lut 152014
 

Moja żona płakała wczoraj wieczorem chyba przez godzinę. A wszystko przez Bagińskiego. Puszczają teraz w portalu WP taki cykl artykułów prezentujących sylwetki najwybitniejszych Polaków ostatnich 25 lat. I wczoraj było o Bagińskim. Ja przeczytałem to co oni tam napisali i się od razu wkurzyłem, bo był to typowy bełkot aspirujących młodzieńców, którym się zdaje, że są samotnymi geniuszami stojącymi na wysokiej skale. Z Bagińskim jest podobnie, ale o tym dowiedziałem się na końcu.
O co chodzi? O to, że film „Katedra” jest po prostu filmem genialnym, a w dodatku został stworzony według opowiadania jednego z najlepszych polskich pisarzy Jacka Dukaja. Z Bagińskim przy innych filmach współpracował inny wybitny autor młodego pokolenia Łukasz Orbitowski, itp., itd…tak tam było napisane. Ja teksty Łukasza Orbitowskiego akurat pamiętam, bo on pisywał w portalu www.o2.pl , kiedy ja puszczałem tam swoje kawałki. Były te teksty Orbitowskiego napędzane prostym mechanizmem, po który nie sięgnąłby żaden szanujący się bloger. Nawet taki, który dopiero zaczyna. Poza tym przeglądaliśmy ostatnio z żoną listę beneficjentów Ministerstwa Kultury i znaleźliśmy tam nazwisko Orbitowskiego, no więc nijak nie mogę uwierzyć, że autor dotowany i promowany ze szczebla ministerialnego może być dobry. Nie może, bo to jest wewnętrzna sprzeczność. Ludzie sięgający po dotacje to słabeusze nie rozumiejący swoich odbiorców. No, ale opisywane jest to w mediach inaczej. Mamy więc dzieła wybitnego animatora, za którym stoją wybitni autorzy. Wszystko zaś w jakimś tam stopniu sponsorowane jest przez budżet państwa. Sztuka Bagińskiego przedstawiana jest jako konkurencyjna wobec tego co tworzą artyści animatorzy, rysownicy i filmowcy w Ameryce i w ogóle na zachodzie. Czy słusznie? Moim zdaniem nie, te filmy mają inną zgoła funkcję. One mają funkcję korka, który blokuje aspiracje i działania innych artystów, chcących korzystać ze standardowych dróg kariery. Takich jakie wybrali Dukaj, sam Bagiński czy Orbitowski. Ok, mówią, że Bagiński to samotny i niezrozumiany geniusz z Białegostoku, niech tam będzie, ale to przeszłość. Dziś Tomasz Bagiński to jedne z najbardziej rozpoznawanych twórców w świecie reklamy i filmu animowanego. I ja pamiętam takich odsłon z przeszłości kilka, nie zakończonych co prawda tak spektakularnym wydarzeniem, jak nominacja do Oskara, ale zdolnych ludzi z Polski pokazywano już wcześniej. Dlaczego Bagińskiemu się udało, a innym nie? Ponoć dlatego, że „Katedra” była – jak na rok 2002 – czymś absolutnie niezwykłym. No, ale ja wiem z doświadczenia, że życie nasze potoczne pełne jest rzeczy niezwykłych. Nierzadko bardziej niezwykłych niż film Bagińskiego. Dlaczego „Katedra” akurat? Ja tego filmu nie oglądałem do wczoraj, żeby się nie denerwować. I w ogóle nie jestem konsumentem tego rodzaju produkcji, ale spodziewałem się, że to będzie coś innego. Nie wiedziałem co, ale sądziłem, że jednak nie to. No bo co my tu mamy, być może ta interpretacja pójdzie całkiem wbrew zamierzeniom autora, czyli Jacka Dukaja, ale niech tam, mamy w tym filmie postać, która chodzi po katedrze. Budowla jest martwa i to jest jej cechą podstawową. Wędrowiec zwiedza katedrę w ciemnościach i oświetla sobie drogę takim dziwnym patykiem, na którego końcu płonie jakaś przypominająca fosfor substancja. I łazi tak ten człeczyna po katedrze, łazi, a kiedy światło z tej jego fosforowej lampy padnie na twarz jednego czy drugiego maszkarona, całkiem podobnego do zwyczajnego człowieka, dodajmy, to tamten uśmiecha się, albo mruży oczy, jakby chciał się ochronić przed tym światłem. Prezbiterium katedry jest niby zburzone, niby nie dokończone i wychodzi na skraj przepaści. I tam właśnie materializują się marzenia wszystkich młodych artystów polskich od pisarzy począwszy na animatorach kończąc. Oto samotny wędrowiec stoi nad otchłanią. Nie jest to żadna przepaść, ani nic podobnego. To otchłań w rozumieniu najbardziej oczywistym, piekło po prostu, w którym coś się przelewa i szumi. Jest olbrzymie i groźne, a nasz wędrowiec patrzy w głąb tego piekła i przyświeca sobie tym patykiem co to w nim fosfor płonie. I nagle staje się światłość! Nad dziwną planetą, gdzie powstała ta niesamowita budowla wschodzi gwiazda, podobna do słońca ale większa i po kolei, w tempie znacznie przewyższającym to, do czego przyzwyczaili nas polscy piłkarze biegający po boisku, oświetla