sie 052024
 

Tekst pochodzi z tomu „Wojna domowa w Polsce”

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wojna-domowa-w-polsce/

„Zapora” i Siła

 

Wszystko się nareszcie rozładowało!

Władysław Siła-Nowicki

 

 

W latach 2001 i 2004 zapadły trzy wyroki w sprawie założonej Ewie Kurek, dr historii z KUL przez rodzinę Władysława Siły-Nowickiego – żonę i dwie córki. Chodziło o to, iż w swojej książce pod tytułem Zaporczycy 1943 – 1949 Ewa Kurek umieściła informacje, które uznano za sugestię, jakoby znany obrońca w procesach politycznych Władysław Siła-Nowicki – zmarły w roku 1994 – był agentem służb komunistycznych. W sprawie zapadł wyrok skazujący i Ewa Kurek musiała przeprosić rodzinę zmarłego adwokata na łamach prasy, a także wnieść stosowne, zasądzone przez dwie instancje sądu – sąd okręgowy i najwyższy – opłaty. Tak o tym pisze sama Ewa Kurek. Tekst pochodzi z platformy allegro.pl i znajduje się na stronach, gdzie można kupić książki jej autorstwa:

Życie sądowe książki zaczęło się wiosną roku 1997. Do Sądu Wojewódzkiego w Lublinie wpłynął wówczas pozew żony i córek Władysława Siła-Nowickiego o ochronę dóbr osobistych, jaką jest dla nich pamięć o zmarłym mężu i ojcu, czyli o ocenzurowanie książki „Zaporczycy 1943-1949” o fragmenty dotyczące jego osoby oraz opublikowanie przeprosin za jej napisanie. W ciągu trwającego siedem lat procesu nie znalazł się w Polsce historyk, który – zgodnie z wymogami polskiego prawa – udowodniłby mi przed Sądem błąd w sztuce historycznej. Mimo to wyroki Sądu Okręgowego w Lublinie, Sądu Apelacyjnego w Lublinie i Sądu Najwyższego RP nakazały usunięcie i zakaz publikacji tych fragmentów mojej książki, które dotyczą osoby Władysława Siła-Nowickiego; zgodnie z dobrą tradycją cenzury, w obecnym wydaniu fragmenty te pozostawione są jako białe plamy.

 

Z książki o Zaporczykach usunięto fragmenty dotyczące Władysława Siły-Nowickiego. Egzemplarze, które dziś znajdują się w obiegu, zawierają jednak zeznania świadków w tej sprawie. I trudno doprawdy, pisząc o Hieronimie Dekutowskim „Zaporze”, pominąć ten wątek. Czytelnicy mieliby to zapewne autorowi za złe. Warto też, jak sądzę, przytoczyć kilka fragmentów zeznań z pozbawionej zakazanych przez sąd fragmentów dotyczących Władysława Siły-Nowickiego książki. Ponieważ procesowi towarzyszyły duże emocje, jestem zdania, że przede wszystkim należy opisać tę sprawę ze spokojem. Minęło przecież dwadzieścia lat od tamtego czasu. Mecenas Siła-Nowicki zaś był postacią na tyle istotną w powojennej historii Polski i na tyle zasłużoną, że trzeba zacząć od wymienienia jego zasług. Może na początek umieśćmy tu informację, że został pośmiertnie odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. Prezydent Kaczorowski zaś odznaczył Władysława Siłę-Nowickiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Mecenas Siła-Nowicki bronił działaczy NSZZ Solidarność oskarżonych w tak zwanym Procesie 21, a także działaczy KPN i KOR. Kiedy wypuszczono go z więzienia, bronił w procesach politycznych działaczy AK i WiN. W czasie wojny i okupacji działał w obydwu tych organizacjach. Pochodził ze znamienitej rodziny Siła-Nowickich.

Kim był Hieronim Dekutowski „Zapora”? Urodził się w 1918 roku w rodzinie blacharza, mieszkającej w Dzikowie koło Tarnobrzega. Ojciec krył dachy i dorabiał blaszane elementy do elewacji budynków. Matka zajmowała się domem. Hieronim był najmłodszy z rodzeństwa, a miał go aż ośmioro. Jego starszy brat Józef brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Nie był wybitną inteligencją, wyróżniał się jednak zaangażowaniem i oddaniem sprawom, którym służył. Działał w harcerstwie i w Sodalicji Mariańskiej. Nie zdał matury i przez to musiał podjąć pacę w lasach hrabiego Artura Tarnowskiego. Został kreślarzem, pracował w biurze mieszczącym się w miejscowości Buda Stalowska.

Kiedy wybuchła wojna, ewakuował się wraz z siostrą na wschód. Dotarł do Lwowa i prawdopodobnie brał udział – jako ochotnik – w obronie miasta. Potem przez Węgry i Rumunię dotarł do Francji, gdzie, uzyskawszy stopień starszego strzelca, walczył przeciwko Niemcom. Po klęsce udał się przez Szwajcarię do Wielkiej Brytanii. Tam odbył liczne wojskowe szkolenia, w tym kurs cichociemnych, który musiał powtórzyć, albowiem prowadzący nie byli pewni, czy Dekutowski nadaje się na dowódcę.

