Tytuł jest przekorny, bo w mojej ocenie różnic pomiędzy Barbarą Poleszuk a Bertoldem Kittelem wielkich nie ma. Oboje są częścią tej samej machiny propagandowej, tyle, że pani Poleszuk jest mniej świadoma tego w czym uczestniczy, a pan Kittel jest świadom wszystkiego. Efektem ich pojawienia się w mediach jest eksplozja emocji, którymi bawią się ludzie chcący doprowadzić wreszcie w Polsce do rozróby z prawdziwego zdarzenia. O pani Poleszuk usłyszałem całkiem niedawno, a dziś na profilu kolegi znalazłem jej list czy też rzekomy list z więzienia. List krąży po sieci i wywołuje wzruszenie oraz łzy, przeważnie u kobiet. Mężczyźni zaś pomrukują groźnie i zadają pytania – co robi z tym rząd PiS? O co chodzi? Pani Poleszuk wraz ze swoją mamą oraz grupką młodych mężczyzn uczestniczyła w zajściach na festynie zorganizowanym w Hajnówce przez Białorusinów. Została postawiona przed sądem za czynną napaść na policjanta i skazana na 4 miesiące więzienia. Rzecz jasna wielu ludzi zbulwersowanych tą sytuacją porównuje panią Poleszuk do Inki Siedzikówny a rząd PiS do rządu komunistycznego. To jest coś niesłychanie irytującego z kilku powodów. Pierwszy jest taki, że ludzie dający się porwać prymitywnym emocjom są w mojej ocenie mocno podejrzani. Po drugie, wszyscy wiemy, że rząd PiS nie jest rządem komunistów. Po trzecie wreszcie pani Poleszuk ma 25 lat, jest dorosła i odpowiedzialna, a także wie zapewne, że nie można czynnie znieważać funkcjonariusza na służbie. Wie to każdy, nawet najgłupszy kark i dobrze kalkuluje ryzyko zanim skoczy do mundurowego z łapami. Pani Poleszuk o tym nie wiedziała lub może po prostu zapomniała na chwilę uniesiona emocjami tamtego wieczora. W mediach ona sama, jej mama i brat, są przedstawiani, jako przedstawiciele miejscowej ekspozytury Ruchu Narodowego. Proszę Państwa, jeśli tak ma wyglądać ekspozytura RN na prowincji, to lepiej ten ruch od razu zwinąć. I niech mi tu nikt nie mówi, że nie ma we mnie empatii. Pani Poleszuk wyjdzie z więzienia i nic złego jej tam nie spotka, tego możecie być pewni. Cała zaś sprawa jest pompowana po to, by nakręcić spiralę emocji w ludziach młodych i nieodpowiedzialnych. Powtórzę więc jeszcze raz – nie można znieważać funkcjonariusza na służbie. Kropka. Jeśli dopuścimy takie działania i będziemy je akceptować będzie po nas. Ja wiem, że w Polsce nikt nie lubi policji, ja też za nią nie przepadam, ale nigdy mi się nie zdarzyło coś takiego, co przytrafiło się pani Poleszuk, a rozmawiałem z policjantami wielokrotnie, czasem w stanie wskazującym na spożycie alkoholu.
Sprawa pani Poleszuk, zwanej już przez wszystkich Basią Poleszuk, uciemiężoną patriotką, jest sprawą z gatunku opisywanych tu wczoraj emocjonalnych prowokacji. Trzeba to powiedzieć wyraźnie i wyraźnie wskazać mechanizm jaki napędza tę sytuację. Chodzi o to, kto pierwszy mrugnie i okaże się głupszy. Nakręcamy koniunkturę, przebieramy się za wyklętych, plujemy na policjantów, a wszystko to w poczuciu całkowitego bezpieczeństwa i bezkarności. Czekamy potem, aż nasze działania wzbudzą zainteresowanie mediów oraz osób zawodowo zajmujących się „krzewieniem patriotyzmu”. Potem pozostaje już tylko wskazać zdrajców sprawy, przeciwko którym tak naprawdę wymierzona jest cała akcja. Jeśli ktoś nie wyrazi poparcia i współczucia dla pani Poleszuk ten jest po prostu niegodnym miana Polaka. No to ja nie wyrażam. I Wam też odradzam.
