sie 142014
 

Spróbujemy się dziś zastanowić dlaczego do walki i powstań wzywają nas zawsze pokiereszowani przez choroby albo los staruszkowie w kapciach, tacy co do których nie można mieć wątpliwości, że walczyć nie będą. No więc dlaczego tak jest? Kiedy byłem na wakacjach przeczytałem sobie w gazowni wywiad z człowiekiem nazwiskiem Likiernik. To jest były Powstaniec, starannie przez gazownię spośród innych powstańców wyselekcjonowany. Pan ów miał matkę Żydówkę, po wojnie za pomocą jakichś niezwykłych kontaktów znalazł się we Francji, tam się ożenił i zrobił karierę w korporacji Philipsa, dając wcześniej ogłoszenie w gazecie, że poszukuje pracy. Jest pan Likiernik kolegą powstańczym Romana Bratnego i ma wiele do powiedzenia na temat walk i ogólnego nastroju w Warszawie w czasie Powstania. Ma również zdrowy stosunek do rzeczywistości, bo nie dość, że potrafi być krytyczny wobec historii, to jeszcze wybaczył Bratnemu, że tamten poszedł na służbę do komunistów. W tym wywiadzie opowiadał pan Likiernik także o swoim ojcu, byłym kawalerzyście, którego pasją były kobiety. To się zawsze w Polsce bardzo podoba i wielu autorów wplata wątek energetyzującej erotomanii do swoich wspomnień. Pół biedy jeśli ciekawostki te dotyczą życia tak zwanych osób trzecich, o wiele gorzej jest jeśli autor umieszcza siebie w centrum tych rozważań. Pan Likiernik dyskretnie uczynił ich bohaterem swojego ojca, byłego kawalerzystę. Powiedział też, że kiedy zabrał go do kina na film „Lotna” staruszek widząc pędzących ułanów zerwał się na równe nogi i zaczął krzyczeć na całe kino – hurra, hurra…Trzeba go było siłą usadzać i uspokajać. No, ale ta tradycja to już przeszłość i mowy nie ma, żeby wróciła, chyba że….chyba że do sprawy zabierze się Jerzy Targalski z niezalezna.pl, który ostatnio napisał coś, co sprowokowało moje dzisiejsze rozważania. Jerzy Targalski jest jednym z tych ludzi, którzy kiedy się już za coś zabierają można mieć prawie stuprocentową pewność, że rzecz skończy się niepowodzeniem, rozsypie się w proch i zostanie po tym przedsięwzięciu kupka popiołu w najlepszym razie, a w najgorszym dziwny, metafizyczny zapach unoszący się w powietrzu. Tak było na przykład z mającą zmienić bieg historii książką „Resortowe dzieci”, która dziś sprzedawana jest po 10 złotych w dyskontach spożywczych. Co wielu oczywiście uważa za sukces, ale my, ludzie traktujący się poważnie, nie możemy przecież tak myśleć. Jerzy Targalski dokonał czegoś, co blogerka eska nazwała analizą, a co analizą w istocie nie jest, jest to przykład niestosownego zachowania się w kinie. Targalskiego zabrali na film z Johnem Wayne, a on uważa, że to wszystko co widzi na ekranie leci w czasie rzeczywistym i jak się mocno spręży i wyciągnie z kieszeni pistolet na wodę to pomoże Johnowi rozprawić się z koniokradami. To nie jest prawda jak wiemy, choć od czasów kiedy John święcił triumfy w kinach całego świata wiele się zmieniło i różne zachowania uchodzą dziś podczas seansu bezkarnie.
Podnosi Targalski kwestię tak zwanej tradycji walki, która powinna wrosnąć, czy też może zagościć w sercu każdego Polaka. Kiedy czytam taki tekst mam nawet ochotę uwierzyć, że Targalski pisze to szczerze, kiedy jednak widzę go w rzeczywistości i słyszę jak mówi, czar pryska i prędzej uwierzyłbym w to, że Cejrowski wie jak się pisze słowo „jeż” niż w to, że Targalskiemu jakaś tradycja wrosła w serce. To jest erotoman gawędziarz, z gatunku najbardziej typowych uniwersyteckich erotomanów gawędziarzy. I on tę swoją gawędziarską tradycję próbuje nam wcisnąć jako szczery patriotyzm. I pisze jeszcze o tradycji buntowniczej, o proszę:

 Zmiana tożsamości z buntowniczej na służalczą prowadzi jedynie do skundlenia i akceptacji systemu opresji.

