Jesienią 1619 roku, na rok przed decydującą o wojnie w Czechach bitwą pod Białą górą, wojska stanów czeskich oraz Węgrzy z Siedmiogrodu, poddani tureccy i Czesi oblegali Wiedeń. Cesarz Ferdynand uciekł ze stolicy. Warunki w jakich żyli oblegający nie były najlepsze, w dodatku ich wzajemne relacje mocno się komplikowały przez cały czas trwania tej wojny. Gabor Bethelen, książę Siedmiogrodu walczył z Habsburgami, podobnie jak Czesi, ale kazał sobie za to słono płacić. Spośród rozmaitych hipotez na temat jego postawy odrzucam wszystkie, przyjmuję że jego wygórowane żądania wiązały się po prostu z tym, że musiał płacić haracz sułtańskim urzędnikom, którzy firmowali jego rzekomo samodzielną politykę u dworu w Stambule. W listopadzie 1619 roku, wszystko co żyło wokół Wiednia, nie było człowiekiem, a biegało na dwóch lub czterech nogach było już zjedzone. Oblegający mieli jednak widoki na sukces. Stolica cesarstwa także głodowała. Wtedy jednak właśnie do namiotu Gabora Bethelena przybył posłaniec z wiadomością, że odwodowe oddziały dowodzone przez Jerzego Rakoczego zostały rozbite na Górnych Węgrzech, w bitwie pod Humiennem. Któż tego dokonał? Wojsko przybyłe z Polski, prowadzone przez pułkownika Walentego Rogawskiego – Lisowczycy. Król Zygmunt wysłał ich ponoć na pomoc cesarzowi.
Problem Lisowczyków jest to jedna z tych kwestii w polskiej historii, której wyjaśnić się do tej pory nikomu nie udało. Nie wiemy jak to jest, że odsyła się za granicę najwartościowsze jednostki, wsławione w bojach, jednostki będące ważnym narzędziem polityki, a pozostawia się w tym kraju organizacje tak fantastycznie państwowotwórczą jak Sicz zaporoska. Lisowczycy opisywani są zwykle poprzez ich wyczyny w Moskwie i nad Morzem Białym. Czynią to – nie ma wyjątków – autorzy martwych już poetyk, którzy nie rozumieją czym było Morze Białe w XVI i XVII wieku i dlaczego wojsko pana Lisowskiego wyprawiło się na jego brzegi. Poza tym Lisowczycy otoczeni są czarną legendą warchołów i rabusiów. Nie jest to, jak mniemam, prawda i wyjaśnianiem tej kwestii zajmiemy się w jednym z kolejnych tomów Baśni. W roku 1619 Lisowczycy stanęli pod miasteczkiem Humienne na dzisiejszej Słowacji i tam, stosując manewr okrążający, rozbili liczący 7 tysięcy żołnierzy korpus Rakoczego. Bitwę tę nazwano pierwszą odsieczą Wiednia. Niewiele się o niej słyszy, bo Wiedeń nie był wówczas oblegany przez wrogich cywilizacji zachodniej mahometan, a przez cywilizowanych, sprotestantyzowanych Czechów oraz kalwińskich Węgrów. Przez forpoczty postępu po prostu. Król Polski zaś wysłał na odsiecz stolicy cesarstwa zgraję bandytów o najgorszej sławie. Bandyci owi, jak ich zwykli opisywać historycy i publicyści, byli jednak dość specyficzni, ponieważ przed wkroczeniem na Węgry zebrali się w małym, pogranicznym miasteczku Jaśliska i tam przyjęli statury dla swojej kompanii. Było ich ponoć 4 tysiące, szykowali się do wymarszu z granic królestwa, ponieważ atmosfera wewnątrz im nie sprzyjała. Ponoć ze względu na ich szczególne zachowanie się wobec ludności cywilnej. To trochę dziwny argument zważywszy na fakt, że w Jaśliskach niczego nie spalili, nikogo nie obrabowali, a jedynie rozłożyli obóz. Pozostali tam przez kilka miesięcy po czym wyruszyli na południe. Być może zachowanie ich było w pewnym stopniu temperowane przez obecność w miejscowym kościele cudownego obrazu Matki Bożej, pewności jednak co do tego nie mam, bo nie wiem dokładnie co było w Jaśliskach pierwsze – cudowny obraz czy Lisowczycy.
