lip 032016
 

Przerabianie tak zwanych poważnych zagadnień na strawną papkę to marzenie wielu publicystów, dziennikarzy i pisarzy. Rozmawialiśmy tu wczoraj o Rożku i jego programie, Rożku, który z tym swoim uśmiechem oszusta matrymonialnego udaje, że nie istnieje serwis YT i nie można zrobić zdjęć telefonem komórkowym w dowolnym miejscu na ziemi, a następnie przesłać ich w inne dowolne miejsce. Popularyzacja tak zwanej nauki to jest dziś sprawa przegrana z naszego punktu widzenia, bo nie ma człowieka wśród polityków, który podjąłby decyzję o wydaniu pieniędzy na taki projekt. Mam na myśli prawdziwą naukę, której osiągnięcia pokazuje się w TV. Możemy więc jedynie udawać, że nasza telewizja coś popularyzuje, czyli – jak w wielu innych wypadkach – eksploatować schemat, którego istoty nie rozumiemy. Nazywamy to na naszym blogu kultem cargo i ja już doprawdy nie mam siły tłumaczyć dlaczego.

U samego spodu idei popularyzacji leżą dwa oszustwa. Niezrozumiałe z polskiego punktu widzenia, bo ta cała popularyzacja nauki jest częścią jednego z ważnych rodzimych mitów, na który nie zamachnie się nikt, no chyba, że ja. Pierwsze oszustwo dotyczy popularyzowanych zagadnień i zakłada, że jest jakiś obszar wiedzy poważnej, który można za bezdurno odstąpić niczego póki co nie rozumiejącym gamoniom. To nie jest prawda, bo rzeczy istotne i ważne są poza zasięgiem percepcji ludzi garnących się do popularyzacji, a to co się im podsuwa jest po prosu wiedzą sformatowaną, której oni mają oddawać cześć, a jednocześnie się z nią utożsamiać, co wiąże się automatycznie z porzuceniem swoich dotychczasowych zajęć i nawyków. Popularyzacja nigdy nie jest zjawiskiem lokalnym, zawsze przychodzi z zewnątrz i sprzedawana jest jako szansa. Podobnie jak rzekomo niskooprocentowany kredyt bankowy. W Polsce ma to wymiar szczególny, jak nadmieniłem. Pokładamy bowiem szczerą wiarę w to, że widzę pozyskuje się w wyniku kolejnych wtajemniczeń, dokonywanych przez kapłanów nauki, w miejscach zwanych uniwersytetami. Wierzymy, niczym Rosjanie za Piotra I, że tylko najlepsi z nas zdolni są pojąć swoimi umysłami, poważne zagadnienia i ci robią kariery w świecie, słabsi zaś muszą kontentować się popularyzacją wiedzy wśród maluczkich. To ostatnie nazywane jest często pracą u podstaw i stanowi narodową świętość dla wszystkich opcji politycznych. To są oczywiście głupstwa. I teraz pora na drugie kłamstwo, które leży na samym dnie. Czy jest ta cała popularyzacja? To werbunek. Mogą go dokonywać siły poważne, te które dały szansę Marii Skłodowskiej na początku XX wieku, ale mogą go też dokonywać siły z istoty trywialne i niczego nie rozumiejące takie jak Jacek Kurski szef telewizji. Nie ma w Polsce człowieka, który poddałby krytycę oświatę szerzoną wśród kobiet na początku XX wieku, cały ten latający uniwersytet i jego konsekwencje. Ja tego też tutaj nie zrobię, umieszczę to w nowej Baśni jak niedźwiedź. Uważam, bowiem, że to konieczność, że trzeba się rozprawić z tymi socjalistycznymi bredniami, bo nie wyjdziemy z tego domu wariatów, do którego nas zapędzono.

Rekapitulujmy więc – popularyzacja wiedzy to kult formatu plus werbunek nowych sił. I to widzimy również dzisiaj, w postaci tych różnych programów Erasmus, Comenius itp…

Posłużę się teraz przykładem odległym od naszych tutaj spraw, ale bliskim innym rozważaniom snutym na tym blogu. Pamiętacie jak sobie tu gawędziliśmy o handlu antykwarycznym na Świętokrzyskiej w Warszawie, gdzie skupiały się żydowskie sklepiki, w których sprzedawcy nie dość, że czytać po polsku nie potrafili to i z mówieniem był kłopot. Okazało się, że do tych transakcji książkowych wymienione umiejętności nie są wcale potrzbne. Chodzi o to, by w miejscu obfitującym w rybę zamącić wodę kijem, a z dna leżącego tuż pod powierzchnią podniosą się wielkie białobrzuche sztuki, które można będzie wybrać rękami. To jest metoda połowu typowa dla naszych okolic i ciągle się stąd coś lub kogoś wywozi za jej zastosowaniem.

Przypomnijcie sobie teraz film pod tytułem „Goryle we mgle”. Film smutny, ale trochę zakłamany. Otóż jego bohaterka Diane Fossey, nie była ani biologiem, ani nawet pracownikiem ZOO, była terapeutką zajęciową, pracującą z dziećmi w przedszkolach. Jej wyjazd do Afryki zaś został zaaranżowany w wyniku pewnego programu, który firmował pan Leakey. On także selekcjonował dziewczyny, które miały być jego liderkami. Nie miały one wielkiego pojęcia o przedmiocie swojej przyszłej pracy, z wyjątkiem może jednej, ale nie miało to też wielkiego znaczenia. Liczyło się tylko to, kto kolnrtoluje wyniki badań i czy uda się udowodnić, że małpy człekokształtne też mają duszę.

Ja lubię film „Goryle we mgle” i lubię Diane Fossey, którą zamordowano w okolicznościach o wiele bardziej dramatycznych niż to pokazują w filmie. Uważam jednak, że jej przykład jest bardzo znamienny i demaskujący mechanizm popularyzacji. Oto ciekawa świata, samotna – co ważne – dziewczyna dostaje od życia szansę. Nie jest to w istocie żadna szansa, ale jedynie zaspokojenie jej deficytów, które zostały wcześniej przez prowadzących ten program badawczy dokladnie zanalizowane. Podobnie, a wręcz identycznie było z szansami, które otrzymały na początku XX wieku polskie dziewczyny bawiące się stowarzyszenia samokształceniowe o charakterze tajnym. Ponoć latający uniwersytet istniał dwadzieścia lat, a przeszło przezeń około 5000 studentek. Jak w tych warunkach zachować tajność? No, ale niech tam…

