kw. 032023
 

Dziś kolejna porcja wzruszeń związanych z emisją serialu „Polowanie na ćmy”. We wczorajszym odcinku odlecieliśmy w rejony bliskie Wylatowa, ale zacznę od początku. Tym zaś byt świt dnia 2 kwietnia, rocznica śmierci Jana Pawła II. Tego dnia odbył się koncert w Wadowicach, a ja jednym okiem, zauważyłem, że gwiazdą tego koncertu była pani Górniak. Tak, tak, ta sama, co opowiada, że żyje 4 tysiące lat, a Ziemią rządzą jaszczury poprzebierane za Żydów. I to wyobraźcie sobie nikomu z organizatorów tego koncertu nie przeszkadza. Pomyślałem więc, że muszę obejrzeć kolejny odcinek przygód Szlimakowskiej, emitowany w dzień śmierci wielkiego papieża, bo na pewno będzie tam coś smakowitego. I rzeczywiście, nie zawiodłem się.

Teraz nie zacznę od początku. Najpierw scena tak gdzieś ze środka. Szlimakowska, w swojej kunsztownej fryzurze, z poupinanymi włosami, stoi pod prysznicem w łazience i polewa swoje ciało wodą z prysznica. Kontrakt z aktorką opiewał tylko na pokazanie ramion i kawałka pleców oraz fryzury, więc żadnej obsceny tam nie ma i żadnych cielesnych atrakcji też nie. Film bowiem prezentuje duże ilości gwałtów i przemocy seksualnej, ale żadnych biustów i łon tam nie pokazują, czyli jest inaczej niż w reklamach bielizny, o wiele bardziej siermiężnie. Łazienka Szlimakowskiej jest lepsza niż łazienka Fryderyka Wielkiego w Lądku Zdroju. I to jest coś zaskakującego, albowiem demaskuje ambicje twórczyń scenariusza, a także wszystkich istot, które tę produkcję poparły. Dadzą się one streścić w zdaniu – ach być taką burdelmamą jak Szlimakowska i kierować zespołem oddanych artystek działających w słusznej sprawie!

Ktoś może powiedzieć, że przesadzam, ale sami obejrzyjcie sobie tę Szlimakowską, a potem dowolny program publicystyczny prowadzony przez jakąś zasłużoną dziennikarkę. I zobaczycie, w całej jaskrawości, jak pisał poeta, w co się tam, w tej telewizji gra. Można więc śmiało powiedzieć, że serial „Polowanie na ćmy” jest w istocie projekcją całkiem współczesnych marzeń top managmentu zatrudnionego w telewizji państwowej. Jak ten top managment traktuje widza? Już sobie nie raz o tym mówiliśmy, ale nie zaszkodzi przypomnieć. W jednej z pierwszych scen odcinka prostytutka i rewolucjonistka w jednym – Aleksandra, idzie na Nalewki, gdzie widzimy szeregi wymytych do czysta żydowskich sprzedawców wszystkiego, w białych koszulach, dobrych marynarkach i lśniących czystością kitlach. Po co ona tam idzie nie wiemy, ale wkrótce okazuje się, że ma przekazać ważne papiery. Co to za papiery? Nikt nie wie. Jakiś list chyba. Zanim go przekaże spotyka żydowską dziewczynę, w bardzo kunsztownej fryzurze, prawie tak samo kunsztownej jak u Szlimakowskiej. No i ona, ta Żydówka, wszystkich pogania i chce rządzić. Mówi też, bez związku z sytuacją, że chce się kształcić, a Polacy wychowują analfabetów do tej całej rewolucji. Dlaczego? Otóż dlatego, że analfabetom łatwiej cisnąć kocopoły o patriotyzmie i odrodzeniu ojczyzny. Przyznam, że nie uwierzyłem w to co słyszę. Oto w rocznicę śmierci papieża na rynku w Wadowicach występuje osoba lansująca Reptilian, A w serialu nakręconym na podstawie twórczości niejakiego Holewińskiego, lansowanym przez niego samego, jako rzecz bardzo patriotyczna, o odrodzeniu się polskości, padają takie słowa. Dalej było jeszcze lepiej. Główny zły przychodzi do jeszcze gorszego, czyli do Markgrafskiego i żąda 5 tysięcy rubli rocznie. 5 tysięcy rubli rocznie!!!!!!!!! Te idiotki scenarzystki nie sprawdziły nawet ile wart był jeden rubel! Za co? Za intrygę, która ma polegać – uwaga – na tym, że na ulicę wyjdą tak zwani zwykli Polacy, żeby rozprawić się z kurwami, które demoralizują całe miasto. Poza tak sformułowanym programem nie ma w tej intrydze nic. I nikt jeszcze nie wie w jaki sposób tajniak obracający się wśród alfonsów ma zamiar wyprowadzić na ulicę „zwykłych Polaków”, którzy będą przecież mordować dziwki. Uważam jednak, że pomysł, by ten akurat odcinek puścić 2 kwietnia i liczyć na to, że nikt nie zauważy, jest po prostu świetny. Kto za tym stoi? Dyrektor programowy jedynki? Czy sam szef TVP pan Matyszkowicz? Nie mogę tego dociec.

