maj 212016
 

Wczoraj był straszny dzień. Zaczęło się już w czwartek. Poprosiłem Andrzeja, żeby mi kupił Coca colę. I on przyniósł na stoisko dwa litry tego specjału. Ja zaś siedząc cały dzień popijałem sobie to na pusty żołądek bo nie miałem czasu zjeść. Nic nie wskazywało, że nastąpi katastrofa. Wczoraj rano już ledwo łaziłem, a musiałem przecież pojechać na stadion. I pojechałem. Przez prawie cały dzień udawałem żywego, aż w końcu przyszła Pani Dorota i zapytała co mi jest. No to opowiedziałem jej wszystko, bez nadziei na pomoc. Pani Dorota postanowiła mnie ratować i przyprowadziła na stoisko pana w pomarańczowym ubraniu ratowników medycznych. Zbadał mnie ów miły człowiek i powiedział, że przyniesie jekieś środki rozkurczowe, żeby mnie tak nie bolało. Nie przyniósł jednak, ale wrócił z Panem Markiem, niech go Pan Bóg błogosławi, który zabrał mnie do punktu medycznego za zastrzyk. Zrobili mi przy okazji EKG, żeby sprawdzić czy nie mam zawału. Dostałem ten zastrzyk i wszystko minęło jak ręką odjął. Dziś jestem jeszcze trochę przetrącony, ale już jest wyraźnie lepiej. Sąsiedzi zajmujący stoiska obok, byli pod wrażeniem poświęceń, do jakich zdolni są czytelnicy tego bloga. Wszystkim serdecznie dziękuję.

Teraz kolejny fragment II części wspomnień Edwarda Woyniłłowicza

8 maja.

Znalazłem się na ogólnem zebraniu akcjonariuszów Banku Związku Ziemian i niespodziewanie zostałem wybrany na przewodniczącego zebrania. Zasiadłem pod portretem Andrzeja Zamoyskiego i byłem szczerze ujęty dobrą wolą wyborców, którzy mnie, bezdomnego i pozbawionego wszelkiego znaczenia i funduszu, na krześle prezydjalnym widzieć chcieli.

Co właściwem jest Warszawie, że w chwilach przygnębienia pocieszać się zwykła dowcipami na karb głównych winowajców położenia. Pokutują zatem Wojciechowski i Grabski. Więc, jakoby podczas przyjęcia obiadem kardynała Kakowskiego w Belwederze, gdy na pieczyste podano indyka i kardynał wziął udo, prezydent zwrócił się do żony: widzisz, co bierze eminencja, dajże, moja droga, piersi kardynałowi. W cyrku jeden clown zapytuje drugiego: jaka jest różnica między Grabskim a trawą? – Trawę można zgrabić i będzie pożywienie, a Grabskiego zjeść trudno, strawić jeszcze trudniej. Clown występuje w trykotach, ale jakby całkiem nagi, tylko na biodrach ma przepaskę żelazną z dwoma zamkami, jeden z tyłu, długi z przodu. Gdy drugi clown mu zarzuca brak kostiumu, ten odpowiada: surdut oddałem na podatek majątkowy, spodnie na dochodowy, koszulę na państwowy, a gdy nie miałem już czem płacić podatki od magistratu, ten mnie zamknął gaz i wodę. Można sobie przedstawić burzę oklasków. Zaznaczyć należy dążność do unifikacji wszystkich dzielnic polskich z centralą warszawską, między innymi Tow. Kredytowe Ziemskie otrzymało zezwolenie rozszerzenia swych operacji na inne województwa. Wybory w Anglji dały przewagę lewicy, wybory we Francji również, przedtem w Niemczech wyszli w poważnej liczbie komuniści. Wszystko to dało asumpt Wyzwoleniu do agitacji, głównie przeciwko ministrowi Zamoyskiemu, posłowi w Paryżu i Londynie, Chłapowskiemu i Skirmunttowi, że jako arystokraci nie potrafią się dostroić do demokratycznie nastrojonych dyplomatów zachodu. A przy tej zręczności Thugutt kierować zamierza się na ministra spraw wewnętrznych. Widziałem się z Piltzem. Jakoby przemówienia poznańskie Wojciechowskiego odezwały się w pewnym echem w Paryżu i Londynie, wywołując dysonans między słowami prezydenta i zapewnieniami ambasadorów polskich, że państwo dalekiem jest od dążności imperialistycznych, a tylko marzy o zachowaniu pokoju. Toteż i Wojciechowski poddał się kontroli rządowej.

Sejm mało się orjentuje w swoich obowiązkach względem takiej chwili przełomowej, jaką państwo przechodzi przy stabilizacji waluty. Poniatowski z Wyzwolenia wniósł projekt, aby właścicielom ziemskim w księgach hipotecznych podkreślić na własność tylko po 120 hektarów, a resztę ziemi przepisać na własność państwa, tylko oddawaną dawnym dziedzicom na użytkowanie w formie dzierżawy. Nie wynalazł Poniatowski żadnej Ameryki, wszak, to samo zaprojektowanem było w Sowdepji przez bolszewików. Nie w tem więc bieda, ale w tym, że nagłość wniosku została w Sejmie uznana i rząd nie wystąpił z tłumaczeniem na trybunie sejmowej, iż takie anarchiczne zamierzenia podrywają autorytet praworządności polskiej i dyskredytują ustrój państwowy w chwili, gdy Polska wprowadza nową walutę i szuka kredytu zagranicznego dla uregulowania swoich finansów.

Póki istnieje takie prawo wyborcze i nie znajdzie się Mussolini dla korekty, póty nie można wymagać od Sejmu pracy państwowotwórczej.

W Berlinie zaszły nieporozumienia z bolszewikami. Misja handlowa sowiecka okazała się centrum propagandy bolszewickiej w Niemczech, co uwydatniła niespodziewana rewizja przez władze niemieckie dopełniona. Bolszewicy podnieśli wielkie larum, powołując się na eksterytorialność lokalu. Niemcy niby przeprosili, ale fakt propagandy został potwierdzony. Zresztą zgodę Niemcy z Rosją zawsze kosztem Polski doprowadzić do skutku będą gotowi. Wojciechowski objeżdża Kresy Wschodnie, któremi rząd zaczyna się niby więcej interesować. Wszędzie przyjmują go owacyjnie i, chociaż bardzo oględnie, ale skarżą się na lekceważenie interesów kresowych, a szczególnie bezpieczeństwa ziemian pogranicznych, niepewnych swego mienia i życia wobec zorganizowanych przez bolszewików napadów rabunkowych. W Nowogródku kuzyn mój, Jan Petrozolin, wypowiada, bardzo dobrze ułożone powitanie. Prezydent zwiedza świątynie wszelkich wyznań, przypatruje się tańcom ludowym, wszędzie po drodze ludność spotyka go chlebem i solą. Niedawno tak samo witała Najjaśniejszego Pana, potem władze niemieckie, teraz Prezydenta. Od wszystkich oczekiwała zaprowadzenia ładu, porządku i zadośćuczynienia potrzebom kraju. Pytanie: od kogo się doczeka? I teraz w Warszawie zasiada komisja do spraw kresowych, ale brak tam głosów z miejsca, i decyzje zapadną spoza stołu zakrytego suknem zielonym, wydane przez ludzi, którzy prawdopodobnie poza Brześć nigdy nie wyjeżdżali.