Jak w każdej poważnej herezji, w ten która rozpoczęła swój triumfalny pochód na przełomie stuleci XIX i XX ręce i umysły dziewcząt były jedną z poważniejszych jakości do pozyskania. W dodatku nie była to jakość kosztowna, bo za udział w tym przedsięwzięciu adeptki wiedzy tajemnej musiały płacić wykładowcom. System tych opłat omówię w książce, dziś dajmy temu spokój. Najlepsze z uczestniczek kursów zostały studentkami, a Maria Skłodowska ukończyła Sorbonę i dostała Nobla. Cóż za cudowne zrządzenie losu!!! Bez popularyzacji wiedzy na zajęciach latającego uniwersytetu nie mielibyśmy pierwiastków promieniotwórczych! Nie byłoby radu i polonu, a imię Polski nie byłoby tak sławne w świecie jak dziś….To jest szczytowy moment kultu cargo, który uprawiamy. Nie mamy bowiem nadal, żadnego radu i polonu, poza tym gramem co go tam kiedyś była miłośniczka wiedzy Skłodowska podarowała Polsce. Nie korzystamy jako grupa z żadnych dobrodziejstw wynikających z dokonań naszej rodaczki. Ona sama zaś jest w świecie uważana za Francuzkę. Nie ma to z mojego punktu widzenia żadnego znaczenia, może być nawet Chinką. Kwestie, którym oddaje się w Polsce hołd, a które tutaj wymieniłem, nie mają żadnego wpływu na poprawę jakości naszego życia i na nasze bezpieczeństwo. Popularyzacja zaś wiedzy jest jedynie sposobem na odsysanie stąd jednostek do czegoś się nadających i stwarzanie im tak zwanych warunków. Jak ktoś chce sobie poczytać o tych warunkach, niech sięgnie do wspomnieć Ewy Curie. Popularyzacja wiedzy to jeden ze sposobów pozyskiwania tanich wyrobników, bardzo podobny do chwytania niewolników przez czambuły tatarskie. Tamci też byli sprzedawani przez żydowskich pośredników, tyle, że ich rola była inna niż studentki Skłodowskiej.

Jeśli ktoś mi nie wierzy, niech prześledzi komentarze, które wpisywał tu czasem komentator o nicku Auu, on pracował w wielkich korporacjach na zachodzie i wie jak się tam traktuje fachowców – jak śmieci. Ktoś powie, że to świetnie, bo jeśli w tej Polsce ciągle nic nie udaje się zrobić to ludzie sobie przynajmniej zarobią za granicą. I tu dochodzimy do ważnego momentu czyli do wyjaśnienia kto był poddawany temu naukowemu szfindlowi. Otóż w XIX i XX wieku były to na początku same dziewczyny z domów o wysokiej kulturze. Nie tyle bogatych, choć takie dominowały, ale z domów, gdzie nie było patologii. I trudno uwierzyć w to, że ktoś tego nie zaplanował. Trudno też uwierzyć w to, że dziś, w Polsce zdewastowanej pod każdym względem jakieś potężne siły będą szukały wyrobników do swoich laboratoriów. Ten trend wygasa, pojawia się za to inny – pozyskiwanie taniego robotnika. Może się zdarzyć, że pojawi się kolejny – budowa tanich fabryk na miejscu, gdzie zatrudni się poganiają batem swołocz, kiedy już majstrowie od popularyzacji dojdą do wniosku, że nikogo poza swołoczą tutaj nie ma. Ja tylko przypomnę niedowiarkom czym się zakończył socjalistyczny projekt rozpoczęty tak inspirująco czyli kształceniem dziewcząt z dobrych domów w zakresie biologii, bo na początku chodziło wyłącznie o kursy biologii. Otóż on się zakończył budową Nowej Huty i zapędzeniem do tego zakładu tych fornali co ocaleli z pogromu majątków, gdzie wcześniej mieszkały, marzyły i kochały te właśnie adeptki wiedzy tajemnej. To jest ciągle ten sam projekt. My w niego wierzymy jak w Matkę Najświętszą i mowy nie, by ktoś weń rzucił kamieniem. No więc ja rzucę…niebawem. I to nie jednym. Nie ma bowiem mowy o żadnym sukcesie ani o żadnej niepodległości dopóki my sami traktujemy siebie jako żywy zasób. A do tego sprowadzają się wszystkie naukowe, popularyzatorskie kulty szerzone w naszym kraju. Wyjąwszy takiego bałwana jak doktor fizyki Rożek i jego pryncypał Chemiel, a także zwierzchnik ich obydwu Jacek Kurski bo oni akurat nic, a nic z tego wszystkiego nie rozumieją.

Na dziś to tyle. Zamieszczone tu wczoraj wystąpienie Grzegorza Brauna, które miało miejsce w Bytomiu, spotkało się z pewną krytyką. Ja ją rozumiem, ale nie możemy pominąć nagrania Grzegorza, choćby nie wiem jak było rozczarowujące i puszczać innych prelegentów. Tak więc jeszcze raz po kolei idą tu filmy z Bytomia, a ja zapraszam na stronę www.coryllus.pl i przypominam o promocji, która w naszej księgarni trwa do 27 lipca.

https://www.youtube.com/watch?v=UdHQyHvgFW4 

Oto Leszek Żebrowski

 

https://www.youtube.com/watch?v=dzfrfWakaNQ

 

I cała reszta

 

Grzegorz Braun

https://www.youtube.com/watch?v=9pGHsAG8iwc

I poprzednicy

Dziś jeszcze raz zamieszczę tu linki do wszystkich opublikowanych nagrań z Bytomia, a także do swoich dwóch pogadanek z Wrocławia.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Przy Agorze i do księgarni Tarabuk

I jeszcze nagrania

https://www.youtube.com/watch?v=ivZR3NYDdm8

https://www.youtube.com/watch?v=pnH4_CNnFHQ

 

https://www.youtube.com/watch?v=bz4wLIvJ5C8

 

 

Oto przed Państwem wykład który w czasie targów książki w Bytomiu wygłosił przeor klasztoru cystersów w Wąchocku Ojciec Wincenty Wiesław Polek. Dotyczy on kasaty zakonu cystersów na ziemiach Królestwa Polskiego, w początkach XIX wieku oraz dewastacji przemysłu stalowego zarządzanego przez ojców cystersów, co dokonało się rękami naszych narodowych bohaterów – Stanisława Staszica i Stanisława Kostki Potockiego. Miłego odbioru. Pod drugim linkiem są pytania z sali. 

 

https://www.youtube.com/watch?v=GLVOlqgspyg&feature=em-upload_owner

https://www.youtube.com/watch?v=UAUQxSEPJ_k&feature=em-upload_owner

 

Mam nadzieję, że wykład ten ukaże się w kolejnym, dodatkowym numerze Szkoły Nawigatorów. Niebawem przed nami pierwszy taki numer, dostępny poza prenumeratą, poświęcony Żydom i gospodarce. Kolejny zaś dotyczył będzie obecności Kościoła w przemyśle i finansach i tam znajdzie się, jak mniemam powyższy wykład. 

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl. gdzie można już kupić kolejny, polski numer Szkoły nawigatorów

 

Prócz tego zachęcam do obejrzenia wywiadów z laureatami nagród oraz transmisji z wręczenia bytomskich rozetek. 

 

https://www.youtube.com/watch?v=eQspcgDeRJI

https://www.youtube.com/watch?v=fmP_w6hZvQ4


Wystąpienie Leszka Żebrowskiego w Bytomiu. Nie ma co gadać, trzeba oglądać.

