lip 052014
 

Opowiadała mi kiedyś pewna znajoma o swoich przygodach na wydziale filologii polskiej UW, jej głównym zmartwieniem, było to, że wszyscy pierwszoligowi studenci zajmowali się właściwie tylko jedną zabawą. Próbowali wymyślić jakiś metajęzyk. Oczywiście wszystko szło na serio, w czasie rzeczywistym, przy pełnej akceptacji profesorów. No i rzecz jasna było nie do wytrzymania dla ludzi nie poszukujących metajęzyków. Wśród osób, które z największym zapałem tego metajęzyka poszukiwały, była Kinga Dunin, ówczesna dziewczyna Ludwika Dorna, a obecnie felietonistka gazowni. Pani ta dziś już niczego nie poszukuje, poza możliwością trafienia paru złotych za lekki wysiłek umysłowy, a jej były już chłopak Ludwik, jak go ostatnio widziałem, grzebał w poszukiwaniu drobnych w naszym kościele, które chciał przeznaczyć na zakup tygodnika „Gość niedzielny”.
Po co ludzie robią takie rzeczy? Po co utrudniają komunikację sobie i innym? Żeby wydzielić kastę wybrańców i uzyskać złudę panowania nad innymi. Innej możliwości nie ma. I nie mówię teraz o probie zakupu „Gościa”.
O żadnym poznaniu dodatkowych, ukrytych, przed wymyśleniem metajęzyka światów mowy być nie może, bo rzeczywistość opisywana jest zawsze w kategoriach intuicyjnie przyswajalnych i znanych wszystkim. Kiedy stan ten ulega zaburzeniu wybuchają krwawe wojny lub jeszcze gorsze herezje. Być może o to właśnie chodziło wtedy Kindze Dunin, ale nie sądzę. Myślę, że po prostu chciała zabłysnąć.
Kiedy ktoś zabiera się za pisanie i nie ma doświadczenia zaczyna zwykle od tekstów hermetycznych, które – jak sądzi – ludzie będą odcyfrowywać pracowicie chcąc poznać jego najskrytsze tajemnice i jego warsztat, jakże rozbudowany i zagadkowy. To jest jedna droga. Inna polega na tym, że młody literat opisuje swoje życie, które spędził przed telewizorem, bo mu się zdaje, że jest ono nadzwyczaj oryginalne. Nie będziemy z tego szydzić jakoś specjalnie, powiem tylko, że w pisaniu chodzi o wyjaśnianie i produkowanie komunikatów zrozumiałych dla jak największej liczby osób. Zrozumiałych to nie znaczy akceptowalnych i na tym właśnie polega odwaga autorów, że potrafią wyjaśniać o co im chodzi bez lęku. To się nie przytrafia tym pierwszym, bo oni liczą na to, że poprzez sam ich wdzięk przyrodzony czytelnik padnie na kolana i zawyje ze szczęścia. Takie rzeczy w praktyce nie powinny występować, a jednakowoż występują. Dzieje się tak dlatego, że hermetyczna proza ma pewną praktyczną funkcję do spełnienia. Ma otóż zadanie takie, by w warunkach lokalnych odebrać ludziom możliwość porozumiewania się i odebrać im poczucie bezpieczeństwa. To samo dotyczy sztuk wizualnych. Ja po obejrzeniu w dzieciństwie filmu „Pies andaluzyjski” nie wiedziałem jak mam wyjść na ulicę. Czy tak po prostu, czy może lepiej czymś się przykryć i przemykać chyłkiem pod bramami. Tę praktyczną funkcję sztuki i literatury doskonale poznali ludzie, których opisywaliśmy tu wczoraj, czyli macherzy od promocji. Pośrednicy – jednym słowem. Oni, korzystając z budżetów ukradzionych państwu czyli nam, albo z jakichś innych budżetów, niewiadomego pochodzenia sprawiają, że hermetyczne nurty w sztuce i literaturze nie umierają, ale mają się dobrze i odradzają się w każdym kolejnym pokoleniu. Odradzają się, bo są na to pieniądze. Nawet jeśli chwilowo jest ich trochę mniej, nie ma to znaczenia, bo po dwóch pokoleniach przeznaczania solidnych budżetów na promocje tych śmieci tworzy się tradycja, która wabi swoją zatrutą urodą różnych frajerów. Ci będą pracować bez wytchnienia i za darmo, bo im się będzie zdawać, że poznają wyższe światy, jak to swego czasu pisał Rudolf Steiner.
No i tak to się kręci.
