lis 102017
 

Konwencja, którą przyjąłem tu wczoraj, bardzo mi się spodobała. Myślę, że Wam także. Daje nam ona wielką przewagę nad tak zwanym przeciętnym czytelnikiem, a nawet nad czytelnikiem mocno aspirującym. Nikt z nich bowiem nie rozumie ani w ząb, o czym my tu gadamy.

W filmie „Twój Vincent” silnie zarysowana jest relacja malarza z płcią przeciwną. Ona jest przy tym dość konwencjonalna i ogrywa schemat wrażliwego, ale nie rozumiejącego kobiet samotnika, który nie jest w stanie spełnić realnych oczekiwań ani nawet zachcianek dziewczyn, z którym los go zetknął. Vincent, a jakie to prawdziwe, reaguje gwałtownym wybuchem szczerych emocji na każdą, nawet najlżejszą oznakę sympatii. Towarzystwo pań cieszy go bardzo, ale źle rozpoznaje ich intencje i nie rozumie, że to co dla nich jest jedynie ciepłym gestem, on odbiera jako poważną deklarację. Nieudane związki malarza z tak zwanymi normalnymi kobietami omawiane są zwykle przez biografów w najdrobniejszych szczegółach. Wszystko po to, by pokazać, że namiastkę szczęścia rodzinnego znalazł on dopiero przy całkowicie upadłej dziwce, która miała gromadę dzieci poczętych przez nie wiadomo jakie indywidua. Podkreślanie emocjonalnych deficytów Vincenta, spraw wyniesionych z domu przecież i w domu ukształtowanych, służy temu, by uwypuklić jego niezwykłość i nadać jego pracy jeszcze bardziej emocjonalny charakter. By oderwać ją od zagadnień istotnych i po prostu od prawdy. To się rzecz jasna udaje, dlatego że świat pełen jest zdewastowanych emocjonalnie facetów, którzy poszukują zrozumienia. A człowiek o takiej mentalności, jak ta przypisywana Vincentowi w biografiach, znajdzie współczucie i zrozumienie nawet u takich, co nie mają żadnych deficytów i żadnych nieprzyjemnych osobistych zaszłości. – Chłopie, ale ci się zebrało – powiedzą oni, unosząc brwi, i poklepią nieszczęśnika po plecach.

Twórcy filmu wręcz wmawiają nam, że zabójstwo Vincenta miało związek z jego postawą wobec dziewcząt. Swoją prostotą, szczerością i szlachetnością malarz irytował miejscowych podrywaczy, braci Secretan, a oni w końcu, przypadkiem lub nie, strzelili mu w brzuch. To jest historia z nieprawdziwego zdarzenia i kwestię tę wyjaśniliśmy, mam nadzieję ostatecznie, już wczoraj. Co nie zmienia faktu, że Vincent nie miał łatwego życia z dziewczynami. On się nie znał na żartach, a dziewczyny lubią żartować. On oczekiwał od nich wspólnego podejmowania poważnych decyzji, a one chciały, żeby to on podejmował za nie decyzje i żeby wszystkie były skrajnie niepoważne. Tak to mniej więcej wyglądało. I chyba tak wygląda i dziś, choć ja nie mogę się na ten temat wypowiadać wiążąco, nie jestem bowiem żadnym znawcą, jeśli idzie o kobiety. Jak zwał, tak zwał – Vincent musiał obracać się w towarzystwie prostych i szczerych jak złoto prostytutek, które także na żartach się nie znają, bo wyklucza to specyfika zawodu, który sobie wybrały. Wszystkie te koleżanki były przezeń, a także przez innych mężczyzn traktowane bardzo serio i poważnie. To znaczy nie było mowy, żeby ktokolwiek uchybił dziwce lub ją sponiewierał, bo miała ona swoje – uświęcone wiekową tradycją – miejsce w społeczeństwie. Jak sobie przeczytacie biografię Toulouse-Lautreca, którą napisał Henri Perruchot, to znajdziecie tam fragment dotyczący ubliżania dziwce. Zrobiła się z tego prawdziwa afera, była chyba nawet jakaś próba samobójstwa. Groźne i poważne sprawy po prostu. Dziewczyny miały swój charakter, a ich dom był przytuliskiem dla wszelkiego rodzaju wariatów, wykolejeńców, wojaków i smakoszów prawdziwego życia. Były ważne po prostu i lubiły czuć się docenione. We Francji nikt by nigdy nie zrobił Vincentowi awantury o to, że zamieszkał z prostytutką i jej dziećmi. Ot, dziwak, tak sobie ułożył życie i już. W Holandii zrobiła się z tego afera rodzinna.

