Zacznę od ogłoszeń. Proszę Państwa, z faktu, że ja tu jestem codziennie i łatwo można nawiązać ze mną kontakt, nie wynika wcale, że mam czas by odpowiadać na wszystkie maile i załatwiać czyjeś prywatne zlecenia. Mogę to zrobić raz, nie więcej. Nie ma też mowy o tym, bym odkładał na później egzemplarze kończących się nakładów, bo nie mam takich możliwości. Jest za dużo wysyłek i ja nie będę zawracał swoim pracownikom głowy takimi rzeczami. Jeśli ktoś chce coś kupić, to po prostu kupuje. Jeśli nie chce to, tego nie kupuje i już. To są zasady najprostsze i bardzo klarowne. Nie mam ponadto czasu, by zawracać sobie głowę dodatkowymi, prywatnymi zleceniami. Wystarczy mi, że pilnuję zamówień oczekujących na brakujące książki. Jeśli ktoś nie rozumie o czym tu piszę mówię wprost – NIE JESTEM CHŁOPCEM NA POSYŁKI. Proszę więc nie przysyłać mi takich maili. Mam jedną tylko możliwość komunikowania się z czytelnikami. Jest nią blog. Jeśli więc ogłaszam na blogu, że zmienia się kwota, od której liczona jest darmowa wysyłka, to znaczy, że zasada ta obowiązuje, od chwili opublikowania. Jeśli miesiąc później zgłasza się do mnie ktoś z pretensjami, nie mogę mu pomóc. Trzeba po prostu od czasu do czasu zaglądać na ten blog. Nic bowiem nie jest wieczne, również zasady naszego tu funkcjonowania. Wszelkie decyzję o odejściu, nie czytaniu nigdy więcej tego co napiszę, a także śmiertelne obrażanie się, przyjmuję z pokorą. Na tym kończę ogłoszenia.
Jak wiele osób mam taki problem, że nie mogę się tak do końca skupić w kościele, w czasie nabożeństwa. Myślę więc o różnych rzeczach i do głowy przychodzą mi wtedy przeważnie dobre pomysły. Ostatnio wpadłem na formułę taką – chrześcijaństwo to walka z grypserą i jej unieważnianie. I to jest ważne stwierdzenie, bo wielu chrześcijanom zdaje się, że oni tworzą grypserę, ale taką lepszą, z lepszymi wtajemniczeniami i bez konieczności połykania żyletek, przy wyjściu z celi. Jest dokładnie odwrotnie. W czasach przedchrześcijańskich wszelkie próby zbudowania porządku globalnego opartego na sile czy pieniądzu kończyły się fiaskiem i katastrofą. Rozumieli to tacy ludzie jak Perykles, który zamiast w wojnę inwestował w nieruchomości i dobrobyt obywateli. Nie zbudował imperium, ale zyskał ładnych parę dekad spokoju, po których pozostały nam rozsypujące się co prawda, ale ciągle piękne budowle. Wszystkie inne porządki, łącznie z tymi opartymi o handel produktami pierwszej potrzeby, takimi jak zboże, czyli na przykład Egipt, musiały zniknąć. Królestwo bowiem prawdziwe nie jest z tego świata. I to gwarantuje, że wieść o nim może rozprzestrzeniać się na całej Ziemi. Nie oznacza to jednak, że nie napotyka przeszkód. One istnieją i dają się zsumować w słowie – grypsera. Czym jest grypsera? To jest porządek bardzo brutalny, stworzony przez ludzi, którzy muszą dominować, narzucając proste bardzo zasady i stosując przymus bezpośredni celem wymuszenia świadczeń w naturze i pieniądzu. Kondensację grypsery mamy pod celą, a rozcieńczoną grypserę mamy w Londynie i Tel a Vivie. To jest ta sama zasada, która streszcza się w zdaniu – kooptacja przez próbę lub zapłatę, ale tylko dla ściśle wyselekcjonowanych. Istnienie grypsery gwarantuje natychmiastowe powstanie hierarchii, która aspiruje do szczytu grypsery. To zaś z kolei powoduje, ze grypsera