sie 232016
 

Miałem dziś pisać co innego, ale kiedy obudziłem się z rana, kiedy już wyniosłem posegregowane śmieci, które teraz pan śmieciarz wrzuca wszystkie hurtem, jak leci, na pakę ciężarówki, kiedy siadłem do komputera zobaczyłem, że na portalu WP powiesili tekst o poecie Wenclu. Jest to materiał z Rzeczpospolitej i nosi on tytuł – Poeta wyklęty, poeta wyklętych. Od razu przypomniał mi się piosenkarz o ksywce Savage, który w latach osiemdziesiątych puszczany był we wszystkich dyskotekach. Ten Savage, co oznacza jak pamiętamy „dziki”, zachowywał się trochę jak Kaszpirowski, to znaczy stał przed mikrofonem, z rękami opuszczonymi „pa szwam” i coś tam nucił pod nosem. Nie latał po scenie jak dziki, nie miotał się i nie wrzeszczał. Mnie na przykład ten rozdźwięk pomiędzy artystycznym pseudonimem tego pana a jego scenicznym image, bardzo śmieszył.

Jest w ogóle cały trend w kulturze, by kreować postaci niezgodnie z ich przyrodzonymi cechami. I trudno to doprawdy nazwać aspiracją, to jest aberracja, która nie wiadomo skąd się bierze. Dotyczy ona nie tylko polityków, ale także artystów. Zacznijmy jednak od polityków. Człowiek tak pełen wewnętrznych ograniczeń i do tego łatwo sterowalny z zewnątrz jak Jan Maria Rokita został przez gazownię określony kiedyś jako piekielnie inteligentny. Są inne przykłady, bardziej kokieteryjne, które z miejsca odbierają politykowi wiarygodność. I tak Jan Olszewski nazywany był kiedyś „Janko ryzykant”. To było coś tak niebywałego, że ja ani w roku 1992 ani później nie mogłem się zmusić do odrobiny współczucia i zrozumienia dla Jana Olszewskiego. W świecie komunikatów, komunikacji, wymiany informacji i myśli dokonywanej błyskawicznie, powszechnego dostępu do informacji, a nawet i bez tego dostępu, nazwanie kogoś, kto pełni funkcje publiczne – Janko Ryzykant, to jest celowe działanie obliczone na dewastację medialną tej postaci. Myślę jednak, że dureń, który to sprokurował miał dobre i szczere intencje. Tu na blog przychodzi co jakiś czas ktoś i mówi – no wiesz, ale on miał szczere intencje, szczery z niego patriota. Niech sobie wsadzi te swoje intencje – ja na to. Mu tutaj mówimy wyłącznie o skuteczności.

Teraz mała dygresja, dotyczy ona poniekąd także Jana Olszewskiego. Pisząc tę książkę o socjalizmie, wymieniam różne uwagi z pewnym kolegą, który wczoraj rzekł mi, że on, po tych wszystkich rewelacjach, które mu sprzedaję, nie wierzy już w sens nauczania historii. Może – mówi – lepiej, żeby to nadchodzące pokolenie nie znało żadnej historii, żeby żyło dniem dzisiejszym. Nie ma czegoś takiego jak życie dniem dzisiejszym – ja na to – człowiek się starzeje i zaczyna żyć przeszłością. I co? Odbierzmy mu to, powiedzmy, że dziadek znowu pieprzy jak to było za poprzedniego lodowca, ale nie żartem tylko na serio. Od pewnego momentu – choroby, niedołęstwa starczego, każdy z nas przestaje być potrzebny, jego pamięć przestaje być potrzebna i nadaje się on tylko do strugania patyków. Pokusa, by go wyeliminować, bo po co komu historia, jest spora. Tak więc nie miał racji Szymon Peres, mówiąc w Krakowie, że nie trzeba przesadzać z tą nauką historii. Trzeba i to bez przerwy, trzeba się przebijać przez te hagady, bo inaczej będzie po nas. Jan Olszewski także pojawia się w mojej nowej książce.

Wracajmy do Wencla. Nie ma żadnej możliwości, żeby przebić się przez ten tekst wydrukowany w Rzeczpospolitej i puszczony na WP. To jest jakiś wykwit. Od dawna nie czytałem czegoś tak okropnego. To jest Janko Ryzykant w dodatku piekielnie inteligentny. Autorem jest jakiś młody człowiek, który pełni funkcje profesora na UKSW. I tu dochodzimy do jądra dramatu. Dziadek już nie może pieprzyć jak było za poprzedniego lodowca, ale wnuczek jak najbardziej. Bo młodość jest najważniejsza. Nowe zaś czasy otwierają ludziom trzydziestoparoletnim, całkowicie ogłupiałym i zmanipulowanym możliwość przemawiania do tłumu i dostawienia sobie przed nazwiskiem literek prof. Ja jestem po lekturze biografii Niewiadomskiego napisanej przez niejakiego Pleskota z IPN, który też jest prof. To są rzeczy niemożliwe do wyobrażenia, mam na myśli interpretacje Pleskota. I nie chodzi tu wcale o zmianę narracji, o to, by coś powiedzieć po nowemu, albo odkryć jakieś inne kierunki, którymi mogłyby podążać nasze myśli. Chodzi o to, by ubrać się w togę, udrapować ją jakoś, nałożyć na łeb wieniec laurowy i przechadzać się po parku wypowiadając głośno niezrozumiałe łacińskie sentencje. Portale internetowe, z wyjątkiem pornograficzych pełne są nazwisk facetów, którzy robią kariery na uniwersytetach i się tym popisują. W ich tekstach nie znajdujemy jednak niczego nowego i niczego świeżego. To są te same dyrdymały, którymi karmiło się studentów dwadzieścia lat temu. Wartością dodaną nie jest jakość tekstu, bo tę zawsze można zakwestionować, ale tytuł naukowy. Kiedy ktoś go przeczyta może mieć pewność, że trafił na wartościowy materiał. Żeby nie poprzestać na gadaniu dajmy tutaj jakąś wyrazistą próbkę tej jakości.

