maj 042015
 

Jak pamiętacie zapewne do jednej klasy z Moniką Jaruzelską chodzili dwaj ludzie, którzy podpierają dziś konserwatywno-prawicowy firmament. Każdy rzecz jasna na swój sposób, bo dzielą ich tak zwane poglądy na szczegół, ale my – po owocach poznając – widzimy, że obaj są w zasadzie tym samym. Różni ich wzrost jedynie, bo Jan Wróbel jest tego samego rozmiaru co wspomniana Monika Jaruzelska, a Rafał Aleksander Ziemkiewicz jest trzy razy dłuższy i pewnie tyleż razy cięższy. Powiecie, że to niemożliwe, by tak zróżnicowane rozmiarem stwory podpierały naraz jakiś tam firmament, bo będzie on przecież krzywy. No, ale on właśnie jest krzywy i z tego się biorą wszystkie nasze złudzenia, z krzywego firmamentu podtrzymywanego przez Wróbla i Ziemkiewicza, kolegów z klasy.
Jak już pisałem pamiętam tego Wróbla z „Życia”, któremu szefował najbardziej prawicowy i bojowy redaktor lat dziewięćdziesiątych – Tomasz Wołek. Wróbel uchodził tam za zrównoważonego konserwatystę. Nie wiadomo dlaczego, bo gdybyśmy chcieli prześledzić jego wypowiedzi w mediach z każdej jasno wynikać będzie, że to albo głupek albo podłota. Ot, choćby dwie pierwsze z brzegu. Z ostatniego wywiadu w gazowni, którego Jan Wróbel udzielił w związku ze swoją nową książką.
Pierwsza dotyczy historii, a konkretnie Tadeusza Kościuszki. Najpierw pada pytanie redaktorki:

To może – zamiast popadać w megalomanię – warto się zwrócić w stronę prawdziwych autorytetów, również tych historycznych? Kto mógłby takim być? Może Tadeusz Kościuszko?

A potem odpowiedź Wróbla:

Kościuszko to odrębna historia. On jest ewidentnym bohaterem w Ameryce, a u nas jest znany z insurekcji, którą przegrał. Przewidział, że uwolnienie niewolników nie doprowadzi do niczego dobrego, jeśli etapu abolicji nie poprzedzi etap edukacji. I to było zupełnie rewolucyjne. Kto w Polsce wie o tym, że Kościuszko otrzymał od Kongresu wysoką nagrodę? Pieniądze za to, że tak fantastycznie się zachowywał podczas walk z Anglikami, zapisał w testamencie na stworzenie szkoły zawodowej dla wyzwolonych niewolników. Niestety, Amerykanie nie zbudowali tej szkoły. Wielka szkoda, bo gdyby to zrobili i dobrze ją poprowadzili, to stałaby się ona wzorcem. Uwolnieni ludzie mieliby wtedy szansę pracowania gdzie indziej niż na plantacjach, jako słabo opłacani robotnicy. Mamy takie przykłady historyczne, które są w Polsce niedowartościowane.

Jan Wróbel był przez 10 lat dyrektorem szkoły na Bednarskiej, gdzie chodziły wszystkie najważniejsze dzieci III RP, od 27 lat zaś uczy historii i przez te wszystkie lata, on autorytet w dziedzinie edukacji, ani razu nie zastanowił się jaki był istotny sens abolicji. Nadal uważa, że niewolników wyzwolono, ponieważ ktoś tam wymyślił, że świat powinien być piękniejszy. Z takim zasobem wyobrażeń o świecie Wróbel zabiera się za nauczanie historii. To jest przykład głupoty. Teraz pora na podłość:

Pytanie:

Wydaje mi się, że młody człowiek w tym poszukiwaniu potrzebuje przewodnika. Rodzice podejmują ważne dla niego decyzje, na przykład wybór szkoły może przesądzić o przyszłym życiu dziecka. Często jest tak, że gdy chodzi ono do przedszkola z dziećmi prezesów banków, a potem idzie z nimi do szkoły, to w końcu samo tym prezesem zostaje.