Teraz pewnie zachodzicie w głowę, jak ja połączę biednego Vincenta z ludem Mohawk, skoro nie opisałem jeszcze żadnej łodzi, żadnego jeziora, ani nie wspomniałem o żadnym zalesionym wzgórzu. Bardzo prosto, uczynię to z wdziękiem prestidigitatora. A do tego, żeby było zabawniej, zahaczę o współczesną polską literaturę. Otóż niedawno, przeglądając u teściowej pismo zatytułowane „Wysokie obcasy”, dowiedziałem się, że istnieje w Polsce pisarz nazwiskiem Janusz Rudnicki. Dziś zaś dowiedziałem się, że jest to pisarz wybitny, jeden z najbardziej znanych polskich pisarzy i w ogóle geniusz. Janusz Rudnicki pozostałby dla mnie nikim, a dla Was pewnie też, gdyby nie umówił się na wywiad z pewną dziennikarką, która następnie opowiedziała „Wysokim obcasom” o tym, jak ją molestowano przez całe życie. Tenże Rudnicki był ostatni w kolejce. Ona się z nim spotkała, porozmawiała, a potem poszła do kawiarni. Tam była umówiona z koleżanką. Siadła z nią przy jednym stoliku, a na horyzoncie zaraz pojawił się ów Rudnicki. Dosiadł się, a kiedy w drzwiach zjawił się jego kolega, monsieur Rudnicki zawołał go do tegoż stolika słowami – choć, kurwy już są….To oburzyło dziennikarkę i postanowiła o tym opowiedzieć. Zrobiła się nie byle jaka chryja, która właśnie przewala się przez media. Ja zaś mówię – uważajcie, bo po drugiej stronie tej ściemy stoją Mohawkowie. Po czym ja to poznaję? Po Rudnickim, to proste. Pan ten napisał w życiu 11 książek. Słownie – jedenaście książek, a działo się to w latach 1993 – 2017. Strach pomyśleć, ile obrazów namalowałby przez ten czas Vincent. W środowisku, a poza nim Rudnicki w ogóle nie jest znany, ma on opinię niesfornego młodzieńca, choć liczy już sobie 61 wiosen. Jest to stary pryk po prostu i zalatuje odeń niepięknie wcale. Nie wiem, na czyje polecenie działa Rudnicki, ale obraca się w sferach ministerialnych, więc trudno przypuścić, żeby ktoś tolerował tam taką gnidę tylko dlatego, że momentami jest zabawna. To znaczy, środowisko twierdzi, że jest zabawna, bo przecież nie jest. Rudnicki zrobił sobie sport z głośnego wypowiadania wulgaryzmów na temat kobiet. One zaś, o czym dowiedziałem się dzisiaj, to uwielbiały. I żadnej nie przyszło do głowy, żeby uznać to za molestowanie i lecieć z tym do mediów. Żakowskiej na przykład powiedział, że by ją wziął z kolegą na dwa baty. Ja to piszę tak prosto, bo oni narzucili taką konwencję. W ogóle mi nie wstyd. Zresztą tu macie link do tekstu, gdzie wszystko jest opisane https://opinie.wp.pl/marcin-makowski-jaka-ka-hipokryzja-rudnicki-lzy-kobiety-ale-niektorym-wolno-wiecej-6185579797591681a Dziś Rudnickiego broni nie tylko Szczuka, zajadła feministka, doktorantka Marii Janion, ale także była minister kultury Małgorzata Omilanowska. Naprawdę, nie obchodzi mnie, w jakim systemie Rudnicki będzie rżnął żonę Żakowskiego, samotnie czy na dwa baty, nie interesuje mnie też, czy Żakowski będzie się przy tym onanizował, czy też będzie to nagrywał na telefon komórkowy i następnie upubliczniał rzecz w sieci. To są sprawy mało ciekawe, ale relacja minister kultury z pisarzem Rudnickim to jest coś o wiele grubszego. Okazuje się, że autor 11 książek napisanych w ciągu 24 lat, może przebywać w towarzystwie pani minister, a do tego jeszcze w rozmowie z obcym człowiekiem sugerować, że pani minister jest jego kochanką. Ona zaś, wiedząc, że to taka gra towarzyska, bo przecież wszyscy znają Janusza, chętnie w tę konwencję weszła i grę podjęła. To wszystko można znaleźć w sieci, niech Wam się nie zdaje, że zmyślam.

