Myślałem, że nic mnie już nie zdziwi, ale jak zwykle się pomyliłem. Oto okazuje się, że Magdalena Ogórek, narzeczona Bartka Węglarczyka, tak to przynajmniej było ostatnio relacjonowane, została felietonistką tygodnika „Do rzeczy”. To jest ciekawa informacja, bo jak wiemy największe prawicowe autorytety przeciwstawiały ostatnio dobre „Do rzeczy” złemu „W sieci”, które zatrudnia agentów i tajnych współpracowników. Ja rozumiem, że pani Magda nie jest ani agentką ani tajnym współpracownikiem, jest tylko wyznaczoną przez Leszka Milera kandydatką na prezydenta, która nie bacząc na nic, usiłuje za wszelką cenę utrzymać się w polityce. Dlaczego wzięli ją do „Do rzeczy”? Może odpowiedzi na to pytanie należy poszukać w pornograficznej powieści Lisickiego? Sam nie wiem. Jeśli się komuś zdaje, że teraz dla odmiany „W sieci” będzie dobre, a „Do rzeczy” złe ten się niestety myli. Oto czołowy publicysta od kultury tygodnika Karnowskich wyruszył właśnie na tourne po Polsce w towarzystwie samej Sylwii Chutnik, znanej lewicowej pisarki i zwolenniczki wszelkich dostępnych na rynku patologii. Malownicza ta para rozpocznie edukowanie polskiej młodzieży w zakresie literatury i historii. Nie wiem właściwie jak to skomentować, ale ciekaw jestem opinii tych wszystkich twardogłowych, którzy swego czasu pisali tutaj, że niepotrzebnie czepiamy się „naszych”, bo oni wreszcie zrobią porządek z tym całym lewactwem. Nigdy, nawet przez moment, nie pomyślałem, że mógłbym robić porządek z kimkolwiek. Myślałem, że dzięki temu blogowi uda się stworzyć środowisko, które będzie jakimś tam, osobnym i nie za bardzo nadającym się do umów koalicyjnych, ale za to autentycznym głosem w dyskusji. Okazuje się, że miałem źle w głowie. Dyskusja tak, ale z Magdą Ogórek i Sylwią Chutnik. Nazwałbym to demaskacją, ale już sam ziewam, kiedy przychodzi mi użyć tego słowa.
Jaki jest tego sens? Wnoszę, że chodzi o to, by prawicowe, konserwatywne pisma wzbogaciły się o jakiś głos lewicowy, to znaczy – w sensie takim jak oni to rozumieją – współczujący. Żeby się nie okazało, że ten Ikonowicz to aferzysta razem z ze swoimi kolegami i to on reprezentuje lewicę, ale są też inne osoby i inne głosy. Na przykład Magda Ogórek. Być może chodzi też o to, by do prawej strony politycznej sceny zachęcić czytelniczki Sylwii Chutnik, czyli te wszystkie feministki, gendery i inne stwory.
Jedno mnie nieodmiennie dziwi. Jak lewica jest górą, to taki Lisicki nigdy nie idzie dorabiać w czasopiśmie dla gejów, ale zawsze leci do jakiejś katolickiej redakcji. Czy to nie dziwne? Jasne, że oni nie dadzą mu żadnej szansy, ani jemu, ani nikomu. On zaś ma taki przymus, podobnie jak politycy PIS, na szczęście nie wszyscy, żeby wyciągać rękę. Powód jest oczywisty, ludzie ci wiedzą, że to lewica wyznacza standardy i chcą do tych standardów dorównać.