zaczyna się promować. Na przykład ślubem księcia, albo jakimś innym wydarzeniem. Istnienie grypsery zakłada, że są ludzie, którzy nigdy do niej nie wejdą. W skali globu są to chrześcijanie, a konkretniej katolicy. Oczywiste jest, że globalna grypsera nie może wobec katolików zastosować metod spod celi, bo mogłoby się okazać, że nie jest ani tak mocna jak opowiada, ani katolicy nie są tak beznadziejni jak ich się przedstawia. No i po takiej konfrontacji mogłoby dość do weryfikacji samej zasady, która grypserę wyłoniła. Do tego zaś nikt dopuścić nie chce, bo grypsera nie znosi prób. To jest organizacja stawiająca na trwanie i postrach, ten zaś stosuje się zawsze wobec najsłabszych, których wskazuje wierchuszka grypsery. Stąd walka z grypserą ma jeden tylko wymiar – trzeba walnąć w kierownika, a reszta się rozsypie. Oczywiście chrześcijanie nie mogą tego zrobić. Nie jest to ich metoda. Mogą jednak bronić się przed atakami bezpośrednimi. Jest to także metoda likwidacji imperiów „z tego świata” . Trochę gorzej jest w przypadku ataków podstępnych, bo te są zwykle przez chrześcijan, zajętych swoimi sprawami, albo misją po prostu, nie do rozpoznania. Próbą wprowadzenia do społeczności chrześcijańskiej zasady grypsery są niektóre, nie twierdzę, że wszystkie organizacje lansujące szczególne i niedostępne każdemu praktyki, a także szczególne rodzaje duchowości. To jest coś dziwnego w mojej ocenie i nie ma związku z misją. Albo mamy świat wartości dostępny wszystkim i łaskę takąż, albo mamy hierarchię organizacji, w skład których nie wchodzą wyświęceni kapłani, ale jacyś inni ludzie, którzy wyłonili się nie wiadomo skąd i nie wiadomo jakimi zasadami się kierują.
Na czym polega w praktyce walka z grypserą? Na ochronie miejsc kultu i obszarów, gdzie tradycja chrześcijańska jest silna i trwała. Grypsera bowiem jest mocna tylko w tych miejscach, gdzie dominuje całkowicie i nieodwołalnie. W innych zaczyna się targować, wiercić palcem w kolanie, uśmiechać się krzywo i składać jakieś dziwne, a czasem niestosowne propozycje. Należy na to uważać. Generalnie zaś grypsera składa propozycję dotyczące kooptacji. To znaczy włączenia chrześcijan w strukturę grypsery. To jest rzecz jasna pułapka, bo grypsera to narzędzie rewolucji, ta zaś służy do degradacji i masowego upadlania ludzi. Grypsera – zwarta, nie dająca szans na jakikolwiek ruch i swobodę struktura, zaczyna zwykle swoją przemowę od zaproponowania większej wolności. Ludzie, którzy tę propozycje słyszą, nie rozumieją przeważnie, że chodzi o wolność „pod celą” kosztem najsłabszych, którzy nie dość, że nie potrafią się grypserze przeciwstawić, to jeszcze przeważnie nie mają szans na zrozumienie tego co się wokół nich dzieje. Tylko w konfrontacji z takimi istotami i tylko przy zastosowaniu wszystkich środków przymusu, legalnych i nielegalnych grypsera ma szansę. Upraszczając – realnie grypsera ma szansę jedynie pod celą. Stąd przemożna chęć zamiany świata całego w jedną wielką celę. To już było ćwiczone nie raz, a teraz mamy świeży przykład z Irlandii. Gdzie znowu zwyciężyła wolność. I teraz już, każdy będzie mógł tam robić co chce, oczywiście w ramach zasad narzuconych przez grypserę. Uważajmy na to co się tam dzieje.
Na dziś kończę, bo muszę jechać z dzieckiem do chirurga, a potem do Warszawy na nagranie.