Można by pomyśleć, że postać poety wyklętego – będąca istotną częścią epoki modernizmu – stała się obiektem wyłącznie historycznym, reliktem dawno minionej bohemy. Tak jednak nie jest. Fenomen drogi literackiej Wojciecha Wencla – której ostatnim etapem jest najnowszy zbiór wierszy „Epigonia” – podważa mit wszechotwartości ponowoczesnych umysłów i postaw. Zachęca do namysłu nad nowymi formami obecności dawno odkrytych zachowań społecznych.

Myśleliśmy, że postać poety wyklętego jest przeszłością, a tu zonk, ona jest znowu z nami i cielił się w nią Wencel. Zupełnie jak ten grzeczny piosenkarz wcielił się w postać dzikiego. Ale to jeszcze nic.

Oto następny fragment

Inaczej bowiem niż wielu spośród poetów wyklętych, Wencel do roli poete maudit dojrzewał stopniowo, w pewnej mierze nieświadomie i częściowo chyba nawet wbrew swojej woli. Tuż po debiucie mógł przecież uchodzić za ulubieńca salonów. To wtedy Czesław Miłosz, pytany przez Teresę Walas o najciekawszych poetów konfesyjnych, obecnych następców Jerzego Lieberta, mówił o nim: „Jest taki poeta, Wencel w Gdańsku. Ale nie wiem, czy nie jest to jakiś nałóg, żeby łączyć katolicyzm z formami tradycyjnymi, metrycznymi. Czy rzeczywiście tak być musi? Zadaję takie pytanie”. Związany przez pewien czas ze skandalizującym „BruLionem”, uznany za odnowiciela polskiego neoklasycyzmu, autor stał się jednym z najmłodszych laureatów prestiżowej Nagrody im. Kościelskich, a jego głośny tom „Oda chorej duszy” w 1997 r. znalazł się w ósemce książek nominowanych do Nagrody Literackiej Nike.

Dowiadujemy się z niego wprost z czyich rąk przyjął namaszczenie na wyklętego pan Wencel. Z rąk Czesława Miłosza, który ze znawstwem podszedł do poezji młodzieńca z Gdańska i zasugerował, że może on być kiedyś poetą wyklętym. Nie wiem czy dobrze widać jak się modeluje tę śmieszną scenę z figurami powycinanymi z kratonu, a jeśli nie to zajrzyjcie do tekstu i zobaczcie jakie zdjęcie znajduje się pod tym fragmentem. Oto link

http://ksiazki.wp.pl/tytul,Wojciech-Wencel-Poeta-wyklety-poeta-wykletych,wid,21709,wiadomosc.html

Jak widać jest to zdjęcie poety Wencla na zebraniu rady programowej TVP w roku 1998. Widzimy tam niczego nie rozumiejące dziecko, które wpatruje się w kogoś mądrzejszego, jakiegoś piekielnie inteligentnego Janka Ryzykanta. Rok 1998 był to dziwny rok, jak pamiętamy. Rządził rząd AWS, a na stanowisku prezesa TVP nastąpiła zmiana, w dodatku w czerwcu – ach te zadziwiające koincydencje – Ryszarda Miazka z PSL zastąpił Robert Kwiatkowski, ten od esemsów z wulgaryzmami. Nie wiemy, kiedy zostało zrobione to zdjęcie, czy jeszcze za Miazka, czy już za Kwiatkowskiego. Nie wiemy też jak to się stało, że początkujący poeta, protegowany Miłosza, znalazł się w składzie rady programowej. Nie wiem kto wtedy był w składzie tej rady i kto był przewodniczącym, ale może Wy to odkryjecie.

Teraz jeszcze jeden komiczny fragment, a potem słów kilka o skuteczności

Być może Wencel nie zdawał sobie wtedy z tego sprawy, ale proces stereotypizacji jego postaci – zapowiadający działania przypominające cenzurę – trwał od kilku lat. Etykieta wichrzyciela stopniowo utrwalała się w salonowych umysłach i postawach, ułatwiając zbywanie kolejnych książek prostymi sloganami, zwalniając z obowiązku rozumienia, a często wręcz po prostu z obowiązku czytania jego wierszy. Właśnie dlatego pewna część tego, co napisano o Wenclu, wygląda tak, jakby krytykom w pewnym momencie zabrakło smaku: tego zwłaszcza, o którym Zbigniew Herbert pisał w swym głośnym wierszu. Takiego smaku, którego brak musi się skończyć tak, jak opisuje poeta: „łańcuchy tautologii parę pojęć jak cepy/ dialektyka oprawców żadnej dystynkcji w rozumowaniu/ składnia pozbawiona urody koniunktiwu”.
Ciekawe czy proces stereotypizacji postaci Wencla nastąpił przed czy po roku 1998? Jak myślicie?

Tu jest jednak najlepsze:

Zastanawia zwłaszcza spektakularna klęska najbardziej jak dotąd ambitnego przedsięwzięcia gdańskiego pisarza – poematu „Imago mundi”. Poprzedzony rzetelną kampanią promocyjną (fragmenty tekstu ukazały się w „Rzeczpospolitej” oraz „Gościu Niedzielnym”), wydany z niezwykłą starannością, miał być literacką sensacją 2005 r. Tak się jednak nie stało. Został niemal przeoczony przez krytykę (miał ledwie dwie poważne recenzje), nie dało się go dostrzec także wśród książek wyróżnionych jakąkolwiek nagrodą.