Jakby tego było mało mamy w sieci wywiad z ministrem Sienkiewiczem, z wykształcenia historykiem, który opowiada o tym, jakim dopustem bożym była prywatna własność w Polsce. Posuwa się nawet do tego, że opowiada o szubienicach, które stały we dworach, a służyły do tego, by dziedzic mógł wieszać na nich niepokornych chłopów. Według Sienkiewicza system pracy w majątkach był systemem niewolniczym. Jak wiadomo z Sienkiewiczem polemizować się nie da, bo ma on dyplom ukończenia historii, a przez to, jak mawiają niektórzy wyżej s…a niż du..ę ma. No, ale może jakiś historyk by temu pajacowi odpowiedział? Na przykład Sławomir Cenckiewicz? Ja wiem, że on nie odpowie, bo jest zajęty polemikami na temat pochodzenia Anny Walentynowicz oraz oczekiwaniem w najwyższym napięciu na film „Wołyń”. A szkoda. To co Sienkiewicz mówi w wywiadzie dla Krytyki politycznej, to co wyprawiają „nasi” angażując do współpracy gwiazdy lewicowej publicystyki rozrywkowej, oceniam jako rzeczy groźne i dewastujące całkowicie sposób patrzenia na historię.
Jeśli dodamy do tego sytuację na rynku książki gdzie nie ma już nic właściwie poza wspomnieniami lesbijek – na lewo i wspomnieniami nawróconych esbeków – na prawo, groza sytuacji ukaże się nam w całej jaskrawości. Dlaczego groza? Ponieważ chodzi o te resztki własności, które są w naszych rękach i które muszą przejść do innych rąk, żeby stało się zadość sprawiedliwości. To znaczy, żebyśmy wreszcie odpowiedzieli za te szubienice co to je dziedzic stawiał dla niepokornych chłopów. Żałuję, że mój niepiśmienny dziadek, wyrobnik folwarczny, który dobrze pamiętał swojego dziedzica, nie doczekał tych czasów. Był to nerwowy, kostyczny i bardzo silny starzec, znany z narowistych reakcji. Osobiście bym go zawiózł na to strzeżone osiedle gnie mieszka minister Sienkiewicz i pokazałbym mu palcem, który to jest ten pan, co mówi, że pan dziedzic chłopów na szubienicy wieszał.
Dziś rano żartowaliśmy tutaj wszyscy, że za wydanie wspomnień Woyniłłowicza, Tokarzewskiego, a wkrótce Hipolita Korwin Milewskiego powinni nam dać jakiś order. W końcu przywracamy czytelnikowi unikalne i zapomniane fragmenty kultury polskiej. Ja co prawda zamiast orderu wolałbym coś z nieruchomości, albo biżuterię dla żony, w najgorszym razie gotówkę, ale jak już tego nie będzie, to mogę się zadowolić orderem. Wesoło nam się zrobiło, ale zaraz posmutnieliśmy. Bo to jest niesłychanie smutne. Ton dyskursowi publicznemu nadają złodzieje, zwani lewicą, tak zwaną atmosferę podgrzewają oszuści z tytułami profesorskimi, tacy jak Hartmann. A „nasi” myślą tylko o tym, by ich także zaliczono do tego „lepszego” towarzystwa.
Chciałbym jeszcze na moment wrócić do tego, o czym, co jakiś czas tu piszę, czyli to funkcji portali kresowych. Nie możemy zamknąć się w schemacie, który proponują ci państwo, czyli dyskutować o tym czy Putin jest lepszy od Ukraińców, czy może jest na odwrót. Nie możemy, bo fakt iż ludzie ci są organicznie nie zainteresowani ważnymi sprawami kresowymi, o których my tutaj mówimy, świadczy, że ich funkcja jest inna niż deklarowana. A wobec tego, nie ma sensu się nimi zajmować.
Teraz trochę o planach na przyszłość, z których muszę się Wam zwierzyć, czego wcześniej nie czyniłem. Nie zejdziemy do poziomu Sakiewicza i nie będziemy wydawać różnych wynurzeń na papierze z odzysku. Tak jak już pisałem, chciałbym nawiązać współpracę z historykami z innych krajów i wydać trochę rzeczy w sposób najbardziej oczywisty i jednocześnie tajemniczy nieco związanych z historią Polski. Zacznę od przetłumaczenia listów Angélique Arnauld, przeoryszy Port Royal i Marii Ludwiki Gonzagi. Rzecz jest przygotowana przez pewnego pana z Francji, mamy tłumacza, ale będę musiał poszukać sponsora. Sam tego nie dźwignę, ale uważam, że warto. Co prawda, jeden kolega tłumaczył mi wczoraj, że za parę lat drukować będzie się jedynie opakowania do produktów spożywczych i może jeszcze książki jakichś świrów – w sensie takich jak ja – ale trochę w to nie wierzę. Jeśli tak miałby być to znaczy, że wszystkie humanistyczne wydziały na uczelniach mogą już dziś pakować manatki, a ludzie tam zatrudnieni powinni się zapisać na kurs kołczingu. W związku z tą edycją mam właśnie pytanie do Was: czy tego chcecie? Czy idziemy w tę stronę, czy zajmujemy się wyłącznie bieżącą polemiką z różnymi oszustami prowadzoną w dotychczasowym stylu, no i może tymi pamiętnikami jeszcze. Tych listów jest sporo i rzecz potrwa jakiś czas. No, ale….po czymś takim nie wyobrażam sobie, że ktoś bezkarnie nazwie mnie blogerem, choć może się mylę, wydaliśmy przecież tego Woyniłłowicza i co?