Miasteczko położone jest na starym, węgierskim szlaku, którym pędzone były woły z Siedmiogrodu i którym wożono miedź oraz inne kopaliny z południa. Otaczają je wzgórza zwieńczone kapliczkami, w rynku zaś, który nie zatracił jeszcze miejskiego charakteru, stoi dziwny dom. Przed wojną, kiedy Jaśliskom odebrano prawa miejskie, mieściła się w nim poczta. Nie z powodu poczty jednak interesujemy się tym domem. Interesuje nas człowiek, który tam mieszkał dawno temu, zanim wyemigrował do USA. Zacznijmy jednak od końca. W roku 1935, w Detroit, ponad wieżą polskiego kościoła latał niewielki samolot. W pewnej chwili oderwało się odeń skrzydło i maszyna runęła w dół. Nastąpił wybuch i wielki płomienie pochłonęły pilota i resztki samolotu. W takich okolicznościach właśnie zginął Stanisław Hausner, polski pilot urodzony i wychowany w Jaśliskach, który jako emigrant w USA, próbował pobić rekordy lotnicze tamtych czasów. W czasie przelotu przez Atlantyk, do Warszawy, musiał lądować na oceanie, zabrakło mu paliwa i jego maszyna dryfowała wiele dni, zanim jakiś statek odnalazł i uratował Hausnera. Następną wyprawę Hausner zaplanował inaczej – chciał lecieć swoim samolotem za Ural. Miał zamiar przelecieć nad Warszawą i nie lądując w Polsce dotrzeć do Azji. Śmierć skorygowała te plany, a człowiekiem, który poleciał do ZSRR i dalej, dookoła świata był amerykański milioner Howard Hughes. Dziś dom Stanisława Hausnera jest własnością prywatną, właśnie trwają w nim prace remontowe. Stoi w samym rogu maleńkiego ryneczku w Jaśliskach i łatwo go poznać, po dwóch okrągłych otworach w szczycie.
Po co ja to wszystko dzisiaj piszę? Ponieważ byłem przez tydzień w tych Jaśliskach i mieszkałem w schronisku Państwa Marii i Stanisława Lorenców, które stoi przy rynku i nazywa się „Zaścianek”. W schronisku, jak to w schronisku, są pokoje 12 osobowe, ale są i cztero i dwuosobowe. Na miejscu można sobie wykupić obiady, które przygotowuje osobiście Pani Maria. Są to, jak sądzę najlepsze i najtańsze obiady na obszarze od Krosna po słynne miasto Sarospatak na Węgrzech.
Siedziałem tam i myślałem. No i wymyśliłem, że nie od biedy było zorganizować tam kiedyś, może w przyszłym roku, a może za dwa lata takie samo koło generalne jak to co je zorganizowali ci Lisowczycy w roku 1619 przed bitwą pod Humiennem. Po co? Ot tak, żeby się utrzymać w jakiejś wyraźnej, budującej i dającej nadzieję na przyszłość. Na razie postanowiłem wypromować nieco Jaśliska i umieścić w naszym sklepie monografię tej miejscowości, autorstwa Artura Baty. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl
sie 042014
Polacy ratowali Habsburgów 3 razy!
Pod Mohaczem 😉 Pod Humienne 😉 Pod Wiedniem 😉
gdzie te Jaśliska?
Lorentzowie / ? / może inni , mieli pensjonat ……………….. nie tak daleko ode mnie ………………. ale te Jaśliska?
Rysia
https://www.google.pl/maps/@49.442099,21.8083481,15z
to tu 😉
Pamiętnik Tajnych Organizacyj Niepodległościowych na terenie byłej Galicji od 1880 do 1897 r.wydany we
Lwowie 1930r. Prof.Wacław Borzemski
„Nam wobec tych względnych swobód nie wolno zapomieć tej Austrji z przed niewielu lat,tej,która nas gnębiła gorzej niż Moskal i Prusak,co wywołała rok 1846,dopuszczała się wołajacych do Boga o pomstę gwałtów ,nie wolno nie słyszeć jęków bijących z poza krat Karmelitów, Spilbergu, Kufsteinu, bo my jak naród mamy pod zaborem rakuskim jeszcze jedna wielką ideę do spełnienia – ideę odwetu.”
Qui non cum nobis contra nos !
Link z informacjami o schronisku: http://schronisko.jasliska.pl
Lanckorona …. pensjonat ,,Tadeusz” ……. Tadeusz Lorenz …….. legionista Piłsudskiego …..
raz z nim rozmawiałam , ze 20 lat temu …. córka z mężem już prowadzili pensjonat …..a starszy pan rozmawiał z gośćmi …
„stosując manewr okrążający” – powinno być stosując podstęp upajający 😉
… i w końcu ufundowali sobie rozbiór doskonały. Intencja króla Jana III byłaby usprawiedliwiona, gdyby Leopold był prawdziwym wiernym, a nie psem. To zresztą dotyczy wszystkich Habsburgów, bez wyjątku, nawet tego jednego, co to naiwni tradycjonaliści chwalą go i widzą na ołtarzach. A on w żadnej mierze nie ująłby się za Polakami, rządziłby tak, jak reszta tych parszywców. Kto w polityce oczekuje wdzięczności ten głupi jest. Błędem też było pozwolenie Turkowi na odwrót po Wiedniu. I tu Król polski popełnił błąd drugi; Wiedeń należało zająć, a Turka wyciąć w pień jeśli do lasu blisko, zali dalej na puszcie – co do nogi, a psa Leopolda powiesić głową do dołu za zakaz okazywania Polakom wdzięczności przez Wiedeńczyków.
tzn rozmawiałam z jego synem , też Tadeuszem ….