We wrześniu 1943 roku przerzucono go wraz z kilkoma innymi oficerami do Polski. Zrzutu dokonano pod Wyszkowem, ale Dekutowski, awansowany na podporucznika rezerwy, został przydzielony do okręgu AK Lublin. Kwaterował początkowo w powiecie biłgorajskim, gdzie zajmował się pacyfikacją wsi zasiedlanych niemieckimi osadnikami, likwidacją żandarmów, zaliczył kilka potyczek z wojskiem i osłaniał przed Niemcami przeznaczoną do ewakuacji ludność Zamojszczyzny. Pomagał Żydom.

W styczniu 1944 został szefem Kedywu w Inspektoracie Rejonowym Lublin Puławy. Tam dopiero pokazał, co potrafi.

 

Bitwa pod Krężnicą Okrągłą była jednym z niemal osiemdziesięciu starć, jakie oddział „Zapory”, bo taki pseudonim przyjął Hieronim Dekutowski, stoczył pomiędzy styczniem a lipcem roku 1944. Partyzanci zaatakowali szesnaście niemieckich ciężarówek wypełnionych wojskiem i żandarmerią. Kolumnę wspierały samoloty zwiadowcze, a lotnicy i obserwatorzy zrzucali z nich granaty wprost na pozycje partyzantów. Część niemieckiej kolumny zdołała się wycofać, ale większość ugrzęzła w zasadzce. Poległo ponad pięćdziesięciu Niemców, zdobyto masę broni i sprzętu. Bój stoczono 24 maja 1944 roku. Już w lipcu „Zapora” stoczył kolejną potyczkę – pod Kożuchówką, w powiecie Łukowskim, w gminie Krzywda, oddalonej od Krężnicy Okrągłej o prawie sto kilometrów. Niestety, w potyczce tej został ranny. Ewakuowano go na południe, do Lublina, a potem do Rzeszowa, gdzie przeszedł rekonwalescencję.

Kiedy na terenie województw lubelskiego i rzeszowskiego pojawiły się oddziały sowieckie, „Zapora” rozpuścił swoich ludzi i zaczął się ukrywać. W chwili, kiedy wybuchło Powstanie Warszawskie, zebrał żołnierzy z powrotem i ruszył na pomoc stolicy. Nie udało mu się jednak przekroczyć Wisły i musiał ponownie rozformować oddział.

Od stycznia 1945 roku działał aktywnie przeciwko drugiemu okupantowi i reprezentującym go w terenie oddziałom UB i MO. Zaczął od rozbicia posterunku MO w Chodlu na Lubelszczyźnie. Jego dowódcą był Abram Tauber, którego Dekutowski wcześniej uratował z rąk Niemców i zapewnił mu bezpieczną kryjówkę. Tauber wydał rozkaz zamordowania czterech byłych żołnierzy Dekutowskiego. W sieci można znaleźć informację, że „Zapora” kazał go rozstrzelać. To nieprawda, bo Abram Tauber żył jeszcze w roku 2012 w Izraelu i udzielał wywiadów w prasie. Pogłoski o jego śmierci były prawdopodobnie pretekstem dla obławy zorganizowanej przez UB, której celem było zniszczenie oddziału Dekutowskiego.  Otoczono jego oddział we wsi Wały. Dekutowski, choć ranny, wyrwał się z okrążenia i wraz z czterdziestoma żołnierzami ruszył na południe. W odwecie milicja podpaliła dom jego zastępcy Stanisława Wnuka we wsi Skrzyniec. Tak rozpoczęła się powojenna epopeja Hieronima Dekutowskiego.

