kw. 132015
 

Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że każdorazowe pojawienie się w przestrzeni muzycznej ostro lansowanego artysty, który śpiewa w języku francuskim, ma związek z jakimiś zakulisowymi politycznymi przesileniami. I nie ma znaczenia, czy wokalista pochodzi z Francji czy z Kanady. Sami musicie sprawdzić, czy tak było w przypadku Celine Dijon i Garou. Z całą pewnością było tak w przypadku artysty nazwiskiem Sardou, Michelle Sarodu. Wielu z Was z pewnością pamięta jego piosenki z lat siedemdziesiątych, a może nawet te wcześniejsze. Sarodu do niedawna występował jeszcze na estradzie i gromadził tysiące fanów. Francuzi go uwielbiali, utworem dzięki któremu był rozpoznawalny stała się piosenka pod tytułem La maladi d’amour. Nie ona jednak będzie nas interesować najbardziej.
Sardou zasłynął po raz pierwszy w roku 1967, kiedy to wykonał pieśń zatytułowaną „Les Ricains”. Piosenka ta do białej furii doprowadziła prezydenta de’ Gaulle’a i została ocenzurowana, nie wolno jej było jej śpiewać na ulicy, a także puszczać w radio. Sardou wyskoczył bowiem ze swoją piosenką jak Filip z konopi. Les Ricains po francusku to znaczy Jankesi. Pieśń opowiada rzecz jasna o chłopakach z Georgii, którzy zostali pozabijani na plażach Normandii, po to, by Francja mogła być wolna. Sami zresztą posłuchajcie https://www.youtube.com/watch?v=IYINRTN4YNQ . No, a w roku 1967 De Gaulle wycofał Francuzów z dowództwa NATO i potępił amerykańską interwencję w Wietnamie. Nie była to dobra pora na przypominanie bohaterstwa żołnierzy amerykańskich, którzy ratowali Francuzów z wielkich kłopotów, czego – o czym warto pamiętać – sami Francuzi zrobić nie potrafili. Uważni czytelnicy kwartalnika „Szkoła Nawigatorów” dobrze wiedzą, że Charles De Gaulle nie był dobrotliwym wujaszkiem ze śmiesznym wąsem, którego widzimy na pomniku stojącym przy rondzie jego imienia, znajdującym się w Warszawie. Był generał De Gaulle zimnym sukinsynem, który w imię swoich, średnio rozpoznawalnych racji skazywał na śmierć ludzi niewinnych lub takich, których wina była niewspółmierna do kary, a zatrzymywał przy życiu szuje i świnie, bez żenady współpracujące z niemieckim okupantem. Pozostaje więc otwarte pytanie – jak to możliwe, że młody wykonawca, Michelle Sardou nie złamał sobie ostatecznie kariery piosenką o dobrych Jankesach lądujących w Normandii. Wielu z wielbicieli tak zwanej demokracji powie pewnie, że to dzięki systemowi, który gwarantował wolność i swobodę głoszenia poglądów. Otóż mam na ten temat inne zdanie. Po kolei jednak.
Wśród utworów śpiewanych przez Michelle Sardou mamy też takie jak  L’An mil, Les Routes de Rome, Un jour la liberté
Oto linki:


https://www.youtube.com/results?search_query=un+jour+la+libert%C3%A9+michel+sardou