Serial zamienia się powoli w zestaw nie powiązanych ze sobą w żaden sposób scen. Jest produkcją propagandową, wymierzoną w widza, czyli jawnie antypolską. Akcentuje się w nim swobodę obyczajową i rewolucyjny postęp. A wyszydza ludzi, którzy z jednym i drugim nie mają nic wspólnego. Żeby to jeszcze miało jakiś sens i było wewnętrznie spójne. Tak jednak nie jest. Aktorzy zachowują się, jakby ich pozostawiono na planie samych i kazano improwizować. Scenariusz zaś odjeżdża pospiesznym pociągiem do Wylatowa. Najlepsza scena rozgrywa się w synagodze. Oto bezczelna żydowska dziewczyna w kunsztownej fryzurze burdelmamy, bierze ślub, choć przecież stawiała wszystko na wykształcenie. Aha, nazywa się ona Hana, a jej mąż Hersz. Mam nadzieję, że nie chodzi o Hersza Smolara. Brat dziewczyny stoi na tym ślubie i mruczy pod nosem, że spierze męża jeśli zabroni Hanie się kształcić. Wszyscy ubrani są w swoje codziennie stroje, nikt nie przyszedł na uroczystość. Każdy stoi, jakby przed chwilą oderwał się od szatkowania kapusty. Czyli scenariusz zmierza, wbrew oporowi materii, do zaplanowanego końca, czyli do wywyższenia i podkreślenia roli współczesnych kobiet w ogóle, a scenarzystek w szczególności. Oczywiście chodzi o kobiety postępowe, te co są za rewolucją, nie jakieś zwykłe kobiety, których mężowie, podpuszczeni przez alfonsów, zmanipulowanych z kolei przez tajną policję i służby, będą mordować Bogu ducha winne prostytutki.

No, ale mamy ten ślub i wtedy do synagogi wkraczają zamaskowani mężczyźni z bronią, terroryzują wszystkich i porywają pannę młodą. Potem zaś widzimy, jak aktor z przyklejoną nieudolnie brodą, udający starego Żyda, przekonuje głównego złego, żeby wypuścił jego córkę. Scena rozgrywa się u golarza, a występują w niej także: mąż porwanej i jej brat rewolucjonista z Bundu. Nie mogą sobie poradzić z tajniakiem, który bierze od nich pieniądze i nic nie chce im w zamian dać. Potem pokazują tę pannę młodą, która została sprzedana żydowskiemu gangsterowi nazwiskiem Winawer, najgorszemu ponoć w całym mieście – jest przywiązana za ręce do słupa i siedzi na ziemi oparta o ścianę. I ten Winawer ma zamiar wysłać ją do Argentyny. No, ale statek odpływa za dwa tygodnie, czego nie rozumie tajniak żądający, by Hanę wyekspediować do Buenos Aires już teraz. Dlaczego? Bo wie, że wybuchnie rewolucja, a zwykli Polacy wyjdą na ulicę i będą atakować domy publiczne pełne szczerych, postępowych i sympatycznych rewolucjonistek w kolorowych majtkach. Normalnie będzie prawie jak 2 kwietnia 2023.

Nie muszę nikomu mówić co stałoby się gdyby jakiś idiota uprowadził żydowską narzeczoną w czasie ceremonii ślubnej. Najpierw ruszyliby za nim w pościg wszyscy tajniacy jacy znajdowaliby się w mieście. Wszyscy bowiem siedzieli w kieszeni żydowskich organizacji. Nie mieliby jednak szansy na schwytanie go i zarobienie paru rubli, albowiem gość nie doszedłby nawet do zajmowanej przez siebie nędznej nory zamienionej w lokal mieszkalny. Zostałby zarżnięty po drodze. To samo stałoby się ze wszystkimi, którzy mieliby z tą akcją cokolwiek wspólnego.

W serialu mamy jednak wizję nieco inną, która paraliżuje pracowników telewizji państwowej, wystarczy bowiem im pokazać nawet nie całego, ale pół Żyda, żeby uznali oni program za odpowiedni dla pasma najwyższej oglądalności.

To nie koniec. W serialu rozwija się wątek przyjaźni pomiędzy Rosjanką, żoną oficera policji, a burdelmamą Szlimakowską, która jest sławną na całe miasto kreatorką mód i wyznacznikiem stylu. Rosjanka i Szlimakowska spotkają się w chińskiej herbaciarni, gdzie znajduje się też palarnia opium. Jest ona umieszczona wprost przy wejściu, tak żeby każdy stójkowy, który tamtędy przechodzi widział, co dzieje się w środku.