Terror zaprowadzony przez UB i MO na Lubelszczyźnie był straszny. Być może ze względu na to, że region nasycony był silnie partyzantką akowską. Po zajęciu ziem po Wisłę NKWD, UB i MO rozpoczęły obławy i pacyfikacje. Rozstrzeliwano, grabiono i palono. Nie było od tego żadnego odwołania, albowiem każdy czerwony funkcjonariusz był prawem sam dla siebie. Terror nasilił się szczególnie, kiedy oddział „Zapory” wycofał się na południe – za San. Niespodziewanie jednak Dekutowski wrócił w okolice Kazimierza Dolnego i Puław. Przyjechał dwoma ciężarówkami zarekwirowanymi krasnoarmiejcom. Od razu, niczym Robin Hood, zaczął czynić sprawiedliwość. 19 maja 1945 roku owe dwie ciężarówki wypełnione żołnierzami wjechały na kazimierski rynek. Celem akcji była siedziba UB. Funkcjonariusze zabarykadowali się na piętrze i próbowali się ostrzeliwać z okien. „Zapora” najpierw ubezpieczył drogi dojazdowe do miasta od strony Opola Lubelskiego i od strony Puław, następnie zaś przystąpił do rozbijania posterunku. Przez okno na piętrze wrzucono ładunek wybuchowy, który nieco oszołomił ubeków kryjących się w pomieszczeniach na górze. Sekcja minerów wywarzyła jednocześnie drzwi i wdarła się do środka, likwidując wszystkich znajdujących się tam ludzi. W tym samym czasie szosą od strony Puław nadjeżdżała dorożka z pięcioma cywilnie odzianymi ubekami. Za nią toczył się wolno Studebacker z radzieckim kierowcą. Oddział osłonowy dał ognia, sowiecki żołnierz ciężko opuścił głowę na kierownicę, a ubecy zaczęli biec skarpą w kierunku Wisły. Każdy, kto był kiedyś w Kazimierzu, wie, jak wygląda ta droga. Z jednej strony jest skaliste, wapienne wzgórze, na które bardzo trudno się wdrapać, a z drugiej rzeka. Tylko ona daje jakąś możliwość ucieczki, ale czysto teoretyczną. Było jasne, że żołnierze skoszą uciekających seriami. I tak się stało. Kiedy „Zapora” kończył akcję na rynku, od strony Opola nadjechała sowiecka ciężarówka. Nie ostrzelano jej, albowiem blokującym szosę partyzantom zaciął się automat. Kierowca minął w pełnym pędzie rynek i pakował się wprost na strzelającą do biegnących ubeków ochronę szosy puławskiej. Zaskoczony nie opanował wozu i wyrżnął w drzewo. Przeżył, a podczas składania zeznań wskazał, że posterunek został rozbity przez oddział AK bez udziału mieszkańców miasta, dzięki czemu – ponoć – Kazimierz uniknął pacyfikacji.

Akcja „Zapory” odniosła pożądany skutek. Jak każdy przykład miała większy wpływ na decyzje okupantów niż wszelkie perswazje czy groźby. UB zaprzestało pacyfikacji i okradania ludności. Wypadki kazimierskie wstrząsnęły okolicą na tyle, że przez kilka tygodni zaskoczeni ubecy nie podejmowali żadnych działań. Pod koniec czerwca doszło do dużej potyczki z oddziałami UB i NKWD, które zmusiły „Zaporę” do ukrycia się, oddział stracił też wtedy obydwa zdobyczne samochody.

W czerwcu 1945 roku Zapora został awansowany na majora i objął dowództwo nad całą partyzantką w lubelskiem. Wtedy właśnie władze ogłosiły pierwszą amnestię, a on dostał rozkaz ujawnienia się. Wielu jego żołnierzy złożyło broń, ale on sam pozostał w ukryciu. W październiku tego roku próbował z grupą towarzyszy przedrzeć się na zachód. Podjął dwie takie próby. Pierwszą udaremnił oddział NKWD, który zatrzymał maszerujących partyzantów pod Świętym Krzyżem. W czasie drugiego rajdu Hieronim Dekutowski dotarł do ambasady amerykańskiej w Pradze. Wyczyn ten był wprost niesamowity, podobnie jak wszystko, co stało się później. W filmie poświęconym Dekutowskiemu jeden z jego żołnierzy mówi, że w ambasadzie „Zapora” dowiedział się najgorszego – wojna światowa nie wybuchnie, a Amerykanie nie pomogą polskiej partyzantce, albowiem ZSRR jest sojusznikiem USA. Nie wiadomo dokładnie, z kim spotykał się Zapora w Pradze, nie wiadomo też, dlaczego nie poprosił o azyl i nie wybrał życia w wolnym świecie. Ponoć zrobił to ze względu na swoich żołnierzy, którzy pozostali w kraju. Świadom tego, co go czeka, powrócił na Lubelszczyznę wraz z grupą repatriantów i podjął dalszą walkę.  Zasięg jego działania był duży – od Lubartowa na północy po Tarnobrzeg na południu, organizował także akcje w Kieleckiem i na Rzeszowszczyźnie. Ponoć w na przełomie lat 1945 i 46 zlikwidował prawie 400 funkcjonariuszy i żołnierzy UB i NKWD. Pacyfikował wsie, gdzie ludność popierała nową władzę, nie miał przy tym skrupułów, albowiem to z ich mieszkańców przeważnie rekrutowali się żołnierze i funkcjonariusze nowej władzy. W lutym 1946 roku ogłoszono amnestię, a „Zapora” wraz ze swoim bezpośrednim zwierzchnikiem Władysławem Siłą-Nowickim rozpoczął negocjacje z wysokimi funkcjonariuszami Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, które dotyczyły warunków ujawnienia się i złożenia broni przez oddziały partyzanckie.