Na www.prawygornyrog.pl zostawiam Wam dziś rzecz szczególną. Jest to pierwszy rozdział wyprzedanej już książki „Dzieci peerelu”, który nagrał dla mnie Pan Mirosław Grabski. Jeśli się Wam spodoba to nagranie zrobimy z tego, z Panem Mirosławem audiobook.
Grypsera vel hermetyzm vel gnostycyzm vel protestantyzm.
trudno skomentować, mnie się wydawało, że PRL to byłą taka „wolność pod celą”, ale ten tekst wskazuje, że to szerszy kontekst.
Nagranie bardzo się podoba! Czy jest cień szansy na nagranie audiobooków z II i III tomu baśni?
Na razie nie ma
Czy gnoza i Neokatechumenat i Opus Dei nie zalatuja grypsera? Wszak OD nie dla kazdego…
A skąd ja mogę wiedzieć?
Zalatuje.
Perykles zyskał parę dekad spokoju… I to jest najcenniejsza rzecz pod słońce. Choćby po to, żeby wychować spokojnie dzieci. Błogosławiony wprowadzający pokój.
Na pewno sekta neokatechumenalna (neony, założone przez KGB), ale też tzw. Odnowa w Duchu Św. (duchacze lub allelujki). Oprócz tego rozmaite grupy/denominacje, istne wylęgarnie błędów przeciw wierze katolickiej i zidiocenia. Na przykład w tzw. Kościele Domowym zalecają małżonkom codzienne pisanie poezji miłosnej. natomiast kontrolę nad wszelkimi inicjatywami polityczno-społecznymi w łonie Kościoła rzymskiego sprawują macherzy od Akcji Katolickiej. To jest organizacja, której celem jest nie dopuszczenie do jakiegokolwiek sensownego, owocnego działania. Oprócz tego młodzieżówki w rodzaju oaz itp. towarzystw wzajemnej adoracji w atmosferce uczuć religijnych, głupkowatych min i gadulstwa.
znawca się znalazł…..jestem w domowym kościele od kilku lat i jeszcze ani razu nie słyszałam o poezji miłosnej małżonków. Jak już rozsiewasz ploty, to sprawdź, czy nie są przypadkiem absurdalne.
Opus Dei….Ludzie, wy naprawdę nie macie pojęcia o wielu sprawach, w piszecie tu z taką emfazą, że aż człowiek jak czyta, skręca się z żenady. Pierwsze słyszę, że nie może do OD należeć każdy…no w sumie nie może, bo żeby należeć to np. nie można żyć w związku niesakramentalnym i generalnie trzeba mieć dużo czasu na modlitwę i pracę również społeczną, a to nie dla każdego jest osiągalne.
Ne znam Odnowy w Duchu Św, ani neokatechumentu, więc nie będę się wypowiadać, w przeciwieństwie do obecnych tu ekspertow (od siedmiu boleści)
Ciekawe, że niektórzy zwrócili uwagę tylko na ten fragment tekstu coryllusa, o organizacjach i duchowości KK, a zupełnie zbyli pozostałe informacje.
Ad rem. Byłam niedawno na Malcie, w tym podobno bardzo katolickim kraju. Nie jest to żaden katolicki kraj, ale katolicki skansen. W przeciwieństwie do Irlandii, która z okresu skansenowości wkroczyła śmiało na drogę nowoczesności.
Coryllus pisze: „Na czym polega w praktyce walka z grypserą? Na ochronie miejsc kultu i obszarów, gdzie tradycja chrześcijańska jest silna i trwała”
Nie wiem, jak w innych częściach świata, ale w Europie to byłam wszędzie i jako katoliczka wyczulona na pewne aspekty społeczne i odpowiedzialnie mogę powiedzieć, że tylko jeszcze Polska jest obszarem gdzie tradycja chrześcijańska jest silna i trwała.
