maj 222016
 

Dziś o 17.00 kończą się targi. Ponieważ nie ma Bartka, zostanę sam z załadunkiem tego co nie zostało sprzedane. Jeśli więc ktoś z kolegów byłby tak łaskaw i zechciał mi pomóc, byłbym mu bardzo wdzięczny. Trzeba niestety pokonać sporą odległość, żeby te książki przenieść. Będę miał dwa wózki, ale sam nie dam rady tego zrobić, bo nie wszystko da się załadować na wózek.

Teraz kolejny fragment wspomnień Edwarda Woyniłłowicza.

10 grudnia 1922.

Z Bzowca znowu jestem w Warszawie. Wczoraj odbył się w tak nazwanem „Zgromadzeniu Narodowem”, czyli połączonych Senacie i Sejmie, wybór prezydenta Rzeczypospolitej i, niespodziewanie, po kilkakrotnem głosowaniu wyszedł z urny wyborczej Gabryel Narutowicz. Witosowcy zdradzili partję Narodową, która prowadziła na to krzesło ordynata Maurycego Zamoyskiego, obecnego posła w Paryżu i miała w zamian za zgodę na Rataja, jako marszałka Sejmu otrzymać poparcie Zamoyskiego na prezydenta. Stąd ogromne oburzenie w Warszawie, specjalnie na Stronnictwo Ludowe i na Żydów, którzy szalę na stronę lewicy przechylili. Tłumy poszły zaraz do hotelu Europejskiego, licząc że tam znajdą Narutowicza, z okrzykami: „niech wyjdzie Narutowicz, kandydat żydowski, trzeba dopełnić nad nim obrzezania” itp. Wobec tak wrogiego nastroju wnoszono, że Narutowicz stanowiska nie przyjmie i że przysięga w Sejmie do skutku nie dojdzie, toteż tłumy roznamiętnione zalegały ulice, a szczególnie plac Świętego Aleksandra i dostępy do ulicy Wiejskiej. Jadącego do Sejmu Narutowicza, pomimo ochrony przez oddział szwoleżerów, obrzucono śniegiem i błotem, pałką zrzucono mu kapelusz z głowy. W sali sejmowej zebrała się tylko lewica, ale przysięga się odbyła. Narutowicz, podobnie jak Piłsudski pochodzi z Litwy, kończył szkoły w Lipawie, skąd udał się na uniwersytet w Zurychu. Tam miał kontakt z anarchistami rosyjskiemi i był przez rząd carski śledzony. Skończywszy świetnie nauki, został profesorem w Zurychu i znanym bardzo hydrotechnikiem za granicą, specjalnie nad Renem. Poddaństwo miał szwajcarskie i dopiero po wielu latach, sprowadzony do kraju przez Grabskiego, przyjął od lat paru poddaństwo polskie, ale znajomości przez to kraju i warunków miejscowych wcale nie mógł osiągnąć. Powiadają, że tylko pod silnym naciskiem masonerji, której jest członkiem, musiał zgodzić się na zajęcie stanowiska prezydenta. Za nim stoi jego „impresario” Piłsudski. Giełda reagowała na ten wybór zniżką wszelkich akcji. Widocznie nie przewiduje pomyślnych warunków pracy organicznej w państwie. Na placu Świętego Aleksandra nastąpiło starcie między organizacjami narodowemi a partią Thugutta, czyli „Wyzwoleńcami”. Musiała interweniować policja, górą 30 osób było ciężej lub lżej rannych. Ciężko ranionego studenta wsadzono do dorożki, tłum wyprzągł konia i pociągnął do opatrunku. Żydzi, lękając się pogromu, zamykali sklepy, ale chwała Bogu, lud warszawski kulturalniejszy od moskiewskiego i do większych ekscesów nie przyszło. Z przyjemnością dowiedziałem się, iż do Senatu został wybrany z województwa nowogródzkiego hr. Leon Łubieński, członek Rady Mińskiego Towarzystwa Rolniczego, właściciel dóbr w Mohylewszczyźnie, a zatem ze sprawami kresów obeznany. Spotkany w kuluarach sejmowych przez Thugutta, otrzymał od tegoż zapowiedź, iż w razie walki wyzwoleńcy terrorem w karbach prawicę utrzymają, paląc dwory i rżnąc panów, chociażby nawet w kuluarach sejmowych! Słowem pięknie prace nowego Sejmu się zapowiadają. Stronnictwa prawicowe w zamian postanowiły, że nie będą wchodzić do składu rządu, trzymać się będą na uboczu, w ciągłej opozycji, żeby do absurdu doprowadzić rządy lewicowe. Słowem, po dawnemu będą w Sejmie partie, a Polski nie będzie. Dają się słyszeć zdania, że może taki fatalny stan rzeczy wywoła na koniec pewne otrzeźwienie w narodzie, może się zjawi jaki odruch społeczny, może się utworzy zastęp „faszystów polskich”, co, przy obecnym nastroju Warszawy bez trudności by się udało, gdyby tylko zjawił się człowiek, który by ten nastrój wyzyskał i na czele stanął. Jakoby zwracano się z tem do generała Hallera, lecz temu animuszu zabrakło i z tego powodu kursuje nawet anegdota: kiedy Piłsudski chwalił się, iż jest panem pozycji, bo za nim stoi 250 000 Strzelców, to Haller odpowiedział, iż za nim stoi 600 000 Sokołów. Różnica tylko w tem, że Strzelców rządy obecne protegują, subsydiują, darmo kolejami wożą i całą amunicję i uzbrojenie dostarczają. Sokoli, oprócz piórek zatkniętych u kapeluszy, nic nie posiadają!

