cze 242020
 

Od czasu gdy Kain zabił Abla, tupet nigdy nie posunął się tak daleko

Emanuel Małyński „Nowa Polska”

Zacznę od usprawiedliwień. Tak się porobiło, że nie będzie w tym miesiącu książki o św. Ludwiku. Złocenia źle wyszły i trzeba będzie zrywać okładki i robić nowe. To trochę potrwa. Bardzo przepraszam. Na szczęście spadkobiercy autora zgodzili się na formułę dwóch tomów w banderoli, zapakowanych w folię próżniową. No, a teraz już do rzeczy.

Nowoczesność to jest słowo wytrych, w dodatku taki wytrych, który zawiera gaz paraliżujący. Jak ktoś usłyszy zarzut, że jest nienowoczesny, od razu dostaje stuporu, nawet jeśli uzna to za zaletę, bo jest konserwatystą chadzającym w muszce. Nowoczesność w historii politycznej Europy, to jest prawdziwa zmora. Ona prześladuje szczególnie dotkliwie nas, ludzi dziedziczących tradycję Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Tradycja ta jest bowiem przez wszystkich absolutnie badaczy i popularyzatorów uznawana za coś w rodzaju politycznego skansenu, panoptikum dziwactw, które musiało zniknąć z powierzchni ziemi, by zatriumfowała nowoczesność. My zaś, spadkobiercy tej tradycji, powinniśmy ze wszystkich sił starać się dorosnąć do tej nowoczesności i myśleć o historii wyłącznie w kategoriach, które narzucają nam jej piewcy. Oni zaś, ludzie, których wczoraj nazwałem humanistami, są po prostu przedstawicielami handlowymi organizacji, które czerpały i czerpią nadal profity z likwidacji państwa polsko litewskiego i wyszydzania jego tradycji.

Jak wygląda prawda? W mojej ocenie następująco – Polska i połączona z nią Litwa, tworzyły w późnym średniowieczu i epoce nowożytnej, najnowocześniejszy (jeśli przyjmiemy kryteria nowoczesności wciskane nam codziennie przez media i rynek popularyzujący historię) organizm polityczny na kontynencie. Tego nie rozumie nikt, albowiem ludzie patrzą na historię poprzez wyszlifowany humanistycznymi łapskami pryzmat i widzą jedynie barwne załamania światła, z których nie rozumieją niczego. Poza tym rzecz jasna, że są one uwodzicielskie i kolorowe.

Sprawy zaś miały się tak. Państwo polsko-litewskie, powstałe z inicjatywy weneckich banków i przez nie gwarantowane, odsunęło na plan dalszy, wszelkie poza finansowymi powody swojego istnienia. To miało swoje konsekwencje, o czym za chwilę. Bo w kulminacyjnym momencie owego odsuwania, na plan dalszy zeszły także kwestie religii i związków państwa z Rzymem. No, ale do rzeczy. Podczas, gdy w Europie toczą się feudalne wolny, a uniwersyteccy kauzyperdzi dokonują karkołomnych wolt, by uzasadnić prawa tej czy innej rodziny do jakiegoś obszaru, w Polsce i na Litwie, tworzy się wielki obszar swobodnego obrotu wszystkim, który oparty jest o bardzo tanią produkcję. Stosunki feudalne w zasadzie nie mają znaczenia, a liczy się jedynie gotówka i kredyt. To jest nowoczesność, prawda? Nie mamy co do tego żadnych wątpliwości. O tym, jak bardzo kwestie feudalne, którymi żyje nienowoczesna, zapyziała, wpatrzona w gryzipiórków i wyrywająca sobie ochłapy Europa, niech zaświadczą pretensje cesarstwa do Mazowsza. One były podnoszone co jakiś czas i były systematycznie lekceważone, albowiem cesarstwo nie miało żadnego realnego wpływu na to, by to Mazowsze sobie podporządkować. Inne stosunki liczyły się na miejscu i, pardon, jakieś przestarzałe duperele, mogli sobie Niemcy włożyć wiadomo gdzie.