I odpowiedź:

W Polsce mamy specyficzną sytuację – prawie wszyscy ludzie sukcesu nie wyrośli z „pokolenia prezesów”. To są osoby, z których część ma jakąś resortową przeszłość, ale to naprawdę mniejszość. Znaczna większość, nawet łącznie z tymi nomenklaturowymi dziećmi, nie chodziła do szkoły dla esbeków i agentów kontrwywiadu, tylko do szkół osiedlowych, gdzie poznawała bardzo różne osoby. A teraz, z niewiadomych przyczyn, ci ludzie uważają, że ich dzieci nie mogą iść taką samą drogą, bo ta droga, która ich zaprowadziła na szczyty, nie jest już dobra dla ich potomstwa. Ono musi iść do szkoły bardzo wygodnej, rozwijającej zainteresowania, gdzie będą przebrani nauczyciele i supernauczycielki. To stoi w oczywistej sprzeczności z życiowym doświadczeniem rodziców. To, co PRL wyzwalał w osobach z tzw. „śrubką w d”, to była zaradność, a tej nie można się wyuczyć, chodząc do szkół wygodnych. Co nie znaczy, że ich nie powinno być, ale zadziwia mnie taka logika.

Odpowiedzi takiej udziela facet, który z przyczyn nierozpoznanych chodził do jednej klasy z córką Pinocheta i Ziemkiewiczem. Naprawdę modlę się, żeby zgłosił się do mnie kiedyś jakiś przedstawiciel wielkiej południowoamerykańskiej gazety z prośbą o wywiad na temat sytuacji w Polsce, na temat rynku komiksów i książek i edukacji oraz korespondujących z tym kwestii. Opowiedziałbym mu piękną historię, w którą na pewno nikt w tej Ameryce by nie uwierzył. Dzieci bowiem tamecznych dyktatorów i przyjaciele tych dzieci, zachowują się bowiem z o wiele większa dyskrecją. I na pewno nie pokazują się w mediach.
Wróbel oczywiście nie ocenia ani siebie, ani swoich kolegów, ani ich karier, a od tego trzeba zacząć, bo jak stwierdziłem na początku firmament jest krzywy. Kariery tych osób są w naszych oczach, łagodnie rzecz ujmując, niezasłużone. Nie można bowiem w świecie normalnym obstawiać, że do funkcji medialnego guru od historii i oświaty dojdzie taki Wróbel, który nie rozumie spraw najprostszych. Nie można stawiać na Ziemkiewicza, który nie wie już co z sobą zrobić tak wysoko się wywindował. Nie wie co powiedzieć, tak poważną ma pozycję. W zasadzie może już tylko machać rękami wokół głowy, bo to jedynie mu pozostało.
To są wszystko fantomy, którym my ponoć musimy wierzyć, bo nie rzekomo mamy wyjścia. Wróbel w tym wywiadzie dyskretnie namawia nas, byśmy swoje dzieci posyłali do szkół osiedlowych, bo one – i dzieci i szkoły – są przeciętne i nie ma się co nad tym dłużej rozwodzić, jak dziecko będzie miało śrubkę w dupie to sobie poradzi, a jak nie to trudno. Wróbel nie miał żadnej śrubki w dupie, nie ma jej do dziś, jest płynącym z prądem konformistą, kokietem, a swoją pozycję zawdzięcza resortowej szkole i zdobytym tam znajomościom i niczemu więcej.
Nazywa siebie w tym wywiadzie Jan Wróbel założycielem sektora niepublicznego w oświacie. Nie zmyślam wcale, sami sobie ten wywiad przeczytajcie i sprawdźcie. Jan Wróbel założył sektor niepubliczny w oświacie i chce nam powiedzieć, że to on będzie decydował kto ma, a kto nie ma szansy na karierę w Polsce. Wróbel na swój, podławy, podparty krzywym uśmiechem sposób stręczy nam wprost społeczeństwo kastowe, na które my powinniśmy się zgodzić. Ci z nas, który potrafią sobie poradzić i mają tę całą śrubkę w dupie niech jadą robić interesy do Nepalu, albo Indii – on takie przykłady podaje z epoki późnego Gierka, że ludzie jechali wtedy do Azji i robili interesy – a ci wybrani, których o wyselekcjonuje będą wynagradzani z budżetu zasilanego przez podatnika i różne fundacje, reszta do łopaty.