Na koniec informacja o przedsprzedaży biletów na targi bytomskie

Rusza przedsprzedaż biletów.
Bilety wstępu na targi w cenie 7 zł oraz odrębne, całodniowe bilety
wstępu na wykłady i prelekcje w cenie 15 zł dostępne w kasie BCK przed
imprezą. Ilość biletów na prelekcje jest ograniczona. Rezerwacje
telefoniczne pod numerem telefonu: 32 389 31 09 w. 101 (Telefon
odbierany jest w miarę dostępności kasjera. W przypadku problemów z
połączeniem zachęcamy do rezerwowania biletów poprzez stronę internetową
lub w sekretariacie pod numerem 32 389 31 09 w. 100) lub email:
info@becek.pl
Kasa czynna od poniedziałku do piątku od 9:00 do 19:00 oraz zawsze na
godzinę przed imprezą. Można płacić kartą.

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl i na stoisko 45 BC na Stadionie Narodowym, gdzie będę siedział do niedzieli.

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl

  72 komentarze do “Straszny dzień”

  1. Rumianek,len,kasza jaglana ,zero napojòw gazowanych.Przerobiłem to na sobie po 15 latach cierpienia i faszerowania się lekarstwami typu controloc .W demokracji układ trawienny normalnego człowieka wytrzymuje tylko do 40-stki.

  2. Woyniłłowicz jest na cenzutowanym, wszak pisze: „Zresztą zgodę Niemcy z Rosją zawsze kosztem Polski doprowadzić do skutku będą gotowi.”

    Anglojęzyczni chcieli cię podstępnie cocacolą załatwić 😉

  3. Jaki to zrozumiale było dla tamtych ludzi , co jest grane na świecie…to jasno dowodzi , ze i władza nie była nieswiadoma , niedoinformowana …
    Że to wszystko były celowe , zaplanowane ( przez kogo ? ) kroki….
    I udawanie przed masami nieswiadomymi…

    .

  4. Wszystkie pokolenia przerabiają podobne problemy, dylematy i dramaty. Zmienia się tylko intensywność przeżyć, odcienie dramatów i ich głębia.

    I każde pokolenie musi do swojej prawdy, podobnej do prawdy poprzedniego pokolenia, dochodzić samo, mimo przestróg i nauk historycznych, na koniec konstatując, że to wszystko już było.

    Trochę jak z nauką języków – niestety nie dziedziczymy osiągnięć lingwistycznych poprzednich pokoleń i musimy się ich uczyć od nowa.

  5. Czyżby problemy żołądkowe? Miałem coś podobnego niedawno. O dwunastej w nocy tak mi żołądek doskwierał, że kłuło mnie z przodu, z tyłu, myślałem, że zejdę z tego świata. Wezwałem taksówkę, pojechałem ledwie żywy do szpitala i tam dopiero po dwóch kroplówkach (i dwóch lekach podanych dożylnie) 5-6 nad ranem mi przeszło. Coś strasznego, myślałem, że padnę lekarzowi w gabinecie.
    Niestety, złe odżywianie się, nieregularne itd. zrobiło swoje.

  6. Panie Gabrielu i tak jest pan twardy ,ze dopiero teraz z tym żołądkiem. Zawsze musi być ciepła herbata, najlepiej Stefani Korżawskiej np. mistrzowska. Polecam gorąco, bez zdrowia nie będzie Pan w stanie kontynuować tej pięknej pracy. Wszystko ,być może będzie się działo trochę wolniej, ale będzie miało szanse Pana i nas cieszyć. Pozdrawiam ▪

  7. To prawda, ze wszyskie pokolenia przerabiaja te same problemy… teraz kolej na nas aby nam sie
    wody w doope nalalo… czas po prostu myslec samodzielnie i za wszelka cene wyzbyc sie
    wszelkiej naiwnosci, ze ktos za nas cos zrobi, zalatwi, pomoze… i dotyczy to obcych jak rowniez
    swoich.

    Wszystkim trzeba sie interesowac, nad wszystkim miec piecze, kontrolowac i absolutnie
    prawie nikomu nie wierzyc. Dzis jest dosc duzy dostep do informacji, prawie wszyscy z nas
    umieja czytac i pisac… i nalezy byc przewidujacym i przebieglym… i liczyc wylacznie na siebie…
    i modlic sie do Pana Boga.

    To wszystko wymaga poswiecenia czasu i zaangazowania z naszej strony… wymaga refleksji
    przy podejmowaniu decyzji i prawdopodobnych wynikajacych z nich konsekwencjach… o czym conajmniej polowa z nas zapomniala… i bredzi, ze nie bedzie tak zle… albo jakos to bedzie… albo, ze trzeba byc optymista… itp. bzdety.

    Z doswiadczenia mojego zycia wiem, ze dziadkowie, rodzice, znajomi, sasiedzi nigdy nie byli tak naiwni i latwowierni jak dzisiejsze mlodsze pokolenia… i nie znali jezykow obcych, nie podrozowali tak po swiecie jak my, wreszcie nie mieli inernetu… a przygotowaniem do zycia, pracowitoscia, zaradnoscia i logicznym mysleniem – po prostu nie dorastamy im do piet!

    Polowa z nas Polakow lacznie z naszymi… elitami, w dodaku zapyzialymi, zakompleksionymi,
    od ktorych nigdy nic nie wymagano, bez zadnego doswiadczenia i dorobku… wybieramy latwizne,
    dajemy wodzic sie za nos wszelkiej masci cwaniactwu i zwyklym kryminalistom… i w konsekwencji
    nic dobrego z tego nie bedzie, bo… i nie moze byc.

    I tak to sie kreci… zreszta coraz gorzej dla nas samych, naszych rodzin, dla mlodego pokolenia,
    naszych nastepcow… placimy straszne pieniadze naszemu panstwu i musimy zdecydowanie
    zainteresowac sie tym co robia nasze „elity”, na co wydaja nasze pieniadze… i co my z tego mamy!
    Skonczyc z tym czczym gledzeniem, ktore w efekcie duzo nas kosztuje, a nic z niego nie wynika.

