mar 072014
 

Uważam, że moja postawa, demonstrowana tu nieodmiennie od lat czterech jest jedną z nielicznych godnych naśladowania. Kto tego nie rozumie ten po prostu sam jest sobie winien. Każdego ranka siadam do komputera i piszę tekst, który wymyśliłem w nocy, albo poprzedniego wieczora, albo w czasie jazdy samochodem polną drogą, która prowadzi wprost pod szkołę, gdzie zostawiam swoje dziecko. W czasie tych lat sytuacja na blogu była niezwykle dynamiczna, czytelnicy przychodzili i odchodzili, wielu bowiem zdawało się, że mają na mnie jakiś wpływ, albo, że ten blog to ich blog, a ja jestem tu tylko mało znaczącym dodatkiem. Nigdy nikogo nie zatrzymywałem. Nie ma to sensu albowiem najważniejszą rzeczą jest realizacja misji, a nie kokieteria. Pamiętam czasy, nie tak dawne przecież, kiedy ilość odsłon nie przekraczała 700 dziennie. Blog nie był pokazywany nigdzie, a jednak żył i ja żyłem wraz z nim i było to coś fantastycznego. I ani na moment nie zagościła w mojej głowie myśl, by zrezygnować, bo klikalność jest mała, albo towarzystwo nieodpowiednie. Byłoby to zachowanie skandaliczne i głupie, zważywszy na plany, które mam zamiar zrealizować. Jak wiecie doszliśmy już do tego momentu, kiedy nie ma znaczenia fakt obecności bloga na SG, nie ma to żadnego wpływu na ilość odwiedzin, jakość tekstów, a najmniej wpływ ten jest widoczny na sprzedaż książek. Strona główna nie jest w żaden widoczny sposób sprzęgnięta z wynikami sprzedaży naszych książek. I to jest moim zdaniem największe osiągnięcie. Dlatego właśnie, że w ten sposób objawia się siła i wolność. Dzięki takiej postawie właśnie jestem wolny. I za nic na świecie nie zrozumiem ludzi, którzy z wolności i siły rezygnują.
Chciałem się dziś właśnie zastanowić jakież to pułapki powodują, że ludzie porzucają myśl o wolności i rezygnują z samodzielności i wymyśliłem, że są to przede wszystkim pułapki psychologiczne. Zakłada się je z przeznaczeniem dla ludzi młodych, a kiedy oni już w nie wpadną, tak mniej więcej około 17 roku życia nie potrafią wydobyć się z nich nigdy. Pierwszą i najważniejszą pułapką jest wyszydzane wielokrotnie poszukiwanie akceptacji. Jeśli się komuś zdaje, że obłęd ten mija po trudnym okresie dojrzewania ten jest w błędzie. Poszukiwanie akceptacji to coś co zostaje z niektórymi na całe życie. Kotlet ten umiejętnie podgrzewany przez media i seriale może być przyprawiany w najrozmaitszy sposób. Może być podany na sposób barowy, z kartofelkami i kiszoną kapustą, a może też być postawiony na stole w charakterze dania egzotycznego, polany jakimiś dziwnymi sosami i ozdobiony kawałkami południowych owoców. Obojętnie jak będzie wyglądał zawsze znajdzie wielu amatorów. Szczególnie wśród ludzi aspirujących do ilorazu, którzy przekonani o swoim wewnętrznym pięknie usiłują wypróbować jego moc posługując się przy tym słowem pisanym. Kiedy okazuje się, że entuzjazm nie jest tak wielki jak go sobie zaplanowali rezygnują z pisania albo przekonują sami siebie, że czytelnik nie dorósł do tego by poznać przepastne głębie ich duszy. Jak ktoś jest trochę przytomniejszy to tłumaczy się inaczej, szuka jakichś lżejszych formuł, ale jak by to nie wyglądało zawsze zza pleców wychyla się ta upiorna gęba, z napisem „poszukuję akceptacji” wymalowanym na czole. A po kiego wała wam mili moi autorzy ta cała akceptacja? Możecie mi to jakoś wytłumaczyć w krótkich żołnierskich słowach?
Do czego ja zmierzam, brnąc przez ten przydługi wstęp? Zaraz opowiem, ale najpierw anegdotka. Wśród różnych obłąkań jakimi ludzie posługują się by wzbudzić zainteresowanie bliźnich jest kokietowanie tajemnicą i mądrością, najlepiej przedwieczną. Przybiera to różne formy wszystkie jak jedna fałszywe i niekiedy groźne. Bywa jednak i tak, że zaczyna być śmiesznie. I tak parę lat temu przy grodziskim szpitalu pojawił się banner reklamujący jakieś studio leczniczo terapeutyczne, a na nim napis: ajurwedyjski masaż olejem sezamowym. Po kilku miesiącach napis się zmienił. Zniknęło słowo „ajurwedyjski”, bo autor uznał pewnie, że przegiął i pozostał tylko masaż olejem sezamowym. I to jest coś co w sam raz pasuje do opisu różnych postaw mających wywołać wrażenie autentyczności i oryginalności. Kiedy się jeden z drugim połapie, że przegiął usiłuje się jakoś ratować i rezygnuje z tego co jego zdaniem wywołuje obciach największy. Zostawia tylko ten olej sezamowy, olej, który jest w prawie każdej kuchni i żeby się nim wysmarować nie trzeba lecieć do terapeuty, który bierze za seans 120 złotych.
W blogosferze bardzo łatwo odkryć kto uprawia ajurwedyjski masaż olejem sezamowym, a kto tylko sam masaż bez ajurwedy. To widać gołym okiem. Taki, dla przykładu, FYM, był wielkim znawcą wszystkich wed, zanim się w końcu wyłożył i zdemaskował, a wreszcie zniknął. To był kaliber najgrubszy, bo on nie dość, że nie chciał być wolny to jeszcze ową niechęcią do wolności zarazić próbował innych. I ja mu kilka razy zadałem pytanie: dlaczego nie wyda swojego pisma „Miasto pana Cogito” w papierze? Zapytałem także jego czytelników dlaczego nie ma w papierze „Czerwonej strony księżyca”, ale nigdy nie dostałem innej odpowiedzi ponadto, że papier jest drogi. Olej zaś sezamowy, z czym musimy się wszyscy zgodzić, jest znacznie tańszy, a masowanie mózgów o wiele przyjemniejsze niż pakowanie książek do kopert i wysyłanie ich w świat. Wiem, bo to przećwiczyłem.
