wrz 032014
 

A Sowiniec chce organizować bojówki paramilitarne. Napisałem to tak na wstępie, żeby wszystkich rozbudzić. Od dwóch dni trwa festiwal, właściwie nie wiadomo jak to nazwać, festiwal przewrotek chyba, dotyczący nominacji premiera na stanowisko Rompuya. Przewrotki są ostrożne, ale widać, że ambicje w kolegach blogerach drzemią poważne i żartów nie ma. Obnaża się też pewien mechanizm, którego jak przyznam się nie rozumiem. Nie mogę pojąć dlaczego nie wolno zadawać głośno pytań kierowanych do Jarosława Kaczyńskiego, a dotyczących kretyńskich kadr, które go otaczają, a wolno tak po prostu uciekać z szeregów najwierniejszych z wiernych i iść łasić się publicznie do Tuska. Niczym innym bowiem jak tylko łaszeniem się jest wypisywanie bredni o tym, że Tusk to polski polityk, który osiągnął sukces. Polski polityk może osiągnąć sukces w kilku modelowych sytuacjach, a żadna z nich akurat w przypadku Tuska nie zachodzi.
Sytuacja „A”, najpopularniejsza w średniowieczu: polski polityk, na przykład król, albo biskup, za pomocą pieniędzy pożyczonych w Wenecji rozprawia się z miejscową opozycją i idzie na wojnę ze wschodem lub zachodem. To już zależy jaki deal zawarł z Wenecją.
Sytuacja „B” popularna w czasach nowożytnych: polski polityk, na przykład naczelnik państwa, bierze pieniądze od wroga, którego uważa za słabszego i mniej groźnego i inwestuje je w wojnę z wrogiem silniejszym. Wszystko to czyni w okolicznościach, nader sprzyjających, kiedy wie, że ten od kogo wziął pieniądze za chwilę wpadnie w niezgorsze tarapaty.
Sytuacja „C” nie dotycząca ludzi sprawujących władzę bezpośrednio: polski polityk, na przykład znany i bogaty pianista, wspomaga aspirujących młodych polityków wielkich mocarstw, a oni potem coś mu tam załatwiają pod stołem i czynią go „swoim człowiekiem na wschodzie”. Sytuacja nie do powtórzenia dziś, bo szlachetność znacznie potaniała.
W innych sytuacjach polski polityk nie może osiągnąć sukcesu, a jeśli jednakowoż taki osiąga to znaczy, że nie jest polskim politykiem. Polski polityk, który nie definiuje racji stanu, albo sprowadza ją do ciepłej wody w kranie, nie jest polskim politykiem. Polski polityk, który wywołuje entuzjazm w Wielkiej Brytanii nie jest polskim politykiem. Polski polityk, który przyjmuje kondolencje po śmierci brata swojego politycznego rywala nie jest polskim politykiem. No i to właściwie moim zdaniem załatwia sprawę. Rozumiem, że są ludzi, zwani przez XIX wiecznych psychiatrów ogłupieńcami, którzy tych spraw pojąć nie mogą, ale to naprawdę nie jest moja wina. No i ich między innymi dotyczy wspomniany tu przeze mnie na początku festiwal przewrotek.
Największy sukces polskiego polityka, największa skuteczność i coś tam jeszcze największe. Taki słów używał bloger Rybitzki, żeby opisać tę nominację. W tekstach tych paraentuzjastów pojawiło się też wyrażenie-wytrych, brzmi ono „czy to się komuś podoba czy nie”. Czy to się komuś podoba czy nie Donald Tusk osiągnął sukces – tak piszą – a zaraz potem rozpoczynają rozważania na temat tego, jakie ta nominacja korzyści przyniesie Polsce czyli nam wszystkim. Czy o tym myślą w istocie? Oczywiście, że nie, dobrze wiedzą, że nam wszystkim, czyli Polsce ta nominacja nie przyniesie żadnych korzyści, ona może przynieść korzyści tylko im, jeśli się teraz odpowiednio ustawią rzecz jasna. Jak to zrobią? Ja nie wiem, ale tekst Teresy Bochwic został z niezalezna.pl „zniknięty”, co oznacza, że Targalskim aż targnęło kiedy go przeczytał. Wszołek z Rybitzkim są młodzi i niejedno przed nimi, więc jak dokonają jakiejś szybkiej wolty, nikt nawet nie zauważy co gadali przez tygodniem i jaki był ich stosunek do PiS. Ten pierwszy zaś jest w dodatku protegowanym Sowińca.
Skąd to się w ludziach bierze? Moim zdaniem z przekonania, że to co robią, a wymienieni głównie piszą na portalach słabą polityczną publicystykę, jest powszechnie ważne. A nie dość, że powszechnie ważne, to jeszcze ma jakąś tam moc sprawczą. Moim zdaniem nie ma, a służy jednie demonstrowaniu własnych szajb oraz robieniu tła politykom, których się aktualnie popiera. O ile PiS i Jarosław Kaczyński takiego tła potrzebowali, wobec bezdennej wrogości innych mediów, o tyle oczywiste jest, że Tusk ma to w nosie. Deklarowanie dlań jakiejś sympatii, bądź antypatii nie ma najmniejszego znaczenia, a może jedynie zwrócić uwagę rekruterów, którzy potrzebują ludzi do noszenia ulotek wyborczych PO. Pani Bochwic już się do tego nie nadaje, ale Wszołek z Rybitzkim jeszcze mogą sobie po mieście pobiegać.
Powtórzę jeszcze raz: nominacja Donalda Tuska nie ma żadnego znaczenia dla Polski. Ma znacznie dla polityków PO, dla ich karier, ma znaczenie dla Radosława Sikorskiego i jego żony, ale dla Polski nie ma żadnego. Czy jest jeszcze ktoś dla kogo ta nominacja ma jeszcze mniejsze znaczenie? Oczywiście, tym kimś są publicyści i dziennikarze popierający do niedawna PiS. Czyli wszyscy wymienieni. Dla nich fakt nominacji premiera na stanowisko Rompuya, to w najlepszym razie jest powód do płaczu. W najgorszym do emigracji. No, ale oni się cieszą. Ciekawe z czego?
Poświęcę jeszcze kilka słów Sowińcowi, który zacytował ostatnio Grzegorza Brauna, a uczynił to w słowach następujących:

wybitny reżyser filmowy Grzegorz Braun użył takiego kiedyś określenia, że jest potrzebny dom Kościół i strzelnica. Ta strzelnica to są właśnie te organizacje paramilitarne, to jest właśnie ta gwardia narodowa (…)

Otóż ja jestem całkowicie pewien, że Grzegorz Braun nie miał na myśli organizacji paramilitarnych tylko zupełnie coś innego. Otóż jemu chodziło o oswojenie Polaków z bronią i nauczenie ich obchodzenia się z nią w sposób odpowiedzialny, to zaś jest czymś zupełnie różnym od zakładania organizacji paramilitarnych. Te bowiem jeśli nie powstają z inspiracji państwa, na którego terenie przyszło im działać i nie korzystając z kadr przez to państwo wychowanych, są po prostu obcymi, a do tego uzbrojonymi agenturami. Nie wiem na jakich kadrach chce oprzeć swoje organizacje paramilitarne Sowiniec, ale przypuszczam, że na żadnych, on po prostu musi tak chrzanić, żeby nie zniknąć na zawsze z życia publicznego i antenowego.
Sytuacja, w której jakakolwiek organizacja posługująca się bronią jest poza kontrolą wojska lub policji nie da się pomyśleć. Tak się może wydawać naiwnym frajerom. No więc pytanie: czy wojsku i policji w Polsce zależy na zakładaniu organizacji paramilitarnych? Jeśli członkowie tych organizacji mają akurat sklepy z bronią to tak, zależy im, ale przecież nie w taki sposób, by tych paramilitarnych wojaków wdrożyć do służby i przygotować do rzeczywistej obrony. Chodzi o to, by rozwinąć w nich żyłkę kolekcjonerską i wciskać kolejne modele oksydowanych coltów. Prawdziwa organizacja paramilitarna to struktura oparta na emerytowanych podoficerach, reprezentujących coś co nazywało się dawniej esprit de corps. No to pomyślcie teraz jaki jest esprit de corps w polskiej armii dziś i jaki był prze ostatnie lata. To jest moim zdaniem pierwszy warunek istnienia prawdziwej organizacji paramilitarnej. Drugi jest taki, żeby ludzie ci nauczyli się obsługiwać prawdziwy, skuteczny w warunkach dzisiejszego pola walki sprzęt. Taki sprzęt jest niestety drogi. No i zapytać trzeba, czy ktoś w ogóle by na takie szkolenia pozwolił. Moim zdaniem nie. Tak więc gadanie o organizacjach paramilitarnych jest jeszcze głupsze niż entuzjazmowanie się wyborem Tuska na „prezydenta Europy”. Niestety. W warunkach, które zostały nam dane broń i wojsko to domena państwa, nie da się tego zmienić bez ofiar. Jeśli zaś powstają wokół jakieś uzbrojone i entuzjastycznie nastawione do wojny organizacje, których członkowie latają po lesie z karabinami z XIX wieku, to znaczy, że ktoś nas w coś wrabia. Kolejny problem to finansowanie takich organizacji. O tym Sowiniec nie myśli, on znalazł jakichś biznesmenów z Białegostoku, którzy chcą tworzyć tam obronę terytorialną. Bo to ponoć miasto pograniczne. Elbląg jest dziś miastem pogranicznym, nie Białystok, a jeśli chodzi o finansowanie organizacji paramilitarnych to warto się może zastanowić jak jest finansowany Hezbollach zanim ludzie tacy jak Sowiniec zaczną zabierać głos w sprawach, o których nie mają pojęcia.

Zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl gdzie od początku września trwa wielka promocja Baśni jak niedźwiedź. Tom pierwszy i tom amerykański kosztują razem 40 złotych plus koszta wysyłki.

  46 komentarzy do “Rybitzki, Bochwic i Wszołek poparli Tuska”

  1. Ci biznesmeni z Białegostoku przypominają pilotów Bombera z Krakowa 😉

  2. Nie byłoby Tuska – szefa Rady Europy bez Tuska – uczestnika Nocnej Zmiany.
    Jakże słusznego wyboru dokonał wówczas miłościwie nam panujący Premier!

  3. Bardzo właściwy ten Pana wpis poranny pod wczxorajszym tekstem . Znam podobne przxykłady . Mam podobne wnioski. Nie da się już tam dodać komentu , dlatego tutaj…..

  4. Odwzajemniam i życzę udanego dnia. 🙂
    Ostatnio wnerwiła mnie pani szczebiocząca w komórkę i napisałem małego bzdeta, ale nie tam gdzie wygruziłem się. 🙂

  5. Pan Maciejewski: „Sytuacja, w której jakakolwiek organizacja posługująca się bronią jest poza kontrolą wojska lub policji nie da się pomyśleć.” Co Pan opowiada? W Serbii mamy takich organizacji na pęczki, bo Serbowie w przeciwieństwie do Polaków mają dobrze rozwinięty zmysł samoobronny. W czasie ostatniej wojny mieliśmy wiele regularnych jednostek samoobrony (Srpska Garda, Tygrysy Arkana i wiele innych). Na wsiach (im dalej na południe, tym więcej) prawie w każdej chałupie „puska”, w CG niektórzy trzymają nawet stare czołgi, a i zenitówka się znajdzie. Min – w bród, z granatami nie ma problemu. Młody człowiek, opuszczając armię, może za donre wyniki zabrać kałasznikowa do domu. Naród spokojnie przygotowuje odbicie Kosmetu, będzie przykładna pomsta na Siptarach, niech tylko Zachód bardziej się obróci plecami… Ale to są Bałkany, tam mężczyźni nie noszą w rozporkach wydmuszek, jak tu.