Teraz dygresja, jeśli ktoś chciałby odszukać w wiki informacje na temat wspólnej, szkolnej przeszłości wymienionych tu osób, to jest już niestety za późno, wyrzucono je z biogramów Wróbla, Ziemkiewicza i Jaruzelskiej. Ich życie zaczyna się na studiach, podobnie jak życie wszystkich innych medialnych autorytetów.
Jako receptę na kłopoty w oświacie postuluje Wróbel zwiększenie nadzoru nad szkołami. Nie wiem czego taki nadzór miałby dotyczyć, ale sądzę, że przestrzegania zasad wyznaczonych przez Wróbla i jego kolegów z klasy. To znaczy, żeby nie mówić dzieciom jak było i jest naprawdę, ale żeby im opowiadać dyrdymały o Kościuszce co chciał uczyć niewolników i Polaku co wynalazł kasownik do biletów. Zwiększenie bowiem nadzoru nad szkołami oznacza po prostu zwiększenie nadzoru na nauczycielami i przypilnowanie, by nie opowiadali uczniom rzeczy z punktu widzenia Wróbla i jego kumpli z resortu, niepotrzebnych.
Wróbel potwierdza moje przypuszczenia wydając książkę o historii, książkę podobną do tego co my za chwilę wydamy, czyli do albumu „Narodziny świata”. Całe szczęście, że nasza rzecz jest już w druku i chyba będzie wcześniej niż ten gniot Wróbla. Cóż jest w tej książce pana od historii? Standardy, czyli Polak potrafi, demony przeszłości, wolność-demokracja i takie tam historie, wszystko zaś obliczone na uczniów tych wyselekcjonowanych szkół, których Wróbel usiłuje kokietować w sposób niemożliwy do zniesienia. Treści proponowane przez Wróbla demaskują jego intencje, bo wyraźnie widzimy, że to jest obliczone na takich jak on głąbów, którzy dostają od życia szansę li tylko z tego powodu, że zamieszkują odpowiedni kwartał miasta. I choćby mieli IQ na dolnej granicy normy, będą robić kariery i mowy nie ma, żeby ich ktoś wycofał z pierwszej linii.
Spora część tego wywiadu poświęcona jest autorytetom, skąd je brać, komu wierzyć itp. Wróbel proponuje, by szukać autorytetów w najbliższym otoczeniu. One się tam pewnie znajdą szczególnie po tym, jak nadzór oświaty postawi do pionu wszystkich niezależnych od Wróbla nauczycieli. Jest też oczywiście o antysemityzmie i o narodowej tromtradacji, która – co za niespodzianka – należy do największych naszych narodowych grzechów. Na nasze nieszczęście Wróbel wraz z mninistrą Omilanowską zabierał się będzie za dalsze formatowanie przekazu historycznego, czy za dalsze jego infantylizowanie, w duchu postępowym i demokratycznym. Ja na to nie mam innej odpowiedzi niż wydawanie kolejnych albumów z serii „Narodziny świata”, które przeznaczone są dla ludzi świadomych, myślących głębiej niż Wróbel i jego wychowankowie, (co nie jest bynajmniej jakimś wyczynem, ale sprawą naturalną). Pierwsza część już za tydzień, druga na jesieni, w bliżej nie sprecyzowanym miesiącu, bo dopiero zaczęliśmy planować. Ta druga nie będzie chronologicznym uzupełnieniem pierwszej, bo jak wiecie nie lubię prostych szlaków. Będzie miała zupełnie inną perspektywę, a obejmować będzie lata 1945 – 1956. Póki co zaś przed nami premiera albumu „Narodziny świata w 20 obrazach 1864-1914”. Na przekór Wróblom, minister Omilanowskiej, na przekór nadzorowi oświaty, gazowni, kolegom pani Moniki J. z lat szkolnych i całej reszcie. Oni i tak nic z tego co tam jest nie zrozumieją. Możecie być spokojni. Są tam takie numery, że się Wróblowi nie śniło. Już za tydzień.

Na razie zapraszam na stronę www.coryllus.pl i do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie. Zapraszam też na debatę prezydencką w Opolu, 7 maja o 18, w sali braci Kowalczyków na uniwersytecie.

Aha, macie jeszcze link do całego wywiadu z Wróblem

http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,138262,17840221,Jan_Wrobel__Statystyka_jest_bezwzgledna___najlepsze.html#TRwknd

No i nasz trailer

  42 komentarze do “Wróbel czy świnia?”