 

To jest lepsze niż Geremek wchodzący na schody, który w rzeczywistości z nich schodzi. Młody profesor pisze, że tomik był poprzedzony rzetelną promocją, bo miał dwie recenzje – w Rzeczpospolitej i w Gościu, a zaraz potem dodaje, że został przeoczony, bo miał ledwie dwie recenzje. Nie wiem właściwie co powiedzieć. Lansują faceta na chama, od dwudziestu lat, faceta który nie potrafi nic poza składaniem najprostszych rymów i bajaniem o tym, że mieszka przy cmentarzu i to jest niezwykłe, potem zaś nie potrafią go – mając za sobą kolegów, rady programowe i różne ważne ciała, nawet wypromować. Więcej – oni nie mają pojęcia o promocji – im się zdaje, że recenzje sprzedają książki. Rok 2005, w którym Wencel wysmarował to swoje dzieło, wskazuje na to, że liczył się on z tym i jego promotorzy także, iż zostanie zassany przez PiS i będzie współtworzył wizerunek tej partii w sferach – umownie to nazwijmy – intelektualnych. W roku 2005, o ile pamiętam ukazał się też ten słynny tekst Wencla, w którym przyznał się on do uzależnienia od pornografii oraz do zdradzania żony. Ciekawe kto mu zagroził i czym? Podejrzewam, że ktoś z naszych z zazdrości o sławę i miejsce w pisowskim panteonie. Wencel się chyba przestraszył i wolał się sam ujawnić. Aha, tam było jeszcze dzikie, kompulsywne pijaństwo na dokładkę. Pijaka łatwo jest przestraszyć, szczególnie takiego, który chodzi do kościoła. I wydawało się, że Wencel umilkł. Coś tam nasmarował o Wołyniu, ale pies z kulawą nogą się za tym nie obejrzał….No, ale….widzimy, że nie zrezygnowano z Wencla całkiem, mamy oto kolejną próbę wprowadzenia go do tego cholernego publicznego dyskursu. Tym razem jako poety wyklętego. Facet się przestraszył własnych nałogów, a teraz będzie wyklęty. O matko….! Nawet na porządnego, twardego alkoholika już nas nie stać. Muszą ich lansować recenzjami w Gościu niedzielnym i Rzeczpospolitej. I nie myślcie, że ja tu znajdę zaraz jakąś dobrą i śmieszną pointę. Nie mam jej, bo mieć nie mogę, cóż tu dodać? Ciągnięty za uszy oszust powraca, poeta wyklęty z rady programowej TVP SA. To się nie mieści w głowie…na razie…wracam do książki.

 

Na koniec jeszcze zostawiam Wam nagranie z amerykańskiej telewizji, występuje w nim Tomek Bereźnicki i opowiada o komiksach.

http://youtu.be/sPZTIqGKImE
Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.

Zapraszam też na stronę www.rozetta.pl gdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.

  72 komentarze do “Dom, w którym masturbował się poeta Wencel”

  1. Swoją drogą co jest takiego złego w tej biografii Niewiadomskiego pióra Pleskota ? Czytałem ją chyba ze 2 lata temu i przyznam że bywały gorsze rzeczy a ta pozycja suma sumarum nie była jakoś źle napisana . Więc nie potępiałbym tego w czambuł tym bardziej że nie ma za bardzo do czego jej porównywać bo o ile się orientuję nie ma innych tak obszernych biografii Niewiadomskiego.

  2. To w ogóle nie jest biografia, to po pierwsze. Po drugie i trzecie będzie w nowej książce

  3. Za nic nie mam cierpliwości do poety….to opowiem jak mi się w życiu połączyły nazwiska Olszewskiego Geremka i tego ryzyka.
    Rzecz się rozpoczęła na Rynku pod Adasiem. Bo gdzie???

    Uwielbiałam buty na wysokich szpilkach ….i jakoś tak juz po upadku rządu
    Olszewskiego moje chodzenie na szpilkach na tymże Rynku się zakończyło …przez upadek… Nie potknelam się ….ale jakoś tak dziwnie stanęłam …coś z kostką… Mogłam tylko zdjąć szpilki ….pieekneeeee… I niosąc jr nonszalancko na palcu machać ludziom przed nosem idac boso w kierunku postoju taxi na Siennej.
    I tu wraz ze mną do samochodu wkroczyła polityka… Zdążyłam podać adres. Daleko…

    …. taksówkarz był sympatykiem Olszewskiego… Ja zachodziłam w głowę w czym będę chodzić bo miałam tylko szpiki w różnych wariantach…a rozumiałam że to koniec.
    Pan zsjadle bronił Olszewskiego… Napadał na Geremka…jeszcze zajęta kwestia butów przyznałam się że znam książkę tego ostatniego…tę o francuskich xlodxirjach w średniowieczu….
    …matko z córką !! Psn jechał nie uważnie , RYZYKOWNIE. Usiłował mnie skłonić do deklaracji politycznej .
    Chyba myślał że wiezie wroga ideologicznego….
    Ja za cholerę nie mogłam się skupić na tym o co mu chodzi….

    Jakoś pojechaliśmy. Miałam Olszewskiego xs flegmatyka. Przecież wtedy nie miałam pojęcia co się dzieje…

    Na drugi dzień włożyłam tenisówki bo innych płaskich butów nie miałam…i pojechałam na rajzę po szewcach. Jakich pięknych sandałów kilka par się wtedy dorobiłam !!!:)))

    No ale Olszewski i ryzyko …że nie dojade tą taksówką do domu…. Bo mnie taksówkarz udusi ….lub ..bo się z czymś zderzymy…

    .