Teraz Bertold Kittel. To jest postać, albo jak mawiał Stefan Kisielewski – posiedzieć raczej niż postać. Pan Kittel znany jest z różnych występów, ale to co wydarzyło się teraz świadczy o jednym – rów przebiegający pomiędzy ludźmi mediów, a tak zwanymi ludźmi zwykłymi ma głębokość Rowu Mariańskiego. Zarówno Kittel jak i ekipa, która skręciła materiał o urodzinach Hitlera obchodzonych w zimnym, kwietniowym lesie, bez grama wódki, za to z torcikiem wedlowskim, w zasadzie nie zasługuje na miano ludzi. Ktoś tu ostatnio przypomniał film SF, w którym do ognisk rozpalonych przez żywych ludzi, ocalałych po jakiejś katastrofie podchodzą małe dzieci, kobiety w ciąży, albo sympatycznie wyglądający żebracy. Kiedy zostają przygarnięci, okazuje się, że to roboty wypełnione materiałem wybuchowym. Taki sposób na redukcję populacji. Kiedy oglądałem materiał z wręczenia nagrody tej trójce widziałem właśnie te roboty. Tam już nie ma miejsca na dyskusję. Na widok tych osób trzeba wiać, albo barykadować drzwi, jeśli ktoś ma w domu długi drąg, niech go koniecznie zaostrzy, żeby Kittel za blisko do tych drzwi nie podszedł.
Zajrzałem na profil Bertolda Kittela na fejsie i okazało się, że on nie ma żadnego znajomego. Rozumiem, że wszyscy go wyrzucili, po tym co się stało wczoraj? Inaczej nie umiem sobie tego wytłumaczyć. Nie wiem kim jest ta dwójka młodych ludzi, ale wyglądają na osoby, które wierzą w to, że można w Polsce zrobić karierę w mediach. Jeśli się jest idiotą pozbawionym serca to tak, rzeczywiście można i przykłady takich karier mamy przed oczami właściwie codziennie. Być może oni też należeć wkrótce będą do tej grupy. Szczególnie stawiałbym na tę panią, wyglądającą jak jedna z pierwszych żon Woody’ego Allena.
Proszę Państwa, przyszło nam żyć w świecie coraz bardziej prymitywnych i upiornych stylizacji, które wymierzone są wprost w nasze mózgi i dusze. Jak karabiny maszynowe, albo parasole z ostrą końcówką wypełnioną trucizną. Nie dajmy się zwodzić takim numerom. Nie będzie łatwo, widzimy to wszyscy, bo każdy by chciał choć raz w życiu oburzyć się w słusznej sprawie. Nie mam na to dobrego antidotum, ale chciałem przypomnieć opowiadaną tu kiedyś historię o tym jak szatan kusił jednego z ojców pustyni, który żył na odludzi w aurze świętości. Otóż było to tak – przyszedł do niego jak ten robot do ogniska, uśmiechając się ciepło i życzliwie. Miał dobre rozpoznanie i wszystkie emocje pustelnika, łącznie z tymi najintymniejszymi wydrukował se na kartce, którą potem schował w kieszeni surduta. Ktoś mi zwróci uwagę, że wtedy nie było surdutów? A skąd można widzieć w jakich strojach występowały demony na pustyni w III w po Chrystusie? Zaczął od tego, że przysłano go w ważnej sprawie do wyjątkowej i ważnej osoby…Osoby powołanej do świętości…I już chciał mówić dalej, kiedy pustelnik, nawet nie odwracając głowy w jego kierunku powiedział – lepiej wróć i sprawdź czy nie posłano cię do kogoś innego…. Tę tylko formułę mam dla ludzi, którzy wierzą w media, a także wierzą w to, że szlachetne emocje emitowane za ich pośrednictwem są darem. Obawiam się, że nie są.