  6. To jest coś niewyobrażalnego !

  7. dzięki … ale ni wiem gdzie …… doczytam coryllusa , bo ciągle coś mi przeszkadza w czxytaniu i lecę …. pozdr. 🙂

  8. Pan ma za to wydmuszkę we łbie. Niech pan tu już więcej nie przychodzi, dobrze.

  9. Do piaskownicy. I niech nie zapomni kubełka i grabek.

  10. Pozwliłem sobie zamieścić fragment ksiązki T. Graczowej „Święta Ruś przeciwko Chazarii ” , który przypomniałem sobie podczas czytania informacji o inicjatywie białostockich biznesmenów . „Kryzys charakteryzuje się skrajnie negatywną dynamiką. Jak wy­nika z prognoz Global Europe Anticipation Bulletin (GEAB No 30, December 16, 2008), już w najbliższej przyszłości oczekuje się zao­strzenia światowego kryzysu finansowego. W gospodarce globalnej przejawiają się trzy wielkie procesy destabilizujące:

    Stanie się widoczny przewlekły charakter kryzysu.
    Wzrost bezrobocia na całym świecie.
    Ryzyko nieoczekiwanej zapaści systemów emerytalnych, opartych na prywatnych funduszach.
    Kryzys uderzy w setki milionów ludzi i może wywołać chaos społeczny.

    Zgodnie z prognozą, pokonania kryzysu w USA, Wielkiej Bryta­nii, i powrotu do obecnego poziomu można oczekiwać dopiero bliżej 2018 roku.

    Rynek papierów wartościowych być może odzyska poziom 2007 roku dopiero za dziesięć lat, jeśli w ogóle go odzyska.

    Według oceny LEAP/E2020 obecny kryzys jest dotkliwszy i dłuższy niż kryzys z lat 30.

    Dlatego można spodziewać się przejścia światowego kryzysu finansowego w fazę wojenną.

    Można zapytać, skąd wziąć tak dużą armię, która mogłaby prowadzić wojnę globalną w interesach nie swoich państw, lecz globalnej elity Globalnego Kaganatu? Tu wszystko zostało przemyślane. Pro­szę popatrzeć na prognozę. Kryzys finansowy sprowokuje wzrost bezrobocia na całym świecie. Powstanie gigantyczna armia bezro­botnych, których rodziny trzeba karmić i płacić za ich mieszkania. Inaczej będą oni nie tylko głodni, ale i bezdomni. Państwo nie będzie mogło zaproponować im pracy i dać niezbędnych środków. A kto będzie mógł? Prywatne firmy wojskowe. Ku nim kryzys finansowy popycha globalną armię bezrobotnych, żeby przekształcić ich w glo­balne siły zbrojne Niewidzialnej Chazarii, które będą walczyć o jej interesy przeciwko państwom narodowym.

    Gdzie do tego dojdzie, nie będziemy przepowiadać. Na ziemi jest wiele miejsca. Ale że będzie to mieć związek z Rosją, nie należy wątpić.”

  11. Oto prawdziwe oblicze „świętojebliwych” , przpraszam Pana Panie Gabrielu za niecenzuralne wyrażenie , ale w tym wypadku inaczej nie da rady .

  12. Och, od tych sukcesów to aż kręci się w głowie bo: Janusz Lewandowski, Jerzy Buzek, Danuta Huebner, JKM, Misiek Kamiński, Marek Migalski, że nie wspomnę o HGW i 3 x YES oraz Drogim Bronisławie.

  13. I pocenzurować sobie Pan może. To wszystko, co Pan może. No i nagadać się, i rzecz jasna popisać.

    (Pan Maciejewski usunął polecenie zabrania do piaskownicy komiksów. A przecież komiksy tak intelektualnie rozwijają).

  14. Przepraszam, że się wtrącę, ale Pan naprawdę nie wie jak komiksy rozwijają? Znam dziecko, które w wieku 7 lat zaczęło czytać komiksy, konkretnie o Donaldzie, i pochłania w jeden dzień Mamuta – kilkaset stron. W naturalny sposób rozwinęło pasję czytania. A jego rówieśnicy ani me, ani be.Treść Donaldów jest neutralna, absolutnie nie deprawująca.
    Ktoś inny opowiadał, jak jego dziecko zaczęło od komiksów, a w wieku kilkunastu lat jest stałym czytelnikiem książek młodzieżowych.
    Byłem w zeszłym roku na Międzynarodowych Targach komiksu w Łodzi – tłumy małolatów i nie tylko, byłem w szoku. Jest rynek! Także na komiksy uniwersalne, dla wszystkich.
    Więcej – można próbować kreować nowe postacie.

