lut 202015
 

Moje młodsze dziecko podeszło wczoraj do mnie i powiedziało: tatusiu, ja bym się chciała nauczyć czegoś tak strasznie, strasznie, czegoś super. Zaciekawiłem się, o cóż mogło jej chodzić. Okazało się, że o robienie na drutach. Nie powiem, wzruszyłem się. Michalina lat siedem prosi ojca, żeby jej załatwił korepetycje z robienia na drutach. Nie z makijażu, nie z jakichś innych idiotyzmów, ale z robienia na drutach. – No dobra – myślę – w szkole jest gruba pani woźna, pogadamy z nią i Miśka zamiast siedzieć w świetlicy będzie sobie dziergać szalik, siedząc obok pani woźnej na ławce przy szatniach. Jest pracowita i cierpliwa na pewno jej się spodoba. Oby jej tylko te pasje zostały na dłużej.
Temat, który sobie na dziś zaplanowałem jest ponury i niebezpieczny, wiem bowiem, ze obojętnie co by się nie pisało o kobietach, większość z nich bierze to po prostu do siebie. Ja mam w tym spore doświadczenie, bo pracowałem w redakcji kobiecego pisma, gdzie trzeba było bardzo uważać, zanim się napisało coś kontrowersyjnego, bo pół żeńskiej załogi uważało potem, że to może o nich. Otóż nie jest tak, że wszystkie teksty dotyczą bezpośrednio wszystkich wrażliwych pań. Ten zaś wręcz nie dotyczy żadnej z dziewczyn, które zaglądają na ten blog. Chodzi mi bowiem o to, by opisać pewien szczególny typ patologii, który dziś dzięki genderom przestaje być sportem niszowym, w którym specjalizują się ogłupiałe, biedne i nie mająca szans na nic wariatki, a staje się konkurencją, w które startują kobiety wyrafinowane, inteligentne i pewne siebie.
Dawniej sytuacja, kiedy to jakaś pani funduje sobie dziecko z przypadkowym niedomyłem, który akurat zawitał pod dach jej taty, żeby napić się z nim wódki, była spotykana rzadko i często omawiana przy płotach wiejskich zagród. Im tych dzieci było więcej tym mówiono o tym częściej. Dzieci utrzymywała zawsze jakaś babcia, dostawało się na nie zasiłki, coś tam znalazły w lesie do jedzenia, coś ukradły i jakoś to szło. Potem jedno podrastało i zaczynało wychowywać te mniejsze i sytuacja się klarowała. Matka albo była na miejscu, albo tańczyła gdzieś po Polsce. Ważne i ciekawe jest to, że nie było tam miejsca na ojca. On był w ogóle zbędny i sprowadzony do roli reproduktora. Po cóż bowiem ojciec, skoro można niewielkim kosztem, ustawiając się w kolejce po zasiłek utrzymać gromadę dzieci i jeszcze się zabawić.
Przez wiele lat, jak mówię sytuacja ta dotyczyła marginesu absolutnego, była wyszydzana i potępiana przez ludzi aspirujących do samodzielności i uczciwości. No, ale teraz wiele się zmieniło. A metoda, którą tu opisałem weszła wręcz do kanonu wychowania młodych panien w Polszcze. Ja może przespałem moment kiedy to się stało, ale stało się i pewnie się nie odstanie. Oto dziewczęta, nie tak już prymitywne i nie tak głupie, niezbyt nawet łapczywa na uroki pożycia małżeńskiego marzą o podobnym życiu. Omówimy sobie tę metodę krok po kroku. Otóż najpierw trzeba wystarać się o romantycznego wielbiciela, który marzy o wspólnym szczęściu, w małym domku z ogrodem. Tu pora na dygresję, pomysły takie lęgną się najczęściej w głowach istot płci żeńskiej zamieszkujących bez przerwy przy rodzicach. Kiedy się już ktoś taki znajdzie, należy przekonać