Co jakiś czas pojawiają się w blogosferze autorzy, którzy wydają e-booki. Zauważyłem kilku, którzy reklamowali te swoje e-booki w salonie. Za każdym razem było to poprzedzone chluśnięciem czytelnikowi wprost w oczy sporą porcją oleju sezamowego. – Patrzcie, patrzcie – woła autor – napisałem książkę, ale nie dla próżnej sławy, nie dla pieniędzy, ale po to, by was ubogacić. Tak właśnie – ubogacić, a jeszcze może uda mi się przy tym poznać jakąś dziewczynę i zyskać akceptację w jej środowisku. A wtedy, wtedy to dopiero będę szczęśliwy…To jest schemat niezmienny i w mojej ocenie całkowicie degradujący człowieka, a także społeczność, do której on należy. Wyobraźcie sobie, że brytyjski parlament któregoś dnia poddaje pod głosowanie ustawę o powszechnej akceptacji symboli monarchii i symboli imperium. Jaki byłby tego efekt? Wszyscy zaczęliby czyścić sracze flagą Union Jack i nosiliby w niej owies dla kur. To jest oczywiste i proste jak ajurwedyjski masaż olejem sezamowym. W wymiarze indywidualnym jednak i to bez względu na wiek ludzie zdają się nie tylko nie rozumieć, ale wręcz nie dostrzegać tej zasady. Potem zaś kiedy ich praca, ambicje i marzenia pójdą na marne, przychodzą na ten blog i mają do mnie pretensje, że ja się zachowuje arogancko i źle, że nie szukam akceptacji. No więc czas teraz na ważną deklarację. Brzmi ona: mam w dupie akceptację. Tak właśnie. Nie w plecach, nie w miejscu gdzie kończą one swą szlachetna nazwę, ani w czymś innym, ale właśnie w dupie.
Wczoraj na naszym blogu zdarzyło się coś niezwykłego. Oto onyx zamieścił link do tekstu opublikowanego w Onecie, tekstu całkowicie demaskującego tak zwany runek literacki i jego funkcje, przy których ajurwedyjski masaż olejem sezamowym jest po prostu uczciwą propozycją spędzenia wolnego czasu w sympatycznym towarzystwie. Może trochę dziwnym, ale któż z nas jest do końca normalny? O tym tekście pisał już Toyah, ale ja także dorzucić muszę coś od siebie. Okazało się, że w Polsce jest już dobrych kilka setek młodych pisarzy, którzy zamierzają robić kariery posługując się językiem polskim, wśród nich jest spora grupa kobiet, a w niej znajduje się niejaka Kaja Malanowska. Pani ta wczoraj właśnie powiedziała coś ważnego o literackiej fikcji rynku. Powiedziała, że rynek ten nie istnieje, bo nie ma na nim zwyczajnie pieniędzy. Oczywiście nie wyartykułowała tej prawdy wprost, ale zastosowała taki masaż olejem sezamowym i zdradziła po prostu ile dostała za powieść. No i Wy już wiecie ile – 6800. Okazuje się, że ludzie zostają pisarzami za 6800, a ich jednym pragnieniem jest znalezienie akceptacji. I ja bym się nie dziwił ani tej Kai ani innym dziewczynom, które piszą książki o swojej samotności, albo o różnych szajbach, które je dotknęły w związku z zawiedzioną miłością, ale tam są także faceci i z nimi jest gorzej. Jest tam niejaki Żulczyk, postać tragiczna i nieszczęśliwa, taki „głupi kaowiec” z „Rejsu” po prostu. Jak Kaja napisała, że za mało zarabia, Żulczyk od razu się włączył i razem z Dehnelem zaczął ją pouczać na okoliczność zachowań stosownych i niestosownych. Panie Żulczyk, że tak zażartuję, jak już pan jesteś pisarzem psychologizującym, to powinieneś pan wiedzieć, że nie ma takiej niestosowności przed którą cofnęłaby się kobieta, szczególnie zaś kobieta oszukana na pieniądzach. A pan tego nie wie miły panie Żulczyk i wystawia pan sobie tym samym świadectwo najgorsze z możliwych. I jeszcze podpiera się pan przy tym Dehnelem, to już lepiej doprawdy wysmarować się tym olejem sezamowym i rozpocząć jakąś mantrę.
Co jest najistotniejsze w tej wczorajszej demaskacji? To mianowicie, ze nasi wrogowie postanowili ciąć budżety na propagandę. Nie można mieć bowiem żadnych wątpliwości w kogo wymierzony jest ten cały rynek pełen młodych, zagubionych pisarzy i pisarek co poszukują akceptacji i oleju sezamowego. I teraz właśnie okazało się, budżety są ograniczone i nie każdy się załapie. Kaji się nie uda, bo jest dziewczyną, a kasę zapewne trzyma dziś diaspora pederastów. Jak każda diaspora, w której uczestnictwo warunkowane jest czynami nie akceptowalnymi przez wszystkich, radzi sobie ona lepiej. Nie ma bowiem ta społeczność innej misji poza utrzymaniem swojego diasporycznego charakteru kosztem innych. W przypadku naszego rynku propagandy literackiej wszystko odbywa się kosztem dziewczyn. Ktoś musi cierpieć, by zarabiać mógł ktoś. I to się póki co nie zmieni, no chyba, że powstanie jakieś jednoznacznie biseksualne lobby, ale to będzie się wiązać z dalszymi ograniczeniami budżetowymi oraz z walką frakcji wewnątrz tego lobby, co doprowadzi do dalszego obniżenia honorariów. Gdzie w tym wszystkim jest czytelnik zapytacie? Już mówię: czytelnik jest w dupie. Nie w plecach, nie w miejscu gdzie kończą one swoja szlachetną nazwę, ale właśnie w dupie.
Na koniec anegdota, którą zawsze powtarza mój przyjaciel. Oto mamy rysunek Czeczota czy kogoś tej klasy, na rysunku kłąb ludzkich odnóży, męskich i damskich, rąk, cycków i pośladków. Przed kłębem stoi stolik, na stoliku flaszka i kieliszki. Nad całym układem zaś mamy napis: miała być joga i zen, a wyszło jak zawsze. I tym odkryciem Was dziś pożegnam.

