Zastanawiające jest to, że przy tak nieprawdopodobnej ilości dramatycznych wydarzeń, dramatycznych w sensie scenicznym także, jakie pozostawili nam autorzy starożytni, nikt nie wystawia sztuk na podstawie Herodota czy Diogenesa Laertiosa. To jest zdumiewające i demaskujące. Sztuki bowiem teatralne podobnie jak przedstawienia operowe służą dziś jedynie promocji autorów dramatów i autorów librett, takich jak Wildstein czy Twardoch. Oni zaś mają do wykonania zadanie w przestrzeni publicznej i muszą być jakoś uwiarygodnieni.
W żadnym wypadku dramaty nie służą temu, byśmy na scenie, czy nie daj Boże w filmie zobaczyli kawałek prawdziwej intrygi i prawdziwej polityki. Wszystko co nam się pokazuje musi być zgodne ze współczesnym paradygmatem opisu rzeczywistości. Czyli musi być, pardon, gówniane. Jak w serialu „Krucjata. Prawo serii”, pani prokurator porzuca swojego chłopaka policjanta, to motywem jest nieumiejętność nawiązania przez niego więzi. Choć wcześniej pokazali nam już scenę seksu w pozycji na jeźdźca i każdy kto ma nawet śladowe doświadczenie w tym zakresie mógł się przekonać, że nawiązywanie więzi jest ostatnim problemem w tej relacji. Nie można jednak było tego akurat wątku rozwijać dalej, choć byłoby to sensowne, albowiem film jest o kanibalach. Popatrzmy więc teraz jak się tworzy prawdziwą historię o kanibalach, a nie taką jak w TVP1.
Oto jak Herodot i Plutarch opisują okoliczności wybuchu drugiej wojny perskiej. Całości oczywiście nie opiszę, ale skupię się na tak zwanych wyimkach. Zacznę jednak od tego, że oni się wręcz powstrzymują przed opisem wszystkiego, choć to, co zostawiają nam do czytania ciągnie się i ciągnie. Sam sposób opisu wskazuje, że w tej wojnie chodziło o coś innego niż się powszechnie uważa, ale obaj mają przymus opowiadania tej historii w taki sposób, w jaki znamy. Nawet u Herodota jej głównym bohaterem jest Temistokles, człowiek z awansu, który nie omija żadnej okazji, by zarobić parę groszy. Dowiadujemy się, dzięki opisom jego kariery, na czym polegała demokracja i co to znaczyło być wolnym obywatelem Aten. Sprawa jest prosta – chodziło o to, że każdy obywatel był beneficjentem kopalni srebra w Laurion. Dostawał pieniądze z samego tylko tytułu bycia Ateńczykiem. I teraz ważna rzecz – mimo reform Solona, w czasach Temistoklesa, Ateny nadal były ośrodkiem aspirującym. Oligarchia trzymała się ziemi, a demokraci czyli agenci potęg obcych, chcieli wyruszyć na morza. W chwili kiedy żył Temistokles najprawdopodobniej byli to agenci egipskich kapłanów, którzy musieli żyć pod perską okupacją. Morze wymaga budowy floty i Temistokles przekonał ludzi, że należy dywidendy z Laurionu przekazać na budowę trier. Wszyscy się zgodzili, a miejska biedota, zamiast, jak do tej pory przeszukiwać śmietniki wraz ze stadami psów, awansowana została do funkcji państwowych wioślarzy.
Dwieście trier wystawili Ateńczycy w przeddzień wojny z Kserksesem, a toczyli w tym czasie dość zagadkową wojnę z Eginą, o której trzeba będzie napisać kiedyś osobno.