planetę, gasi piekło swoim blaskiem i zalewa nim wnętrze katedry. Żywe maszkarony krzywią twarze, bo światło je drażni, ciemność bowiem była lepsza. Nasz wędrowiec zaś nie spodziewając się niczego wpada w pułapkę. Okazuje się bowiem, że katedra rośnie i pochłania tych, którzy nieostrożnie weszli do jej wnętrza. Pochłania ludzi i karmi się ich krwią oraz ciałem. I w ostatnich sekundach tego filmu pochłania naszego wędrowca i on także staje się jednym z elementów tej upiornej budowli, która stoi wprost na krawędzi piekła. No i jak Wam się podoba moja interpretacja? Bo mnie się podoba bardzo i uważam, że ta interpretacja całkowicie wyjaśnia niedoszły sukces Bagińskiego w Hollywood.
Najpierw krótka lista oskarowa, a potem niestety przegrana z jakimś innym filmem. No, ale rzecz dla nas najważniejsza została wykonana, wytyczono szlak, którym inni będą podążać. A może nie będą, sam nie wiem…oby nie podążali.
Drugiego filmu Bagińskiego nie oglądałem, bo mnie recenzja odstraszyła. Obejrzałem za to jeden z kolejnych, który nosił tytuł „Kinematograf”. To przez ten film moja żona płakała. Zanim wyjaśnię dlaczego, powiem co napisali recenzenci. Otóż napisali, że produkując taki obraz jak „Kinematograf” Bagiński zaczął schlebiać najniższym gustom. No i generalnie zaniżył poziom. I tak to właśnie jest kochani, kiedy banda gówniarzy dorwie się do oceniania cudzej pracy i eksponuje wszystkim dookoła te swoje chore aspiracje. Normalnie taki jeden z drugim będzie pluł słysząc słowo Hollywood, ale kiedy wpiszą go na listę oczekujących do wpisania na listę oczekujących, którzy być może znajdą się na krótkiej liście oskarowej, gotów jest na wszystko.
Uważam, że „Kinematograf” to jedyny udany film Bagińskiego, a poznaję to właśnie po tym, że ta banda gamoni uznała iż schlebia on najniższym gustom, a także po tym, że tak bardzo wzruszył moją żonę. I tu się niestety czai prawdziwe niebezpieczeństwo, bo choć na nasz konkurs nie nadeszła jeszcze żadna praca, to pojawiło się parę pytań demaskujących moim zdaniem tak zwane środowiska. Oto zapytał mnie pewien człowiek, czy może wziąć udział we wszystkich trzech konkurencjach. Nie powiem, zdziwiłem się. Wielokrotnie pisałem, że zależy mi na jakości, że chcę, aby prace były bardzo dobre. Nie sądzę, przeglądając dokonania polskich rysowników i animatorów, by udało im się stworzyć trzy dobre prace w tak krótkim czasie. Inny pan zasugerował mi, że powinienem rozwinąć swój konkurs i nagradzać scenariusze, bo rysownik nie poradzi sobie z przeniesieniem sobie „surowego” tekstu w obrazki. I cóż ja mogę rzec na takie dictum? Tylko to: w nosie mam rysowników, którzy nie radzą sobie z dynamiczną, barwną i łatwą do narysowania historią i nie będę z nimi współpracował. To chyba jasne. No i ten młody człowiek się oczywiście obraził. Na całe szczęście, bo obejrzałem sobie jego prace w sieci i nie chciałbym, żeby mi je tutaj przysyłano. Czekam z niepokojem co będzie dalej. Czasu jest jeszcze dużo i nikt nie powinien się spieszyć, ale rosną moje obawy co do możliwości i umiejętności ludzi, którzy obstawiają niszę komiksową i animacyjną.
Wracajmy do filmu „Kinematograf”, jest to praca krótka, prosta i bardzo wzruszająca. Historia dla ludzi, po prostu. Historia człowieka, który realizuje swoje marzenia i odnosi sukces, ale sukces ten jest bardzo gorzki. Wszystko zaś opowiedziane w dwanaście chyba minut.
Na koniec zaś tej opowieści o Bagińskim, autor tych recenzji napisał, że Bagiński, Orbitowski i jeszcze ktoś zaczęli robić film o Powstaniu Warszawskim. Film jednoznacznie określający Powstańców jako bohaterów, a Niemców jako potwory, film może nieco pretensjonalny, bo utrzymany w konwencji SF, ale ponoć bardzo dynamiczny. Okazało się jednak, że prace nad tym filmem zostały wstrzymane, miał być skończony w zeszłym roku, ale nie będzie. Miał być skończony na okrągłą rocznicę, ale nie będzie, może pokażą go w 2015, ale to także nie jest pewne. Ja myślę, że nie pokażą tego filmu w ogóle. I jasne jest dlaczego tak się stanie, z tego samego powodu, dla którego „Katedra” została dopuszczona na tę krótką listę oskarową. Gazownia napisała już o tym filmie szereg recenzji i pozamiatane, autorzy zaś, którzy idą na pasku dotacji ministerialnych, tacy jak scenarzysta Orbitowski nie pisną słowa w tej sprawie, bo strach przed utratą pieniędzy z budżetu paraliżuje im język. I ta to się właśnie plecie.