I nie chodzi doprawdy o to, by dawać jakieś świadectwo, czy też się czymś ekscytować niepotrzebnie, ale o to, by przeciwstawić się ogłupiałym opowieściom byłych ministrów, chorym umysłowo dziennikarzom i zwolenniczkom gender udającym pisarki. Czekam na opinie.
Na koniec jeszcze zostawiam Wam nagranie z amerykańskiej telewizji, występuje w nim Tomek Bereźnicki i opowiada o komiksach.
http://youtu.be/sPZTIqGKImE
Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.
Zapraszam też na stronę www.rozetta.pl gdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.
Ja chcę prawdy – odkłamywania tych szubienic dla chłopów, albo psutych dziewek, wskazania tego, co przybliża do odpowiedzi na pytanie o przyczyny naszej sytuacji, o te granice wyznaczone między domami bankierskimi pod koniec 18 wieku.
I może to pobrzmi kołczingiem – ale dla prostego inżyniera: o sposoby działania na przyszłość – najchętniej na sprawdzonych wzorach.
Jeśli to jest w listach Marii Gonzagi – tak.
Jeśli to jest w materiałach od ks.Polka – tak.
A marzy mi się przewodnik dla rodziców – Bzdury, pominięcia i kłamstwa w szkolnych podręcznikach historii – wykryte na podstawie „metody Corylusa” 🙂 – czytany, zanim dziecko pójdzie do szkoły.
Powiem tak dla mnie w/w listy napewną będą Ciekawym kąskiem, chociaż baśnie od 2cz. były wyborne, ale wielce byłbym zainteresowany kontynuowaniem serii wspomnień polskiej szlachty 🙂 Ja mam wszystko od Ciebie to co mam pisać 🙂 Dzisiaj ide odebrać paczkę masakra, że z Polski paczka idzie tyle co z Chin
Pomyślę o tym.
Może oni wierzą w „pluralizm światopoglądowy” i że „zgoda buduje”? A tak na marginesie – Wirtualna Polska dokonała chyba plagiatu/kradzieży fragmentu „Baśni…” t.1:
http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,title,Tajemnica-fortu-numer-XIII,wid,10580744,wiadomosc.html
„Myślałem, że dzięki temu blogowi uda się stworzyć środowisko, które będzie jakimś tam, osobnym i nie za bardzo nadającym się do umów koalicyjnych, ale za to autentycznym głosem w dyskusji. Okazuje się, że miałem źle w głowie”
Ale próbować trzeba.
Poza tym już stworzył Pan coś wspaniałego.
Te książki, kwartalniki, wydawnictwo.
To jest to, o co chodzi – wiadomo, piszę tylko dla porządku.
Posługując się niestety nieszczęsnym językiem z braku laku – to jest baza, na której dopiero może pojawić się jakaś nadbudowa, a wiadomo, że bez nadbudowy, z bazą można zrobić wszystko.
Np. sobie zawłaszczyć.
Nie, ja to im sprzedałem kiedyś.
W każdym razie z moch propozycji to na pewno rzuciłbym się na dogłebne biografie świętych bo z tym jest duży problem.