Na naszej stronie www.coryllus.pl pojawił się już regulamin konkursu na komiks według „Baśni jak niedźwiedź”. No więc jest tak, mamy trzy kategorie: bitwy, kresy, święci. Do każdej kategorii przyporządkowane jest jedno opowiadanie i można sobie wybrać co się chce rysować. Czy bitwę pod Żyrzynem według opowiadania „Żyrzyn 1863”, czy historię księcia Romana Sanguszki według opowiadania „Baśń kresowa”, czy może historię św. Ignacego de Loyola według opowiadania „Trzydniowa spowiedź kochanka królowej”. Nagrody są niekiepskie, w każdej kategorii po trzy. Za pierwszą 5 tysięcy minus podatek, który w takich razach koniecznie trzeba odprowadzić, za drugą 3 tysiące minus tenże podatek, a za trzecią 2 tysiące minus wspomniany podatek. Myślę, że warto się pokusić, tym bardziej, że z autorami najlepszych prac chciałbym potem podpisać umowy na stworzenie całych albumów, według mojego scenariusza. Aha, jeszcze jedno: na konkurs nie rysujemy całej historii, ale jedynie od 4 do 6 plansz formatu A 4 w pionie. Szczegóły są już na stronie www.coryllus.pl w specjalnej zakładce „Konkurs”. Prace będzie można nadsyłać do 20 maja, a ogłoszenie wyników nastąpi 20 czerwca.
Ponieważ intensywnie zbieramy pieniądze na nagrody, które są dość poważne, umieściłem w sklepie kilka nowych tytułów, są to albumy z archiwalnymi zdjęciami, dość szczególne o tematyce raczej mało spopularyzowanej. Opisy znajdziecie przy zdjęciach okładek. Zysk z ich sprzedaży przeznaczamy w całości na nagrody konkursowe.