 

https://www.youtube.com/watch?v=REUBriCylFY

 

I pytania publiczności

 

https://www.youtube.com/watch?v=_I9sLyPcIAM

 

  87 komentarzy do “Koniec popularyzacji”

  1. Jak wyrzuciłeś salonowego popularyzatora Bosona to i popularyzacji fizyki nie będzie. Sorry 😉

  2. Kiedy dowiedziałem się, że będzie Sonda2, wywróżyłem jej maksymalnie 6-8 odcinków. Nie wiem ile było, bo pierwszy odcinek mi wystarczył aby stwierdzić, że tego nie będę oglądał.
    A teraz skąd się wzięła wróżba. Niecałą dekadę temu odnalazłem sieci i obejrzałem wszystkie odcinki Sondy po raz drugi, bo szczenięciem będąc oglądałem po raz pierwszy, również wszystkie. Gdy je obejrzałem współcześnie zadałem sobie pytanie: Gdzie do cholery są te wszystkie wynalazki? te wszystkie perełki? Samochód o napędzie hybrydowym, wodorowym. Technologia produkcji niezniszczalnej nawierzchni dróg, Jednoszynowa kolej miejska na poduszce magnetycznej.
    Nie ma ich produkowanych masowo, albo dopiero wchodzą do produkcji w ramach eksperymentu, a najczęściej jakaś duża firma wykupiła patent i go trzyma w szufladzie, jak Szwedzcy producenci zapałek patent wiecznej zapałki – zapalniczki.
    Program był nudny, wtórny, nieciekawy i prowadzony jak TOK FM. Ale co najważniejsze obnażał CUD GLOBALIZACJI.
    Gdzieś w sieci krąży filmik promujący globalizację, gdzie jej duchowy ojciec, składa długopis z kawałków produkowanych w różnych częściach świata i chwali się, że dlatego kosztuje on niecałe 10 centów i stać jest na niego każdego człowieka na świecie. Na cholerę mi tyle długopisów?
    Globalizacja spowodowała, że potaniały telewizory i smartfony. Na cholerę mi tyle telewizorów?
    Gdzie był postęp technologiczny przez ostatnie 40 lat?

    Komputery miały wspierać nasze procesy decyzyjne, miały tworzyć postęp, a zamiast tego poszukują rozwiązań, aby więcej ludzi oglądało kotki i cycki w sieci.
    Podam wam ciekawy przykład. 1986 rok. Motorola ma gotowy projekt telefonii satelitarnej dla każdego.
    Na orbitach niegeostacjonarnych, czyli nisko, krążą satelity telekomunikacyjne, każdy jest centralką, w zasięgu KAŻDEGO punktu globu, czy to środek Pacyfiku, czy K2 jest kilka satelitów, a wystarczy jeden. Telefon jest wielkości obecnego komórkowego,Opłacany ryczałtem raz na rok (kart SIM nie było) Nie ma wież telewizji komórkowej. Wartością dodaną jest brak limitu rozmów.
    Przed wejściem w fazę produkcyjną Microsoft nagle stwierdza, że on zrobił taki sam projekt wcześniej, a szczegóły techniczne różnią się praktycznie jedynie liczbą satelitów.
    Proces trwał ćwierć wieku. Przyduszona Motorola sięgnęła po koncepcję komórkową korzystając z rozwiązań satelitarnych. Teraz mamy komórki, które się dławią i sieją nam częstotliwości przez głowy, a nie do góry. Motorola jest własnością Lenovo, które to wydzieliło się z części produkcyjnej IBM.
    O systemie myśli google, tylko chce centralki przyczepić do balonów.

    tak, masz rację. ta metoda nie popularyzuje ona wpycha w koleiny

  3. Aaron Russo w jednym ze swoich wywiadów mówił o pewnej rozmowie przeprowadzonej z którymś z Rothschildow a dotyczyła kobiet. Otóż Rotchildowie od razu przystąpili do szeroko zakrojonego sponsoringu sufrazystek. Nie chodziło jednak o to, by pomóc kobietom w poprawie ich losu (bogate sufrazystki, niczym satanista marx nie miały pojęcia, jak wygląda codzienność robotnicy z gromadka dzieci i mężem pijakiem, problemem tych nieszczęsnych kobiet na pewno nie było prawo wyborcze), ale najważniejszym celem było wyciągnąć połowę społeczeństwa z domów, żeby można było je opodatkować. Biedota i tak już tyrala za grosze, ale były, jak słusznie Pan napisał, dziewczyny z dobrych domów, których życie inaczej by wyglądało, gdyby nie edukacja i wolność. No i polknely haczyk, bo na tajnych lekcjach biologii pokazano im narządy rozrodcze mężczyzny (to moje przypuszczenia). Ewa po raz kolejny zjadła jabłko.

  4. Popularyzacja jest zawsze funkcją dystrybucji, jedną z funckji. Poodbnie jak szczęście ludzkości, która ma się myć, żeby było komu sprzedawać mydło.

  5. Do tego zmierzałem, ale nie chciałem tego napisać wprost. Gawęda o rozrodczości, w sosie naukowym to było to. A prócz opodatkowania jeszcze sprzedaż no i miraż niepodległości.

  6. Glownie chodzi o to, zeby nie siedziala w domu, tylko zajela sie „czyms pozytecznym”, tzn. praca i wtedy zostanie ohononorowana „zdolnoscia kredytowa” i bedzie mogla nawet miec wlasna karte platnicza.

  7. Myślę jednak, że to co piszesz to sprawa drugorzędna najważniejsze jest, że kobiety to tania zdyscyplinowana siła robocza. Wyobrażasz sobie o ile trzeba by było zwiększyć pensje w tesco, czy w jakichś fabrykach itp. gdyby kobiety nie pracowały na taką skalę?

  8. Latający uniwersytet, to się zaraz kojarzy z Monty Python’s flying circus.

  9. Z tego wszystkiego i z ciekawości przynajmniej w Polsce krzywa rosła godnie.
    Przyrostu naturalnego.

  10. Ciekawe.

    Motorola na starcie miała też znacznie – znacznie lepsze procesory do mikrokomputerów. I też zostało to „przyduszone”.

  11. Mysle, ze skala jest taka, ze wiekszosc korporacyjnych biznesow by po prostu padla. Ja obserwuje w Szwajcarii zjawisko na duza skale i mysle, ze we wszystkich zachodnich karajach jest tak samo – mlode, wyksztalcone, samodzielne, dbajace o zdrowie i wyglad, robiace kariere panny wchodzace w wiek sredni, desperacko poszukujace juz nie meza, ale przynajmniej „partnera” kobiety. Na koncu wykieraja bezpotomnie.

  12. Nachalna popularyzacja pewnych spraw ma zjednać widzów, czy czytelników dla treści propagowanych przez rząd, by podświadomie uwierzyli, że rząd wie co robi.

    http://tvn24bis.pl/pieniadze,79/niemcy-syryjczyk-zwrocil-150-tys-euro-przez-religie,657240.html

    Ciekawe, czy religia kierowała imigrantami w sylwestrową noc w Kolonii, czy w Bad Godesberg, spokojnej dotychczas dzielnicy stołecznego niegdyś Bonn.

  13. Dzisiaj to domy reklamowe i korporacje kształtują kulturę. Muzułmanka w hidżabie z kosmetyków wybierze tylko lakier do paznokci, metroseksualny czy drewnoseksualny (jak ich tam dzisiaj zwą?) pan kupi szminkę, żel, podkład, tusz do rzęs, perfumy, kolczyki, prezerwatywę i zestaw szczepionek dla ludzi poszukujących wielu doznań. Nam pozostaje jedynie przyglądać się jak ze stosu trupów w klubie dla homoseksualistów wywleka się tego z koranem w kieszeni.