go, że ślub nawet cywilny nie jest do niczego potrzebny, bo najważniejsze jak ludzie się kochają i szanują i jak mają dla siebie czas. Super zaś ważne są wspólne plany na przyszłość. Kiedy już ten dureń połknie haczyk, trzeba sprawdzić ile zarabia i czy pieniądze te wystarczą na wyremontowanie poddasza w domu rodziców, które leży odłogiem od wojny, bo podwójnie leworęczny tatko nie może nic z tym zrobić. Gdy okaże się, że ofiara zaopatrzona jest w stosowne środki i do tego gotowa poświęcać popołudnia na pracę przy remoncie „wspólnego gniazdka”, można zacząć myśleć o dziecku. Ani razu przy tym nie można wspominać o ślubie, szczególnie kościelnym.
To jest dość kłopotliwe i męczące, bo te remonty jednak trochę trwają i zanim opisywana przeze mnie istota osiągnie stan szczęśliwości, musi się niestety pomęczyć. Jej wybranek bowiem nic nie rozumie, traktuje wszystko serio i wydaje mu się w dodatku, że ma coś do powiedzenia. Wyraża jeszcze to swoje zdanie głośno, jakby nie rozumiał głupek jeden, że ona z mamusią już dawno wszystko zaplanowały.
Kiedy poddasze jest zaadaptowane, dziecko urodzone, albo w drodze, można przystąpić do działań zaczepnych. Najpierw powoli jak żółw ociężale zaczyna nasza bohaterka stroić różne fochy, które początkowo składane są na karb ciąży, stresu pociążowego czy czegoś równie prawdopodobnego. To musi być wprowadzane stopniowo, bo nagły wybuch histerii może ofiarę otrzeźwić i spłoszyć. No, ale kiedy wodę w garnku podgrzewa się powoli żaba na pewno się ugotuje i nie będzie miała nic przeciwko temu. W czasie kiedy bohaterka nasza przystępuje do realizacji ostatecznych postanowień swojego tajnego ułożonego z matką planu, musi koniecznie przejąć kontrolę nad aktywami swojego życiowego partnera, na co jest kilka sposobów. Nie ma potrzeby ich tu omawiać, żeby nie rozszerzać patologii i nie narażać niewinnych na straty. Kiedy osiągnie ten cel może przystąpić do frontalnego ataku, czyli do urządzenia tak zwanego piekła na ziemi na tle dowolnym. Może to być lekceważenie jest potrzeb, może to być zbyt mała ilość gotówki przynoszona do domu, może to być próba przegrzania dziecka podczas spaceru, ewentualnie próba przeziębienia go jeśli partner akurat widząc wielkie słońce na kwietniowym niebie zdjął córeczce czapeczkę, żeby się nie spociła. Może to być jednym słowem wszystko włącznie z tak kretyńskim powodem jak brak szacunku dla świekry. Ten powód jest z istoty fałszywy, albowiem każdy wie, że teściowe traktuje się u nas z przesadną atencją, a jeśli ktoś nawet tego nie robi i mają doń o to pretensję w jego obronie natychmiast staje teść. No, ale w opisywanej tu sytuacji próżni prawnej wszystkie wymienione osoby są sobie obce więc relacje między nimi układać można dowolnie, tak jak to jest akurat potrzebne. Zarzuty wobec ofiary mogą być więc dowolnego kalibru, nawet bardzo przypadkowe, jeżeli nasz biedak bardzo się pilnuje i uważa na wszystko. Zawsze można znaleźć coś co go pogrąży. A niechby tylko koszyk z zakupami postawił nie w tym miejscu co trzeba. O tym, by kupił sobie w sobotę butelkę piwa i zasiadł przed telewizorem nie może być nawet mowy, bo we wszystkich kobiecych programach w TVN sytuacja taka została wielokrotnie omówiona jako