maj 252024
 

Chciałem na początek podziękować wszystkim, którzy zdecydowali się wziąć udział we wczorajszym spotkaniu w Łęczycy. Mamy chyba najlepszą publiczność na świecie. Naszemu gościowi bardzo się podobało. Miejmy nadzieję, że kiedyś jeszcze uda nam się zorganizować w tym miejscu jakiś wieczorek. Dziś jadę na konferencję do Warszawy. Zostawiam więc gotowca – fragment książki Zbigniewa Sujkowskiego „Bitwa o Warszawę”. Tak jak zapowiedziałem pojawiać się będą na naszej stronie dawno niewidziane książki. Okazało się, na przykład, że mamy jeszcze sporo „Sylwetek”

Warunki życia w okupowanej Warszawie przed Powstaniem

Blisko pięć lat okupacji i to gestapowsko-niemieckiej wycisnęło głębokie piętno na całym mieście, piętno nie tylko fizyczne w formie wyniszczenia miasta, ale i moralne – ostatnie raczej nie w kierunku, o który chodziło okupantom, nie złamali, bowiem postawy Stolicy.

Warszawa, po słynnym oblężeniu 1939 r. była nieodbudowana. W ciągu 5-ciu lat ani jeden dom nie powstał na miejscu 10% zburzonych budynków. Ludzie własnym przemysłem, często w tajemnicy przed okupantem, połatali dziury w murach powstałe od granatów niemieckich i wstawili szyby.

Ale nie tylko ubyły najładniejsze gmachy Warszawy i tysiące zwykłych mieszkań, w mieście zaszły jeszcze inne głębsze zmiany strukturalne. Napłynęło, bowiem ponad 200 000 ludzi z zewnątrz, głównie wysiedlonych z zachodnich dzielnic Polski, częściowo uciekinierów z pod okupacji sowieckiej. Wewnątrz miasta Niemcy przesiedlili Żydów do jednej dzielnicy, tworząc tzw. Ghetto i otoczyli je murem 4 m. wysokim. Zasilili to Ghetto setką tysięcy Żydów z osiedli podwarszawskich do ogólnej liczby 400 000, a później zaczęli rzezie. Od lipca 1942 r. do końca maja 1943 r., w dwu falach wymordowali całą wówczas ludność żydowską, a domy ghetta rozebrali do fundamentów, spaliwszy je uprzednio.

Po dzielnicy żydowskiej pozostała niemal w środku miasta duża pusta przestrzeń, o wymiarach 2,3 km, na 1,2 km, nadal otoczona murem, za który nie było dostępu. Wewnątrz ghetta pozostał jedynie nierozebrany budynek więzienny, słynny Pawiak, na którym przebywało stale 2000 – 3000 uwięzionych przestępców politycznych. Okresami, ilość ta wzrastała. Zależało to od równowagi między ilością rozstrzeliwanych i wywożonych tygodniowo do Oświęcimia, a ilością nowo aresztowanych, którzy wypełniali chwilowo opróżnione miejsca. Jeśli dodać do tego, że 120 000 ludziwywieziono z Warszawy na przymusowe roboty do Niemiec lub do obozów koncentracyjnych oraz uwzględnić 60 000 zabitych we wrześniu 1939 r., to zobaczymy, że zmiany struktury społecznej i ludnościowej, która po wrześniu 1939 r. rozproszyła się po wsiach rodzinnych, ale zamierzała wrócić do Stolicy, była pozycją strat tylko chwilowych. Emigranci, którzy poszli zagranicę stanowili ilościowo bardzo drobny procent zmian; więcej już przedwojennych mieszkańców Warszawy przebywało w niewoli w Niemczech.

Żydzi praktycznie zniknęli, wprawdzie oficjalnie notowano ich 8000, ale byli to przeważnie Żydzi z Grecji oraz przebywający w obozie na robotach. Oceniano za to, iż ponad 30 000 Żydów ukrywa się w Warszawie, udając Polaków.

Do tych zmian trzeba dodać wewnętrzne zmiany pośród ludności polskiej.

Przede wszystkim, spadła ilość urodzeń, a śmiertelność wzrosła 10-ktrotnie, w stosunku do przedwojennej. Wprawdzie nie było wielkich  epidemij (z wyjątkiem tyfusu plamistego wewnątrz Ghetta), ale warunki życia, niedojadanie, nieopalone mieszkania, przepełnione domy w skali nieznanej nigdy w Polsce, zwiększały śmiertelność. Głównie wymierali ludzie starzy i dzieci.

W zatłoczonych szpitalach niedojadanie graniczyło z głodem. Fizyczny stan ludności był zły.