A tu macie do obejrzenia stronę facebookową The Church Cafe Bar and Restaurant, prosto z serca Dublinu.
https://www.facebook.com/thechurch.ie/?hc_ref=ARTJajn1o66qNvrEm6UlTLbEnmu_ia7OF7Xqhi3HvJp7F7D7SmpUQ–Xw1NSNBkpChU
jeszcze jedno, bo po prostu jak czytam twój komentarz, to mam dylemat, czy uznać cie za prowokatora czy za idiotę. Domowy Kościół to ruch Światło życie, założony przez ks. Blachnickiego, którego papież podpisał dekret o heroiczności cnót i niebawem rozpocznie się jego proces beatyfikacyjny. Do tego ruchu może należeć każdy, a Domowy Kościół to wspólnota modlitewna małżeństw, która nie może istnieć, jeśli nie ma opieki księdza katolickiego, który czuwa nad całością. Z mężem jesteśmy już 5 lat w tym ruchu, byliśmy na rekolekcjach tego ruchu i jeszcze nie widziałam sytuacji żeby nie towarzyszyła jakiemukolwiek przedsięwzięciu czy spotkaniu obecność księdza. Proboszczowie prowadzą ewidencję małżeństw w tym ruchu i generalnie mają stały nadzór nad wszystkim co jest z tym związane.
To, co jest zalecane małżonkom to codzienna modlitwa we dwoje i codzienna modlitwa rodzinna, udział min raz w rekolekcjach, czytanie Pisma Św. to wszystko. Bzdury o poezji miłosnej lub innych jakichś dziwnych rzeczach są rozpuszczane przez nieuków i szkodników
Macie panowie po trzykroć rację. Przez wymienione wyżej organizacje penetrowane są wszystkie środowiska ludu świeckiego i zakonnego-księżego,inicjowane są dyskusje o tekście Pater Noster itp. Ksiądz na kolędzie kiedy się dopominałam o mszę z łaciną w naszym kościele powiedział, że świat się zmienia, nie można zostać w tyle i coś tam o duchowości wschodniej.Trzeba pilnie przywrócić msze św. z łaciną. Te teksty nie są trudne, ludzie się na pewno nauczą. Panie Gabrielu trzeba przygotować mszaliki dla dzieci przystępujących do I. Komunii z tekstami po łacinie. Zaprzyjaźnieni księża pomogą , pan wyda a my będziemy kupować dla dzieci i wnuków.
Do większej wolności
mszaliki już są od dawna.
http://christianitas.org/news/moj-maly-mszalik-czyli-wprowadzenie-dzieci-do-uczestnictwa-w-mszy-swietej-w-formie-nadzwyczajnej/
zastanawia mnie zwrot „trzeba przygotować mszaliki dla dzieci”. Rozumiem, że to będą przygotowywali eksperci komentujący na tym blogu?
Proszę się nie denerwować, już od jakiegoś czasu na coryllus.pl przychodzą ciągle jakieś trolle korzystając z tego, że nie ma stałej moderacji i wrzucają różne bzdury. Ja też pare razy nie wytrzymałem i jednemu albo drugiemu odpisałem, ale jakakolwiek dyskusja z nimi nie ma sensu, bo to jest tylko woda na ich młyny, a dla nas stracony cenny czas. Chyba najlepiej z nich poszydzić to wtedy uciekają.
Jak przeczytałem komentarz p. viator też się troszkę zbulwersowałem tą poezją małżeńską i skrajnym osądem DK ale pani wydaje mi się w przeciwną stronę próbuje przeciągać… jeżeli pani doświadczenie z DK jest taki jak opisane powyżej to jak to się mówi chwała Panu ale z naszymi kapłanami w kręgu bywało zazwyczaj krucho (30% obecności) jeżeli nie wyrośli w rodzinach oazowych mieli trudności w odnalezieni się w na kręgu i o zgrozo byli napominani i strofowani przez starych i doświadczonych wyjadaczy z ruchu którzy znali każde słowo i jedną interpretację tego co na spotkaniach ma miejsce i co powinno mieć miejsce. Całkiem możliwe że to moje doświadczenie to nie norma ale para która pilotowała nasz krąg robi to od 30 lat…
aha jeszcze jedno cyt.: „To, co jest zalecane małżonkom to codzienna modlitwa we dwoje i codzienna modlitwa rodzinna, udział min raz w rekolekcjach, czytanie Pisma Św. to wszystko….” a gdzie modlitwa indywidualna czyli namiot spotkania? Ponadto słowo „zalecane” to lekkie nadużycie bo to nie jest zalecenie a zobowiązanie.