Jadę na targi do Łodzi, jak mi komputer zadziała to coś napiszę, a jak nie zadziała to nie napiszę.
Wracam w niedzielę
Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl
Paru znajomych to ten Kittel ma, ukrywa ich po prostu. Trzeba umieć w internety.
Napisze uczciwie, ale ostro. Wrazliwych prosze, zeby nie czytali.
1 listopada br. w Boliwii zginal w wypadku ks. Piotr Lewandowski, misjonarz. Cytuje fragment notki prasowej: W wywiadzie udzielonym „Gościowi” gliwickiemu przed wyjazdem na misje mówił, że – będąc już księdzem – przeżył dość poważny wypadek samochodowy, z którego wyszedł cało. Wtedy powróciła do niego myśl o pełnieniu posługi misyjnej, którą wcześniej – przed święceniami diakonatu – zaszczepił w nim bp Jan Wieczorek.
– Popatrzyłem w niebo i powiedziałem: „Dobra, wygrałeś!”. Zrozumiałem, że Pan Bóg daje mi kolejną szansę. W głowie zaczęło mi kołatać zdanie, które kiedyś usłyszałem, że będę albo świętym, albo nikim – mówił.
Jak czytam takie wypowiedzi, jak „dobra, wygrales” (do nieba), „bedziesz swietym albo nikim”, to juz zapala sie u mnie swiatelko ostrzegawcze.
Teraz nieco bardziej drastyczny przyklad – niezyjacy ks. Jan Kaczkowski. Dla mnie jest to postac obrzydliwa i odpychajaca. Taki mam gust i intuicje i nic na to nie poradze. Ks. Kaczkowski wychowal sie w rodzinie osob nie wierzacych, sam wypowiadal bez szacunku o sobie mowiac, ze nigdy nie da sie „skapłanić”. Jak widze te stosy ksiazek o ks. Kaczkowskim w ksiegarniach, w roznach empikach, z logo Gazety Wyborczej czy Tygodnika Powszechnego na zakladkach, to mam odruch wymiotny, przy czym najciekawsze jest to, ze ks. Kaczkowski w ogole nie wypowiada sie w tych ksiazkach jak ksiadz i nie mowi o wierze, religii, tylko wciska czytelnikom jakies bajeczki, zupelnie nie zwiazane z powolaniem. Uwazam to za mega szwindel oraz przyklad niszczycielskiej propagandy, o ktorej traktuje dzisiejsza notka.
medialny cyngiel i nie tylko…
http://pressmania.pl/bertold-kittel-medialny-cyngiel-z-wyrokami-w-tle/
Proszę nie nazywać organizatorów cyklicznej imprezy „Noc Kupały” Białorusinami. To są tzw. „tutejsi”. Prościej będzie prawosławni. Są wśród nich i Ukraińcy. Polacy z zasady są tylko biernymi obserwatorami tych bachanaliów. Bywałam na tych pseudo imprezach z czystej ciekawości. Nie należy zapominać o tym, że 80% mieszkańców Hajnówki i Białowieży to „tutejsi”. Reszta to katolicy.
Nazwisko rodziny Poleszuk wypłynęło po protestach jakie zorganizowali w Hajnówce mieszkańcy oburzeni nazywaniem „Burego” zbrodniarzem, bandytą. Ta sprawa i jej tło było treścią jednego z Pana tekstów. Co tam Bury, najgorsze obelgi padają na „Inke” pochodzącą z Narewki. W jej obronie też stawali. Zatem wiemy o co w tym chodzi.