  8. Proszę uważać na ten napitek – to trucizna w zakamuflowanej postaci.
    Szklanka „napitku” zawiera ok. 5-6 łyżeczek cukru. Wypicie tego jest możliwe dzięki „sparaliżowaniu” kubków smakowych – robi to kwas fosforowy. Jeżeli jest to wersja „zero” to zamiast cukru jest aspartam – estra fenyloalaniny i kwasu asparginowego. Jest powszechnie dodawany do produktów spożywczych lub farmakologicznych. W procesie metabolicznym rozpada się do formaldehydu i kwasu mrówkowego.
    Właścicielem patentu przez pewien czas było Monsanto. I niech mi ktoś spróbuje wmówić, że to „samo zdrowie”.

  9. Tak, potwierdzam… generalnie bardzo zle sie odzywiamy i nieregularnie, do tego permanentne
    zycie w stresie… przy dobrym zdrowiu wychodzi po 45-50 roku zycia. Absolutnie odpada
    „oryginalna” coca cola… to zabojstwo… tak powiedzialo mi juz kilku lekarzy francuskich, juz
    zdecydowanie lepsze sa podroby „cocacolopodobne”. Woda gazowana „Muszynianka”, „Żywiec
    Zdroj” od czasu do czasu wskazana… do niedzielnego obiadu wskazane dobre piwko… bardzo
    odzywcze i dodatkowo „przepluka” nerki.

    Jednak podstawa jest sniadanie… zoladek nie moze „pracowac” na pusto… kawa, herbata, kakao,
    sok pomaranczowy, jogurt z otrebami lub innymi ziarkami, banan, grejfrut, lyzka miodu…
    i najwazniejsze lyzka dobrej oliwy z oliwek (wloska, hiszpanska, grecka tloczonej na zimno)…
    albo lyzeczka tranu norweskiego w butelce (nie w pastylkach bo duzo chemii).

    Oliwa i tran to idealne zabezpieczenie dla zoladka i wzmocnienie dla serca, i dla kosci… do tego
    duzo owocow, warzyw… w Polsce jest tego pod dostatkiem, prawdziwe maselko, polskie sery,
    smietanka, mleko.

    Jednak dobre, regularne sniadanie to podstawa, obiad… moze byc polowa porcji ze 100-150 g
    miesa albo rybki dziennie w kazdej postaci… to wystarczy. Jesli mozliwe zadnych gotowcow.
    Na wieczor talerzyk dobrej zupki, jakas szybka salatka.

    Tak, wczoraj to bylo „chinskie ostrzezenie” Gospodarz musi zadbac o zdrowko aby dalej
    kontynuowac te piekna acz bardzo trudna i stresujaca prace… nie ma innego wyjscia.
    Gospodarz jest twardy, jest takze mlodym czlowiekiem, ale to wszystko jest do czasu…
    i lepiej nie kusic losu… przychodzi czas aby uswiadomic sobie, ze zdrowie jest najwazniejsze
    nalezy o nie w pewnym wieku zadbac solidniej.

  10. https://www.youtube.com/watch?v=moDZpM-rvXI film na weekend ANIOŁ LUDZKIEJ EWOLUCJI

  11. Moje przesondy zyskuja kolejne potwierdzenie, ze lepiej wypic pol litra wodki niz pol litra koli.

  12. Witam,

    Tak, te przesady sa najlepsze, sprawdzone i nie potrzebuja zadnych powierdzen medycznych.
    Ja tez tak sie lecze… ale bimberkiem wlasnej roboty mojej chrzestnej, takim o mocy
    ponad… 70 volt! I to jest rewelacja… nie zdarzylo sie aby taka „prewencja” mnie zawiodla…

    … jak tam przygotowania Valserku? Wszystko w porzadku… wspolpraca z wladzami miasta,
    i tak ogolnie z zainteresowanymi, OK? Zdrowko, samopoczucie, tez?

  13. Pani Paris.
    Ludzie wymyślili pewnie z 10 000 różnych diet. Ale jest tylko jedna dieta dla mędrców, 1 dieta dla wojowników a pozostałe 9998 to diety niewolników – ludzi o słabym umyśle, słabym ciele, bez woli, lękliwych, zastraszonych.
    W historii husarii opisywany jest przykład wojennika trafionego w pierś (opancerzoną) pociskiem armatnim. Ciężko ranny ale przeżył i wrócił do szyku po jakimś czasie.
    Proszę przypomnieć sobie dietę Maćka z Bogdańca po zranieniu przez Krzyżaków – on nie „wciągał” na śniadanie bananów, jogurcików, otrąb czy innych warzyw. On zjadał rynienkę jajecznicy i pęto kiełbasy.
    Przykład, który Pani podała to przykład diety niewolników – z takim jadłospisem nic Pani nie zwojuje ani nie wymyśli. I co gorsza w wieku ok. 50-55 lat będzie pani stałym pacjentem leczonym do końca życia. Nieskutecznie. Bo pacjenta trzeba leczyć a nie wyleczyć. Tak jak króliczka gonić a nie złapać.

  14. I tak jedzenie PARIS lepsze niz popularna dieta ze zbozami w podstawie

  15. No ale to dieta dla parzysto- i nieparzystokopytnych a nie dla ludzi.

  16. Jak wyjeżdżałam na studia to tato koleżanki, który był kierowcą tira, kazał nam jeść zupy na tych studiach, bo bez zupy, jak mówił, nie ma życia. I to się okazało prawdą. A cola nadaje się najlepiej do odrdzewiania rur.
    Najlepsze co ostatnio widziałam to człowiek z „Baśnią jak niedźwiedź” w ręku w centrum miasta. A niewielu ludzi z nową książką tu się widuje, bo to co leży w księgarniach nie da się czytać.
    Życzę dużo zdrowia Panie Gabrielu.

  17. Ma pan racje, ze diet jest tysiace… owszem, Macko z Bogdanca nie wciagal
    na sniadanie bananow czy jogurcikow… ale to sa bardzo zaszle czasy.
    Ja nie wiem czy Pan Gabriel ma dostep do autentycznie swoich produktow
    zywnosciowych… np. mleko od krowy, wlasny bialy ser, smietana, mleko
    zsiadle takie, ze… mozna nozem kroic, wlasnego wyrobu kielbasa, wydzony
    boczek lub szynka… na dzialce, wlasnego chowu drob, jajka, kroliki… nawet
    rybki ze stawu od sasiada.