coś absolutnie najgorszego, najstraszniejszego i najbardziej patologicznego, coś co uderza w sam środek ukształtowanej w ostatnich latach kobiecej wrażliwości. Kiedy histerie nie pomagają, a on jest cierpliwy i układny, czyli zachowuje się jak podręcznikowy safanduła, można wziąć się do bicia. Nie ma obaw, że odda, faceci są dziś tak wytresowani, że nie oddają. No chyba, że to są jacyś kibice, albo inni podobnych kalibrów goście, ale takich żadna uczciwa dziewczyna nie wybierze sobie do realizacji omawianego tu projektu. Model musi być sprofilowany i on na pewno nie odda, nie pójdzie też na policję. Nie poskarży się nikomu, bo nie ma na całym Bożym świecie siły, która by mu współczuła. Po pierwszym laniu powinien się wyprowadzić. Jeśli tego nie zrobi pojawia się kłopot, bo możliwe, że trzeba będzie zastosować metody drastyczniejsze, jakieś przypadkowe przypalenie żelazkiem, albo coś podobnego. No, ale to są przypadki ostateczne. Po pierwszym biciu powinien wyjść trzasnąwszy drzwiami i nie wracać. Oczywiście, jeśli jest na świecie dziecko, zapewne będzie chciał wymusić widzenia. Proszę bardzo – dwie godziny raz na tydzień i ani minuty dłużej.
Potem przychodzi kolej na sprawę sądową i walkę o alimenty. To nie jest temat dla mnie, ale dla prawników, którzy wiedzą dokładnie jak to wygląda. Kiedy już bohaterka nasza uzyska alimenty, może przystąpić do poszukiwania kolejnego partnera życiowego, który zapewni jej inne atrakcje. Mieszkanie na poddaszu już ma, pracę na etacie też, urlop macierzyński załatwiony, potem będzie opiekuńczy i życie zaczyna nabierać nowych barw. Do tego są jeszcze rodzice, którzy pomogą kiedy wydarzy się coś nieprzewidzianego.
Tak sytuacja wygląda dziś w wielu związkach zwanych partnerskimi. Kiedy zaś wprowadzą ustawę co to ma zapobiegać przemocy w rodzinie, będzie jeszcze gorzej. Rzecz jasna tym, którzy regularnie piorą swoje żony i kochanki zostawiając na ich ciałach trwałe obrażenia nic się nie stanie. Nie w nich bowiem jest ta ustawa wymierzona. Oni nie mają nic do zrabowania, mogą co najwyżej popracować w czasie kolejnego wyroku w kuchni więziennej, to wszystko. To ci wszyscy, którym się wydaje, że rodzina jest jeszcze jakąś wartością dla państwa, ci wszyscy marzyciele, ciułacze, poszukiwacze szczęścia we dwoje, są celem tej ustawy. Ich czas, ich pieniądze, ich własność i umiejętności, które przerobione zostaną na pokarm dla organizacji strzegących poprawnych standardów współżycia w stadle.
Myślicie, że żartuję, że przesadzam? Nic z tego, znam mnóstwo takich przypadków i one już nie wywołują zdziwienia u nikogo. To jest wręcz naturalne zachowanie, a w niektórych środowiskach wręcz pożądane.
A pamiętamy przecież jeszcze czasy kiedy różne panie oburzały, że się, mamy XX wiek, a dziewczyny wciąż łapią chłopaków na dziecko. Mili Państwo, możemy sobie powzdychać do tych szczęsnych czasów, dziś już nikt nie łapie nikogo na dziecko. Ono bowiem służy tylko do tego by doić kasę, a w przyszłości może posłużyć jako argument przy przyjmowaniu kandydatki do jakiejś tajemniczej komuny gdzie dokonuje się różnych obrzędów inicjacyjnych. Komuny bowiem są lepsze niż rodziny, a dopływ świeżej krwi do każdej takiej struktury zawsze jest pożądany.

