kw. 252020
 

Każdy kto pamięta emitowany w każdy poniedziałek program dla dzieci „Zwierzyniec”, zrozumie doskonale ten tytuł, a reszcie chyba to rozumienie nie będzie potrzebne, zważywszy na treść, którą znajdzie się poniżej.

Pojawiła się tu wczoraj informacja, że patriotyczne telewizje internetowe zbierają pieniądze na swoją działalność. To jest doprawdy niesamowite. Ludzie dysponują studiem, mają dziennikarzy, prezenterów, którzy może nie dorównują Annie Wandzie Głębockiej, ale jakoś tam wyglądają, ludzie zawodowo zajmujący się publicystyką, muszą żebrać, bo nie potrafią tego utrzymać? Nie mówiąc już o zarabianiu? Jak to jest możliwe? Ja na przykład, utrzymuję ten blog i wydawnictwo już ponad dziesięć lat, w tym roku minie jedenasty. I dokładnie pamiętam jak na samym początku oskarżano mnie, że nie piszę sam, tylko zatrudniam ludzi, albo mówiono, że jesteśmy z Toyahem jedną osobą. Może więc dziś, bez podawania nazwisk i wskazywania, o jaką stację chodzi, jeszcze raz – bo przecież już było o tym – na abarot, wyjaśnimy dlaczego patriotyczne media zdychają. Otóż największym i najważniejszym problemem redakcji, każdej redakcji nie tylko telewizyjnej, są aspiracje redaktorów i ich poziom. Mam na myśli nie tylko poziom merytoryczny, bo ten – jak jest dobry naczelny – można podnieść, w ostateczności nawet batem. Mam na myśli poziom ogólny, który wyznacza horyzont jednemu z drugim prowadzącemu kolumnę czy jakąś publicystykę. Poziom redaktorów w Polsce jest dramatycznie niski, wręcz nie ma go wcale. To ryzykowna teza, ale włączcie sobie jedno czy drugie nagranie na YT i sami się przekonacie. Generalnie sprawy doszły do tego, że „mają być jajca” i nikt nie rozumie dlaczego ludzie z jednej strony pozytywnie reagują na wygłupy, odbywające się w redakcji, a z drugiej nie chcą za nie płacić. Aspiracje redaktorów to nie wszystko, problemem są także zasługi. Każda redakcja, nie tylko telewizyjna, to budżet, no a ten musi być przeznaczony dla ludzi zasłużonych. Ja mam wręcz taką wizję, że redakcje patriotyczne to paśniki rozstawione w lesie. Od jednego zaś do drugiego łażą stada zasłużonych rogaczy i domagają się pierwszeństwa przy żłobie. To jest nie do zwalczenia.  Ci, którzy są o pokolenie młodsi, jeśli spróbują mówić o zasługach, nie dostaną od nikogo ani grosza. Mechanizm jest taki i on ciągle niestety działa. Na początku ogłasza się start nowej, najprawdziwszej, najciekawszej i najbardziej patriotycznej telewizji. Pokazuje się w niej przez pół roku to, co wcześniej w innych telewizjach, tych samych ludzi, te same tematy, które są słono opłacane, jako tak zwane „pewniaki”. One robią jakichś ruch, albowiem ludzie uwielbiają słuchać tych piosenek, które już znają, ale w końcu się nudzą i przełączają na coś innego. Wtedy zaczyna się panika i szukanie czegoś nowego, czyli frajerów, którzy za darmo będą opowiadać jakieś swoje kawałki, nie interesujące z istoty nikogo ważnego i zasłużonego. Nie interesujące też żadnego redaktora. One na chwilę pomogą, ale potem okaże się, że tak być przecież nie może.

– No dobrze – powie naczelny do najbardziej zasłużonego satyryka w kraju – ale oni nie biorą pieniędzy, ty zaś Janek życzysz sobie za te swoje śpiewy jak Cygan za matkę, robi się kłopot.

– Gówno mnie to obchodzi – odpowiada zasłużony satyryk – oni pieprzą bez sensu, nie potrafią śpiewać i grać na gitarze, ma ich tam nie być.

No i rzeczywiście, program się zmienia i szuka się nowych ludzi, którzy nie będą już tak bardzo irytować zasłużonych i nie będą też stanowić żadnego zagrożenia, dla trzymających swój zwyczajny poziom redaktorów. No, ale pieniędzy wciąż nie ma, oglądalność spada, reklamy nie przychodzą i redakcji grozi głód. No i wtedy ogłasza się zbiórkę wśród widzów. Taki mikro fundusz daru narodowego, na ratowanie medialnego patriotyzmu. Czy to do czegoś doprowadzi? No, do nowego rozdania politycznego, którego efektem będzie – trzeba im jeszcze raz dać szansę – transza pieniędzy z budżetu. Wszyscy odetchną i dalej będą krzewić patriotyczne wartości.

