Dziś będzie trochę pomieszania z poplątaniem. Oto wczoraj Karol Nawrocki został oficjalnym kandydatem obywatelskim na prezydenta Polski, z poparciem PiS. Formuła ta, jakże pojemna i praktyczna, spowodowała, że przeciwnicy dostali czegoś w rodzaju padaczki pourazowej. Nie da się tego wcale ukryć, wystarczy wejść na portal X, dawniej twitter. Są tam wyłącznie drgawki. I jakby na urągowisko, ktoś stale przytacza starą wypowiedź Trzaskowskiego dotyczącą jego lektur i egzaminu u Geremka. No i lektury Edgara Morina. Ten pan, jeden z wielkich manipulatorów powojennych, kształtujących ten świat według pojęć dalekich od Przymierza z Bogiem, za to bliskich czarnoksięstwu i rytualnemu nierządowi, był jedną z fascynacji Trzaskowskiego. I tak pozostało do dziś, a widzimy to w sposobie, jaki Trzaskowski zastosował przy próbach porozumienia się z wyborcą. Widać od razu, że ktoś go oszukał. Poznajemy to po tym iż rzekome atuty – młodość, dynamika, uśmiech, powierzchowność i kompetencja, stają się zaprzeczeniem siebie samych, jeśli tylko zmienimy perspektywę. Sfotografowany od dołu Trzaskowski ma grubą dupę. I stoi na koturnach. Trzydniowy zarost, rzekomo atrakcyjny, zaczyna się na szyi okręconej byle jak, źle dobranym krawatem. Po sieci lata masa kompromitujących zdjęć, gdzie widać go w sytuacjach, które – w warunkach jakie stworzył jego pryncypał Tusk – mogą go jedynie pogrążyć. Atraktory komunikacyjne, stosowane przez Trzaskowskiego są jak źle dobrane rekwizyty z kina włoskiego lat sześćdziesiątych. I podobnie było chyba z tym Morinem, bo jak patrzę na jego zdjęcie widzę tylko stylizację. Leciwego pana w kapeluszu pomiętym tak, jakby siedział na nim sam Trzaskowski, w płaszczu całkiem nie a propos czasu i miejsca oraz szaliku, który dawno, dawno temu miał uczynić człowieka z prezydenta Mitteranda. Oni w pewnym momencie, w tej całej Francji, chyba sobie pożyczali te szaliki, żeby bardziej wiarygodnie wyglądać. No, ale dobra, nie o szczegółach wyglądu dziś miało być a o księdze Nehemiasza. Czyli o tym jak zmieniła się komunikacja w Izraelu, to znaczy w narodzie, a nie na obszarze, do czasów króla Dawida, do niewoli babilońskiej.
Sprawy mają się tak – król Dawid porozumiewa się z Bogiem i swoimi doradcami. To wszystko. Lud występuje tam, jako armia albo przymusowi robotnicy, którzy wykonują jakieś czynności na rzecz króla. Pan wskazał Dawida, jako swojego ulubieńca i liczył, że on będzie posłuszny. Sprawa Uriasza Hetyty, wzbudziła jednak wątpliwości i zmieniła relacje pomiędzy Dawidem a Bogiem.
Salomon gadał z Hiramem, królową Saby, a Pan przychodził do niego we śnie. Otoczył się gronem pochlebców i żon, a tłum ten nie rozpoznawał w ogóle okoliczności, w jakich żyje król. I zaprzeczał istnieniu nie tylko przymierza, ale i samego Jahwe. To się nie mogło dobrze skończyć. Raz uwolniony bezwstyd i negacja zasad nie dały się już zatrzymać. I były złym przykładem dla ludu. To zaś oznacza, że lud ten nie do końca był zepsuty, a na pewno w oczach Boga był odróżnialny od otoczenia królów deprawatorów, którzy brnęli w grzech aż do czasów niewoli, zburzenia świątyni i rozproszenia Izraela. Musiało tak być skoro trzeba było dawać ludowi przykład.