Przeciez indywidualne przypadki, jakies niedomagania ksiezy, czy pomysly na urozmaicenie (ta poezja) nie moga wplywac na ogolna ocene dziela jakim jest DK. Tak jakbym powiedziala, ze cala Oaza jest do niczego, bo kiedy ja mialam z nia do czynienia (7 klasa podstawowki) bo prowadzil ja nudny jak flaki z olejem ksiadz..
NOM po łacinie również zawiera błędy p. wierze katolickiej. Przywrócenie łaciny nie załatwi sprawy, trzeba przywrócić mszę – całą liturgię wraz z autentyczną doktryną wiary – wg mszału św. Piusa V, zwaną też trydencką, mszą wszech czasów, czyli mszę autentyczną mszę rzymskokatolicką, a nie stwór napisany przez komisje liturgiczną złożoną z żydów, heretyków i schizmatyków pod kierownictwem masona.
Na wcześniejsze Pani zarzuty odpiszę później.
Niewątpliwie podatek kościelny jest tego rodzaju propozycja.
tak, jeśli chodzi o zobowiązania DK to ma pan rację, nie pisałam wszystkiego, bo to nie miejsce. Jakbym napisała o namiocie spotkania, to zaraz pewnie pojawiłby się jakiś mądrala i zaczął wypisywać kolejne bzdury. To jednak nie miejsce na opowiadanie o DK, ja chciałam tylko zaprotestować wobec tych głupot
„nie stwór napisany przez komisje liturgiczną złożoną z żydów, heretyków i schizmatyków pod kierownictwem masona.”
współczuje panu, świat który sobie pan stworzył jest potworny.
NOM jest wzorowana na mszy anglikańskiej. Szaty liturgiczne też przypominają te z kościoła anglikańskiego, co wszyscy mogli zaobserwować przy okazji ostatniego ślubu w angielskiej rodzinie królewskiej . Co więcej nawet w Polsce księża coraz częściej nie noszą już sutanny, tylko czarną koszulę z koloratką, podobnie jak pastorzy z kościoła anglikańskiego.
Świat jest naprawdę przerażający. Natomiast jest bardzo wielu ludzi, którzy wolą raczej żyć złudzeniami, udawać że wszystko jest w porządku, zamykać oczy i nie widzieć tego co się wokół nich dzieje.
Wszystkim radziłabym uczestnictwo w mszy trydenckiej. Ja mam to wielkie szczęście, że w mojej parafii wszystkie msze są po łacinie, a nauka religii jest taka, jaką mieli nasi rodzice i dziadkowie.
NOM po łacinie, czyli msza święta w formie nadzwyczajnej nie jest mszą trydencką. Jest to po prostu novus ordo missae, tylko że w języku łacińskim, tak jak może być po angielsku czy po litewsku. Brakuje tam ostatniej ewangelii i wszystkich odwołań do Michała Archanioła. Confiteor jest tylko raz i do tego bardzo skrócony.
Istotnie, posoborowe NOM, czyli mszał papieża Pawła VI, jest wzorowany na mszy Cranmera właśnie. Uściślić jednak należałoby, że przerażający jest świat tworzony właśnie na naszych oczach, ale nie świat stworzony przez Boga.
Lista błędów i szkodliwych zmian z NOM, otwierajacych drzwi do nadużyć, jak również umożliwiających dowolność rozumienia jest naprawdę długa i nie miejsce i czas o tym tu pisać; kto chce to poznać ten znajdzie. W NOM zachowano jedynie katolickie credo i formę oraz materię Najświętszego Sakramentu. Jednak są poważne wątpliwości co do ważności w związku intencją kapłana warunkującą ważność tego sakramentu.
