mar 262015
 

Wykładowcy z instytutu nekrofilii

Nasz kolega dr.Wall wrzucił tu wczoraj link do stron reklamujących tak zwany tutoring. Chodzi z grubsza o to, że małe dzieci obarczane są towarzystwem jakiegoś starego pryka, który mówi im co jest dobre, a co złe i kształtuje ich charakter. To nie jest rzecz nowa, przywieźli ten pomysł z GB i USA, a jego wdrażaniem zajął się zastępca Dżona Di na Polskę, czyli Zbig Pełczyński. Ponoć źródłem tutoringu są średniowieczne angielskie uniwersytety. Wnosić więc można w ciemno, że tutorowie byli po prostu szpiegami króla, tajną administracją, która służyła do wyłapywania zdolniejszych uczniów i kierowania ich kariery tak, by była spożytkowana dla dobra Korony. Czym się różni wobec tego tutoring polski od tego z angielskich, średniowiecznych uniwersytetów? No tym, że u nas nie ma Korony, a przez to interes państwa nie jest zdefiniowany, a jeśli nie jest to znaczy, że tutorzy kształcący polskie dzieci służą jakimś innym niż polskie państwo organizacjom.
Prócz tego aspektu ma tutoring jeszcze jeden patologiczny wymiar. Otóż jeśli nauczyciel nie jest dobrze opłacany z jakiegoś centralnego budżetu, ma w nosie ucznia, jego karierę i przyszłość. Traktuje go jak pretekst do pobierania gaży, a całe jego życie jest gdzie indziej. W średniowieczu taki tutor nie miał rodziny, był kimś w rodzaju świeckiego zakonnika, nakładane były nań rozmaite ograniczenia, po to właśnie, by mógł cały czas poświęcić uczniowi i jego kształceniu. Tutaj nie ma mowy o czymś takim, ci tutorzy to zwyczajni donosiciele, których zostawia się w szkołach, by wyłapywali zdolniejszych i robili im kuku na muniu.
Tak się składa, że idea tutioringu przenika dziś właściwie wszystko, a relacje uczeń-mistrz są podnoszone do rangi fetyszu, możemy więc zająć się spokojnie demaskacją tych figur. Otóż relacja uczeń-mistrz nie jest żadnym jądrem edukacji, jak się wydaje tym obłąkanym tutorom. Jest to największa w edukacji ściema, która służy właśnie temu, by uczniowie nie zrobili niczego, na miarę swoich możliwości. Mistrz bowiem w warunkach szkolnych i uniwersyteckich to w najlepszym razie stary pedał, związany z policją, a w najgorszym złodziej pomysłów i łamacz karier. Taki mrówkolew, który tylko czeka, by jakaś pracowita mróweczka wpadła do jego dołka. On jej tam już pokaże jak wygląda życie i kariera na uczelni. Należy jak ognia unikać sytuacji mistrz-uczeń, a jeśli już się w niej znajdziemy i chwilowo nie mamy możliwości wyjścia, musimy z całych sił udawać idiotę. To jest jedyna obrona, jedyne wyjście i tylko wtedy jest szansa, że zostawią nas w spokoju i pójdą sobie poszukać jakiegoś innego zdolnego, którego będzie można kształtować na swój obraz i podobieństwo.
Gorzej jeśli tutoring jest zadekretowany, a na wygląda na to, że do tego zmierzamy. Będzie naprawdę strasznie, obcy zamieszkają w mózgach naszych dzieci i w naszych domach. Miejmy nadzieję, że będzie jak ze wszystkim, czyli, że ci tutorzy okażą się być prostymi jumaczami i po odebraniu pensji przestaną zawracać głowę spokojnym ludziom.
Kwestia tutoringu dotyczy nie tylko szkół i uczelni, kiedyś napisałem o „naszych”, że są prorokami w poszukiwaniu wyznawców. I to się nie zmieniło. To są tutorzy, którym potrzeba uczniów. I oni właśnie najpełniej idee tutoringu demaskują. Uczniowie nie są im bowiem potrzebni do tego, by ich ukształtować i ułatwić im cokolwiek. Oni są im potrzebni do tego, by stworzyć tło, na którym będą błyszczeć jeszcze silniejszym blaskiem.
Wiemy o tym doskonale my, prawdziwi blogerzy. Nigdy nikt poza Grzegorzem Braunem nie posłużył się w publicznej wypowiedzi żadnym cytatem z mojego czy toyaha bloga. Dla tych biedaków blogerami byli zawsze jedynie kataryna, azrael i matka kurka. Kataryna wrzuca jeden tekst na rok, azrael ciężko się rozchorował i od lat nie bloguje, a matka kurka to matka kurka i nie ma tu w ogóle o czym gadać. Działa tu odwrócona zasada tutoringu, patrzcie mówią Karnowscy cytując matkę kurkę, to nasz najzdolniejszy uczeń, proszę jaki mądry, może się wypowiadać swobodnie o prezydencie Komorowskim. Jest prawie taki sam jak my. I puszczają matke kurkę u siebie:
http://wpolityce.pl/polityka/238603-matka-kurka-zapowiada-porazke-komorowskiego-wsi-popelnilo-ten-sam-blad-co-kgb