Pan wiele odebrał swojemu narodowi, ale wiele mu też zostawił. Kiedy spotykamy Nehemiasza, jest on podczaszym w pałacu króla Artakserksesa. To zaś oznacza, że pilnuje, by nikt władcy nie otruł. I ta funkcja – podczaszego – pojawia się także w innych księgach Starego Testamentu. To zaś oznacza, że niełatwo było rządzić wieloetnicznym Imperium, a Żydzi, byli dla Persów czymś w rodzaju zabezpieczenia przed zakusami różnych intrygantów. My dziś nic o nich nie wiemy, bo poza Biblią niewiele jest źródeł wskazujących na to, jak działał i z jakimi niebezpieczeństwami mierzył się dwór w Suzie i Persepolis. Za to – na podstawie tekstu Księgi Nehemiasza – możemy zapoznać się z metodami komunikacji pomiędzy narodem wybranym, a obcoplemiennym władcą. Jest to komunikacja niewerbalna, a więc coś, na co dla ludzi kolportujących postawy określonego typu i zainteresowanych stałym zwracaniem na siebie uwagi jest bez znaczenia. Bo nie ma charakreru publicznej demonstracji, jak tyle razy tu przywoływany nierząd świątynny. Porozumienie jednak między Nehemiaszem, a królem istnieje i obfituje w konsekwencje. Artakserkses zdziwiony smutkiem swojego podczaszego, rozumie że ma mu on coś interesującego do powiedzenia. I tak rzeczywiście jest – Nehemiasz chce wrócić do Jerozolimy i odbudować świątynię. Dostaje na to pozwolenie i środki, a także zgodę na wyprowadzenie ludu do krainy, która z perspektywy Suzy nosi nazwę Transeufratei – ziemi leżącej za Eufratem. Tak by się nie stało, gdyby Jahwe tego nie chciał. I tak by się nie stało, gdyby w Transeufratei sprawy szły po myśli królów rezydujących w Suzie. Nehemiasz, co raczej pewne, ma też prócz misji odbudowania Świątyni Imienia Pańskiego, także inne misje. Te nie są łatwe, bo miejscowi kacykowie, w teorii podporządkowani Persom, mają jakieś swoje plany względem zarządzanego obszaru. I nie ma w nich miejsca na Żydów oraz odbudowę miasta i przybytku. Jerozolima jest spustoszona, miasto nie ma murów, świątynia stoi w ruinie. Część ludu wróciła już na swoje stare śmieci przed Nehemiaszem, ale ich sytuacja jest tragiczna. Dlaczego? Przypuszczam iż dlatego, że w komunikacji pomiędzy Bogiem a królami i ludem, ten ostatni był jedynie przedmiotem i wskazaniem, a nie odznaczał się sprawczością. To znaczy król miał poinformować lud o przymierzu, a lud miał wykonywać polecenia króla. No, ale to król zdradził i wszyscy inni królowie po nim. Lud zaś trwał w zdumieniu i starał się z godnością znosić swoje położenie.
Kiedy Nehemiasz zaczyna odbudowywać świątynię, zmienia przede wszystkim sposób finansowania odbudowy – to się dzieje już któryś kolejny raz – a do tego czyni budowniczych i strażników prac podmiotem relacji z Bogiem. Nie ma już ludzi pracujących przymusowo pod nadzorem, jak to jest opisane w Księgach Królewskich. Są ludzie, wykonujący polecenia Boga, wydawane przez proroka, który – dla dobra sprawy – zasłania się prawem królów obcoplemiennych. Praca nie idzie łatwo. Dochodzi do prowokacji, starć i nieporozumień. Tym głębszych, że bogaci Izraelici, do czasu przyjścia Nehemiasza, traktowali swoich współziomków, jak dawniej królowie bałwochwalcy. Sprzedawali ich w niewolę i zadłużali, wymuszali na nich pracę i domagali się innych, licznych świadczeń. To były praktyczne przyczyny niepowodzenia przy odbudowie Świątyni. Ataki i intrygi zadomowionych w Jerozolimie namiestników obcych plemion aspirujących do tego, by realizować na miejscu politykę dworu w Suzie, postawiłbym tu na drugim miejscu. Wszyscy ci ludzie nie zdają sobie spawy kim jest Nehemiasz i jakimi możliwościami dysponuje. On sam jednak zna je dobrze i wie jakie ma ograniczenia. Stąd też jego pomysł, by uczynić lud pomiotem w komunikacji i wskazać mu na to, jak ważny jest czyn i odpowiedzialność. Pamiętajmy, że poszczególne fragmenty murów i bramy odbudowywali przedstawiciele wskazanych rodów i pokoleń. Praca ta była ich wizytówką, wyróżniała ich i nakładała na nich odpowiedzialność.