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl 

  22 komentarze do “Kolejna wielka prośba”

  1. Strzelcy i sokoły, kolejna wielka próba przed nami 😉

  2. Na wszelki wypadek jeszcze raz instrukcja obsługi stadionu. Wchodzimy wejściem głównym na promenadę. Patrzymy na płytę stadionu i widzimy po drugiej stronie napis „Jedność” na takiej plastikowej tablicy. Musimy okrążyć stadion i zanelźć drzwi, które są za tym napisem. Trzeba je popchnąć w razie gdyby nie były otwarte, wejść do środka i skierować się na lewo do samej ściany. Tam siedzimy.

  3. Edward Woyniłłowicz: „Słowem, po dawnemu będą w Sejmie partie, a Polski nie będzie.”

    Mądry, a przewidujący On ci był.

  4. Pierwszy raz byłem na targach książki na Narodowym, moim zdaniem jest bardzo trudno się wypromować podczas takiej imprezy bez dużych nakładów finansowych. Stoisko Coryllusa było w takim miejscu, że bez wskazówek na blogu baaardzo trudno tam trafić. By przekonać klienta, który nie czyta bloga do wydania ponad 40 pln za książkę burzącą popularne postrzeganie historii nie ma szans. Duże wydawnictwa stosują chwyty typu jak kupisz 2 kg papieru, trzeci kilogram gratis. Małego wydawnictwa na to nie stać, zresztą jaki jest szacunek do treści sprzedawanej książki gdy jest sprzedawana jak batonik mars. Ciekawy jestem jak „wypali” pomysł z Targami w Bytomiu. Na pewno gdy pojawią się prelekcje pisarzy to może to być ciekawe dla zwiedzających. Jedyne co jest fajne to że można było zobaczyć na żywo Coryllusa i Toyaha i zaopatrzyć się we wspomnienia Woyniłłowicza , ZAMAH i Rock and roll’a…

  5. Wstrząsające kolejne kawałki. Najbardziej z tych nowych w ostatnich dniach poruszyły mnie: „P.O.W. ze śpiewami „O cześć Wam Panowie Książęta, Magnaci…”. Wszystko to organizacje Piłsudskiego. A Warszawa zawsze gotowa dowcipkować już utworzyła zabawną koncepcję: królem będzie Piłsudski, a że nie ma syna, więc uprosi króla angielskiego, aby przysłał do Polski jednego ze swoich synów, którego Piłsudski usynowi, zatem dynastia gotowa. Jakoby Anglja popiera zamiary Piłsudskiego, albowiem zaszachowana przez bolszewików w Azji – Chinach i Indiach, chce, jak zwykle, cudzemi rękami żar zagrzebywać, a że Piłsudski bez imprezy wojennej by się utrzymać nie mógł, więc rzuciłby się, popierany przez Anglję, na Sowdepję. Poniatowski z Wyzwolenia wniósł projekt, aby właścicielom ziemskim w księgach hipotecznych podkreślić na własność tylko po 120 hektarów, a resztę ziemi przepisać na własność państwa, tylko oddawaną dawnym dziedzicom na użytkowanie w formie dzierżawy. Polskość tam zanika skuteczniej niż w prawach wyjątkowych Murawjewa & Comp. Sejm mało się orjentuje w swoich obowiązkach względem takiej chwili przełomowej, jaką państwo przechodzi przy stabilizacji waluty. ”

    I ten dzisiejszy: ” Za nim (Narutowiczem) stoi jego „impresario” Piłsudski. Giełda reagowała na ten wybór zniżką wszelkich akcji. Widocznie nie przewiduje pomyślnych warunków pracy organicznej w państwie. Słowem, po dawnemu będą w Sejmie partie, a Polski nie będzie.”

