lip 222024
 

Co prawda byłem w Rynie parę lat temu, ale byłem na chybcika i krótko, tak więc nie mogłem niczego ocenić. Tak naprawdę ostatni raz byłem na Mazurach 30 lat temu. Z grupą znajomych przepłynęliśmy jezioro Nidzkie i mieliśmy zamiar wpłynąć na Śniardwy, ale ktoś rozsądniejszy od nas nam ten pomysł wybił z głowy. No i chyba słusznie, bo jak pamiętamy, jest to akwen niebezpieczny. Szczególnie dla nieumiejących pływać kajakarzy. Nigdy już potem na Mazury nie pojechałem. Wyprawa kajakowa była fajna, ale towarzycho w portach i na przystaniach wcale nie. Było to tak przykre wrażenie, że zostało ze mną do wczoraj. Był rok 1990, wszystko się zmieniało, ale ludzie na Mazurach byli chyba ci sami, co w roku 1945. Głównie przyjezdni i głównie z Warszawy, a jak z Warszawy to z określonych środowisk. Z całym zestawem zachowań i przyzwyczajeń, które środowiska te musiały demonstrować na każdym kroku. W zasadzie wszystko pasowało do opisów Nienackiego odnajdywanych w książkach o Samochodziku.

W te wakacje postanowiliśmy pojechać na Mazury. W trójkę, bo syn już z nami nie jeździ. Ma swoje życie, studia, pracę i coś tam przeżywa. Powiem Wam, że bardzo żałuję iż nie jeździłem tam przez te 30 lat. Tak, jak to zawsze mówiła nam pani od geografii – Warmia i Mazury to jedyne naprawdę atrakcyjne dla zagranicznego turysty obszary w Polsce. Dziś to się może trochę zmieniło, ale naprawdę tylko trochę. Warmia i Mazury bowiem rozwijają się nieprzerwanie od ponad 600 lat. I cała infrastruktura, jaka tu jest i jaką się rozbudowuje, konserwuje, poprawia, działa mimo różnych kataklizmów, które nie mogą jej zniszczyć. Najgorszy był oczywiście kataklizm roku 1944 i lat późniejszych. No, ale to kraina poradziła sobie i z tym dopustem bożym. Na Warmii i Mazurach jest świetnie. Nie mam chyba nawet słów, żeby to opisać, a więc najlepiej będzie jak trochę pomarudzę. Na zasadzie jest świetnie, ale….

No dobra, ale to za chwilę. Najpierw taka refleksja – żadne walory przyrodnicze nie zastąpią dobrze utrzymanych urządzeń zwanych cywilizacją. Na Warmii i Mazurach te urządzenia istnieją od setek lat, ze względu na jeziora i utrudniony transport drogowy. Mamy więc mosty, mostki, nabrzeża, porty, przystanie i wszystko co wiąże się z transportem. Mamy kanały, przekopy, zatoczki, plaże i dochodzące do nich drogi i dróżki. Wszystko to stworzone ręką ludzką i nią konserwowane. Żadna dzika przyroda, aranżowana w myśl dyrektyw unijnych tego nie zastąpi. Tak myśleć może tylko dewastator, idiota, albo sabotażysta.

W zeszłym roku jeździłem po północnej części województwa Lubuskiego, po Zachodnim Pomorzu, Pomorzu i Wielkopolsce. Naprawdę, trzeba wiele jeszcze zrobić, szczególnie na Pomorzu Zachodnim, by można było uznać ten teren za atrakcyjny turystycznie w rozumieniu takim, jakie zwykle stosujemy oceniając Warmię i Mazury. A dzika przyroda jest tam właściwie wszędzie. Co z tego, skoro nie ma hoteli, ani nawet pensjonatów. Co z tego skoro do brzegu jeziora nie da się dojść, bo jest bagnisty i zarośnięty trzcinami. Przede wszystkim należy ludziom udostępnić te brzegi jezior. Ktoś może powiedzieć, że próbowano, ale nie przyniosło to efektu, bo turyści i tak jadą na Mazury. Niestety samo udostępnienie brzegu to za mało. Na przykładzie Grodziska Mazowieckiego widać ile trzeba pracy i inwestycji w miasto, które było zapyziałym zadupiem, by zmienić je w ośrodek rekreacji, gdzie działa przemysł i transport. Powiem nieskromnie, że Grodzisk pod względem atrakcyjności jakoś tam próbuje konkurować z ośrodkami Warmii i Mazur, choć jest na Mazowszu i nie ma tu jeziora, a są tylko dwa kompleksy stawów. Jest to jednak ośrodek, w którym zrozumiano o co chodzi w zarządzaniu miastem, gdzie ludzie mają żyć, a nie tylko pracować. Trzeba więc jeszcze wiele czasu i pieniędzy, by obszary tak atrakcyjne przyrodniczo jak Zachodnie Pomorze, czy Lubuskie, mogły w ogóle myśleć o konkurowaniu z takim Ełkiem choćby, czy Giżyckiem. W Łagowie choćby, mieście starym, pełnym zabytków, gdzie jest zamek, jedno z najgłębszych jezior w kraju i lasy dookoła, dopiero teraz buduje się jakieś trzymające standardy obiekty w mieście. Za 10 lat, o ile Bóg pozwoli, może będzie tam, tak jak na Mazurach.