  4. Dlaczego wobec niego używa się określenia „wyklęty”? że co ze się nie zgadza z otaczającymi go standardami? A ja myślałam, że to określenie jest zarezerwowane dla żołnierzy z wojny domowej polsko – ubeckiej z przełomu lat 40 tych i 50-tych.
    Dlaczego Wencel jest „wyklęty” ? Czy recenzentka przytrzaskiwała Wenclowi szufladą jego przyrodzenie, czy wyrwali mu recenzenci paznokcie, czy odsiedział w więzieniu np. na rakowieckiej czy we Wronkach kawałek swojego życia za karę że pisał wiersze np. o patriotyczne o Polsce? Jaki on wyklęty?
    Chyba to poeta raczej „wypchnięty” z naszej świadomości mimo nachalnej propagandy mającej swój wyraz aż w dwóch recenzjach – „wypchnięty” z powodu braku talentu.
    A tak na marginesie z tym określeniem „wyklęty” – zdaje się że znowu mamy do czynienia z kradzieżą haseł, hymnów, bohaterów itp.

  5. a propo Ameryki, chodzil mi po glowie Pilsudski I sposoby zarzadzania gospodarki miedzywojennej I staralem sie znalezc cos w necie nic nie bylo ale znalazlem strone o Rothschildach I tam autor tej strony podaje ze oni przed pierwsza wojna posiadali na wlasnosc agencje prasowe w angli, francji I niemczech( Reuters) probowalem sprawdzic kto byl wlascicielem reutersa i okazalo sie ze do 1984 roku ( chyba ten rok) nie ma nic( mydlenie oczu), autor sugeruje ze to nowojorska banda przywiozla do moskwy pseldonimy dla lenina ,stalina ,trockiego ….nie wiem ile jest w tym prawdy ale to kolejny powod aby wyrzucic telewizor i nie czytac wszystkiego a tylko wybrane i sprawdzone zrodla

  6. Wencel się masturbował, ale się nie …

  7. Jacek – ja dwa zdania o czasie przed I WŚ – nie jestem historykiem i dopiero od przeczytania oferty Coryllusa wiem np. że przed I WŚ Woyniłłowicz psuł starozakonnym rynek mięsny i finansowy na ziemi mińskiej, że Zglinicki psuł Rotszildom rynek ropy w Baku (ostatni SN) i zapewne dużo osób psuło starozakonnym inne rynki … i potrzeba „uporządkowania” a stąd 1917 rok i te pseudonimy i rewolucyjne rozwiązania pozbawienia własności mogły być na rzeczy.

  8. Holenderrr…. Jednak wróciłam do tego fragmentu o poecie….najpierw go opuścilam…..wybacz…ale cholery dostaję prxy takich tematach! No ale jednak rzucilam okiem!

    Już tu kiedyś z okazji Zaduszek pisałam o tym jak mieszkając przy cmentarzu , jesienią pieklismy tam ziemniaki…. Jako dzieci.

    Czy mieszkanie przy cmentarzu wiąże się z pisaniem wierszy?
    Bo ja mogę jedynie poemat o ziemniaku duchami w tle.

    Czy wydasz mi go starannie ?
    I czy będziesz lansować?

    Ziemniaki to podstawa …a duchy…kto wie czy któryś nie był wyklęty?

    ps. białym wierszem…. Jakby co:))))

    .

  9. ps2
    Recenzje też mogą być dwie… Tu i na salonie…..a jakby jeszcze Toyah w kwestii duchów??? No!!!
    Sukces;)

    .

  10. zapomnialem on twierdzi ze rozkaz zabicia cara przyszedl z NY I to sie trzyma kupy bo jak facet przywieziony w pociagu mogl zdecydowac o zabiciu cara jest podobno notatka angielskiego czy amerykanskiego polityka ktory otwarcie oskarza ich o to

  11. a pseldonimy to odrazu w glowie Hollywood I do tego te zdolnosci gebelsa gdzie on sie tego nauczl

  12. Pseudonimy są wcześniejsze niż I wojna światowa.

  13. Jeśli chodzi o czytanie wierszów to dla mnie do przejścia jest tylko Jacek Podsiadło. Ale coś czuję, że zrozumienia nie znajdę.

  14. „czytanie wierszy” – ale plama! :/

  15. Savage – Only you! Italo disco. Słuchało się.

  16. Poete maudit to sie tłumaczyło , poeta przeklęty. Żołnierze powinni zostać Niezłomni.

  17. 1914: The start of World War I. In this war, the German Rothschilds loan money to the Germans, the British Rothschilds loan money to the British, and the French Rothschilds loan money to the French. Futhermore, the Rothschilds have control of the three European news agencies, Wolff (est. 1849) in Germany, Reuters (est. 1851) in England, and Havas (est. 1835) in France. The Rothschilds use Wolff to manipulate the German people into a fervour for war. From around this time, the Rothschilds are rarely reported in the

  18. Drogi Coryllusie moje pytanie to co po „wyklętych”? Ewidentnie mamy do czynienia z grą, której celem jest doprowadzenie do sytuacji kiedy przeciętny Polak będzie bał się otworzyć lodówkę aby mu jakiś „wyklęty” nie wyskoczył. Pogrzeby, akademie ku czci, książki, artykuły, konferencje naukowe, pomniki, place i ulice, filmy, koszulki, gadżety, odżywki dla pakerów, napoje energetyczne i nieustający wrzask medialny, nawet w takiej wp. To metoda na wywołanie przesytu, zohydzenie, wywołanie odruchu wymiotnego na samo słowo „wyklęty”. To widać, że jest robione specjalnie. Pytanie przez kogo? „Naszych” czy „onych”? Jeśli przez „naszych” to co mają w zanadrzu po „wyklętych”? Jeśli przez „onych” to pytanie co będzie nam wrabiane w brzuch jako odtrutka na „wyklętych”?
    Jedynie co widzę to to, że „nasi” nie kierują się na pewno w swoim działaniu starą zasadą: sit modus in rebus, lub bardziej z polska „znaj proporcjum mociumpanie”.