  1. Klasę Wróbla POkazała jego klasa, która pod MENem skandowała:
    Giertych do wora,
    Wór do jeziora 😉

  2. Ach to jego klasa była, czyli on po prostu wychowuje policyjnych prowokatorów….

  3. ideolog – pedagog trzeciego i czwartego pokolenia które już chyba ma genetycznie zakodowaną umiejętność zakłócania tradycyjnych polskich wartości.
    Po to było i jest gromadzone w jednej szkole, żeby do tych plew, dobre ziarno się nie zamieszało.

  4. A co on w wywiadzie z Braunem w RMF opowiadał o strzelnicy?, O tym do jaki cel jest najbardziej powiedzmy „inspirujący”?

  5. No, że niby Braun chce strzelać do człowieka…chciał taki bon mot wymusić na Braunie, ale się przejechał.

  6. Nie.mozesz.im odmowic intuicji. Na swoj mylny sposob mieli racje jak sie po latach okazalo 😉

  7. I jeszcze jechal ze strzelaniem do „matki z wozkiem”, bo.tak podobno w slangu mowi sie na – przypominajce wygladem – stanowisko karabinu maszynowego. Wyjatkowa podlosc.

  8. Tak, on ma takich chwytów w zanadrzu mnóstwo, myślę, że przeszedł jakieś kursy szybkiego szczekania dla zdolnych (do wszystkiego) kagiebistów.

  9. Cel „obsługa karabinu maszynowego” w strzelaniu nr 2 w Wojsku Polskim nazywa się slangowo „Bolek i Lolek”. Widać że pan Wróbel w wojsku nie był, także „optycznie” łatwo to zauważyć.

  10. Wróbel i Terlikowski – na takich jak oni w moim środowisku licealno – studenckim mówiło się ci..y, no dobra niech bedzie ciamajdy. W najlepszym przypadku „inni”.
    Co do strzelania i strzelnicy, to zmiany w szkoleniu wojskowym rekrutów dokonano po tym, gdy stwierdzono, ze w dużej części przypadków w muszkietach, czyli broni ładowanej przez lufę znajduje się kilka ładunków.
    Rekrut, czlowiek z poboru, nie strzelał do innego człowieka – miał zakodowany szacunek do innego życia. Zmiana tarczy z koncentrycznych kręgów na tarczę z sylwetką ludzką spowodowała, że skuteczność strzelców gwałtownie wzrosła.

  11. Mnie potwornie denerwuje jego sznyt mówienia, jakaś taka niezdrowa emfaza podszyta plaską ironią. Głupio napisałem, ale przecież on tak głupio brzmi, a może raczej nie brzmi; nie wiem jak z takim bezjajecznym głosem uchował się w szkole.

  12. No to jeszcze w tym wywiadzie padło pytanie Lewackiej czy dzieci osób nie wierzących będą miały osobne szkoły. ja bym podpowiedziała p. Lewackiej żeby przyjrzała się nazwiskom rodziców walczących o miejsce w szkole prowadzonej przez Przymierze Rodzin. Nie wierzący rodzice tak bardzo chcą mieć po chrześcijańsku wychowane dzieci (zapewne chcą być godnie traktowani na starość) , że posuwają się do składania fałszywych dokumentów na temat swojego stanu cywilnego.
    To jest schizofrenia. Rodzice „wyzwoleni” z okowów tradycji polskiej, też zatrudnieni w przekaziorach walcza z religią, chcą żeby ich dzieci uczyły się … religii.

  13. Bo diabeł płaci tylko młodym, starzy muszą sobie radzić sami.

  14. Chyba za wcześnie nazywać książkę Jana Wróbla gniotem.Po pierwsze primo; jeszcze się nie ukazała ,po drugie primo; skąd pewność że ,,Narodziny świata” będzie lepsza?.Ja Wróbla nie bronię, ale w Wołkowym Życiu z kropką lubiłem czytać jego felietony.Niestety obecnie zgłupiał, jak większość tych styropianowych opozycjonistów, czego nie mogę pojąć niemniej żal mi ich.Wygląda to tak,jakby wszyscy oni byli oddelegowani przez PZPR na strategiczne odcinki propagandy ,jak to fajnie było pokazywane w powojennych bierutowskich ,PRL-ich filmach Petelskich i innych dotowanych ryżyserów ,a teraz przed śmiercią przejęła ich WSI i skierowała na inny odcinek , już JEWROPEJSKI ,celem szerzenia nowej idei -genderyzmu który jest jeszcze grożniejszy niż komunizm i nazism.