Ktoś się tu wczoraj zastanawiał, skąd się biorą pańcie, które zakopane po pas w mokrej ziemi wrzeszczą jakby je ktoś obdzierał ze skóry. Właśnie stąd, z tej obłąkanej tradycji. Na jej działanie kobiety są podatne szczególnie, bo bez jakiegoś silnego bodźca emocjonalnego one z tego nie wyjdą dobrowolnie. Nawet jeśli są tak zwanymi realistkami. W takim przypadku nie wyjdą bo honoraria są za duże, a one muszą myśleć poważnie o życiu. To są naprawdę wielkie pieniądze, ten rynek hermetycznych projektów. Nie pamiętam ile ta Kozyra zarabiała za ustawianie swoich rzeźb, ale około stu tysięcy za ekspozycję, tak mi coś świta. To można gdzieś sprawdzić. Pytanie – skąd idą te pieniądze – jest pytaniem zasadniczym i odpowiedzi na nie nie udzieli nikt. Pozostaje jednak faktem, że one są i będą, bo poważne środowiska są zainteresowane tym, by takie projekty powstawały. No więc pani wyjąca w dole, ma na widoku poważny kawałek grosza. A nawet gdyby nie miała to z opętania tego o własnych siłach wyjść by nie mogła. Potrzeby byłby egzorcysta, albo – najmarniej – ciąża bliźniacza.
Na pytanie skąd są te pieniądze najłatwiejsza odpowiedź brzmi – z krainy grzybów. Nie jest to pewnie jednak jedyna odpowiedź i znalazłyby się także inne.
Zakreśliliśmy tu sobie pewien obszar, na którym kwestie komunikacji i płaszczyzn porozumienia pomiędzy ludźmi i dużymi ich grupami są rozwalane już na poziomie emocji podstawowych. Wobec absurdu jakim są prace artystów współczesnych i wobec tej całej finansowej hucpy człowiek może tylko milczeć albo uciekać. Nic więcej nie pozostaje. Jakiekolwiek próby obłaskawienia tego świata są skazane na klęskę. Można tylko zwiać albo w to wsiąknąć. Zwiać nie jest znowu wcale tak trudno, bo demaskuje się te numery z dziecinną łatwością. One są obliczone na naprawdę naiwnych. Jeśli jednak ktoś zdecyduje się zostać badaczem sztuki nowoczesnej, krytykiem lub pośrednikiem w handlu, a potem – kiedy już się połapie gdzie jest – zechce opuścić kwadrat, zdarzyć się może, że odwiedzą go urzędnicy w bardzo ładnych garniturach i okaże się, iż jego pełne do tej pory konta opustoszały z niezrozumiałych przyczyn w jedną noc.
No, ale przejdźmy teraz do drugiego obszaru, który wabi różnymi atrakcjami, jest całkiem różny od tego omówionego powyżej i służy pozornie budowaniu jakichś porozumień i tworzeniu grup zainteresowań. Stałem sobie wczoraj w sklepie przed półeczką z prasą. Były tam oczywiście periodyki popularyzujące tak zwaną wiedzę. Mam tu na myśli te wszystkie dodatki historyczne. No i na jednym z nich po raz nie wiem który w tej dekadzie zauważyłem podobiznę Stauffenberga. O co chodzi? O to, że to nowy niemiecki bohater i takie tam historie…No więc nie jest to żaden nowy bohater, ale element pewnej układanki, którą nam się wciska w kiosku jak swego czasu papierową piramidę do ostrzenia żyletek. Rynek treści ma być nasycony memami do tego stopnia, by ludzie sami tworzyli podgrupy i organizowali w nich zajęcia na zadane tematy. Tu Stauffenberg, tam gwałty zbiorowe w czasie Powstania Warszawskiego. Tu patriotyzm jutra a ówdzie nostalgia za PRL-em, w którym wszystko było lepsze, ładniejsze, a przede wszystkim bardziej znane. Kiedy już wszystko w tych biednych głowach będzie upakowane ciasno, klocek przy klocku organizator tej zabawy w powieszonego, będzie miał całkowitą prawie gwarancję, że nic więcej się tam nie zmieści. Głowy zaś będą impregnowane na treści inne niż zabezpieczone tysiącznym powtarzaniem całkowicie.
Czy jest od tego jakaś ucieczka? My tutaj próbujemy znaleźć drogę. Nie ucieczki bynajmniej, ale konfrontacji. I przez to właśnie zadajemy takie pytania, jak to które stało się tytułem nowego konkursu: Kto zabił Bartolomeo Berecci. Z tego też powodu Tomek rysuje komiks pod tytułem „Święte królestwo”, którego treść nie będzie zrozumiała ani dla redaktora Mellera z Playboya, ani dla redaktora Orlińskiego z GW, ani dla redaktora Lisickiego z gazety pod tytułem „Tygodnik Lisickiego”. Nie martwcie się jednak dla Was wszystkich zawarte tam treści będą czytelne od razu. Tak to zaplanowaliśmy, żeby jedynie macherzy od zaburzania komunikacji pomiędzy ludźmi nie mogli tego przeczytać.

