Widzę, że zainteresowanie tekstami o tematyce biblijnej zaczyna przygasać, ale ja niestety nie umiem przerwać tego cyklu, przynajmniej na razie. Najlepsze jest to, że Pismo otwiera przed nami nieprawdopodobną zupełnie perspektywę. Nie tylko dziejową, nie tylko duchową, ale także porównawczą. Co będziemy dziś porównywać? Najpierw może religijną żarliwość Izraelitów z religijną żarliwością krzyżowców zdobywających Jerozolimę i maszerujących w upiornych warunkach, do portów Morza Śródziemnego, by dostać się na statek i popłynąć do Outremer. Już samo zestawienie tych postaw jest zaskakujące, a co gdybyśmy zaczęli porównywać je szczegółowo? Gdybyśmy w liczbach, myślę, że jest to możliwe, wskazali jakie łaski zesłał Pan na Izrael, a jak mu za to odpłacono. I jakie udręki musieli przejść pielgrzymi i rycerze, po to tylko by zobaczyć Golgotę i nie nasycić się niczym poza tym widokiem i wodą z Jordanu. No, ale to tyle na wstępie w tej kwestii, może kiedyś się głębiej nią zajmiemy. Postanowiłem ominąć Księgi Kronik i przejść dalej. Przy księdza Ezdrasza zorientowałem się, że prócz nieprawdopodobnych perspektyw Pismo wskazuje też na pokusy. I to nie tylko na pokusy indywidualne władców, którzy łamią przymierze, bo wybierają praktyczniejsze, a co więcej bardziej dochodowe kulty. W księdze Ezdrasza opisana jest pokusa zbiorowa. Jest nią historyczny determinizm. To znaczy Izrael, deportowany do Babilonu, usiłuje wrócić do dawnej swojej świetności, a to oznacza – odzyskać Jerozolimę. I znów w niej panować, a przede wszystkim odbudować świątynię.
Porównajmy teraz dzieło Mojżesza z dziełem Zorobabela, które opisane jest w tej księdze. Mojżesz nie pomaszerował z ludem wprost do Kanaanu, ale kręcił się z nimi przez czterdzieści lat po pustyni, choć nie było przecież daleko. Ma to, jak mi kiedyś tłumaczono znaczenie następujące – potrzeba było, żeby wymarli ci, co się urodzili w niewoli. No, ale też miała ta wędrówka znaczenie metaforyczne – wskazujące, że nie łatwo jest osiągnąć z pozoru prosty cel. I ów brak ułatwień może się w jakiś, zagadkowy póki co, sposób wiązać z trwałością sukcesu. I tak rzeczywiście było – Izrael otrzymał ziemię Kanaan na zawsze. No, ale nie zrozumiał do końca na czym polega przymierze. Złamał warunek najważniejszy – zaczął czcić obcych bogów i liczyć na prosperity z owego kultu wynikające. Nawet wtedy kiedy nowi bogowie domagali się rytuałów bardzo potwornych.
W księdze Ezdrasza opisana jest następująca sytuacja: Cyrus, pan świata, wydaje pozwolenie na odbudowę świątyni w Jerozolimie i na wymarsz Izraelitów z Babilonii i Medii do tego miasta, żeby zrealizowali tam królewski dekret. Pan Patrzy na to łaskawie, albowiem odbudowywany jest jego przybytek. Pamiętajmy jednak kim jest Cyrus i do jakiej tradycji odwołują się Persowie. To są potomkowie Perseusza i ich celem jest opanowanie wybrzeży Morza Śródziemnego. To zaś oznacza likwidację Hellady i Scytii w znanym dotychczas kształcie. Czy Cyrus został napełniony duchem, kiedy wydał decyzję o odbudowie Świątyni Imienia Pańskiego? Nic na ten temat w Piśmie nie ma. Są za to inne rzeczy. Miejscowa, napływowa ludność Jerozolimy, która zdążyła się w tym mieście zadomowić, w ogóle nie rozumie pretensji Izraela. Kiedy wysłańcy Cyrusa zaczynają odbudowywać świątynie, a dzieje się to już po śmierci króla, do Persepolis płyną donosy miejscowych urzędników wskazujących na tragiczne skutki przybycia Izraelitów do miasta. I te donosy płyną tam za życia Kserksesa i Artakserksesa, a także Dariusza. Konflikt jest więc poważny. W końcu król Dariusz wydaje rozkaz, by rozpoczęto poszukiwania w babilońskim archiwum, których celem było odnalezienie dekretu Cyrusa. I rzeczywiście taki dokument zostaje odnaleziony, a na jego podstawie i dzięki charyzmatowi kapłana Ezdrasza, lud zaczął powracać pod jego przywództwem do Jerozolimy. Zmieniło się już jednak wszystko. A co najważniejszego uległo zmianie? Pan nie ukazywał się już we śnie królowi, albowiem