  19. Im się zdaje, że kreują popyt. Biedne misie…

  20. Koniunktura będzie eksploatowana do końca, ci od koszulek i napojów szybko się przestawią na nowy target, a akademie będą trwały z udziałem znudzonej dziatwy szkolnej.
    Odruch wymiotny już jest wywołany.

  21. Szanowny Panie, w ostatni,m Glaukopisie ma Pan tekst o zagranicznych doradcach ekonomicznych rządów II RP. Pewnie coś tam napisze p. Cenckiewicz w tej swojej zapowiadanej od lat biografii tego całego Matuszewskiego.

  22. E tam! Ja pozwolę sobie podrzucić link do artykułu z filmikiem o tym jak „wspaniała jest nauka polska”. Jak obejrzałem ten filmik to aż zadrżałem. Zresztą, co ja będę się wysilał. Proszę samemu zobaczyć. To dopiero jest propomcja.

    http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/305677-polscy-naukowcy-stworzyli-gasienice-robota-ktora-zywi-sie-swiatlem-zobacz-wideo

  23. http://niniwa22.cba.pl/wencel_jestem_cienkim_bolkiem.htm

    Wencel wyklęty w internetach zaklęty…

    W nie wietrzonym pokoju oknem na świat stał się dla mnie Internet. Zaczęło się od czytania wiadomości, użytkowania list dyskusyjnych i sprawdzania poczty, potem było codzienne wstukiwanie własnego nazwiska w wyszukiwarkach i czytanie wszystkiego, co o mnie napisano, aż w końcu trafiłem na nieskromne strony, na które „dobry katolik” nie wchodzi. Niby grzeszyłem w tej samej dziedzinie, co ofiary moich tekstów, ale jakoś tak bardziej groteskowo. Nie zdradzałem w realu, ale w myślach jak najbardziej. Panienek nie spotykałem w burdelach, lecz w sieci miałem ich pod dostatkiem. I tak moje uzależnienie od Internetu stało się faktem.

    Czy Wencel nie jest ofiarą zagłaskiwaczy-rozpieszczaczy?


    W swojej krótkiej karierze literackiej byłem już nazywany „prorokiem”, „pogromcą szatana”, „rycerzem wiary” i „poetą niezłomnym”. Chwalili mnie nobliwi krytycy, tradycjonaliści katoliccy, matki moich kolegów, a nawet niektórzy biskupi. Kolejni księża proboszczowie w mojej parafii podchodzili do mnie z respektem, stawiali za wzór chrześcijanina i namawiali do okolicznościowych wystąpień w kościele. Pisali do mnie prawi ludzie starszego pokolenia, zapewniając, że jestem dla nich „nadzieją naszego narodu”. Młodsi bali się mnie, podkreślając różnicę między własną grzesznością a moim obrazem, całym w liliach, z koroną z gwiazd dwunastu. Kiedy wtrącałem z krzywym uśmiechem, że i ja często grzeszę, brano to za topos skromności – następny dowód na moją wyjątkowość. Niejaki Schmaletz – autor skądinąd świetnych piosenek – napisał w jednym z tekstów: „Ale są jeszcze ludzie jak Wojciech Wencel – mądrzy i pokorni, i spoza obiegu”. Wszystkim dziękuję bardzo za dobre intencje.

  24. Nie ma co gadać. Szybki jest…

  25. Schmaletz tak napisał? Biedak. No popatrz, a o Faustynie Kowalskiej nikt nie pisał tak jak o Wenclu, czy to nie dziwne?

  26. Betacool – czy ci anarchizujący poeci nie mogą się nazywać inaczej, np. „orginały” czy „nietypowi” czy „odmieńcy” – dlaczego od razu z kopytami w tradycyjnie dla innych zarezerwowane treści. Zresztą nikt tych poetów nie wyklina, nie skazuje na zapomnienie, jeśli o nich nic nie wiadomo to nie z powodu czyjejś wrogiej propagandy a z powodu braku talentu w tej „nijakiej” grupie.
    No właśnie dobre dla nich określenie „nijacy”.

  27. Już wiem skąd ja znam nazwisko Wencel!! Z książki pt „Przy szabasowych świecach”.

  28. Chyba miałaś rację z tym patriotycznym „wyklęciem”. Więc te obyczajowe „smaczki” Wencla nie przeszkadzają w tym by chwycił trochę wyklęctwa bohaterskiego.
    Ta stronka wiele mówi. Wszystko gotowe – poczet bohaterów, poczet zdrajców i poczet naszych wieszczy. Nic tylko się z zamkniętymi oczyma się w tej borowince zanurzyć.
    http://hej-kto-polak.pl/wp/?page_id=21

    Hej kto Polak….

  29. Taka ściąga jak z Kmicica stać się Babiniczem. Miłosz już nie żyje więc jakoś to przeżyje…

  30. winno być 'posrany’ a nie wyklęty

  31. Nie byłoby tak źle, bo większość taksówkarzy to służba zdrowia, więc udzieliłby pierwszej pomocy.
    A co do pana premiera to ochrzcili go mianem koala, chyba trafnie. Drugim koalą był inny premier, czyli prof. Buzek, któremu kazali ryzykownie skakać, by ludziska mieli wręcz przeciwne odczucia. No i był jeszcze jeden koala zwany złośliwie siłą spokoju.
    Aż trzech to nie przypadek.