Na naszej stronie www.coryllus.pl pojawił się już regulamin konkursu na komiks według „Baśni jak niedźwiedź”. No więc jest tak, mamy trzy kategorie: bitwy, kresy, święci. Do każdej kategorii przyporządkowane jest jedno opowiadanie i można sobie wybrać co się chce rysować. Czy bitwę pod Żyrzynem według opowiadania „Żyrzyn 1863”, czy historię księcia Romana Sanguszki według opowiadania „Baśń kresowa”, czy może historię św. Ignacego de Loyola według opowiadania „Trzydniowa spowiedź kochanka królowej”. Nagrody są niekiepskie, w każdej kategorii po trzy. Za pierwszą 5 tysięcy minus podatek, który w takich razach koniecznie trzeba odprowadzić, za drugą 3 tysiące minus tenże podatek, a za trzecią 2 tysiące minus wspomniany podatek. Myślę, że warto się pokusić, tym bardziej, że z autorami najlepszych prac chciałbym potem podpisać umowy na stworzenie całych albumów, według mojego scenariusza. Aha, jeszcze jedno: na konkurs nie rysujemy całej historii, ale jedynie od 4 do 6 plansz formatu A 4 w pionie. Szczegóły są już na stronie www.coryllus.pl w specjalnej zakładce „Konkurs”. Prace będzie można nadsyłać do 20 maja, a ogłoszenie wyników nastąpi 20 czerwca.
Ponieważ intensywnie zbieramy pieniądze na nagrody, które są dość poważne, umieściłem w sklepie kilka nowych tytułów, są to albumy z archiwalnymi zdjęciami, dość szczególne o tematyce raczej mało spopularyzowanej. Opisy znajdziecie przy zdjęciach okładek. Zysk z ich sprzedaży przeznaczamy w całości na nagrody konkursowe.

Na stronie www.coryllus.pl mamy nowe obrazy Agnieszki Słodkowskiej, ze słynnej już serii „japończyków” mamy też cztery portrety bohaterów naszego komiksu o bitwie pod Mohaczem. Można tam także kupić poradnik „100 smakołyków dla alergików” autorstwa Patrycji Wnorowskiej, żony naszego kolegi Juliusza. No i oczywiście inne książki i kwartalniki. Jeśli zaś ktoś nie lubi kupować przez internet może wybrać się do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, albo do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 33, lub do księgarni „Latarnik” w Częstochowie przy Łódzkiej 8. Nasze książki można także kupić w księgarni „Przy Agorze” mieszczącej się przy ulicy o tej samej nazwie pod numerem 11a. No i jeszcze jedna księgarnia ma nasze książki. Księgarnia Radia Wnet, która mieści się na parterze budynku, przy ulicy Koszykowej 8.

