gru 062021
 

Nie mogliśmy się domyślić, o czym może być książka zatytułowana Afrykańskie korzenie UFO, którą przez dwa dni chyba reklamowano na targach we Wrocławiu. Kiedy zajrzałem do opisu, okazało się, że nie jest to wcale jakiś bełkot o kosmitach, Syriuszu, Dogonach i temu podobnych bredniach. To jest coś znacznie gorszego i o wiele bardziej kompromitującego. Proszę bardzo, sami możecie sobie przeczytać pod tym linkiem.

https://mocak.pl/sklep/produkt/afrykanskie-korzenie-ufo-anthony-joseph-wyd-ha

Książka ta, wydana przez instytucje dotowaną, była promowana jako wydarzenie na targach. Człowiek, który ją napisał wygląda tak https://en.wikipedia.org/wiki/Anthony_Joseph

Nie wiem doprawdy na co liczyli organizatorzy godząc się na lans tej pozycji i jej autora. Kogo to niby miało przyciągnąć na targi? Impreza, w której uczestniczyłem była – tak sądzę – próbą przetransferowania publicznych pieniędzy od podmiotów, które nimi zarządzają, do innych podmiotów także zarządzających publicznymi pieniędzmi. Pretekstem do tego miały być książki. Czy w takich okolicznościach można się dziwić, że największe triumfy jeśli chodzi o popularność święcą dziś patostreamerzy? Oczywiście, że nie, bo to jest rzecz naturalna.

Na targi wrocławskie zjeżdża się mnóstwo wydawnictw lokalnych, które na Śląsku, ze względu na bogactwo i historię regionu mają rację bytu i pewnie prosperowałyby nawet wtedy gdyby nie były dotowane. Nie przyjeżdżają tam ludzie ze Stowarzyszenia Wydawców Polskich, czy jak się tam ta banda dziadów nazywa, albowiem to są zadeklarowani komuniści, a targami we Wrocku rządzi siostra premiera. Nie ma więc o czym gadać. Tę sytuację można by jakoś wygrać, w sensie takim, żeby przejąć wszystkie instytucje związane z książką, podkreślając niezależność Wrocławia i wykorzystując koniunkturę polityczną. Ubrać by to można było w bogatą historię literacką Śląska, a także we wszystkie dolnośląskie tajemnice. Bo co niby może Warszawka czy Krakówek? Czym oni się mogą pochwalić? Rusinkiem? Afrykańskimi korzeniami UFO, wydanymi w Ha! Arcie? Żarty. No, ale Wrocław ma tyle ograniczeń wewnętrznych, że cała ta książkowa impreza o jakiejś tam mocy propagandowej, potyka się o własne nogi. Miałem ponadto wrażenie, że najważniejszym priorytetem targów jest naganianie ludzi do wozu, gdzie szczepiono przeciwko covid 19.

Popatrzyłem przez chwilę na ofertę tego Ha!Artu i Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie. Murzyn co napisał o tych korzeniach UFO, mordował się ze swoją książką, przez całe 160 stron. To jest doprawdy niezwykłe. Na tej samej stronie znajdziemy książkę sławnego zielarza z doktoratem czyli Łukasza Łuczaja, posiwiałego dziś grzyba, który dawno, dawno temu wsławił się tym, że zeżarł łożysko własnej żony tuż po porodzie. Usmażył je na patelni z cebulą i wchłonął. Teraz wydał książkę o radosnym seksie na łonie natury. Ma ona całe 112 stron. Jest to oczywiście pozycja dotowana. Ja wiem, że po tylu latach nie powinienem się już niczemu dziwić, ani na nic zwracać uwagi, muszę jednak, albowiem na rynku książki zaczynają się dziać rzeczy jeszcze dziwniejsze. Oto na sam koniec targów wbiegł do hali jakiś wariat i zaczął rozdawać ulotki reklamujące – jak sam powiedział – niezwykle ciekawą książkę. Nie wiem ile miała stron, ale kosztowała 20 złotych. Z ulotki można się było dowiedzieć, że opowiada o przeniewierstwach Kościoła, spaleniu Husa, fałszywej pandemii, afrykańskich korzeniach UFO (to żart), smugach ciągnących się za samolotami i innych tajemnicach. Wszystko to połączone jest razem, żeby miłośnicy słowa drukowanego i sensacji nie musieli biegać w poszukiwaniu ulubionych treści, ale mieli je w jednym miejscu. Człeczyna, który z tym biegał sądził zapewne, że uda mu się wejść na targi tuż przed zamknięciem, całkiem za darmo i sprzedać mnóstwo egzemplarzy tej frapującej książki. Nie wiem doprawdy, co trzeba mieć we łbie, żeby tak myśleć. No, ale tak zwana ogólna sytuacja na rynku, skłania ludzi do tego, by zachowywali się w taki właśnie sposób. Mają bowiem zielone światło dla wszystkich najbardziej nieprawdopodobnych zagrywek i zachowań. Zapalił im je autor książki Afrykańskie korzenie UFO, wydanej przez Ha! Art i sprzedawanej przez krakowski MOCAK.

