wrz 062020
 

Pierwszy raz od 20 lat. Weselnik ze mnie żaden, pijak też, a tancerz jeszcze gorszy, więc posiedziałem tylko trochę i porozmawiałem z rodziną, z którą nie gadałem w zasadzie chyba nigdy, albo przy okazjach takich jak pogrzeby. Impreza była inspirująca i choć wróciłem wcześnie, nie oglądając finału, mam sporo spostrzeżeń. Mam je ponieważ nie piłem za dużo i tylko się tak gapiłem wokoło.

Sprawa pierwsza i chyba najważniejsza, więzi towarzyskie, rodzinne, koleżeńskie i zawodowe, są na prowincji tak silne, że Smarzowski musiałby nakręcić z dwa seriale o weselach, żeby to wykrzywić, zdefasonować i przedstawić w tak zwanym krzywym zwierciadle. Nie ma żadnego krzywego zwierciadła na tych weselach. To są propagandowe projekcje osób, które poprzez działalność paraartystyczną zamierzają wmówić ludziom, że łączące ich więzi rodzinne i przyjacielskie są naznaczone szaleństwem, albo moralnie wątpliwe. Z faktu bowiem, że jeden wujek wypił trochę za dużo, a przez to wujenka się popłakała, nie wynika nic.

 

Sprawa druga. Życie towarzyskie prowincji toczy się wokół wesel. To istotne, bo wesela to przemysł, dający utrzymanie wielu ludziom. Imprezy zaś organizowane przez lokale i firmy cateringowe, są sformatowane i mają jakąś hierarchię, której nie znam. Jedne są bardziej szpanerskie, inne skromniejsze. Ta, na której byłem mieściła się chyba w górnej strefie stanów średnich. Jedzenia było, jak dla mnie, za dużo, ale było dobre. Flaki, rosół, polędwiczki wieprzowe (chyba), zakąski, wiejski stół z wędlinami, kurczaki w panierce, desery i pewnie jeszcze coś, na co się nie załapałem. Wszystko to bardzo się różniło od wesela, na którym byłem 20 lat wcześniej. Organizacja imprez to pełne zawodowstwo. Nie wiem ile to wszystko kosztowało, ale pewnie sporo. Pytałem o ceny talerzyków, ale dowiedziałem się tyle, że w Lublinie to jest około 200 zł. Na prowincji pewnie mniej. Co nie zmienia faktu, że jak ktoś chce ożenić lub wydać za mąż trójkę dzieci, ma nielichy kłopot. Nie widać jednak na szczęście tendencji do tego, by rezygnować z organizacji wesel. Przeciwnie, wszyscy, z którymi rozmawiałem, szykują się już na kolejne. A mój kuzyn Wojtek, był w zeszłym roku na czterech imprezach.

Zasady obowiązujące w czasie pandemii były oczywiście zachowane. W Sali na 300 osób siedziało mniej niż 150.

Jeśli idzie o muzykę, to na polskiej prowincji wyraźnie zaznaczają się wpływy kultury iberoamerykańskiej. Tak, jak zawsze podkreślałem, katolicka Polska, nie ma nic wspólnego z katolicką Irlandią, ale wiele wspólnego z katolickim Meksykiem z czasów kiedy niejaki Zorro nadwyrężał budżety latyfundystów występując w imieniu rzekomo uciskanych mas, a w rzeczywistości w imieniu amerykańskiego rządu. Zorro na wesele nie został na szczęście zaproszony, ale boys band reprezentował styl i kulturę Wielkiego Meksyku pierwszej połowy XIX wieku. Bardzo się starali i młodsza część gości odczytywała te starania właściwie, stopień rozbawienia był wysoki i jakość wykonania także. Starsi jednak, którzy chcieli bardziej porozmawiać niż tańczyć, zastanawiali się czym didżej nie byłby lepszy, grali bowiem bardzo ostro. No, ale co kto lubi. Raz jest orkiestra, a raz didżej.

Repertuar był szeroki, w zasadzie zagrali wszystkie piosenki, które dało się w Polsce słyszeć od wojny do dzisiaj. Od „Jam ci światu nie wiązała” do Modern Talking. Każdy więc mógł znaleźć coś dla siebie.

 

Jeśli idzie o rozmowy przy wódce na tematy polityczne, powiem tyle, że wszyscy są bardzo ostrożni. Prowincja żyje poza politycznym szaleństwem. Bierze się to, w mojej ocenie, z intuicyjnych lęków, że środowisko, które jest naprawdę bardzo zintegrowane może się nieodwołalnie i nieodwracalnie podzielić. Głębokich podziałów zaś w narodzie, nie da się zasypać w żaden sposób. No, ale ja sądzę, że jest potencjał do tego, by takie podziały likwidować. Nie zrobią tego oczywiście politycy, którzy swoją wiedzę o życiu prowincji czerpią z filmów Smarzowskiego, albo z własnych kulawych obserwacji. Zrobią to sami ludzie.