Autorem słów do tych pieśni, jakże wzniosłych, nie jest jakiś przypadkowy tekściarz-zawodowiec. Napisał je ktoś inny zgoła. Człowiek nazwiskiem Pierre Barret. Pan ów pisaniem parał się jedynie po godzinach pracy, a te spędzał w redakcji dziennika L’Expresse gdzie był dyrektorem generalnym oraz w rozgłośni radiowej Europe 1, w której piastował podobną funkcję. Tam także emitowano piosenki Sardou nie specjalnie przejmując się wściekłością pana generała, którego nazwisko zaczyna się na literę G. Pierre Barret był z wykształcenia ekonomistą, skończył jedną z najbardziej prestiżowych uczelni o tym profilu, jakie w ogóle istnieją na świecie słynną paryską HEC – L’École des hautes études commerciales de Paris.
Wielu z Was z pewnością kojarzy jego nazwisko. Jest on współautorem jednej z najpopularniejszych w Polsce powieści historycznych zatytułowanej „Turnieje boże”. Rzecz składa się z trzech części, które noszą tytuły „Templariusz z Jeruzalem”, „Grosz ubogich” oraz „I my pójdziemy na kraniec świata”. Książki te napisane zostały pod koniec lat siedemdziesiątych, a wydane dokładnie w przededniu objęcia urzędu prezydenta republiki przez Fracoise Mitteranda. Czy ja napisałem Mitteranda?! A niech to wszystko zdradziłem i teraz na pewno nie kupicie już mojej książki pod tytułem „Kredyt i wojna tom I” opowiadającej o heretykach z Langwedocji. Wszystko przepadało……
He, he, żartuję rzecz jasna. No, ale wróćmy do Mitternda. Jego de Gaulle nie rozstrzelał, choć miał na to szczerą ochotę. Mitterand, wychowanek jezuitów, przez wiele lat ostentacyjnie pobożny katolik, znalazł się w latach wojny w administracji Vichy. Należał do organizacji Croix de feu, co może znaczyć zupełnie coś innego niż nam się zdaje. Ludzie ci popierali politykę Petaine’a. Nie dlatego, że kochali Niemców, ale dlatego, że nienawidzili Anglików. A – o czym czasem mówią w kanale BBC, w programach historycznych – przed atakiem Niemiec na Francję Churchill zaproponował Francuzom utworzenie wspólnego państwa. Stary Petaine doskonale wiedział czym to pachnie i wolał Hitlera. Rozumiał, stary dobry marszałek, że z Niemcami Francja jakoś się upora, prędzej czy później. Z Anglikami i ich roszczeniami nie było na to żadnych widoków. Ludzie, którzy go popierali, tacy jak Mitterand, mieli we Francji rzesze zwolenników i dlatego nie można było ich tak po prostu rozstrzelać, jak na przykład Roberta Brasillacha, który odwiedził Katyń i głośno mówił o tym, że za tą zbrodnią stoją sowieci. Pod koniec wojny, jak piszą w wiki Mitterand miał do dyspozycji swoją siatkę agentów, zwanych czasem partyzantami. De Gaulle chciał, by połączył ją z bandą jego zięcia, ale Mitterand odmówił. Stwierdził, że jego gang jest większy. De Gaulle mógł tylko zacisnąć pięści. Nic nie zrobił, nie szykanował nawet Mitteranda.
Po wojnie Mitterand pełnił ważne funkcje, był ministrem sprawiedliwości i spraw wewnętrznych, a także naturalnym kandydatem na prezydenta po śmierci De Gaulle’a. Ta zaś jak pamiętamy mogła nastąpić w każdej chwili. Mitterand dbał także o to, by mieć poparcie mediów, obsadzał w nich swoich ludzi i pomagał niektórym rozgłośniom i gazetom przebić się na rynku. Tak było z L’Expresse i Europe 1. Tak potężny i wpływowy polityk, jak on i stojący za nim ludzie mogli z łatwością wypromować młodego wokalistę śpiewającego zaangażowane politycznie pieśni. Ot, choćby takiego, jak Michelle Sardou, który wkurzył samego De Gaulle’a.
Nas jednak bardziej interesują książki. Ten napisane przez Pierra Barreta, który pracował wespół z pisarzem nazwiskiem Jean Noel Gurgand, zrobiły we Francji furorę i zostały przetłumaczone na język polski, w trzy lata po objęciu prezydentury przez Mitteranda. Były, jak sądzę, elementem tego co nazywamy czasem ekspansją kulturalną. Francja uprawiała i nadal uprawia taką ekspansję, ale rzecz jasna nie umywa się ona do innych, analogicznych przedsięwzięć, na przykład amerykańskich czy izraelskich. W tamtych latach, dokładnie, w doku 1984 to było jednak coś. Ja te powieści przeczytałem z zapartym tchem. Nie wiedziałem wtedy jeszcze kto za tym wszystkim stoi i do głowy mi nie przyszło, że pisarzami mogą zostać dyrektorzy generalni wielkich rozgłośni radiowych i ogólnokrajowych dzienników. No, ale takie są fakty.