To jest dokładnie ten sam efekt, który uzyskałaby wychowawczyni klasy Mikołajka, gdyby w czasie wizyty inspektora wyrwała do odpowiedzi Kleofasa i kazała mu deklamować bajkę Lafontaine „Kruk i lis”.

W tutoringu „naszych” chodzi po prostu o to, by się pochwalić największym idiotą w klasie i dzięki temu załapać trochę punktów u sponsora i publiczności. I trudno doprawdy przypuścić, że matka kurka udaje tu tylko durnia, po to, by się z uścisku Karnowskich wyswobodzić. To się tej ich presji poddaje z największą rozkoszą.

Nie wiem czyjej presji uległa Małgorzata Wasserman, że zdecydowała się, tuż przez piątą rocznicą Smoleńska opublikować wywiad dotyczący tamtych wydarzeń. Wywiad ten reklamowany jest w salonie, co tylko potwierdza wszystkie moje spostrzeżenia dotyczące rynku książki, a jego współautorem jest Bogdan Rymanowski z TVN. To już chyba lepiej byłoby dla pani Wasserman, gdyby ten wywiad przeprowadził matka kurka, przynajmniej mielibyśmy trochę radości. Rymanowski zaś reklamuje go właściwym sobie zaśpiewem, który żywo koresponduje z zapomnianym już programem telewizyjnym emitowanym w latach osiemdziesiątych, który nosił tytuł „Bredzimy rolnikom”. Proszę bardzo oto link:
http://zamachnaprawde.salon24.pl/638548,zamach-na-prawde-wkrotce-w-ksiegarniach
Jak wiemy to nie koniec smoleńskich atrakcji, w piątą rocznicę śmierci prezydenta Kaczyńskiego. Prócz Rymanowskiego, prazdnik wydawniczy ogłosił też Gadowski ze swoim kolegą Jurgenem z NRD.
I trudno doprawdy dociec o co tym ludziom chodzi, wygląda na to, że obawiają się najgorszego z ich punktu widzenia rozwoju sytuacji. Otóż po otrąbieniu piątej rocznicy Smoleńska, zostanie on zepchnięty całkowicie w niepamięć. Przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie i nikt się już tymi wypadkami ekscytował nie będzie. Jest więc to ostatnia chwila, by zarobić na Smoleńsku parę złotych. A wszystko w imię prawdy. A może się jeszcze uda przy tym złapać kilku frajerów i mianować ich na uczniów, a samemu zrobić z siebie tutora? Kto to wie….Bo sami popatrzcie, instytut wolności szkołę przywództwa założył. I nawet Paweł Kowal będzie tam wykładał: http://instytutwolnosci.salon24.pl/638669,powstaje-szkola-przywodztwa-instytutu-wolnosci-zapraszamy