    Moja mama i rodzina na wsi maja to jeszcze dzis… pod reka… ja nawet
    do Francji biore taka zywnosc, az sie auto pod ciezarem… ugina…
    i mam jeszcze troszke do dzis. 100 jajek, ktore wzielam sobie do Francji
    w sierpniu ub.r. starczyly mi do Bozego Narodzenia… byly swiezutkie
    i ani jedno sie nie zepsulo… ponad 4 miesiace mi sluzyly, a smak i zapach,
    ze ze swieca takich we Francji nie uswiadczy.

    Nie wiem, czy Pan Gabriel ma dostep do takiej pewnej „swojej” zywnosci.
    Co prawda na targu w Grodzisku mozna kupic czasami te „swoja” zywnosc,
    ale moja mama z siostra juz kilka razy sie… naciely na nieuczciwych
    sprzedawcow.

    Podalam moja diete tu we Francji, ktora stosuje od lat… jakos – odpukac
    w niemalowane – ostatnie moje analizy medyczne sa rewelacyjne… nie korzystam z zadnych wynalazkow medycznych, nawet wiamin.

    Jogurciki, otreby, banany… to urozmaicenie diety… oliwe i tran „jem”
    codziennie… mam nadzieje, ze nie bede stalym pacjentem leczonym
    do konca zycia, bo sama „lecze” sie starymi, sprawdzonymi, babcinymi
    sposobami, ktore naprawde sa niezawodne.

    Nie wiem, czy Pan Gabriel skorzysta z mojej propozycji czy nie, ale to
    byl sygnal, ze trzeba zadbac o zdrowe odzywianie sie, ale… Oliwa, tran, miod
    absolutnie nie zaszkodzi, a latwe sa w uzyciu…

    … generalnie ma pan racje proste, swojskie jedzenie jest najlepsze!

  18. Wydaje się Pani, że mamy inne procesy biochemiczne niż Maćko? Sądzi Pani, że jego dieta (po której wyzdrowiał) nam by zaszkodziła? To właśnie otręby, banany „zdrowe” warzywa i owoce sprowadzają na nas wszystkie tzw. „choroby cywilizacyjne”.
    Maćko na jajach i kiełbasie w dobrym zdrowiu doczekał, gdy wielki mistrz Malbork opuszczał.
    Czyż trzeba nam lepszych wskazówek?

  19. Niniejszym dostajesz ode mnie publiczne zjeby. Jakbym wiedział, że nic nie jadłes to bym Ci w życiu tej Coli nie kupił, ewentualnie dołożył bym do tego ze 3 banany

  20. Te różne diety, to po to żeby zindoktrynowac i zaszkodzić.

    Ja się poddalam kilka razy modzie na dietę. Jedna byla szczególnie szkodliwa tzw. Dieta życia. Tam tak sugesywnie opisywano jej rzekoma dobroczynnośc, że uległam, łącznie z czarnym PR dla mleka. A mleko zawsze lubiłam, wręcz żyć bez niego nie mogłam.
    Skończyła się ta przygoda tym, że będąc na zadupiu bez telefonu, złamałam, bez żadnego poważniejszego powodu, nogę. Przez kilka dni nie nadchodzila pomoc.
    A ja wtedy, oprócz pomocy lekarskiej, strasznie pragnęłam mleka. No i ktoś zorganizował trochę mleka, i ono się w tym zamęcie, na moich oczach wylało. Płakałam rzewnymi łzami.

    Niestety w Warszawie nie mam dostępu po dobrej żywności. W każdym razie nie zawsze, ale czlowiek nie świnia, wszystko zje.

  21. No widzisz jak to jest, jest się zdrowemu i ciach. Ja też ostatnio miałem kamienie skąd się tam wzieły, tego nie wiadomo, ale atak też był nagły. Dali mi kroplówkę i wszystko ucichło.

    Ciesze się, że nic ci nie jest ale obowiązkowo po targach lepiej iść do gastrologa, żeby dokładnie obadał. Niech Bóg ci błogosławi i trzyma ww zdrowiu.

  22. Tzn. jest dostęp, ale drogo i daleko, a my nie zmotoryzowane.

  23. Tu peć jest istotna. Różne pcie różnie taka paszę tolerują.

  24. Wchodzimy w faze BPO. Mniej niz dwa tygodnie do imprezy. Pare detali jeszcze jest w fazie produkcji. Wszystko idzie zgodnie z planem. Billboardy wisza w Katowicach, plakaty rozlepione, programy w dystrybucji. Wszystkie techniczne rzeczy przygotowane. 25.05 ogolne spotkanie wszystkich ludzi obslugi, na 3 czerwca rano wyznaczona generalna proba i przeglad wszystkich stanowisk, po poludniu przyjazd i montaz stanowisk.
    Ekipa telewizyjna jest dosprzecona i wyszkolona, ze materialy beda na poziomie, dziennikarska – tak samo. Agnieszka Piwar zrobi dziennikarska robote.
    Butelki z lekarstwami tez przygotowane. Zainteresowanie jest.
    Zatem dzisiaj moge sobie spokojnie obejrzec polfinaly mistrzostw swiata w hokeju. Rosja po drugiej tercji przegrywa 1-3 z Finami. I ciezko im bedzie ugrac cos w tym meczu.

  25. W mojej rodzinie odkad pamietam zawsze sie jadalo i do tej pory
    je swoje, naturalne produkty… kisi cala beke kapusty w koncu pazdziernika, beke ogorkow kiszonych… tak z pol metra… i to starcza
    nam na bigosy, potem pierogi z grzybami czy z jagodami… ogorki
    konserwowe w sloikach, grzybki marynowane, suszone, mrozone.

    Warzywa i owoce sa z dzialki… i praktycznie jestesmy… samowystarczalni. Jesli czegos mamy „gorke” to mama z siostra
    spokojnie sprzedadza to pod Hala Mirowska… ze sprzedaza tej
    niewielkiej „gorki” nie ma problemow, bo zawsze ktos kupi, czesto
    nawet cudzoziemcy… gorzej jest jak dyrekcja HM nasyla straz
    miejska i te qrwy robia lapanke na ludzi… to jest cos niesamowitego,
    a zachowanie tych lobuzow jest skandaliczne… i ponizej krytyki.

    No i podstawa jest, ze do kazdej potrawy… obojetnie czy to zupa,
    czy pieczyste, czy salatka dodaje sie pare zabkow czosnku…
    codziennie. I tu we Francji tez jest tradycja dodawania czosnku
    do… wszystkiego, ale tutaj jest on obiektywnie baaardzo drogi.