  14. Teraz dziewczęta z deficytami zamiast do krosen zagania się do klawiatur i kodowania, obrabiania danych i wielu innych czasochłonnych, żmudnych czynności

    To przykłady spośród setek takich inicjatyw:
    http://www.cafebabel.pl/artykul/code-girls-kodowanie-jest-dla-kazdego.html
    http://geekgirlscarrots.org
    http://girlscodefun.pl/
    http://www.blackgirlscode.com
    https://girlswhocode.com

    Teraz praktycznie w każdym większym mieście w Polsce co najmniej raz w miesiącu naganiacze organizują rekrutacje z praniem mózgów

  15. Też można powiedzieć że beneficjentami zasiłków wypłacanych „nachodźcom” są sieci wielko powierzchniowe. Rząd wypłaca „nachodźcom” zasiłki, a zasiłki realizowane są w sieciach.

  16. To z tym zwrotem znalezionej w szafie kasy – to chyba jakiś mem.
    Koleżanki prowadzące butki w domach handlowych mają takie doświadczenie , że bardzo by tu protestowały.

  17. O tak, w korporacjach „przerób siły roboczej” jest na stale bardzo wysokim poziomie! Zwłaszcza na 2-giej lini frontu w tzw. back office. Wyciskaja młodych jak cytryny a po 3-4 latach gdy tylko pomyślą o podwyżce wynagrodzenia – następuje wymiana na następne/nych.
    Jednak młodzi już ten system „przerobu” dostrzegają i chyba zaczynaja szukać innych rozwiazań – przynajmniej ci bardziej bystrzy, którzy obserwują i analizuja otaczającą ich rzeczywistość.
    A co do Szwajcarii i kobiet, to taka ciekawostka – prawo wyborcze kobiety otrzymały tu w 1971 (w kantonie Appenzell Innerrhoden – dopiero w 1990 roku). A w sąsiednim Lichtenstenie w 1984. To były 2 ostatnie kraje w Europie, które wprowadziły prawo wyborcze dla kobiet.

  18. Nie rozumiem pretensji do sondy. Program w tamtych czasach byl perelka na tle gnuśnej szarosci prl i 20 stopnia zasilania. Az to ze sie starzejemy i nic ponoć nie smakuje, jak dawniej? No coż , sorry Gregory. Motorola zas wypadła z rynku ,bo telefon z dwoma funkcjami stal sie archaiczny na tle konkurencji, a nie dlatego, ze im ktokolwiek blokowal przestrzen nad głowami.

  19. Uważam, że wyciągnięcie kobiet z domu to cios wymierzony w rodzinę, bo można było zinstytucjonalizować wychowanie dzieci (tygodniowy żłobek, klucz na szyi dzieciaka świadczący, że „nikto ne je doma”), zachwiać hierarchią w niej, opodatkować nie jedną, a dwie osoby w rodzinie, ekstensywnie zwiększyć jej siłę nabywczą, a faktycznie zmniejszyć dochody jednostki.
    Moja praprababcia nie pracowała, a tylko jej mąż i pobudowali skromny domek. Już moja prababcia pracowała wraz z pradziadkiem i również pobudowali domek, a moi dziadkowie już tułali się po czynszowych mieszkaniach.
    Prapradziadek z linii męskiej po dostaniu się do japońskiej niewoli został wyekspediowany do Ameryki i pracował tam jakiś czas. Skończyło się na ściągnięciu starszej latorośli do USA, ustawieniu ich i powrocie do Polski, gdzie wywianował dwie córki i postawił kuźnię oraz wyremontował obejście.
    Dla wyjaśnienia praprababcia była pod nieobecność męża na gospodarstwie i dzięki przesyłkom z Ameryki i pracy na roli jakoś utrzymała liczną rodzinę do jego powrotu.

    Valser, przesyłka poszła.

  20. następnym krokiem będzie prawo do pracy od lat 14; szczególnie dla dziewcząt – nowe zawody/profesje ale pod warunkiem poniżej 18tki, z opcją na eksport [droga bez powrotu – chcesz wrócić spłać kredyt/koszty]

  21. Dokladnie tak sie dzieje i we Francji… az przykro patrzec. One sa tak
    wyzwolone, wyksztalcone… a, tym samym tak zniewolone, ze
    nawet nie maja tego swiadomosci.
    Dopiero tak kolo +30 dostaja jakiegos obledu… szukaja faceta
    „na podobnym poziomie wykolejenia jak one”, ale ze dzis „znalezc
    normalnego faceta” to jak wygrac najwyzsza wygrana w totolotka…

    … mam tu 2 takie kolezanki jedna 34, lata pani doktor, druga 37 lat
    pani dziennikarka… teraz wreszcie wychodzi zamaz za Francuza.

    Czarna rozpacz… z tego zwiazku nic nie bedzie, on wyjatkowy
    smierdzacy len, uzalezniony od internetu… o dziecku nawet nie chce
    slyszec… ona boi sie zostac sama albo wiazac z jakims Arabem
    czy Afrykanczykiem… prawdziwy dramat zyciowy.

    Tak wymra bezpotomnie… i tak sie konczy ta parada atrakcji.

  22. Pod hidzabem, muzułmanki są bardziej odpicowane niż my, biedne myszki. Ale od pół roku zadbano również nas.

    http://www.iperfumy.pl/perfumy-orientalne/

    No i dzięki takim ułatwieniom, nowym mieszkańcom Polski niczego nie zabraknie, a pewnie i nam się spodoba. Skoro jemy kebaby i nam smakuje.

  23. Nie moze byc… jaki uczciwy i „religijny” sie znalazl…

    … wierze, bo musze!

  24. Oczywiście – cargo. Rozmawialiśmy już tu o tym ponad 2 lata temu.

    .

  25. Warto spopularyzować dzisiejszy artykuł Gospodarza,pod jednym warunkiem,że się przeczyta ze zrozumieniem jakie jest jego głębokie przesłanie,to pojmie się w jakim świecie żyjemy.

  26. Otoz to, pani Rozalio, niektore to sa tak odpicowane, ze nie jednej „pudelkowej”
    to by szczeka opadla.

    Perfumy arabskie… mnie nie groza… obydwie z siostra mamy na nie uczulenie,
    a kebabow nie jadalam, nie jadam… i jadac nie bede… ani innego goowna typu
    „halal”… doslownie wszystkie produkty orientalne obchodze… szerokim lukiem!

    Juz na mnie to oni… pozywia sie kiepsko.

  27. Yep… mieszkam 10 minut od Appenzell… w piecdziesiatych latach, w Basel przeprowadzono referendum wsrod kobiet cza chca miec prawo glosowania. Dwukrotnie wiekszosc opowiedziala sie na NIE!!! Dopiero za trzecim razem sie udalo…

  28. Bardzo trafne spostrzezenie… we Francji wlasnie tak sie dzieje. Male sklepy np. w Rennes
    sa rzadkoscia i jest w nich wszysko znacznie drozsze… wiec Araba czy Azjaty tam nie
    uswiadczy.