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl i do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.

  25 komentarzy do “Gdzie się podziała matka Polka?”

  1. Genderowskie współżycie w stadzie zastępuje współżycie w stadle 😉

  2. Ja bym to opisal troszke inaczej – wiekszosc populacji Polski ma silne motywacje moralne i witalne. Motywacje moralne sa wdrukowane w osobiste korelatory, motywacje witalne sa stale.
    Wystarcze odpowiednia demoralizacja i do glosu wyjda motywacje witalne czego przykladem sa tu opisane sytuacje.
    U mne szwagierka ma czworo kazde z innym teraz z piatym chodzi. Najstarsza corka 18 lat tez juz z brzuchem…… o zadnej aborcjii nawet nie ma mowy…. czyli motywacje witalne w calej krasie.

    To samo u irlandczykow …. nie wiem co by im nie wdrukowywac, plenia sie jak kroliki…. ciagle maja przyrost naturalny dodatni czego o nas nie mozna powiedziec……

    Pozdrawiam

  3. Zdeizntegrowanym ludziom bez jasno okreslonej tozsamosci, ktorzy nie wiedza kim sa i skad pochodza latwo jest napieprzyc bzdur do glowy i nimi sterowac.

  4. Gdyby panowie przestali być takimi dupami wołowymi, stawiali sprawę jasno- najpierw ślub, potem przyjemności i jeszcze intercyza przedślubna u notariusza? To tak, zamiast biadolić, bo starsi panowie wiedzą, że tak było dawniej, łącznie z tą intercyzą. Posag należał do panny a reszta w/g umowy.

  5. Co tu kryc. Ryba zawsze psuje sie od glowy. Jakie sa rzady takie sa sady – takie sa buble prawne oraz kuriozalne wyroki..
    Dopoki takim „pannom” prawo nie gwarantowalo tego co gwrantuje dzisiaj byla to kwestia patologi. Dzis prawo wymusza niejako takie zachowania biorac pod uwage dolna czesc median zarobkow.
    Mezczyznie pracujacemu za to co ponizej mediiany brutto pozostaje sie powiesic co tez ladnie pokazuja statystyki.
    Kobiety sa poprostu prakryczne tak bylo jest i bedzie. Wladza to wykorzystuje i za pomoca tego „instyktu przetrwania” modeluje „nowe spoleczenstwo”. Brave New World..

  6. U ha ha.

    Trafione – zatopione.

    Nic dodać nic ująć.

  7. Chyba jakimś ukierunkowaniem tego trendu był fundusz alimentacyjny, matki studentek z prowincji rozwodziły się dla uzyskania kasy z tego funduszu. Potem fundusz zlikwidowano i córki już szukały źródeł finansowania „po ludziach”.

  8. Znam trzy identyczne przypadki. Młode małżeństwa po ślubie kościelnym. Rodzą się dzieci, nic nie wskazuje na zbliżający się dramat. Szczęśliwi ojcowie przyjeżdżają po żony i potomków do szpitala i dowiadują się, że panie odebrali już jacyś starsi państwo. Młody tata w szoku! Dowiaduję się, iż żona jest u swoich rodziców, a sprawa rozwodowa właśnie jest już w toku! I dopiero teraz zaczyna się horror. Sądy prokuratury, walka o możliwość kontaktu z dzieckiem, oskarżenia! Zwłaszcza oskarżenia, to jest bardzo ciekawe. Panie oskarżają o to o czym właśnie najwięcej mówi się w telewizji (pedofilia, przemoc itp). Matki powierzają całkowicie dzieci swoim matkom, aby mogły teraz już na emeryturze realizować swoje chore wyobrażenie o macierzyństwie! Anna

  9. W księgarniach jest w dziale poradników trochę ksiązek-albumów na temat robót ręcznych. Nie wszystkie są zafoliowane i rodzic może zajrzeć do środka i stwierdzić czy sam rozumie wyrysowaną instrukcję pierwszych kroków. Są oczka prawe i lewe i już. Reszta to coraz bardziej zaawansowane kombinacje tych dwu rodzajów.Plus umiejętność liczenia do dziesięciu- dosłownie. Pani woźna jest zbędna, a dziewczyna umiejąca zrobić sweter czy haftować będzie z czasem dumna że jest niestandardowo ubrana.

