lut 122015
 

Na początek zapoznajmy się z kilkoma fragmentami pamiętników i wspomnień Polaków wychowanych nie tylko w dworach, ale także w kamienicach mieszczańskich, w pierwszej połowie XX wieku. Oto pierwszy fragment:

Staś miał brata Wincentego, młodzieńca przystojnego i postawnego, który jednak zbytnią odwagą nie grzeszył. W szczególności bał się piekielnie nie tylko śmierci, ale wszystkiego co śmierć przypominało, a więc trumien, pogrzebów i tym podobnych. Jemu więc posłał Bodzio trumnę, którą numerowi za odpowiedni napiwek należycie ustawili w numerze Hotelu Paryskiego, gdzie mieszkał Wicio. Wróciwszy po kolacji do numeru i ujrzawszy trumnę, Wicio podobno zemdlał.
W czasie wojny Bodzio urządził szereg innych kawałów, a więc na przykład brał udział w igraszkach swawolnych na pensji pani Witwińskiej w Mińsku.
Zamieszkawszy po wojnie w Złobowszcyźnie, Bodzio przede wszystkim polował. Był świetnym strzelcem. Do zajęcy i lisów strzelał kulą. Gdy raz lis wyszedł na jego stanowisko i zatrzymał się, Bodzio uznał strzał do celu nieruchomego za niegodny honoru myśliwskiego i krzyknął: „Zdrastwujtie fuks!”. Lis prysnął jak strzała i Bodzio go wtedy ubił kulą.

A teraz fragment drugi:

Od najwcześniejszych dni swego życia pielęgnowałem wiele życzeń i pragnień (…), ale przez cały czas, odkąd sięgam pamięcią, było jedno pragnienie pielęgnowane gorliwiej niż jakiekolwiek inne. To było pragnienie służby Polsce. Choćbym nie wiem jak mało miał się przydać w tej służbie, chciałem jej służyć.

I kolejny:

Bodzio puszczał się nieraz w kawały ryzykowne. Tak na przykład było na premierze jakiejś sztuki futurystycznej w Reducie, w okresie gdy mieściła się ona w gmachu Teatru Wielkiego. Na scenie snuły się jakieś niesamowite zjawy i rozlegały się nieartykułowane wycia. W pierwszym rzędzie siedział Bodzio w towarzystwie Rudego, Tadeusza, Janka Bochwica, Tosia Januszkowskiego, Wiktora Piotrowskiego o jeszcze paru innych darmozjadów litewskich obijających wtedy bruki warszawskie. Zanim futurystyczną szmirę dociągnięto do połowy pierwszego aktu, Bodzio wstał i oznajmił głosem tubalnym:
Dość tego skandalu! Chodźmy na kolację! Nigdy by za czasów Skałona nie ośmielono się wystawić takiej bzdury na scenie cesarskiej. No, ale cóż – wszystko jest dziś możliwe w tych nowych republikach – litewskiej, łotewskiej…cygańskiej…

No i jeszcze jeden:

Nie wiem czy rozumiecie co to znaczy celebrować rocznicę narodową na cmentarzu, w świetle pochodni, kiedy słucha się jednej z tych przenikających dreszczem wzruszenia pieśni, które przypominają o powinności wobec ojczyzny – twojej własnej ojczyzny, nie twoich zdobywców – pieśni, które pozostają w uszach na zawsze.