Pierwszym nowoczesnym władcą Polski był Władysław Łokietek. Człowiek ten, nie mając po temu żadnych danych – był biedakiem z prowincji – zrobił zawrotną karierę i koronował się na króla. Ten jego sukces kwestionowali Czesi i Niemcy, ale tylko na papierze. Świadomi tego, kto za Łokietkiem stoi, ze strachu, że się pewnego wieczora czegoś napiją, a potem nagle zesztywnieją, paraliżowała ich ruchy. Rzecz jasna nie było łatwo i Łokietek musiał wykazać się determinacją, żeby w ogóle ten kredyt uzyskać. No, ale się udało. Swobodny obrót towarem, stabilizacja gwarantująca długotrwałe umowy kredytowe, ruch budowlany, który uzależniał co prawda inwestorów od kredytu, ale też dawał im bezpieczeństwo, stworzyły podstawy pod projekt polsko-litewski, czyli bezkrwawą ekspansję na wschód. Celem powiększenia zysków i rozszerzenie obszaru swobodnego obrotu towarem i kredytem, a także obszaru taniej produkcji. Zasady rządzące gospodarką w Rzeczpospolitej były podobne do tych, które utrzymywały się w USA do drugiej połowy XIX wieku. Wrócę na chwilę do Łokietka i jego syna. Oni są nazywani królami chłopów, a czasem żydów. To jest legenda, która ma, w mojej ocenie, zdegradować pamięć o tych ludziach. To byli inwestorzy, którzy wpuścili do swoich feudalnych domen tani, długoterminowy kredyt w zamian za olbrzymie korzyści, których zobowiązali się strzec. Byli to królowie nowocześni i kreujący przyszłość w oparciu o realnie oceniane, spodziewane zyski. Nie działali jednak w próżni, podobnie jak ich następcy. I teraz dochodzimy do kwestii kluczowej, czyli do granic państwa. Nie ma chyba zagadnienia, które byłoby bardziej załgane, niż sposób wyznaczania granic dla narodów. To jest skrajnie nienowoczesne i wręcz aferalne podejście, na które my się godzimy, bo nie rozumiemy czym było nasze państwo. Od dzieciństwa wciska nam się, że Polska musi mieć granice geograficzno topograficzne. Wyszydzałem to nie raz, wskazując, że takie organizmy jak królestwo Wizygotów i Wielkie Morawy były przecięte w połowie olbrzymimi górami i nikt się tym nie przejmował. Granice państw, gdzie żyją narody nie są bowiem wyznaczane na mapach, ani w terenie. One są wyznaczane w kantorach i na giełdzie. I tylko ktoś podstępny, złośliwy, albo po prostu idiota, będzie okazywał, że nie rozumie tej zależności. Granice geograficzne – taką mam hipotezę – to mem uzasadniający pretensje Anglików do całej wyspy. Nie ma żadnego innego powodu, by je wytyczać. Patent ten został sprzedany na kontynent i tu wykorzystany przeciwko państwom takim jak Polska, rządzonym w XX wieku, przez zacofanych doktrynerów nie rozumiejących wyrazu nowoczesność. Jeszcze gorzej jest z granicami etnicznymi. To jest wprost wstęp do dewastacji wielkiej własności ziemskiej, czyli podstaw bytu I Rzeczpospolitej. Mają one jedno tylko uzasadnienie – wykreować jak największą ilość „ludów”, którym następnie można przydzielać jakieś bezużyteczne, w rozumieniu nowoczesnym, kawałki ziemi. Nasz kraj przeszedł ten eksperyment i zakończyło się to dla wszystkich tragicznie.

Rzeczpospolita miała granice dwojakiego rodzaju. Zachodnie były to stare, feudalne granice, respektujące prawa rodów i domów panujących i uniemożliwiające – dla świętego spokoju – ekspansję na tereny należące tradycyjnie do cesarstwa. Chodzi głównie o Śląsk i Czechy. Takie próby ekspansji były podejmowane, ale nigdy nie znalazł się odpowiednio zdeterminowany kredytodawca, który sfinansował by taki projekt. Przeciwnie – banki zaangażowały się w negocjacje pomiędzy feudalnymi potęgami, dając im pieniądze na wojny, politykę i różne, pardon, kanty, których celem było utrzymanie starych, feudalnych granic, albo przesunięcie ich tak, by wielkie domy bankowe Wenecji, Genui, Augsburga i Lubeki skorzystały na tym najwięcej. Wschodnia granica Rzeczpospolitej była granicą nowoczesną. To znaczy taką, którą kreśliły interesy wrogich instytucji finansowych. Granica wschodnia Rzeczpospolitej była tam, gdzie zaczynały się wpływy Hanzy, a potem Londynu. Wojny zaś toczone na wschodzie nie były wojnami o ziemię, ale wojnami o dostęp do długoterminowego kredytu. To jest właśnie nowoczesność.

