lis 252024
 

Dziś będzie trochę pomieszania z poplątaniem. Oto wczoraj Karol Nawrocki został oficjalnym kandydatem obywatelskim na prezydenta Polski, z poparciem PiS. Formuła ta, jakże pojemna i praktyczna, spowodowała, że przeciwnicy dostali czegoś w rodzaju padaczki pourazowej. Nie da się tego wcale ukryć, wystarczy wejść na portal X, dawniej twitter. Są tam wyłącznie drgawki. I jakby na urągowisko, ktoś stale przytacza starą wypowiedź Trzaskowskiego dotyczącą jego lektur i egzaminu u Geremka. No i lektury Edgara Morina. Ten pan, jeden z wielkich manipulatorów powojennych, kształtujących ten świat według pojęć dalekich od Przymierza z Bogiem, za to bliskich czarnoksięstwu i rytualnemu nierządowi, był jedną z fascynacji Trzaskowskiego. I tak pozostało do dziś, a widzimy to w sposobie, jaki Trzaskowski zastosował przy próbach porozumienia się z wyborcą. Widać od razu, że ktoś go oszukał. Poznajemy to po tym iż rzekome atuty – młodość, dynamika, uśmiech, powierzchowność i kompetencja, stają się zaprzeczeniem siebie samych, jeśli tylko zmienimy perspektywę. Sfotografowany od dołu Trzaskowski ma grubą dupę. I stoi na koturnach. Trzydniowy zarost, rzekomo atrakcyjny, zaczyna się na szyi okręconej byle jak, źle dobranym krawatem. Po sieci lata masa kompromitujących zdjęć, gdzie widać go w sytuacjach, które – w warunkach jakie stworzył jego pryncypał Tusk – mogą go jedynie pogrążyć. Atraktory komunikacyjne, stosowane przez Trzaskowskiego są jak źle dobrane rekwizyty z kina włoskiego lat sześćdziesiątych. I podobnie było chyba z tym Morinem, bo jak patrzę na jego zdjęcie widzę tylko stylizację. Leciwego pana w kapeluszu pomiętym tak, jakby siedział na nim sam Trzaskowski, w płaszczu całkiem nie a propos czasu i miejsca oraz szaliku, który dawno, dawno temu miał uczynić człowieka z prezydenta Mitteranda. Oni w pewnym momencie, w tej całej Francji, chyba sobie pożyczali te szaliki, żeby bardziej wiarygodnie wyglądać. No, ale dobra, nie o szczegółach wyglądu dziś miało być a o księdze Nehemiasza. Czyli o tym jak zmieniła się komunikacja w Izraelu, to znaczy w narodzie, a nie na obszarze, do czasów króla Dawida, do niewoli babilońskiej.

Sprawy mają się tak – król Dawid porozumiewa się z Bogiem i swoimi doradcami. To wszystko. Lud występuje tam, jako armia albo przymusowi robotnicy, którzy wykonują jakieś czynności na rzecz króla. Pan wskazał Dawida, jako swojego ulubieńca i liczył, że on będzie posłuszny. Sprawa Uriasza Hetyty, wzbudziła jednak wątpliwości i zmieniła relacje pomiędzy Dawidem a Bogiem.

Salomon gadał z Hiramem, królową Saby, a Pan przychodził do niego we śnie. Otoczył się gronem pochlebców i żon, a tłum ten nie rozpoznawał w ogóle okoliczności, w jakich żyje król. I zaprzeczał istnieniu nie tylko przymierza, ale i samego Jahwe. To się nie mogło dobrze skończyć. Raz uwolniony bezwstyd i negacja zasad nie dały się już zatrzymać. I były złym przykładem dla ludu. To zaś oznacza, że lud ten nie do końca był zepsuty, a na pewno w oczach Boga był odróżnialny od otoczenia królów deprawatorów, którzy brnęli w grzech aż do czasów niewoli, zburzenia świątyni i rozproszenia Izraela. Musiało tak być skoro trzeba było dawać ludowi przykład.