Musimy się zgodzić z główną scenarzystką, że prawda historyczna nie istnieje, Warszawa zaś roku 1905 musiała przypominać nieco Nowy Jork lat trzydziestych, żeby wyobraźnia scenarzystek w ogóle wytrzymała tak ciężką próbę, jak ten serial.

Aha, jest jeszcze pogubiony pederasta, kochanek zamordowanego w poprzednim odcinku mecenasa. Przychodzi on do głównego złego i mówi, jak Wilson do złego policjanta, w jednym z odcinków serialu „Dr House” – potrzebuję 30 srebrników. Płacze przy tym – pederasta, nie Wilson – i mówi, że wszystkiemu jest winna Szlimakowska.

Pierwszy maja wypada co prawda w poniedziałek, ale w poprzedzającą go niedzielę też na pewno będzie jakiś odcinek silnie korespondujący ze współczesnością. Już nie mogę się doczekać co nam wtedy pokażą.

  18 komentarzy do “Burdelmama Szlimakowska najcenniejszym zasobem TVP”

  1. kompletnie bez treści to dziadostwo. Tyle że nieco lepiej niż w Koronie Królów zadbali o scenografię. Ale nobilitowanie prostytutek?

  2. Dzień dobry. Trochę mnie Pan uspokoił – muszę przyznać, bo wcześniej obawiałem się, że ktoś to weźmie poważnie. Tymczasem teraz już widzę, że grozić to może jedynie tym widzom, którzy wezmą to za wiadomości albo reportaż, bo nie odróżniają fabuły od…fabuły. Szatan bowiem nie jest doskonały, choć usiłuje nam wmawiać co innego i zawsze gdzieś w końcu sam sobie strzeli w stopę – co było do okazania. Stawiam na to, że w jednym z następnych odcinków pokaże się reptilianin, który w końcu zdejmie maskę Edyty Górniak, „albo odwrotnie” – jak mówi klasyk.

  3. Wait… to znaczy, ze zydzi chronili swoje corki i zony wysylajac je do Argentyny, jak za okupacji, zeby ochronic je przed polskim i carskim antysemityzmem z przelomu XIX i XX w.? Zostawiali tylko te ksztalcone, bo studiowanie na miejscu bylo tansze i potrzebne byly kadry do przejecia instytucji po 1945 r.? Im bogatszy i pelen przepychu byl ten swiat, tym bardziej nalezalo go zniszczyc, zeby czysty rozum nie podlegal przyziemnym pokusom. Z punktu widzenia dialektyki nie bylo innego wyjscia.

    W warstwie sentymentalnej serialu widz powinien wczuc sie w ten dylemat, jak trudna byla decyzja w przypadku, gdy dziewczyna albo kobieta byla jednoczesnie madra i ladna:

    https://bi.im-g.pl/im/72/a4/16/z23742834AMP,Marta-Lempart-w-czasie-czarnego-marszu-w-pierwsza-.jpg

    Inne podejscie do dziela swiadczy o zasciankowosci i prymitywizmie, czyli „nie zna sie”?

    Dodatkowo, poniewaz goje nie byli tak sprytni i nie orientowali sie nawet gdzie lezy ta Argentyna, pozwolili, zeby ich kobiety pracowaly nadal w przybytkach, a potem sami je zabijali.

    Pyszne…

    Dla sponsorow, uczestnikow kolaudacji i zwyklych widzow magnesem sa stroje, wnetrza i historia PPS, a w przypadku krytyki bedzie standardowa odpowiedz – „ale o co ci chodzi…”?

  4. Czyli przewalili kasę. Myśl może trochę.

  5. Tam nie ma żadnej historii PPS, stroje to pretekst do wydawania wielkich pieniędzy, a kolaudacji chyba nie było, a jeśli była to uczestniczyli w niej niewidomi

  6. Spojrzmy na zagadnienie rozsadnie, po kantowsku…

    Zanim dziewczyna wyjedzie za granice, to musi miec jakis uniwersalny fach w reku, zeby dala sobie rade, wiec doswiadczona Polka musi ja przygotowac, a studia zawsze mozna robic zaocznie. Stawiam na to, ze zanim bohaterka dojedzie do Hamburga, to wybuchnie wojna.

  7. Bogate stroje barokowe czy wiktorianskie sa ostatnio modne i atrakcyjne dla filmowcow, poniewaz „robia film”, ale potrzebny jest jeszcze scenariusz, a ponadto trzeba umiec sie poruszac w tych strojach. Dzisiaj dziewczyny i mlode kobiety bardzo zle sie poruszaja. Problem jest tez ze smokingami i frakami z tego samego powodu, dlatego czasem filmowcy zatrudniaja statystow – profesjonalistow.