Ci funkcjonariusze to Józef Czaplicki i Jan Tataj. Obaj byli, wraz z Romanem Romkowskim, kierownikami operacji Cezary, która doprowadziła do ostatecznego zlikwidowania niepodległościowego podziemia w Polsce. Nie znamy szczegółów negocjacji, w których uczestniczył „Zapora”. Zapewne niewiele mógł uzyskać, szczególnie jeśli zważymy, że Józef Czaplicki, w rzeczywistości Izydor Kurtz, syn Hereksa i Sary, nazywany był w resorcie Akowerem ze względu na swoje sadystyczne skłonności wobec więzionych żołnierzy AK. Nie wiemy też dokładnie, jaka rola w tych negocjacjach przypadła Władysławowi Sile-Nowickiemu. Wnosić możemy, że raczej się te negocjacje nie powiodły, albowiem postanowiono, za radą i namową Władysława Siły-Nowickiego, wybrać drogę ucieczki na zachód. Dowiedzieć się możemy o tym z dostępnych i zaaprobowanych przez Sąd Okręgowy i Sąd Najwyższy fragmentów książki Ewy Kurek Zaporczycy 1943 – 1949. „Zapora” uważał, że pomysł ucieczki jest dobrym wyjściem z sytuacji patowej i groźnej. Zdecydował się pozostawić oddział pod dowództwem Zdzisława Brońskiego, pseudonim „Uskok”, a przed wyjazdem na zachód zostawił mu taki oto, publikowany w zasadzie wszędzie, list:

Ja dziś wyjeżdżam na angielską stronę – jestem umówiony z chłopakami co do kontaktów, jak będę po tamtej stronie. Stary – najważniejsze nie daj się nikomu wykiwać i bujać, jak tam wyjadę, załatwię nasze sprawy pierwszorzędnie – kontakt będziemy mieć i tak. Czołem, Hieronim.

List jest, jak widzimy, optymistyczny, albowiem „Zapora” był całkowicie pewien powodzenia tego przedsięwzięcia. Ruszali z nim przecież najbardziej zaufani ludzie, w tym „Stefan”, czyli Władysław Siła-Nowicki, jego bezpośredni przełożony, inspektor Okręgu Lubelskiego Zrzeszenia WiN. Punktem zbiórki przed dalszą drogą było miasto Nysa na Opolszczyźnie. Wszyscy, którzy tam dotarli, zostali schwytani przez katowicki oddział UB. Przewieziono ich do więzienia w Będzinie, a następnie do więzienia przy Rakowieckiej w Warszawie. UB schwytało wszystkich ośmiu. Ci, którzy ocaleli, domyślili się, że zdrajcą mógł być zastępca „Zapory”, czyli Stanisław Wnuk, pseudonim „Opal”. Przeżył on wojnę, a z filmu dokumentalnego, który opowiada o losach Zapory, dowiedzieć się możemy, że pojawiał się także na organizowanych co jakiś czas spotkaniach byłych członków oddziału.

Zwerbowany przez UB „Opal” przybrał kilka pseudonimów, ale najbardziej znany był jako agent „Iskra”. Jego działalność opisana jest w wydanej w roku 2006 pracy Zapora w sieci agentów autorstwa Jarosława Kopińskiego. Autor wskazuje tam, że „Opal” po spotkaniu z „Zaporą” i Mieczysławem Pruszkiewiczem noszącym pseudonim „Kędziorek” przekazał do UB informację, że udają się oni na zachód wraz z innymi członkami oddziału. To miało być właśnie źródło przecieku, dzięki któremu UB mogła zastawić pułapkę.

To jednak nie wszystko. Leszek Pietrzak z lubelskiego oddziału IPN ustalił, że wokół „Zapory” działało aż 63 agentów. Wskazał przy tym, prócz Stanisława Wnuka, jeszcze Helenę Moor. Jarosław Kopiński zaś wymienia jeszcze Stanisława Abraszewskiego, z czym z kolei nie zgadza się Leszek Pietrzak, który uważa, że nie ma podstaw, by podejrzewać go o współpracę z UB.

Relacje o tym, co działo się z Hieronimem Dekutowskim w więzieniu, są tyleż skąpe, co straszliwe. Od września 1947 do 1948 roku przechodził on potworne śledztwo. W podobnej sytuacji byli wszyscy jego koledzy.

Jak czytamy w relacjach, Dekutowski miał połamane nogi i ręce. Na przesłuchania wleczono go po korytarzu. Zerwano mu paznokcie, wyłamano stawy. Osiwiał z przerażenia. Zanim to się jednak stało, został wraz z Władysławem Siłą-Nowickim umieszczony w celi, gdzie już siedziało niemal dwustu ludzi. Postanowili oni uciec z więzienia, wiercąc dziurę w miękkim stropie, wydostać się przez nią na dach, a następnie na ulicę. W plan ten wtajemniczonych było zbyt wiele osób. Jedna z nich, ponoć więzień kryminalny, ale co do tego nie wszyscy świadkowie są zgodni, zdradził ich, a kiedy ujawniono spisek, „Zapora” i Siła-Nowicki zostali osadzeni nago w karcerze.