    Teraz widzicie dlaczego Pamiętniki Woyniłłowicza nie mogły być drukowane. Jak współcześnie. Chyba nikt już nie ma wątpliwości, kto stoi i obecnie za ruchami skrajnymi od prawa po lewa w III RP.
    Kto nam III RP zbudował na bazie angielskiego agenta. Jednego tylko nie ma – klasy robotniczej, ponieważ nie ma przemysłu.

    Jakoś smutno i cicho się porobiło ostatnio na blogu. Miejmy nadzieję, że Mateusza P. nie ma na to wpływu.

    Zapewne Józefowi Piłsudskiemu bycie Sługom Bożym – nie grozi.

  6. Zaraz 17.oo, mam nadzieję że p. Gabriel przy zamykaniu stoiska będzie miał do pomocy swoich Komentażystów.
    Panowie Komentażyści, w imieniu Pań Komentatorek prosimy nie oszczędzajcie się przy tej pomocy, sami wiecie że to – dobra sprawa – .

  7. o 15:47 gospodarz miał zapewnioną pomoc.

  8. Wyszystko dobrze sie skończyło, już jestem w domu

  9. To dobrze… jednak sa jeszcze dobrzy i pomocni ludzie…
    …zycze smacznej kolacji z rodzinka, odpoczynku… i do jutra.

  10. Chwila odpoczynku i kolejny bój w Bytomiu, walka o rynek dla porządnej książki.
    I mam głęboką nadzieję na ten bytomski sukces, że na zakończenie będzie można powiedzieć:
    „Bar wzięty” przez organizatorów, znakomitych uczestników i czytelników.
    No musi być sukces, nie ma co mówić.

  11. Na salonie mowa o Stanisławie Thugutcie – no zaskoczona jestem jego poglądami. Podczas studiów (SGPiS) na wykładach mówiono nam o tym panu, jako o entuzjastycznym, ideowym spółdzielcy, walczącym o umieszczenie handlu w polskich rękach. No, no,

  12. Prosze pana, Gospodarz jest Mistrzem Polski w promocji swoich ksiazek i Mistrzem w ich dystrybucji!

    Tu nie ma nawet o czym mowic… pewnie, ze jest i ciezko i trudno, ale… golabki same nie leca
    do gabki. Tu nikt nikogo nie przekonuje do niczego ani „na sile”… tu sie garna sami przekonani,
    sami zapalency, pasjonaci autentycznie przekonani o slusznosci sprawy, odklamujacy
    przepiekna acz bolesna i trudna historie naszej pieknej Ojczyzny, tworzacy nowa polityke historyczna w Polsce… byc moze nawet w swiecie.

    Kto chce i szuka ten zawsze znajdzie Gospodarza nawet… w przyslowiowej „mysiej dziurze”,
    bo warto. Klient jest zorientowany i wie czego szuka, co chce kupic… nie licza sie wobec tej pieknej idei-sprawy zadne inne wydawnictwa, ze swoimi tanimi czy drogimi chwytami marketingowymi, bo to wszystko w porownaniu z praca i tworczoscia Gospodarza i Jego wydawnictwa… nie ma ani glebszego sensu ani znaczenia.

    Maly wydawca zawsze musi miec towar najwyzszej jakosci… i nie moze pozwolic sobie
    na jakiejkolwiek lipe !!! Tu klient… idzie na pewniaka… „jak w dym”… i ma i musi miec gwarancje 100% satysfakcji !!!

    A Targi w Bytomiu to bedzie po prostu… BAJKA !

  13. … BAJKA !
    …”jak w dym”…

    miałem zaszczyt przez wiele lat współpracować z panem T.S. – nie, nie Ten – majstrem/mistrzem, który w krytycznych potrzebach uspokajał: dobrze jest, nie trza psuć !

    Ale, jak trza/trzeba było podjąć decyzję, to też uspokajał, ale inaczej: ogień i dym. To rozładowywało t.zw. napięcie.

    Być w Bytomiu !

  14. Wiki bardzo pozytywnie o Thugucie.

  15. nigdy nie miałem kolegi/znajomego o tak dziwnym nazwisku.

  16. Wot, a Traugutta Wy znajetie?

  17. znajem, ale takich kolegów nie miałem.

  18. zakończenia –tt w nazwiskach polskich lub spolszczonych zmienia się w –ć (zapisywane jako ci), np. o Traugucie.

  19. miałem przyjaciela – 20 rocznica śmierci – jemu tt na pewno w -ć się nie zmieniało. Był – po prostu … był.

  20. Tak, już na wstępie, choć tak chyłkiem raczej, schowane między innymi stanowiskami i urzędami wymienione jest „TO SŁOWO”-wolnomularz

    No to ja, tego, nie mam więcej pytań. Ostatni gasi światło.

  21. Przyjaciel nazywał się Gintowtt ?

  22. Nie. Kończy się na tt, ale te kłopotliwe deklinacje liczby pojedynczej były/są – dla mnie – zbędne.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.