  29 komentarzy do “Bagiński czyli o kryteriach oceny raz jeszcze”

  1. Sugerujesz, że istnieje jakiś związek między krótką listą oskarową a gazownią 😉

  2. Jak by to ująć delikatnie , genetyczny ????
    Czy tak dobrze ?

  3. Bardzo trafna interpretacja „Tego flimu”

  4. Teraz dopiero obejrzałam dołączony film ,, Katedra” .
    Poza interpretacją Coryllusa , jeszcze czai mi się jakieś skojarzenie z katedrą Gaudiego , i z utworem rockowym o niej . Nie byłam w Barcelonie . Może to tylko skojarzenie wynikające z tego że Gaudi nie dokończył swojej budowli .
    Pojawia się tu czasem ,,chcę wiedzieć ” . Ja też chcę wiedzieć czemu mam takie skojarzenie . Pomyśle.
    Chyba , że ktoś umie podpowiedzieć .
    Obejrzę jeszcze potem drugi z dołączonych filmów .

  5. Gaudi inspiruje wszystkich frustratów jak świat długi i szeroki….oni też chcą tworzyć niedokończone dzieła monumentalne.

  6. Drogi Coryllusie, nie wiem kogo inspiruje Gaudi ale w przypadku katedr to „dłużej klasztora niż przeora”. Katedra w Mediolanie zaczęta przez Viscontiego w XIII w. skończona na początku XIX, w Kolonii 600 lat, tyle samo w Rouen (żeliwna iglica). Notre Dame – 180 lat itd. Te budowle organizowały wokół siebie lokalne społeczności na wiele, wiele lat.

  7. Nurtuje mnie ten Gaudi . Od bodaj 20 lat jest postulowany na ołtarze . Był tercjarzem franciszkańskim .
    Kiedy tórca kończy swoje dzieło , np film, jego interpretacja należy do widza.
    Skojarzenie architektury na filmie chyba bardzo elementarne . Dalej to już mój wkład , mój odbiór filmu .
    Apokalipsa . Gdy skończy się kościół na ziemi nastanie Światło Bożego królewstwa .
    Nie widzę dobrze co dzieje się na filmie z człowiekiem w/g reżysera , bo jakieś mazie mi latają . To nie istotne .
    To ja widzę w tym filmie . Każdy widz może go zobaczyć po swojemu .
    Można dociekać co sam autor miał na myśli .

    No i oczywiście , dłużej klasztora niż przeora , co do katedr itp.

  8. Ja wiem, ale nie o to chodzi, chodzi o to, że jak tfurca zbiera się za katedrę to musi być Sagarda Familia, nie ma przebacz.

  9. Państwo niepotrzebnie komplikujecie rzeczy proste. Tam nie ma nic o świetle Bożym, jest za to upiorne światło nieznanej gwiazdy i śmierć. To chyba wyraźnie widać. Klasztor i przeor nie mają ty nic do rzeczy. Fakt istnienia katedr łączy się z prezentowanymi tu treściami tylko trochę. A co to żeliwa cortes, to powiem ci, że ponoć w muzeum narodowym w Warszawie leżą dwie żeliwne płyty pochodzące z XVI wieku. Nikt się nimi nie interesuje, bo po co? Gaudi ważniejszy.

  10. Dobrze . Spokojnie . Film na ile go widzę przez mazie , jest upiorny .
    Jak napisałam intencja twórcy , lub tfurcy , to jedno . Skojarzenia widza często prowadzą go nie tam , gdzie prowadził ich autor .
    Wiem , że o czym innym tekst bloga .
    Ale Apokalipsa mogła mi się skojarzyć .
    Można też , i widzę to , zobaczyć inaczej , Że gdy upadnie katedra i człowiek wtopi się w glebę , to nastanie Swiatło .Złe światło . Upiorne .
    Jak pisaliśmy tu parę dni temu , człowiek jest skomplikowany . Coryllus , sam Pan napisał , że nie ma czegoś takiego jak prosty człowiek ,czy jakoś tak . Nie mam teraz czasu szukać , może nie dokładnie cytuję .
    No więc my tu pod blogiem jesteśmy dowodem na tę tezę.