Wszyscy skazani, których UB aresztowało w Nysie, dostali wyrok śmierci.

7 marca 1949 roku rozstrzelano jednak tylko siedmiu. Władysław Siła-Nowicki został ułaskawiony, zamieniono mu wyrok śmierci na dożywocie. Na wolności znalazł się w wyniku amnestii roku 1956. Rok później zrehabilitowano go. W swoich wspomnieniach poświęcił bardzo mało miejsca na działalność w partyzantce, ledwie kilka linijek. Być może ze względu na okrutne przejścia w śledztwie.

Dlaczego uwolniono tak ważnego członka antykomunistycznej konspiracji? Albowiem wstawiła się za nim Aldona Dzierżyńska, siostra Feliksa Dzierżyńskiego. Dwaj bracia, twórcy osławionej CzeKa, byli bowiem ożenieni z ciotkami Władysława Siły-Nowickiego, siostrami jego ojca. Ja trafiłem tylko na jednego brata Feliksa Dzierżyńskiego ożenionego z ciotką Władysława Siły-Nowickiego. Małżeństwo to rozwiodło się na początku lat dwudziestych. Aldona Dzierżyńska interweniowała nie tylko u prezydenta Bieruta, ale także u ambasadora radzieckiego w Warszawie. I wszystko zakończyło się sukcesem. Poproszono ją potem także o interwencję w sprawie Augusta Emila Fieldorfa „Nila”. Tym razem jednak jej wstawiennictwo nic nie dało i generał „Nil” został powieszony.

Wśród pozostawionych i udostępnionych przez sąd okręgowy i najwyższy zeznań świadków dotyczących pobytu Władysława Siły-Nowickiego w więzieniu najciekawsze chyba jest zeznanie złożone przez „Szarego”. Powinniśmy je przytoczyć tak, jak zostało zaprezentowane w książce Ewy Kurek, choćby z tego powodu, by uszanować decyzję sądu, który nie miał przecież nic przeciwko jego publikacji.

Świadek Antoni Heda ps. „Szary” z Kielc [wezwany przez żonę i córki W. Siły-Nowic­kiego] lat 83 zeznaje: (…) Nie znam publikacji Ewy Kurek. (…) Przez pół roku 1955 byłem w więzieniu w tej samej celi we Wronkach z Władysławem Siłą-Nowickim. Razem opra­cowywaliśmy w 1945 roku rozbijanie więzienia w Kielcach i to było w ramach struktur WiN. Siła-Nowicki był inspektorem. On planował, aby dać mi pomoc z innego oddziału. Planowaliśmy również z nim rozbicie więzienia na Rakowieckiej. Co do Mokotowa, miało mieć to miejsce na początku 1946 roku. Właściwie były to jedyne nasze kontakty w tym zakresie. Następnie zetknąłem się z nim pod koniec 1949 roku, również we Wronkach, kiedy był w stanie wstrząsu, ponieważ dowiedział się o zlikwidowaniu oddziału „Zapory”. Był w rozpaczy i obawialiśmy się o niego. (…)

 

Antoni Heda wsławił się rozbiciem więzienia w Kielcach, o czym wszyscy wiedzą. Miejscowy garnizon został wywabiony w okolice Szydłowca, gdzie pozorowano próbę zajęcia miasteczka, a do Kielc, gdzie pozostały tylko posterunki MO, wtargnęła trzystuosobowa grupa partyzantów. Z więzienia uwolniono około 700 osób, tak twierdził sam komendant Heda, ale UB przyznało się tylko do 300 uciekinierów z cel. Jakby nie było, sama akcja robi wrażenie, a planowana wraz z Władysławem Siłą-Nowickim operacja rozbicia głównego więzienia UB przy Rakowieckiej w Warszawie, w dodatku już po pierwszej amnestii, kiedy wielu ludzi z lasów ujawniło się i zostało aresztowanych, to szczyt myśli operacyjnej powojennej partyzantki. Szkoda, że do tego nigdy nie doszło.

Powróćmy do Hieronima Dekutowskiego. Ponoć zabito go strzałem w głowę, nie w tył głowy jednak, ale w skroń. Zakopano wraz z towarzyszami na Łączce, kładąc jego ciało na samym dnie dołu. Po ekshumacjach prof. Szwagrzyka dawni podwładni Dekutowskiego, widząc wyjmowane z dołu szkielety, rozpoznali od razu, który z nich należał do komendanta – ten najmniejszy. Hieronim Dekutowski był bowiem człowiekiem drobnej budowy ciała, wręcz delikatnym.