Niestety, od tej pamiętnej demonstracji rodzina Poleszuków jest na indeksie tutejszych władz reprezentujących większość mieszkańców. Cokolwiek by nie zrobili zawsze jest o co do nich się doczepić. W tej sytuacji zastanawiam się kto kogo prowokuje? Barbara Poleszuk wraz z matką idzie na pomoc bratu „rzuconemu na glebę” przez pomilicjantów (niestety mentalność ta im pozostała) a oni biorą się natychmiast za nią. Znane powiedzenie „jak chcesz psa uderzyć to i kij się znajdzie” jak najbardziej tu pasuje. Barbara Poleszuk nie jest prostą, prymitywną osóbką. To dziewczyna inteligentna, wykształcona, z charyzmą.
To, że obrony podjęto się w sposób prymitywny wcale nie dezawuuje jej osoby.
Na tych terenach mam przyjaciół zarówno wśród „tutejszych” jak i katolików. Jedni i drudzy mieszkają tu od pokoleń. Pomiędzy nimi nie ma zacietrzewienia ale każdy ma swoją rację i swój ogląd na sprawy. Czasami próbuję dyskusji z „tutejszymi” podając znane mi a przemilczane przez nich fakty. Mogę sobie na to pozwolić bo jestem zewnątrz. Miejscowi dla dobra swojego tego nie robią. Twierdzą, że to bezcelowe, że nie chcą się narażać. Musi być coś na rzeczy.
Porównanie jej do Bertolda Kittela, dziennikarskiego prowokatora i oszusta jest co najmniej nieuprawnione.
Mocno to wszystko dziwne i zastanawiające. O ile tych „faszystów” spod Wodzisławia zorganizowali za 20tysiecy to tej czy innej pani wystarczy coś obiecać a efekt będzie podobny. Obejrzałem ostatnio używek tego profesjonalnego reportażu z Adolfowych urodzin, u góry był napis: „nasi dziennikarze dotarli do grupy neofaszystów”.
Zgadzam sie z Pani krytyczna ocena. Zeby pisac rzetelnie o tych sprawach, nalezaloby miec pasje Oskara Kolberga i warsztat naukowy Bronislawa Malinowskiego. U nas, w Bawarii, takie rzeczy sa nie do pomyslenia! Tu kazda grupa spoleczna i etniczna ma wyznaczone granice od – do, tylko niestety wladze federalne sa pozbawione hamulcow, wyuzdane, zügellos. W Polsce zycie „plemienne”, obejmujace zdecydowana wiekszosc prymitywnego spoleczenstwa opiera sie na atawizmach, balaganie, nieporzadku i niedopowiedzeniach, co ma tez swoje zalety, ale to jest wlasnie to u Slowian, co zawsze denerwowalo Niemcow. Z niemieckiego punktu widzenia wciaz aktualny jest dylemat: czy wykarczowac i wypalic chory las, czy pozwolic, zeby biotop wyregulowal sie samodzielnie, w sposob naturalny? Odpowiedz na to pytanie pozwole sobie zostawic czytelnikom.
Bo to jest GIGA szwindel…
… mega – to malo… i ja nie tylko tak uwazam, wprost jestem tego pewna !!!
To celowe, perfidne zamierzenia merdiow, ktore wymierzone sa – przede wszystkim – w mlodziez… pozostaje nam tylko mlodziez uswiadamiac w tym wzgledzie, a takze nas samych… caly polski narod !!!
Wpis Gospodarza OGROMNIE wazny !!!
Ks. Kaczkowskiego znałem osobiście. Potrafił zdenerwować, niemniej uważam, że ta opinia jest dla niego krzywdząca. Jeśli już to został on zawłaszczony nie tylko przez GW etc. ale nawet niejaki Hartman wygrażał, że ks. Kaczkowskiego nie da zawłaszczyć… Kościołowi. Więc trzeba jednak widzieć różnicę pomiędzy cynicznym cynglem a mimo wszystko kochającym człowieka ekscentrykiem, który często pod górkę szuka funduszy na przeżycie założonego przez siebie hospicjum, przez co próbują się przy nim ogrzewać różne polityczne… chciałem napisać „gady” ale powiem „osobowości”. Trochę mam do czynienia z opieką paliatywną – uważam że właśnie w kontakcie z chorymi i ich rodzinami widać było księdza autentyzm.
