paź 192016
 

Moja nowa książka nie przekroczy pewnej granicy chronologicznej, zatrzymamy się w latach dwudziestych. Nie ma jednak sensu, byśmy tej granicy nie przekraczali na blogu, który – niczym draperie na XVII malowidłach – żyje własnym życiem. Mamy więc oto, opisywane szeroko, między innymi we wspomnieniach Ireny Sendler zajścia z drugiej połowy lat trzydziestych, kiedy to bojówki prawicowe biją żydów i lewicę. Znamy wszyscy te makabryczne opisy, to bestialstwo, dorównujące prawie filmowi „Wołyń”. Opisy te są do dziś podstawą do oskarżeń organizacji prawicowych o winy nie popełnione, ani nawet nie pomyślane. Ot tak po prostu rzuca się oskarżenie, bo wiadomo, że jak coś gdzieś się zamalowało, albo zepsuło to z całą pewnością odpowiedzialna jest za to jakaś prawicowa organizacja. O tym, by choć rozpocząć jakieś śledztwo w sprawie, nie ma mowy, bo też i mowy nie ma o dociekaniu prawdy, tak jak przed wojną, tak i dziś chodzi tylko o wykopanie jak najgłębszych rowów pomiędzy ludźmi oraz o rozbudzenie emocji, którymi karmić się będą różni prowincjonalni działacze ze zdefektowaną psychiką. Emocje te będą im podnosić samoocenę i oni – nie wykonując przez całe życie żadnych celowych i przynoszących efekty działań – zejdą z tego świata w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. No, ale wracajmy do prawicy przedwojennej.

Irena Sendler pisze, że żydów i lewicę bił ONR, którego szefem był Jan Mosdorf, późniejszy więzień Oświęcimia. Ciekawe kiedy Mosdorf dokonywał tych bestialskich czynów i jak się one miały do jego bohaterskiej postawy w obozie, gdzie uratował między innymi wspominanego przeze mnie ostatnio mecenasa Mieczysława Maślanko. To jest rzecz do rozważenia. ONR powstał w roku 1934, zaraz był zamach na Pierackiego, o którym nawet Stanisław Mackiewicz pisze z najwyższą podejrzliwością, twierdząc, że stała za nim polska policja polityczna. Już dziś Wam powiem, że prześwietlenie tej legendarnej formacji pod kątem działania w niej agentów obcych mocarstw z całego w zasadzie globu, jest koniecznością, bez której nic się nie da zrozumieć. No, ale jak wiemy, nie można niszczyć symboli, więc nikt tego nie zrobi. Wszystko – powtórzę raz jeszcze – w Polszcze można zniszczyć byle nie symbole.

Po zamachu, którego – w wersji oficjalnej – dokonali radykalni działacze ukraińscy na polecenie Niemców – sanacja zapuszkowała do Berezy cały ONR. Dlaczego? Bo była okazja. Kiedy zaś działacze tej organizacji stamtąd wyszli, byli już jak się domyślacie, innymi ludźmi. Nie rozumiem więc, dlaczego lekką ręką, Irena Sendler rzucała oskarżenia na Mosdorfa, choć przecież ani go widziała w czasie tych pogromów, ani on tam był. Może coś po prostu słyszała i pisząc swoje wspomnienia uznała, że doda im to kolorytu.

Jak wiemy nie ma mowy o tym, by upamiętnić jakoś działaczy narodowych ratujących żydów. To są rzeczy nie do wyobrażenia, za przeprowadzenie ich trzeba by było zapłacić jakąś szaloną sumę, wolę nawet nie myśleć jaką. Nie ma przecież nawet mowy o tym by jakoś sensownie upamiętnić Irenę Sendler, działaczkę lewicową, niewiele rozumiejącą z tego co się dookoła niej działo. Jak więc można w ogóle myśleć o prześwietleniu życiorysów działaczy organizacji prawicowych czynnych w latach 1935- 1939. Chodzi mi o tych działaczy, którzy podejmowali decyzje, a nie o tych, którzy dawali twarze do gazet. To jest ważne rozróżnienie moim zdaniem.