Cały ten kadryl, który dziś obserwujemy jest tylko przerwą w walce o pieniądze z budżetu. Wiadomo bowiem, że żadna zbiórka nikogo nie uratuje. Trzeba ją jednak ogłosić, żeby ludzie poczuli dramatyzm sytuacji i żeby ich serca wezbrały miłością do ojczyzny.

Przypomnijmy teraz może, jak wyglądała telewizja za komuny, kiedy latał ten cały „Zwierzyniec”. W programie tym swoje gawędy zapodawała zawodowa lekarz weterynarii, a także Michał Sumiński, człowiek wychowany w lesie, a do tego sportowiec. On się znał na zwierzętach naprawdę. I to było ciekawe i podobało się dzieciom. Telewizja wypełniona była kłamstwami, ale za rozrywkę odpowiadali tam wtedy aktorzy zawodowi. Była ich masa. Nie wyobrażalna była sytuacja, by do telewizji wszedł ktoś, kto jest nieprzygotowany do tego zawodowo, albo ktoś kogo ambicja i aspiracje nie zmuszają do utrzymania takiej dyscypliny, która zrobi na widzach odpowiednie wrażenie. Telewizja bowiem udawała salony. Nie była salonem, ale udawała go, a nie było jak powiedzieć – sprawdzam – bo pomiędzy TW Ireną Dziedzic, a widzem rozwalonym na kanapie był kineskop. No, ale to działało i wielu wspomina tę telewizję z łezką w oku. Dziś żadna telewizja nie udaje salonu i żadna nie jest salonem. Pomysł na popularność wszędzie jest taki sam – rozwalona na kanapach rodzina gamoni, ojciec w kalesonach z przodu żółtych z tyłu brązowych, matka w bistorowej podomce i popaprane dzieci pierdzące na prawo i lewo – domagają się swojej porcji żarcia. I za każdym razem ją dostają. Dlaczego tak jest? Albowiem w latach dziewięćdziesiątych wielu ludzi uznało, że walor edukacyjny mediów jest bez znaczenia, że liczy się tylko rozrywka. Ten sposób komunikacji obowiązuje do dziś i od złożenia takiej deklaracji można dopiero rozpocząć karierę w mediach elektronicznych. No i w radio także.

– Uważam towarzysze, że to bydło nie zasługuje na nic więcej – mówi naczelny – musimy mu dać rozrywkę na stosownym poziomie.

– To znaczy jakim? – pyta aspirujący redaktor

– Musicie towarzyszu jak najgłośniej pierdzieć i mlaskać – rzecze naczelny

– Ale jak to?! – tamten na to – moja babcia to ogląda, jak ona to przeżyje? Nie zechce zrobić mi budyniu czekoladowego?

– A jak się nazywa ta wasza rubryka towarzyszu? – dopytuje się naczelny

– Ogniem na wprost – odpowiada redaktor

– Dobrze – zaciera ręce naczelny – w takim razie wy, w drodze absolutnego wyjątku, możecie w przerwach między pierdzeniem i mlaskaniem wołać głośno – hurrrrrraaaaaaaa!

– I to ma niby pomóc?- zastanawia się redaktor

– Na pewno nie zaszkodzi – uspokaja go naczelny.

– A co z misją edukacyjną mediów? – dopytuje się jakaś pańcia siedząca w kącie, która się tam wzięła nie wiadomo skąd

Całe kolegium wybucha śmiechem. Wszyscy obnażają zęby i dziąsła, rżą jak konie na pastwisku i kopią się po łydkach, podkreślając w ten sposób solidarność grupy, która jednoczy się w słusznym ostracyzmie wobec jednej wariatki, która nie rozumie nowoczesnych trendów. Ona zaś siedzi i patrzy smutno w ścianę. Wydawało się jej bowiem, że telewizja ma misję.

– Niby tak, towarzyszko – mówi w końcu naczelny, wycierając z kącika ust resztki jajka, które mu tam zaschło dwa dni wcześniej, zaraz po śniadaniu – ale sama rozumiecie, że trzeba tę misję dostosować do poziomu publiczności. Ten zaś jest niski.

– Oj tak, oj tak – całe kolegium kiwa głowami, a ten co prowadzi program „Ogniem na wprost” dodaje jeszcze – oj tak, jest bardzo niski.