Napisałem tu wczoraj coś ważnego. Napisałem, że najgorzej będą mieli ci, którzy bez zrozumienia próbują naśladować obcą kulturę, jak małpy. To co się działo pomiędzy Rudnickim a Omilanowską to nie jest nawet zachowanie małp, to jest coś stokroć gorszego. Pierwsza lepsza francuska kurwa miała więcej godności niż minister kultury Małgorzata Omilanowska. Ja oczywiście biorę pod uwagę to, że Rudnicki ma takie znajomości, które panią Omilanowską zwyczajnie paraliżują, ale to nie zmienia faktu, że ona nie powinna się do tego przyznawać. Teraz słów kilka o kulturze prawdziwej i niemożności jej naśladowania. Pamiętam, jak za czasów prezydentury Chiraca doszło do jego spotkania z Brigitte Bardot. Chiraca poniosło wyraźnie, ale chyba nawet nie dotknął kolana leciwej już przecież aktorki. Zbliżył tylko nieznacznie rękę i zapytał ją ni tego ni z owego, czy ma już zgromadzony opał na zimę. Brydzia, jak to dziewczyny co lubią żarty, zaśmiała się i popatrzyła na pana prezydenta tym charakterystycznym spojrzeniem, które wszyscy kiedyś napotkali. W mediach zaś zrobiła się taka chryja, że daj Panie Boże zdrowie. Szydzono z tego opału i z tego biednego Chiraca ile wlazło. Zwróćcie uwagę, że mówimy o aktorce i prezydencie republiki, który zachował się niestosownie, a nie o aktorze i żonie prezydenta, do której ten mówi – e, mała ruchasz się trochę? Przepraszam Panie, ale skoro sławny pisarz może w towarzystwie pani minister mówić, że jest ona jego kochanką i spotyka się to z aprobatą, to chyba i ja mogę używać takich wyrazów. Mogę, prawda?

W kraju, gdzie wszystko jest prawdziwe, od obiadu począwszy na rynku sztuki kończąc artysta nie może znieważać kurew, ale musi się bać o swoje życie, bo mogą go zamordować dla podtrzymania lub złamania koniunktury, o czym minister Omilanowska, jako historyk sztuki powinna wiedzieć. W takim kraju traktuje się poważnie malarza Vincenta, choć nie wpuszcza się go na salony i do gabinetów ministerstw. Nie czyni się tego jednak li tylko z tego powodu, że nie jest Francuzem, bo rodzimi malarze mogą spotykać się z politykami i nie ma w tym nic dziwnego. Monet i Manet to koledzy Georgesa Clemenceau. Żaden z nich jednak, o ile wiem, nie czynił żonie Clemenceau niestosownych propozycji ani nie łapał jej za kolano. W kraju zawszonych, ubeckich małp, jedna z takich małp, traktująca literaturę jako zasłonę dla Bóg jeden wie jakich interesów i zobowiązań, naraża na szwank godność urzędu i nic się nie dzieje. Dlaczego? Otóż dlatego, że kultura tego kraju jest nieprawdziwa. Ona ma jedynie coś zamarkować, podkreślić, że u nas jest tak samo, jak gdzie indziej, choć przecież wszyscy wiedzą, że nie jest. Mamy całkiem inną sytuację, w której to zapchlony ubeczyna udający pisarza może w zasadzie wszystko. I gdyby nie głupia i sterowana odgórnie akcja rozpoczęta w Hollywood, mógłby swoje popisy dawać dalej. Niestety, ktoś postanowił go złożyć na ołtarzu poprawności politycznej. Tak to jest interpretowane. Ja jednak wiem, że tam na pewno jest jeszcze drugie dno. Ten szczur wystawiony na pokaz to pułapka zastawiona na wzmożonych i przejętych sobą prawicowych publicystów. Jeszcze raz powtórzę – za tą ściemą stoją Mohawkowie i czekają, kto pierwszy mrugnie. Zaraz bowiem, po całej tej akcji, w której czołowe feministki i wielkie damy sceny polityczno-publicystycznej zaczęły bronić tego gnoja, odezwą się oni – nasi, bo im się będzie zdawało, że teraz właśnie zdarzyła się dobra okazja, by dokopać tym głupim babom z lewicy. One tylko na to czekają. Jeśli któryś z tych durniów się ruszy, napotka to samo spojrzenie, które napotkał Chirac, wyciągając rękę w kierunku kolana Brigitte Bardot. – Jemu wolno, a tobie nie – powie im to spojrzenie, a potem się zacznie, Mohawkowie wyjdą z lasu i podniosą się z trawy, a będzie ich bardzo wielu. Pułapka się zamknie.

Nie dajcie się nabierać na te plewy mili panowie, bo to wy jesteście tu przygotowywani na ofiarę, a nie ta gnida Rudnicki. Jedyne czego można od tych ludzi wymagać, to szacunek dla sprawowanych funkcji urzędowych. To co robią po domach z batami czy czym tam jeszcze, nie powinno nikogo obchodzić, podobnie jak tworzona przez nich kultura.