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl oraz do sklepu Foto Mag przy stacji metra Stokłosy w Warszawie. Przypominam też, że 9 kwietnia w Gdańsku odbędzie się mój wieczór autorski, początek o 18.00, miejsce – biblioteka w budynku Manhattan. 24 kwietnia mam wieczór autorski w Białymstoku, a 25 kwietnia w Sokółce. 30 kwietnia, w Opolu, w sali braci Kowalczyków, ale nie wiem jeszcze o której godzinie, Toyah i ja będziemy uczestniczyć w debacie prezydenckiej. Wszystko będzie nagrywane i zapowiada się niezła zabawa.
23 maja planowane jest spotkanie w Częstochowie, wystąpimy ja i Tomek i będziemy gadać o komiksach, ale także trochę o polityce, bo organizatorzy obawiają się, że jak będzie o samych komiksach to ludzie nie przyjdą. No, nie wiem. Mnie się wydaje, że może by przyszli. A wy? Jak myślicie? Na 6 i 7 czerwca zaplanowaliśmy spotkania w Szwajcarii, w zamku w Rapperswilu i w Genewie. Okropnie się boję tej podróży, bo ja wiecie nie podróżuję, a muszę tam jechać samochodem, żeby zawieźć książki.
Na koniec jeszcze raz dołączam nagranie z wieczoru autorskiego w Dęblinie

No i nasze trailery.

  30 komentarzy do “Wykładowcy z instytutu nekrofilii”

  1. Kowal będzie wykładał o czerwonym barszczu ukraińskim.
    W życiu najlepiej udawać blondynkę a na wojnie nieboszczyka 😉

  2. Witam
    Charakteru nie mozna ksztaltowac!!! Czlowiek juz sie rodzi z nim( charakterem). Oczywiscie z czasem sie mnienia, w miare uplywu lat przechodzimy z jednej grupy do drugiej ale jest to proces bardzo powolny.
    W cybernetyce nazywa sie to fachowo dynamizmem charakteru.
    Ponizej podstawowe typy dynamizmu charakterow.
    Egzodynamik (wyłącznie procesy rozbudowy) – dominacja rozpraszania energii i informacji:
    nieorganizacyjny, nastawiony wyłącznie na poszukiwanie atrakcyjnych sytuacji i silnych wrażeń.
    Cechuje go: wielomówność (słowotok), egzaltacja uczuciowa, zmyślanie i fantazjowanie, popisywanie
    się dla skupienia na sobie uwagi otoczenia. Jego (niezależnie od płci i wieku) działalność to tworzenie.
    Tworzeniem jest np. pisanie wierszy, malowanie, ale także wyznania miłosne, czy… tworzenie
    programów politycznych. Rozmaitość jego zachowań nie mieści się w żadnych schematach. Nie
    interesuje go gromadzenie władzy, pieniędzy, budowanie własnej potęgi (tutaj też) błędnie ocenia się
    motywacje posła A. Leppera, jako mającego w ogóle jakiś ukryty cel. Ucieka od krzywdzącego – jego
    zdaniem – prawa; uwielbia podróżowanie, posiadanie pełnej swobody – jednak bez żadnych stałych
    obowiązków. W języku potocznym można ten typ charakteru nazwać zamiennie „twórcą”,
    „misjonarzem”, „charakterologicznym dzieckiem”. Zachowania takie są bowiem typowe właśnie dla
    dzieci.
    Egzostatyk (przewaga procesów rozbudowy organizmu nad procesami starzenia) – mniej żywiołowy
    od egzodynamika, ale o dużej jeszcze rozmaitości zachowań. Lubi życie urozmaicone, wzbudzanie
    podziwu dla siebie swoimi cechami osobistymi (dowcipem, ubiorem, poglądami, zachowaniami),
    posiada nawyk krytykanctwa (jak nasza „prawica”) z jednej strony, a ” słomiany zapał” – z drugiej.
    Jego działalność to interpretowanie (czyli „tworzenie z cudzej inspiracji”). Jest typowym elitarystą
    (dlatego nie lubi z zasady socjalizmu jako „egalitaryzmu”) i solidaryzuje się z podobnymi elitarystami.
    Solidarność ta jednak „pryska”, gdy ktoś z takiego „bractwa” próbuje „błysnąć” bardziej od
    pozostałych. W języku potocznym można by ten typ nazwać typem „interpretatora”, bo jest to
    działalność charakterystyczna dla takich zawodów jak: wirtuoz, recenzent, krytyk literacki, reżyser,
    aranżer, choreograf, aktor.
    Statyk (równowaga procesów rozbudowy i starzenia organizmu) – tyle samo rozprasza, ile gromadzi
    (energii). Pojawia się pełna odpowiedniość energetyczna reakcji do bodźców. Odpowiada mu życie
    miarowe, bez „nie zapracowanych” przyjemności i „niezasłużonych” nieprzyjemności. Schematyzm
    ten odnosi się również do stałego rozkładu godzin zajęć i posiłków.
    Statyk jest pryncypialny – trzyma się zawsze określonych zasad, od których odstępstwo uważa za
    zdradę. Pragnie sprawiedliwości, rzetelności, regularności – tego samego oczekuje od innych, nie
    rozumiejąc też, że można mieć inny charakter. Jego ulubiona działalność to porządkowanie (i nie jest
    istotne, czy mowa o porządkowaniu mieszkania, czy też prawd naukowych). To przywiązanie do
    zasad rodzi konserwatyzm. W języku potocznym ten typ charakteru można nazwać: „rzetelny
    wykonawca wszystkich obowiązków”, „biurokrata”, czy „domator”.
    Endostatyk – więcej gromadzi, niż rozprasza. Nastawiony wyłącznie na efektywność działań (jest
    „dyspozycyjny”) i ich użyteczność. Lubi życie wygodne. W odniesieniu do zasad jest elastyczny –
    generalnie uznaje zasady, z odchyleniami zależnymi od aktualnych potrzeb swoich działań. Jego
    typowa działalność jest to organizowanie czegoś. Z reguły jest małomówny – woli słuchać, niż mówić.
    Posiada tendencje do kariery i awansu. Typ taki można potocznie nazwać „dobrym organizatorem” lub
    „człowiekiem-instytucją”.
    Endodynamik – nic nie rozprasza, wszystko gromadzi. Chce żyć spokojnie – nie uznaje żadnych
    nowinek, które mogłyby go zaskoczyć. Cechuje go arbitralność decyzji. Nie stosuje się do żadnych
    zasad – nawet tych, które sam narzuca innym. Pragnie wyłącznie własnych korzyści i własnej potęgi.
    Jego typowe działanie to „władanie”. Z reguły jest milczący i nie okazuje na zewnątrz żadnych uczuć.
    Ten typ charakteru potocznie nazwiemy typem „władcy” lub „autokraty”