  10. Swego czasu osiedlowy ośrodek pomocy społecznej był w budynku przychodni. Wchodzę, pytam tradycyjnie kto ostatni do lekarza X, siadam, wyjmuję książkę. Lekturę przerywa mi kłótnia za drzwiami ww. ośrodka. Po chwili wychodzi wyzywająco ubrana i wymalowana kobieta lat około 20, 25, trzaska drzwiami i rzuca w powietrze:
    – Co q…, łachy mi nie robią, bo przecież mi się należy.

  11. ona
    Piękna, wrażliwa
    Nigdy się nie zmienia
    Podczas wczesnych ‘godów’…
    W fazie uwodzenia

    on
    Należy mężczyzn oswajać
    lub nawet tresować
    Tak, by prali-sprzątali,
    kochali… gotować!

  12. Losy romantycznego wielbiciela przypominają
    dzieje tzw. partii prawicowych, które wdały się
    w związek partnerski (koalicyjny) z partią PIS
    braci Kaczyńskich…

  13. Dzisiejszy tekst jest po prostu genialny. Szkoda jedynie, że tak krótki i ledwie dotykający zjawiska.

  14. Ślub niczego by nie zmienił.
    Jeszcze zabagniłby sprawę związując człowieka na zawsze.
    Sytuacja po rozwodzie jest taka sama, na dodatek roszczenia kobiety mają wówczas teoretyczne uzasadnienie.

  15. Kilka lat temu myślałam jeszcze, że to państwo jest też dla rodzin, ale przekonałam się, że nie, próbując zapisać najmłodsze dziecko do przedszkola w rejonie, gdzie mieszkaliśmy. Przypadkiem spotkałam wtedy znajomą ze studiów, która jak się okazało starała się o miejsce dla swojego dziecka w tym samym przedszkolu co ja. Okazało się, że ja, jako mama trójki dzieci nie mam co liczyć na miejsce dla syna w przedszkolu, bo mam męża. Znajoma, która z „partnerem” ma dwoje dzieci dostała to miejsce bez problemu, bo oficjalnie jest samotną matką. Otwarcie stwierdziła, że nie mają ślubu, bo ich dzieci mają wtedy prawo do przedszkola, a ona może swobodnie pracować w muzeum.
    Wylazła niedawno Senyszyn i stwierdziła, że Polki nie potrafią cieszyć się dziećmi tak jak Francuzki, które godzą rodzinę i pracę. I co można zrobić? Wyrzucić telewizor, ale te Senyszyny dalej będą coraz młodszym kobietom robić wodę z mózgu, że nie potrafią cieszyć się dziećmi, i że wszystko im się od życia należy, „bo są tego warte”. Czyli muszą mieć jakiś krem, tusz i jeszcze coś z reklamy, bo wtedy dopiero są wartościowymi kobietami.

