ministerstwo propagandy” unika jak diabel swieconej wody.
    Toczy sie wojna o dusze kolejnych pokolen.
    Kolejna brudna wojna.

  21. Musiałby opowiedzieć o Portugalczykach, którzy chcieli tam dotrzeć lądem i wypchnąć z Potosi Hiszpanów. No i o ich powiązaniach.

  22. Cóż, ofiara Chrystusa została przedstawiona realistycznie. I właśnie o to chodziło, żeby wstrząsnąć widzem i poruszyć go do głębi. By uzmysłowić mu, że każde smagnięcie biczem, każdy cios i każda kropla krwi to cena za również jego osobiste grzechy. I tak film, z racji oczywistych ram czasowych seansu, nie pokazuje całej Męki, choćby tego, co działo się po uwięzieniu a przed osądzeniem i ubiczowaniem. A każdy, kto zna treść objawień mistyków, wie, że było to nie mniej okrutne i bolesne. Dlatego też nie dziwi mnie obłuda Holland, która pod pozorem wartości artystycznych piętnuje film pokazujący niewygodną dla żydostwa prawdę. Wartości artystyczne mogą przyświecać zwykłym filmom rozrywkowym — „Pasja” nim nie jest i nigdy być nie miała. „Pasja” to realistyczne misterium, swoiste nabożeństwo albo rekolekcje.
    Problemy osobiste Gibsona są znane, jednak w przeciwieństwie do płaskiej propagandziary Holland, Gibson budzi we mnie szacunek — bo pokusom zła ulega każdy, ale nie każdy ma w sobie wolę walki i żar wiary. Przyczyn rozwodu Gibsona i jego pijaństwa nie znam, ale doskonale wiadomo, że jewreje ze Świętego Gaju nie ułatwiają życia i pracy żadnemu zdeklarowanemu katolikowi, zwłaszcza niepokornemu jak Gibson.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.