  26. Panie Marku, pewnie nasze procesy biochemiczne nie sa rozne
    od Macko… bananow czy otrebow tez nie jada sie codziennie, ale
    musi pan tez wiedziec, ze chcac miec nawet owoce czy warzywa
    tylko dla siebie… musi pan zastosowac opryski, bo szara plesn,
    ktora rzuca sie dzis prawie na wszystko… kwasne deszcze… albo mszyca rzucajaca sie na wszystko w ciagu kilku dni deszczu czy wilgoci zezre albo zniszczy wszystko… i nawet dla siebie pan nie bedzie mial… ani warzywa ani owocu ani kwiatka.

    Dwa lata temu ktos z sasiadow kupil na targu w Bloniu ogorki
    do kiszenia i ziemniaki na przechowanie, na zime… gospodarz
    zaklinal sie na wszysko, ze zdrowe, nie pryskane, nie nawozone.

    I co? Ogorki po zakwaszeniu… po prostu w beczce… zgnily
    i nadawaly sie tylko na kompost, a ziemniaki po ugotowaniu tak
    smierdzialy szambem, ze nie nadawaly sie do jedzenia.

    Mama mi opowiadala, ze chodzili do niego ludzie ogladac te ogorki
    moja mama tez je widziala… i powiedziala, ze czegos podobnego
    tez nie widziala, a ziemniaki juz w trakcie gotowania smierdzialy
    jakby jakimis mydlinami czy czyms w podobie, a ziemniaki to byla
    po prostu… breja… to sie nawet na piure nie nadawalo.

    Sasiad byl tak wsciekly, ze powiedzial jak go ch.ja dorwie to mu
    tak dop.erdoli, ze popamieta do konca zycia, oszust jeden. Sporo
    ludzi dalo sie tak nabrac, a potem – po fakcie – mowiono, ze calymi
    beczkowozami i tym rozcienczonym szambem podlewali w naszych
    stronach Blonie, Radonice, Plochocin, Ozarow, Rokitno pola
    z uprawa ziemniakow czy ogorkow… bo lato bylo bardzo suche.

    Za czasow Macka napewno nie odstawiano na uprawach takich
    numerow jak sie odstawia dzisiaj… a choroby tez byly tylko nie
    takie jak dzis.

  27. Nie wiem, jakie tam diety wymyślają do indoktrynacji. Mnie lekarz kazał stosować dietę wrzodową i wątrobową. Na szczęście nie mam owrzodzenia żołądka, ale mogę mieć…Poza tym muszę się udać do gastroenterologa.

  28. Nigdy pani Rozalko, dzieki Bogu, nie stosowalam zadnych diet…
    tak po prawdzie to nie musialam ich stosowac, zawsze mialam wszystko na miejscu i w odpowiedniej proporcji, co dla kobiety jest
    bardzo wazne… oczywiscie ze wzgledu na plec „brzydka”… co by
    mieli oko na kim zawiesic – jak to sie mowi, ale tak serio to zasluga
    przede wszystkim genow po babci i mamie… ale obserwowalam jak kolezanki „czadzialy” od tych cudownych diet.

    À le zeby nie bylo tak pieknie i slodko to jednak z wiekiem zaczyna sie
    przybierac na wadze… bo to biologia, a jesli nawet zdarzy sie przybrac
    co-nieco to najlepsza dieta jest „mniej-zrec”, zrezygnowac ze slodkosci, ograniczyc slodzenie kawy czy herbaty… no po prostu
    rezim… i generalnie jesc mniej o polowe, a czesciej… i pilnowac
    wagi.

    Tak, i to tez prawda, ze czlowiek nie swinia i wszystko zje, a moj
    kuzyn to mowi… a moi znajomi tu we Francji to mowia, ze zjedza
    nawet… klak welny aby brzuch pelny… ale trzeba miec „mocny”
    zoladek i byc wzglednie mlodym, bo potem czesto zaczynaja sie
    klopoty medyczne… po prostu ta tania zywnosc tu we Francji
    to po prostu jest fatalna i napewno z czasem to odchoruja.

  29. to są quasi elity lub tzw. samozwańcze elity; normalne chamy i zlodzieje, i tylko tyle; sprzedawcy bełkotu i fałszywych narracji [p. spec od narracji];

  30. woda niegazowana i Amol; herbaty, i więcej czasu dla siebie;- życie tutaj jest tylko jedno

  31. lub tylko zabarwiać colą;- dla estetyki

  32. A Coca Cola dla Coryllusa jest?

  33. Tak, to juz… tuz tuz, bardzo malo czasu i chyba dlugi weekend sie Wam
    szykuje… Boze Cialo w czwarek. Fajnie, ze ekipa telewizyjna jest juz
    dograna… no i z pania Agnieszka to tez chyba dobry pomysl.

    A mnie wyobraz sobie trafila sie dobra finansowo fucha na weekend
    za 2 tygodnie… na 3/4/5 czewca wlacznie… i az mnie scielo z nog, ze zlosci,
    malo nie plakalam z zalu… i wyobraz sobie, ze wczoraj pozno wieczorem
    dostalam mejla z prosba o pilna odpowiedz, czy bede mogla wziazc udzial
    w imprezie 1/2/3 czerwca, bo termin weekendowy zostal odwolany.

    Oczywiscie odpowiedzialam od reki, ze nie ma zadnego problemu… no
    i juz dzisiaj przyslano mi zabukowany bilet z powrotem 3 czerwca
    na 17-ta!

    No tylko chwalic Pana!

    Wobec tego ogladaj spokojnie polfinaly w hokeja… a potem milego
    wieczoru i odpoczynku… no i do zobaczenia w Byomiu… via internet.

    Pomyslnosci i trzymam mocno kciuki za sukces,

  34. Oczywiscie, ze masz racje… to sa quasi i samozwancze jelity, rozne pocioty,
    kroliczki i znajomi kroliczkow kompletnie bez pojecia o czym kolwiek.

    Normalne, zychwale, bezczelne zlodziejstwo i chamstwo, sprzedawcy belkotu
    i zdradzieckich narracji… mysle, ze narod musi wziazc sie w garsc
    i ta cholote zwyczajnie… wypier.olic na zbity pysk… to jest naprawde wstyd
    i hanba na nas za te poj.bane podpaski, nowoczesne, szKODniki i reszte
    tego barachla!

    Wstyd, hanba i kara boza na nas.

  35. Panie Wojtku, dzis owrzodzenia to podobno juz choroba spoleczna
    wystepujaca nagminnie nawet u nastoletnich dzieci, a pojawia sie
    z dlugotrwalego stresu i nerwowosci… i po to wlasnie tak zalecana
    jest ta oliwa, ktora podobno zbawiennie wplywa na owrzodzenia.

    No i absolutnie nalezy zrezygnowac z picia kawy.