Środowisko, zwłaszcza zajmujące się wymianą myśli, musi być na czymś wspólnym zbudowane. Mieć wspólną bazę, wiedzę i zaplecze intelektualne. Wszystko to potem służy do wymiany i tworzeniu czegoś nowego, rozwoju. Jeśli coś wnosi, uzupełnia, poszerza, przywraca pamięć to tak, jest potrzebne.
Mili państwo. Poza nurtem głównym.
Piszcie swoje Wspomnienia. Nie po to by je zaraz wydać.
By wasze dzieci msly się do czego odnieść .Bo zmiany są tak szybkie….już mojej córki pokolenie nie ogarnia czym było to czego poznawaliśmy w PRLu .
Już ja muszę ,,się tłumaczyć,,,. Co napisałam, co powiedziałam . Czemu tak a nie inaczej.
Pisaliśmy tu dość dawno o budowie kościoła w Nowej Hucie. Aki Pana. Wojna o krzyz itd.
Nie chodzi mi w tym momencie o kontekst całej walki…
Tylko taka uwaga padła nie dawno…ze ta Arka brzydka. Że wg komuchs Corbusiera…. Że nie wybraliśmy sobie czegoś lepszego.
Komuś się zdaje że mogliśmy coś wybrać???
W mieście zaplanowanym jako miasto bez Boga nic co by przypomniało wyglądem kościół NIE dostało by zgody na realizację.
A był potrzebny konsekrowany budynek…. Wyszarpany straszna ceną .. Kto wie , to wie…. Ks. Gorzelany… Skłaniany do wsplopracy za worki cementu. Itd…
A młody człowiek mówi mi kpiaco….też sobie wybraliście fason budynku.
Jest i następny kościół zbudowany na żywych ciałach dwu księży…. Też nie mógł być ,, klasyczny,, ..
Itd….
.
Prawica zaczyna się posługiwać socjotechnikami wypracowanymi i do cna wyeksploatowanymi przez lewicę .Ciągle powracający problem albo skuteczność albo zasady ,tylko jak skuteczność ,to nie ma innej możliwości ,tylko staczanie się w lewym kierunku . A jak zasady ,to trwanie na straconej pozycji .
Listy siostry Arnauld, to z pewnością będzie kąsek, ale raczej dla historyków epoki. Ciężkie do tłumaczenia. Stąd już należy się uznanie, że ktoś się za to zabrał. Czy korespondencja będzie atrakcyjna jak poprzednio wydane wspomnienia? Chyba nie, sprawy zakonne, kościelne, codzienność, to są rzeczy arcy ciekawe i ważne ale dla znawców epoki. No chyba, że wydawca już wie, że w korespondencji jest jeszcze coś. Skoro mówimy o tłumaczeniu z francuskiego, to do przetłumaczenia i wydania jest chyba 35 książek Emanuela Małyńskiego, których już same tytuły są wymowne…Z tego co wiem, to prawa ma francuskie wydawnictwo Św.Remigiusza. Co ciekawe mamy już 30 lat „odrodzonego konserwatyzmu” z pod znaku Wielomskiego i Bartyzela i żaden z nich nie wziął się za takiego „ultra tradycjonalistę” jak Małyński…
Dziś nie trzeba stawiać szubienicy ludzie wieszają się na drzewach jeśli nie mają za co spłacać kredytu.
„A „nasi” myślą tylko o tym, by ich także zaliczono do tego „lepszego” towarzystwa.”
Tylko czy ci „nasi” (moi już nie), nie są gorsi od tych onych?
Może nawet 100 razy i nie przesadzam.
„Co prawda, jeden kolega tłumaczył mi wczoraj, że za parę lat drukować będzie się jedynie opakowania do produktów spożywczych i może jeszcze książki jakichś świrów – w sensie takich jak ja – ale trochę w to nie wierzę.”
Obawiam się, że kolega mówi jak jest.
Po prostu, książka papierowa to luksus, ładnie wydana, jeszcze większy i kosztuje.
Nie – jedna, to nie jest problem, ale dwadzieścia, to już.
A wydając książkę trzeba zarobić, przynajmniej nie dołożyć.
Poza tym są eleganckie i coraz lepsze czytniki książek, których jedyną wadą jest obłędne prawo autorskie, nie zezwalające na pobieranie na własny użytek.