Różnica pomiędzy zacytowanymi fragmentami jest wyraźna i czytelna. Po pobieżnej nawet lekturze, każdy szczery polski patriota wie, że fragment pierwszy i trzeci napisał człowiek nieodpowiedzialny i nieświadomy obowiązków wobec kraju, zaś fragment drugi i czwarty ktoś, kogo Polska obchodziła mocno i ktoś był z nią związany na śmierć i życie. Pora więc zdradzić kto jest autorem poszczególnych fragmentów. Otóż pierwszy i trzeci pochodzą z tomu „Wojna i sezon” Michała Kryspina Pawlikowskiego, ziemianina z Mińszczyzny i literata, całkiem zapomnianego w Polsce powojennej. Drugi zaś i czwarty fragment pochodzą z zapisków Jakuba Ludwika Ehrlicha, którego matka była ciotką znanego nam już Lewisa Namier’a. Jakub Ludwik Ehrlich wyjechał z Polski jeszcze przed pierwszą wojną światową, na studia do Oxfordu, potem – jako obywatel Austro-Węgier – musiał się ewakuować z Wielkiej Brytanii i udał się do Stanów Zjednoczonych gdzie dostał posadę na Uniwersytecie Kalifornijskim. Tam zajmował się propagandą na rzecz Polski skierowaną do rekrutów zaciągających się do błękitnej armii. Prowadził też wykład pod tytułem „Problems of the War”.
Obaj zacytowani autorzy mają ze sobą coś wspólnego i nie jest to tylko Polska oraz stosunek do niej. Podczas gdy jeden z nich przekonywał młodych Amerykanów polskiego pochodzenia do wstępowania w szeregi armii Hallera, drugi wraz z bohaterem zacytowanych tu facecji Bogdanem Zalutyńskim organizowali dla tegoż Hallera uroczystości połączone z wielogodzinnym pijaństwem i wznoszeniem toastów.
Matką Jakuba Ludwika Ehrlicha była, jak nadmieniłem, Flora Bernestein-Namierowska, a jego ojcem był Arnold Ehrlich – burmistrz miasteczka Skałat położonego nieopodal Tarnopola oraz naczelnik tamtejszej gminy żydowskiej. Jak pamiętamy rodzice Flory, Józef i Anna Bernsteinowie kupili majątek po Cieciszowskich w Woli Okrzejskiej, ten sam, w którym urodził się Henryk Sienkiewicz. I tam właśnie, być może w tym samym pokoju przyszedł na świat Ludwik Bernstein-Namierowski, brytyjski historyk, wróg Polski, który został przez ojca wydziedziczony. Sam zaś Józef Bernestein i jego rodzina przeszli na katolicyzm i stali się gorącymi orędownikami polskości, co – jak widać po zacytowanych fragmentach wspomnień siostrzeńca Józefa – stało się dziedziczne.
W artykule Andrzeja Zięby zatytułowanym „Historyk jako produkt historii” znajdziemy całą listę osób, z którymi Józef Eleazar Bernstein się przyjaźnił. Wśród nich znajdujemy:Samuela Grosglika, Jana i Stanisława Dawidów, Jana Rutkowskiego, Romana Razumiejczyka, Józefa Konica, Józefa Nussbauma, Mieczysława Brzezińskiego, Bolesława Hirszfelda, Mieczysława Kowalewskiego. Z całej tej grupy socjalistów, postępowców, lekarzy-ewolucjonistów, odkrywców tasiemca i przywry, interesuje nas najbardziej Mieczysław Brzeziński. Jest on jednym z założycieli Polskiej Macierzy Szkolnej, która powstała w roku 1906 w związku z poluzowaniem carskiej polityki wobec Polaków. Wśród innych założycieli tej organizacji znajdujemy z niejakim zaskoczeniem Henryka Sienkiewicza, byłego już właściciela Woli Okrzejskiej, która przeszła w ręce Bernsteinów. No więc rodzi się pytanie: na ile Józef Bernstein-Namierowski był zaangażowany w finansowanie polskiego szkolnictwa w cesarstwie? Mógł się w to zaangażować, bo był patriotą, katolikiem, otaczał się przy tym socjalistami oraz zwolennikami powszechnej edukacji, a do tego posiadał mniej więcej 1200 ha czarnoziemu na Podolu. Trudno założyć, że Bernestein znał Henryka Sienkiewicza, zakup Woli Okrzejskiej o niczym nie świadczy, tym bardziej, że majątek sprzedano kiedy Henryk był dzieckiem. No, ale obecność jednego z założycieli Macierzy Szkolnej w jego domu, może nam coś sugerować.
No, ale cofnijmy się nieco i przypomnijmy dziadka Józefa Bernsteina, Chaima, który brał ponoć udział w Powstaniu Styczniowym. Informacji tej nie ma nigdzie poza pamiętnikami Lewisa Namiera, które on sam podyktował swojej angielskiej żonie już po wojnie. Roi się tam od przeinaczeń i kłamstw, bo Namier nie lubił ojca, ale lubił swojego żydowskiego dziadka. Uczynił zeń więc bohatera, powstańca, czego potwierdzić nie sposób. Na pewno był Chaim Bernstein bankierem i na pewno parał się dobroczynnością, która jak pamiętamy zawsze ma drugie dno. Nie inaczej było z Hipolitem Wawelbergiem, wydawcą Sienkiewicza, Prusa i Orzeszkowej. W zasadzie życiorysy obydwu panów nie różniły się niczym poza nazwiskiem i datą urodzenia.