Właśnie w ostatnich dniach Irlandia, przywołana przez panią jako dobry przykład zmian w Kościele, złożyła świadectwo swej wiary w głosowaniu nad aborcją i – jak słusznie pani zauważyła – „z okresu skansenowości wkroczyła śmiało na drogę nowoczesności”. I to jest ten postęp w Kościele, który najwyraźniej Pani wyznaje i za którym Pani podąża.
Co do wspomnianej poezji, to praktykowana jest w Kościele Domowym przy parafii pw. Św. Rodziny przy ul. Rozwadowskiej w Warszawie i tam może pani pytać o szczegóły tego idiotyzmu.
Postępowanie kanonizacyjne w Kościele zostało zmienione tak, iż możliwym stało się wynoszenie na ołtarze osób, których dokonania budzą obiektywne wątpliwości co do ortodoksyjności ich wiary, heroiczność cnót jest wątpliwa, a owoce ich działalności w Kościele – zepsute.
Nie znam się na kwestiach teologicznych, podałam tylko przykłady, które mnie jako laikowi rzuciły się najbardziej w oczy.
Odnośnie usunięcia Ostatniej Ewangelii. Ostatnia Ewangelii jest czytana na końcu mszy i jest to zawsze pierwszy rozdział Ewangelii wg. św Jana. U nielubianego i wyszydzanego na tym forum Lisickiego w książce „Krew na naszych rękach” przeczytałam, że Ewangelia wg. św Jana budzi największe kontrowersje wśród uczestników dialogu katolicko-żydowskiego. Jest uznana przez obie strony dialogu jako najbardziej antysemicka, antyżydowska i wręcz błędna. Lisicki pisze, że są poważne rozważania wśród uczestników dialogu, by wyrzucić ją z Kanonu Pisma Świętego. Nie dziwi więc, że pierwszym krokiem było usunięcie Ostatniej Ewangelii ze mszy.
w żadnym miejscu nie przywoływałam Irlandii jako przykładu dobrej zmiany w Kościele. Jeśli pan tak interpretuje proste zdania, to nie dziwę się, że widzi pan wszędzie potwory i zło. Ja nie twierdzę, że jest dobrze. Nic o panu nie wiem, mogę tylko wnioskować, że jest pan kimś w rodzaju niezdrowego fanatyka (tylko na podstawie tego, co tu napisałam). Tacy są najgorsi, w kościele, lub środowiskach okołokościelnych przede wszystkim. I głównie dla samych siebie.
Z tego, co pan napisał o DK,jeszcze bardziej wybrzmiewa to, że nie ma pan o tym zielonego pojęcia. A plotki dobre są dla znudzonych bab.
Chodzi o dialog czy nawrócenie?
Wyrzucenie z Pisma Świętego?
Nie jestem nawet średni w Piśmie Świętym, ale to co Pani pisze brzmi bardzo słabo. Tzn. mocno niebezpiecznie.
Przypomina mi się historia księdza Czajkowskiego, który zasiadał w jakimś ciele katolicko-żydowskim i forsował usunięcie pieśni ze słowami „Ludu mój, ludu, cóżem ci uczynił” jako niosącej przesłanie antysemickie. Wkrótce okazało się, że ten miły ksiądz był kapusiem na rzecz SB, prawdopodobnie sprawy obyczajowe.
Przecież te dialogi to jest kolejny cios w wiarę katolicką, w wiarę, która powoli, może tylko chwilowo, ale przestaje być prawdziwym bastionem.
I to co Pani napisała to chyba potwierdza.
Przy czym nie wypowiadam się w innych kwestiach, nie potrafię ocenić tych ruchów formacyjnych wewnątrz kościoła, ale nie sądzę, żeby wszystkie były manipulacją.
anglikanizm to judaizm plus wieprzowina (choć jeśli idzie o wieprzowinę, to nie jestem pewien jak długo jeszcze).
PS
Kto oglądał ostatnio ślub księcia Harry’ego z aktorką mulatką z USA w kaplicy na zamku Windsor pod Londynem, to nie wiem czy zwrócił uwagę, że w wystroju tej masońskiej kaplicy nie ma znaku chrześcijańskiego krzyża.