nie było króla. Lud maszerował z krain Międzyrzecza do Kanaan, na podstawie dekretu pogańskiego władcy. Słowo Boga zaś głosił Ezdrasz. Troski przywódców ludu nie miały już charakteru mistycznego, ale administracyjny. Nie składano też już krwawych ofiar z dzieci, a przynajmniej nic o tym nie jest w księdze Ezdrasza napisane. Za to należało utrzymać lud w dyscyplinie, a to znaczy oprzeć się pokusom, na jakie wystawiła Izraelitów nowa okoliczność. Mam na myśli pokój i dobrobyt panujący na Bliskim Wschodzie pod panowaniem perskim. Jego efektem była odbudowa Świątyni, ale także zanik odrębności Izraela. W księdze Ezdrasza jest cały, duży fragment poświęcony mieszanym małżeństwom, które wprost zagrażały Izraelowi. Nie tak, jak dawniej kulty Baala, narzucane przez króla, ale inaczej – poprzez ognisko domowe. Państwowy kult i państwowa administracja sprzyjały narodowi wybranemu. Owa przychylność miała jednak konsekwencje. Te zaś były wiadome Bogu i kapłanom, ale nie ludowi. Ten zmuszony został w końcu do oddalenia obcoplemiennych żon i ich dzieci. Celem zaś tej decyzji było ponowne zaludnienie Jerozolimy samymi tylko Izraelitami. Czyli, na gruncie administracyjnym, ponowne odnowienie przymierza.
Problemy, z którymi borykają się Izraelici przybywający z wygnania dotyczą ich indywidualnych wyborów. Ezdrasz wyznacza, na przykład, grzywnę za posiadanie obcoplemiennej żony – nie wystarczy ją oddalić, trzeba jeszcze przynieść do Świątyni barana. Rozpoczęła się cała epopeja konfliktów kapłanów z ludem, który chciał zachować przymierze, ale chciał też „normalnie żyć”, to znaczy korzystać ze wszystkich przywilejów i możliwości jakie dawał porządek narzucony przez Persów. O szczegółach tego konfliktu przyjdzie nam jeszcze opowiedzieć. Lud szemrał, ale mur wokół miasta i świątynia były budowane. Zwróciło o uwagę wrogów, którzy co prawda, nie mieli już tyle do zaoferowania co dawniej, nie zagrażali Izraelitom zagładą, ale potrafili przeciągnąć na swoją stronę część z nich.
Powróćmy teraz do opisanych na początku perspektyw. W bardzo głębokiej perspektywie dziejowej widzimy następującą eskalację – Bóg rozmawia ze swoim ludem przez wybrańców, którymi są Mojżesz i jego następcy, a potem królowie. Kiedy przymierze zostaje złamane, z powodów błahych, koniunkturalnych i głupich, Bóg, nie powraca do dawnych swoich upodobań i nie tłumaczy im wszystkiego jeszcze raz. Zmienia rodzaj doświadczenia licząc, że przynajmniej niektórzy z nich zrozumieją następstwo zdarzeń i jego decyzję. To się nie udaje. I tak aż do przyjścia Syna Człowieczego, czego oni też nie zrozumieli, bo ciągle oczekują króla, któremu zostanie objawione kolejne przymierze. Przy tym wszystkim wyraźnie widać, że kapłani i lud godzą się z istniejącym porządkiem, byle pozwolił im on oczekiwać nowego znaku. Tymczasem kiedy ten znak się pojawia, nie rozpoznają go. Tak, jakby próbowali przeniknąć zamiary Pana na podstawie doświadczeń. Co z istoty jest niemożliwe. I może być uznane nawet za kryterium, odróżniające proroków fałszywych od prawdziwych.
Różnica w czytaniu, pomiędzy Księgami Królewskimi, a księgą Ezdrasza i Nehemiasza jest wyraźna. Przy lekturze tych pierwszych człowiek, choć wie co będzie dalej, ma jednak nadzieję, że się opamiętają i zauważą to, co widzą przecież wszyscy. Niestety tak się nie dzieje. Im dalej zagłębiamy się w lekturę, tym wyraźniej widzimy, że jednak błądzą. Na tym dziś zakończę, bo w czasie lektury Księgi Ezdrasza wszystko się zmieniło.
Przypominam, że w dniach 28 listopada – 1 grudnia stoimy na Targach Książki Historycznej – stoisko nr 33
W dniach 14-15 grudnia zaś w hotelu Polonia w Krakowie odbędzie się Kiermasz Książki i sztuki. Dwa dni, od 11.00 do 19.00
cierpliwość Pana zaprawdę wielka, z małej grupki ludzi, z Jego starania po 2000 lat jest na świecie
1 mld 300 tysięcy chrześcijan na świcie
„….królestwo Moje jest wśród was aż stanie się rozłożystym drzewem”
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.