Jeśli ktoś nie rozumie dlaczego ważne, spróbuję wyjaśnić. Oto organizacje uzbrojone w rewolwery, pały i kastety powołuje się nie dla zabawy, ale dla ochrony pewnych obszarów, na których odbywa się wymiana towarów lub myśli. Organizacja, o której mówimy została powołana do kontrolowania obszaru wymiany myśli i informacji zwanego uniwersytetem. Przez kogo? Tego właśnie nie wie nikt, a na pewno ja tego nie wiem, bo wyjaśnienie – przez środowiska prawicowe – możecie sobie, za przeproszeniem wsadzić w buty. Kto powołał te organizacje i kto zmienił im wektor w taki sposób, że zachowywały się tak jak opisuje to Irena Sendler. Od razu powiem, że nie wierzę pani Irenie, a to z tego powodu, że wiem do czego były zdolne bojówki lewicowe. Nie była to bynajmniej gromadka rozintelektualizowanych dzieciaków, które jasnymi oczami patrzyły w lepszą przyszłość.

No ale wróćmy do tych obszarów wymiany. Tak jak ostatnio powiedziałem, na obszarze wymiany towarów i usług w mieście stołecznym w zasadzie do końca lat trzydziestych trwała zażarta walka pomiędzy gangami socjalistów a gangami syjonistów. Gangi te zwane były dla niepoznaki związkami zawodowymi. O tym by jakaś prawicowa organizacja serio mogła się w taką walkę zaangażować i po prostu urwać coś z tego interesu dla siebie, czy to w jatkach mięsnych, czy to gdzieś, nie było nawet mowy. Przyczyna była jasna – wszyscy lewicowi działacze mieli broń osobistą, a ta cała prawica jedynie drewniane pały. Można się tym było puknąć w łeb. Ponieważ jednak nie da się prowadzić polityki wewnętrznej jednym tylko, nawet podzielonym stronnictwem – polityki zawsze robionej według zasady divide et impera – prawica musiała być obecna. I musiała być na tyle widowiskowa, żeby można było o jej działaniach pisać dramatyczne artykuły i dramatyczne wspomnienia, musiała być przy tym na tyle słaba i bezbronna, żeby nie było zagrożenia, że nagle jakaś nieznana bojówka wejdzie na teren hal mirowskich i zażąda haraczu od dostawców wołowiny. Takie rzeczy były nie do pomyślenia, nikt nie zamierzał dopuszczać prawicy do poważnych interesów. Dlatego dla prawicy pozostawał tylko uniwersytet oraz pogodne bajania o gospodarczej konkurencji z żydami. Takiej konkurencji nie było i być nie mogło, z przyczyn które opisałem wyżej, a także jeszcze z innych, o których wspomnę w książce. No, ale teraz trzeba ustalić ważną rzecz – kto finansował tygodnik Prosto z mostu. Bo kto finansował Słowo Wileńskie to wiemy, kto finansował gazetę, w której Stefan Ż. opublikował swoją powieść Dzieje grzechu też wiemy. Mamy także świadomość, że za każdym tygodnikiem i dziennikiem stały jakieś agentury lub lobbyści, z których najłagodniejsza była grupa tak zwanych wileńskich żubrów, czyli ziemian dających pieniądze Mackiewiczowi na jego gazetę. No, ale mamy te wydawnictwa prawicowe, które najpierw finansuje Zdziechowski, minister skarbu, a potem bliżej nie rozpoznana grupa działaczy radykalnych. Proszę państwa, finansowanie pisma to nie w kij dmuchał, trzeba zapłacić drukarni, zecerom, autorom, którym było bardzo wielu, a także kolporterom. To są grube dziesiątki tysięcy złotych. Kto je wykładał? Zdziechowski jak wiemy, został jeszcze w roku 1926 ciężko pobity, przez nierozpoznanych ludzi w mundurach. Do początku lat trzydziestych bowiem, to prawica była chłopcem do bicia, a potem się to zmieniło, ale tylko trochę. Kim byli ci ludzie, który pobili Zdziechowskiego? Nie wiadomo, ale jako że Zdziechowski był działaczem narodowym, milczy się dziś o tym, podkreślając bestialstwo działaczy narodowych urządzających getto ławkowe na uniwersytecie.