Zmiana tożsamości buntowniczej? Że niby on jest reprezentantem tej buntowniczej tradycji? Tradycja to jest coś co się przenosi z ojca na syna, przechodzi przez koligacje rodzinne, nie szkolne, nie uczelniane, ale rodzinne. No i przez wiarę rzecz jasna. No to jaką buntowniczą tradycję chce nam zaszczepić Jerzy Targalski? Czy oni tam wszyscy stracili przytomność?

I jeszcze to:

Jeśli Polacy mają odrzucić traumę zdrady 1989 r. i na powrót stać się zdolnymi do walki przeciw opresji i zniewoleniu, muszą powrócić do własnej tożsamości i przywrócić historyczną łączność z przodkami i to nie tymi, którzy donosili do Ochrany, NKWD czy gestapo. Historia walki o wolność musi wkroczyć do naszych dusz.

Historyczną łączność z przodkami? Rozumiem, że Targalski nie ma na myśli własnych przodków, ale jakichś cudzych? Na przykład przodków Jacka Kowalskiego, blogera i pieśniarza, który pisał ostatnio o Stefanie Osowieckim. To jest ważna dla rozważań Targalskiego postać, największe medium w historii Polski, ten dopiero pokazałby jak się nawiązuje łączność z przodkami i ile z tego można wycisnąć pożytecznych informacji. No, ale Osowiecki nie żyje od dawna i trzeba się jakoś ratować. Doradzam Jerzemu Targalskiemu poszukanie innego medium, to może znacznie przyspieszyć proces nawiązywania łączności z przodkami.

Próbuje się nam przedstawić Jerzy Targalski jako polityczny statysta i podstawą swoich rozważań czyni zwykle, tym razem także, wypowiedzi Grzegorza Brauna. Nie wymienia jednak jego nazwiska, po pierwsze z zazdrości, po drugie dlatego, żeby nie robić Braunowi reklamy. Nie ma bowiem nic gorszego dla takiego szczerego patrioty, jak Targalski niż sukces towarzyski bliźniego o podobnych, acz w zasadniczych punktach różnych poglądach na kwestię Polski i jej historii. Na sugestie Brauna, że powstania polskie wybuchały nie w tych momentach co trzeba i były zwykle prowokowane odpowiada Targalski tak:

…sztuką jest nie dać się sprowokować, lecz pozwolić na prowokację i przejąć inicjatywę. Wykorzystać inicjatorów manipulacji do własnego celu. Przeciętnemu czytelnikowi trudno jest zrozumieć plątaninę prowokacji i manipulacji oraz samodzielnego działania, procesów żywiołowych i dynamiki wydarzeń. Najłatwiej uznać, że wszystko jest czyjąś prowokacją i zdystansować się, podważając racje wszystkich i sens wszystkiego…

Jeśli Targalski ogłupiał zupełnie w jesieni zeszłego roku, bo ktoś mu powiedział, że przez trzy tygodnie sprzedało się 100 tysięcy egzemplarzy jego książki, to pomyślcie co by się stało, gdyby jakiś tajny wysłannik potężnej i niejawnej, opartej o struktury wywiadowcze mocarstwa, organizacji zapukał do niego nocą z walizką pełną pieniędzy. Kamień na kamieniu by tu nie został. Jako przechwytywacz prowokacji Targalski jest do niczego, ale upiera się, że jest inaczej i twierdzi, że to właściwa metoda na politykę w czasach kryzysu. No, ale ja nie znam ani jednego przykładu takiego przechwycenia prowokacji, on pewnie też nie, bo zamiast go podać pisze tak:

Jak widzimy, przyczyny podejmowania ataku na wolnościową tożsamość są różne i często sprzeczne, ale konsekwencje zawsze są te same – negacja sensu oporu i odrzucenie wzorca bohatera walczącego o wolność ojczyzny, a więc zerwanie łączności z naszymi przodkami, co czyni nas wobec bezprawia bezbronnymi kundlami.