Może się jednak okazać, że się pomyliłem. Znalazłem bowiem w sieci zdjęcie Rudnickiego z ministrem Glińskim. Może się okazać, że Rudnicki za chwilę będzie nasz, a Ziemkiewicz i reszta przyjmą go z otwartymi ramionami, bo to taki, prawda, swój chłop. Jeśli tak się stanie, to znaczy, że nie pozostaje nam nic innego, jak zamienić się w lud Mohawk. Nie martwcie się, to nie były wcale takie ponuraki, jak Wam się zdaje. W filmie „Czarna suknia” jest taka scena – Mohawkowie zdzierają z jeńców ubrania, a następnie wódz, za pomocą ostrej skorupy małża odcina powoli palec jednego z nich. Krew leci jak z woda kranu. Jeńcy, żeby dodać sobie otuchy, zaczynają śpiewać. Stoją tak nadzy w wielkim, długim domu i śpiewają piosenkę. Mohawkowie wprost kulają się ze śmiechu jak to widzą, a na koniec jeszcze zarzynają takiego dzieciaka… I to ich wprawia w humor wręcz szampański. Lubię Mohawków, poważni z nich faceci. Jeśli nie będziemy jak Mohawkowie, minister Omilanowska niczego nie zrozumie. Żadne tłumaczenia nie pomogą. Zastanawiam się, co Mohawkowie zrobiliby z Rudnickim, gdyby ktoś był na tyle głupi i go na nich wypuścił. Myślę, że najpierw by go rozebrali do naga, a następnie odcięli mu wszystkie palce u rąk i wsadzili po dwa w każdy otwór ciała. A w tyłek to ze cztery. Potem zaś puścili tak wystrojonego na ulicę. Śmiechom i zabawom nie było by końca. Wtedy dopiero Szczuka zrozumiałaby, co naprawdę znaczy akcja „Mee too”.

  90 komentarzy do “Być jak lud Mohawk czyli wszystkie kobiety Vincenta”

  1. Dowiedziałem się o tym Rudnickim i o tym jak w jego obronie stanęła Szczuka, a kolejną informacją była wieść o tym jak przed wojną, w Paryżu odbył się pojedynek Polaków na „ciężkie szable” zakończony obcięciem ucha kolesia, który obraził narzeczoną wyzywającego.
    Tak się zastanawiam, jak wyglądałaby morda Rudnickiego po paru minutach wymiany z moją pięścią uprzejmości, gdyby w swoim stylu, odezwał się w mojej obecności do kobiety, z którą bym właśnie przebywał.

  2. Szczuka nie musi tego rozumieć. RAZ też nie. Ani Warzecha, ani nawet Żakowski. Ci, co muszą, rozumieją.

    A z wdziękiem prestidigitatora kojarzy mi się nieodmiennie taki obrazek (wybacz grubiańskość):

    Sztuczka

  3. Chyba Łysiak pisał, że to kobiety wyznaczają poziom, do ktorego faceci dorastają lub nie.

  4. Jeśli była Pani minister, wyznacza takie standardy to Autor ma 100% racji – nie może tu być mowy o jakiejkolwiek kulturze, to znaczy, że teraz można już wszystko

  5. Ale sciek. Mowie tylko o tych cytatach u Makowskiego. Jesli oni wszyscy jak jeden maz i zgodnym chorem krzycza, „ze to taka konwencja, zabawa” (i to, jak na ironir,  w czasie tej akcji „metoo”), to mam pewnosc ze nie. Za szybko i zbyt zgodnym chorem.  Za duzo do ukrycia najwyrazniej. Blady strach padl na elitki?

  6. Próbka wyrobów pana Rudnickiego z https://www.facebook.com/Herr.Rudniki/:

    „Stoję przed wejściem głównym na targi, mijają mnie ludzie, i czuję się jak wypluta guma do żucia, która nadaremnie rozgląda się za jakimkolwiek butem. Czuję się jak człowiek, którego nikt by nie wyciągnął nawet z okna życia. Czuję się jak drzewo, które nie pasuje do żadnego lasu. I czuję, że musi się coś stać, zaraz, natychmiast, inaczej, jeśli nie stanie się nic, stanie się coś strasznego.

    I jest, coś się zaczyna dziać! Poruszenie, ludzie falują, ściana światła z fleszy. To ona, najznakomitszy gość targów. Wisława Szymborska. Szymborska. Na jej widok serce podskakuje mi do jąder, wymarzona nagroda pocieszenia! Chociaż… Chociaż ona ze mnie ściąga. Powiedziała na przykład z jednym z wywiadów, że pisać trzeba tak, żeby nie dawać dupy literaturze. I nie powiedziała, że to moje. Tournée po nerwach robi. To nie kobieta na pokój i życie, to kobieta na wojnę i śmierć. Śliwowica trzyma jak prawdziwa miłość, to też moje, nie jej. Ale co tam, nie będę małostkowy. Cytatami obsłużyć mogę jeszcze niejedną noblistkę. Ale teraz… Teraz wystarczają dwa spojrzenia i już dwa nasze serca jak spięte agrafki.