Ciekawie też wygląda sytuacja jeśli idzie o stosunek policji do działaczy narodowych. O ile łatwo tej policji przychodzi skonfiskować nakłady gazet i nałożyć cenzurę na publikowane tam treści, o tyle poskromienie działaczy szerzących terror wśród lewicowej i żydowskiej młodzieży jest już trudniejsze. Przecież nie z tego powodu, że działacze ci są brutalni i bezwzględni, bo policja jest jeszcze brutalniejsza i jeszcze bardziej bezwzględna. Chodzi o coś innego. O to mianowicie, że nie rozumiemy dziś sposobów zarządzania zasobami ludzkimi i rynkami stosowanych w okresie międzywojnia. Więcej, my tego uporczywie nie chcemy zrozumieć, bo zawsze łatwiej się ekscytować emocjami, łatwiej stanąć po jednej czy drugiej stronie i wołać, że oto tu jest prawda i sprawiedliwość. Jeszcze raz więc zadam dwa pytania – kto wyznaczał strefy działań organizacji prawicowych w latach trzydziestych i kto finansował periodyki przez te organizacje wydawane. Można jeszcze zapytać ilu z działaczy trafiło do obozów koncentracyjnych, a ilu pozostało na wolności i wymienić nazwiska tych niearesztowanych. Może to coś da.

Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.

Zapraszam też na stronę www.rozetta.pl gdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.

Telefonów dalej nie odbieram

  57 komentarzy do “Czy Irena Sendler kłamała?”

  1. Bojówki lewicowe stanowiły jeden z rezerwuarów kadry ubeckiej – no to była bandyterka sprawdzona w II RP realizacji zadań moskiewskich a potem w najtrudniejszych czasach wojny przeciwko własnemu społeczeństwu.
    A co do Ireny Sendlerowej to mam pytanie na jak dużej badanej grupie empirycznej oparła swoje wnioski, na zbiorowości liczącej sobie tyle co na jednym podwórku jednej kamienicy , czy może jej badanie objęło swym zakresem cały Biecz, albo Drohobycz, albo jeszcze inne miasto np. Białystok? Jakie zastosowała narzędzie badawcze, czy to było badanie ankietowe czy obserwacja uczestnicząca. No i jednak ten zakres badań ….
    No jest trochę pytań jeśli jej opinie mają mieć charakter obowiązujący.

  2. No a tak przy okazji obrazek współczesny bełkotu opiniującego:
    – 30 – lecie TK dofinansowane przez Fundację Adenauera – Prezydent prawie milionowej aglomeracji wygłasza opinię że to nie szkodzi,
    – pierwsi sędziowie TK mają doświadczenie ubeckie, odpowiedź … no ale to sama „Solidarność” chciała TK, no to partia im powołała to czego robotnicy chcieli.
    – polski zakup Caracalli jako wyrównanie dla Francji utraconych przez nią korzyści – w tle kolonialne rozliczenie kosztem naszego państwa – PO mówi że to właściwe,
    – 40 tys ludzi wg (TVP 1) zostało w Warszawie pozbawionych mieszkań przez nieprawidłową reprywatyzację, stworzono Komisję która ma te procesy sprawdzić – posłowie Platformy mówią, że te sprawdzające działania to ” … najczarniejsze ubeckie czasy” .
    Nie ma odpowiedzialności za słowo, można bredzić, kłamać, „mieć swoje zdanie” (także irracjonalne).
    Można

  3. Można, a to z tego względu, że słowo własność zostało zastąpione słowem poglądy. Nie ważne co kto ma i co dziedziczy, byle miał słuszne poglądy. Te zaś jak widzimy można dopasować do okoliczności….

  4. Trop spółdzielczy jest szalenie ważny w naszej historii

  5. Moze te gazety same sie finansowaly? Ktos je kupic musiał

  6. Oczywiście, w kraju gdzie spory proc. ludności to analfabeci gazety się utrzymywały ze sprzedaży. A dziś nie mogą, bo analfabetów jest więcej…to jasne…

  7. Inni ludzie, ale schemat zawsze przystający, sprawdzony z „pozytywnym” rezultatem. Warto też spostrzec, co to są za „frajerzy” w 2-ej, prl-u i teraz, pojmujących sens słów: „wymagajcie od siebie, choćby inni tego od was nie wymagali”. Tylko że ten schemat trzeba obalić, może zacząć od dwóch pojęć: lewica i prawica, bo wobec niemożności zastąpienia na tym padole Boga, czyli wymyślenia błogiego dla wszystkich ustroju – posłużyć się prawdą z tłem dobra i zła?