 

Ciekawostki. Ja, jak zwykle, pytam ludzi gdzie pracują. Różnie. Na przykład w Warszawie, na Powązkach, przy robotach kamieniarskich, wykonywanych też poza terenem cmentarza. Na przykład w sejmie. To mnie trochę zdziwiło, ale tak jest – ludzie jeżdżą na cały tydzień do Warszawy i wracają do domu tylko na sobotę i niedzielę. Dowiedziałem się, że w Polsce działa wielka ilość hut szkła, co jest pewną, niezauważalną i nie przebadaną, jak przypuszczam, tradycją. Dość przy tym głęboką. Jak zajrzycie do książki „Przemysł polski w XVI wieku”, sami się o tym przekonacie. W okolicy Łukowa są dwie huty szkła jedna w Krzywdzie, a druga we wsi Huta Dąbrowa. Ta w Krzywdzie nastawiona jest na produkcję zniczy. Wzorów tych zniczy jest nieprzytomna ilość i interes się kręci. Huta produkuje także znicze na eksport, co może dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę, opinie na temat polskiej kultury funeralnej, jej wyjątkowości, głębokiej struktury i osadzenia w tradycji. Okazuje się, że inni też stawiają swoim zmarłym znicze na grobach. I kupują te znicze hurtowo w Polsce. Huty, o których piszę należą do jednego człowieka, który ma ponoć kilkanaście takich zakładów rozsianych po kraju. To ciekawe. Pan ten zapewne nie dba o sławę i reklamę, bo i po jaką cholerę mu jedno i drugie, uważam jednak, że warto go tu wspomnieć. Okazuje się bowiem, że istnieje w Polsce przemysł, który lokuje się poza percepcjami dziennikarzy i polityków. Jest niewidoczny, a działa. Ciekawe ile jeszcze jest takich branż. Huta przerabia głównie materiał wtórny, z odzysku, co mnie z kolei przekonało do tego, żeby jednak te śmieci segregować, czego nienawidzę i bywało, że wrzucałem z przekory zeschnięty chleb do worka z plastikiem. No, ale szkło, jak widać trzeba oddzielać. Niestety nie dopytałem się już o dystrybucję i całą strukturę sprzedażową, ilość pośredników w takim handlu i temu podobne sprawy. Może następnym razem.

Na przykładzie tych hut i wesel widać, jak ścisły i głęboki jest związek pomiędzy kulturą a gospodarką i produkcją w ogóle. I jak inaczej w tym kontekście wyglądają komentarze różnych półgłówków dotyczące polskiej kultury i obyczaju, które towarzyszą nam od narodzin do śmierci. Nie są one bynajmniej pozbawione drugiego dna, to zaś maskowane jest, przeważnie, choć nie zawsze, fałszywą troską i standardy i kulturę. Nie możemy tego słuchać.

 

Byłbym zapomniał, pan młody ma na imię Rafał i jest synem mojej kuzynki, a panna młoda ma na imię Paulina. Oboje wyglądali pięknie, szykownie i robili wrażenie przekonanych do słuszności decyzji podjętej wczoraj.

  30 komentarzy do “Byłem na weselu…”

  1. Wspaniała notka. Optymistyczna, pouczająca, bez wyrazów, poprawna formalnie i doktrynalnie.

    Spokojnie nadawałaby się na normalne, niedzielne kazanie w kościele.

  2. Wirusy grasujące w czasie pandemii tak się wyspecjalizowały, że te kopalniane omijają wesela a te weselne kopalnie ☺

  3. szzególnie wtręt o zahowaniu zasad pandemii. Nie narzi się, prawda.

  4. Może te huty należą do Wrześniaka? On przejął w Polsce wiele zakładów, produkuje bardzo dużo na eksport na konkretne zamówienie według wzorów. Faktycznie mało o nim słychać, trudno kupić, jeśli już to odrzuty z eksportu. Niektórzy uważają, że jest największym producentem szkła w Europie.

  5. Kościół, Rodzina tyle lat kombinowania, a poza dużymi miastami trzyma się mocno.

  6. Forum Ekonomiczne w Karpaczu (w tym roku mamy Davos w Karpaczu u „Gołębia”, a nie w Krynicy), to kolejna odsłona żenującej, masońskiej agendy, której proweniencja nie jest tak oczywista, jak te spotkania grupy Bilderberg, na które jeździła pani Pieńkowska.