Mamy więc pierwsze istotne podobieństwo pomiędzy demokratycznymi Atenami, a czasem nam współczesnym. Demokraci powiedzieli – będziecie nadal dostawać pieniądze z Laurionu, ale w tym sezonie przeznaczcie je na okręty bojowe. Wyjdziemy na morza i wszyscy będziemy zarabiać, a dywidendy do was wrócą. Czy to nie jest stare, dobre, zaciskanie pasa w wydaniu balcerowiczowskim? A także obietnica modernizacji, która zakończyć się miała ogólnym dobrobytem? Można rzec, że oligarchia pewnie kradła, a także zadłużała lud i wolnych chłopów. Dlatego najlepszym władzą był król czyli tyran. Ten jednak wobec strategicznego znaczenia Hellady nie mógł się czuć bezpiecznie, albowiem ilość stronnictw kupionych przez obcych była tak duża, że w zasadzie uniemożliwiała utrzymanie się takiemu tyranowi. Pizystrat musiał mieć więc bardzo mocne papiery.
Triery już się kołyszą na wodzie, a armia prowadzi operacje przeciwko Eginie. Na trierach, jak pisze Plutarch, prócz wioślarzy znajdują się wojownicy. Na każdej po osiemnastu. To jest zadziwiająco mało, jeśli wierzyć w opis późniejszych wypadków.
W tym czasie Kserkses się zbroi, a Temistokles wysyła do Azji szpiegów, żeby przekonali się jak silna jest jego armia. Ci zostają złapani, poddani torturom i prowadzi się ich na śmierć. Ale akurat przychodzi list od Kserksesa, żeby ich sprowadzić na dwór. Tam król Persów ugaszcza ateńskich szpiegów, pozwala im dokładniej obejrzeć armię i wszystkie machiny bojowe, a potem odsyła do Aten. Liczy na to, że jego potęga złamie ducha oporu. Tak się oczywiście nie dzieje, albowiem jesteśmy w świecie prawdziwej polityki, a nie w świecie kretyńskich scenariuszy wymyślonych przez polskich autorów. I musimy sobie przede wszystkim zadać pytanie – kim naprawdę był Kserkses? On sam siebie, jak i innych Persów uważał za potomka Perseusza. To zaś oznacza, że miał w ręku instrument najważniejszy – doktrynę, która pozwalała mu wysuwać roszczenia wobec Hellenów. Nie uważał się za barbarzyńcę, przeciwnie to Grecy byli dla niego barbarzyńcami i uzurpatorami. Jego pozycja była tak samo mocna, jak pozycja Turków w XV i XVI wieku wkraczających do Europy jako nowi Rzymianie.
W latach poprzedzających najazd toczą się w Helladzie liczne wojny i można śmiało rzec, że nie ma żadnej Hellady, ale komuś bardzo zależy żeby była. Hellada jest rozrywana waśniami plemiennymi, rodowymi, ambicjami królów i interesami na wielką i małą skalę. Łączona zaś jedynie językiem, a także wierzeniami. Te jednak łatwo może zawłaszczyć Kserkses, od czasów więc ojca Krezusa, króla Lidii, Hellada poszukuje jeszcze jakiegoś zwornika, który pozwoli jej wystąpić w jedności przeciwko wrogom. Jest nim mądrość, która została zamieniona na filozofię. To narzędzie propagandowe, które pozwala na otwieranie frontów propagandowych tam gdzie ich do tej pory nie było i angażowanie w walkę o jedność ludzi, którzy do tej pory nie mogli się do niczego przydać. Oczywiście natychmiast też rodzi reakcję – atomistów, którzy mówią, że wszystko się rozsypuje na małe kawałki, a łączy się tylko przypadkiem w jakieś sekwencje. Atomiści są opłacani przez dwór w Suzie. Trzeba jednak zawsze pamiętać, że za mądrością i filozofią stały najpierw pieniądze Lidyjczyków, a potem – po zajęciu Lidii przez Persów, jakieś inne. Wracajmy jednak do wojny.
Sparta parę lat przed wojną dewastuje populację Argos. Ginie ponad 6 tysięcy ludzi. Kiedy zagrożenie perskie narasta Temistokles wysyła poselstwo do Argos, żeby zyskać sprzymierzeńców. Nic nie udało mu się wskórać, bo tamtejszy król zażądał stanowiska głównodowodzącego. To nie mogło się udać, albowiem o to samo starali się obydwaj władcy Sparty. Bo tam było dwóch królów. Temistokles – świadom tego co się dzieje, oddał nawet dowództwo floty Spartanom, wiedząc, że i tak w praktyce to on będzie nią kierował.