Wiemy, że powieść historyczna to ważny gatunek literacki. W niej wyraża się doktryna państwa. Nie tylko w niej rzecz jasna, ale poprzez powieść historyczną doktryna ta trafia do serc ludzi wrażliwych, o te właśnie serca toczy się na świecie bój dobra ze złem. Kiedy Mitterand został prezydentem niewiele już w nim zostało z dawnego wychowanka jezuitów, a nie byli to też przecież ci jezuici, o których myślimy. Jak pamiętacie zapewne, startował on w wyborach z ramienia partii socjalistycznej. Co rzecz jasna nie miało żadnego znaczenia, podobnie jak nie ma go dzisiaj. Mitterand był człowiekiem, na którego bardzo liczyli Les Ricaines i jak wiemy trochę się przeliczyli.
No, ale wracajmy do naszej powieści. Najgorszym, najczarniejszym jej bohaterem jest Szymon de Montfort, którego wbrew źródłom Barret i Gurgand opisują jako spasionego okrutnika, bez litości mordującego dzieci, kobiety i starców. Jest prócz tego Motnfort religijnym fanatykiem, blisko współpracującym z Arnoldem Amaury, cysterskim opatem Citeaux, który każe palić heretyków na stosach. Wszystko to opisane jest tak, że nie rozumiejący kontekstów czytelnik ma ochotę zamordować Montforta gołymi rękami. Bo bywa i tak, że dyrektorzy generalni dzienników i rozgłośni radiowych mają rzeczywisty talent literacki. Kiedy w końcu udaje się zabić tego potwora, obaj autorzy, ludzie z gangu Mitteranda, płaczą z radości, a wraz z nimi wszyscy czytelnicy ich książek.
Kto jest dobry w tej książce? Umiarkowany katolik Wilem d’Encausse, który dokonał fałszywego wyboru i ruszył na krucjatę, poparł papieża jednym słowem za co został ukarany straszliwie i my nie rozumiemy dlaczego. No, ale światem rządzą przecież ludzie pokroju Montforta nie ma się więc co dziwić. Nie chcę Wam odbierać przyjemności z czytania tej książki, nie będę więc jej streszczał. Chodzi mi o to, że Montfort, człowiek który wraz z cystersami uratował Francję w takim kształcie, jaki ona ma dziś, stał się w oficjalnej narracji republiki wrogiem publicznym numer 1. Zbrodniarzem wojennym gorszym od tych wstrętnych Les Ricains, którzy napadli na dobry komunistyczny Wietnam.
Chodzi mi o to, że francuska doktryna państwowa chadza drogami bardziej zakręconymi niż pospolita głupota ludzka i przez to właśnie Francja jest dzisiaj tym czym jest – niczym. Mitterand zaś znalazł się pośmiertnie na liście oskarżonych o ludobójstwo w Rwandzie.
Szymon de Montfort był w rzeczywistości młodym, energicznym człowiekiem, jako jeden z nielicznych ludzi w owym potwornym czasie miał normalną rodzinę, a jego żona Alice wspierała go we wszystkich poczynaniach. Urodziła mu ponadto sześcioro dzieci. Dzięki niemu Południe nie wpadło w ręce króla Aragonii Piotra, cesarskiego lennika, który miał szczerą ochotę wraz z Planatgenetami i miastami cesarskimi takimi jak Marsylia, zlikwidować monarchię Kapetyngów. Szymon de Montfort dysponował śmiesznie małą liczbą wojska, wśród którego mógł liczyć na niewielu ludzi jedynie. Gros tej armii bowiem reprezentowała interesy sił, które chciały się porządnie obłowić w Langwedocji. Mam swoje typy co do najważniejszych rozgrywających, ale ich teraz nie zdradzę. Szymon de Montfort prowadził za sobą wielu baronów i rycerzy z Południa, którzy dość mieli rządów hrabiego Rajmunda z Tuluzy i dość heretyków, oraz Żydów u których byli zadłużeni. Niech nie martwią się jednak filosemici. Montfort i Amaury nie spalili Narbony, miasta synagog. Papież Innocenty im zabronił. Przez dziewięć lat rycerz Szymon walczył o to, by ziemie lenników aragońskich nie połączyły się ziemiami cesarskimi. Nie pomagał mu nikt właściwie, ani papież, który kilka razy odwoływał krucjatę, po to, by przekonany przez cystersów, znów ją rozpocząć, ani król Francji, który obawiał się inwazji z Niemiec, Flandrii i Akwitanii. Szymon de Montfort był sam, popierała go jedynie żona Alicja z klanu Montmorency i kilku gangsterów z Południa. No i cystersi, którym najbardziej zależało na likwidacji herezji. Sprawy ułożyły się tak, że rycerz Szymon zginął pod murami Tuluzy, a herezja rozpleniła się jeszcze bardziej i niebezpieczeństwo nie zostało zażegnane. I choć przeczytacie o tym w książce Barreta i Gurganda, fakty te nie zostaną zinterpretowane w taki sposób jak powyżej. Ludzie prezydenta Mitteranda nienawidzili Szymona de Montfort, bo psuł im on obraz Francji współczesnej, otwartej i tolerancyjnej, Francji, w której nie ma miejsca dla katolickich fanatyków religijnych. Swoje miejsce mają tam dziś tylko fanatycy muzułmańscy, fanatycy herezji, która ujawniła się w nowej zupełnie postaci. No i biedni zwykli ludzie, którzy niczego nie rozumieją.