– Ale – mówi kobiecina – przecież jak będziemy się tak zachowywać, to liczba ludzi zainteresowanych naszą publicystyką będzie maleć. Pójdą gdzie indziej, nawet jeśli nie do tych, co prezentują lepsze treści, do do tych, co się pokazują bez gaci.

Całe kolegium zamilkło, a naczelny zrozumiał, że ta dziwna istota ma rację. Od razu też zaczął uważnie przyglądać się wszystkim siedzącym wokół, badając wzrokiem ich gotowość do ściągnięcia gaci na wizji. Zauważył, że nie wszyscy są gotowi do poświęceń dla sprawy i postanowił, że przy kolejnej redukcji weźmie to pod uwagę.

– Tak właśnie jest – łkała już prawie kobiecina – jeśli zrezygnujemy z misji edukacyjnej i nie zaczniemy pokazywać czegoś naprawdę ciekawego, będziemy musieli wszyscy ściągać gacie na wizji! Nie rozumiecie tego?!!!!

Jej głos przeszedł w szloch. Naczelny postanowił ją uspokoić.

– Towarzyszko – powiedział niemal ludzkim głosem – to nie tak. Nie płaczcie. Chodzi teraz o to, byśmy doczekali w spokoju i bez wyrzucania za burtę kolegów, do końca epidemii. Wtedy będziemy mogli pokazywać polityków, którzy złożą nowe obietnice i weźmiemy od nich pieniądze na rozwój firmy. I wierzcie mi, że nie będziemy musieli przejmować się żadną misją edukacyjną, która jest niepotrzebna, ani tym czy mamy ściągać gacie czy nie.

Po tych słowach wielu siedzących wokół naczelnego uspokoiło się. On jednak patrzył ciągle złowrogo i myślał o tym, czy nie byłoby jednak dobrze, zmusić tego czy owego do ściągnięcia tych gaci.

– Jakby to poprawiło dyscyplinę w zespole – myślał.

Na tym koniec na dziś. Miłego płacenia na media patriotyczne życzę wszystkim niezainteresowanym tutejszymi treściami. Pewnie się zastanawiacie, co ja będę tu dziś sprzedawał? A nic. Dziś akurat nic. Nie muszę bez przerwy puszczać bloków reklamowych, stać mnie.

  14 komentarzy do “Ci co pierdzą i mlaskają na swój program zapraszają, ła, a, a, a….”

  1. Telewizora nie mam. Oglądałam w internecie „okno”: Kolonko, Otoki, Roli, media narodowe i …. przestałam, ale nie zastanawiałam się dlaczego. Po prostu, przestało mnie obchodzić to,  co jest tam wygłaszane … Co robią te „okna”, no w jakiś sposób recenzują otaczającą nas rzeczywistość, Otoka recenzuje z lewej strony, inni z prawej, no i tak to leci … aż zaczyna brakować funduszy…

  2. Żeby poszaleć w mediach to trzeba mieć długiego jamnika.

    Pudelek nie starcza ☺

  3. Otoka wyznał ostatnio, że pracuje na tej farmie u Wójciak, co ją podpalili. Ciekawy awans

  4. Najpierw trzeba wszak sprawdzić kto jakim psem dysponuje

  5. Mnie najbardziej podobało się jak w jednym z mediów patriotycznych redaktor wycedził , że „nie zasypuje gruszek w popiele”.

  6. a właśnie , spaliło się właśnie to co nie ubezpieczone, skąd konkurencja wiedziała co jest a co nie jest objęte polisą …. ?

    a co do awansu tego pana, to rzeczywiście i ciekawy i dziwny.

  7. Czy był to program o patriotycznej, prasłowiańskiej gruszy chroniącej w swoich konarach plebejskiego uciekiniera?

  8. You tube przestał płacić. Cenzura ich dopadła, głównie za krytykę homo.  Zpowiadalo się dobrze, a teraz muszą prosić o datki na przeżycie i to tylko 2-3 redaktorów. Nie wyrobili innej marki oprócz Tv youtubowej. Poza tym nie istnieją.

    Coryllus też zrobił sporo na sakonie 24 ale wybił się na niepodległość książkami, blogiem i wydawnictwem.

  9. Kiedy wywiad w Mediach Narodowych? Mial pan wstapic, ludzie czekaja.

  10. Coś w tym stylu, a plebejski uciekinier miał odszczekiwać się dworskim prześladowcom.

  11. po jakimś czasie na salonie czytałem tylko dwa blogi blog Coryllusa i brixena, Toyah dla mnie trochę przynudzał . jak to było dobry pieniądz wypiera słaby pieniądz

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.