  16. A to wszystko przez Niemców i wynalazek ubezpieczeń społecznych.

    Państwo to twór nienażarty i utracjusz. Każdy zaniesiony w zębach grosz przepuści i wyciągnie łapę po raz drugi, trzeci, wymyśli nowe podatki i akcyzy i stosowne przepisy wymierzone w tzw. porządnego obywatela.
    Prapradziadek pracował sam. Był majstrem w fabryce włókienniczej. Z tzw. oszczędności postawił niedługo po ślubie mały domek w którym mieszkali oboje aż do śmierci. Potem przyszedł okres końca XIX wieku i I WŚ, która wiele kobiet wygoniła do fabryk z powodu braku rąk do pracy (mężczyźni walczyli na froncie). Wmówiono kobietom facecje o równouprawnieniu, o niezależności, o samorealizacji, o karierze zawodowej i takie podobne bzdury, aby wyciągnąć więcej pieniędzy od jednej rodziny, bo już można było ciągnąć podatki od dwóch, a nie od jednej osoby.
    To pociągnęło za sobą wiele niekorzystnych zmian społecznych. Szczytem pomocy państwa dla pracujących kobiet były chyba tygodniowe żłobki, gdzie matka odbierała dziecko dopiero w sobotę po pracy.
    Kiedy kierat dla dwojga ruszył to kochane państwo cały czas patrzyło w kieszeń pojedynczej rodziny i regulując obciążenia podatkowe pilnowało, żeby broń Boże zwykły Kowalski nie miał w skarpecie większych pieniędzy, które dałyby mu możliwość sięgnięcia po swoją własność, a tym samym pewną niezależność. Pozostały tylko w zasięgu mieszkania komunalne, czy ostatnio czynszowe u kamieniczników, a nobilitacją były mieszkania spółdzielcze w osiedlowych blokowiskach.
    Ogłupienie poszło tak daleko, że panie po studiach, kursach menadżerskich, po doktoratach decydują się teraz na dziecko po trzydziestce i wtedy zaczyna się często horror, bo zegar biologiczny nieubłaganie biegnie i każde niepowodzenie zajścia lub donoszenia ciąży to zagrożenie dla posiadania dziecka w okresie zdobytej stabilizacji.

    To swoistego rodzaju niewolnictwo tzw. sukcesu promuje zachowania jakie opisał Gospodarz.

  17. Zapomniałem dodać, że w tak prosty sposób ukryto malejącą siłę nabywczą przeciętnej rodziny.

  18. Kobieta, która chce zostać w domu, wychowywać dzieci, gotować, itp. powinna uzbroić się w wielką cierpliwość dla tych wszystkich biednych ludzi, którzy odtąd będą nią pogardzać, bo rezygnuje ona z tego, do czego oni dążą za wszelka cenę.

  19. SLD go zlikwidowało a potem przywróciło oczywiście przerzucając na gminy. ZUS nadal utrzymuje etaty osób likwidujących ten którego dawno nie ma. Ale metoda iście diabelska za kasę rodzice musieli się rozejść potem ona musiała na niego donieść a on był skazywany i szedł siedzieć. Czy to jest normalny ustrój ??? A gdyby bękartom nie należało się nic nawet nazwisko ojca same pilnowałyby du.. 🙂

  20. Bardzo trafne spostrzeżenie 🙂

  21. Tak, z wrzodów żołądka, nieprzespanych nocy, nerwic, alkoholizmu i kredytu w banku. Same kurcze atrakcje.

  22. Kredyt…tak…to jest coś o czym wszyscy teraz marzą. Albo wszystkim wmawia się że wszyscy powinni kredyt mieć. A co tam jeden, jeden to nic. Kredyt na mieszkanie, w końcu trzeba gdzieś jakieś gniazdko sobie uwić. Kredyt na samochód, trzeba mieć środek transportu. Kredyt na sprzęt gospodarstwa domowego, no bo jak się zbierze do kupy pralkę, lodówkę, zmywarkę, ekspres do kawy no i wisienka na torcie, ostatni ale pewnie najważniejszy, megawielki telewizor, to trzeba za to wszystko jakoś zapłacić. Jak? Kredytem. Jak przyjdą wakacje to „chwilówka” na wczasy oczywiście. I tak jedziemy do przodu z tym życiem. Potem jakaś pożyczka w innym banku żeby jakoś polatać budżet i pomóc sobie w spłacie tamtych. Żyjemy w luksusie, zadowoleni, radośni, mamy wszystko co potrzeba a nawet więcej.

  23. Tak, to właśnie jest to „coś”.


  24. I będziesz pożyczał wielu narodom,a sam u nikogo pożyczać nie będziesz…[.] ..bo kto pożycza ,niewolnikiem się staje.”
    Tak dawno to znane,a tak niewielu zdaje sobie z tego sprawę.

  25. I chyba Amazon i Apple wspiera ww. Proponujac dziewczynom zamrożenie jajeczek – na później.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.