Nie mogę Wam niestety obiecać, że skończę książkę „Kredyt i wojna tom I” na targi majowe, które odbywać się będą na stadionie, ale bardzo się postaram. W każdym razie już dziś zapraszam na te targi, bo będzie tam na pewno nowy album Tomka, „Narodziny świata w 20 obrazach”, który w większej części poświęcony jest polityce III republiki. Pozostaniemy więc w temacie. A jest to naprawdę piękny album.

Przypominam, że w przyszły czwartek zaczynają się w Warszawie targi Wydawców Katolickich, będziemy tam z Toyahem. Ja przez cztery dni, a Toyah przez dwa. W kolejny piątek zaś zaczynają się targi w Białymstoku. Będę tam miał dwa wieczory autorskie, jeden w samym mieście, a drugi w Sokółce, pierwszy 24 kwietnia, a drugi 25. 30 zaś kwietnia będziemy z Toyahem i Dr. Wallem w Opolu dyskutować o szansach Andrzeja Dudy na fotel prezydencki. Początek o ile pamiętam o 18.00. Zmianie ulegają plany mojego wyjazdu do Szwajcarii. Nie mogę tam pojechać w czerwcu, będziemy więc w Rapperswilu na początku września. Raczej nie dojedziemy do Genewy. Zbyt optymistycznie to zaplanowaliśmy. Nie damy rady po prostu. No, ale co się odwlecze to nie uciecze.
Zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl i do sklepu FOTO MAG gdzie są już nowe Baśnie. Zapraszam także na targi książki, kwietniowe i majowe, które odbędą się na Stadionie Narodowym w połowie miesiąca.
 