  32. tak, właśnie niezłomni/niepokonani a nie wyklęci; co co wyklinali mają w ten sposob własny pomnik znaczeniowy, to jakby o polskich chłopach pisać ciągle: obszarnicy, kułacy, etc

  33. co najmniej zastanawiające

  34. pisze wencel do odbiorcy, pisze kompanija cała, a kto nie napisze tego … [ładne i o wyklętych, proszę o nagrodę]

  35. Przecież to wszystko, na tzw. jaja, z przymróżeniem oka i mruganiem porozumiewawczo wg schematu: wicie-rozumicie;- płacą, jest kasa i zapach dystrybuowanej sławy, i może frajerzy coś kupią za parę groszy, jak się karta odwróci to będa piać zachwyty nad 'wyklętymi’ z WSI i gospodarzami w pop z ppr-u/pzpr-u;- wyklęci z partią – partia z narodem

  36. Poeta Wencel mieszka przy cmentarzu i nawet wiem, co by się stało gdyby poszedł choć raz na ten cmentarz, zwracam uwagę, że poszedł a nie zanieśliby go tam.

    Jeździłem na wakacje do babci do Nowego Portu, gdzie zaraz za domkami na Wisłoujściu były dwa cmentarze rozdzielone ulicą. Jeden był katolicki i czynny, a drugi ewangelicki i w dewastacji. Były tam resztki grobów wyglądające jak kamienne prostopadłościenne gazony, z tym, że zamiast kwiatów rosła w nich zeschnięta i skołtuniona trawa.
    Było to nasze ulubione miejsce zabawy, choć dorośli nas stamtąd ustawicznie przeganiali. W piaszczystym podłożu bardzo łatwo dało się kopać, nawet gołymi rekami. Przy takich zabawach często znajdowało się kawałki kości, które chowało się w jednym z gazonów.
    Ewidentnym efektem tych zabaw jest fakt, że nie zostałem poetą.
    Szkoda, że poeta Wencel choć raz nie poszedł na cmentarz.

  37. Dzięki za info, bo po zobaczeniu tytułu notki pomyślałem sobie, że nam Gospodarz ocipiał.

  38. Hm…”bajaniem o tym, że mieszka przy cmentarzu i to jest niezwykłe”- w tym zdaniu wyszła cała głupia zła wola tego blogera Coryllusa. Jak się nie rozumie natury świata i poezji to lepiej nie kompromitować się takimi „artykułami”.

  39. Cmentarze to w ogóle…

    „Leży Gajcy przysypany ziemią…” tak jak Autor bloga nieczystymi intencjami. Artykuł do luftu!

  40. W tamtych latach dopiero zaczynalam sie interesowac polityka… Olszewski przypunktowal u mnie i mojej rodziny bo nie chcial podpisac ukladu stowarzyszeniowego
    do UE… jednak jako premier byl dla mnie zbyt malo… wyrazisty… taki milczkowaty…
    flegmatyczny – jak okreslila Pani Marylka…

    … potem po 3 zmianie… juz wiedzielismy, ze wszystko to zmierza w zlym kierunku…
    potem wszyscy calusienka rodzina w Polsce i zagranica… czekalismy na lustracje.

    Nie doczekalismy sie… Walesa zawiodl na calej linii… potem kompletnie stracone
    zlodziejskie lata SLD i PO… i dzis jest prawie pozamiatane…

    … ciagle nie moge uwierzyc, ze przez 26 lat… garstka zlodziei tak rozpier*olila…
    okradla 40-milionowy narod… w srodku Europy!

    Licze, ze juz niebawem zobacze coniektorych… przez kratki !

  41. Ani wypchniety ani wyklety… moze „pchniety” przez Milosza… klasyczny rozdziop z komuszego
    pomiotu! Skonczone beztalencie…

    … kolejny szczur wyciagniety z kreciola, Pani Nebrasko… tylko tyle… i az tyle!

  42. No smiechem ich tylko zabic… te niemoty!

  43. Tylko… Tworki i kaftan!

  44. Nie napisze… to taki cyngiel z IPN… jakby chcial to juz dawno by napisal… on to
    zupelnie jak krowa – duzo ryczy, a malo mleka daje… klasyczny partyzant
    od Ssssakiewicza!

  45. Ni do rymu ni do taktu, wsadz se Serwatka paluchy do kontaktu!

  46. Dla mnie sa niezlomni, niepokonani… nie uzywam formy „wykleci” jesli chodzi o zolnierzy…
    tak samo jak kulacy czy obszarnicy o polskich chlopach… i tu nawet nie ma co dyskutowac.

  47. Mieszkam przy cmentarzu, cmentarzy ci wokół dostatek. Przez cmentarz przebiłam sobie początek drogi do samodzielności…. Zostawię ten wątek na razie, bo kierowałby się ku anegdocie, a wkurzyl mnie ten Wencel nie na żarty.

  48. Mysle Panie Cortes, ze przecietny Polak zamiast „bac sie” musi miec swiadomosc, ze zyjemy
    w bardzo trudnych „okolicznosciach przyrody”, ze musimy dalej konsekwentnie sprzatac
    ta „stajnie Augiasza” jaka w tej chwili jawi sie w calej okazalosci nasza Ojczyzna.