Ludzie, postępując w ten sposób zamieniacie książkę w nic nie warty śmieć. Siebie samych też zamieniacie w śmieci. Te zaś będą niebawem sprzedawane nie w pakietach po 2 egzemplarze, ale po 15. Niektórzy już żenili swój towar po 10 sztuk w jednym pakiecie. Odwiedził nas jakiś oszalały staruszek, który zapytał, czy nie mamy czasem 10 książek naraz do sprzedania, bo on już taki pakiet nabył i jest bardzo zadowolony. Księgarstwo zaczyna przypominać filatelistykę w schyłkowym okresie, kiedy to w księgarniach kupowało się tak zwane bloki, czyli zestawy przypadkowo zebranych ostemplowanych znaczków z różnych krajów. Potem można to było wstawić do klasera, żeby było ładnie.

Dotowany rynek książki to upudrowany trup. I coraz trudniej jest przekonać jego beneficjentów, że się kompromitują. To przecież nieważne – odpowiedzą – istotne są pieniądze, płynące z państwowej kasy i złudzenie, że człowiek robi w kulturze. Przez następne sezony, którym towarzyszył będzie covid, cała moc jaka towarzyszy organizowaniu targów posłuży do tego, by utrzymać w pionie obecny układ, tak długo, jak się tylko da. I nie daj Boże nie wprowadzać żadnych zmian.

Pakietowa sprzedaż autorów już się w zasadzie zaczęła, a poznajemy to po tym, że wszyscy patostreamerzy występują w parach. Na przykład Ziemkiewicz z Jaruzelską będą się pokazywać w ten sposób. To jest jedyny mechanizm promocyjny, jaki zostanie zaakceptowany, albowiem nie zagraża on obecnemu układowi, którego symbolem jest jakaś smętna pani odczytujące głosem robota, co takiego interesującego może nas spotkać na targach książki. Targi są gorsze niż zwiedzanie muzeum literatury, gorsze niż wszystko co ma w sobie cień choćby atrakcyjności i mogłoby być zaakceptowane przez odbiorcę. Niestety sama obecność tej szajsu poważnie utrudnia, jeśli nie uniemożliwia zorganizowanie własnej imprezy targowej.

  15 komentarzy do “Afrykańskie korzenie UFO czyli o ludziach wzbudzających zainteresowanie”

  1. Dzień dobry. Cóż tu rzec? zarówno zjawisko jak i jego trend rozwojowy nie są nowe i zaskakujące, mogę więc sobie darować, powiedziane zostało już wszystko na ten temat. Dla mnie taki konstatacje zawsze stanowią asumpt do refleksji natury ogólniejszej, na temat tego co samo siebie nazywa „prawicą” a nie jest nią – bo ani nie widzi patologii opisywanej przez Pana sytuacji ani nie domaga się jej naprawy, do której droga wiedzie wyłącznie przez likwidację fiskalizmu. Przez dotowanie człowieka i JEGO wyborów – jeśli już ktoś koniecznie chce go wspierać, wyrównywać różnice i takie tam, choć to grunt grząski i podejrzany. A nie dotowanie kampanii prowadzonych przez nie wiadomo kogo i w tego człowieka wymierzonych. Każdy, kto to popiera czy choćby akceptuje jest jakimś kryptokomunistą, zasługującym tylko na to, żeby sobie go gdzieś zapisać i bez kija do niego nie podchodzić.

  2. Rynku książki nie da się uratować, to jest jasne. Jedyne co możemy zrobić to nie dać się zaszczepić wyciągiem z korzenia afrykańskiego UFO. Cząsteczki zmielonego korzenia są bardzo lotne, maska ich nie zatrzyma.

  3. Ja jednak będę próbował, wie pan, w przeciwieństwie do pana nie mam etatu…

  4. Im wyższe dotacje, tym więcej o wolności.  Nie ma  wszak wolności bez własności. A najwięcej wolności jest w fundacjach i okolicach.

  5. Życzę sukcesu i myślę, że o fragment rynku można jak najbardziej powalczyć. Oni mają mnóstwo preparatów z korzenia afrykańskiego UFO więc w realu może być ciężko.

    Toyaha przeflacowali i nawet maska mu nie pomogła.

  6. W realu to konferencje jakoś zaskoczyły, może w świecie poza internetowym to jest baza, na której można mini-targi organizować…

  7. Wrzucić feke news, że minister Czarnek zakazał kupować i czytać książek. Zamieścić czarną listę zakazanych i już… przy obecnym  stanie umysłów chwyci.

  8. Mnie lekko podłamały wyniki sprzedaży Ludwika Świętego, przez pewien czas widać było ile książek jest na magazynie (teraz nie widać, i słusznie). I to było aż niewiarygodne, że tak wolno się ta książka sprzedaje. Terytorium sprzedaży obkurcza się jak korzeń afrykańskiego UFO, boję się, że fake news nic nie pomoże. Może gdyby ta kuratorka z Krakowa ogłosiła, że jest niezwykle szkodliwa książka o niebinarnym, scjentologicznym pseudo-świętym używającym damskiego imienia Luiza, kumplu Tomka Kruza, to może by się coś ruszyło…

  9. Ha! Art i MOCAK mają nadzieję, że UFO zapuści swoje afrykańskie korzenie w Polsce 🙂

  10. W zasadzie to zmiana nick’a nie jest w Pańskim przypadku niezbędna. I tak „wsio jasno”

  11. ks. GLAS , w jednym z wywiadów mówi że będzie jeszcze trudniej.. . takie idą czasy rozpoczęte pandemią…  taki rodzaj wojny … szkoda…

    jednak skądś trzeba nabrać otuchy

  12. no to w końcu Antoni czy Józef ?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.