  15. Obecnie zgłupiał? Niezły Pan jest, naprawdę, gratuluję. A jego książkę mogę oceniać bo widzę rysunki i tekst. To jest gniot. On nigdy nie był żadnym opozycjonistą.

  16. gdyby przyjąć definicję, że „prawicowiec to ten, który jest oddelegowany przez wolnomyślicieli do walki z wartościami: Bóg, honor i Ojczyzna” – to wtedy można przyjąć że p. redaktor – pedagog jest prawicowcem.

  17. Wiedziałem że był malowany.Panie Gabrielu odnosząc się do wczoraj ,widzę ogromny postęp na ,, Baśń jak niedżwiedż” w stosunku do 2010 roku.Z ówczesnych 2-4 komentarzy do obecnych 20-35 i to w majówkę,no,no,staje się Pan dużym zagrożeniem dla gadzinowych może jeszcze nie mediów ,ale dla trolowisk zza Buga-tak.To dobrze.

  18. „nasza” klasa…

  19. Jest jakaś nadzieja, bo szerzyciele tych nowoczesnych idei na szczęście sami w nie wierzą i tu przywołuję link pod którym zachęcam do przeczytania wprowadzenia autorstwa sigmy.
    http://sigma.neon24.pl/post/112861,jaja-bzdyklaczy-xv-czyli-kto-czym-wojuje-od-tego-ginie

    Ostatnio zmieniło się chyba tylko u Kalisza, bo inni wymienieni są już nieperspektywiczni z racji wieku, albo im się już zmarło..

  20. Stąd bardzo dbają, aby nasze dzieci miały takich nauczycieli jak Wróbel lub za wzór ludzi sukcesu jak: Powiatowy, Środzina, Czubaszek, Dodzia, Nergał czy aktualnie Kukiz.

  21. Dzięki.

  22. To pocieszające co podaje sigma.Towarzystwo wzajemnej adoracji ( celebryci z nazwiska i liczby potomków lub bezpotomków, wykazani w tekście sigmy) chyba nie są tacy hermetyczni .Czytam o Ryszardzie Horowitzu i on w tej swojej księdze ,,Życie niebywałe.Wspomnienia fotokompozytora” opisuje krakówek przed i powojenny. Osoby z którymi trzymał, to byli Polacy np.prof.Adam Hoffman,Czesław Niemen, Andrzej Dąbrowski , Zbigniew Namysłowski, Nowosielski ,Piotr Skrzynecki ,Wojciech Karolak.Oczywiście w towarzystwie byli także jego ziomale jak Roman Polański.

  23. Czy Yoda był z … „naszej” klasy?
    https://www.youtube.com/watch?v=bYRYHLUNEs4

  24. U nas mówiono Bolek i Lolek.

  25. Piotr Skrzynecki opowiadał, że kiedyś jedna pani nie mogła wyjść ze zdumienia, że chociaż ma takie szacowne nazwisko to faktycznie jest ziomalem Polańskiego. Plecie się na tym świecie, oj plecie.

  26. Potwierdzam spostrzeżenia Pana Maciejewskiego. Przykład z mojego życia, szkoła osiedlowa, kolego (ajk się okazało syn pracownika MSW, lista Wildteina), nie dostaje się do licemum/technikum, idzie do szkoły zawodowej, otrzymuje wizę do USA w połowie lat 80. ta kończy jakieśopłacane szkoły, wraca do kraju, zmienia dwie/trzy firmy w krótkim czasie po czym zostaje prezesem firmy zajmującej się cyfryzację TV/łączy telefonicznych (w tym łączy rządowych. Nie miał ci on śrubki w tyłku. ale jakoś mu się ułożyło.

  27. Nawet jeśli było to przygfotowane to z rozbawieniem i zaciekawieniem obejrzałem.
    Ktoś napisał pod spodem, że „Wyobraża sobie ktoś Komorowskiego robiacego taka analizę?” 😀

  28. Tworczosc wrobla mozna antycypowac. Ptaki sraja zadkim gownem. Tak juz maja.

  29. Miły akcent w tych ostatnich, napiętych dniach.

  30. Inny przykład. Informatyk w jednej z prywatnych szkół wyższych. Lewus, nawet systemu prawidłowo postawić nie potrafił. W uczelni nadzoruje wdrożenie maszyn IBM za grube miliony… To pic, bo nikt tego nie potrzebuje, a wydajność gorsza do zwykłego klastra z pc-tów. Firma jego ojca współpracuje z MSW. Też wdrożenia, też IBM i inne. Po tym jak uczelnia popada w kłopoty wyjeżdża do USA. Tam dostaje pensję na poziomie 120 tys USD rocznie… A ja się zastanawiam, za co jest taka łapówka?