    – Wisiu – mówię jej na ucho, a płonę jak ognisko, które w lesie, i strzelam iskrami tak, że przypalam jej suknię – Wisiu, przecież nie jesteś stadem owiec, żeby ten pies w postaci Rusinka ujadał jak opętany, jeśli tylko którakolwiek z twoich kończyn oddali się parę chociażby centymetrów od ciała!

    A ona rozumie i idzie do damskiej toalety, bo gdzie, gdzie indziej, kiedy ten Rusinek, sekretarz jej, rzeczywiście jak tlen, to znaczy wszędzie. Ja za nią i tam… Wiem, dżentelmeni są dyskretni, oczywiście, ale milczeć można w mowie, bo jak w piśmie? I tam dwa nasze ciała zżera kwas namiętności, lądujemy dobrych parę metrów za granicą zatracenia. Daję jej mój numer, wychodzi, ja za nią, ją porywa tłum i co? I koniec? Kto wie, może jeszczekiedyśtamjeszcze dwa białe żagle naszych swobodnie dryfujących ciał zderzą się ze sobą na otwartym jak morze i pełnym jak morze morzu i zaryją się w sobie na zawsze aż po sam dziób, kto wie?

    Mylę tramwaj, zamiast do domu na Józefów, jadę w drugą stronę, w stronę cmentarza. Niech będzie, niech jadę, jeszcze nigdy nie byłem w części żydowskiej, tam gdzie Kafka. Nie ta z mleczkiem, ten z gruźlicą. Wysiadam, przychodzi esemes, od niej. „Dziękuję. Ciało kobiety pamięta wszystko, dlatego wezmę je ze sobą do trumny”. Patrzę na gwiazdy, a one wszystkie na mnie, takie uczucie.”

  7. Spalić trawę* z Mohawkami, ciekawe czy wtedy będzie im do śmiechu. Zaczynając od brzegów.

    *jesień więc sucha jest

  8. Wow, mocne, aż serce podskoczyło mi do jąder, a może raczej osunęło się do gaci vel majtek. Brak słów.

  9. Sam cymes! Co my tam wiemy, w nogach śpimy…

  10. ”… sławny pisarz może w towarzystwie pani minister ”…Rudnicki kojarzy się z ”pradziadek przy saniach”.

  11. Oj jak pięknie.

    Ponieważ nie wiem, kto to ten Rudnicki – a ci, co mają wiedzieć wiedzą i mu pozwalają – to sobie zajrzałem i sprawdziłem, co o nim piszą. Działacz Solidarności. W wieku 25 lat został internowany w stanie wojennym, pojechał do Niemiec, tam studiował i debiutował. W miesięczniku Archipelag , wydawanym w Berlinie w latach 1983-1987, jak zaznaczają – bez dotacji.

    Z tym wydawnictwem łączy się wiele nazwisk – oprócz Rudnickiego jest tam np. Antoni Pawlak (rzecznik prezydenta Adamowicza, jak go określają poeta i samorządowiec), Jerzy Holzer (agent komunistycznego wywiadu, wchodził w skład słynnej trójki z Michnikiem, która grzebała przez kilka tygodni w aktach bezpieki), jest też Bronek Wildstein, jest Tomasz Jastrun i Igor Newerly. Jest tam cała lista mniej lub bardziej znanych, na widok których człowiek kultury powinien co najmniej obnażyć się i wykazać gotowość, niezależnie od preferencji. Prawdopodobnie są to osoby, które mają uprawnienia do pilotażu samolotów marki Boeing. Za ilustracje w piśmie odpowiadała – Helena Bohle-Szacka – też życiorys wart przeczytania – bo jak mówią, to ikona polskiej emigracji w Berlinie.

    Są więc nasi i nie nasi, chociaż pewnie wszyscy są nasi, to znaczy nie nasi, tylko my o tym nic nie wiemy, albo niewiele.

  12. [url=http://niewolnik.web-album.org/photo/149878,obrazki-z-podziemia][img]http://p.web-album.org/a1/b3/a1b3811589edd35b6d9bf0698c55850ba,3,1.jpg[/img][/url]

  13. Tak rozsierdzonego to Pana „nie widziałem”.
    I rozumiem.
    W pewnych sytuacjach człowiek „musi” inaczej zostanie taką Omilanowską, a może Glińskim?.

  14. przepraszam ale nie potrafie dobrze tego zrobic

    chodzi o obrazki piwniczne (8)

  15. TRZYMAC POZIOM!!! CHAMY

  16. O żesz. A do tego gentelman.

  17. To już przekracza wszelkie granice.
    Noż qrwa ( że pojadę tą „poetyką”), że nie wpieprzył się na tym cmentarzu do jakiegoś świeżo przygotowanego dołu a J.Kaczyński z Polityki nie pozwoliłby mu się wygramolić.