  11. Ale jak STWÓRCA zabiera się za katedrę to musi być SAGRADA FAMILIA .
    Człowiek zawsze nieudolnie naśladuje a czasem małpuje dzieła Boga .
    Tego słowa się nie używa , ale Szatan przecież małpuje dzieła Tego Pierwszego .

    Dobrze , poszliśmy na przełaj w sprawie Bagińskiego .

  12. Masz rację Coryllusie, prawdziwe katedry i ich losy nie mają tu zastosowania, do przesłania tej animacji. Nigdy nie były pułapką na muchy.

  13. Szanowni dyskutanci, by dywagować o filmie „Katedra” warto wpierw przeczytać opowiadanie Dukaja. Niby związek jest luźny, ale chyba istotny. Aha, dodam, że skoro film – niezły, ale bez przesady, Bagiński nakręcił już lepsze – otarł się o Oscara, to Dukaj chyba powinien mieć już ze dwa literackie Noble. Ale raz, że jest nieprzetłumaczalny, a dwa, że lewactwo nie stroi do jego fali. Może to kogoś drażnić, lecz Dukaj idzie w samym czubie polskiej literatury. Lem był sławny, ale Dukaj wciąga go nosem.

  14. Nie widze nic rewelacyjnego ani wjednym ani w drugim filmiku, ot sprawnie zrobione animacje. Czytalem kiedys wywiad z Baginskim zrobiony przez GW. On tam „slowami mysl wyprzedzil” tzn
    nie pytany nawet stwierdzil ze Polska to nie jest grajdol. A przeciez jest i kazdy kto sie nie lubi oszukiwac wie o tym.

  15. Ten drug film jest sympatycznym filmem o miłości i to jest w tym najważniejsze. Ten prosty przekaz. Ten pierwszy zaś jest o tym, że Dukaj to wielki pisarz, lepszy niż Lem.

  16. „Katedra” mnie nie zachwyciła. Niestety nie znam Dukaja, w tej sytuacji interpretacje to ślepe uliczki.

    Za to skojarzyłem ją z filmem, który dawno, dawno temu zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Chciałem go streścić, ale na szczęście przed chwilą znalazłem go na youtube i bardzo polecam:

    http://www.youtube.com/watch?v=-p4oWJcZX8o

  17. Czytałam Dukaja . Również te grube powiesci .
    Film nasunął mi jeszcze później wiele innych skojarzeń i myśli . Nie ma sensu tutaj już tego roztrząsać .
    Tylko brakuje mi na salon24 mistrza pługa , który lubił rzeczy oglądać długo i wyczerpująco .
    Sam film Katedra jest sprawnie zrobiony . Na tyle sprawnie , że daje pole do myślenia poza tym prostym przekazem .
    Byłam w katedrach w Salisbury i Glouchester . To jest coś tak niewyobrażalnie monumentalnego i przerastającego ludzką skalę . To tylko tak , na marginesie , żeby zamknąć temat architektury . Bo sama go wywołałam wczoraj .

  18. Ten film o schodach powinien nosic tytul „Awaria”. Nie znam tworczosci Dukaja, ale jesli chodzi o Lema to mam wyrobione zdanie. Abstrahujac od faktu, ze kazdy kto w duzych nakladach drukowal za komuny jest wybitnie podejrzany, ze zostal wielkim autorem z ustawki, to ten niedoszly lekarz, usilujacy sobie dorobic segment w zyciorysie dzielnego zolnierza ruchu oporu, ktory znal kilkanascie jezykow, ale niemiecki na tyle, ze nie dal rady skomunikowac sie zeby zostac kombatantem w ruchu oporu, zostal zainspirowany przez towarzyszy, zeby zajal sie pisaniem zmyslonych, oderwanych od rzeczywistosci historii, ktore masowo drukowane robia chyba do dzis ludziom wode z mozgu. Okrzykniety futurologiem, obrazal sie w ostatnich latach swojego zycia na kierunki rozoju technologii, ktore powstawaly w sprzecznosci z jego przewidywaniami. To chlam aspirujacy do nowoczesnosci, to masturbacyjne fantazje.