    Więc albo Pan jest niezorientowany, albo Pan prowokuje.

  15. A co Pani/Pan może? „Mówisz-potężny jestem,a nie widzisz żeś ty biedny,bosy i nagi…”

  16. Treści przyswajane w ten sposób nie rozwijają intelektu czynnego, lecz intelekt bierny. Dobry warsztatowo opis literacki obrazu, sytuacji, zarówno zewnętrznej, jak i stanów wewnętrznych, jest nie do przecenienia, rozwija nie tylko wyobraźnię (komiks ją zasadniczo tłumi), ale również sprzyja powstaniu i rozwojowi refleksji intelektualnej. Komiks uwstecznia. Komunikuje obrazkami; jest poznawczo regresywny. Tego chyba nie trzeba jakoś specjalnie udowadniać: proszę porównać możliwości opisowe pisma egipskiego i alfabetów wywodzących się z greckiego. Komiks nie uczy myślenia. Do tego niski z natury poziom artystyczny; rysunkiem komiksu rządzą daleko idące uproszczenia, trywializacja, estetyczne prostactwo. Komiks nie jest piękny. Można by o tym więcej, ale i tak wystarczy, by Gospodarz…

  17. Nie kwestionuję istnienia rynku. Komiks się sprzedaje, zawsze się sprzedawał. To taki poznawczy fast food. Karmi Pani/Pan swoje dzieci żarciem z fast foodu? Tu jest pewna analogia. Dalej idzie tylko kino i TV, bo dodatkowo absorbuje słuch, ale widziałem komiksy, które wydzielały zapachy i odgrywały melodyjki i różne dźwięki korespondujące z treścią na planszach.

  18. Ciekaw jestem , co tłumi uczucia wyższe , a co rozwija sadyzm

  19. Kolega ESSE ma czesciowo racje. Zupelnie inaczej rozmawia sie i negocjuje w sytuacji podbramkowej z piecioma goscmi na raz, jak wiesz ze mozesz ich pozamiatac w 5 sekund. Kto nie mial broni w reku i nigdy nie odczul co to tak na prawde znaczy, to ma w glowie tylko pisane, albo maszerowane protesty. Bron to jest wladza i realnie stanowiony porzadek.

  20. przekopałam w różnych pozycjach menu …. nie widzę…. bez konkretnego adresu to mam w ulubionych tylko …. ,,mordę” etc ….. Nie umiem inaczej -:(

  21. Koledze ESSE wydaje się ,że jest większy od Boga

  22. NieWolnO zapomnieć również o kowalu własnego losu, jakim jest Paweł Kowal, były wiceprzewodniczący PiS z jednej strony, a członek żydoubeckich organizacji typu Collegium Invisibile z drugiej strony. ONI wszyscy w ekranie i na szpaltach żydoubeckich Mediów, aby móc się w ogóle na tych szpaltach znaleźć, muszą być lojalni wobec Układu bankowo-medialnego, nawet najwięksi „patrioci”, fikcja sporu potylicznego w Polsce.

  23. Myślę ,że nie powodów aby wyrzucać ESSE

  24. W zyciu sa w zasadzie tylko dwie mozliwosci. Albo dyktujesz warunki, albo ulegasz innym, co te warunki dyktuja. Z tym Bogiem to troche przestrzeliles. To jest temat zupelnie obok.

  25. Poruszam się w gęstej mgle

  26. Dawno nie strzelałem , no i wadę wzroku mam (zapewne nie tylko wzroku) to i spudłować się zdarza .

  27. Nic interesującego i nie o polityce. Ten sam nick na niepoprawnych. 😉

  28. Przed wizytacją generalicji okazało się, że w jednostce są zbyt duże zapasy amunicji do kbksu, do kałąchów i za dużo granatów. Szukali chętnych do zniszczenia tego.
    Strzelanie z kbksu to przyjemność, a z kalacha mniejsza, bo człowiek przygłuchy potem chodzi. Najwięcej emocji było z granatami. Na rzucanie na otwartym polu bym się nie pisał, bo były to granaty bojowe, ale z transzei to tak. Przy pierwszych serducho waliło, a potem to już poszło.
    Najlepszy numer zrobił praktykant z WATu, który z powodu paraliżującego strachu, po wyciągnięciu zawleczki rzucił, a właściwie położył to świństwo na szczycie wału ziemnego transzei. Przytomność umysłu zawodowego oficera zabezpieczającego rzucanie.zapobiegła ewentualnej mielonce mięsnej.
    Trzeba ćwiczyć i oswajać się.