  18. Są więc nasi i nie nasi, chociaż pewnie wszyscy są nasi, to znaczy nie nasi, tylko my o tym nic nie wiemy, albo niewiele.

    a tam, my już wszystko wiemy, może nawet za dużo, to znaczy nie za dużo ale nie z tej strony

  19. Ale grafomaaaaan. Pasują do niego te „markietanki trzeciego sorta” zatrudnione do zdewastowania tutejszych resztek  kultury. One mi przypominają kobiety radzieckie zblatowane z urkami w gułagu: zero godności, żadnych wymagań.  Za kawałek słoniny do suchego chleba i bimber. Francuskie profesjonalistki to dla nich niedościgłe wyżyny.

  20. No i czy dobrze powiedział do dziennikarek gazwybu czy źle? Na moje chyba…

  21. Wypociny tego pana sa tematem absolutnie niewaznym i pobocznym. To jest kupka niewarta uwagi.

    Sedno jest tutaj:  „W kraju zawszonych, ubeckich małp, jedna z takich małp, traktująca literaturę jako zasłonę dla Bóg jeden wie jakich interesów i zobowiązań, naraża na szwank godność urzędu i nic się nie dzieje. Dlaczego? Otóż dlatego, że kultura tego kraju jest nieprawdziwa.”

  22. Wyglada na to, ze dziennikarka Smigulec, ktora o sprawie pierwsza napisala, nie przebywa w wyzszych kregach wtajemniczenia. Starzy wyjadacze zareagowali zz znaczycym usmieszkiem: „ale o co wam chodzi, to taka zabawa..”

  23. Szkoda ,że my jesteśmy publicznością…

  24. tymczasem tu chodzi tylko o chili,

    nie trolling, -chilling, tak do dewastacji jak zawsze. Cos sie pojawia a cos znika i wszytko tak naprawde sie dewastuje wzajemnie bez ustanku bo nawet atomy walcza o dominacje. Zwierzece kreacje to tylko efekt prawdziwego poznania. Powierzchnia naszej planety (srednia i do zamieszkania) to  ocean. My nie jestesmy cywilizacja.  Taki jej niesmialy glupi poczatek zaledwie, a kazdy ma przepis na niebo. Te malutkie bebe w pieluszkach to nasza cala cywa, ktora wykrztalcila ludzi nieglupich by zdominowali tych glopih. Tak dla rownowagi.. Prawda nie ma racji bytu obecnie, dlatego to nie cywilizacja jeszcze, albo cywilizacja smierci

  25. Może i dobrze, ale nieelegancko.

  26. To już tyle czasu trwa, ubaw po pachy dla nierogacizny wpuszczonej do pałacu

    https://wiadomosci.wp.pl/wpadki-politykow-6038705284314241g/12

  27. hmm, interesuje mię jakby/żeby Coryllus wziął „na tapetę” serial aktualny „miasto skarbów”. tam jest (ta) sama tematyka co w dzisiejszej notce… są dzieła sztuki, artyści, historycy sztuki, policjanci, aspiracje & emocje – a wszystko to jedna wielka maskirowka…

  28. O ambergold to seriale będą kręcić, już kręcą 🙂

  29. Przepraszam, ale wypada przynajmniej trochę wiedzieć któż jest ulubieńcem dam z tamtych sfer.

  30. Wasserman to jest fajna zagadka. Taka dla co po niektórych ładna i wogóle jak coś powie to już powie. Ja tu węszę zastraszenie i dobrze może byłoby ją pani wziąść na warsztat, no chyba ze zbiór zastrzeżony (:  w końcu generalicja

  31. Awantura związana z wytykaniem palcem gwałcicieli, pedofilów i tym podobnych w środowisku, za przeproszeniem, artystycznym trochę przypomina potępianie błędów i wypaczeń stalinizmu przez gorliwych stalinowców. Czy to w Stanach Zjednoczonych Ameryki, czy to nad Wisłą. Oni najwyraźniej wyobrażają sobie, że po raz któryś zaczarują publikę, i będzie jak zawsze, czyli że publika zacznie kłaniać im się w pas i zachłystywać się ich popisami. Jednocześnie schodzą oni do tego poziomu, że zaczynają jak Katy Perry publicznie zachwalać ludożerstwo. Do nas jeszcze ta moda nie dotarła, ale z pewnością dotrze. I co wtedy powiedzą nasi publicyści? Będą leżeć krzyżem w akcie modlitwy przebłagalnej czy jak pan Ziemkiewicz, zaczną mówić, że nie można wiązać religii ze sferą publiczną?

  32. Ten cały Rudnicki to po prostu Wielki Trzynasty.

  33. To żadna wpadka,on nam pokazał d…pę,jak w „sztuczce”Grzeraltsa

  34. Własnie na tym polega nasza kultura, że seriale kręcą. Ja bym wolał, by na ostatniej stronie gazety, gdzieś na dole, w artykule 5 x 5 cm opublikowano listę nazwisk tych, co polecieli w urzędniczy niebyt.