    Pozdrawiam

  3. Daj już z tym spokój, dobrze, bo się zdenerwuję i cię wyrzucę. Równie dobrze mógłbyś tu znaki zodiaku opisywać.

  4. W ubiegły weekend odbyły się Paryskie Targi Książki, na których Polskę reprezentowały Wrocław i Kraków, a co spersonifikowało się w osobach Bator, Tokarczuk, Krajewskiego i niejakiego Jurija Andruchowycza. W przypadku pierwszej trójki prawie wszystko jest jasne, można się zastanawiać, która z tych dwóch grafomanek jest głupsza, bo Bator jest najbardziej z nich pretensjonalna. Ale kto to, do cholery, jest ten Ukrainiec i dlaczego występuje jako polski pisarz? Czy on w ogóle potrafi cokolwiek napisać po polsku, a i po ukraińsku chociażby?
    Śmiać się już nie ma nawet z czego, a i płakać chyba nie warto.

  5. A gdzie się podział dr. Przybył, który tak fantastycznie się produkował w Pałacu Prymasowskim w Skierniewicach.

    Andrew Michta & his boys jednym słowem. Pełczyński okazał się być za cienki, to nasłano speca z koledżu Rhodesa. Cecila Rhodesa uściślijmy.

  6. Andruchowycz to taki hłaskoid. On sie ujawnił 20 lat temu i był nawet zabawny. Popierała go gazownia, ale na Ukrainie zdaje się, wszyscy mają go w nosie. U nas znalazł ciepłe przytulisko, granty, dotacje itp…Nie jest to zły autor, ale płytki i mało rozumiejacy.