    Wbrew pozorom wykonanie takiego stroju nie jest klopotliwe ani drogie. Znajome same szyja sobie stroje z dowolnej epoki (renesans, barok, XIX wiek) i w sumie nie jest to drogie, ale jezeli ktos chce miec prawie oryginalny stroj z drogiego materialu z bizuteria (cekiny, zlota nitka, naszyjniki z perel), to taka suknia moze kosztowac kilkanascie tysiecy zl albo wiecej, ale cos takiego robi sie bardzo rzadko, na pewno nie na potrzeby filmu. Sa wypozyczalnie teatralne i najczesciej do filmu wypozycza sie stroje, ewentualnie dopasowuje. Oczywiscie mozna sciemnic, ze to jest drogie.

    Wczoraj  znajomi z zespolu brali udzial w pochodzie w Warszawie w strojach tradycyjnych razem z ulanami krechowieckimi i bractwem kurkowym.

  8. To sa klimaty z naszych imprez. Ktos powiedzial, jak sie szykowalismy do krecenia ujecia, ze czuje sie, jak we francuskim pornosie, ale filmy trafiaja sie od czasu do czasu, najczesciej sa prywatne spotkania.

    https://dynamic-media-cdn.tripadvisor.com/media/photo-o/11/f0/ab/a1/photo5jpg.jpg?w=1200&h=-1&s=1

    https://dynamic-media-cdn.tripadvisor.com/media/photo-o/11/f0/ab/a0/photo4jpg.jpg?w=1200&h=-1&s=1

    Dziewczyny same szyja stroje dla siebie i swoich partnerow, lubia sie przebierac, pokazywac i robia to chetnie jako hobby. Widac na zdjeciach, ze na tych prywatnych imprezach na fryzjerstwie jednak sie oszczedza, ale na strojach nie. W przypadku krecenia filmow na wyjezdzie lub w plenerze do dyspozycji jest busik z pracownia fryzjerska.

  9. tekst to laudacja pastiszu,   bo taki scenariusz to jaja z historii, rozsądku i faktów i zostało to we właściwy sposób ocenione , Bravo autor laudacji

    ten scenariusz to jakiś gulasz zbójnicki, jakaś taka mieszanina różnych kawałków , czy raczej ochłapów, czekam kiedy dodadzą do gulaszu tj do scenariusza jakieś insekty, może już biegają po ścianach atelier , a może to będą jednak tylko ćmy,   poczekajmy..

  10. Nie ogladalem serialu. Zapoznalem sie z komentarzami i wszedzie dominuje opinia: wszystko do d***, ale ach – te stroje! A wiec ludzie glownie ogladaja oczami i wylaczaja myslenie.

  11. Ale mi to wcale nie przeszkadza, ze publicznosc chce obejrzec cos ladnego wizualnie bez wgledu na tresc w tle. Jako tworca sztuk wizualnych umiejscowiony z drugiej strony ekranu, a nie z pozycji widza, jestem usatysfakcjonowany tymi opiniami i moge wyjatkowo pominac tresc. Wole byc tworca, niz tworzywem. Mam chyba prawo wyboru?

    A Pani?

    https://youtu.be/2n8nkACTF8Q

  12. Obraz broni się, można oglądać na przyspieszeniu x2 a dźwięk wyłączyć i wrzucić jakiś podkład muzyczny.

    https://youtu.be/nDkd9bVhmek

  13. kiedyś w radio Dziewoński wygłosił tekst który chyba miał tytuł -jezioro łabędzie-  i był  podtytuł ze wzmianką że to pastisz. Autor tekstu jakiś Amerykanin, żałuję ze nie pamiętam jego nazwiska, streszczał przebieg zdarzeń, które wszyscy znamy,   bohaterkami były łabędzie takie same jak te w znanym balecie, postaci i te dobre i te wredne walczyły o kosz z brudną bielizną.

    może glos Dziewońskiego dodał tekstowi pastiszu dużo komediowego wdzięku , bo wszyscy w domu śmialiśmy się do łez. Dzisiejszy tekst Coryllusa, przypomniał tamten pure nonsens i tak sobie napisałam…

    natomiast nie mam tv od 2014 roku i nie zamierzam mieć

  14. Dobrze że nie mam telewizora (ja od 2013) i nie muszę tego oglądać.

  15. Ludzie, przecież to jest postmodernistyczna ekranizacja Placówki!

    Ślimakowa to zaginiona żona Ślimaka, poszła „w miasto”, ale wróciła, bedzie robić rewolucyjną robotę. Wolność i dobro Polski wykuwa się w zamtuzie.

  16. Zastanawiam sie skad u scenarzystki taka atawistyczna fascynacja kurestwem

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.