Co innego drugi z bohaterów naszej opowieści, wysoki i postawny Władysław Siła-Nowicki. Wypada rzec słowo o jego powojennej działalności i licznych osiągnięciach. Skrótowo omawia to Encyklopedia Solidarności, wskazując na węzłowe momenty w życiu jednej z najważniejszych postaci w powojennym pejzażu zmagań z komuną. Był więc Władysław Siła-Nowicki obrońcą Niny Karsov i jej męża Szymona Szechtera, ociemniałego wydawcy i autora. Oskarżeni gromadzili informacje na temat procesów Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego. Siła-Nowicki bronił też Janusza Szpotańskiego, uważanego za osobistego wroga Władysława Gomułki. Kiedy w roku 1969 pozbawiono Siłę-Nowickiego czasowo prawa wykonywania zawodu, został na wniosek prymasa Wyszyńskiego mianowany radcą prawnym episkopatu Polski.

W roku 1971 bronił członków konspiracyjnej organizacji RUCH, którą założyli Stefan Niesiołowski, Andrzej Czuma i Emil Morgiewicz. W roku 1975 podpisał się pod Listem 59, w proteście przeciwko zmianom w konstytucji. Od roku 1977 współpracował z KOR i KSS KOR. W sierpniu 1980 przebywał w Stoczni Gdańskiej, a po wprowadzeniu stanu wojennego bronił internowanych opozycjonistów z KOR i KPN. W roku 1983 był pełnomocnikiem – w raz z mecenasem Maciejem Bednarkiewiczem – Barbary Sadowskiej, matki Grzegorza Przemyka. W lutym 1984 napisał list otwarty do gen. Wojciecha Jaruzelskiego, w którym protestował przeciw bezprawiu SB. Pierwszego marca 1984 wszczęto przeciw niemu postępowanie karne pod zarzutem poniżania naczelnych organów władzy państwowej. Zostało ono umorzone na mocy amnestii. Od 1986 mianowany członkiem Rady Konsultacyjnej przy Przewodniczącym Rady Państwa Wojciechu Jaruzelskim. Domagał się tam wyjaśnienia zbrodni NKWD na polskich jeńcach w Katyniu i w innych miejscach. W maju 1988 został doradcą Lecha Wałęsy podczas strajku w Stoczni Gdańskiej. Na portalu Gazety Prawnej z dnia 21 lipca 2018 znajdujemy, umieszczone we wstępie do rozmowy z prof. Antonim Dudkiem następujące słowa:

30 lat temu, 21 lipca 1988 r., mecenas Władysław Siła-Nowicki dostarczył szefowi MSW, gen. Czesławowi Kiszczakowi, poufny list Lecha Wałęsy zawierający zgodę na podjęcie rozmów politycznych. Był to początek drogi do spotkań w Magdalence i okrągłego stołu.

W 1989 Siła-Nowicki był uczestnikiem obrad plenarnych Okrągłego Stołu oraz zespołu ds. reform politycznych po stronie koalicyjno-rządowej, a także współpracownikiem Grupy Roboczej Kościoła Katolickiego. Kandydował w wyborach do sejmu jako kandydat  niezależny.

W lutym 2015 roku, w portalu Onet ukazał się artykuł poświęcony Sile-Nowickiemu zatytułowany Wyklęty, który bronił bezsilnych. Znajduje się tam fragment wspomnień Jacka Kuronia, którego Siła-Nowicki bronił w Radomiu:  Siła-Nowicki próbował osłaniać nas majestatem swojej togi, ale nie na wiele zdały się jego zabiegi, bo ich było kilkunastu, otoczyli nas zewsząd.

Dalej tekst mówi o tym, że napastnicy obrzucili obrońcę i oskarżonych jajami. A Siła-Nowicki wdarł się do sali sądowej, gdzie odbywała się inna rozprawa. Za nim wpadli napastnicy, co zmusiło sędzię do przerwania czynności i ściągnęło do sali milicję, która musiała uspokajać sytuację.

W roku 1990 został jednym z obrońców w procesie generała milicji Władysława Ciastonia, oskarżanego o sprawstwo kierownicze w zabójstwie księdza Jerzego Popiełuszki. Mecenas widoczny jest na licznych fotografiach z tego procesu. W broszurze zaś pod tytułem Patroni naszych ulic. Władysław Siła-Nowicki, znajdujemy taki oto fragment:

Władysław Siła-Nowicki przez cały okres swojej działalności zawodowej reprezentował pogląd, że praca adwokata musi być służbą publiczną wykonywaną bez strachu i z pełnym zaangażowaniem. Po 1989 r. niejednokrotnie bronił swoich przeciwników politycznych. Podjął m.in. decyzję, która zaskoczyła wielu działaczy i zwolenników opozycji antykomunistycznej – obrony byłego wiceministra spraw wewnętrznych gen. Władysława Ciastonia, oskarżonego o współudział w morderstwie ks. Jerzego Popiełuszki. Podjęcie się tej sprawy przez mecenasa spotkało się z nieprzychylną reakcją wielu jego dotychczasowych współpracowników. Tłumaczył swoją decyzję, pytając retorycznie: „To komuniści pozwalali mnie jako adwokatowi bronić ludzi, którzy walczyli z nimi, a wy – moi towarzysze walki – nie pozwalacie mi bronić człowieka, którego wina nie została jeszcze ustalona?”.