  8. „chodzi tylko o wykopanie jak najgłębszych rowów pomiędzy ludźmi”

    Raczej chodzi o wykopanie jak najgłębszej dziury, do której wrzuci się wszystkich, którzy są przywiązani do pojęcia „naród” i do wiary katolickiej.

  9. Zdziwiłaby się pani jacy ludzi w II Rp byli przywiązani do pojęcia naród.

  10. W praktyce jest możliwa spontaniczna samoorganizacja młodych, ideowych ludzi – trwa to jednak tylko do czasu, aż odpowiednie siły się przegrupują i zaczną działać. Z tego, co sam widziałem w pierwszym RN, to trwało dokładnie tyle samo czasu, co przedwojenny ONR. Z 15tys. działaczy o różnym stopniu zaangażowania została atrapa z 500 osobami, no i niesmak, no i poczucie porażki.
    Mamy teraz 300 frakcji, które są zajęte głównie licytowaniem się na prawicowość, a niektórzy zwyczajnie zwariowali. 4 z 5 posłów z RN porzuciło partię i poszli za Kukizem jak owce w tym szef Młodzieży Wszechpolskiej i nikt nic nie powiedział – a nie powiedział z obawy, że tamci też coś będą mieli do powiedzenia o nim. Sam Kukiz o ONR się dość nieprzychylnie wypowiadał, a przecież dobrze wie jaka jest prawda, bo zna to środowisko.

    U Mosdorfa i Doboszyńskiego to się czuje – wszystko stracone. To nie jest tak, że oni zupełnie nie orientowali się w rzeczywistości np. Zaleski, który do mnie przemawia najbardziej, bo Mosdorf to bardziej idealizm chrześcijański (Kościół jest sceptyczny wobec każdego idealizmu).

    Generalnie sytuacja prawie bez wyjścia, bo długoterminowe, spokojne, proste działanie jest skuteczne, ale młodzi to na innej częstotliwości operują, więc ciężka sprawa.

    Z tą Sendlerową to prawda, ktoś z jej relacji próbował mem zrobić, w wielu dyskusjach jej relacja się pojawia, wykorzystują ją przeciw ONR lewicowcy, którzy nie posiadają żadnej wiedzy, no ale… ten mem Sendlerowej można wkleić zawsze i publika jest kupiona.

  11. A tak jeszcze przy okazji rynku wołowiny na Hali Mirowskiej, to przypomnijmy sobie rynek mięsa opisany przez Woyniłłowicza dziejący się przed I WŚ na mińszczyźnie, teraz widać że jego fanaberie (odsunięcie mniejszości narodowych od tego rynku) musiały się dla Woyniłłowicza źle skończyć.

  12. to tak, jak i dziś K. Morawiecki na inauguracji sejmu: „państwo ma służyć narodowi” – owacja, a ostatnio proponuje poważną rozmowę o eutanazji, sam nie chce być obciążeniem dla rodziny, dla k…. milionerów będzie problem schorowanym ojcem się zająć?
    Nowy rodzaj bohaterstwa, dać się zabić, żeby ratować ZUS

  13. Bez własności nie można uprawiać polityki, bo ona się za każdym razem skończy tak jak opisałeś – idealiści pójdą za tym, kto da więcej. Jeśli nie ma własności nie ma czego bronić. Polska zaś scena polityczna ostatnich 70 lat dowodzi, że ten kto w środę jest aktywnym gejem w stopniu majora kontrwywiadu, może być w czwartek katolickim konserwatystą o wyrazistych, idealistycznych poglądach. Tak wiec to co kto głosi w sferze polityki nie ma de facto znaczenia. Im bardziej zaś idzie to na prawo tym mniejsze ma znaczenie. W zasadzie tylko tyle oznacza, że zostanie to wykorzystane przez lewicowe budżety do zrobienia jakiejś prowokacji. To tak na szybko.

  14. Zawisza – Bosak – Chruszcz – Jóźwiak – Lisiecki

    To to ta słynna „spontaniczna samoorganizacja młodych” ?