Nehemiasz skończył z długami, rozwarstwieniem i pokrętnym obrotem aktywami. Wyprostował wszystko i uprościł, głównie poprzez wskazanie celu, ale także poprzez swoją charyzmę i skuteczność czyli demonstracje stanowczości wobec ludu, skierowane przeciwko jego wrogom. Wskazał też, jakim systemem lud ma utrzymywać Świątynię tak, by cały czas dokonywano tam ofiar kadzielnych i całopalnych ze zwierząt, poświęconych Panu, by na wszystko starczyło dóbr i pieniędzy. System ten jest dokładnie opisany i nie sposób nie zauważyć im przyczynił się on do prosperity ludu i chwały Świątyni.
Jak to teraz przełożyć na nasze okoliczności? Wszyscy już dobrze widzą jak i ja nie muszę tu niczego tłumaczyć. Niech nikt nie waży się zadłużać ludu i kłamać mu w żywe oczy. Niech nikt nie udaje wybraństwa i nie pośredniczy pomiędzy Panem a ludem, albowiem Bóg, posługując się obcym plemieniem ukróci te jego ambicje bardzo łatwo i straci on wszystko. Lud zaś, nawet w opresyjnych warunkach, przetrwa i poczeka na nowego proroka. Niech nikt nie waży się przyczyniać do nędzy ludu. On zaś sam niech zrozumie, że może decydować w zgodzie na nakazami Pana i z własnym swoim dobrem. Żeby to zrozumieć nie trzeba „łapać” specjalnych jakichś perspektyw. Bo z każdego miejsca prawda ta wygląda tak samo. Prorocy zaś zwykle są mało kokieteryjnymi ludźmi, nie usiłują się przypodobać. A i nie zawsze potrafią pięknie mówić. Istotne jest, by mieli dobry plan i potrafili go wdrożyć, mimo niełatwych okoliczności i jawnych prowokacji wokół, a także strachów i szykan stosowanych przez wrogów i wyznawców Baala. Na dziś to tyle.
W czwartek rozpoczynają się Targi Książki Historycznej w Arkadach Kubickiego. Stoimy na stoisku nr 33.
Dzień dobry. W tym rzecz. W stosunku do „ludu” mianowicie. To właśnie ma nas odróżniać od wyznawców Baala i innych masonów, którzy nie zawahają się wykorzystać bliźniego na rozmaite sposoby, z wyrafinowanymi i okrutnymi włącznie. Nam – nie wolno. Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych maluczkich… – mówi Pismo i to jest istota naszej wiary. I zbudowanego na niej systemu etycznego i tak zwanego kręgu kulturowego, do którego należeć mogą tylko ci, którzy uznają zasady ewangeliczne za właściwe do normowania życia na ziemi. Proste – ? Teoretycznie tak, że pojadę szmoncesem. Praktycznie już w starotestamentowi mieli z tym problem, bo niby byli narodem wybranym, ale co i raz pojawiał się ktoś, kto uważał się za wybranego bardziej, jako też i złoty cielec czy inny słup Astarte… Nie miał Nehemiasz łatwego zadania, ale swój rozum miał. Sojusz z Artakserksesem spełnił swoją rolę, ten bowiem jako etnicznie i religijnie obcy – miał pewnie tyle samo obaw odnośnie nierządu rytualnego, co wyznawcy Jahwe. Był więc naturalnym sojusznikiem, podobnie jak wcześniej Kuszyci za Ezechiasza, ten jednak nie wykorzystał szansy jak Nehemiasz. Jak widać – można wyciągać wnioski z historii, trzeba jednak ją znać… I słuchać, co mówi Pan.
To jest naprawdę bardzo proste. Myślę, że Nehemiasz ustawił sprawę jednym ruchem – jak będziecie sprzedawać braci swoich bankierom zadzwonię do Artakserksesa i dopiero zobaczycie co to znaczy kiedy Pan Bóg posługuje się bezwolnymi narzędziami pomsty. I tamci od razu zrozumieli i od razu zaczęli różne przysięgi składać.
za trudne dla mnie.
za trudne dla mnie.
za trudne dla mnie.
za trudne dla mnie.
sorry, coś się najpierw zacięło a potem tak jak 4 karty w kolorze
sorry, coś się najpierw zacięło a potem tak jak 4 karty w kolorze
sorry, coś się najpierw zacięło a potem tak jak 4 karty w kolorze
chyba trzeba się wylogować
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.