Na stronie www.coryllus.pl mamy nowe obrazy Agnieszki Słodkowskiej, ze słynnej już serii „japończyków” mamy też cztery portrety bohaterów naszego komiksu o bitwie pod Mohaczem. Można tam także kupić poradnik „100 smakołyków dla alergików” autorstwa Patrycji Wnorowskiej, żony naszego kolegi Juliusza. No i oczywiście inne książki i kwartalniki. Jeśli zaś ktoś nie lubi kupować przez internet może wybrać się do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, albo do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 33, lub do księgarni „Latarnik” w Częstochowie przy Łódzkiej 8. Nasze książki można także kupić w księgarni „Przy Agorze” mieszczącej się przy ulicy o tej samej nazwie pod numerem 11a. No i jeszcze jedna księgarnia ma nasze książki. Księgarnia Radia Wnet, która mieści się na parterze budynku, przy ulicy Koszykowej 8.

  34 komentarze do “Ajurwedyjski masaż olejem sezamowym czyli o akceptacji”

  1. Doopa 😉

  2. Miałam wczoraj dzień pełen kontrastów . Znaleziono mi panią do umycia okien . Ktoś umarł . Ktoś zadzwonił , że odprawiono za mnie mszę na Jasnej Górze . I jeszcze parę innych kontrastowych zdarzeń .
    Z tego wszystkiego zaczęłam sobie wieczorem czytać i poprawiać własne wspomnienia , pisane dla rodziny .
    I takie najszczęsliwsze wakacje dzieciństwa . Miałam 7 lat . Byłam aż 3 miesiące w takiej wsi Żarnówka . I tam za domem było pole las , pełno wszystkiego , czego dziecko może zapragnąc . W sierpniu przyjechał Tato . Nastąpiła zmiana zabaw .
    Za domem rosły krzaki leszczyny pospolitej . Usiłowaliśmy zrobić z niej łuk . Cos wyszło . Nie jest to pewnie najlepsze drzewo na łuk … ale gdyby poczekać aż leszczyna uśnie na zimę , to było by w sam raz . Tak się złożyło , że potem kiedyś taki łuk zrobiliśmy . I był świetny . Trzeba go oczywiście konserwować . No i przede wszystkim dobrze wymierzyć siłę naciągu .
    Oczywiście nie było łatwo zrobic sensownych strzał własnoręcznie …. Ale dużo się przy tej leszczynie nauczyłam …
    A strzelać potem uczyłam się w szkole z broni zwykłej …ale to nie należy do tematu … 🙂

  3. Ja chyba juz stracilem poczucie wartoci pieniadza… czy 6800 to duzo czy malo?? Sadze tez ze jedna z form wolnosci jest wolnosc finansowa? ktora jak sadze autor nasz szanowny posiada. Przejawia sie to miedzy innymi tym ze sie mowi to co mysli nawet jak to co sie mowi jest niepoprawne politycznie.
    Z tego jak sadze powstaje opinia u niektorych ze autor nasz jest chamski/gburowaty…… sam mialem takie wrazenie sluchajac kilku wypowiedzi jak rowniez czytajac teksty autora.
    A wracajac do mojego pytania – jak rozumiec wolnosc finansowa? dla jednego te 6800 bedzie malo i bedzie chcial wiecej a dla innego wystarczajco zeby przezyc caly rok gdzies spokojnie mieszkac lub …..
    zaczac mowic to co mysli.