Pan wiele odebrał swojemu narodowi, ale wiele mu też zostawił. Kiedy spotykamy Nehemiasza, jest on podczaszym w pałacu króla Artakserksesa. To zaś oznacza, że pilnuje, by nikt władcy nie otruł. I ta funkcja – podczaszego – pojawia się także w innych księgach Starego Testamentu. To zaś oznacza, że niełatwo było rządzić wieloetnicznym Imperium, a Żydzi, byli dla Persów czymś w rodzaju zabezpieczenia przed zakusami różnych intrygantów. My  dziś nic o nich nie wiemy, bo poza Biblią niewiele jest źródeł wskazujących na to, jak działał i z jakimi niebezpieczeństwami mierzył się dwór w Suzie i Persepolis. Za to – na podstawie tekstu Księgi Nehemiasza – możemy zapoznać się z metodami komunikacji pomiędzy narodem wybranym, a obcoplemiennym władcą. Jest to komunikacja niewerbalna, a więc coś, na co dla ludzi kolportujących postawy określonego typu i zainteresowanych stałym zwracaniem na siebie uwagi jest bez znaczenia. Bo nie ma charakreru publicznej demonstracji, jak tyle razy tu przywoływany nierząd świątynny. Porozumienie jednak między Nehemiaszem, a królem istnieje i obfituje w konsekwencje. Artakserkses zdziwiony smutkiem swojego podczaszego, rozumie że ma mu on coś interesującego do powiedzenia. I tak rzeczywiście jest – Nehemiasz chce wrócić do Jerozolimy i odbudować świątynię. Dostaje na to pozwolenie i środki, a także zgodę na wyprowadzenie ludu do krainy, która z perspektywy Suzy nosi nazwę Transeufratei – ziemi leżącej za Eufratem. Tak by się nie stało, gdyby Jahwe tego nie chciał. I tak by się nie stało, gdyby w Transeufratei sprawy szły po myśli królów rezydujących w Suzie. Nehemiasz, co raczej pewne, ma też prócz misji odbudowania Świątyni Imienia Pańskiego, także inne misje. Te nie są łatwe, bo miejscowi kacykowie, w teorii podporządkowani Persom, mają jakieś swoje plany względem zarządzanego obszaru. I nie ma w nich miejsca na Żydów oraz odbudowę miasta i przybytku. Jerozolima jest spustoszona, miasto nie ma murów, świątynia stoi w ruinie. Część ludu wróciła już na swoje stare śmieci przed Nehemiaszem, ale ich sytuacja jest tragiczna. Dlaczego? Przypuszczam iż dlatego, że w komunikacji pomiędzy Bogiem a królami i ludem, ten ostatni był jedynie przedmiotem i wskazaniem, a nie odznaczał się sprawczością. To znaczy król miał poinformować lud o przymierzu, a lud miał wykonywać polecenia króla. No, ale to król zdradził i wszyscy inni królowie po nim. Lud zaś trwał w zdumieniu i starał się z godnością znosić swoje położenie.

Kiedy Nehemiasz zaczyna odbudowywać świątynię, zmienia przede wszystkim sposób finansowania odbudowy – to się dzieje już któryś kolejny raz – a do tego czyni budowniczych i strażników prac podmiotem relacji z Bogiem. Nie ma już ludzi pracujących przymusowo pod nadzorem, jak to jest opisane w Księgach Królewskich. Są ludzie, wykonujący polecenia Boga, wydawane przez proroka, który – dla dobra sprawy – zasłania się prawem królów obcoplemiennych.  Praca nie idzie łatwo. Dochodzi do prowokacji, starć i nieporozumień. Tym głębszych, że bogaci Izraelici, do czasu przyjścia Nehemiasza, traktowali swoich współziomków, jak dawniej królowie bałwochwalcy. Sprzedawali ich w niewolę i zadłużali, wymuszali na nich pracę i domagali się innych, licznych świadczeń. To były praktyczne przyczyny niepowodzenia przy odbudowie Świątyni. Ataki i intrygi zadomowionych w Jerozolimie namiestników obcych plemion aspirujących do tego, by realizować na miejscu politykę dworu w Suzie, postawiłbym tu na drugim miejscu. Wszyscy ci ludzie nie zdają sobie spawy kim jest Nehemiasz i jakimi możliwościami dysponuje. On sam jednak zna je dobrze i wie jakie ma ograniczenia. Stąd też jego pomysł, by uczynić lud pomiotem w komunikacji i wskazać mu na to, jak ważny jest czyn i odpowiedzialność. Pamiętajmy, że poszczególne fragmenty murów i bramy odbudowywali przedstawiciele wskazanych rodów i pokoleń. Praca ta była ich wizytówką, wyróżniała ich i nakładała na nich odpowiedzialność.