  19. Nie wiem , czy Pan tu jeszcze zajrzy . Ale jeśli tak , to mam pytanie , czemu Awaria ? Też sobie go przed chwilą obejrzałam , i ten drugi film wrzucony wczoraj przez Coryllusa .
    Ale czego Awaria ?

  20. Co do „katedry” to film przestraszył nastolatków.Do tej pory dysponowali skojarzeniem z Katedra Św. Jana jest ważną dla warszawiaków, jest miejscem obchodzenia świąt koscielnych i patriotycznych a katedra Notre Dame jest azylem przed złem. Zwłaszcza w filmach Disneya „Dzwonnik z Notre Dame” cz. I i II, jest to wyraźnie pokazane, że katedra ta jest przedstawiona jako azyl bezpieczeństwa, nawet te maszkarony z Notre Dame mają ludzkie uczucia . Po obejrzeniu filmu Bagińskiego są przerażeni, że najważniejszy kościół w mieście może tak przestraszać, oplątywać, zamieniać w kamień, unicestwiać. to tyle oczami dzieci w wieku 11 – 13 lat.

  21. No co? Lem był pieszczochem komuny i lewackich yntelektualystów, do tego na starość mu całkiem odbiło. Dukaj — zwłaszcza te grube powieści, ale nie tylko — to dla mnie prawdziwe odkrycie, zwłaszcza w warstwie językowej (niektóre jego teksty pod tym względem zdecydowanie wykraczają poza getto SF), a także w dziedzinie wyobraźni fantastycznej. Do tego szacunek budzi jego wkład pracy w „scenografię” — monstrualny researching i wielka wiedza kulturowa i historyczna. Wystarczy poczytać „Lód” — pełny „szacun”. Inna rzecz, że akurat ta powieść zawiera więcej przegadanych dłużyzn niż przysłowiowe „Nad Niemnem”, a mimo to czyta się ją jak najlepszy steam punk. Ale to pryszcz. Oczywiście ma też słabsze książki, choćby „Xawras”, ale i Lem niejedną cegłę spłodził.

  22. No właśnie . ,,Lód” . Rozważanie historii alternatywnej daje duże możliwości .

  23. O Dukaju uslyszalem dopiero od pana panie Gabrielu I chociaz nic Dukaja nie czytalem to zaryzykuje stwierdzenie ze nie jest lepszy od Lema.

  24. Takie założenie jest całkiem słuszne w większości przypadków. Ale ponieważ istnieje niezerowe prawdopodobieństwo, że literatura polska może kiedyś — jakimś cudem — wydać giganta choćby o włos przerastającego Lema (zakładając, że wcześniej nie sczeźnie pod rządami pedoliberałów), warto czasem się przełamać i sprawdzić samemu co bardziej interesujących pretendentów. Zamiast czekać na przegięcie paradygmatu i odgórne uznanie Lema za skrajnie zakłamany i sztucznie sprokurowany przez stalinowskich demiurgów kultury przykład okrzyczanego beztalencia. Oczywiście zawsze można zdać się na fachowy osąd wiodących tytułów prasowych czy basujących im elyt i zachwycać się bieżącym bożyszczem na podstawie gazecianych recenzji i telewizyjnych „setek”.

  25. Hmm, dla kogoś, kto nie zna opowiadania Dukaja, film może się kojarzyć „antychrystycznie”, ale wymagany jest do tego chyba szczególna wrażliwość chrześcijańska, taka trochę „świadkowo-jehowska”, co to dla zasady patrząc na igłę widzi widły. Sam jestem wyczulony na lewackie usiłowania przewartościowywania emocjonalnego tradycyjnych pojęć i skojarzeń, ale bez przesady, nie chodzi o to, żeby wylewać dziecko z kąpielą.

  26. Nie oglądałem obecnie Katedry, ale kiedyś widziałem to tak, że każdy nowy wchodzący do katedry staje się jej substancją pozwalającą wypełnić czającą się poza nią otchłań.
    Obejrzałem Kinematograf i doceniam deformację postaci i kolorystykę. To już nie jest hiperrealizm Final Fantasy, a kreacja artysty, spójna z nostalgicznym klimatem filmiku, która nie stara się udawać świata realnego, a egzemplifikuje jego ducha.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.