    W Paryzu w samym centrum jest troche wiecej malych sklepow, ale ceny sa iscie zaporowe,
    artykuly dosc luksusowe, prawie nie wystepujace w wielkich sieciach… no alewiadomo, ze
    w centrum Paryza taki Arab czy Afrykanczyk robiacy zakupy to jednak ciagle rzadkosc.
    13, 14, 15, 17, 18 Paryz i przedmiescia to zdecydowanie opanowane przez multi-kulti…
    tam biala biedota moze robic tylko… za klienta lub… tania sile robocza!

  29. Pan w ogóle zrozumiał co Shork napisał? Chyba nie…

  30. I do tego złudzenie jakie daje „wyzwolenie kobiet” analogiczne do tego jakie dawał robotnikom socjalizm. Ilu krwiopijców zabili działacze socjalistyczni w swojej walce o lepsze jutro?

  31. A te pieniądze to chyba bank/mennica do zdjęć pożyczył/a, bo takie świeżutkie i niezniszczone.

  32. Cała prawda o wyzwoleniu i równouprawnieniu kobiet w krótkim filmiku, link poniżej

    https://youtu.be/ddj6inigHwc

  33. A ja nie kupuję niczego co niemieckie

  34. Dodam zamierzony element zminimalizowania kontaktów matek z dziećmi – by te, z kluczem na szyi, obdarzyły zaufaniem innych dorosłych = „odpowiednie” wychowanie przez „odpowiednio” wyszkolone kadry… już od żłobka.

  35. Też nie jem kebabow i w ogóle żadnych takich potraw. Lubię tylko kuchnię polską i trochę włoskiej, orientalne są dla mnie za ostre. Napisałam ” jemy”, mając na myśli ogół Polaków.

  36. Bardzo dawno temu taką rozmowę. Ktoś ( mężczyzna), nie pamiętam czemu wytykal mi że nam, kobietom to dobrze bo mamy równouprawnienie… Nijak nie mogliśmy się porozumieć….. nie docierało do niego że ja nie chcę równouprawnienia…. Jako kobieta jestem inna niż on….. i potrzebuje innych praw i całego otoczenia domowego niż on…

    Długo ten temat wracał a ja uchodziła za dziwaczkę……
    Sama się dziwię ….miałam chyba że 25 lat….. i to było naprawdę dawno…. Pewnie to że miałam Mamę i Bsninię w domu powodowało, że moja sytuacja kobiety częściowo pracującej była mi dziwną.
    Choć kuzynki Mamy pracowały….. Widziałam ile się muszą naszarpac na dwu etatach….

    .

  37. Aby osłabić naszą cywilizację,uderzono w kobietęJest wiele rozpraw na ten temat ale za bardzo sie nie nagłaśnia

  38. Nasi przodkowie, nawet ci, niezamożni, nie byli bezdomni.
    Moi dziadkowie po kądzieli, mieli w latach 30 i czterdziestych nieduży dom i gospodarstwo rolne, który potem rozbudowali. Jak się rolnikom żyło w tym okresie, na różnych etapach, to opowieść na inną okazję. Jednak mieli dom, rodzily sie kolejne dzieci. Była wspólna praca, zabawa i nauka.

    Potem za komuny, nastąpiła selekcja negatywna. Na gospodarstwie został najmniej zdolny syn, który jednak się ożenił, ale nauczony pracy i zapobiegliwy, powiększył gospodarstwo dziesięciokrotnie.
    Natomiast ci którzy wyjechali do miasta mieli różnie.

    Mój ojciec uparł się żeby mieszkać w Warszawie. Przez osiem lat rodzice nie mogli dostać meldunku.
    Nawet by kupili jakieś mieszkanie, albo domek, ale brak meldunku wszystko hamowal. Mieszkaliśmy przez 5 lat w wynajmowanym pokoju, zawsze jak ojciec wyjeżdżal w delegację, wieczorem przychodził dzielnicowy sprawdzić meldunek. A skoro meldunku nie było, mandat. I tak latami. Mama regularnie z drżeniem serca, płaciła tę kontrybucje za pobyt w Warszawie.

    Byłam trochę pod opieką dziadków, potem przez rok w żłobku tygodniowym. W poniedziałek mnie tam zaprowadzała, a w sobotę po południu odbierała. Takie życie. Przypuszczam, że gdyby nie te kłopoty mieszkaniowe miałabym rodzeństwo.

  39. O, tak Ajs… mlodziez tu we Francji juz sie „jorgnela” w co zostala
    wrobiona! Wielu mlodych Polakow np. tu studiujacych naprawde
    chce wrocic do Polski, bo nie widza tu dla siebie zadnej przyszlosci
    ani nawet… szansy…

    … a te biura wymiany studentow „Erasmus’y” i inne diably… to tez
    juz sie usr.lo… W te wakacje zlikwidowane beda 2 biura „Erasmus’a”
    w Rennes!

  40. Za takie „dete news’y” to Soros im placi… nie ma to tamto!

  41. No i żyjemy w takim mirazu. Dano kobietom pralki, zmywarki, suszarki, mikrofale, roboty kuchenne, miksery, pieluchy jednorazowe po to, by miały więcej czasu dla siebie i rodziny. Nawet nie zauważyły, że poświęcają ten właśnie czas na siedzenie w pracy. Bycie nowoczesną kobietą stało się dla wielu kobiet celem samym w sobie bez zrozumienia, o co w tym wszystkim chodzi. Konsekwencje dla narodów po prostu straszne.

  42. Bravo! I tak pan trzyma. Ja bardzo duzo produktow wzielam
    z Polski… kupuje tylko to co niezbedne. We Francji sprzedaja glownie
    produkty francuskie… i tu Franek ma juz to „wtopione” w geny, ze
    najpierw kupuje produkty francuskie… a ja ucze sie od nich.

  43. Ja tez, pani Rozalio… tylko kuchnia polska z elementami francuskimi
    duzo warzyw, codziennie zabek czosnku… oczywiscie z Polski
    do wszystkiego, nie za duzo miesa 100-150 g dziennie, czesto ryba,
    no i teraz az do konca roku owoce morza… zwlaszcza mule, ostrygi,
    krewetki, kraby, slimaki, ktore… po prostu kocham i uwielbiam.

    Chce powiedziec, ze zwyczajnie korzystam z okazji, ze jestem
    akurat w Rennes w Bretanii i tutaj te owoce morza sa znacznie,
    znacznie tansze niz w takim Paryzu. Ceny tutaj sa bardzo przystepne
    nawet dla sredniozamoznych.

    A sa zdrowe nadprzecietnie, lekkostrawne i szybkie w przyrzadzeniu.