Koniecznie coś w obronie Grzegorza Brauna. Temat gorący.
To może król Zygmunt wysłał tych lisowczyków jako misję pokojową i … zaprowadzili pokój, pod tym Humiennem.jednym słowem lisowczycy jako towar eksportowy. A Siczą nie mozna się było pochwalić ot zbiegle chłopstwo i nic poza tym.
No może przesadziłam z ta misją pokojową, ale wykonywane przez lisowczyków zadania na pewno Król oceniał w kategorii misji stabilizacyjnej. Mniemam.
Powrót lisowczyków spod Humennego wg Andrzeja Opalińskiego: „szli łupiąc, paląc, ścinając, mordując, nikomu , nawet małym dzieciom nie przepuszczając i choć się im niektóre miasteczka poddały, tedy wiary nie strzymawszy, pobili, posiekali, wyłupili” H. Wisner „Lisowczycy. Łupieżcy Europy” Bellona s.171
tak moglo byc…
to byl bardzo ciekawy czlowiek sruba w ruchu (wiecznie w furazerce i otoczony jamnikami o imionach wyrobow tytoniowych I urzadzen do paleenia tychze) – dobre wspomnienia
A kim był ten Opaliński? Czy to aby nie przyszły kolega Szwedów?
Ano nie wiem, może to człowiek „obrotowy”.ten Andrzej Opaliński.
A taj na marginesie: „U schyłku lata 1619 roku na dwór królewski (Zygmunta) przybył kolejny wysłannik habsburski, hrabia Michael Althnann, zresztą jedna z barwnych postaci tamtych czasów. Dyplomata, żołnierz i załozyciel zakonu rycerskiego, który eksponując kult Najświętszej Marii Panny chciał jednoczyć w swoich szeregach elitę polityczną Europy” – wygląda że to jakiś prekursor centralnego zarządzania kontynentem ???
Jednoczycielem pierwszym był Zygmunt Luksemburski i jego zakon smoka
No to centralne sterownanie Europą ma swoje tradycje, ludzie „lubieją” kimś rządzić.
A tak na marginesie co do tej „baby” ze złota, który to posąg lisowczycy rozbili na kawałki i ze soba zabrali, to Ossendowski opisuje Marcina Lisa, który ze swoimi kompanionami ten posąg rozbił (glina), a w środku były drogie kamyki, złoty piasek i jesli dobrze pamiętam było tam jeszcze zdaje się dwóch mężczyzn udających głos bóstwa. F.A. Ossendowski „Lisowczycy”.
Przydaliby się tacy lisowczycy, żeby sędziemu, który Brauna go posłał za kraty, dać stosowną lekcję. Wróg Główny – jak każdy wrogi nam dwunożny – przestanie sobie folgować na nas, tylko wtedy,gdy mu się lufę przystawi do łba, co odbiera każdemu wszelką ochotę do żartów, nawet przedstawicielom Wroga Głównego (im zresztą szybciej niż innym, to szczególnie tchórzliwe psy).
Jestem pełen podziwu dotyczącego różnic pomiędzy angielską i polską wiki.
W angielskiej jest na przykład o tym, że lisowczycy byli tak morderczy bo na przykład splądrowali Akademię Rakowską (arianie), (zamkniętą zresztą pokolenie później po sejmie w 1638) co było jednym z powodów eksportu ich na wojny religijne.
Na stronach poświęconych tej Akademii nie znalazłem nic o tym zwyrodnialstwie lisowczyków, natomiast sporo o skrajnej nietolerancji katolików którzy zamknęli słynną na świecie uczelnię, między innymi za zbliżenie z judaizmem i żydami.
Zniszczenia musiały być zatem nieduże, zauważalne raczej łatwiej przez znanych z drobiazgowości Anglosasów niż tolerancyjnych i pobłażliwych arian. Może to był słynny taniec z pochodniami? Mniej słynny zapewne niż obalenie przydrożnego krzyża przez adeptów sławnej na Zachodzie polskiej uczelni.
Anglosasi zresztą wiedzą niezwykle dużo o przebiegu kampanii u wybrzeży Morza Białego ze szczegółami, łącznie z dokładnymi datami, podkreślają też niepowodzenia Elearów w zdobywaniu kolejnych ufortyfikowanych miejscowości.
Na polskiej wiki o religijnym aspekcie nie ma nic (być może zresztą słusznie). O militarnym też stosunkowo niedużo.
Od razu widać, dla kogo rzetelna historia (to znaczy oczywiście propaganda) tego regionu ma większe znaczenie.
Cesarzowa Maria Teresa podobno płakała, gdy podpisywała traktat rozbiorowy – tak jej było żal Polski.
A w XIX wieku na Wawelu zrobili Austriacy stajnie i koszary.
Powinniśmy zażądać odszkodowań :).
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.