Ma szczescie ta cala Poleszuk…
… ze nie jest we Francji… tam tak gladko by jej nie poszlo, nawet nie ma o czym wspominac !!!
Dobrych targow, Panie Gabrielu… i najlepsze zyczenia pomyslnosci dla calej ekipy pomagajacej Panu tam na miejscu,
Dziekuje za sprostowanie. Najwiekszym problemem jest oczywiscie wykorzystanie „figuranta” i jego mozliwosci wplywania na innych. Ja sie odnosze bardziej do medialnego wizerunku postaci, niz do osoby, tym niemniej mam pewne osobiste zastrzezenia co do autentycznych wypowiedzi ksiedza w wywiadach, o ile moge w ogole wtracic do tego swoje trzy grosze.
Do mnie dość przemawia następujące zestawienie: https://goo.gl/images/JB7i5E
proszę wklej jeszcze raz, bo nie wiemy co ten link zawiera
https://goo.gl/images/JB7i5E
Może teraz?
Dziękuję. Powiem od serca, bardzo ale to bardzo jest mi szkoda utraty ks. Międlara.
Mnie też. A obrazek… Parafrazując Pismo Święte: „Którym więcej zlecono tym na więcej się pozwala”. A jak ktoś po prostu jest – to go psy gryzą. @pike – włos się jeży… Oto esencja ” dziennikarstwa”
Musiałby być tym pustelnikiem z opowiadanej historii…
Pan Grzegorz Braun wie wszystko o technice naruszania nietykalności cielesnej policjantów oraz konsekwencjach prawnych dokonania tak odrażającej zbrodni.
Skoro tak – to pani Barbara pewnie machnie ręka na rodaków, po czym wróci do Holandii i skoncentruje się wyłącznie na swoim życiu prywatnym – czego jej serdecznie życzę !
{ że tam mieszka zgaduję z wypowiedzi rodziny … bo mam zwyczaj zbadania sprawy przed wydaniem opinii w temacie }
Starosłowiański dziewczęcy zwyczaj przyskakiwania ku pale
Tak policjanci nie tylko w Polsce kiedy trzeba mają delikatne pupcie. Ale tak czy owak jeśli Basia siedzi w celi a Bertold K spaceruje sobie spokojnie na zewnątrz razem z nami, to znaczy że wszyscy jesteśmy w znacznie gorszej sytuacji niż może się nam wydawać.
Objaśnienia do ilustracji
Cytat o cześci bałwochwalczej, który wiąże obchody Kupały z ogniem, pochodzi z pracy Lelewela z roku 1855. W roku 1869 Franciszek Olechnowicz, posługując się dość bełkotliwą lingwistyką, wiąże święto Kupaiły z Talmudem Babilońskim i paleniem rudej krowy. Wielu innych autorów idzie na łatwiznę i łączy Kupałę z kąpielą.
W kolejnej ilustracji Józef Ryszkiewicz (publikacja z 1902) łączy w swym obrazie gołe dziewczyny w kąpieli z męską młodzieżą skakającą przez ogień.
Ubrane dziewczyny i mężczyźni z harmoszką pochodzą z miesięcznika Soviet Life, gdy ZSRR opłakiwał Andropowa i radośnie witał Czernienkę.
Dziewczyny z pochodnią w stylu Zofii Stryjeńskiej to okładka miesięcznika Radjo z roku 1934.
Dziewczyny z pochodniami nagabujące pijącego głupiego Jasia pochodzą z Soviet Life z 1979.
Ostatnia ilustracja związana z Kupałą, która jest prawdziwą syntezą tego święta, dzięki babie, butelkom Szampanskoje i wódki, to też Soviet Life z przełomu Andropowa i Czernienki.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.