Nie ma zapachu papieru i przerzucania stron, ale już jest skórzana oprawa, no i możliwość noszenia kilku tysięcy książek ze sobą, także z możliwościami notatek, kopiowania, zaznaczania i czasem przeszukiwania.
Niektóre można czytać w nocy, bo mają własne podświetlenie światłem odbitym, i to czytać tak, że nawet osobie śpiącej obok zupełnie przeszkadzać nie będzie.
Tego się nie zatrzyma.
Do tego dochodzi składowanie książek, np kilkuset.
Tych beznadziejnych też szkoda wyrzucać, bo są świadectwem, a miejsce zajmują.
Przy mieszkaniach o powierzchni 25-35 m, albo w dużej rodzinie, to jest problem.
Także dzisiejsza mobilność, przeprowadzki, wyjazdy, nie da się większej ilości książek ze sobą wozić.
Tak jak z żaglowcami.
Zastąpiły je parowce, potem motorowce, choć pływa jeszcze kilkadziesiąt dużych, a do tego miliony jachtów żaglowych.
Bardzo „spersonalizowanych, bo pływających w różne dziwne, ciekawe, miejsca.
Pływających w sposób nietypowy, na przeróżnych zasadach.
Ważne, żeby były książki dobre pod względem treści, dobrej jakości, i żeby autor mógł je sprzedawać bez pośredników przy znalezieniu złotego środka między prawami autorskimi a bezpłatnym dostępem do celów prywatnych (to ostatnie jest bardzo ważne).
Po prostu, oryginał i związane z nim dodatki, jakość wydania, może powiązana z blogiem, kontaktem z pisarzem, musi być o tyle lepszy, by ludzie woleli zapłacić 5-15 zł i pobrać sobie kopię.
Niczego nie radzę, piszę tylko swoją opinię, jak patrzę na książkę.
Dla mnie ważna jest treść i dostęp do niej, oczywiście trwałość, też jakość rysunków, a na końcu twarda oprawa i luksusowe wydanie.
Nie znam się na rzeczy, wydawaniu książek w szczególności – to tylko mój subiektywny stosunek.
Na koniec dodam, że e-booki, to też pewnie za lat x-dziesiat, będzie wymierający gatunek.
Bo od dawna jest już hipertekst, to jest standardu jeszcze nie ma, którego teoretyczne możliwości mnie po prostu przytłaczają.
Jak sobie próbuję wyobrazić, co z tym można zrobić, to po prostu szczęka opada.
Naprawdę? Uważasz, że listy zarządczyni heretyckiego zgromadzenia, które produkowało żywność dla Paryża i kształciło szlachtę do królowej Polski pisane w czasach największej wojennej zawieruchy w dziejach to tylko codzienne sprawy zakonne? Prawa do Małyńskiego wygasły w 70 lat po jego śmierci.
Noszenie przy sobie kilkuset książek oznacza tyle jedynie, że żadnej się nie przeczyta.
Tak, ma Pan rację.
To jedna z lepszych rzeczy, które można przekazać w spadku dzieciom, wnukom, a jak nie wyrzucą, to i prawnukom.
Na dodatek tworzy się jeszcze ślad – dowód, z którego ktoś może skorzystać.
Co tam moje wczorajsze wątpliwości co do obecności PADa na premierze Wołynia.
http://niezalezna.pl/85585-doda-na-premierze-filmu-smolensk
Czyli wiesz, że jest jeszcze coś w tej korespondencji. To dobrze. Zastanawiałem się tylko czy kupić, czy nie kupić…
A z Małyńskim to tym bardziej wymowne…. Konserwatyści od Jaruzelskiego, takiego „katechona” nie wydali.
Ale żeś na bełkotał.
Na Wołyń to chyba bez gaci pójdzie…?
I jeszcze opisane fotografie.
Opisane podkreślam, bo jak nie ma kto wytłumaczyć kto jest na obrazku i z jakiej okazji, to wartość fotografii dla przyszłych pokoleń jest znikoma.
Albo w gaciach rżniętych piłą.