    Jako narod polski musimy byc zwlaszcza teraz bardzo czujni i przebiegli… bo licho nie spi,
    a diabel sie wscieka… na co codziennie uczula nas Gospodarz przez swoje rewelacyjne
    wpisy… jak chociazby dzisiejszy…

    … o zwyklej miernocie i niemocie, totalnym beztalenciu jakims Wojciechu Wenclu, ktory jakies
    18 lat temu patrzyl sie na prezesa tvp Robcia Kwiatkowskiego z nadania SLD… tego z afery
    „przychodzi Mimichnikkk do Lwa Rywina”… jak sroka w gnat… i dzis kolaborancka „rzeczpospolita” publikuje artykul jakiegos profesura-belkota z Uniwersytetu
    Kardynala Stefana Wyszynskiego… ponoc katolickiego uniwersytetu… jakiegos Wojciecha
    Kudyba o „protegowanym Milosza”… z promocja w „Gosciu Niedzielnym”… ponoc „katolickim”
    tygodniku…

    … dzis my, narod polski, polscy obywatele, polskie rodziny, polska mlodziez… musimy sami
    siebie zapytac… dokad my wlasciwie zmierzamy… co wlasciwie chcemy osiagnac… czy w tym,
    obecnym burdelu te nasze marzenia, zamierzenia maja w ogole SZANSE na realizacje…
    kiedy one maja szanse sie spelnic… i za jaka cene!

    Tu musimy zadac sobie podstawowe pytanie… Quo vadis Poloniae ???

    Absolutnie… nasi i nie nasi ne znaja ZADNYCH proporcji ani ZAHAMOWAN… i nie nasze
    i tzw. katolickie media instytucje biora jednako pieniadze… od belzebuba!

    To jest droga ku katastrofie !!!

  49. Tepe barany i niewolnictwo, a nie misie… im sie tylko marzy byc misiami.

  50. Dobra, to przy Tadmanie pociągne wątek cmentarza. Wencla będę opieprzać później.

    Mieszkam w miejscu z którego widać mur cmentarny. Można się przyzwyczaić, to po pierwsze, a po drugie jest wiele drzew, a to zaleta.

    Moja podstawówka graniczyla z cmentarzem. Kiedy byłam w czwatej klasie, zostałam znowu zapisana do świetlicy. No, to już było za wiele. Same mlodsze dzieciaki. Świetlicy nie lubiłam. Strata czasu, rumor, a do domu docierałam ok. 17. Zbuntowalam się. Skoro prośby i argumenty nie działały na moją nadopiekuncza mamę, zaczęłam wagarowac ze świetlicy.
    Świetnym miejscem wagarów był cmentarz. Łazilam sobie, oglądałam stare grobowce, zbieralam najładniejsze kasztany i żołędzie. Ładna pogoda, złota jesień. Kiedy nadchodzila godzina, gdy mama, lub tata przychodzili po mnie do szkoły, wracałam i czekałam grzecznie w szatni, ubrana w kurtkę i beret, gotowa do wymarszu.

    Czasem jeść mi się chciało, bo oczywiście na wykupione obiady w stołówce też nie chodziłam. Jak miałam pieniądze to szlam do baru mlecznego na naleśniki z dżemem.

    Niestety nic nie trwa wiecznie. Pewnego dnia, akurat ok 16 30, do szatni zeszła swietliczanka.
    – „O! Jak się cieszę, jednak udało się pani zorganizować opiekę dla córeczki? ”
    Mama tylko na mnie popatrzyła. Wiedziałam co będzie. Jak doszłysmy do domu dostałam lanie pasem i nakaz chodzenia do świetlicy. Na co ja:
    – I tak nie będę chodziła. Mowy nie ma.
    – To dostaniesz lanie.
    – Trudno, do świetlicy chodzić nie będę. Chcę klucze od mieszkania. Poradzę sobie.
    Tato był przy tej awanturze.
    W końcu, wynegocjowalismy kompromis. Ja dostaję klucze i wracam sama, ale jem obiady w stołówce. Dobra, moja strata niech tak będzie.

    Przez cmentarz do samodzielności.

  51. Wencel to naprawdę łajza. Jak on potraktował tę swoją żonę. Nie dość, że ją zdradzał i oglądał pornole, to jeszcze musiał się tym przed całym światem pochwalić. Takie upokorzenie rozciagniete w czasie. Nawet jak się coś takiego zdarzy, po co zaraz o tym trąbic. Gdyby się inaczej dowiedziała, to dałaby mu po mordzie i może udało by się jakoś skleic to małżeństwo. A jak nie chciał go utrzymać, to do rozstania wybrał najobrzydliwsza drogę.

    Facet się nadal masturbuje mentalnie wiedząc, że ktoś o tym czyta. Ekshibicjonista.

    Poeto…Twój szczęśliwy ptak, smutnieje wisząc na drążku, zamknięty w klatce samotności.
    Klatko, klatko, okryj się zasłoną wstydu
    Wtedy twój wielki ptak poety wzleci hen wysoko…

    Pif paf i po ptaku.

  52. Były już błyski oryginalnego poczucia humoru, które wytropiły Paris & Sztajerka, a tu normalnie leci opowiadanie z lat młodzieńczych i niby nic, bo każdy z nas miał różne przypadłości, ale pointa powoduje, że doszlusowuję do Koleżanek i tworzymy już „Tercet Egzotyczny”.
    Pozdrawiam,

    PS Może pointę podrzucić poecie.

  53. No niestety nawet w „katolickim” Gosciu Niedzielnym byl promowany!
    To dopiero nam sie gazeta katolicka… wyrychtowala… i az popaprancow komuszych musi promowac… jakby innych wzorow
    nie mieli!

    Juz 4 lata temu zabronilam rodzinie w Polsce kupowania tego smiecia
    zaklamanego. Gdzies w internecie przeczytalam bardzo niepochlebny
    artykul o redakcji GN. W czasie wakacji w Polsce kupilam w kosciele,
    w mojej parafii te gazete… i bardzo sie wkurzylam.