  36. Wiem, ze duzo moich kolezanek Polek gotuje dla swoich rodzin zupy, no i dziewczyny
    nie wyobrazaja sobie aby tych zup nie gotowac, bo ich mezowie i dzieci zwyczajnie
    dopominaja sie o nie… a ja wlasnie wczoraj – na usilna prosbe mojego przyjaciela – tez
    ugotowalam pyszna pomidoroweczke na udku z kurczaczka francuskiego… z polskich przetartych pomidorkow malinowych i z polskimi kluseczkami… mojej mamy wlasnej roboty…

    … no po prostu niebo w gebie!

  37. Rzeczywiscie Gospodarz narobil nam wszystkim stracha… tak jest w najgorszym wypadku
    trzeba jesc nawet te niosace „choroby cywilizacyjne” banany, sama niejednokrotnie tak sie
    „odzywialam” jesli mialam taki mus… ale nie coca cola! To jest najgorsze dziadostwo!

    Chociaz… taka mala dygresja… jakis czas temu moj lekarz francuski powiedzial mi, ze przy ciezkich zaparciach, tzw. zatwardzeniach czyli „ciezkich sraczkach”… najlepsza jest wlasnie oryginalna coca cola!

  38. Chyba z dwojga złego czy coca – cola czy pół litra wódki (bo ktoś tam we wpisach sugerował) , to myślę ze z tej wódki to by się jeszcze wnuki Coryllusa musiały za dziadka Gabriela tłumaczyć.
    Tak by łatkę „ochlaptusa” przyczepili.

  39. Przepraszam…. proszę , zobaczcie tekst Krzysztofa Osiejuka…
    Zaczął publikować właśnie swoją korespondencję z Zytą Gilowską…
    Na temat Zła i ekonomii…

    .

    .

  40. Take it easy. Ja raczej w Bytomiu powinienem byc. Musze dowiezc kole dla Coryllusa. I zastrzyki.

  41. Wrzody nas wszystkich zabiją 😉 Oczywiście, to nawet nie powinno dziwić, znerwicowanie ludzi jest coraz większe.

    A tak przy okazji – będąc lekarza (półprzytomny) zrozumiałem, że można też wrzodów dorobić się złym odżywianiem, pewnych rzeczy jeść człowiek nie powinien przy słabym żołądku. Natomiast co do kawy – szczęśliwie tego napoju nie pijam :)) Za to, niestety, mam okropną słabość do takich napojów jak Pepsi czy Dr Peppera. Dlatego do trzech tygodni już tego nie tykam. Na jak długo? Trudno mi odpowiedzieć.
    Ponad to – czekolada i tym podobne rzeczy – poszły w odstawkę.

  42. Miało być „będąc u lekarza” i „Dlatego od trzech tygodni” 🙂

  43. Nie żartujmy. Gospodarz rzeczywiście w piątek wyglądał nietęgo, ale trzymał się dzielnie i nie sądziłem, że jest aż tak źle. Świetnie mu wychodziło to udawanie…

  44. Mają rację, że gotują te zupy, Paris. Posadziłam dziś dynie, na zupy jesienią. Pomidoróweczka, też pycha. Pozdrawiam Cię, właśnie skończyłam w ogrodzie.

  45. Pod Halą Mirowską kupujemy właśnie takie produkty, których czasem zbywa rodzinie Paris, kwiaty i różne warzywa i owoce. To nie jest daleko, ale tak niewygodny dojazd, że dwa razy trzeba się przesiadac. A przecież z ciężkimi bagażami trudno tam często jeździć. Raz na miesiąc, przed świętami. Teraz latem warto się będzie poświęcić i pojechać po Halę nawet co tydzień.

  46. Panie Wojtku Pan nie docenia jak można indotrynowac poprzez diety.
    Od razu dodam, że dieta nam się kojarzy z utrzymaniem zdrowia i szczuplej sylwetki, ale to tylko pretekts.

    No więc są diety weganskie, bo nie można zabijać zwierzątek, ani zjadać tego co one mają dla swoich „dzieci”. Mleko jest dla cielaczkow, dla kózek, albo owieczek. Miodek dla pszczółek. Człowiekowi wara.

    Akcja uwolnić karpia. To przecież nie tylko po to to robią, żeby nam obrzydzic święta, zrujnowac hodowców karpi i sprowadzać filety karpia z Chin.
    Przy okazji sugeruje się, że zwierzęta są ważniejsze od ludzi, że cierpią, a człowiek nie ma prawa ich zabijać i jeść. Czyli depopulacja. Bo ludzi podobno jest tak dużo, że się Ziemia oberwie i w dół kosmosu spadnie.

    https://youtu.be/MrnYMMnh5g4
    https://youtu.be/kpLcbU8nJIE
    https://youtu.be/ZczaiFYAszQ

    I to wcale nie muszą być niesmaczne dania, tylko idea, która im przyświeca jest niebezpieczna.

    A dodam jeszcze, że Gospodarz wcale nie ma racji, że trzeba trafić do młodzieży. Trzeba trafić do kobiet, które czytają chętnie prasę kobiecą, ale cały target jest walkowerem oddany lewakom. To już nie tylko matki, ale i babki idiotki, wychowują dzieci.

    Ja od dziesieciu lat nie czytam żadnych takich magazynów kobiecych, ale lubię, gdyby było coś odpowiedniego chetnie bym kupowała. Żeby tematyka w takim piśmie była podobna, ale z katolickiego i polskiego punktu widzenia.

    (Zobaczymy czy linki wyszły)

  47. A wskazówka na przyszłość – przed podaniem coli pytać – a coś jadłeś?
    A co i kiedy i ile?

  48. A które kamienie? Żółciowe czy nerkowe?

    Procedura opowiedziana przez Jerzego Ziębę do znalezienia na YT.
    Na żółciowe – herbatki ziółciopędne na zmianę z jajkiem na miekko, to powoduje najpierw rozrzedzenie treści żółciowej i rozpuszczenie minimalnej zewnętrznej warstwy kamienia, a potem wydalenie tego rozpuszczonego.
    Tylko trzeba to stosować przez kilka miesięcy, zanim kamień całkiem się rozpuści.

    Natomiast jeśli stan był już z kroplówką – ww. metoda ale z naładowanym telefonem w ręku, gdyby doszło do zaklinowania kamienia – żeby dali zastrzyk rozkurczający, a w najgorszym razie na stół.
    Ale ponieważ jesli kamienie rosną, to wg aktualnej medycyny stół i usuwanie woreczka i tak Pana czeka – warto sprobować rozpuścić kamień, bo woreczek ma się jeden, a żółć w życiu potrzebna 🙂

    No i dużo pić, bo kamienie się zagęszczają, jak się nie pije, i nie je tłuszczu (wyrzut żółci służy do strawienia tłuszczu).