Niemcy zamknęli wolny handel i wprowadzili przydziały żywności wydawanej na kartki po cenach przedwojennych. Była to teoria, w praktyce Polacy otrzymywali tylko chleb, a raczej imitację chleba i raz na rok korzec kartofli, często nadpsutych. Inne artykuły spożywcze istniały na papierze, a tłuszcze nie istniały nawet na papierze. Żadnego tłuszczu5, ani masła, ani oliwy, ani smalcu, ani słoniny, Polak nie dostał drogą urzędową w ciągu 5 lat, choćby w najmniejszej ilości. To też ludzie musieli kupować na wolnym rynku, a ceny rosły, czasami wolno, niezauważalnie, niekiedy chwilowo zatrzymywały się, ale rosły stale. W rezultacie, po 5 latach okupacji ceny wzrosły, – jeśli idzie

o produkty spożywcze – stokrotnie lub więcej. Np. cena masła w wolnym handlu podniosła się

z 3,00 zł. za kilogram do 350 zł., słonina z 1,80 zł. na 200 zł. itd. Przed samym Powstaniem

ceny poszły jeszcze bardziej w górę. Ceny innych artykułów wzrosły nie w tym stopniu, ale też znacznie.

Tymczasem pod grozą kar, z karą obozu koncentracyjnego włącznie, nie wolno było pracodawcom zmieniać oficjalnych zarobków w stosunku do zarobków przedwojennych. To też ludzie się wyprzedawali, handlowali „na lewo”, organizowali domową produkcję przeróżnych rzeczy, jak np. alkoholu, mydła, latarek i bateryjek do nich, szmuglowali i – z wyjątkiem tej ostatniej kategorii – wszyscy niedojadali.

Opał pochodził z węgla kradzionego z transportów przez ludzi mieszkających koło kolei

i odsprzedawanego dalej po cenach, które w stosunku do normalnych wzrosły wprawdzie mniej niż żywność, bo tylko 25-krotnie /tona węgla z 45 zł. na 1200 zł./, ale nie mniej były zawrotne.

Elektryczność ograniczano Polakom stopniowo coraz bardziej i w ostatnim roku przed Powstaniem, Polak miał prawo używać prądu tylko trzy godziny w ciągu doby. Analogicznie zamierał gaz, tracąc ciśnienie, tak, iż wody często nie można było zagotować. Nafty praktycznie nie było, nawet karbid do lamp acetylenowych był trudny do zdobycia i odpowiednio drogi.

Kartki na zakup ubrań i materiałów wydawano minimalnie; sklepy nie miały przydziałów tych towarów nawet na owe skąpe kartki.

Komunikacja miejska ograniczona do tramwajów – stanowiła jedną z plag okupacji. Wobec zabrania do Niemiec większości wagonów warszawskich i nieremontowania psujących się tłok był nieprawdopodobny.

Komunikacja pozamiejska, przy ciągłych rewizjach w poszukiwaniu szmuglu – tylko w 3 klasie i tylko w pociągach osobowych w specjalnie dla Polaków wydzielonych wagonach, była nowym szykanowaniem ludności. Pociągi pospieszne, praktycznie biorąc, były zabronione. Jeśli idzie o warunki pracy, to były one ciężkie. Oficjalnie, ilość godzin wzrosła z 8 na 10–12 dziennie, a czasem więcej. Słusznym stał się aforyzm, że „tylko te rodziny jedzą, które mają, chociaż jednego bezrobotnego”, który mógłby się zająć zdobyciem środków żywności. Trzeba pamiętać, że zajmowanego zajęcia nie wolno było rzucić pod grozą kar.

Samorzutną obroną społeczeństwa było stworzenie szmuglu, który mało miał podobieństwa do paskarstwa z poprzedniej wojny. Był to raczej proceder ciężki i ryzykowny, choć nieraz popłatny, od którego zależało życie Warszawy. Społeczeństwo nie uznawało systemu kartkowego. Handel nielegalny nazywano wolnym handlem, obrazą byłoby, gdyby ktoś chciał to nazwać czarną giełdą. Cuda można opowiadać o przysłowiowej energii, sprycie i wytrwałości warszawskich szmuglerzy, oraz ich sposobach przemycania żywności do Warszawy.

Oświata w czasie okupacji wyglądała rozpaczliwie. Szkoły wyższe oraz średnie ogólno-kształcące zamknięto, uruchomiono tylko szkoły powszechne i częściowo zawodowe, ale z powodu aresztowania wielkiej ilości nauczycieli i po rekwirowania ocalałych lokali na potrzeby niemieckie i ta część szkolnictwa pracowała w warunkach anormalnych, niepozwalających na wydajność. Szkoły funkcjonowały przeważnie po kilka na zmianę w tym samym gmachu, w nieopalanych klasach. Szkolnictwo tajne średnie i wyższe istniało, ale utrzymywane wielkim wysiłkiem wydajność jego była mała szczególnie ilościowo. Wszystkie instytucje polskie: kulturalne, oświatowe, sportowe itp. były zamknięte, a własność ich skonfiskowana.