    Jest to impreza całkowicie oderwana od realiów polskiego życia gospodarczego i przedsiębiorczości, podobnie jak całkowicie oderwana od realiów i odjechana jest cała agenda od Solidarności 1989, okrągłego stołu, Wałęsy, powstania i ewolucji UE aż po rząd Mateusza Morawieckiego, walkę z klimatem i elektryczne samochodziki.

    Impreza żenująca, bo tym ludziom już się po prostu nie chce mimo, że mają ponad połowę majątku światowego.

    Program Forum jest żenujący: spotkanie z panią Ciechanowską z Białorusi, koronawirus, polityka energetyczna, edukacja.

    System masoński wkrótce upadnie, ponieważ brakuje aktywistów. Jest on podtrzymywany przez nienawiść syjonistów do wszystkiego (w szkole wbijano nam do głowy definicję romantyzmu, że to jest bunt przeciw zastanej rzeczywistości), dalej syjoniści wykorzystują jako paliwo przemian niezadowolenie robotników, imigrantów, młodzieży, środowisk LGBT, kobiecych, ale kuleje to do tego stopnia, że protesty black lives matter w USA musieli wzniecać Żydzi, bo murzynom się nie chciało, są zbyt leniwi. Tak samo koronawirus, na którego ktoś wyraźnie ma patent, też nie jest tak zjadliwy, jak planowano, dlatego media zakładają nam czarne okulary, bo epidemia przeszłaby niezauważona, poza tym wykorzystują naszą ignorancję i fakt, że nie umiemy zapobiegać przeziębieniom.

    Tak więc moim zdaniem jest nadzieja pod warunkiem, że przetrwają wesela, prywatne przedsiębiorstwa i nie damy się podzielić i skłócić przez służbę zdrowia (Szumowski), kulturę (Gliński), edukację (KEN, MEN, cała plejada najbardziej znanych postaci z historii i literatury), obłąkaną politykę zagraniczną (prezydent Duda, prof. Bartosiak, Jony Daniels, amb. Mosbacher) oraz finanse i księżycową gospodarkę firmowaną przez Morawieckiego.

  7. Ludziom już się nie chce nienawidzić poza takimi osobami, jak Michnik czy Netanjahu albo redakcja Charlie Hebdo, która wznowiła działalność. Ostatnio podpalane są katedry, meczety, do Polski wysyła się syna adiutanta Hitlera na ambasadora – i nic.

    Stąd ten wściekły atak na wesela u nas i niszczenie prywatnych firm w USA.

    Jeżeli przetrwamy ten atak, to wkrótce skończy się ONYM amunicja.

  8. notka optymistyczna a ty wpadłeś w depresję, co się stało

    prowincja trzyma się mocno i to jest ważne,  bo to znaczy że połowa społeczeństwa polskiego wie co słuszne , właściwe, a co jest głupie, szkodliwe

    spójrz jak śmiesznie na tym tle zwartej społecznie siły, wygląda działający przeciwko tej sile,  taki gostek , który gania po prowincji, doczepia do tablicy z nazwą miasta, tablicę z napisem strefa wolna od …. , następnie robi fotkę i odczepia swoją tablicę i jedzie dalej, robić kolejny /fakt fotograficzny/ , szarpie się, facet, naraża, palce ma pokłute od zawijania i rozwijania drutu przy mocowaniu tablicy, no zupełnie jak zło z jakiejś dziecięcej bajki ,

    jeszcze gostek nie miał zderzenia czołowego ze zwartą siłą społeczną prowincji

  9. To jest scena w 21:30, w której gość jedzący kanapkę zatrzymuje masoński parowóz dziejów, a potem ludzie tańczą na wiejskim weselu (są w strojach ludowych)

     

    https://m.youtube.com/watch?v=4ng9RKbyo78

  10. A ja wczoraj widziałam przyjęcie komunijne na zapadłej wsi na ścianie wschodniej. Odbywało się w budynku agroturystyki. Za skromnym płotkiem, który mnie zmylił, mieści się okazały, luksusowo wykończony budynek z pięknym, olbrzymim basenem zewnętrznym i ogrodem. Goście ubrani drogo i elegancko, w stylu wielkomiejskim. Dzieci też ubrane na bogato, ale z gustem. Wózki dziecięce nowoczesne i ładne. Tyle zauważyłam, ale obserwacja zbieżna z relacją pana Gabriela

  11. Przeraża mnie często powtarzane hasło Dudy i Morawieckiego, że celem Polski jest osiągnięcie stylu i poziomu życia, jak na Zachodzie, a nie daj Boże, jak w Stanach Zjednoczonych!