Aha, byłbym zapomniał, zgłosiłem nasz komiks do nagrody Feniksa, w dwóch kategoriach – wydawnictwo młodzieżowe i edytorstwo. Nie liczę na nic, ale ciekaw jestem, czy taki produkt jak komiks ma w ogóle szansę. Zwycięży pewnie jak zwykle Górny ze swoją książką o graalu, albo Ziemiec, który napisze coś o swoim profesjonalizmie. Zawodowcy górą.
 
Mam tu jeszcze link do nowej pogadanki i tradycyjnie nasze trailery
 

 


  37 komentarzy do “Szymon de Montfort – rycerz chrześcijańskiej Europy”

  1. François Maurice Adrien Marie Mitterrand miał raczej nazwisko proweniencji niemieckiej, chociaż nie urodził się ani w Lotaryngii, ani w Alzacji.

  2. Doktryna państwowa nie znosi próżni 😉

  3. No i co z tego? Nazwisko Traugutta też było proweniencji niemieckiej. To nie jest tekst o nazwiskach.

  4. No widzisz, zawsze najważniejsza jest ekspansja kulturowa. Dlatego bardzo jesteśmy zatroskani o to jak u nas odwojować kulturę.

    http://www.program7.pl/jak-wyjsc-z-kryzysu-kultury-prof-andrzej-wasko/

  5. Z takimi gębami nie da się wyjść z kryzysu kultury.

  6. Zawirusowana witryna – nie wchodzić 😉

  7. Kiedyś, może na spotkaniu ze ŚP. A. Rybińskim było powiedziane, że Mitterrand, przed każdymi wyborami w których startował „modelował” swój życiorys tak żeby się wpasować dokonaniami i swoim uczestnictwem właśnie w te hasła które aktualnie miały obowiązywać. Nawet jak trzeba było to był zdaje się) synem zawiadowcy stacji i (ciężko) pracował na kolei itp.

  8. Ponoć nawe zamach na samego siebie sfingował. I uratował się cudem z tego zamachu. Stara dobra szkoła prefekta Andrioux.

  9. Kossak Szczucka napisała powieść o takim jednym biednym Francuzie Gwidonie z Lusignan. Pojechał on jakos w czasach owej Alienor do Palestyny i się wziął ozenił z dziedziczką Królewstwa Jerozolimy. No i udało im się tak rzadzić, że owo królewstwo upadło.
    Ciekawe kto za nim stał. Niestety nie pamiętam co na ten temat sądziła autorka. I nie pamiętam tytułu.

  10. No nie można. Permanentny kryzys jest zapewne porządany przez władców much.

  11. Ale to co się stało z tym Mitteranden, że z katolika stał się socjalista i wrogiem Kościoła?

  12. Musisz o to zapytać Les Ricaines

  13. To ciekawe z tym Mitterrandem .Pamiętam z dzieciństwa takie opowiadanie o królu,który przebierał się za żebraka i chodził po wsiach ,żeby rozeznać co o nim mówi lud.

  14. Mitterand nie musiał się przebierać. Miał gazetę i radio i one mu co rano oznajmiały co mówi lud.

  15. Taż i my mieliśmy/mamy oddelegowanych na odcinek jezuicki.

  16. No i ten agent z odcinka jezuickiego to chyba właściwy „agent Tomek”.

  17. A z drugiej strony też i ten De Gaulle ciekawy. Często przedstawiany jako pobożny katolik i w ogóle to super.
    A mi on zawsze coś śmierdział.
    Bo tak, raz gdzieś przeczytałem, że w czasie jakiejś publicznej mszy na której już musiał być, poza republiką oczywiście, żona jego nie informując go o tym powiedziała księdzu, ze on przyjmie Komunię, i on potem jej po mszy awanturę zrobił i bardzo się zeźlił bo nigdy publicznie jako prezydent nie przyjmował Komunii, bo to naruszało „neutralność światopoglądowa” a tu ona go zmusiła. Taki niby Katolik ale jednak bardziej republikanin, bardziej mu te ideały pasowały i go ociepliły i o nie dbał. A to też o tyle interesujące, że artykuł w którym była ta informacja to raczej apologetyczny o nim jako o Katoliku dobrym był, a taki kwiatek.