Na te warunki życia, ekonomicznego i społecznego panujące w zniszczonym mieście nakładał się dodatkowym ciężarem terror i ucisk okupanta: terror, który został zastosowany od pierwszych dni wkroczenia Niemców w październiku 1939 r. i który wzrastał wciąż w formie i natężeniu przez

wszystkie lata okupacji.

Polegał on na szeregu zarządzeń dotyczących wszystkich dziedzin życia, a więc wprowadzono: Zasadę zbiorowej odpowiedzialności Polaków – stosowana była ona tak daleko, że jeśli dwu pijących żołnierzy niemieckich pobiło się w knajpie i jeden drugiego ranił, to aresztowano i rozstrzeliwano kilku lub wszystkich mężczyzn z kamienicy, w której mieściła się knajpa.

Skazywanie ludzi na kary więzienia i utratę życia bez sądu, bez procesu, bez obrony i obrońcy oraz bez zawiadomienia aresztowanego ani o co jest oskarżony, ani na co skazany, choćby to była kara śmierci. Aresztowany nie miał nigdy możności napisania ostatniej woli, ani listu pożegnalnego.

Wprowadzenie odrębnych sądów dla Niemców z tym, że Polak nie mógł praktycznie wygrać procesu z Niemcem.

Wywożenie do Niemiec polskiego dorobku kulturalnego, poczynając od wyposażenia uniwersytetu, kończąc na prywatnych zbiorach.

Skasowanie języka polskiego w urzędach i w życiu publicznym. Zamknięcie

polskiej prasy codziennej i periodycznej.

Zakaz drukowania polskich książek.

Zamknięcie polskiego szkolnictwa i kary za uczenie dzieci.

Zabronienie uczenia się i używania języka angielskiego i francuskiego/zakaz sprzedaży książek/.

Zamknięcie wszystkich polskich instytucyj naukowych, kulturalnych, charytatywnych, samokształceniowych, sportowych, klubowych i zarekwirowanie ich majątku na rzecz Niemiec.

Prześladowanie i tępienie Żydów.

Zamknięcie i konfiskata oszczędności prywatnych w bankach.

Cofnięcie emerytur lub ograniczenie ich do 180 zł. miesięcznie.

Zabieranie bez odszkodowania zarówno od podróżnych, jak i z mieszkań żywności i ubrań. Rewizje i areszty uliczne. Łapanki na roboty do Niemiec.

Ustalenie godziny policyjnej średnio od 8 wieczór do 5 rano. Znalezienie się na ulicy poza określoną porą i złapanie przez policję groziło w najlepszym razie zesłaniem na roboty do Niemiec.

W rezultacie tego, często nawet lekarza nie można było w nocy sprowadzić do umierającego.

Przymus posiadania okupacyjnego szarego dowodu osobistego tzw. Kennkarty z fotografią

i odbiciem dwu palców.

Przymus pracy i związany z tym obowiązek zarejestrowania się w urzędzie pracy oraz posiadania żółtej karty pracy.

Wprowadzenie niemieckich napisów w tramwajach i wszelkich publicznych miejscach, zmienianie nazw ulic na zupełnie nowe i oczywiście niemieckie, urzędowanie po niemiecku, usuwanie polskich pomników itp.

Zakaz chodzenia do parków miejskich, do lepszych restauracyj i kawiarni, do lepszych kin. Na wszystkich teatrach, na szeregu sklepach, na zakładach fryzjerskich itp. był napis „nur für Deutsche”.

Zakaz jeżdżenia w przedniej części tramwaju.

Wprowadzenie specjalnych wagonów dla Polaków w nielicznych udostępnionych dla nich pociągach.

Wynagradzanie donosicieli Gestapo.

Później dołączyło się do tego wyrzucanie ludzi na bruk w ciągu 10 minut, egzekucje publiczne itd.

Wszystko to były warunki okupacji i nie wchodziły w ramy tępienia przez Gestapo organizacyj podziemnych z Armią Krajową na czele.