  7. Przybył? Kijem gruchy obija….

  8. Albo to będą dwie konkurencyjne „szkoły liderów”, w jednej Przybył z Brownem, a w drugiej Michta & his boys

  9. trochę obok, ale puenta z tutorem. Kiedyś w Londynie w wakacyjnej szkole języka angielskiego byłam w grupie szóstkę młodzieży z Japonii (elitarni i snobistyczni), na pierwszej lekcji anglista zorientował się że wszyscy obecni na lekcji mają w domu psy, zadał nam temat „opisz co robisz na spacerze z psem”. Dobry lekki temacik żeby się zorientować jak operujemy angielskim. No i ta szóstka z Japonii, miała kłopot, dla nich ten temat okazał się „ziemią nieznaną” – bo ich psy wyprowadzane są przez ….. tutorów tj ich domowych nauczycieli.
    To tak w nawiązaniu do kompetencji osobnika noszącego tytuł „tutor” – takie kompetencje związane z psem i sprzątanie po nim też go obowiązują.

  10. W Instytucie Wolności same znane nazwiska: PiS i popłuczyny po różnych nowych-PiS-ach. Instytut będzie ubiegać się o pieniądze z budżetu państwa na swoją działalność uzasadniając to „rozwojem społeczeństwa obywatelskiego”. Bez grantów z naszych podatków nie ruszy.. I jakie to społeczeństwo obywatelskie skoro finansuje (czytaj: kontroluje) je państwo?

  11. Małgorzata Wasserman mówi jak jest

  12. Co się stało
    że z s24 notkę wyparowało…

  13. W 2010 Rymanowski mówił jak było…nie widzisz w tym nic niestosownego?

  14. Systematyka powyżej ma podobnie dużo wspólnego z rzeczywistością jak znaki zodiaku; jest pełna skrótów myślowych i uproszczeń. Bezkrytyczne w nią wierzenie jest mniej użyteczne dla orientacji w rzeczywistości, niż używanie łysej mapy Polski z podziałem na województwa i z zaznaczonymi miastami wojewódzkimi do prawdziwej podróży.

    Charakter to tylko zbiór najczęściej prezentowanych zachowań i przypisanych do nich przez jednostkę i otoczenie znaczeń.
    Nie ma takiego zachowania którego człowiek nie mógłby zmienić, gdyby zobaczył w tym swój interes (dodatni vel ujemny bilans zmiany).

  15. Akcent powinien byc na „czy da sie przywrocic”, bo „dlaczego” jest oczywiste (Coryllus „bruzdzi”). Bez obrazy ale tam na s24 forum jest jakby bogatsze intelektualnie. Felieton czytam tu, i komentarze, a tam ide dla innych wypowiedzi.

  16. Ten Pełczyński otworzył w Oksfordzie studia doktoranckie pomagające cudzoziemcom zrozumieć tajemnice polskiego ,,sukcesu gospodarczego”. Serio. Wielkimi kreatorami tego czegoś są prof. Norman Davies, prof. Jan Zielonka, prof. Timothy Garton Ash i prof. Zbigniew Pełczyński. Fudatorem przedsięwzięcia jest były agent ,,Ernest” vel ,,Ternes” czyli biznesmen Leszek Czarnecki. Kręci się to już akuratnie długo, żeby naprodukować doktorów – tutorów samokolonizacji. Oni się już nauczyli że Wałęsa to wybitny Polak, Kwaśniewski przeprowadził nas przez może czerwone, ku krainom wiecznej szczęśliwości nieschnącego nigdy zmywaka. Samokolonizacja będzie polegać na nowym ,,świadomym” dobraniu jeszcze lepszych elit pod okiem Oxbridge.
    Zbig Pełczyński – fundator, kreator, tutor.

    P.S. A może pana tekst przeszkadzał jeszcze w inny sposób (odnośnik do SG S24)?

    http://instytutwolnosci.salon24.pl/638669,powstaje-szkola-przywodztwa-instytutu-wolnosci-zapraszamy

  17. w sensie, że następnym krokiem będzie blog na youtube o takiej nazwie…

  18. A wiecie gdzie Paweł Kowal napisał jakieś 3 tygodnie temu tekst? W (post)komunistycznym tygodniku „Polityka”. Co go tam poniosło?