Doda i film http://www.telemagazyn.pl/artykuly/doda-o-filmie-miasto-44/ ; http://wpolityce.pl/gwiazdy/283517-doda-chwali-sie-zdjeciem-z-antonim-macierewiczem-po-premierze-historii-roja-szef-mon-jestem-jak-mysle-wszyscy-ktorzy-ten-film-mieli-mozliwosc-obejrzec-pod-olbrzymim-wrazeniem
Panowie….
Urządzenie się popsuje, albo zgubi i cała biblioteka w pi… znika.
Takie źródła można niepostrzeżenie zmienić. Mieliśmy tu wczoraj przykład pana, który wykreślal całe strony „Qvo vadis”, bo za długie.
Wiem, wiem jak ktoś o Biblii ma zdanie, że to tekst pisany przez naćpanych gości, to nie znaczy, że się nie nawróci po obejrzanym filmie. A jeśli się nie nawróci na katolicyzm, to przynajmniej na patriotyzm ze Smoleńskiem na obdzierganej koszulce.
Szanowny Panie Gabrielu! Pyta Pan w jakim kierunku prowadzić tego bloga a przede wszystkim swoja działalność wydawniczą. To ja powiem co na ten temat myślę. Na tzw. „naszych” należy już spuścić zasłonę milczenia. Pokazywanie absurdów typu Magdalena Ogórek w Do Rzeczy niczego nie zmieni, bo pomysłowość „naszych” nie zna granic. Mógłbym podrzucić kilka dodatkowych przykładów, ale ich przytaczanie i omawianie powoduje, że boksujemy kołami a autko stoi w miejscu. Na dodatek niszczą się opony.
Doda była również na jakiejś imprezie pod koniec 2009 roku albo już 2010, gdzie był prezydent Lech Kaczyński.
I ona go tam w obecności kamer i obiektywów pocałowala. Wszystkie media o tym piszczały i strasznie się tym faktem podniecaly. Ja miałam wrażenie, że to było coś jakby naznaczenie, albo rzucenie uroku.
Właściwie po co ona tam teraz? Ona jest już dawno dołączona do grona Iluminati. Ten teledysk o tym świadczy. Jak dla mnie ohyda. Nie chce mi się go tu teraz rozkładac na czynniki pierwsze. Kto chce niech obejrzy.
https://youtu.be/gfY74ogx1rI
O to, to, to… 10/10
Doda to hazardzistka obstawia wszystkie sztony na czarne …..(Pis) widać upatruje w tym zysków.
Jakkolwiek zgadzam się z przedmówcami, to jeszcze dodam Ci tak.
Człowiek z wiekiem, i patrząc w głąb wieków dostrzega, że większość rzeczy tego świata to marność.
W tym 99% dzisiejszych książek. Trzymanie ich w czytniku – daltego właśnie ma mały sens.
W ogóle ich trzymanie ma mały sens.
Natomiast fizyczne książki, nie tysiące, tylko kilkadziesiąt, tych naj, naj, naj – to ma sens.
I nie, nie muszę wstawać w nocy, żeby czytać interesujące książki, one mi nie uciekną.
A ponieważ nie jest ich aż tak wiele, życia wystarczy.
Czy coś ciekawego dzieje się w życiu? Z mojego punktu widzenia na świecie tak, ale rzadko.
Za to w moim indywidualnym życiu – tak , rodzinnie, domowo – tak.
Więc i tak większość czasu poświęcę na doświadczanie tego, co blisko.
Bardzo dużo oczywiście (dla mieszkańca czworaków pionowych – czyli mieszkania w bloku) – na pracę. I koniec. Koniec z ekstensywnym czasem na książki. Trochę pochłonie dziś tez internet.
Więc czy czytniki mają sens?
Może, w pociągu, samolocie itp miejscach, gdzie mam parę godzin, a internet już wyczytany.
Aspekt ich aktualności – ważny, ale jak się myśli kategoriami nie dni czy tygodni, ale lat, czy pokoleń (ca 20.lat). Co z tych technologii zostanie CI za 20 lat?
Zwłaszcza jak się dostawcy przełączają coaz bardziej na płatności za usługę, a nie za towar.