Ja nie wiem o jakim bezprawiu mówi Targalski i do jakiego powstania wzywa. O ile pamiętam wszystkie demonstracje uliczne, w których uczestniczył, (o ile uczestniczył) zostały przez media bezwzględnie wykorzystane do przedstawienia tak zwanego obozu patriotycznego jako bezwolnych oszołomów, których życiem bawią się maniacy. Na ich czele zaś stoi ober maniak – Jarosław Kaczyński. Może niech Targalski wskaże w jaki sposób przechwycił prowokacje przygotowywane dwa lata z rzędu na 11 listopada? Ile na tym wygrał i na co ów sukces się przełożył?
Nie wiem też kogo Targalski ma na myśli pisząc „bezbronnymi kundlami”. Rozumiem, że tych ludzi, których namawiał do udziału w demonstracjach, rozumiem, że nie siebie, bo on wcale nie jest bezbronny, jako administrator blogów na niezalezna.pl manipuluje treściami i stosuje rozmaite prowokacje aż wióry lecą, a wolnościowiec z niego taki, jak z tego rosyjskiego konwoju wycieczka armii zbawienia.
Na koniec zadajmy pytanie tak ukochane przez przodków Jerzego Targalskiego: komu i czemu to wszystko służy? Otóż chodzi o to, by nikt poza Targalskim i jego kolegami nie mógł wypowiadać się w kwestii politycznych zaangażowań Polaków, chodzi o to, by zatwierdzić pieczątką koszerności jedną, słuszną narrację patriotyczną, której kapłanem naczelnym będzie on.
Żeby nie wyjść na skończonego prowokatora i oszusta zasłania Targalski swoją intencję Baumanem. Pisze tak:

Atak na polską tożsamość uformowaną w ciągu wolnościowych walk ostatnich 250 lat prowadzony jest z dwu stron.

Baumanowcy, wsparci przez zachodnich dewiantów, chcą zniszczyć więzi społeczne, tradycyjne wartości wyrastające z chrześcijaństwa oraz dążenie do wolności, a więc również jego źródło – naszą tożsamość.

Baumanowcy boją się wolnościowych tradycji, gdyż umierają ze strachu, że padną pytania o ich korzenie i przyczyny zajmowanych pozycji. Dzięki komu i czemu je osiągnęli. Tych pytań nie postawi społeczeństwo, które pamięcią sięga tylko do czerwca 1989 r. Żołnierze Wyklęci, Powstanie Warszawskie, skierowane również przeciw Sowietom,
Bitwa Warszawska i zdobycie Kremla mają utonąć w mrokach amnezji. Najlepiej, by to Polacy byli winni szoah, wtedy wszystko ułoży się dobrze. Pamięć historyczna o powstaniach i bohaterska tożsamość muszą zniknąć.

Po przeczytaniu czegoś takiego musimy uwierzyć w szczerość intencji Targalskiego, nie mamy wyjścia. Jest u wszystko: pamięć społeczeństwa, shoah, bitwa warszawska i zdobycie kremla. Zwracam jednak uwagę na zwrot – Atak na polską tożsamość uformowaną w ciągu wolnościowych walk ostatnich 250 lat prowadzony jest z dwu stron.

Bauman, jak widzimy, to tylko jedna strona, drugą są ludzie pokroju Brauna, którzy zadają pytania szczegółowe: a dlaczego podpisano idiotyczny traktat ryski? Albo: skąd Minin i Pożarski wzięli pieniądze na rekrutację wojska przeciwko Polakom w 1612 roku?

Targalskiego takie kwestię nie ciekawią, bo one mu psują wizję i przeszkadzają stać w kinie na trzęsących się nogach i wrzeszczeć – hurra, hurra, do broni, do broni, kto nie z nami ten zdrajca! Światło już zapalili, słychać sygnał nadjeżdżającej karetki, ludzie gapią się i rysują sobie na czołach małe kółka, a Targalski nic, dalej swoje. Ktoś próbuje narzucić na niego płaszcz, z nadzieją, że jak będzie ciemno to on się wyciszy, ale nie jest to wcale proste bo Targalski macha rękami i płaszcz spada. Śmiechom i zabawom nie ma końca…i tak to się właśnie kręci.