  29. A tak względem negatywnego doboru, to zawsze dziwi mnie naiwność Lipińskiego i Mojzesowicza. Pójść do Renatki, która świeżo myła włosy i dać się nagrać w jej pokoju sejmowego hotelu.
    Nie wiem jak to jest, ale te sprzęty nagrywające robią z tych nagrywanych polityków strasznie niegramotnych ludzi.
    Po takiej wpadce Lipiński nadal brylował w PiSie i tu nachodzi mnie myśl, że było to ukartowane ze strony PiSu, również. Bo przecież gdyby ktoś taki popisał się taką niezręcznością w mojej partii to bym go z niej wysiudał. No ale ja szaraczek pewnie źle rozumuję. 🙂

  30. Pudło z mojej strony. To dobrze, bo rozwija dyskusję, a nawet sam Gospodarz musi tu zaglądać, czy się nie bawimy.zapałkami.

  31. Nominacja Tuska ma wielkie znaczenie dla Tuska I jego rodziny. Jego zona publicznie to wyrazila:” to przeciez kasa niesamowita, przebitka 500%!” Kpily juz z tego niektore zachodnie gazety.
    Niemcy wiedza co robia, to potwierdzenie ze bycie lokajem sie oplaca I zacheta dla innych jurgieltnikow.

    Przychylam sie do opinii ktora czytalem w internecine ze wyjazd Tuska do Brukseli to poczatek (szybkiego) upadku Platformy.

  32. :))))))))))) …. ja nie tylko o polityce …. :))))))))))))) ….to może tu tak wygląda , choć nie powinno …..

    Choć , co nie jest polityką ?

    Strzelałam w szkole z kbksu ….. da się strzelać , ale już bym nie umiała , z tą wadą wzroku , to chyba w niebo ….. albo w tłum …. wtedy zawsze się trafi … -:(

    Ale słyszę , ze mamy nie tak daleko strzelnicę…. tylko co mi z tego , w moim wieku -:( ???

  33. No …już znalazłam ….. Przypomniało mi to sytuację z dawnych lat : zadzwonił do mnie znajomy i od razu na początku zaznaczył , ze dzwoni z komórki 🙂 …. ( ktoś mu udostępnił , tak to dawno było ) …… a ja błyskawicznie zareagowałam ze współczuciem w głosie mówiąc : a wyjdźże z tej komórki , ciasno …i niewygodnie ci się będzie rozmawiać…… :)))

  34. Podziwiam Pana jedynie sluszna estetyke i daleko idaca uproszczona ocene. Tyle, ze mozaiki Ravenny czy ikony to tez „daleko idace uproszczenia”, nie wspominajac o Uccello, np. Sw. Grzegorz walczacy ze smokiem – swietny komiks! (mozna zobaczyc w the National Gallery w Londynie).

    Tak sie dziwnie sklada, ze wszelakie malarstwo i rysunek to wizualizacje, czyli „komunikuja obrazkami”. Czyzby Pan uznawal wyzszosc literatury nad malarstwem/rysunkiem? A moze tylko nad komiksem?

  35. Coryllusa najlepiej czyta się gdy syntetycznie objaśnia on swoją wersję real-historii świata i dodaje do myślenia o obecnym świecie, o ile nie przesadza z pochopnymi i zbyt totalnymi krytykami, które irytują jak każda przesada, no ale to przydarza się każdemu gadule… ostatnie 3 dni/blogi to dobry kierunek wg mnie.