Jaki był wpływ Sienkiewicza na Macierz Szkolną nie wiemy, ważne jest to, że instytucja ta została zdelegalizowana przez cara po roku działalności. Co oczywiście nie powstrzymało Polaków przed zakładaniem szkół i ochronek. Jak one były finansowane? Ponoć Macierz działająca już nielegalnie bazowała na zbiórkach i darowiznach. Czy sieć szkół Polskiej Macierzy Szkolnej, szczególnie na Białorusi i Mińszczyźnie, miała jakieś punkty styczne ze szkołami dla ludu zakładanymi we dworach? Ja tego nie wiem, ale Michał Kryspin Pawlikowski, który tak pięknie opisywał swojego kolegę Bodzia Zalutyńskiego, wspomina o sporej ilości takich szkół i ochronek dla ludu, które skrywane były przed okiem żandarmów i urzędników rosyjskich. Rozumiem, że placówki te nie miały nic wspólnego z Józefem Bernsteinem i jego rodziną. Były inicjatywami indywidualnymi, za które odpowiadały poszczególne rodziny ziemiańskie, ich zaś zapleczem był dwór. Co innego Macierz, powołana do życia jako sieć placówek edukacyjnych, gdzie miała się kształcić młodzież w duchu chrześcijańskim i narodowym. I tu warto powrócić do Lewisa Namiera, który narodowców nienawidził, Dmowskiego zwalczał, ale we Lwowie na studiach do endecji chciał przystąpić. Mamy więc samych chrześcijan i narodowców, wydawców i milionerów, którzy popierają ideę polskiej szkoły i marzą o tym, by Polska była wolna. Mamy też dwory i zakładane w nich szkoły, o których mało piszą autorzy z dworów się wywodzący, bo im się ten temat wydaje nudny i nie mają aż takiego poczucia misji, jak socjaliści i ludzie idący z postępem. Wolą ci autorzy opisywać swoje wybryki i szaleństwa. Myliłby się jednak ten, który uważałby, że stawia ich to w jednym rzędzie z personami takimi jak Witkacy czy Gombrowicz. O nie, co to, to nie. Tamci, choć się nie przyznają stoją w jednym szeregu z socjalistami, a tacy jak Michał Kryspin Pawlikowski skazani są na zapomnienie. Dlaczego? Bo nie należeli do właściwej sieci i nie kochali Polski tak jak należało.
Czy wobec tego uda nam się tu teraz zbudować opozycję pomiędzy bogatymi i oświeconymi członkami społeczeństwa polskiego, wywodzącymi się z gmin starozakonnych, ludźmi sponsorującymi oświatę, ochronki, pisarzy, domy dla robotników, ludźmi całym sercem kochającymi Polskę, a rozwydrzonym ziemiaństwem, które do lisa i zająca strzelało kulą i posyłało trumny do numeru jakichś biednych obsesjonatów, opętanych myślą o śmierci? Jasne, że się nie uda. Już tłumaczę dlaczego. Prócz jednych i drugich istniał tam jeszcze ktoś trzeci, ktoś kogo w początkowym okresie reprezentował wróg Dmowskiego – Piłsudski, ale i on znalazł się w końcu w grupie zarządzanej przez Józefa Bernsteina. Co nie znaczy, że jego macierzysta drużyna została rozwiązana. Przeciwnie, ona się umocniła i została dofinansowana przez innych sponsorów. Należeli do owej drużyny ludzie tacy jak Feliks Dzierżyński, w Polsce, a Rosji zaś Włodzimierz Lenin i Lew Trocki. Potem kiedy się wszystko wymieszało, po wojnie i rewolucji, pojawił się w tej grupie ktoś jeszcze, mało znaczący działacz nazwiskiem Ozjasz Szechter. I on, całkiem niespodziewanie stał się symbolem naszych czasów, a także symbolem opozycji w łonie patriotów polskich, bo co do tego, że Ozjasz był patriotą, nie można mieć żadnych wątpliwości. Wygląda ta opozycja następująco: z jednej strony papa Bernstein, jego czarnoziemy, gorzelnie, jego fabryki kontakty i jego plany jakże budujące, a z drugiej papa Szechter. On też ma plany i budżet, ale jest jedynie jego dysponentem i nie zawiaduje niczym osobiście, my zaś traktujemy go dziś tutaj jedynie jako symbol. Jest papa Szechter częścią wielkie piramidy finansowanej przez tych samych ludzi, którzy załatwili pracę w komisji pokojowej w Paryżu Lewisowi Namier’owi rodem z Woli Okrzejskiej. Być może on sam o tym nie wie, ale my wiemy, bo w książce wybitnego brytyjskiego historyka Normana Davisa zatytułowanej „Orzeł biały, czerwona gwiazda” znajdujemy zdanie: Piłsudskiemu brakowało ogłady intelektualnej bolszewików. Naprawdę, Norman tak napisał, jego miłość do Polski i Polaków jest bowiem znana szeroko w świecie.
Czas pokazał, że wybory papy Bernsteina były niestety chybione, nie rozumiał on bowiem wszystkiego. Nie sposób jednak odmówić mu szczerych intencji. Jego pomyłka co do nadchodzących czasów brała się pewnie stąd, że był zbyt bogaty i czuł się zbyt pewnie. Co innego papa Szechter, on był czujny i wiedział skąd wiatr wieje. Opozycja, którą tu zarysowałem przekłada się na dwie wizje Polski. Wizję demokratyczną i wizję jeszcze bardziej demokratyczną. My zaś możemy sobie wybrać, która nam bardziej odpowiada, oświecona, reformatorska, zasobna wizja papy Bernsteina, który nie wahał się wydziedziczyć swojego syna renegata, czy rewolucyjna i bardziej dynamiczna wizja papy Szechtera. Decydować musimy teraz, nie ma wyjścia, za progiem kolejne wybory.
Nie podoba Wam się, co? Chcielibyście trzeciego wyjścia? Chcielibyście z Zalutyńskim kulą do lisów strzelać? Prowokacje w teatrach urządzać? Toasty z Hallerem wznosić? Niedoczekanie, do nauki…do pracy na rzecz ojczyzny trzeba Was zagonić, wartości pozytywne powinniście krzewić, potęgę kraju budować….Tak właśnie…i jeszcze te, mieszkania na kredyt kupować, w osiedlach dla młodych małżeństw, co nie mają się gdzie podziać. Podobne całkiem do tych co je Wawelberg, ten wydawca Sienkiewicza, w dawnych czasach budował.
Aha, byłbym zapomniał, Polską Macierzą Szkolną kieruje dziś żona znanego działacza narodowego i matka równie znanego działacza narodowego i katolickiego pani Giertychowa.