  49. Tak, mozna nabawic sie wrzodow i zlymi nawykami zywieniowymi.
    Je wiem i rozumiem pana slabosc do Pepsi czy tego drugiego
    dranstwa, ale jak to moja mama mowi – trzeba wziazc na rozum
    i to dziadostwo odstawic.

    Naprawde polecam oliwe, siemie lniane… mozna dosladzac miodem
    oraz pylek pszczeli, ktory jest rewelacyjny na wszystko praktycznie.

    I zadbac juz teraz kiedy jest jeszcze czas… mam wspaniala kuzynke
    w Polsce, ktora jest baaardzo chora na wrzody, zadne medykameny
    nie pomagaja, a jedzenie nawet najdelikatniejszych rzecz powoduje
    niesamowity bol… i w ubieglym roku chwalila bardzo wlasnie ten
    pylek pszczeli w granulkach… wiec polecam i zdrowka zycze.

  50. ”Zło czy głupota”?- „ZŁO , oczywiście…” To się czuje przez skórę.

  51. A u mnie zdrowa żywność podchodzi pod okna i ryje w ogródku…rzecz jasna,mięsko trza zbadać na obecność włośnia. 30-06 Sprg i jest…

  52. To ja Goździkowa.

    Na wrzody podobno najlepsza jest nalewka z kłącza tataraku. Sezon na wszystko co dobre właśnie się zaczyna. A jaki męski lek … nalewka.
    Zresztą podobno działa również na cały przewód pokarmowy, dzięki czemu nie tylko zdrowie, ale i uroda się poprawia. Trądzik różowaty, kłopot wielu kobiet jest do wyleczenia.

    Kurcze potrzebuję tego kłącza tataraku, może rzeczywiście to jest dobre, bo upały się zbliżają i znowu będę czerwona jak burak.

  53. OK.
    Wszysko tylko nie kole… zreszta jako Mistrz Europy w karate
    znasz z cala pewnoscia jakies dobre, wzglednie naturalne „wspomagacze” na stres.

    No i takie sytuacje na „glodniaka” caly dzien nie moga miec juz
    wiecej miejsca. To naprawde troszke lekkomyslne ze strony
    Pana Gabriela… bron Boze nie ganie Go za to, bo ja to rozumiem doskonale… i tez tak ciezko pracowalam w Polsce, bywalo, ze nawet po 2 dni nie jadlam, bo nie bylo czasu, a… potem jak wpadlam w trans pracy to mi sie odechcialo, az za rok… zemdalam… karetka, pogotowie,
    kroplowka i diagnoza, ze… to anemia… az zlal mnie zimny pot od glowy
    do stop!

    Przestraszylam sie smiertelnie, ale wzielam sie za siebie, wrocilam
    do normy i choc zdarza mi sie niedojadac to jednak juz tak nie przeginam jak Pan Gabriel… bodaj 2-3 banany.

    Naprawde ze zdrowiem nie ma zartow trzeba o nie dbac, zwlaszcza
    dzisiaj kiedy jest tak ciezko, kiedy jestesmy tak zabiegani, wypruwamy
    sobie wszystkie zyly, kiedy zyjemy w tak niesamowitym stresie
    i nerwach… tym bardziej musimy zdziebenko czasu poswiecic
    samym sobie na odzywienie sie i wypoczynek…

    … czego i Tobie, i Panu Gabrielowi, i wszystkim milym czytelnikom bloga Gospodarza i innych zaprzyjaznionych, naszym rodzinom,
    bliskim i sobie samej zycze z calego serca.

    Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia.

  54. Oj, Molu… jak dynia jest pyszna do wszystkiego. Moja mama tez juz posadzila
    i dynie i kabaczki. Dynia na zupe, dynia w occie na slodko, przecier z dyni
    do ciasta na makaron swojski albo do ciasta na pierogi… sprobuj kiedys dodac… albo ciasto z dyni… a racuchy z dyni… naprawde delicje… az slinka
    cieknie!
    Tez pozdrawiam,

  55. Kilka lat temu odwiedziła nas kuzynka z sześcioletnim synkiem. Ciotki z tej okazji naszykowaly różnych smakołyków, ale tylko coś skubnal, za to wypił dwulitrowa butle Coli.

    Postanowilam. Dosyć tego. Nie będzie Coli, będzie kompocik, jak u babci. I jak przyjechali znowu, nawet w większym gronie, z drugim, dwuletnim synkiem, do picia dostali wszyscy kompot z truskawek z dodatkiem wanilii. Pyszny.

    Nikt się nie dopominal o Cole.

  56. Chlip, chlip, ja to miastowa jestem. Patrzę na świat z wysoka.

  57. Pani Rozalio – tak, to jest osobna kwestia z tym wpajaniem w ludzi różnych postaw – a to o nie jedzeniu mięsa, a to w obronie karpia. Niestety, ludzie mają umysły z plasteliny tak przyjemnej do urabiania, że w każdy kształt można je urobić. Być może promowanie takich czy innych sposobów odżywiania ma za zadanie w miejsce tradycyjnych potraw podsunąć nam pod nos jakąś truciznę genetycznie przerabianą i nabić kieszeń koncernom. Wszystko jest możliwe. Z drugiej strony ludzie walą do tych wszystkich fast foodów drzwiami i oknami. A tam serwują głównie posiłki mięsne, a że chemicznie pewno „poprawiane” to już walczących z niejedzeniem mięsa chyba nie przeszkadza.
    Być może też – tak jak Pani napisała – chodzi o zohydzenie potraw świątecznych, by ludzie przestali obchodzić święta bożonarodzeniowe itd.

    Ale aż tak się w ten temat nie wgłębiałem. Po prostu mnie żołądek siadł już kilka lat temu i muszę uważać.

  58. Paris – dziękuję za radę. Może się pokuszę. Dzisiaj za to jadłem oliwki 😉

  59. Ja juz nie dbam o slawe i oficjalnie wszem i wobec oznajmiam, ze lecze sie bimberkiem
    z Polski, ktory sluzy mi wylacznie jako lekarstwo przy mocnym kaszlu i anginie. Jesli
    mam goraczke to smaruje sobie jeszcze klatke piersiowa zamiast „Vicvaporum”, a dzialanie
    lepsze, szybsze i skuteczniejsze…. wtedy sie wypoce chorobsko przejdzie i za dzien…
    gora dwa czuje sie naprawde jak… skowronek.

    W Polsce siostra moja stawia mamie i sasiadom jak ja prosza banki szklane ogniowe, ktore
    rowniez maja rewelacyjne dzialanie… lepsze od antybiotykow.