Pierwszy kryzys przyszedł w początku epoki nowożytnej, wraz z większym zaangażowaniem się na naszym terenie banków Augsburga. Wiązało się to z reformacją, która o mało nie rozwaliła państwa, w imię partykularnych, idiotycznych wręcz interesów grup ludzi, którzy spodziewali się coś uzyskać na podziale tego wielkiego obszaru. Ludzie ci domagali się poszanowania wolności sumienia. To był podstęp, który służył odwróceniu uwagi osób zaangażowanych w utrzymanie królestwa, od spraw istotnych – czyli wielkoobszarowej gospodarki, ku duperelom, czyli tej rzekomej wolności sumienia zdrajców. Wszyscy wiemy poza tym, co można było uzyskać likwidując nowoczesne, dobrze zarządzane państwo, z efektywną produkcją strategicznych surowców, wciągając następnie te kawałki po nim, do zacofanych, europejskich, feudalnych rozgrywek o prawa do rzekomego dziedziczenia ziemi w jakiejś zapyziałej dolinie, podatków miejskich i różnych głupstw, odbierających gospodarce rozmach i dynamikę. W ten sposób można uzyskać jedynie nędzę. Dzięki trwającym uporczywie działaniom humanistów i ich publikacjom, my nie rozumiemy tego w ten sposób i uważamy, że Rzeczpospolita straciła szansę na rozwój. To są, przepraszam bardzo, Tworki.

Skoro przeciwnik usiłując zdewastować obszar dobrej prosperity sięgnął po argumenty propagandowe, a w dodatku religijne, należało odpowiedzieć tym samym, albowiem sama organizacja finansowa, nawet wsparta dobrze zorganizowaną dystrybucją i tanią produkcją, nie może sobie poradzić z tym rodzajem masowej propagandy. I to widzimy także dziś i możemy te mechanizmy rozpoznać. Tyle, że dziś zamiast luterskich drukarni w każdej zapadłej dziurze, mamy „wolne media”. Ludzie bowiem nigdy nie uwierzą w to, że może być gorzej. Dlatego zawsze każdy oszust propagandysta znajduje u nich posłuch, albowiem wierzą oni, że skoro jest dobrze, to może być tylko lepiej. I szukają na to nowych gwarancji. Te gwarancje noszą nazwę reform. I nie chodzi mi tu bynajmniej o dawny element niewieściej garderoby.

Królestwo utrzymało się dzięki jezuitom i ich organizacji, która zlikwidowała antyludzką i godzącą w podstawy gospodarczego sukcesu państwa propagandę protestancką. Kierunek ekspansji Jezuitów wskazuje, że dobrze rozpoznano nowego przeciwnika. Był nim Londyn i kompania usadowiona w Moskwie. Takim przeciwnikiem była też Turcja, ale poprzez oplatające naszą część Europy żydowskie interesy, których centrum znajdowało się w Stambule, skierowanie tureckiej akcji politycznej przeciwko Rzeczpospolitej wymagało znacznie większego zachodu i znacznie głębszych porozumień niż to miało miejsce w przypadku Moskwy. Tam konflikt interesów banków italskich, a nawet unieważnionej już silnie Hanzy z interesami Londynu, powodował, że wojna była stanem chronicznym, a granica państwa wyznaczona była wprost w umowach kredytowych i w umowach o zaciąg żołnierza. Nie w terenie bynajmniej, jak to się zdaje ludziom naiwnym i prostodusznym. Jaką politykę powinna prowadzić w takim razie Polska i Litwa, by utrzymać swój stan posiadania i zniwelować zagrożenia, które na nie czyhały w przyszłości? Napiszę o tym jutro, bo mam tu od poniedziałku taki Sajgon, że nie wiem czego się chwycić. Bardzo przepraszam. Zachęcam do lektury książki Hermana Zdzisława Scheuringa.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/czy-krolobojstwo-krytyczne-studium-o-smierci-krola-stefana-wielkiego-batorego/

  24 komentarze do “Co to jest nowoczesność i dlaczego Polska była najnowocześniejszym krajem Europy?”

  1. W końcu historia zapomina, czy Kain Abla, czy Abel Kaina

  2. Nie martw się, są tacy co pamiętają…

  3. Panie Gabrielu, tak z innej beczki. Czy będzie się można doczekać takiej listy książek, które kiedyś Pan sprzedawał (głównie te nabyte z innych wydawnictw, bo lista książek Pańskiego wydawnictwa już jest) na swojej stronie, ale już się skończyły. Obserwuję Pańską działalność ok 3 lat a coś mi mówi, że Pan przed tym czasem również promował wiele pozycji, a nie można w sposób przystępny do tego trafić.