  4. 6800 miesięcznie to jest kwota nie do pogardzenia, ale 6800 na 16 miesięcy to jest żebranina.

  5. Człowiek lubi być chwalony, lubi się wyróżniać, lubi mieć uznanie, lubi być przygarnięty do grupy która się liczy. No i grupa która się liczy nie ma kasy. No i rozczarowanie p.Kai.
    Chyba za te okna u p. Marii więcej by zarobiła niż dziennie dostała za tą swoją powieść. Przykre.
    W nauce polskiej jest tak że do periodyków naukowych pisze się całakiem za darmo. Kiedyś siedząc u fryzjerki w kolejce obliczyłam jej dochody za godzinę strzyżenia i porównałam do mojej pracy nad artykułem. Fryzjerka 3 strzyżenia na godz. po 60 zł każde. Mój artykuł o objętości 20 str: 80 kartek papieru , 20 zł wydane na ksero, 2 miesiące pracy w domu i czytelni, potem 3 x drukowany zanim się go oceni jako dobry czyli + koszt tuszu drukarki z wydruku 60 stron. Po wydruku otrzymuję jeden egz autorski, za drugi płacę 20 zł, i mam w efekcie w CV pod kolejnym numerem jednolinijkowy wpis w „publikacjach” , korzyścią jest moja satysfakcja z tej dynamiki biuletynowej. W pisaniu artykułów do biuletynów trzeba być entuzjastą z tej pisaniny nie ma dochodów. Przykład p. Kai mówi że pisanie powieści też nie jest dochodem. Taka rzeczywistość.

  6. W pewnym momencie wymienią garnitur autorów i na miejsce Kai wstawią kogoś, kogo się tam nawet nie spodziewamy. Być może nawet Kukiza.

  7. system karmi się sam sobą, mówię o punktacji i „osiągnięciach”: żeby zaliczyć jakiś etap trzeba zbierać punkty, jest się petentem wydawców pism punktowanych, na tym się nie zarabia, to poruszanie się w sytemie, który określa ustawa, zarabiają etatowi i ktoś tam jeszcze, kogo wyznaczono, pozostali tworzą sztuczny tłok i na pierwszy rzut oka można się nabrać, że to autentyczne. jedne punkty dają kolejne punkty, a po dodaniu punktów można zbierać punkty, żeby przejść do etapu starania się o punkty.
    ciekawa sprawa z tym honorarium. skoro ktoś pisze książkę i dostaje coś w rodzaju zapomogi, to prosty komunikat, że ma z czego żyć, a to pisarstwo ma inne dno. oni to zrobią nawet za darmo, nawet dopłacą, żeby ich wzięli. przecież nie będzie taka pisarka jedna z drugą stała na mrozie. albo na centralnym. pozdr, ea.

  8. Czyli decydenci z tego rynku mają w poczekalni janczarów, którzy nas ubogacą swoją twórczością literacką? . No zobaczymy kto będzie robił ład na rynku literackim.

  9. Widziałam Pani pytanie 2 dni temu .. o te Katowice ,, ale to można wyguglać… afera spółki węglowe itp … nie chce tu trollować notki … 🙂

    A na oknach tak dużo się nie zarobi … 10 zł za godzinę … 3 okna ….. niewielkie … Proszą mnie żeby nie płacić więcej , bo zepsuję panią a korzystaja z jej pomocy chore biedne emerytki których nie stać po prostu .. a same nie dadzą już rady ……
    Ale Pani do pomocy jest obrotna … ma swoją okolice i myślę , że jakoś wychodzi na swoje .. i każdy ją wita z radościa ….

    A co do rynku książki opisywanego też przez Osiejuka to jest tak , że muszą kupować biblioteki … wszystkie nagrody .. paszporty polityki ,, nike i noble ….. a że nie ma kasy extra to na normalne książki już brak …… no i proszą mnie potem żebym przyszła na spotkanie czytelników bo jestem wygadana i pewnie jakoś zachecę do tych nagrodzonych …. jasne że NIE ZACHĘCĘ…….. toteż nie chodzę bo nie chcę miłym paniom bibliotekarkom robić zawodu ….

    i w efekcie muszę sobie kupować to co mi potrzeba …. choć nie muszę tego mieć na stałe i biblioteczny egzemplarz by wystarczył ..