To nie powinno nas dziwić. Ewangelia św. Jana jest młotem na synagogę, odrzucającą Bóstwo Jezusa Chrystusa równe Bóstwu Boga Ojca. Tylko ta ewangelia chroni absolutnie i bezdyskusyjnie istotę naszej wiary. Dla żydów Jezus z Nazaretu to tylko człowiek, ale w żadnym razie Bóg-Człowiek, a właśnie ta ewangelia dostarcza najwięcej dowodów boskości Logosu i równości w Bóstwie z Ojcem, czyli współistotności.
NOM na każdym kroku zaś pomniejsza boskość Pana Jezusa, znieważa Go w Jego Bóstwie poprzez celebrę tyłem do tabernakulum, przez co jest również ariański. Arianizm zaś polega na deklaratywnym odrzuceniu boskości wcielonego Logosu – Jezusa Chrystusa. Obłędu zaś ariańskiego chyba nikt o zdrowych zmysłach dziś nie ośmieli się bronić. Wielu przyjmuje, że Ariusz był Żydem i być może nawet działał na polecenie synagogi. Dlatego słusznie nazywa się NOM rytem zjudaizowanym.
Książka Lisickiego jest właśnie o tym, że od czasu jak kościół dialoguje, to przestał być misyjny. Kościół nie próbuje nawracać Żydów. Zaprzestał się nawet modlić o nawrócenie Żydów w Wielki Piątek, bo to objaw antysemityzmu. Prawdziwym celem dialogu są zmiany w kościele. To kościół ma się zmienić, by nie doprowadzić znowu do Holokaustu. Te poglądy jak na razie są reprezentowane przez małą liczbę księży zasiadających w komisjach do dialogu międzyreligijnego. Wiem, że usuwanie ksiąg z Pisma Świętego wydaję się czymś niemożliwym i absurdalnym, ale te sprawy są naprawdę dyskutowane w wąskim gronie specjalistów.
Napisała pani: „Byłam niedawno na Malcie, w tym podobno bardzo katolickim kraju. Nie jest to żaden katolicki kraj, ale katolicki skansen. W przeciwieństwie do Irlandii, która z okresu skansenowości wkroczyła śmiało na drogę nowoczesności.”
Ojcowie Kościoła mają słuszność, szczególnie Atanazy i Hieronim, zwracając uwagę na bezczelność heretyków, gdy przyłapani na kłamstwie, wiją się jak węże, zaprzeczając własnym słowom.
– Rabi co będziesz oglądał w tym roku w święta, znowu szklaną pułapkę
– Raczej katastrofę naturalną
kościół ma się zmienić żeby nie doprowadzić do holocaustu? Który Kościół ? Katolicki czy może protestancki? Zaraz się okaże w tej już szalonej grypserze, że II W Ś wywołali rzymsko – katoliccy nieletni ministranci.
Bezczelna grypsera. Tak jak do Karskiego Żydzi amerykańscy mówili „Gdzie był Bóg podczas holokaustu?” to Karski im odpowiedział „A gdzie był człowiek? „. No to właśnie człowiek wyznania protestanckiego i z pomocą innych nie chrześcijan ten holocaust wykonał
Kościół protestancki? Nic takiego nie istnieje. To jest sekta, która tylko w samych USA rozmnożyła się do ponad 10 tyś. denominacji. Ich miejsca spotkań to też nie kościoły, lecz zbory – jak sami je nazywają.
Kościół jest jeden – katolicki i tworzą go tzw. kościoły partykularne, np. rzymski, syromalabarski, koptyjski czy grekokatolicki, przy czym w rzymskim od początku jest wikariusz Chrystusa, następca św. Piotra, zwany papieżem. Poza kościołem katolickim nie ma żadnych kościołów. Nie ma też poza nim zbawienia.
Chyba car Aleksander II stwierdził,”angielczyki to żydy ,którzy jedzą wieprzowinę”.
Co ma kościół wspólnego z holokaustem?
Kościół Powszechny jest przecież antyrasistowski, antyplemienny! Ponad granicami politycznymi i geograficznymi!