No, ale nie odbiegajmy za daleko od tematu. Ktoś tu zaraz powie, że te wszystkie hotele, urządzenia, kanały, to przecież tylko politura, bo region należy do najuboższych w kraju i dotknięty jest bezrobociem. Nie wiem, kto liczy te wskaźniki i według jakich wzorów, ale moim zdaniem tam nigdzie nie ma bezrobocia. Nawet na Suwalszczyźnie, gdzie byłem parę dni. Przez niedługi czas bowiem przejechaliśmy trzy krainy – Warmię, Mazury i Suwalszczyznę.

No, a teraz już czas na marudzenie. Olsztyn, w którym byłem dawno temu, bo mieszkał tak wujek mojej żony, wygląda przy takim Toruniu, jak ubogi krewny. I wiele się tam nie zmieniło. Aż zaszedłem sobie na to podwóreczko, w samiutkim centrum miasta, gdzie wujek Heniek mieszkał. Wszystko wyglądało tak samo jak dawniej. Nie wiem, jaka może być tego przyczyna, bo miasto żyje z turystów, ma zabytki, wielkie tradycje, wielką historię, wszędzie pełno przyjezdnych, ale jakoś to wszystko jest przygaszone. Na obrzeżach hotele, otwarty dostęp do jeziora, plaże i kąpieliska. Nie ma miejsc i możliwości by się zatrzymać gdzieś w sezonie, ale coś jest nie tak. Toruń lśni, a Olsztyn wygląda jakby ktoś po latach zaniedbania dopiero zaczynał go polerować. Może byliśmy tam za krótko i trzeba by się rozejrzeć dokładniej? Sam nie wiem. Poza tym był straszny upał i może przez to odniosłem takie wrażenie.

Potem pojechaliśmy do Giżycka. Ja tam nigdy nie byłem, więc przeżyłem poważny szok. Na Mazurach każde prawie miasteczko to jest taki Kazimierz Dolny nad Wisłą, a wokół jeziora Śniardwy, każda wioska ma taki charakter. Jako przybysz z krainy kartoflisk i brzozowych lasków, byłem zaskoczony i wstrząśnięty tym, co zobaczyłem. Spaliśmy nad kanałem. Statki i łodzie przepływały za oknem. Można było wyjść i gapić się na nie, można było też zjeść obiad nad tym kanałem, a także wypić piwo. Pokój mieliśmy trochę mały, bo gnieździliśmy się w nim we trójkę, ale nie miało to znaczenia. Popłynęliśmy statkiem w rejs po jeziorze Niegocin i wtedy odżyły dawne wspomnienia sprzed trzydziestu lat. Jakaś gromada wytatuowanych gości z popsutymi zębami, rozpoczęła z nami ten rejs od zakupu piwa w barze, który był na tym statku – najpierw jednego, potem drugiego, a potem trzeciego. Jak na półtoragodzinny rejs to trochę dużo. Koleżanki i żony tych panów, pozajmowały po dwa miejsca na ławeczkach podkulając nogi i prezentując cellulit na udach i pośladkach w taki sposób, że nie można było tego nie zauważyć. Tuż za mną jakiś łysy gadał bez przerwy przez półtorej godziny zagłuszając bardzo przyznam dyskretną gawędę płynącą z głośnika, która miała mnie ubogacić kulturalnie i zapoznać z historią miasta i jeziora. W zasadzie można się było gapić tylko na wodę, bo każde odwrócenie głowy w kierunku pokładu wywoływało w oczach współpasażerów ten charakterystyczny odruch – co jest ku…a? Kiedy wróciliśmy do hotelu i poszliśmy coś zjeść, okazało się, że ten łysy i jego koleżanka dotoczyli się tam także. Z obawy, że będą kontynuować wątki „rozkminiane” na pokładzie przesiedliśmy się trochę dalej. No, ale wtedy przyszedł jakiś wysoki chudzielec w krótkich dżinsach, ledwie przykrywających mu tyłek. Pousadzał swoją, jakoś dziwnie cichą rodzinę, przy stoliku, a sam zaczął oglądać swoje długie i blade kończyny dolne. Był akurat naprzeciwko mnie, więc wszystko widziałem dokładnie. Kelnerki przyjmowały zamówienia, biegały z talerzami różnych przysmaków, a ten podnosił gice na wysokość tych talerzy, oglądał swoje wielkie stopy, sprawdzając jak rozwija się grzybica i co tam słychać u brudu za pazurami. W końcu poszli.