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie można już kupić nowy numer kwartalnika „Szkoła nawigatorów”. W środku różne atrakcje, między innymi komiks o Janie Hartmanie, słynnym filozofie, autorze wierszy na temat Marksa, oraz komiks o Erneście Wilimowskim, jeszcze bardziej słynnym piłkarzu.

  21 komentarzy do “O metajęzykach i poziomach komunikacji”

  1. Ludwik tych drobnych to w puszce na ofiarę poszukiwał 😉

  2. Na Twoje teksty , strasznie gęste należało by napisać koment równie drugi …

    To może tylko czysto osobisty wniosek …. niegdy w życiu nie miałam poważnej kasy , bo nie przyszło by mi do głowy wyć w dole wygrzebanym nożem … w c elach zarobkowych …

    normalne sposoby zarabiania , w moim przypadku , nie były pieniądzodajne …

  3. Henryś , TY MOŻESZ MIEC RACJĘ 🙂

  4. Ciąża bliźniacza.
    W kantynie wojskowej pracowała ładna, czterdziestoletnia kobieta o cierpiętniczym wyrazie twarzy. Na zdawkowe stwierdzenie miejscowego wojskowego lekarza: „jak się pani ma”. Odpowiedziała, że fatalnie, na co on rzucił głośno: „droga pani, najwyższy czas rodzić”.

  5. świetne zestawienie … rzućcie okiem … krótkie

  6. w reklamie periodyku ,, Nowe Państwo ” zapowiadają tekst o Andrzeju Boboli ???????????

  7. No…czytają Coryllusa i ściągają…ctrl+c,ctrl+v.

  8. Naprawdę? O Andrzeju Boboli? A o portugalskich bandeirantes nie zapowiadają? Jaka szkoda….

  9. Boże! Rok w rok pewne 28 mln, a akcje Agory lecą wciąż w dół. Zdolniachy!

  10. wszystko przed Tobą / przed nimi …… ( ??????? )

  11. zawsze byli zdolni …. i do wszystkiego

    ………. po namyśle …… przewalić spory budżet , lege artis ,….. to istotnie wymaga pewnych zdolności …. wrodzonych chyba … czy da się tego nauczyć ?

  12. Metafizyka, metamatematyka a dzis metajezyk i wyższe światy.To jest pierwsza liga prawdziwych pieniędzy.
    Dziś naukowcy z dość dużym przekonaniem mówią o początku i wzroście Wszechświata, ale zupełnie niedawno było inaczej .
    Po pierwsze ustalono, że współczesny wygląd Wszechświata przypomina pajęczynę, której nici są gromadami i supergromagami galaktyk i gorącego międzygalaktycznego gazu, a między nimi znajdują się rozległe obszary pustki.
    I tak co roku nowe ustalenia ,setki instytutów naukowych ,tysiace astronaukowców z głowa zadartą w …
    I to wszystko na garnuszku budżetu Państwa a nagrody 500.000 USD za metaspojrzenie w niebo.

  13. Witam Szanownego Autora,

    Ta kraina grzybów to chwyt literacki czy aluzja, bo jest pewna kraina grzybów która dość dobrze się wpisuje w tekst Pana notki : http://pokazywarka.pl/t67a7s/ ,

    Ps. Planuje Pan jakoś wypuszczać swoje produkty w formie elektronicznej?

    Pozdrawiam.

  14. Gwoli prawdy – Kinga Dunin to moja koleżanka z roku. Socjologia UŁ.

  15. pacz pan jakie to zdolniachy, ci studenci znaja słowa piosenki: „ludzie to lubią ludzie to kupią, byle na chama, byle głośno, byle głupio…”

  16. Przepraszam, ze tak mecze w tym temacie, ale moze sie zle wyrazilem. Pan ma jakies przemyslenia w kwestii ebook’ow, zeby byc przeciwko czy ma tyle pracy, ze nie zajmuje sie tematem?

  17. ale jaja! Kinga Dunin była dziewczyną Ludwika Dorna!

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.