  44. Gwóźdź programu.
    Nowy hit internetów, spinający tutejsze wątki o kobietach i mediach robionych przez „naszych” 😉
    https://youtu.be/n36ypycfBsk
    https://www.youtube.com/watch?v=n36ypycfBsk&feature=youtu.be
    Ostre! 😀

  45. @Shork,
    @

    Straszny groch z kapustą w tych argumentach (o technologii)
    Zaczynając od końca: telefony satelitarne, które przegrały rywalizację techonlogiczną miały swoje zalety, ale na pewno nie było to mniejsze natężenie fal radiowych niż dzisiejsze komórki.
    Motorola to jest firma, która miała swoje pięc minut w latach 70 i 80 ale już w 90-tych zaczęła się zwijać i dziwi mnie że tak długo utrzymali się na powierzchni (a w niej pracowałem więc mam pewne rozeznanie).
    Poza tym samochody o napędzie hybrydowym (czyli np Toyota Prius) są do kupienia. Napęd wodorowy jest zdecydowanie przereklamowany, bo tak samo jak 50 lat temu ciągle problemem jest zarówno pozyskiwanie wodoru jaki i jego magazynowanie. Zwykłe LPG czy CNG tak samo rozwiązuje problem zanieczyszczeń a jest dużo tańsze.
    Tak samo monorail, maglev etc. Mnóstwo tych rzeczy w praktyce nie jest tak dobre jak sie nam wydaje. Z resztą np pierwsze prototypy samochodów były elektryczne, ale dopiero dziś po postępie w akumulatorach wracają między innymi dzięki Tesli, której ostatnio samochód z autopilotem się rozbił. Ale samochody Google z autopilotem jeżdżą póki co bez wypadku – co jest technologią kosmiczną – jeśli uznajemy że samochodowy autopilot to nie postęp, to ciężarówka do taki metalowy wóz drabiniasty. Albo Boeing 787, przy wszystkich swoich problemach (z bateriami i silnikami) jest to duża zmiana – nawet jeśli trochę mnie niepokoją jego docieranie i pewnie nie polecę nim jeszcze przez kilka lat.
    Albo Skype – pomijąc kwestie kto stoi za emigracją, to wszystkim Polakom za granicą wideokonferencje pomagają utrzymać łączność z domem – pierwsze prototypy to lata pewnie 60-te, ale dopiero internet w XXIw sprawił że jest to powszechnie używane. Postęp w technologii komputerowej jest głownie w oprogramowaniu, bo ono jest dużo bardziej skomplikowane – dziś już mamy całkiem sprawnych automatycznych tłumaczy języka naturalnego – znowu – dawne sciencie fiction.
    Pewnych marzeń z XXw najprawdopodobniej nie da się zrealizować – jak zimna fuzja, ale tak samo było z XIXw.
    Nie zapominajmy, że dziś, z powodów zmian demograficznych, technologicznych i urbanizacyjnych mamy renesans bardzo XIX-wiecznego tramwaju. Albo szybkiego pociągu – na TGV nie składa się tylko szybka lokomotywa (choć akurat to technologia głownie lat ’70 i ’80).

  46. Tak, z tego „uszczesliwienia” rownouprawnieniem to od dziecka pamietam, ze mama
    nigdy nie miala czasu, nigdy. Musiala nas zostawiac pod opieka dobrych sasiadow
    i isc do pracy do Warszawy.

    Wtedy koniec lat 70-tych to bylo jeszcze mozliwe… nie bylo tak jak dzisiaj… najwiekszym
    zagrozeniem byly w czasie lata… tabory cyganskie. To zlodziejstwo kradlo wszystko
    co wpadlo w rece. Jakies wieksze niebezpieczenstwa nie mialy wedy miejsca.
    Sasiedzi byli bardziej wyrozumiali, wspolczujacy i zawsze ktos z nich przypilnowal,
    nawet jaka kromke chleba z serem czy z pomidorem przygotowal, a i szklanke mleka
    podal zanim rodzice wrocili z pracy.

    Od najmlodszych lat rodzice duzo od nas wymagali… musielismy trawy, albo koniczyny,
    albo mleczu, albo pokrzyw narwac w ciagu dnia spore worki… tak aby starczylo
    na biezaco i zeby na zime ususzyc dla inwentarza, a mama trzymala wszystko… i kury,
    kaczki, kilka gesi, 4-5 indykow… potem 2 prosiaki, kroliki, nutrie…

    … w sklepie kupowalo sie chleb sledzie, kargulene i wedzone wegorze… bo byly
    bardzo tanio… raz w tygodniu lody „bambino” smietankowe na patyku… byly pyszne.

    Jak dzis o tym sobie czasami przypomne… to sama nie moge uwierzyc. Musielismy
    ziemniaki, warzywa obrac i przygotowac do obiadu jak mama wroci z pracy… zeby bylo
    szybciej… bedac w 5-6 klasie podstawowki musialam dac rade zrobic pranie
    w pralce „Frania”… wode po praniu trzeba bylo wyniesc i wylac do rowu, czysta wode
    wyciagnac ze studni wiadrem… bo nie bylo ani wody biezacej w domu, ani kanalizacji
    tak jak dzisiaj…

    … plakalam do taty rzewnymi lzami, ze to za ciezko, ze nie dam rady, ze dzieci
    u sasiadow tak ciezko nie pracuja jak ja i siostra… nic nie pomagalo… tata zawsze
    mial wytlumaczenie… a to, ze codziennie tego nierobimy, a to, ze wode moge nosic
    po pol wiaderka, a nie cale wiadro, ktore jest rzeczywiscie dla mnie za ciezkie… no
    i na koniec argument nie do odrzucenia, ze… moge sie wyprowadzic do sasiada jak
    mi sie dzieje taka straszna krzywda… no i, ze jak chce… to on – tata moze mnie juz
    w tej chwili zaprowadzic… zebym tylko powiedziala do ktorego sasiada…

    … no i na koniec, ze bede miala mniej czasu na glupoty i brojenie. To byl fakt.

    À le do dzis najbardziej zapamietalam wlasnie jako male dziecko… ten notoryczny
    brak mamy w poblizu… dla malego dziecka to naprawde dramat.

    To rownouprawnienie i wychowywanie dieci bez rodzicow to juz jest katastrofa…
    daj Boze, zeby mlodzi sie wybudzili z tego… letargu… to naprawde droga do nikad!

  47. Co do popularyzacji nauki musimy postawić pytanie o cel i w czyim interesie popularyzować naukę?
    Oczywistym jest że kraje, organizacje i korporacje działają w wlasnym interesie, to nic nowego. W związku z tym musimy zdefiniować w czyim interesie ma przynosić pożytki a komu szkodzić.
    Np . jeżeli zbudujemy broń jądrową to nauka służy nam, jeżeli zbuduje ją sąsiad to jest przeciw nam.
    Jeżeli naukę zostawimy innym, to pewnego dnia możemy obudzić się w rezerwacie jak Indianie Ameryki Północnej.
    Nauka sama w sobie jest dążeniem do prawdy.
    Jan Paweł II wyraził to w encyklice:

    „Wiara i rozum (Fides et ratio) są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy. Sam Bóg zaszczepił w ludzkim sercu pragnienie poznania prawdy, którego ostatecznym celem jest poznanie Jego samego, aby człowiek — poznając Go i miłując — mógł dotrzeć także do pełnej prawdy o sobie (por. Wj 33, 18; Ps 27 [26], 8-9; 63 [62], 2-3; J 14, 8; 1 J 3, 2).”