    Co do publikacji naukowych , to mam nadzieję , że przynajmniej punktacja się Pani liczy 🙂

  10. G…. prawda. Nie jest Pan ani wolny ani silny. Nie usuwałby Pan Filozofa z PGR gdyby Panu jakiś ewentualny zły PR w związku z pogladami ludzi na blogu nie odbierał szans na akceptację tu i tam.
    Facet ma prawo do swoich poglądów i wolno mu. I Pan tej wolności nie szanuje. Tutaj mu nie wolno.
    To nie jest postawa wolnego człowieka.
    A siła to nie jest arogancja ani chamstwo.
    Inteligencja nie wystarczy, ta łamigłówkowa, trzeba jeszcze trochę emocjonalnej,..
    Ale to nie mój problem. Mam to w dupie.
    A teraz proszę mnie wyrzucić ze swojej piaskownicy.

  11. Powiedz mi mistrzu, czy ja usunąłem filozofa? Nie, jak go tylko ostrzegłem. Wiesz ilu ja widziałem bohaterów co wrzucali linki do takich shitów jak ten dziadunio opowiadający o Żydach? Ze dwie setki przynajmniej. Nie mogli się powstrzymać. Nic innego ich nie interesowało. To mój blog i ja sobie nie życzę by pokazywały się tutaj takie treści. Filozofowi zdaje się ponadto, że dokonuje jakiegoś odkrycia – rządzą Żydzi, rządzą Żydzi – woła. Niech woła, ale na swoim blogu, okay? A ty możesz stąd iść kiedy ci się podoba. I nie mów mi co mam robić.

  12. Tak mi się skojarzyła moja przygoda z banerem. Kilka lat temu w wakacyjnej podróży wjeżdżamy do Czaplinka od strony Warszawy i nie wierzymy własnym oczom.
    Na płocie cmentarnym (siatka druciana) wisi baner tej treści: „Czaplinek Was wita” , no nikomu z włodarzy miasta nie wpadło do głowy że tej treści zaproszenie rozwieszone na płocie cmentarnym może wzbudzić albo wesołość, albo przerażenie. Nigdy tam więcej nie byłam, ale kiedy mowa o Czaplinku – pierwsze skojarzenie: siatka druciana, baner, cmentarz i refleksja o marności tego świata, a przecież nie o to szło tym włodarzom. Chyba nie o to.

  13. Bardzo przepraszam , że się panom wtrącę w rozmowę . Jest to jednak internet i rozmowa jest jakoś publiczna .
    Filozof istotnie był przez Gospodarza proszony o powstrzymanie pewnych zapędów . O ile pamiętam nawet na tym londyńskim Picadilly nie mozna wszystkiego …nie można lżyć królowej . A tu jest po prostu prywatny blog połączony z resztą działalności .
    Jest to blog na tyle ciekawy i wartościowy , że wielu go czyta nie komentując . Tu nie ma licznika . Ale jeśli Pan wejdzie na salon 24 to tam jest licznik wyświetleń… i licznik komentarzy …. Gadają oczywiście ci rozmowniejsi , ale widać ile jest wejść . Sami komentatorzy wchodząc kilka razy musieli by się skichać , żeby tyle naklikać .
    Nie wiem , może trzeba prowadzić swojego bloga … i jeszcze żyć z tego , żeby zrozumieć o co chodzi Gospodarzowi .
    Ja akurat obserwuję kilka przedsięwzięć gospodarczych , w zasadzie wszystkie są związane z posiadaniem strony internetowej , bo takie czasy …choć nie blogi to są …. widzę jak ludzie się męczą i starają…
    Dużo jeszcze przychodzi mi na myśl , ale może tylko to , że jak przychodzimy do kogoś w gości to zachowujemy pewne reguły ….
    Są inne strony tematyczne i naprawdę można korzystać z nich równocześnie , realizując kilka swoich pasji ..
    Ja piszę tu dość dawno . Kiedyś byłam zaginionym lądem . To złożone ale dzięki tej stronie już nie jestem zaginiona … Dotarłam do ważnych kontaktów . Internet jak wszystko służy do użytku …. tylko trzeba starać się zrozumieć jego mechanizmy . To da się zrobić . 🙂