  35. O rany. Naprawde brodzimy w slomie, co wypadla z walonek. Po dlugim tam pobycie.

  36. RYSUNEK NIE GRUBIAŃSKI TYLKO STOSOWNY DO INTELEKTU PANI O.

  37. no nie dziala

    podaje jeszcze raz:

    https://archiwum-niewolnika.blogspot.se/search/label/Krzysztof%20Klopotowski

    i trzeba niestety wyszukac: obrazki piwniczne 8

    na rysunku jest Klopotowski niesiony na SG w lektyce i mowi: „trzymac poziom!!! chamy”

     

    strona ze wszystkimi rysunkami i gifami niewolnika jest w przygotowniu

    ciezko idzie ale mam nadzieje, ze w tym roku bedzie

  38. Wysokie C, aż zgrzyta w zębach.

  39. Nie doczekasz wyeliminowanie urźędnika np.wyższej rangi wymaga działań specjalnych i to z zewnątrz nieraz się udaje ale po latach stawiamy sobie pytania no i co to dało?

  40. 🙂 Nie było wdzięku prestidigitatora:)

  41. gdzie nie bylo?

  42. To raczej one z gatunku mikrocefali.

  43. Mohawk i miejsce kaźni jezuity René Goupil (1608-1642)

    A przy okazji ciekawostka z domu reprograficznego Goupil & Cie za angielską wersją wiki. W latach 1861-72 partnerem w tej firmie był Vincent van Gogh. Ale nie malarz a jego stryj (1820-1888), szanowany diler sztuki, zwany stryjem „Cent”. Nie miał dzieci, więc bratankowie byli naturalnymi następcami. Vincent zawiódł ale Theo sprzedał ponad 1000 obrazów. Stryj Cent wycofał się z aktywnego udziału w firmie w roku 1872, ale swe udziały trzymał w niej jeszcze przez sześć lat.

  44. Chyba miało być „morze moczu”…takie mam wrażenie.

  45. To jest po prostu niemiecki agent wpuszczony na salony, żeby pilnować tych biednych aspirujących Polaczków…

  46. Kto to ją wyjadacze i co wyjadają? Dobrze byłoby to ustalić

  47. Urzędnicza rezerwa szybciej. Niebyt tam nie pasuje. To jak, następny serial? Wszyscy je kochają…

  48. Instruktaż, jak to sie robi w czikago, tzn. w Polsce..

    Najpierw afera.  Pózniej zdumienie. W końcu przychodzi pani responsabl i rzecze tak;

    k….a! to niemożliwe! wsztstko ukradli..

  49. Jasne że nie, nie poczuwam się do tytułu nadanego przez WP.

    Co do „sztuczki” Grzeraltsa- niestety siedzimy na tej widowni (nawet jeżeli tyłem do sceny)

  50. Z tych pierwszych zdań dzisiejszego tekstu to chyba wynika, ze Vincent miał zespół  Aspergera . Utalentowany , nie dbający o pieniądze, odbierający życie wprost, nie rozumiejący podtekstów. Zupełnie pozbawiony sprytu. Ideowiec (jego idealizowanie branży malarskiej, jego opinia o sztuce , malarstwie itp.). Poszukiwanie ideału. Zupełnie nie życiowy.

  51. Rozne granty wyjadaja. Nie wiem jakie tam ukryte zaleznosci w „wyzszych sferach” panuja, ale pani minister to nie byle kto. No i dzialo sie troche „w kulturze” za jej rzadzenia, jak pamietamy. Tutaj tez pare wydarzen i wspolpracy polsko-niemieckiej bylo szeroko przedyskutowanych.

    http://www.mkidn.gov.pl/media/docs/2014/2014_PODSUMOWANIE_MKIDN_v.pdf

    Milo powspominac:) Ale bzdury opowiadali..a i Rudnicki pijaczyna (trzesie sie i ma czerwona gebe) wtedy sie udzielal, jakos mi umknelo..:)

    https://vod.tvp.pl/video/kultura-glupcze,07032015,19159816

  52. Ależ nie każdy musi być jak Pani, narcystyczna egoistka do panka szkieleta! 🙂 Poświeca się wlasne życie niekiedy by nie być jak Pani na przyklad. Ktoś potrzebuje rodziny lecz ktoś inny jej nie potrzebuje by się spelnić w innej materii potrzebnej do koegzystencji. Materii niedostępnej wszystkim tak po prostu. Taki fajny pseudonim  a tak plytkie myślenie. Powinna Pani czytac wiecej ksiazek. Bardzo duzo wiecej i bez przystanku. Bo to ” Zupełnie pozbawiony sprytu. Ideowiec (jego idealizowanie branży malarskiej, jego opinia o sztuce , malarstwie itp.). Poszukiwanie ideału. Zupełnie nie życiowy.” – definniuje Pania jako ignorantke wlasciwie na wszystko.

    nie dbający o pieniądze, odbierający życie wprost, nie rozumiejący podtekstów

    carramba!