  48. Znajoma mówiła żę małe sklepy / Francja, Włochy / są dla elit.Tam się zamawia telefonicznie z dostawą lub wysyła sie gosposie po zakupy.Pojawienie się w centrum handlowym jest równoznaczne z wykresleniem z listy znajomych i awansem społecznym ” do plebsu „

  49. Nie mówi się ” mały sklep ” tylko boutique spożywczy 🙂

  50. Ja to jem golonkę i schabowego z kapustą kiszoną „samorobną” a nie jakiegoś kebaba.

  51. Nie wiem czy pamiętasz taki okres w kinie amerykańskim. Jakąś tam historia z życia… Ale, pogodny dom, gdzie rano mąż jest wystawiany do pracy, żona macha na podjeździe i wraca do domku na przedmiesciu, dzieci wsiadły już do autobusu szkolnego …. i pani domu elscza te wszystkie urządzenia… A wielu tu w PRL było żal….jakie to amerykańskie gospodynie szczęśliwe. Potem był jakiś hollywoodzki dramat, oczywiście . Ale ten obrazek na początku……
    Rozumiem że te maszyny to nie wszystko … jeszcze na koniec np jako podsumowanie pani domu szła do pracy… Np po to aby ,,,zrozumieć,,,, męża, albo się uniezależnić…
    Zawsze ten finał. Chyba że to był kryminał to inne zakończenie…

    .

  52. Tylko że kiedyś były babcie … A teraz kolejne pokolenie nie ma ,, pamięci,,, domu z kobietą… nie znają często nic innego.
    Lub babcie już wyemancypowane. Nie chcą rezygnować z wolności, szczególnie jeśli wnuk przyszedł późno i już sobie ułożyły życie….

    To nie reguła ale jest trend…

    .

  53. A co ja mówiłam? Kuchnia polska, wszystko się zgadza. Akurat te potrawy preferują panowie. Ale o tej porze roku jeszce botwinka z jajkiem, zsiadłe mleko z ziemniakami, fasolka szparagowa, kalafior lub inne warzywa z maselkiem i tartą bułką.

    To się chyba nazywa „kod kulturowy”

  54. Ale to też dowód na to, że ten zawód stał się mniej atrakcyjny i mniej płatny. Feminizacja zawsze jest tego oznaką.

  55. Kino bardzo skutecznie płucze mózgi. Nie będę tu rozwijała tematu pornografii, bo brakuje mi po prostu słów. pornobiznes zrobił szmate głównie z białej kobiety, z czarną uczynił to samo przemysł muzyczny. Tutaj Adam zjadł jabłko po raz drugi.

  56. I tez sie chwali.

    A do golonki to az dobre piwko sie prosi… na przefiltrowanie nerek.
    Pychota!

  57. Chyba zgrywa, żeby zwiększyć oglądalność.

  58. Niestety… tutaj botwinka z jajeczkiem, koperkiem, zdziebkiem smietanki, a juz zsiadle mleko… to marzenie scietej glowy,
    pani Rozalio.

    Tak, to nasz „kod kulturowy”.

  59. W kontestacja.com jest wywiad, w którym gościu komentuje, jak wygląda praca w pakowni w Amazon pod Wro. Pracował tam.

    Ludzie tam się starają od samego dołu, żeby awansować. I tak utrzymują motywacje i wydajność, kilka lat, przez kilka pięter awansu.

    Oczywiście konstrukcja jak piramida, na dole szeroka, ale na górze dużo miejsca.

    Co robi podobno pracodawca, żeby utrzymać motywację?
    Co jakiś czas losowo, bez powodu, zwalnia kogoś z samej góry, i tym samym motywacja się utrzymuje. Facet to opowiadał, że autentycznie losowo, bez powodu, nagle komuś dziękują. Opowiadał o swoim zdziwieniu, jak kiedyś dostał wypowiedzenie.

  60. A ja uważam, że nie stał, tylko ma się stać. A feminizacja to na to sposób.
    Bo za mało rąk, a duże ceny dla korpo.

  61. Ostre to fakt, Takiego odpału to dawno nie widziałem. Wczoraj ze śmiechu, o mało nie polałem się kawą…
    Magik jednak ostrzegał, że to robił tę sztuczkę po raz drugi, a za pierwszym razem nie wyszło..;->!
    On jest kryty bo dawał przecież „całym sobą” sygnały, że jest nieobliczalny no i stała się katastrofa.

    Podobnie może być z tym Kędryną z otoczenia prezydenta Dudy. On permanentnie rozsyła takie sygnały wszem i wobec.

  62. To samo napisałem, pewnie z tabletu nie doszło…

  63. No, az tak to nie… ale prawda jest, ze zwlaszcza majetni staruszkowie
    i staruszki tak robia… dobre sklepy i zakupy na telefon. Ilosc tych dobrych,
    exluzywnych sklepow tez ulega zmniejszeniu… bo starocia wymieraja,
    a ich dzieci wyprowadzaja sie z Paryza i czesto robia juz zakupy nawet
    w wielkich sklepach.

    Zreszta dzieci, a szczegolnie wnuki przywykle do dobrego, lekkiego zycia
    szybko te fortuny przepuszczaja.

  64. Z cala pewnoscia niektore „male sklepy” w centrum Paryza mozna nazwac
    „boutique” spozywczy… jak najbardziej.

  65. Jest trend i jest intensywnie wspomagany. Vide podwyższenie wieku emerytalnego. Babcie przekazują wiedzę o rodzinie, umiejętności, dają miłość i pomagają. Babcie kochają wnuki, wnuki kochają babcie. I dziadków, też oczywiście.

    To jest celowe rozbijanie pamięci i „kodu kulturowego”. Dzieci „dryndaja” towarzysząc babci czy dziadkowi i mimochodem się uczą. Bez zmęczenia i w atrakcyjnej formie. A dziadkowie mają z wnukami wiele niezapomnianych atrakcji. Rodzina się umacnia.

  66. Jakiś film francuski, widziany w kinie pod baranami….ale na początku lat dwutysiecznych. Całkiem inny.
    Wzruszający.
    Pod Paryżem chyba…. prowincja… początek taki, że żona wyprawia rano męża do pracy…. byle jak. Gada przez telefon i coś mu tam rzuca na talerz itp… ani buzi, buzi, …nic…. on gdzieś do fabryki jeździ…

    I facet się buntuje. Pożycza pieniądze od ….ojca?…. i tusz statkiem handlowym w świat…

    Tylko kartki do domu przychodzą…. Ons ich nie rusza… leżą w suterenie u matki…
    Dzieci rosną, przyzwyczajają się? . … kobieta musi wszystko sama…ale nie pracowała…. nie wiem już za co żyli.

    W każdym razie szczęśliwy koniec.On wraca…dzieci puszczają latwce na łące ..one szybują. Ojciec widzi że dobrze że wrócił. Bo tyle ho ominęło….. Ale żona przemyślala.
    Ostatnie Obraz , to on rano jedzie do pracy….ale żona mu towarzyszy we wszystkim. Robi śniadanie, odprowadza przez błoto. Pomaga z kaloszami.
    Miło i normalnie.
    Kilkanaście lat temu…. nie wiem co za tytuł filmu. Kino pod baranami – ambitne.
    Ktoś ten film nakręcił.

  67. …a na dowód , ze coś niedobrego dzieje się w naszych mediach, niech będzie skrucha madżika: „kurwa przepraszam”….
    Przeprosiny warte całego przedsięwzięcia i niezależnie czy to fake czy fakt.