Dotknęliśmy najciekawszej strony życia w okupowanej Warszawie: pracy konspiracyjnej. Siły społeczeństwa były tak duże, że w odpowiedzi na niszczenie wszystkiego, co polskie i co tchnęło polskim życiem, społeczeństwo podjęło walkę z wrogiem w formie prac podziemnych. Były

one różne: charytatywne, oświatowe, kolektorskie7, administracyjne, Ale naprawdę wielką sprawą stała się armia stworzona w konspiracji, w najbardziej – zdawało się – nieodpowiednich warunkach.

Sylwetki. Zbigniew Sujkowski

Bitwa o Warszawę 1944. Major Zbigniew Sujkowski

  17 komentarzy do “Bitwa o Warszawę. Fragment”

  1. „Zamknięcie wszystkich polskich instytucyj (…) charytatywnych” – ciekawe, z jakich przyczyn szwaby zezwolili na po kilku miesiącach na uruchomienie Rady Głównej Opiekuńczej? A nawet ją częściowo finansowali. Bali się, że zdesperowani ludzie pójdą na nich z nożami i siekierami?

  2. Szkoda, że nie podjęto próby zamachu na Hitlera w październiku 1939. Podobno w ostatniej chwili akcję odwołano.

  3. Dziwne, że Wall Street zgodziło się na to.

  4. „Łapanki na roboty do Niemiec” – ze wspomnień rodzinnych wiem, że zanim się zaczęły łapanki, to wysyłali ludziom wezwania do pracy. Nie wiem wg. jakich kryteriów je doręczano ale początkowo najwyraźniej próbowali rekrutować pracowników „po dobroci”. Ciekawe, czy ludzie niechętnie korzystali z „zaproszeń”, czy system wysyłkowy był mało wydajny?

  5. Ciekawe, że prawie wszyscy prawicowcy w Polsce wypowiadają się przychylnie o Hitlerze i nazistach na przekór obowiązującej narracji szkolno – państwowej, natomiast niedopuszczalne jest, gdy oficjalne polskie czynniki wyrażają się pozytywnie o Niemcach (Bartoszewski, Tusk).

  6. Czy teraz jest dobry moment, żeby sprzedać mieszkanie w Warszawie i zaszyć się gdzieś na wsi?

  7. Ruletka.

    Babcia Kurskich przyjechała do Warszawy, żeby wtopić się w tłum i ukryć żydowskie pochodzenie. Czy to była dobra decyzja? Jednak przeżyła.

    Stosunkowo dobrze utrzymały się obrzeża Warszawy.

    Wieś pozwoliła przetrwać Polańskiemu czy Kosińskiemu. Akurat te ominęły pacyfikacje. Nie licząc pacyfikacji wiejskiego AK po donosie ojca Kosińskiego, po wkroczeniu wyzwolicielki Armii Czerwonej.

    Ruletka.

  8. chleb z trocin, ciasto z marchwi, herbata z suszonych jabłek, mięsa, oleju , tłuszczu  brak, kasza z robakami, ależ się na nas ci niemcy zawzięli,

    coś mają w tradycji z tym -zagłodzeniem-

  9. Prawie, jak matka Kaczyńskich.

    Myślę, że Dominikana to dobry wybór na źle czasy, bo Hiszpania ma być skażona. A Dominikana to katolicki, spokojny kraj.

    https://youtu.be/qouuldszCgA?si=iGacoRZjxlJGgrJA

    A w Polsce – wiadomo

    https://youtu.be/ULima7QvOxk?si=yN8SuPGQTJZY5Wv0

  10. Może jakieś przekręty na tym robili

  11. to znaczy, że ilekroć w Europie, któreś z państw, państw – miast, księstw itp, górowało gospodarczo, prestiżowo, czy kulturowo nad niemieckojęzycznymi ludami, to oni zaraz szukali sposobu na sprowadzenie takiego górującego delikwenta na ziemię,  a najlepiej tak się rozpędzić w grabieży, żeby po zrujnowaniu go, na długie lata wybić delikwentowi z głowy aspiracje prowadzące do dominacji

  12. W Hiszpanii można wynająć mieszkanie z możliwością korzystania z basenu za 250 Euro na mies., co jest dodatkowo korzystne, bo nie ma wysokich cen ogrzewania. Z pracą nie ma problemu. Po co się męczyć w Warszawie i narzekać i zwalać winę na Niemców? No po co?

    Polacy są wewnętrznie podzieleni i skłóceni i zawsze będą mieli jakieś inne problemy.

    https://youtu.be/J3oaVVCWdpY?si=tsRIyJDjUgl_yBmJ

  13. Gustlik w końcu odwrócił spojrzenie, konkludując, że jeśli Niemcy jeszcze raz ruszą do boju, czyli likwidacji konkurencji, to nie będzie miał kto mówić po niemiecku.

    Ciekawe, czy ten fragment Czterech pancernych już ocenzurowali?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.