I pytanie – czy w wyniku rozmów międzyreligijnych nastąpiły ze strony np. judaizmu jakiekolwiek korekty jego nauczania w stosunku do kościoła katolickiego i katolików? Jeśli tak – byłbym wdzięczny za szczegóły.
A na czym polega powszechność kościoła? Na szacunku do każdego człowieka i otwarciu na każdego człowieka. Czyli kościół widzi zagubionych, cierpiących ludzi w miotających się muzułmanach i pełen jest pełnoprawnych arabskich wiernych chrześcijan.
W efekcie np. nienawiść rasowa do muzułmańskich dzieci palestyńskich jest kościołowi obca i w duchu jego nauczania jest grzechem. Kościół musi się nad tymi cierpiącymi dziećmi pochylić i za nie modlić. Tak samo, jak za strzelających do nich żołnierzy. Bez nienawiści. Z miłości.
Nie musi mnie Pan przekonywać, ja to wszystko wiem. Wiem, że narodowy socjalizm w Niemczech miał podłoże okultystyczne i tępił Kościół. Wiem, że krzyże przydrożne w Kraju Warty były niszczone, kościoły zamknięte a księża wysłani do Dachau. Wiem, że papież Pius XI w 1937 roku napisał encyklikę „mit brennender Sorge” skierowaną do Niemców, ostrzegającą ich przed ideologią stawiającą naród ponad Bogiem. Wiem, że w polskich klasztorach w czasie okupacji ratowano żydowskie dzieci. Sama znałam jedno takie dziecko.
Niestety nasi starsi bracia w wierze patrzą na to inaczej i uważają, że Holokaust był wynikiem panowania przez 2000 lat antysemickiej, antyżydowskiej religii katolickiej. Uważają, że Nowy Testament ma wiele elementów antysemickich, a najgorsza ze wszystkiego jest Ewangelia wg. św Jana.
Dialog Kościoła z judaizmem polega na tym, że strona katolicka przeprasza za wszystko co możliwe, a strona żydowska stawia coraz to nowe żądania. Tyle, że my wierni bardzo mało o tym wiemy.
Jeśli irytowały Pana wystąpienia prezydenta Dudy na Dworcu Gdańskim w Warszawie w tym roku, czy w Kielcach w zeszłym roku, to musi Pan wiedzieć, że to co robi nasz prezydent wpasowywuje się bardzo dobrze w obecną politykę Kościoła względem judaizmu.
Żydzi nie są naszymi starszymi braćmi w wierze. To powiedzenie, że jakoby są, powstało wskutek medialnej manipulacji wypowiedzią papieża Jana Pawła II:
http://sanctus.pl/index.php?module=aktualnosci&id=1479
Nic nie słyszałem o młodszych braciach. Skoro nie ma młodszych braci, to nie ma też starszych. A nawet gdyby starsi byli, to nic z tego nie wynika. Może tylko to o czym mówił Michalkiewicz, że starsi bracia sprzedali Józefa w niewolę. Inne przykłady to Jakub, który podstępem uzyskał błogosławieństwo od ojca, należne Ezawowi i Kain zabijający młodszego Abla. Ze Starego Testamentu wynika więc, że starsi bracia gnębią młodszych.
No i bardzo dobrze, trzeba Kościół Domowy propagować.
Jeśli chodzi o Neokatechumenat to jest jakiś twór pt. wracamy do źródeł, że niby Kościół Biblijny i oczywiście wynalazek brania Ciała Chrystusa na rękę.
Odnowa w Duchu Świętym to zielonoświątkowy (pentacost) implant na łonie Kościoła Katolickiego, kolejna furtka na protestanckie, nachalne, ekscytujace treści.
Do kolejnej części katolickiego (o ile taka w ogóle będzie) SN wypadałoby poruszyć kwestię Św. Jana Chryzostoma, Tertuliana i Savonarolli, bo jak jeden pan słusznie powiedział rewolucja potrzebuje paliwa. I o ile Braun jest katolickim rygorystom to niewiele mówi o kłopotliwych momentach w historii Kościoła, które poprzedzały wybuchy różnych herezji, schizm a w końcu reformacji.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.