  18. Jezuici tak mieli (ale nie mają) z ich szkół nie wychodzili ludzie nijacy. Zawsze albo święci albo osobiści wrogowie Pana Boga. Niestety w ich kolegium w Rzymie Boga, Loyolę i logikę pokonali Hegel, dialektyka i Niemcy.

  19. Tak, nie o nazwiskach, ale Francja, podobnie jak my, dobiera sobie ostatnio ciekawych reprezentantów uwikłanych w rożne sprawki, w tym natury osobistej, jak właśnie Mitterrand, Sarkozy, czy ostatnio Hollande. Wynika z tego, że Francja od dość dawna nie należy już do państw tzw. poważnych (zgodnie z nomenklaturą St. Michalkiewicza).

  20. To przykład człowieka który bardzo dużo mógłby powiedzieć-a milczy.Cóż za skromność!

  21. Roger Cromwey ,,Morskie imperia”

  22. Joanna Olkiewicz ” Najjaśniejsza Republika Wenecka” KiW 1972 ?

  23. Joannę Olkiewicz zawsze warto czytać. Ona ujawnia fantastyczne szczegóły.

  24. Ten Lusignan to pewnie w Król Trędowaty. O Baldwinie, ale i co po nim.

  25. Czy to przypadek, że główne firmy sprzedające herbatę i tytoń na rynku europejskim mają siedziby w Londynie. Tesco – handel żywnością – im przeciętnie wychodzi: francuzi, portugalczycy, niemcy i inni robią to bieglej, ale w tytoniu i herbacie ciągle lepiej udaje się Anglikom.

  26. Jan Zylinski pokazal klase:
    https://www.youtube.com/watch?v=w8w-KJRLEaw
    Wiadomosc rozeszla sie po calym UKeju jak blyskawica. Szkoda ze Brytyjczycy wogole nie rozumieja o co chodzi z ksieciem Janem I mysla ze to zramolaly staruch ktory przywiozl swoj majetek z Polski i przepuszcza go od lat..

  27. Tekst Cheminade’a z 1984:

    Mitterrand joins Soviet offensive to destroy France and the Western alliance:

    http://www.larouchepub.com/eiw/public/1984/eirv11n49-19841218/eirv11n49-19841218_040-mitterrand_joins_soviet_offensiv.pdf

  28. de gaulle umarl w (chyba) 1968mym…
    hara-kiri, taka durna gazetka jak ta od ostatnio rozstrzlanej redakcji, podala wiadomsc
    'wielkie nieszczescie w ??? des eglise – jeden martwy’… i caly naklad zajeto w tej demokratycznej francji

    ??? – nie pamietam tej nazwy

  29. Na początku lat 90-tych we Francji był znany Francis Cabrel, który koncertował od południa do północy (Francji) i tłumy młodych ludzi przychodziły posłuchać jak pięknie śpiewa i gra na gitarze. A śpiewał m.in. piosenkę pt.”Les chevaliers cathares”, która zaczyna się od słów: „Rycerze katarscy, płaczą cicho, na skraju autostrady, kiedy zapada wieczór” . I jeszcze : „Ktoś znad Loary, kto narysował plany, zapomniał o plamach krwi na szatach.” Ten stereotyp pozytywnego myślenia o katarskiej herezji zapadł na pewno wielu młodym Francuzom. A dziś skutki są takie, że ktoś znajduje na śmietniku w Paryżu zabytkowy krucyfiks, przywozi go do Polski i odnawia. W Wielką Sobotę adorowaliśmy w kościele właśnie ten przywieziony ze śmietnika w Paryżu Krucyfiks.

  30. Jeszcze taka informacja o Degolu, miał córkę chorą (zespół Downa), dlatego łożył spore kwoty (prywatne i państwowe) na opiekę nad dziećmi specjalnej troski.