    Ciekaw jestem, jak długo utrzyma się ten spokój i porządek na wsi, bo dziesięć milionów jednak chce Zachodu w Polsce.

  12. Żeby ich ruch utrzymał się przy życiu, to oni potrzebują dużo złej woli i wsparcia pożytecznych, a dopiero na drugim miejscu  pieniędzy i profesjonalnej pomocy w organizacji.

  13. Przeraża mnie często powtarzane hasło …”

    To widać i słychać w prawie każdym twoim wpisie. Ewidentnie masz jakieś zaburzenia, trudno powiedzieć jakiego typu, ale próba terapii poprzez dzielenie się swoimi wyimaginowanymi lękami i szajbami oraz zatruwanie swoim bełkotem tego forum na pewno nie będzie skuteczna. Idź normalnie do kogoś w rodzaju prof. Święcickiego – może pomóc.

  14. Masz rację. Osobiste odczucia nikogo nie zainteresują.

    Jak jednak zinterpretować kontrast wschodniego dobrobytu i niczego nie spodziewających się, szczęśliwych ludzi z mizerią i brakiem sensownych planów ludzi, którzy jednak rządzą tym krajem, stanowią prawo i mają wpływ na finanse?

  15. Poszłabym na jakiś wesele….ale

    wczoraj za to uczestniczyłam w wielkomiejskim spotkaniu rodzinnym i w pewnym momencie zorientowałam się, że to, co słyszę, to co mówią ci najbardziej aktywni towarzysko osobnicy, to wszystko już słyszałam po stokroć, w mediach i internetach. To niby odkrycie tak mnie zdołowało, bo ja nie toleruje wtórności, poszłam sobie stamtąd i chwilowo mam dosyć rodzinnych spotkań

  16. Dla organizujących wesela prosta rada: zadbajcie o to, żeby wśród gości znalazł się choć jeden umiejący czytać i pisać, żebyśmy mieli więcej takich optymistycznych relacji. Wtedy nikt nas nie zagłuszy.

  17. Polacy tak uwielbiają wesela, że ktoś dostrzegł niszę i organizuje „wesele bez pary młodej”

    „Jako organizatorzy jednym głosem stwierdziliśmy, że fanatycy wesel wcale nie muszą czekać na wesele kuzynki od strony brata, aby móc zjeść przepyszny barszcz z pasztetem, po czym ,,pójść na jednego”, zatańczyć rock and rolla i złapać welon. Raz w roku spotykają się przyjaciele z całej Polski, którzy zabierają swoich przyjaciół i tak oto rozrosło się nam wesele, na które przybędzie w tym roku blisko 300 osób”

    https://www.weselebezparymlodej.pl/

  18. taki grasant typu  don pedro z krainy dreszczowców – bo tak mi się kojarzy ten co to montuje i  fotagrafuje na prowincji tabliczki pt wolne od lgtb – to nie ma szans przy dobrze społecznie wyrobionych gościach weselnych.

  19. Przecież to  jak ogród bez kwiatów. Duszy brak.

  20. Wystarczy spojrzeć, kto o nich pisze.

    To jakaś kpina!

  21. Tym prężnie imprezującym ludziom nie szkodzi chodzenie do kościoła, rodzinna integracja, dobra polska wódka, nawet disco-polo im służy, przecież większość wnętrze przyśpiewek w prostych słowach porusza pozytywne emocje…

    To jest w kontraście do wizerunku polskich prostaków, złodziei i brudasów, skwapliwie budowanego przez wewnętrzną i zewnętrzną kontrabandę wrogiej nam idei.

    A tu się nie udało – imprezownie, hotele, pensjonaty, knajpki, puby, restauracje o rzut beretem w lewo i w prawo. Wszędzie kultura, czystość, dostępność…. Wszystko funkcja energii i kultury Polaków.

    I gdyby nie tak duże straty w przemyśle, bylibyśmy już na prawdziwej Autostradzie  Słońca….

  22. Dlatego uderzono w wesela w tym roku, zwłaszcza na Podhalu, i na Sądecczyźnie w to lato. Znajomości weselne to jest siła!

  23. Zapomniałem o pogrzebach, tyczy się ich uczestników to samo co weselników.

  24. tak z tymi pogrzebami to niezłą historię opisywał gombrowicz /ameryka pd/ – był głodny kilka dni nie jadł, wyszedł przed kamienice w której mieszkał i usiadł, podeszła do niego kobieta i powiedziała;  mamy trupa, wsiądź o 12.00 do tramwaju , podała numer , przyjedź na ostatni przystanek, będzie konsolacja – no i słynny pisarz się chyba najadł, bo wojnę jakoś przeżył

  25. Dość interesujące

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.