    Może wyda Pan kiedyś jakieś ERRATY/KRYTYKI aktualnych PODRĘCZNIKÓW HISTORII jako SKRYPTY ODKŁAMANEJ HISTORII i syntezy dla uczniów/gimnazjalistów, studentów, młodych dziennikarzy etc. – obowiązkowy zakup-errata do aktualnych podręczników ? Baśnie to może dla pasjonatów historii a to by było coś jak higiena dla każdego – nowy standard faktów i mitów dla młodzieży – jak WIKIPEDIA

  36. Widzi mi się, że lepsza wędka. 🙂

  37. A ja myślę, że były. I już. Panu się zdaje, że jak ktoś pisze książki, prowadzi bloga, a nie potrafi za bardzo obsługiwać broni, to musi mieć klopot z podejmowaniem decyzji. A ja, widzi pan, nie mam takiego kłopotu i nigdy go nie miałem. Więcej – ja pasjami lubię podejmować decyzje, im bardziej kontrowersyjne i zdecdowane tym lepiej.

  38. Bardzo, bardzo dobra myśl. Wymagałaby jednak uznania przez autora zasad pisania historii, a nie baśni.

  39. Pan/Pani ed: „Podziwiam Pana jedynie sluszna estetyke i daleko idaca uproszczona ocene. Tyle, ze mozaiki Ravenny czy ikony to tez „daleko idace uproszczenia”, nie wspominajac o Uccello, np. Sw. Grzegorz walczacy ze smokiem – swietny komiks! (mozna zobaczyc w the National Gallery w Londynie).

    Tak sie dziwnie sklada, ze wszelakie malarstwo i rysunek to wizualizacje, czyli „komunikuja obrazkami”. Czyzby Pan uznawal wyzszosc literatury nad malarstwem/rysunkiem? A moze tylko nad komiksem?

    Skoro tak, to dlaczego Pisma Świętego Pan Bóg nie dał ludziom w postaci komiksu?
    Podobnie próżno szukać wśród największych dzieł literackich komiksu.

    To, o czym Pan pisze, to – przede wszystkim w kościele zachodnim (katedry gotyckie) tzw. ewangelia dla analfabetów. W tamtych czasach większość wiernych stanowili analfabeci. Zresztą później również. Ravenna to ikony, zresztą bardzo swoiste, można by dyskutować, czy są nimi w rzeczywistości, bo jest tu problem z zachowaniem kanonów pisania ikon. Oczywiście, to dobrze, że są. Nie jestem ikonoklastą, lecz wrogiem szmiry, tandety strojącej się w sztukę.

  40. Komiks zasadniczo należy do popartu, ale nie zdaje Pan sobie sprawy, jak bardzo rozwija wyobraźnię. Czy wyobraaż Pan sobie, że 7 letnie dziecko jest w stanie po kresce rozróżnić twórcę komiksu? Bo np. Rossa znany jest z dbałości o szczegóły, a inny gości preferuje żywe kolory.
    Pomijam pobudzenie wyobraźni plastycznej – ponoć ulubionym zajęciem tego młodego pasjonata stało się rysowanie i pokonuje w tej dziedzinie całą klasę.
    Osobiście sztuce popularnej zwróciłem honor, gdy po latach doceniłem Terminatora II.
    To też jest sztuka.

  41. „Skoro tak, to dlaczego Pisma Świętego Pan Bóg nie dał ludziom w postaci komiksu?”

    Bog raczy wiedziec!
    Z ziemskiego padolu patrzac Biblia nie spadla z nieba. Narracje (najpierw historie opowiadane, potem spisywane, w roznych wersjach) byly jedna z wygodniejszych form przekazu historii i tradycji, a i wedrowki nie sprzyjaly targaniu ze soba rozlicznych obrazkow.
    Juz kiedys probowal Pan przekonac mnie ze T. S. Eliot to niemal sw. Augustyn, bo tylko przed nawroceniem streczyl – jezeli!, jak to Pan podkreslal – zone Russellowi. Zapomnial Pan wspomniec, ze w latach 50tych juz po rzekomym nawroceniu Eliot mieszal chrzescijanstwo z R. Steinerem. Teraz dla odmiany sugeruje Pan, ze sredniowieczna sztuka, w tym pewnie i Uccello to Biblia dla maluczkich. Daj Pan spokoj!

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.