  31. Znajomy handlarz antyków co i rusz przywozi z Europy zdemobilizowane dewocjonalia, z Niemiec, Francji, Belgii, sporo z Czech, czasami fajne rzeczy, trochę inne wzornictwo niż typowo polskie, przez to też trochę obce, ale daje się adoptować. Akurat wczoraj rozmawialiśmy o otrząsającej się z religii Europie, pustych kościołach, które np. Polacy wynajmują raz w miesiącu na mszę. I ogólnie o jakimś zapętleniu i pogoni za własnym ogonem zachodnich Europejczyków. Czyli już dogoniliśmy Europę?

  32. Ponoć de Gaulle stacjonując w czasie wojny w Londynie uwąznie czytał prasę brytyjską. Gdy okazywało się, że ktoś go w tej prasie chwali, wpadał w szał i zastanawiał się gdzie źle reprezentował interesy Francji?

    Z kolei Sikorski odwrotnie – mdlał i pocił sie, gdy go jakiś szmatławiec nawet z lekka opluł, i zastanawiał się, czym mógł Brytyjczyków zdenerwować.

    Skojarzenia z obecnie nam panującymi wydają się jak najbardziej zasadne.

  33. Przepraszam, że nie na temat, ale znalazłam właśnie w sieci „pogrzeb Jacka Gotliba (Azraela) bedzie w czwartek 16-tego o godz.11:10 w kościele św.Wincentego (murowany) na Bródnie”.
    Czyżby kolejne nawrócenie na łożu śmierci?
    https://twitter.com/LigiaKrajewska/status/587675531442794498

  34. Charles de Gaulle, ranny pod Verdun, wzięty przez Niemców, więziony był w Twierdzy Nysa.
    Podjął pięć prób ucieczki, za co został przeniesiony do obozu w Ingolstadt (Bawaria), tam spotkał Michaiła Tuchaczewskiego (późniejszego marszałka Armii Czerwonej) i zaprzyjaźnił się z nim.
    Po powrocie z niewoli zaciągnął się do 5 pułku strzelców polskich w Sille-le-Guillaume i wraz z pułkiem przybył do Polski.
    Od kwietnia 1919 do stycznia 1921 roku przebywał w Kutnie jako instruktor w składzie francuskiej misji wojskowej (którą kierował gen. Paul Prosper Henrys) jak również w dawnej szkole Gwardii Cesarskiej w Rembertowie, gdzie wykładał teorię taktyki.
    W lipcu i sierpniu 1920 roku został na krótko wcielony do polskiej jednostki bojowej i awansowany do stopnia majora. Za swoją postawę w operacjach wojskowych 29 lipca oraz 13 i 16 sierpnia 1920 r. został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari.

    Obaj, tak Tuchaczewski jak de Gaulle, byli zwolennikami nowoczesnej armii manewrowej, dużych związków pancernych …odosobnieni i nie rozumiani. Tuchaczewski po klęsce w 1920 i niemieckiej intrydze Heydricha …na nasze i Europy szczęście został zamordowany na rozkaz Stalina.

    21 kwietnia 1943 roku, de Gaulle uniknął zamachu GB/USA, w skrócie był to lot do Glasgow (dekoracja marynarzy Marynarki Wolnej Francji). Krótki pas zakończony nasypem kolejowym; pilot nie mógł poderwać samolotu i z trudem wyhamował na końcu pasa lotniska Hendon na północ od Londynu. Odkryto zniszczony mechanizm drążka. De Gaulle do Glasgow pojechał pociągiem i od tamtej pory unikał samolotu.
    „Wadliwy” drążek sterujący został wysłany do Royal Aeronautical w Farnborough.

  35. Tak jakoś z tego wynika że po I WŚ stawiał na Polskę, a po II WŚ postawił na PKWN.

  36. Po I WŚ wielu stawiało na Polskę jako na bufor zgodny z planem Samonowa. Polska ze Śląskiem to był nie tylko policzek pod niemieckim adresem, ale też poważna amputacja potencjału Niemiec

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.