Nehemiasz skończył z długami, rozwarstwieniem i pokrętnym obrotem aktywami. Wyprostował wszystko i uprościł, głównie poprzez wskazanie celu, ale także poprzez swoją charyzmę i skuteczność czyli demonstracje stanowczości wobec ludu, skierowane przeciwko jego wrogom. Wskazał też, jakim systemem lud ma utrzymywać Świątynię tak, by cały czas dokonywano tam ofiar kadzielnych i całopalnych ze zwierząt, poświęconych Panu, by na wszystko starczyło dóbr i pieniędzy. System ten jest dokładnie opisany i nie sposób nie zauważyć im przyczynił się on do prosperity ludu i chwały Świątyni.

Jak to teraz przełożyć na nasze okoliczności? Wszyscy już dobrze widzą jak i ja nie muszę tu niczego tłumaczyć. Niech nikt nie waży się zadłużać ludu i kłamać mu w żywe oczy. Niech nikt nie udaje wybraństwa i nie pośredniczy pomiędzy Panem a ludem, albowiem Bóg, posługując się obcym plemieniem ukróci te jego ambicje bardzo łatwo i straci on wszystko. Lud zaś, nawet w opresyjnych warunkach, przetrwa i poczeka na nowego proroka. Niech nikt nie waży się przyczyniać do nędzy ludu. On zaś sam niech zrozumie, że może decydować w zgodzie na nakazami Pana i z własnym swoim dobrem. Żeby to zrozumieć nie trzeba „łapać” specjalnych jakichś perspektyw. Bo z każdego miejsca prawda ta wygląda tak samo. Prorocy zaś zwykle są mało kokieteryjnymi ludźmi, nie usiłują się przypodobać. A i nie zawsze potrafią pięknie mówić. Istotne jest, by mieli dobry plan i potrafili go wdrożyć, mimo niełatwych okoliczności i jawnych prowokacji wokół, a także strachów i szykan stosowanych przez wrogów i wyznawców Baala. Na dziś to tyle.

W czwartek rozpoczynają się Targi Książki Historycznej w Arkadach Kubickiego. Stoimy na stoisku nr 33.

  10 komentarzy do “Bóg, lud i metoda”

  1. Dzień dobry. W tym rzecz. W stosunku do „ludu” mianowicie. To właśnie ma nas odróżniać od wyznawców Baala i innych masonów, którzy nie zawahają się wykorzystać bliźniego na rozmaite sposoby, z wyrafinowanymi i okrutnymi włącznie. Nam – nie wolno. Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych maluczkich… – mówi Pismo i to jest istota naszej wiary. I zbudowanego na niej systemu etycznego i tak zwanego kręgu kulturowego, do którego należeć mogą tylko ci, którzy uznają zasady ewangeliczne za właściwe do normowania życia na ziemi. Proste – ? Teoretycznie tak, że pojadę szmoncesem. Praktycznie już w starotestamentowi mieli z tym problem, bo niby byli narodem wybranym, ale co i raz pojawiał się ktoś, kto uważał się za wybranego bardziej, jako też i złoty cielec czy inny słup Astarte… Nie miał Nehemiasz łatwego zadania, ale swój rozum miał. Sojusz z Artakserksesem spełnił swoją rolę, ten bowiem jako etnicznie i religijnie obcy – miał pewnie tyle samo obaw odnośnie nierządu rytualnego, co wyznawcy Jahwe. Był więc naturalnym sojusznikiem, podobnie jak wcześniej Kuszyci za Ezechiasza, ten jednak nie wykorzystał szansy jak Nehemiasz. Jak widać – można wyciągać wnioski z historii, trzeba jednak ją znać… I słuchać, co mówi Pan.

  2. To jest naprawdę bardzo proste. Myślę, że Nehemiasz ustawił sprawę jednym ruchem – jak będziecie sprzedawać braci swoich bankierom zadzwonię do Artakserksesa i dopiero zobaczycie co to znaczy kiedy Pan Bóg posługuje się bezwolnymi narzędziami pomsty. I tamci od razu zrozumieli i od razu zaczęli różne przysięgi składać.

  3. za trudne dla mnie.

  4. za trudne dla mnie.

  5. za trudne dla mnie.

  6. za trudne dla mnie.

  7. sorry, coś się najpierw zacięło a potem tak jak 4 karty w kolorze

  8. sorry, coś się najpierw zacięło a potem tak jak 4 karty w kolorze

  9. sorry, coś się najpierw zacięło a potem tak jak 4 karty w kolorze

  10. chyba trzeba się wylogować

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.