Ponieważ wielkimi krokami zbliża się moment wydania pierwszego w nowej edycji tomu „Baśni jak niedźwiedź”, który będzie miał, według życzenia czytelników twardą oprawę, oraz zawierał będzie dziesięć barwnych ilustracji, zamieszczam oto krótki trailer zapowiadający to wydarzenie. Przygotował go oczywiście Tomek Bereźnicki. On także jest autorem ilustracji.

Wrzucajcie go, proszę gdzie tylko możecie.

Na stroniewww.coryllus.pltrwają promocje: Baśń jak niedźwiedź. Tom II kosztuje 20 zł, Baśń jak niedźwiedź. Tom III 40 zł, Baśń jak niedźwiedź. Historie amerykańskie – 30 zł, Niedźwiedź i róża czyli tajna historia Czech, również 30 zł. Do tego jeszcze aktywne pozostają wszystkie pozostałe promocje, które ogłosiłem w styczniu, po katastrofie w naszym magazynie. Książkę Toyaha o rock and rollu sprzedajemy po 25 złotych. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl

19 lutego w bibliotece, w centrum handlowym Manhattan w Gdańsku, odbędzie się mój wieczór autorski. Początek o 18.00, (chyba). 7 marca zaś mam spotkanie w Warszawie, w kawiarni „Niespodzianka” przy marszałkowskiej. Wszystkich serdecznie zapraszam.

  25 komentarzy do “Żydzi i polski patriotyzm”

  1. Szkoła Wawelberga i Rotwanda, jak również ufundowany przez nich budynek przy ulicy Narbutta 86 zwany „Starym Technologicznym”

  2. Żyd nie nosi wszystkich jajek w jednym koszyku!
    A rodzina nie leci jednym samolotem 😉

  3. do pracy na rzecz ojczyzny trzeba Was zagonić, wartości pozytywne powinniście krzewić, potęgę kraju budować …

    A zbudowaniu tej potęgi usiąść spokojnie i czekać na kontrolę Izby Skarbowej, a nawet wcześniej, bo jak zobaczą, że to może być potęga, to wcześniej przyjdą. Do kogo ta mowa?