Herodot zaś pokazuje nam, z wdziękiem prestidigitatora, że nie można wykluczyć wariantu iż to władze Argos sprowadziły i przygotowały armię Perską, żeby zemścić się na Sparcie. Na pewno zaś nie zamierzały pomagać Hellenom w wojnie.
Po stronie perskiej są Jonowie, którzy prowadzili przez pięć lat powstanie przeciwko okupacji, ale nie doczekawszy się pomocy ze strony Aten, podporządkowali się Kserksesowi. Są także w szeregach perskich Fenicjanie, co wskazuje na to, że Temistokles reprezentuje kapłanów egipskich.
Skoro Fenicjanie są po stronie perskiej, to dość oczywiste wydaje się, że Tessalia i Beocja także popierają Persów. Popierają ich nawet Macedończycy. Tessalczycy zaś wkraczają do Fokidy i dewastują tam wszystko, a Herodot zwykle bardzo oszczędny w opisach okropności, wskazuje na dużą ilość gwałtów zbiorowych na kobietach, co prowadziło do ich śmierci. Mieszkańcy Fokidy chronią się na Parnasie i innych wzgórzach, a armia perska i armie sprzymierzone maszerują wprost na Delfy z zamiarem złupienia ich. Robi się naprawdę poważnie, bo oto jedyny istotny symbol jedności Hellady zostanie zaraz zniszczony. I nie ma ratunku.
Na szczęście Apollo zjawia się w porę obrywa wierzchołki gór i rzuca je na armię perską i tesalską. Wróg przerażony ustępuje i zwraca się wprost ku Termopilom. Tam już jest Leonidas, świadom tego, że nikt poza nim nie chce walczyć. Teby zdradziły, choć w jego armii jest sporo Tebańczyków. Cała północ i wschód przeszły na stronę wroga. Temistokles zaś czeka na okrętach w pobliżu przylądka Artemizjon. Plan polega na tym, żeby utrzymać przesmyk termopilski i zablokować flotę perską pod Artemizjonem. To się nie udaje ze względu na zdradę. Tej zaś musimy się kiedyś przyjrzeć w osobnym tekście. Kserkses dokonuje udanej manipulacji – zaprasza greckich wodzów, żeby obejrzeli pobojowisko pod Termopilami. Każe też ponoć odrąbać głowę Leonidasa, a ciało przybić do krzyża. Wcześniej kazał wykopać rowy i zagrzebać w nich większość perskich trupów, ponoć jakieś 20 tysięcy. Pobojowisko więc wygląda tak – trochę perskich nieboszczyków i tysiące Spartan, helotów i sprzymierzeńców. To robi odpowiednie wrażenie, a żeby je trochę podkręcić Kserkses każe przyprowadzić Tebańczyków, którzy stanęli przy Leonidasie, a potem się poddali i każdemu poleca wypalić piętno na czole. Panika w szeregach nieustraszonych Hellenów jest powszechna. Każdy tylko myśli gdzie tu spieprzyć, a najwięksi bohaterowie tej wojny czyli Spartanie uważają, że trzeba zablokować Peloponez, oddać Persom resztę Hellady i tym samym ocalić co się da. Co się da, to znaczy Spartę.
Duch bojowy Hellenów gdzieś się zapodział, panuje ogólny chaos i pakowanie manatków. Linia obrony morskiej pod Artemizjonem nie ma sensu i Temistokles chce się wycofać zabierając wojsko z wyspy Eubeą, sławnej ze swoich pól, produkującej najwięcej żywności w Helladzie. Panika się powiększa. Kierownicy kołchozów i sowchozów na Eubei, przychodzą do Temistoklesa z pieniędzmi, ogólnie tak ze 30 talentów srebra mieli, i mówią – Szefie nie zostawiaj nas – powiedz Spartanom, żeby nie odchodzili chętnie zapłacimy. Temistokles pieniądze wziął i rozdzielił tak – 5 talentów temu, 3 tamtemu, a 22 dla siebie. Po tym geście dobrej woli wyruszył pod Salaminę.