  19. zemsta salonu…
    pewnie matka kurka maczal w tym palce…

  20. KIedy nastąpi rozstrzygnięcie konkursu na esej? W zakładce nie ma żadnych informacji.

  21. Pozwalam sobie skopiować swój koment z salonu, skoro tam nadmiary wolności są optymalizowane:

    „Dla osób z mocnym niemieckim są lepsze fuchy. Bo tak: urzędniczka z Ministerstwa Edukacji (najwyraźniej w randze tutora) szkoląca nauczycieli (Centrum Szkolenia Nauczycieli) gwałtownie lansuje tezę, że
    „młoda generacja osób, która wyrosła z komputerami, internetem, telefonami komórkowymi, aparatami cyfrowymi, ipodami, ipadami, smartfonami i innymi cyfrowymi urządzeniami kumulującymi w małych obwodach coraz więcej funkcji, to zupełnie inni ludzie” i w związku z tym ta „młoda generacja” ma inną „strukturę mózgu” niż stara generacja. Na ten temat napisała podręcznik dla nauczycieli.

    I w tej sprawie, może dla poprawienia sobie słabych ostatnio notowań, stanowisko zajmuje Państwowa Akademia Nauk, ostatnio ruszona przez Gospodarza zarzucając babce, że bredzi, a jej podręcznika nie recenzował żaden neuro-lekarz, tylko germanista.

    Tym podobne tematy były chyba ruszone w nr 4 albo 5 Szkoły Nawigatorów, ale też w nr. 56 (luty br.) Nowej Konfederacji. Mi się przypominają te książeczki o mapach mózgu i mnemotechnikach i natrętni akwizytorzy w tanich marynarkach biegający po szkole i nagabujący rodziców przy okazji zebrań szkolnych, żeby ten syf kupowali. W mojej szkole byli nawet częściej niż policja. To było nawet słabo przetłumaczone na polski, wikipedii jeszcze nie było ale teraz pewnie już i ona bierze w tym udział, chociaż najwyraźniej teraz to już o ligę wyższe budżety na to idą. Myślę, że jeszcze ze dwie reformy edukacji i dzieci będą uczyły się hipnozy, poszukiwania wody za pomocą różdżki, oraz na zajęciach dla szczególnie uzdolnionych – tarota.

    Za parówkami: http://innpoland.pl/116073,komitet-neurobiologii-pan-podwaza-wiedze-o-mozgu-doradczyni-ministerstwa-edukacji-narodowej

  22. Już dawno nastąpiło. Wygrała Jola Gancarz

  23. ciekawe czemu akurat tą, i czy gdy (bo przecież nie 'jeśli’ 😉 ) Coryllus nie stępi kursu to czy zwijanie będzie się powtarzać. zaryzykują stratę 15% ruchu? 😉

  24. Ale się na nas zawzięli no nie odpuszczą. Panie Boże ratuj Twoje dzieło czyli nas i nasze dzieci, przed urzędnikami z Ministerstwa Edukacji.

  25. Szamańsko-oklutystyczne gmeranie ludziom w mózgach dociera również do Kościoła:

    —————————————————–
    http://portalplock.pl/pl/334_informacje/7985_ksiadz_ktory_zrzucil_sutanne_wywiad.html

    […]

    Tak. Od jesieni 2008 ksiądz X opiekun roku, który jest psychoterapeutą, rozpoczyna terapię grupową dla naszego rocznika. To terapia prowadzona metodą ustawień rodzinnych według Berta Hellingera, byłego katolickiego księdza i misjonarza, który jak sam przyznaje, wiele z praktyk wysnuł z obserwacji plemienia Zulusów.

    Dodajmy, że to bardzo kontrowersyjna metoda, niektórzy jej propagatorzy nie kryją swoich związków z szamanizmem, o czym można przeczytać nawet na ich stronie. Niemieckie towarzystwo systemowe zdecydowanie odcina się od tej metody, ostrzegając przed jej skutkami.