Giżycko jest naprawdę świetnym miejscem i nawet to, że w lokalach odbywają się koncerty różnych „wrażliwych inaczej” wyposażonych w instrumenty strunowe i śpiewających coś dyszkantem, tego faktu nie zmienia.

Z Giżycka pojechaliśmy do klasztoru w Wigrach. Powiem Wam, że to jest coś naprawdę niesamowitego. Będę próbował zorganizować tam konferencję w przyszłym roku. Jeśli ktoś zamierza mi tu teraz mówić, że daleko, albo że niewygodnie, albo zastanawiał się będzie gdzie zanocuje, niech lepiej zamilknie. Miejsc do nocowania jest tam mnóstwo. Pod samym klasztorem jest kilka lokali, gdzie można się najeść i wyspać. Nad samym jeziorem podają pyszną kawę. Można się przepłynąć statkiem po Wigrach, a klientela jest w czasie tych rejsów o wiele bardziej wyciszona niż ta w Giżycku. Spaliśmy w malutkich pokoikach, ale nie miało to znaczenia, było świetnie.

Z Giżycka pojechaliśmy do Ełku. Jeśli ktoś Wam będzie mówił, że Ełk jest nieatrakcyjny, nie słuchajcie go. To jest piękne, duże, zasobne i dobrze zarządzane miasto. Spaliśmy przy bulwarze nad jeziorem. Piękne widoki, mnóstwo lokali, długa promenada, czysta woda w rzece Ełk. Miasto ma ponad 60 tysięcy mieszkańców, co było dla mnie lekkim szokiem, bo wydawało mi się, że na Mazurach wszystkie miasta z wyjątkiem Olsztyna są małe. Skwer w centrum miasta pełen był młodocianych przedstawicieli pewnej etnicznej mniejszości, charakteryzujących się nażelowanymi fryzurami, noszących buty ze złoconymi klamerkami i koszulki żonobijki. Latali w te i wewtę, jakby czegoś uporczywie poszukiwali. Do sprzedawcy w Żabce, gdzie kupowali hot dogi, odnosili się z pogardą i lekceważeniem, mówiąc do niego – mordo ­- choć najwyraźniej ich nie znał. Nie protestował jednak, a więc uznaliśmy, że ta część miasta ma po prostu taki charakter i należy to zaakceptować.

Ełk nie był chyba zniszczony w czasie wojny, bo wszystko stoi tu jak stało. A może po prostu zostało odbudowane? Nie wiem. Było fajnie i nikomu nie chciało się wracać do domu. No, ale obowiązki wzywały i znów jesteśmy na posterunku. Pozwolicie, że zanim wdrożę się do normalnych obowiązków jeszcze chwilę odpocznę.

 

Jak co dzień proszę Was o wsparcie. Zbiórka na mieszkanie dla Saszy i Ani idzie dobrze, ale zawsze mogłaby iść lepiej. Dziękuję wszystkim, którzy zdecydowali się mnie wesprzeć.

https://zrzutka.pl/fymhrt?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification

Znów będę tu wrzucał po kilka nowych tytułów. Może nie codziennie, ale raz na jakiś czas na pewno.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkice-o-religii-prusow/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/prusowie/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/miedzy-barokiem-a-oswieceniem-radosci-i-troski-dnia-codziennego/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/miedzy-barokiem-a-oswieceniem-wielkie-bitwy/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/misja-prusko-litewska-biskupa-brunona-z-kwerfurtu/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/pruska-policja-polityczna-wobec-mniejszosci-polskiej-w-latach-1871-1933/

 

Do tego aktualizacja pourlopowa stanów magazynowych

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/proces-eligiusza-niewiadomskiego/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/imperium-mckinseya-ukryte-wplywy-najpotezniejszej-firmy-konsultingowej-swiata/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/dziedzictwo-unii-brzeskiej/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/toksofilos-szkola-lucznictwa/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/nizsze-warstwy-angielskiego-spoleczenstwa-w-i-polowie-xvii-wieku-ich-status-zycie-rodzinne-tradycja-i-edukacja/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/spoleczenstwo-i-kultura-w-wielkim-ksiestwie-litewskim-od-xv-do-xviii-wieku/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/piastowie-i-rurykowice-polsko-ruskie-stosunki-polityczne-od-x-do-polowy-xii-wieku/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/gospodarka-w-dobrach-skasowanego-klasztoru-oo-cystersow-w-koprzywnicy-w-latach-1819-1864/

 

 

 

  2 komentarze do “Co się zmieniło na Mazurach przez 30 lat”

  1. W Polsce jest wszędzie fajnie i dlatego te innostrańce i innowierce tak tu lezą 😉

  2. To cygańskie „mordo” to taki odpowiednik „hi mate” po angielsku ;P

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.