  14. Chcę wiedzieć – nie pouczał Pana , Panie Gabrielu , wyraził tylko swoją opinię i nie ma co się z tego powodu pieklić czy obrażać . Jeśli chodzi o mnie to ja już napisałem Panu co się stanie jeżeli mnie Pan usunie . Obaj wiemy ,że nic się nie stanie , ziemia nie przestanie się kręcić , słońce jeszcze trochę poswieci a ludzie nadal będą mieć pracę do wykonania , czy to nad sobą , czy to dla kogoś . Oczywiście ,że jestem prowokatorem , ale z zupełnie innych przyczyn niż się Panu wydaje . Ja o relacjach ludzi , którzy przeszli przez więzienia UB-eckie zarządzane przez przedstawicieli nacji , której imienia nie będę tu przytaczał (dzisiaj) , z przyczyn Panu znanych , zetknąłem się w roku 1980 , w latach siedemdziesiątych , gdy byłem młodym człowiekiem o Katyniu wspominał mi dziadek , mimo tego ,że byliśmy tylko we dwóch mówił szeptem . Jak Pan myśli dlaczego mówił szeptem? A dzisiaj ci , którzy mają prowadzić nasz naród co robią , kolaborują z potomkami tych co tych dziadków sadzali na nodze od taboretu , co to wyrywali paznokcie , zatrzaskiwali jądra w szufladzie .
    A ten dziadunio co to walczył za Polskę narażając życie i co za to go spotkało , i co spotyka dzisiaj tych ludzi?
    Co spotyka ludzi , którzy wierzą w wolną Polskę , manifestują swoje przywiązanie do tradycji i religi?
    Pogarda kolaborantów . Wrogowie mają jasno określony cel , rozmontowac nasz naród i to można zrozumieć , trudniej zrozumieć tych wykształconych , na usługach wyżej wymienionych niż tych ciemnych oprawców , którym w latach 44-56 obiecano awans społeczny .

  15. Gwoli jasności dodam ,uprzedzając Pana choleryczne zachowania , że pisząc kolaborant , nie miałem Pana na myśli Panie Gabrielu .

  16. Z tym cmentarzem to mi się przypomniał pomysł na rysunek: W oddali mur cmentarny, nad murem wystające krzyże, nad bramą cmentarną napis WYJŚCIE. Na chodniku rozmawia dwóch gości, jeden mówi do drugiego – Zawsze jest jakieś wyjście.

  17. wiem, że mogę iść i pójdę sobie jak poziom toksyczności wzrośnie zbyt mocno/moja żona mówi o dobrej i złej energii i coś w tym jest, że energia jest albo dobra albo zła/to jak Pan się zwraca do Nas to ciągłe wysyłanie sygnału, że ma Pan nas w dupie, że Pan tu rządzi, że jest Wolny i Silny i ma tu być jak u małego Jasia w piaskownicy to duża słabość charakterologiczna i dziś akurat Pan zaprzeczył w tekście głównym jakiejś ważnej prawdzie na swój temat fundując nam opowieść o Wolności i Sile której nie ma.
    Ale życzę Panu, żeby się pojawiły. Bo wciaż tu zagladam więc chyba warto.

  18. zaginiony lądzie 🙂 przeczytałem, ale nie wiem jak mam się odnieść więc się nie odnoszę

  19. Bądzi wyrozumiały dla Pana Gabriela , on jest dopiero na początku pwenej drogi .

  20. Daje Panu troche satysfkacji Panie Gabrielu .

  21. Oczywiście bez aluzji do wymiany zdań parę wątków wyżej …

  22. Tak, ten Kukiz to pocieszny facet, kiedys dorabial na budowie w Niemczech a teraz gra i spiewa w zespole „Piersi” (tak jak zespol Kombi gra i trabi) I od czasu do czasu skarzy sie u Kuby Wojewodzkiego ze jest przemielony. Nawet spontanicznei powstal pewien czas temu wlasnie ten Ruch „Przemieleni” ale po krotkim czasie zniknal choc analitycy pisali o nim sazniste artykuly. To taka sama inicjatywa jak „Polska Razem” Jaroslawa Thatchera z Krakowa.
    Gdyby Kukiz, Gowin I kilka innych partii politycznych sie polaczylo to latwiej byloby wprowadzic swoich do Europarlamentu. Nowo utworzona formacja moglaby sie na przyklad nazywac ” Twoje Przemielone Piersi Razem sa Najwazniejsze”

  23. Gabriel , nasz drogi gospodarz ma pełne ręce roboty … nie ma pracowników …. sam jest za dyrektora i portiera …. no ja bym się nie podjęła ….
    nazwał mnie Pan kiedyś dobrym policjantem … a potem zaczął Pan myśleć…. to jest dobra droga . 🙂 .. 🙂 .. 🙂
    I jednak już maria …kiedyś rozmawialiśmy o odpowiedniości nicków … No więc ,, zaginienie ,, nie ma racji bytu … Tak , że jednak Maria … OK ???