    W terapii chodzi m.in. o to, że osoby wcielają się w role członków rodziny pacjenta. Nie tylko żyjących, ale i przodków z wielu pokoleń wstecz, których przewiny, uczucia, podobno my nosimy. Tzw. pole widzące, czyli prowadzący terapię, interpretuje zachowania członków ustawienia rodzinnego. Terapii blisko do tezy lansowanej przez wiele środowisk kościelnych, zwłaszcza związanych z Odnową w Duchu Świętym o tzw. grzechu międzypokoleniowym. Na przykład grzech aborcji babci może stać się źródłem cierpień jej córki czy wnuczki, która nieświadomie bierze na siebie jej winę. Na terapii „pracuje się z duchami”. To spirytyzm w czystej postaci. Od duchów nie jest wolna również terapia Hellingera.

    W terapii brali udział wszyscy klerycy?

    Wszyscy z naszego roku – było nas chyba dwunastu.

    Czyli wszyscy klerycy mieli problemy psychiczne?

    Nie, ale ksiądz X powtarza, że nie ma ludzi zdrowych, są tylko niezdiagnozowani… Oficjalnie, terapia była po to, byśmy się zintegrowali, zacieśnili więzy jako grupa, wspólnota. Zaczynało się od ćwiczeń na integrację, które odsłaniały najbardziej skrywane, traumatyczne doświadczenia z naszego życia. To była rzeźnia.

    […]

    Jak się wtedy czułeś?

    Koszmarnie. Zacząłem widzieć duchy, bałem się być sam w pokoju, spałem przy zapalonej lampce. Miewałem ataki paniki, było coraz gorzej.

    A ojciec duchowny? Nie widział, co się dzieje?

    Ojciec duchowny utwierdzał mnie w przekonaniu, że mój stan emocjonalny może mieć związek z żołnierzem radzieckim, który popełnił samobójstwo w moim rodzinnym domu. Wtedy dopiero zacząłem się bać nie na żarty.

    Ile trwała terapia?

    Rok. Ale zrozumienie tego, że stałem się przedmiotem eksperymentów, przyszło później – w 2011 roku jeden z moich kolegów obejrzał film „Uwikłanie”, który opowiada o dramatycznych skutkach, jakie może wyrządzić terapia metodą Hellingera.
    —————————————————–

    Albo ktoś tam nie wie w co się „bawi”, albo dokładnie wie… a to jeszcze gorzej.

  26. Na salonie dyskusja pod wczorajszym tekstem, bo dzisiejszy zniknął. Powołując się na ” Historię Powszechnej Myśli Ekonomicznej do r. 1870″ PWN 1968, napisana przez prof. E. Lipińskiego, to ekonomistów mieliśmy sporo, szlachta była wykształcona i światła, wiedziała gdzie są dochody, propagowała i popierała rozwój miast i uprzemysłowienie kraju, ale wg prof. E. Lipińskiego taki program przebudowy gospodarki kraju, mogła zrealizować tylko monarchia absolutna a takiej nie było. Zdawali sobie wszyscy wykształceni sprawę że dusi ich monopol rzemiosła i kupiectwa działający przeciwko społeczeństwu.
    Ekonomiści tamtych czasów (od Zygmunta Starego) : Frycz Modrzewski (pochwała pracy) ; Anzelm Gostomski (podręcznik zarządzania przedsiębiorstwem rolnym), Andrzej Ciesielski (interesuje się sprawami pieniądza, nazywa go nerwem wojny); Stanisław Cikowski arianin, wskazuje nadużycia kupców gdańskich, doradza Elbląg, ma miejsce odkrycie Ameryki spada wartość złota i srebra, Cikowski powtarza nieustannie słowa: „krajom niemieckim bez towarów polskich piskorz był, Polacy bez ich obyć się możemy”; Szymon Starowolski (państwo winno dbać o handel i żeglugę) ; Stanisław Zaremba (zaczyna rozwijać myśl o obronie krajowej produkcji i protekcji celnej); Jan Grodwagner (państwo jest bogate, bogactwem swoich obywateli) ; Krzysztof Opaliński – program polityki rozwijania miast. (powyższe na stronach: 127- 156)

  27. ”Nie ma ludzi zdrowych,są tylko niezdiagnozowani” – Dajcie mi człowieka ,a ja go zdiagnozuję…

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.