  31. Zapomniałem dodać, że w USA pracuje w INSTYTUCJI RZĄDOWEJ!

  32. 3/4 obecnych doktorów nauk tzw społecznych, ma kłopoty z językiem polskim jak oni te 300 stron napisali? Wyglądają na wąskich specjalistów od bezrobocia w Żubrzej Dolinie w latach od – do. Ani nie radzą sobie z inteligentnym sformułowaniem myśli podczas rozmowy, ani błyskotliwości, ani nie czytają np polecanego im Coryllusa.
    Coryllus osacza takiego doktorka ilością wątków, tak samo głupieją przy słuchaniu G.Brauna. A przecież – tego rodzaju lektura, czy wykład – pomaga szeroko zakreślić horyzonty myślowe. Ta przez Brauna przeprowadzona analiza filmu, który oglądałam 25 lat temu, no przecież to perełeczka.
    Odpowiedział i pozostawił dziennikarzynę z rozdziawioną buzią.

  33. Kłopot z czytaniem tekstów coryllusa jest jasny. Ludzie nie radzą sobie z wielowątkowością. Wyłapują kilka znanych słów czy stwierdzeń i to komentują. Dodatkowe nieporozumienia wynikaja gdy autor szydzi- a robi to często. Czytelnik bierze to dosłownie i zaczyna atak, lub obronę jakichś wartości których coryllus nie atakuje i nie trzeba ich przed nim bronić. Jeśli jest tak pod blogiem to taki komentator dostaje polecenie przeczytania ze zrozumieniem, lub zarzuconą przez autora..:) propozycję nie do odrzucenia…

    Obserwuję gdy w zanacznie łatwiejszej materii jaką są tasiemce telewizyjne osoba o dobrej pamięci tłumaczy komus innemu zaniechany w 20589 odcinku – i podjęty na nowo w 29764 odcinku – wątek..:
    A to tylko jakaś isaura. A tu historia nasza i nasze losy.

    Najgorsze jest to szydzenie – za niełapanie tego wielu komentatorów wylatuje.:(
    Studia z socjologii nic tu nie pomogą. To charakter.:)

  34. Wydaje mi się że może nie charakter, tylko typowa luka intelektualna, ganiał taki jeden z drugim z wiadrem kleju i plakatami wyborczymi, dostał za to wicestarostę, albo okołostarostę, nie kojarzy dużo, bo wykształcenie po łebkach, a potem jako (funkcyjny) przydzielił sobie dofinansowanie, bo UE dofinansowywała studia doktoranckie i się namnożyło ambitnych „ze śrubką w siedzeniu i z pokoleniową pustką w mózgu”.
    Wielu z nich ośmiesza i studia doktoranckie i siebie.

  35. Bronek to może zrobić co najwyżej analizę zapachu pierda bigosowego.

  36. i co mu zrobisz ? nic nie zrobisz bo co zrobisz ? 🙂

  37. Ej, trzymaj poziom.
    Siebie nie szanujesz, ale chociaż innych szanuj!

  38. ,,Ej” to ten cadyk z kierkuta? ,ale ich grzebią na siedząco ,chyba chodziło o pion a nie o poziom.

  39. chyba go jednak przeceniasz.

  40. I zle.
    Ma swiadomosc swojej wyjatkowosci i tym bardziej powinien sie starac prosciej pisac.
    Bedzie szersze „pole razenia.”

    PS. Tak jak Toyah powinien bardziej oszczedzac na zaimkach. Spoleczenstwo sie starzeje, trudno sie polapac co jest czym czego. Albo kto kim dla kogo;)

  41. Myślę, że wydźwięk artykułu z J. Wróblem (chyba ciągle jest dyrektorem I SLO) – może być klasycznym lokowaniem produktu. Może nabór do szkół Bednarskich zbyt leniwy? Znam J. Wróbla osobiście (uczyłam tam 11 lat religii rzymskokatolickiej…jak po grudzie!) – nigdy nie był konserwatystą i zawsze był taki jak teraz, a już na pewno był, jest i będzie dozgonnym fanem G.Wyb. i wszystkiego co ta instytucja i formacja niesie za sobą.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.