  68. Ja dziadkow mialam tylko w wakacje… i tez dziadkom pomagalysmy.
    Moja mama „wyszla” z domu rodzinnego na „swoje”, z dziadkami
    zostala mamy siostra, a moja chrzestna, ktora miala 4 dzieci,
    gospodarka 30 ha… oj bylo co robic… jak w kieracie, na okraglo.

  69. Tak faktycznie, kadry trzeba przygotować.
    I bez obrazy dla informatyków, to jest takie zajęcie, że się odpływa od realiów, jak tu potem dzieci rodzic i je pielęgnować. A jak wychowywać? To już chyba pozostanie na pociechę, lub dla wygody, taka realistyczna lalka. Już je namiętnie lansuja. Swoją drogą w tej realności te lalki są aż koszmarne.

  70. Pewnie, ze lipa! Co za debile!

  71. Autorzy tego przedsiewziecia kwalifikuja sie… w kaftan i do Tworek
    na leczenie.

    A Kurski za to merdialne szambo powinien zaplacic z wlasnej kieszeni…
    to sa jawna, bezczelna i zuchwala defraudacja panstwowych pieniedzy,
    i Kurski powinien… za to finansowo beknac !!!

  72. Wszelkie Towarzystwa ubezpieczeniowe też mają podobną metodę. Nie wiem jak jest teraz, ale kilkanaście lat temu ustalali zasady i jak już się pracownikowi wydawało, że jest tuż tuż osiągnięcia celu, że sobie nareszcie odpocznie, podnoszono poprzeczkę. I od nowa.

    Ludzie się wykruszali, starym wygom zostawiali „urobek”. Właściwie to dostawali kopa, mało kto sam obchodził, bo miał złudzenia że jeszcze dostanie zarobione przez siebie pieniądze, a tu figa.

  73. Ale z chmielu, a nie z żółci wołowej.
    To straszne co to piwsko robi z facetów, te brzuchy wielkie. Przecież piwo nie nadużywane to zdrowy napój.

  74. I jajecznicę na słoninie. Albo boczku. A schabowy smażony na smalcu.

  75. My też dziadkom pomagalismy, ale dziadek nam płacił. Chyba byliśmy najdroższymi pracownikami.

    A było to tak. Za zerwanie truskawek konkretna stawka za lubianke, za porzeczki podobnie itp. No i wykonywalysmy zadania rzetelnie, wszystko było zliczane, a na koniec wakacji wypłata w zaokrągloniu, do 250 proc.

    Ale dziadek był dumny, że zapłacił za pracę. Tak naprawdę to była forma prezentu, ale akurat w rodzinie taki system panował.

  76. Szkoda, miałam coś do powiedzenia, jednak muszę się już niestety zbierać, dobranoc się z Państwem.

  77. Mnie po prostu wychowała Babunia. Prowadząca dom. Mama po stalinowskim więzieniu coraz bardziej chorowała.
    Leżała. Dogladala wszystkiego i decydowała… Ale nawet w listach do mnie przy jakiejś okazji widzę, pisała mi…pamiętaj, że Babcia cię wychowała?
    Czy teraz to możliwe?

    Żal tych czasów i rodzin…. Wszyscy po wojnie starali się skleić jakoś życie. Tylko były te przedwojenne babcie.
    Miałyśmy przed prslja Frania zwykła balię drewnianą i tarę do prania. Krochmalenie. Magiel niedaleko…. to wszystko robiła Babunia. Z wiekiem trochę pomagałam, no ale już się ta ,,,Frania,,, pojawiła…

    .

  78. Stara Sonda mnie jako młodszego zaszokowała już tylko jednym – nigdzie indziej prowadzący nie miał prawa w programie popularnonaukowym głośno powiedzieć, że coś jest do bani i nie zadziała. To wszystko. Jak na program popularnonaukowy z korzeniami w czasach późnego Gierka było to niesamowite. Nie znam nowej Sondy, ale mam jedno pytanie – czy jest tam rubryka pod hasłem „wyszukujemy najgłupszy wynalazek ostatniego miesiąca i mówimy czemu nie zadziała”?

    Niemieckie programy „informacyjne” i „popularnonaukowe” są fantastycznie sformatowane:
    1. Wszystko poza Niemcami to dzicz.
    2. Nawet jak się rozwija, to nadal jest dzicz.
    3. Nawet jak nie jest dzicz, to przejdziemy się trochę, znajdziemy jakiś ściek/slums i udowodnimy, że jest dzicz.
    4. Żeby nikt nie eksplodował z dumy i nie obciążał szpitali, to przypominamy, że istnieje Holandia i Dania, więc Niemcy mają zaszczytne, drugie miejsce.
    5. Reszta to nadal dzicz.

    Prawda, że cudowny narkotyk? Od razu się typowy Niemiec tureckiego pochodzenia lepiej poczuje.

  79. Feministki długo narzekały na niskie płace i wreszcie osiągnęły kompromis z korporacjami.
    „Kobiety zarabiają mniej, bo nie mają dobrze płatnych etatów inżynierskich. Trzeba je feministycznie przeszkolić i będą zarabiały lepiej.”
    Tylko wiadomo, że dorzucenie tam milionów kobiet obniży płace i zrobi bezrobocie jak nigdy.
    Naciski by pozyskać kobiety są idealnie zaplanowane. Wyszło im w badaniach, że jeśli wokoło (w grupie, na obrazkach w książkach) będzie więcej kobiet, to lepiej uwierzą w swoje siły. Tak samo trzeba wzorców – kobiet, które odniosły sukces, choćby koleżanek. Mają też podkreślać swoje zalety, np. na pierwszych zajęciach napisać o ważnych dla siebie wartościach.
    Tylko po co to wymyślać od zera, skoro wystarczyło odkurzyć stare dzieje jak przekonywano kobiety, że mogą pięknie tkać i obsługa krosna nie musi być zarezerwowana dla mężczyzn?
    Tak samo działają laptopy dla dzieci w Afryce by nauczyły się pisać programy. Na pewno takie dziecko dużo zarobi jak na rynku pojawi się 100 milionów innych.

  80. We Francji tez zrobilo sie glosno o tych „metodach awansu”
    w roznych korporacjach. Jakies pol romu temu moze mniej ogladalam
    2 reportaze filmowe o poruszonej tematyce… ukryta kamera jak
    oglupiaja i wykorzysuja mlodych, wykszalconych, po sudiach te rozne
    wielkie i uznane korporacje…

    … to bylo cos na wzor tego co napisal pan Krzysztof i pani Rozalia…

    … brakuje im tylko super panstwa europejskiego, NWO i TTIP…
    tym poje.om w Brukseli i nie tylko!

  81. Wlasnie, nienaduzywane… jak ktos wypije piwko raz na tydzien
    przy niedzieli tak jak ja… to i brzucha nie dostanie, a jak chlaja
    codziennie… to ich roznosi.

    Dobre piwko jest bardzo zdrowe.

  82. Ja tare do prania, taka metalowa to mam jeszcze do dzisiaj
    i moja mama czy siostra bardzo czesto robia na niej przepierki.

    Tez krochmalilam, czasami do bialych rzeczy dodawalo sie
    ultra-maryny… wszyscy sasiedzi zazdroscili i mowili, ze
    u Malewskich robia nalepsze pranie w calej okolicy… ale to byly
    jednak piekne czasy.

  83. Częste mycie skraca życie.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.