  53. Ciekawostka: w ok. 16 min 20 sek tego zalinkowanego programu „Kultura, glupcze” pada pytanie prowadzacego czy temat molestowania seksualnego (to bylo bodaj na fali wynurzen Karpowicza o Kindze Dunin) to temat na film, na co wszyscy sie troche skrzywili, zamilkli, a pan Rudnicki zmienil temat. Hehe

  54. i dlatego lubię coryllusa

    Pozdrawiam Cię

  55. Jasne, że miał. Nie on jeden.

  56. Tak na dobra sprawe, kazdy z nas pewnie ma jakis fachowo nazwany zespol:)

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Kategoria:Zespo%C5%82y_chorobowe

  57. To nie Pan jest tym agentem od szczepienia ludzi przypadkiem?  Ja i tak na Wylatowo

  58. W necie prosze Pana nic nie ginie, nawet na blogu. Prosze zauwazyc, ze sie Pan slizga, niebezpiecznie w dol, ratuja Pana znajomosci no i pewnie farma…  To widac i slychac bardzo szybko. Bardzo umiejetnie Pan unikal tematu w pewnym czasie. Moze i dlatego sie nie porusza tutaj tematow naprawde wrazliwych, szybko by Pana wymietli stad. Hough!

  59. A Pan(i) tu przylazi i wszystkich zaczepia. Takie salonowe(24) obyczaje..

  60. A wlasnie ze nie. Zaczepilem tylko Grzeraltsa.

  61. Ja bym się raczej zapytał co pijesz i dlaczego to jest tak kiepsko wydestylowane?

  62. Zapewne. Nie ma zdrowych, są tylko niedostatecznie zdiagnozowani. Ja mam tylko F, ale zdiagnozowane.

  63. Zresztą już pisałem, że ja tylko od chili

  64. @Grzeralts

    Niewydestylowane bo i nie ma co destylować. Nienaskakuję na Pana. Po prostu coś mi się bardzo, ale to bardzo niespodobało w pańskiej wypowiedzi pewien czas temu. We wszystkim sie z Panem praktycznie zgadzam, własnie z tym wyjątkiem

  65. No zaraz! Szymborska jest. A gdzie Żakowski?

  66. Pani ma wymagania. Przecież to z definicji nie możliwe.

  67. Moze to moja dyskopatia.. nie wiem. Zdiagazowany to na pewno jestem prawdoniepodobnie..

  68. Albo „inwazja moczu”. Owsiak używał kiedyś takiego hasła: Wośp „inwazja moczu”, pardąs, „mocy”, inwazja mocy. Ale że lały się tam hektolitry piwa to w sumie wychodziło na to że „moczu”.

  69. Od moich wpisów – Spieprzaj dziadu !!!!!!!!

  70. To bylo tylko po to by dotknac nietykalnego. No jak tak mozna krytykowac Nebraske.. No jak.. Racja w 100% 24 na dobe.  Normalnie maszyna

  71. „Nie dajcie się nabierać na te plewy mili panowie”

    Obstawiam 1:10000 że mili panowie pryncypialnie zamanifestują niezgodę na tę władzę rad poprawności moralnej. „Nie będzie nam Coryllus rzucał plewy w twarz ani podsuwał dobre rady”.

    No właśnie. Ze 1o koła by mi się przydało.

  72. litosci!

    to jest cytad z rysunku niewolnika!

  73. A to przepraszam. Jeszcze nie utrwaliłem sobie tych cytatów.

  74. Pana/i atak na Nebraskę jest żenująco chamski. Dawno czegoś takiego tu nie było.

  75. Offtopic, ale można wiedzieć co to było? Bo nie jesteś pierwszy (jestem wrogiem „panowania” w necie). Może w końcu skrobnę jakąś notkę na SN.

  76. Mam prezesa w spółdzielczości mieszkaniowej co ma dwa deficyty aspergerowy i touretta (ciągła i może nawet niekontrolowana potrzeba wypowiadania nieprzyzwoitych słów).  To byś nie uwierzył jak XXI wieku może wyglądać dzień pracy w biurze.

    A Dax sam napisał że on .. na Wylatowo.

  77. Nie zauważyłem, że Coryllus go wywalił. Asperger jest bardzo częstym zaburzeniem u chłopców. W pewnym sensie „męski mózg” jest mózgiem aspi.

  78. Przepraszam. Trochę późno reaguję, ale dopiero dzisiaj przeczytałam notkę i komentarze. Ten link się otwiera:

    http://niewolnik.web-album.org/photo/149878,obrazki-z-podziemia

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.