Był on także, wraz ze Zbigniewem Dyką, ministrem sprawiedliwości w rządach Jana Olszewskiego i Hanny Suchockiej, obrońcą oskarżonych o tak zwaną Zbrodnię Połaniecką. Na ławie oskarżonych zasiedli wtedy Jan Sojda, Józef Adaś, Jerzy Socha i Stanisław Kulpiński, którzy spowodowali śmierć ciężarnej kobiety, jej męża i małoletniego brata, bijąc ofiary tępym narzędziem po głowie, a następnie rozjeżdżając je autobusem marki San. Do zdarzeń tych doszło w noc wigilijną roku 1976.

Na koniec warto przytoczyć fragment wspomnień siostry mecenasa, Janiny Siła-Nowickiej, zawierający opinię na jego temat. Wspomnienia te ukazały się one w Lublinie, w niewielkim nakładzie, w roku 2003. Oto on:

Działo się to 14 lipca [1976 roku]. Miałam interes do Władka i chciałam go wywołać, ale on był zdania, że mając sprawę do niego, powinnam tam wejść. Oczywiście uczyniłam to głupstwo. […] To, co przeżyłam, było okropne i nie chcę wracać do szcze­gółów. Faktem jest, że wciągnęli mnie tam, by się ze mną rozprawić z całym cynizmem i okrucieństwem. Zupełnie hitlerowskie metody. Ich było troje: Władkowie i [ich córka] Marysia. A ja sama, stara i bezbronna. Ta okropna twarz Władka [Siła-Nowickiego], szaro sinawa, zupełnie jak z ohydnej gumy. Oczy zalane wściekłością i nienawiścią. Rozciągające się jak z gumy wargi i wyrzucane z nich wyzwiska nie do powtórzenia. Ale on te wyzwiska powtarzał. Jakby rzucał mi na głowę kamienie. Kiedy uderzył mnie pięścią w twarz, i to z taką siłą, że straciłam przytomność, może się trochę przeraził, chociaż wcale nie jestem pewna, czy nie chciał mnie zabić.

Teraz dopiero w pełni zdaję sobie sprawę, że nikt z nas czworga nie zdawał sobie spra­wy z tego, co się stało. Kiedy mnie podnieśli z podłogi, stałam tam jeszcze chwilę oparta o krzesło. Byłam w szoku. Twarz mnie tylko paliła. Silny ból, szczególniej nosa, nastąpił po paru godzinach i trwał przez kilka dni, a później, słabszy, przez kilka tygodni. Może jakaś chrząstka mi tam trzasła. Ktoś z nich zupełnie obojętnym głosem powiedział, że może jednak usiądę, ale ja odpowiedziałam bardzo dobitnie: – Nigdy już z wami nie usiądę przy jednym stole, a z tego, co się tutaj [stało] nie będę robić tajemnicy. Wszyscy się o tym dowiedzą.

Pamiętam jeszcze, jak przed moim wyjściem Władek biegał jak szalony po tym wielkim pustym pokoju i wprost krzyczał jak histeryk: – Wszystko się nareszcie rozładowało! Do­stałaś po pysku, należało ci się to! I znów to powtarzał. Wychodziłam stamtąd na słomia­nych nogach. Powiedziałam jeszcze: – Jesteś pierwszym i ostatnim mężczyzną w rodzinie Siła-Nowickich, który uderzył kobietę.

A więc wyładowali swoją nienawiść wszyscy troje. […] Zdarzenie nabrało rozgłosu. Wiele drzwi zamknęło się przed Władkami. On się nie zapiera, że mnie uderzył, ale jego argumentacja jest idiotyczna i tylko jeszcze pogarsza jego sytuację. – Uderzyłem ją, bo mnie nazwała zdrajcą ojczyzny – mówi. Oczywiście, nigdy w życiu nie nazwałabym takie­go kretyna zdrajcą ojczyzny. Kto dałby złamany grosz takiemu wariatowi za zdradę, i co miałby do zdradzenia aż na taka miarę? Natomiast kilka razy mu powiedziałam, i to nawet raz przy świadku (Tad. Fed.), że zdradził swoich towarzyszy. Jakim bowiem cudem to się mogło stać, że z ośmiu ludzi wybierających się pod jego namową do przekroczenia granicy, siedmiu skazano na karę śmierci, a on najpierw został ułaskawiony, a po dziewięciu latach pobytu w więzieniu nie tylko zrehabilitowany, ale otrzymał tak wysokie odszkodowanie, mieszkanie itd.

 

Na razie żaden sąd w Polsce – ani okręgowy, ani Sąd Najwyższy – nie wydał decyzji dotyczącej zakazu druku tych wspomnień.