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie trwa wielka, sierpniowa promocja Baśni jak niedźwiedź. Dwa tomy w cenie jednego.

  14 komentarzy do “Tradycja walki czyli erotomania energetyzująca”

  1. ja to jednak stara jestem ….. pytam jak moja Babunia …… a kim był Tatuś Targalskiego ?……

  2. Targalskiego to mam na co dzień, ale ten Likiernik mnie zaintrygował, muszę dać ogłoszenie w gazecie, że poszukuję pracy 😉

  3. A skąd wzięli pieniądze? Czyżby od Angielczyków? Wielka smuta była nie na rękę Kompanii Moskiewskiej? Czy też od Habsburgów, wskrzeszających niemądrze tradycję sprzed wieku, na zaproszenie potężnych magnackich koroniarskich rodów z Małopolski zresztą?

  4. Od kompanii.

  5. Szkoda zachodu. Nie masz pochodzenia.

  6. Jak zwykle w różnych dyskusjach nie ma pytań o „skąd pieniądze?”

    Czyżby ludzie uwierzyli, że wojna lub powstanie może „wybuchnąć”…?

    A przecież nawet w popularnej lekturze można spotkać taką dygresję:

    „Przy badaniu historii rozwoju danej potęgi w kontekście politycznym dobrze jest
    skupić się na jej zasobach gospodarczych.
    Władza i siła mają naturalnie i inne ważne komponenty, ale zasada ,,tropić pieniądze” –
    słynna rada, której Głębokie Gardło udzielił Bernsteinowi i Woodwardowi podczas ich śledztwa
    w sprawie Watergate – sprawdza się zazwyczaj także w analizie historycznej,
    i to nie tylko w kwestii gotówki, lecz ziemi, stanowisk i skomplikowanych praw majątkowych, …”

  7. Wyraźnie widać, że rozpoczęli manewrowanie. Warto to obserwować. Obok Targalskiego, Cejrowskiego czy Ziemkiewicza stanął w ostatnich dniach Linda. Nawet chłopacy z PCh24 dali się chyba na to nabrać, bo zamieścili te bredzenia, Boguś zaś, wyłączywszy uprzednio resztki mózgu, powiedział:

    http://www.youtube.com/watch?v=sV2G-W0QqpQ

    Debil? Nie, prowokator.

  8. Bardzo ładne medium występuje w nowym filmie Woody Allena – może się Targalski przekieruje na oglądanie filmów zamiast nam prowokatorzyć, niechby spróbował, doznania estetyczne gwarantowane.

  9. Boguś,co Ty k… wiesz o organizowaniu powstań…

  10. Jak Linda w grze to zacytuję z ,,Sary” chyba ??? …….. on odkłada słuchawkę telefonu mówiąc ,,nie chce mi się z tobą gadac ” …..

    …….. no właśnie , szkoda z nimi gadać…. -:(

    ps. te resztki mózu to jedna komórka? …… ciekawe jaka komórka ? może jakaś podstawowa ? 🙂

  11. To nie o profesji, a o tradycji. Szymon Askenazy pisząc o tajnej policji w Galicji zauważył, że pewne nazwiska na przestrzeni lat powtarzają się, bo ta profesja przechodziła z ojca na syna.

  12. tak też zadałam pytanie

    podobno niejasno piszę

    mnie oczy i dłonie bolą i idę na skróty ……. zostawiając ten wielokokropek jako przestrzeń , sugestę….

    przed chwilą widziałam , że na salonie jest spis publikacji seniora rodu

  13. Też niejasno napisałem, bo miało być o tradycji, a wylazła profesja. Poprawiam się.
    Kraśkowie już od trzech pokoleń robią w kulturze. Ot, taka tradycja. One muszą być lepsze niż to pospólstwo co tu mieszka. Małe Kraśczęta ledwo chodzą, a już tradycyjnie…

  14. ale dziadek był zdecydowanie wyżej , jakoś ród podupada …. cóż…

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.