    Porozmawialismy powaznie w rodzinie, ze jesli GN stosuje „podwojne
    standardy”… to koniec z dorabianiem ich! Moja mama musiala
    rozmawiac o tym z sasiadami… sasiedzi znowu z innymi sasiadami…
    w kazdym badz razie tak sie stalo, ze ktos z ludzi powiedzial nawet
    proboszczowi, ze to… bardzo nieladnie, ze ksieza tak sobie dobieraja
    „wspolpracownikow”… aby zarobic.

    Proboszcz przyjal uwagi z godnoscia… powiedzial nawet, ze
    zastrzezenia przekaze do kurii w Warszawie… w kazdym razie
    ludzie nie brali… zadnej gazety. Po Bozym Narodzeniu ksiadz
    oglosil, ze likwiduje „stoliczek z prasa katolicka”, ze jesli parafianie
    chca to beda musieli sobie gazety prenumerowac prywatnie albo
    zaopatrywac sie w nie w sasiednich parafiach.

    Nikt z tego powodu nie rozpacza, a prasy katolickiej w parafii nie ma.
    Wiem, ze sa parafianie, ze kupuja sobie gazety gdzieindziej…
    czytaja w internecie…

    … szkoda zdrowia na tego lacha Wencla i jego kamaryle… olac ich!

  54. Gratuluje… ja tez z reguly stawialam na swoim… tez bylam bardzo samodzielna
    i „oryginalna” jak na dziecko… i tak mi zostalo do dzis.

    A co do cmentarzy… to uwielbiam je! Jak nudzilam sie w Paryzu… to czesto
    chodzilam na cmentarze… podziwiac grobowce… czytac napisy… i ogolnie
    nie boje sie cmentarzy.

  55. Wszystko wszystkim, ale żeby śmieci segregować?

  56. Segregujac śmieci będziesz zbawiony… 🙂

  57. Jeszcze 10 milionów lat ewolucji i będzie z tego mikser 🙂

  58. Ratujmy cmentarze przed akcją wycinania w pień drzew na nich rosnących.

  59. To ratować cmentarze czy drzewa? Zdecyduj się?

  60. Cmentarz bez drzew to smutny cmentarz, cmentarz z drzewami to cmentarz z nadzieją.

  61. 1. Co do historii i Peresa – widziałem to spotkanie. Szkoda, ze niebyło tam nikogo, kto powiedziałby, ze skoro nie musimy wracac do wydarzeń z przeszłości, (on tam zdaje się powiedział, że po co pamietac kto kogo najechal i zabił) to nie warto tez pamiętac ilu zydów zostało zabitych w czasie II Wojny Światowej i przez kogo. Sprawa holocaustu zydów byłaby definitywnie zamknięta.

    2. Skoro Gość Niedzielny promuje takie egzemplarze to nie dziwię się, ze zbojkotowali Rozettę.

    pozdrowienia

  62. 1. Ci co mogliby cos powiedziec… to chyba akurat w trakcie tego „arcyciekawego” wykladu…
    ucieli sobie drzemke, co swiadczy o tym, ze sluchali tego trupa… jak zepsutego radio…
    reszta pewnie zostala spedzona… i sluchala bo musiala.

    2. Gosc Niedzielny… dzisiaj to nieslychany syf i zlew… i zal, ze niektorzy hierarchowie tam sie
    publikuja. Nalezy na „takie techniki sprzedazowe” zwracac szczegolna uwage… i omijac je
    szerokim lukiem… bojkotowac… i tym samym nie dorabiac!

    Nawet jesli maja w nazwie… „katolicki”!

  63. Żenujący jest ten wpis Coryllusa, który jest wyjątkowo głuchy na poezję, krytyczny wobec innych za dyletanctwo, sam nie znając poezji Wencla i jego historii, wydaje wyroki i poniża człowieka po jednym artykule jednego krytyka.

  64. Może to nie był wpis o jakości poezji. Warto sprawdzić.

  65. Jak pamiętamy, Beksiński też mieszkał przy cmentarzu…
    Sto pociech.

  66. No. Coryllus jest głuchy na poezję. Ale my, jego czytelnicy, potrafimy odkupić jego przewiny. Pan słucha, panie Radku:

    Chodzi ci po wsi odmieniec istny
    Nie ma ci z niego żadnej korzyści.
    Ani nie sprzeda, ani nie kupi
    Ino rymuje waryjot gUpi.

    Mam czuja do poezji, cooo? 🙂

  67. Też się kiedyś oburzyłem, jak na cmentarzu w pobliżu grobu moich dziadków wycięto piękne potężne drzewo (super zdrowe kloce leżały jeszcze na głównej alei). Wkrótce – inne miejsce – widziałem wykroty po wichurze w Puszczy Kampinoskiej. Sądzę, że dobrze jest gdy jest ktoś, kto ma wyobraźnię i potrafi działać przed niż po katastrofie. Przy okazji jakieś jumy (te kloce) mogą się zdarzyć, ale …

  68. „…Zastanawia zwłaszcza spektakularna klęska najbardziej jak dotąd ambitnego przedsięwzięcia gdańskiego pisarza – poematu „Imago mundi”. Poprzedzony rzetelną kampanią promocyjną…”

    może to przez tę etykietę wichrzyciela (którym sam się mianował w jednym z wierszy 🙂 ) która zwolniła salon z obowiązku rozumienia, „a często wręcz po prostu z obowiązku czytania jego wierszy”.
    Nic prostszego jak wprowadzić ustawą obowiązek czytania i rozumienia wierszy Pana Wencla, przez organizację jakiegoś patronatu z udziałem dajmy na to ministra Glińskiego, albo samego prezydenta (rzecz jasna z wydzielonym z budżetu na ten zacny cel funduszem).
    Wszak przydomek „wyklęty” ma dziś wyjątkowo dobrą prasę a Rymkiewicz wiecznie żyć nie będzie.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.