  4. Nie mam czasu, a poza tym ciągle pojawiają sie nowe książki. Wygodniej jest śledzić rynek

  5. Po przeczytaniu dzisiejszej notatki przychodzi na myśl casus (min.) Węgier, w czerwcu 1920 kiedy zastosowano kryterium etniczne w Trianon i powykrawano albo odłupiono (skuteczne działania dyplomacji francuskiej)  z granic  tzw. Korony św. Stefana 2/3 terytorium dla Rumunii, Słowacji, Jugosławii …

  6. Kryterium etniczne? Na Seklerszczyźnie mieszkali Węgrzy. To samo na Słowacji, Górnych Węgrach.

  7. Toż to rewizjonizm w czystej postaci!  Nie boi się Pan, że ktoś z „zawodowców” dostanie niedotlenienia przed ekranem? Jak mówi Grecia Thunberg: How dare you?

    🙂

  8. No tak, granice etniczne to jest miecz obosieczny. Najbardziej entuzjazmują się nimi Ukraińcy, bo nie rozumieją, że można to wykorzystać przeciwko nim i zostaną wtedy nawet nie w państwie, ale w jakimś zasieku

  9. To nie ma znaczenia, bo liczy się to kto szacuje procentowe udziały w żywiole ludzkim

  10. Najbardziej bym się cieszył gdyby Baliszewski dostał, ale on nawet nie kuma o czym jest ten tekst, rewizor nadzwyczajny…

  11. Zasieku Zaporożcow z dzikich pól.

  12. On nawet nie kuma Dmowskiego, a co dopiero styk ekonomii i polityki

  13. nowoczesna jest osoba przychodzącą na egzamin maturalny w spodniach z wyrwanymi kolanami – tak uważam.

  14. Ten egzamin obecnie na nic innego nie zasługuje

  15. Nikt tak jak Pan nie pisze o historii. Wszystko staje się jasne i równocześnie pojawia się w głowie tysiąc nowych pytań. Paradoks Coryllusa:)

  16. jednym słowem jaki egzamin taki strój ?

  17. Takie będą Rzeczypospolite, jakie młodzieży chowanie

  18. no to mamy odpowiedź dlaczego ludzie nie czytają książek – bo to nawet nie sa humaniści, ta grupa młodzieży z tego filmiku, to ten trzeci krąg, potocznie określany jakoś tak chyba jednowyrazowo, więc: technicy, humaniści i ten trzeci segment…..

  19. Świadomi tego, kto za Łokietkiem stoi, ze strachu, że się pewnego wieczora czegoś napiją, a potem nagle zesztywnieją, paraliżowała ich ruchy. Rzecz jasna nie było łatwo i Łokietek musiał wykazać się determinacją, żeby w ogóle ten kredyt uzyskać.

    Władysław Łokietek jest twórcą święta, które powinno być obchodzone w Polsce. Na dzień przed swoja koronacją uchwalił Dzień Jedności Państwa.

  20. chyba każdy król musiał być gwarantem stabilnego obrotu kapitałem

    Jeśli towar pokonywał trasę od Atlantyku do Kijowa i z powrotem oraz z Gdańska na dalekie południe i z powrotem, no to musiało być spokojnie.

    z książki Schipera też wygląda, że i Stefan Batory sprzyjał stabilnemu obrotowi czyjegoś kapitału, tylko zdaje się, że potem właściciele tego kapitału dogadali się z Anglikami ( czyli Moskwa) i do gwarantowania wyznaczono inną osobę.

  21. chyba każdy król musiał być gwarantem stabilnego obrotu kapitałem

    Jeśli towar pokonywał trasę od Atlantyku do Kijowa i z powrotem oraz z Gdańska na dalekie południe i z powrotem, no to musiało być spokojnie.

    z książki Schipera też wygląda, że i Stefan Batory sprzyjał stabilnemu obrotowi czyjegoś kapitału, tylko zdaje się, że potem właściciele tego kapitału dogadali się z Anglikami ( czyli Moskwa) i do gwarantowania wyznaczono inną osobę.

  22. Stefcio dobrze kombinował, ale nie miał własnej opriczniny czy CIA jak zwał tak zwał.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.