Tam wszyscy nadal chcieli uciekać, zwłaszcza, że Persowie już niszczyli Ateny, które wcześniej ewakuowano. Wysadzili też desant na wyspach w cieśninie oddzielającej Ateny od Salaminy. I co wtedy zrobił Temistokles? Napisał list do Kserksesa, że przechodzi na jego stronę i wyjaśnił mu, co ma zrobić, żeby zablokować grecką flotę. Na co liczył? Zważywszy, że Persowie mieli miażdżącą przewagę na morzu? Nie wiadomo. Zapewne na to, że dowództwo perskie nie będzie zachowywać się sensownie. Flota bowiem Kserksesa była tak wielka, że mogła po prostu wypełnić całą cieśninę pomiędzy Atenami a wyspą. Opis bitwy jest nader oszczędny. Liczące po 18 żołnierzy triery greckie zniszczyły potężne i wysokie okręty perskie, a marynarze perscy się potopili, bo nie umieli pływać. I my w to wierzymy. Kserkses siedział na tronie, na wybrzeżu, w otoczeniu pisarzy, którzy na jego rozkaz opisywali wszystko co widzą, szczególnie zaś czyny bohaterskie dowódców okrętów, tak perskich jak i greckich.
Ciekawsze jest to, co Temistokles zrobił przed bitwą. Oto sprowadzono doń schwytanych siostrzeńców króla Kserksesa. Nie wiadomo dokładnie w jakich okolicznościach schwytano tych jeńców, ale nikt nie pomyślał, ani o okupie, ani o wymianie. Trwał akurat obrzęd składania ofiar Dionizosowi, który miał przydomek surowożercy. Wieszczek, który prowadził ten obrzęd namówił Temistoklesa, by zarżnąć tych młodzieńców, ponoć bardzo pięknych. Zwykle w czasie tego misterium pożerano surowe wnętrzności kozłów, ale rozumiem, że tym razem było inaczej, bo kozłów akurat nie było w pobliżu. Ciekawi mnie też, czy tylko tym razem było inaczej, czy też może te kozły nie zawsze były kozłami. No, ale to już temat na osobną notkę. I to jest moim zdaniem dobra historia o kanibalach. Na dziś to tyle. Ciąg dalszy nastąpi, ale nie jutro.
Jeszcze prośba mojego kolegi
Polski Związek Niewidomych Okręg Lubelski Koło w Rykach zwraca się z prośbą o wsparcie finansowe na rzecz Koła.
Polski Związek Niewidomych w Rykach zrzesza osoby niepełnosprawne z dysfunkcją narządu wzroku, które z racji swojego inwalidztwa często żyją w izolacji. Organizujemy szkolenia, wycieczki, spotkania, które integrują osoby niewidome i słabowidzące w celu ich społecznej integracji, wyrównywania szans w dostępie do informacji, edukacji, zatrudnienia i szeroko pojętej aktywności społecznej a także w celu ochrony ich praw obywatelskich.
Efektem spotkań są min. oddziaływania psychologiczne, przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu, akceptacja niepełnosprawności, które mają ogromne znaczenie w przypadku osób niewidomych.
Dzięki przyjaznej dłoni ludzi dobrej woli możliwa jest realizacja naszych celów i zamierzeń. W imieniu naszego stowarzyszenia oraz jego członków wyrażamy głęboką wdzięczność za ofiarowaną pomoc i życzliwość.
Jeśli nie masz innej możliwości – można nam pomóc w działaniu przeznaczając 1,5 % podatku na PZN w naszym powiecie.
Krajowy Rejestr Sądowy – nr KRS: 0000007330
z dopiskiem na cel: Koło w Rykach
Jeśli chcesz pomóc indywidualnie poniżej podajemy link do Polskiego Związku Niewidomych Okręg Lubelski i numeru konta:
https://pzn.lublin.pl/podziekowanie-specjalne/
także z dopiskiem na cel: Koło w Rykach