    Moze pol litra wodki dla Pana Gabriela to za duzo, ale dobra setka przed spaniem bez
    popitki naprawde by pomogla… i nie trzeba do nikogo nic mowic.

  60. Dodam jeszcze, że kompot wrócił do domowego menu na stałe. Zimą z jabłek z cynamonem lub z goździkami, latem z tego co jest dostępne w sezonie. Niestety nie mamy miejsca, żeby zrobić na zimę weki. Tylko to co bardziej skondensowane: dżemy itp.

  61. Przeczytalam pani Marylko i tekst Pink Panther’a i pana Osiejuka… pomysl z upublicznieniem
    Jego korespondencji ze sp. profesor Gilowska doskonaly… i blogoslawiony.

    Szkoda tylko, ze syn nie zgodzil sie na wydanie ksiazki… no trudno sie mowi… i zyje sie
    i radzi sobie dalej, jak sie umie i moze.

    Baaardzo mi sie podoba ten dzisiejszy wpis, baaardzo.

  62. Miejmy nadzieję!… nie tę lichą, marną,

    Co rdzeń spróchniały w wątły kwiat ubiera,

    Lecz tę niezłomną, która tkwi jak ziarno

    Przyszłych poświęceń w duszy bohatera.

    Miejmy nadzieję!… nie tę chciwą złudzeń,

    Ślepego szczęścia płochą zalotnicę,

    Lecz tę, co w grobach czeka dnia przebudzeń

    I przechowuje oręż i przyłbicę.

    Miejmy odwagę!… nie tę jednodniową,

    Co w rozpaczliwym przedsięwzięciu pryska,

    Lecz tę, co wiecznie z podniesioną głową

    Nie da się zepchnąć z swego stanowiska.

    Miejmy odwagę!… nie tę tchnącą szałem,

    Która na oślep leci bez oręża,

    Lecz tę, co sama niezdobytym wałem

    Przeciwne losy stałością zwycięża.

    Miejmy pogardę dla wrzekomej sławy

    I dla bezprawia potęgi zwodniczej,

    Lecz się nie strójmy w płaszcz męczeństwa krwawy

    I nie brząkajmy w łańcuch niewolniczy.

    Miejmy pogardę dla pychy zwycięskiej

    I przyklaskiwać przemocy nie idźmy!

    Ale nie wielbmy poniesionej klęski

    I ze słabości swojej się nie szczyćmy.

    Przestańmy własną pieścić się boleścią,

    Przestańmy ciągłym lamentem się poić:

    Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią,

    Mężom przystoi w milczeniu się zbroić…

    Lecz nie przestajmy czcić świętości swoje

    I przechowywać ideałów czystość;

    Do nas należy dać im moc i zbroję,

    By z kraju marzeń przeszły w rzeczywistość.

    6 maj 1871
    Adam Asnyk

  63. Tak pani Rozalio, ja tez nieraz tam handlowalam, znam prawie wszystkie te starsze osoby, ktore tam handluja i roche sobie dorabiaja
    do tych glodowych rent czy emerytur. Wiekszosc jest spod Warszawy
    i to sa ich produkty z przydomowych dzialek i ogrodkow… oni maja
    dobry, swiezy swoj towar…

    … tam powinien byc legalnie wydzielony teren na taki drobny handel zeby tacy ludzie mogli sobie dorobic… tak jak to jest dopuszczalne
    w Paryzu i innych wielkich miastach Francji.

    Nikomu tu we Francji nie przeszkadza, ze ludzie handluja w centrach
    miast, nikomu nie przeszkadza, ze w centrum w trakcie handlu
    jest brudno… po skonczonym handlu przyjezdza firma sprzatajaca,
    zabiera wszystkie brudy, bezdomni powybieraja sobie jeszcze
    troche owocow czy warzyw ze smietnikow, na koniec chodniki
    asfaltowe zmyja woda ze szlauchow… i po godzinie nie ma sladu
    ze jakis handel sie odbyl!

    I wszyscy sa… happy! Ludzie, bo kupili dobry, swiezy towar, miasto
    bo zarobilo na sprzedazy oplaty targowej, ktora jest bardzo przystepna
    i firma sprzatajaca, bo tez miala robote i zarobila!

    I takie zarzadzanie i gospodarke czas najwyzszy wprowadzic
    w Polsce przy tak permanentnym braku pracy… i zadne urzedy
    laski nie robia wydajac zgode na taka dzialalnosc… od tego sa jak
    doopa od sr.nia!

  64. Dynaq,

    No to pozostaje tylko pozazdroscic panu, ale te pasozyty
    to bardzo wredne potrafia byc… ale jak trafi sie na takie zdrowe
    miesko… to uczta nie z tej ziemi!

  65. No mili blogerzy: Coryllus , Osiejuk, Pink Panther – to jest to!
    że tak sparafrazuję hasło reklamowe Coca – coli.

  66. U nas od malego byly kompoty… na zime robilo sie je w sloiki, pasteryzowalo
    latem szlo sie do ogrodu zrywalo sie owoc jaki byl w danym momencie,
    zalewalo woda z odrobina cykru, vanili czasami gozdzik, cynamon… czasami
    sie gotowalo, a czasami odstawialo w cieple miejsce aby dobrze „naciagnal”
    na koniec dodawalo sie swieza miete, ktorej zawsze jest pod dostatkiem.

    Jako dzieci, a bylo nas 3 harpaganow uwielbialismy oranzade… ale ciagle
    bylo malo. W koncu mama powiedziala, ze koniec z oranzada bo przez nia
    z „torbami pojdzie” nienastarczenie ja kupowac i pomimo naszej wielkiej
    rozpaczy chcac-niechcac musielismy pic ten kompot… Przyzwyczailismy sie
    i do dzis go pijemy z prawdziwa przyjemnoscia… nikt nawet nie wspomni
    o koli, pepsi czy innych fantach.

  67. Czy on z tych Modzelewskich?

  68. Były już publikowane dwa listy w notce, która ukazała się zaraz po Jej śmmierci.

  69. O kurcze, Gospodarz jednak to przepuscil!!!

    Jak przeczytałam ten piękny wiersz Asnyka wrazil mi się w oczy fragment:

    „Przestańmy własną pieścić się boleścią,
    Przestańmy własnym lamentem się poić:
    Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią…”

    Wczorajsza rozmowa chwilami przeradzala się nam klinikę zdrowego hipochodryka. Wkurzylam się, że nam to Asnyk wypomina i poleciałam od razu na YouTuba po atomówki. Gdybym odliczyla do dziesięciu nie przywlokłabym tu tego.

    Jak mnie Gospodarz wykopie z bloga za nieroztropne zachowanie będzie mi przykro, ale się nie zdziwię.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.