W ubiegłym roku, wiosną, zmarła żona Władysława Siły-Nowickiego, Irena. Odeszła w wieku niezwykłym i przy dobrej jeszcze sprawności fizycznej i umysłowej. W chwili śmierci miała skończone 110 lat. Co do dobrej kondycji, wnosić ów fakt możemy z fotografii, którą można znaleźć w sieci wraz z tekstem informującym o szczęśliwym i długim życiu Ireny Siła-Nowickiej. W styczniu ubiegłego roku obchodziła swoje ostatnie urodziny. Nie sama. Na fotografii widać liczą grupę osób, wszyscy są uśmiechnięci i radośni, a wśród nich wyróżnia się dobrze wszystkim w Polsce znany sierżant Jonny Daniels.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/sila-nowicy-z-wylag-wspomnienia/

Przypominam, że do końca sierpnia trwa promocja na nasze książki

https://zrzutka.pl/fymhrt?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/sanctum-regnum/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/bitwa-o-warszawe-1944-major-zbigniew-sujkowski/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/jan-kapistran-biografia/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ojciec-dreadnoughta-admiral-john-fisher-1841-1920/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zabojczyni-leon-cahun/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-34-numer-o-zlocie/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zaginiony-krol-anglii/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-35-o-cukrze-i-weglowodanach-w-ujeciu-medycznym-i-historycznym/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/przygody-kapitana-magona-leon-cahun/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-36-poswiecony-morzu-i-zwiazkom-rzeczpospolitej-obojga-narodow-z-morzem/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/sprawa-macocha-w-swietle-prasy-1909-1916/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/polskie-kresy-w-niebezpieczenstwie-pod-wozem-i-na-wozie/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/miedzy-proznia-a-metafizyka-czyli-histerie-starozytnych-grekow-gabriel-maciejewski/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/o-polskich-tradycjach-w-wychowaniu-stanislaw-szczepanowski/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/pamietniki-sybiraka-edward-czapski/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/smierc-bale-i-skandale/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/prawda-i-pamiec/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/smierc-bale-i-skandale-cz-4/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/smierc-bale-i-skandale-cz-5/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/okraina-krolestwa-polskiego-krach-koncepcji-miedzymorza/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/leon-cahun-niebieski-sztandar-powiesc-o-przygodach-chrzescijanina-muzulmanina-i-poganina-w-czasach-wypraw-krzyzowych/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/gabriel-ronay-anglik-tatarskiego-chana-tlumaczenie-gabriel-maciejewski-jr/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wielki-zywoplot-indyjski/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/i-co-kiedys-bylo-fajniej/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ryksa-slaska-cesarzowa-hiszpanii/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/walka-urzetu-z-indygo/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/katastrofa-kaliska-1914/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/plan-marshalla-w-gospodarce-dwoch-kontynentow/

  14 komentarzy do “Bohaterowie na których nie zasługujemy. Władysław Siła-Nowicki”

  1. Fotografia jest jak obraz i nie na darmo przysłowie chińskie mówi: „Jeden obraz wart więcej niż tysiąc słów” 😉

  2. Obrazów ilustrujących to, co tu zostało napisane jest aż nadto

  3. Zasłużona osoba…na podstawie jej życiorysu można by nowy film o Fieldorfie nakręcić, taki bardziej autentyczny

  4. Wycztalem juz nie wiem gdzie ze jedna z corek gen.Fieldorfa byla zona kuzyna Feliksa Dzierzynskiego ale moge sie mylic ( Kwartalnik Wykleci )

  5. Przez syna polaczona z Pilsudzkim !

    Kiedy my sie dowiemy prawdy ?

  6. No w biogramie Aldony jest to wyraźnie napisane. I co? Jakie wnioski Pan wysnuł z tego faktu?

  7. Osmiornica . Licza sie tylko rody i pieniadze .

    Dobrze ze pan jest .

    Pozdrawiam !

  8. „Sekcja minerów wywarzyła (…) drzwi” – czytając to ujrzałem jak gotują te drzwi w wielkim garnku… 

  9. Opowiadał mi kiedyś człowiek spod Lublina historię rodzinną.
    Brali udział w ruchu oporu, np liczyli transporty do Majdanka. Po wojnie działali dalej, ojca tego człowieka aresztowali i torturowali na posterunku UB. Bili go młotem przez wyjęte, położone na nim drzwi, odbili organy wewnętrzne, po wypuszczeniu zmarł.

    W odwecie podziemie zlikwidowało ten posterunek, według żywej i barwnej opowieści wrzucili do środka granaty, a potem strzępy ciał były skrobane łyżeczkami z sufitu.

    Który to był posterunek i czy miało to związek z Zaporą – nie wiem i się nie dowiem, ale rejon ten sam.

  10. Myślę, że raczej było to gdzieś w „głębi kortu”, a nie nad samą Wisłą

  11. W konspiracji katakumbowej trzeba mieć alibi
    https://naszeblogi.pl/35954-irena-sila-nowicka-konczy-100-lat
    to cytuję 😉 
     

  12. Te „nasze wolne sądy” – kiedy przyjdzie Herkules i oczyści je.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.