    Gdyby Gabriel nie burczał na R.H. to on by tu nie przyszedł i dalej bym była zaginiona …

    Wszystko jest w planie Boga …. i wszystko może przynieść dobre owoce 🙂

  24. 🙂 … 🙂 … 🙂

  25. Więc ja miałam dwa marzenia, pierwsze żebym mogła papieża JPII oglądać w TV i żeby mi go nikt nie reglamentował i się spełniło. Drugie marzenie pasujące do w/w kontrowersji też mi się spełni.
    Wierzę w to.

  26. A mnie „wita was” zawsze kojarzy sie z piosenka Walow Jagiellonskich „Wars wita was”.
    Miodzio, Rudi Schubert I ferajna sa przesmieszni.

  27. w ramach rozmów o poczuciu własnej wartości ………………… i wyższości człowieka nad instytucją ja to bym tak sobie marzyła ………………….. żeby zmienić pisownię nicka na …. Ania z uwu …

    🙂 .. to tylko żart …..
    wynika z podziwu dla Pani cierpliwego szukania różnych tekstów i cytatów ……
    ja nie mam zdrowia , wolę streścić ….. ale ja jestem choleryk , jak Gabriel ….. może dlatego mam dla podobnych sobie więcej cierpliwości 🙂

  28. To dopiszę wyjaśniając moją ostatnią notkę, w nawiązaniu do mojego drugiego marzenia należy wspomnieć, że idzie to ku dobremu, bo już skłóceni radni warszawy podjęli jednogłośnie decyzję o lokalizacji pomnika płk Pileckiego na Żoliborzu. Sejm nie awansował go na generała a powinien, awansował go tylko do pułkownika, ale pomnik będzie.
    W 2001 za L. Millera takie zachowanie radnych SLD, jak zgoda na rotmistrza, było nie do pomyślenia.
    Kamienie mielą powoli ale mielą.

  29. Moim zdaniem potrzeba akceptacji jest głęboko kobiecą potrzebą. Kobieta musi, musi czuć się akceptowaną aby po prostu być. Facet raczej olewa to czy go lubią i akceptują bo testosteron każe mu walić w zęby tych, którym coś nie pasuje. Wydaje się więc, że owa współczesna pogoń za akceptacją ma swoje źródło w, jak to lubisz nazywać Coryllusie, głębokim deficycie testosteronu w naszym życiu codziennym, w feminizacji życiowych postaw codziennych. Zgadzam się zatem z Tobą, że jak komuś coś nie pasi na Twoim poletku, to wypad…….. Ten zanik pierwiastka yang (by trzymać się dzisiejszych dalekowschodnich odwołań) w naszym życiu głęboko zaburza harmonię i musi skończyć się katastrofą co widać, słychać i czuć.

  30. To bardzo dobra wiadomosc o pomniku Pileckiego. Uwazam ze w Warszawie przede wszyskim powinien juz dawno stanac na poczesnym miejscu pomnik poswiecony polskiemu zwyciestwu w wojnie 1920r. Tymczasem slyszalem ze prezydent Bronislaw Komorowski pare lat temu chcial odslonic pomnik dla krasnoarmiejcow poleglych w tej wojnie 1920.
    Wydaje mi sie ze albo Komorowski jest niepoczytalny I powinien byc usuniety z zycia publicznego albo… jest rosyjskim (sowieckim) agentem wplywu, takim jak Olbrychski czy Wajda, tylko troche wiekszego kalibru.

  31. Do tego problemu akceptacji u kobiet, to pewnego rodzaju anegdota: miałam takiego wujka, który wyznawał teorię, że kobiety mają ogromne pragnienie „podobania się” otoczeniu i kiedy już im absolutnie argumenty wizualne przemijają, to chcą się podobać Panu Bogu, bo On ich nie odrzuci. Stąd z wiekiem wzrasta im częstotliwość bywania w Kościele i poziom rozmodlenia. Wg opinii mojego wujka starsze kobiety liczą na to (i słusznie) że Bóg je zawsze zaakceptuje nie powie im tego czego one nie chca usłyszeć.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.