  15. Pierwszy RN – Pierwsza Solidarność
    przedni dowcip …

  16. nie, to są beneficjenci tej spontanicznej organizacji, jeszcze kilka nazwisk brakuje na tej liście, przecież nawet chybione przedsięwzięcia jakiś przychód generują, dla wszystkich nie wystarczy, ale niektórzy swoją działkę biorą z góry

  17. w sensie chronologii a nie symbolu, chociaż w sumie, mechanizm był ten sam – równa ilość zapału i naiwności

  18. Źle się wyraziłam, fakt. Chodziło mi o ludzi, których intencje i deklaracje są poparte czynami. Inaczej nie umiem tego powiedzieć.

  19. Oczywiście nie chodzi mi o różne k… wycierające sobie gęby słowem „naród”.

  20. Oczywiście, walka o rynek żywności była straszliwa…

  21. Proszę sobie nie żartować, prosze się nie oszukiwać.
    Co ONR to organizacja powstała spontanicznie wzięła się z nikąd?
    A MW to co?

  22. Jakie to szczęście, że tam nie jadę…

  23. jak nie masz tych co trzeba poglądow to nie będziesz dziedziczył a jak odziedziczysz to i tak zmiana wlasności sie odbędzie [mamy takie przykłady na bieżąco i z lat 90-tych]

  24. tak, bo oddaje istotę i ducha zwroty o gangach tego nie oddają

  25. Chłopi po reformie rolnej dostali ziemię, coś tam zaczęli produkować, robili też masło, ale że nie bardzo jeszcze umieli to często było ono kwaśne. Sprzedawali je na targach. Mimo, że kwaśne popyt był ktoś je kupował i ostatecznie trafialo na rynek w angli. Duże gospodarstwa państwowe zajmujące się hodowlą bydła mięsnego nie chciały chłopom sprzedawać młodych cielaków miesnych dzięki, którym mogli by rozwijać hodowlę tylko sprzedawali je na rzeź.

  26. jak był przykazane to wiele instytucji musiało kupowac i tak jest nadal ale o samowystarczalności to nie te wykłady

  27. Biedni chłopi….nikt im nie chciał dać szansy/…..nie to co dziś…

  28. i wyścig kto pierwszy do ratowania zusu, RP i ….

  29. Zastanawiam się kto finansował „Mały Dziennik ” i inne wydawnictwa Swiętego o. Maksymiliana Kolbe….

  30. Spółdzielnie.
    Po wojnie II to tez ciekawy i pouczający obszar.

    .

  31. I jeszcze… „konski leb” Giertych,.. i RAZ… i Kukiz… i Koper… i Winnicki…

    … to sie AKTYW nazywa… i szukaja debili coby „miec zajecie”… i na kase strzyc
    baranow… jak owce!

    Taki dajmy na to „kryminalista” Arturek Zawisza… potem Koper co to tiwi robil
    w diecezji poznanskiej… albo pijanica Winnicki na wystepach u Kobylanskiego…
    albo warchol Kukiz – dzis w Sejmie…

    … a teraz Ssssakiewicz pompuje nastepnego „patriote” Miedlara… Marianka!

    Caly ten potrzeboski, antypolski i zlodziejski AKTYW „narodowy” powinien zniknac
    z przestrzeni publicznej… powinno sie to dziadostwo… zakopac, zaorac
    i budyn zasiac !!!

  32. Dzisiaj się utrzymują ponoć z reklam. Czy te prawicowe gazety jakieś reklamy miały?

  33. Michnikowszczyzna dba o ziemkiewiczowszczyzne… to zadna nowosc… od lat wiadomo
    doskonale, ze RAZ to resprtowy, postkomuszy pomiot… przyspawany do panstwowego
    koryta…

    … merdialna pijawka… konska pijawka!

  34. To jest taki sam obszar jak przed wojną, tyle, że się zarządy zmieniły

  35. Oj tak, Panie Gabrielu… dzieki, ze Pana tam nie bedzie.

  36. ale nie od razu, pod koniec 3-latki (47-49), PPS-owcy bronili spółdzielni jak niepodległości, do tej pory dziwiłem się dlaczego, ale ostatecznie COP (centr. ośr. planowania) zastąpiło ministerstwo przemysłu i handlu. Jednak ruch w interesie i zainteresowanie było stałe, może dlatego, że to było jedno z niewielu miejsc, gdzie jeszcze było co ukraść.