  4. Istotnie, córa została. I brat bliźniak został.

  5. Muszę koniecznie przeczytać M.K.Pawlikowskiego. Moja babcia, nauczyła się pisać i czytać we wsi, gdzie był dwór. Skończyła cztery klasy, a potem wybuchła I wojna. W tej wsi Tyborach Kamiance urodził się wcześniej Zygmunt Gloger.

  6. Jak to powiedzieć? Przygnębiające, ale nie ma tak, że wybór jest ograniczony. By do lisów strzelać trzeba mieć pieniądze. Ruscy nazywają to cziornyje diengi.

  7. Rzymianie mawiali -tertium non datur. I jesli to prawda to jestesmy skazani na Szechterow, albo Bernsteinow. Reszta ma obciete albo przestrzelone glowy. Masakra.

  8. Jesteśmy skazani na Komorowskiego lub Dudę. Inni kandydaci mają w sondażach 0 % :). Ale w kwestii integralności Ukrainy jesteśmy jednomyślni !

  9. My, pierwsza brygada..!!!!

  10. zachowuje sie jak … zepsuty powodzeniem…

    tak sie kiedys mowilo

  11. Zabrzmiało legionowo, powiało Piłsudskim

  12. On jest dość szokujący dla ludzi przyzwyczajonych do klimatów Rodziewiczównej. Myślę jednak, że pisze jak było. Nie zmyśla i nie kłamie.

  13. Życie jest jeszcze bardziej szokujące.

  14. Najbardziej przygnębiająca odpowiedź – czemu się nie da.
    Najbardziej ekscytująca – jak to zrobić.

  15. Stanisław Dawid ma wystawę w bibliotece na Koszykowej.

  16. Mamy taki stan ogólnie rzec biorąc: 1/3 to lekkomyślni, 1/3 to platformersi, 1/3 to pisowcy. Trzeba będzie wybierać prezydenta. Jak mądrze wybrać, kiedy. istota sprawy leży w tym że marszałkowie województw z wolnej ręki wskazują firmę która wyprodukuje karty do głosowania które nie są drukami ścisłego zarachowania. A zdaje się wszyscy marszałkowie pochodzą z PSL, czyli co …..

  17. ,,Polska dzieli się na części trzy …

  18. Niczym Marian Kowalski z portretem Piłsudskiego. Sami zobaczcie czyż to nie jest rozdwojenie jaźni:http://polska.newsweek.pl/ruch-narodowy–jestesmy-czarnym-snem-michnika,102020,1,1.html
    To ja już wolę Brauna

  19. Mój dziadek opowiadał, że w wieku 4-5 lat zaprowadził go ojciec do szkoły, w Łodzi, w której nauczyciel uczył ich czytać polskie twarde zgłoski. Tych wszystkich krz, grz, szcz. Tak dziadek zapamiętał pierwsze lekcje. Szkoła była tajna a mój dziadek pochodził z ppsowskiej dzielnicy w pobliżu Rynku Bałuckiego. Dopiero potem poszedł do rosyjskiej szkoły podstawowej.

  20. Wyborcy wyborcami ale głosują i tak rosyjskie serwery

  21. Żonę Pana Andrzeja Dudy, kilka dni temu, wychwalała w TVP Info Wanda Nowicka.
    Może ta informacja w czymś Państwu pomoże ?
    -w.

  22. Moja babcia nauczyła mnie czytać zanim poszłam do zerówki, nawet nie wiem jak. To tajne nauczanie musiało być tak skuteczne. Babcia przyjechała ze swojej kochanej wsi do miasta pomagać w wychowaniu wnuków i opowiadała mi często jak uczyła się pisać. Chociaż była leworęczna musiała pisać prawą ręką, bo „mańkut” nie mógł pisać lewą, tak jak teraz.

  23. Wiesz co, miałem ci odblokować wszystkie komentarzem, ale po pierwsze nie rozumiesz pisanego, po drugie nie wiesz jak działa tłumik

  24. Kolejna osoba o żydowskich korzeniach (żona pana Dudy)?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.