  37. Nergal też z tego mechanizmu promocji korzysta

  38. Zarządy spółdzielni są praktycznie nie do ruszenia i rządzą całe dziesięciolecia w nie zmienionych składach. Takim pomysłem z naszych czasów są SKOKi jako odpowiedź na przejęcie banków przez banki zagraniczne. Jeśli ktoś nie wierzy w siłę spółdzielni to proszę prześledzić ile razy, i które rządy, ekspozytury lobby deweloperskiego, usiłowały zamieszać z ogródkami działkowymi czy spółdzielniami mieszkaniowymi. I co, i nic.

  39. A ja ciekaw jestem jak to z imperium gospodarczym Bolesława Piaseckiego było. Mieli wydawnictwo, gazety, liceum, osiedle mieszkaniowe. Czy to wszystko z płynu Ludwik i ciśnieniomierzy robionych przez INCO? No i jakie obrotne te chłopaki z prawdziwej prawicy – Falangi i SN.

  40. Miałam na studiach koleżankę o nazwisku Kosmowska, ponieważ pierwsza kobieta posłanka w II RP nazywała się tak samo, więc moja koleżanka wertowała archiwa w poszukiwaniu pokrewieństwa. Poglądy p. Zofii Kosmowskiej posłanki (PPS albo spółdzielczość – nie pamiętam) to było użalanie się nad rozmiarem biedy w Polsce.
    No była bieda po 123 latach drenowania tych ziem przez obce stolice. Stąd może był taki modny ten PPS i ta spółdzielczość jako sposób na założenie interesu sklepowego i partycypowaniu w zyskach z tegoż sklepu.

  41. … Z 15tys. działaczy o różnym stopniu zaangażowania została atrapa z 500 osobami, no i niesmak, no i poczucie porażki.
    Mamy teraz 300 frakcji…

    Mam problem. Czy te trzy liczby powstały na bazie

    a. danych ze studiów socjologicznych;

    b. zostały wyssane z palców reporterów szalejących w terenie;

    c. czy na subiektywnej ocenie potencjału drzemiącego w środowisku …

    Nadredaktor w tym pamiętnym śmiglowskim przyczynku o rodzinie eeeeh polskim klimacie politycznym również rozwodzi się o „brunatnych chmurach” zagrażających polskiej liberalnej demokracji.
    To chyba jakieś takie malowanie diabła na jeszcze białej ścianie. No ale wiadomo, licho nie śpi!

  42. Taki sam. Ale ,, nabór,, ma ciekawą historię.

    .

  43. Znaleźli (?) drążny kanał dystrybucji.

  44. Cisza nocna ?

  45. Uczepił się pan i nie odpuszcza tego Wołynia, którego ja osobiście ani nie widziałem, ani nie zamierzam w najbliższym czasie oglądać, chwalić, bronić itd., ale trochę pan przesadza. W poprzednich notkach były sugestie, że dystrybutor należy do Heliosa, ten do Agory. Tymczasem Wołyń ma innego dystrybutora niż miała Drogówka (tego od Heliosa, Agory). Powtarzam: mnie tam nie zachwycił, nie wzruszył, bo… go nie widziałem. Nie zmęczyłem arcydzieł Dom zły i Drogówka, więc nie mam nabożeństwa do tego, mam dystans, nie widziałem, nie wybieram się na Wołyń. Nie w obronie świętości występuję. Ale dystrybutora można sprawdzić. Ten chyba nie należy do Agory.

  46. dane własne, bo w tym uczestniczyłem plus od innych działaczy, koniec 2014 – połowa 2015 roku, np. mój powiat to było ponad 100 osób – ale w różnym stopniu lub dziedzinie aktywni, ale pod szyldem narodowym

  47. Dziękuję, czy tą okrągłą 15-nastkę ktoś w środowisku namolnie i sugestywnie lansował?
    To 500 to, no dobrze, niech i będzie.
    300 to chyba taki dowcip sytuacyjny ale ma również podtekst jak ta „boska” piętnastka.
    Ale 15 tysięcy co to to nie.
    W Polsce jest 380 powiatów. Jest celowo liczbą zaniżoną czyli liczbą stałą, która pojawiłaby się nawet gdyby raptem góra 10 tysięcy w całej Polsce skrzyknąć można było. Za tą liczbą kryje się, jak dla mnie w 99%, kontekst zdalnego sterowania. Ta liczba ma moc sprawczą i często gęsto pojawia się w politycznych analizach wskazując na autora imprezy.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.