Czyli wkrótce amazon pozwoli czytać, tylko jakw trakcie będziesz płacił. Jedna książka będzie tańsza, ale np. płatna codziennnie, albo miesięcznie. Todzaj abonamentu (może już tak jest? Ktoś wie?)
A ja chcę mieć po swojemu. Mam książkę, i sięgam do niej kiedy chcę. A nie, kiedy opłaciłem dostęp.
No i problem wartości tych książek z czytnika – bo do czytnika mozna wrzucić to co zdigitalizowane.
A zdigitalizowane jest to, co aktualnie powstaje. A aktualnie powstające książki w 99% są mało warte. Więc znów – po co czytnik?
ta historia to absolutna bujda na resorach, w forcie XIII „San Rideau” nie było piwnic. A fort został wysadzony w taki sposób że została tylko ściana plecowa i to tylko na połowie fortu.
Doprawdy?
dobrawdy:
1. w murach nie było żadnych metalowych elementów nośnych, bo to byla konstrukcja betonowa stała. Jedyne elementy metalowe to wieże, kopuły pancerne i tradytory do obrony przeprawy. a wygląda tak;http://supernowosci24.pl/kopula-z-fortu-przy-mnzp/
po prostu szalona ilość stali.
2. zapasy żywności, wg przepisów armi C.K., wynosił zapas jedzenia na 4 dni dla każdego żołnieża, a główne zapasy żywności były trzymane w Przemyślu w intendenturze, która po poddaniu twierdzy została obrabowana przez miejscową ludność. Po prostu nie trzymano takiej ilości zapasów na terenie fortu, zeby nawet jeden czlowiek zdołał przeżyć 8 lat.
3. A pomieszczenia które były magazynami po wysadzeniu wyglądają tak: http://podkarpackie.naszemiasto.pl/artykul/zdjecia/twierdza-przemysl-fort-xiii-san-rideau-w-bolestraszycach,3554227,galop,17757277,t,id,tm,zid.html.
4 no i jedynym pomieszczeniem przy magazynach był kibel, więc chyba w takim miejscu nie trzymano jeńców…
Mam małe mieszkanie.
Całe życie kupuję książki.
Jest,cze tu przywiozłam przed laty trochę z biblioteki domowej.
Właśnie od wczoraj jestem po kolejnym przeglądzie okresowym. Księgozbioru.
Połowa ,, wyjedzie,, . Tak mi wyszło.
A z tego co zostaje….spora część to odziedziczony zbiór.
Spora część to książki już moje, ale stare.
Z nowych zakupów… To wszystko co byłam w stanie kupić tutaj, na stronie.
I to co kupiłam czytając rekomendacje ,, naszych,, komentatorów . Tu lub na salonie.
To co wyjedzie to nie jakieś śmieci. Po prostu mam dość sprofilowane zajęcie na najbliższy czas i pewne tematy znikają poza moim horyzontem . Ale to dobre książki. Znalazłam osoby którym będą służyć.
Już teraz . A nie dostanie ich łatwo w bibliotece. Nie w zwykłej.
Co do wersji cyfrowej……w grudniu szlag trafił mój komputer i cała moją pracę wyrzuciło w ,,kosmos,, .
Coś tam było skopiowane…ale nie wiadomo gdzie się podział pendrive.
Nie mam.
Akurat jak będę mieć laptop zrobię wiele od nowa. Ale tam były zakładki stron itp…. Nie mam.
Teraz wszystko drukuję.
.
Rozalia napisała o zdjęciach.
Opisywać dokładnie …. Papierowe i z rezerwowym odbitksmi. Razem z całym bagażem komputera zniknęły też zgromadzone zdjęcia. Tyle że akurat większość miałam papierowych. Te na ekranie to tylko tskt, dla zabawy.
Natomiast może nie każdy wie.
Stare zdjęcia papierowe…te malutkie i nieczytelne…można zeskanować np w punkcie robienia odbitek.
I powiększyć. Mnie przy tej okazji jakieś drobne ,,plsmki,, zamieniły się w rozpoznawalne. ,,cósie,, :)))
Radość , bo czegoś się przy tym dowiedziałam że zdjęcia.
I piękne portrety miłych mi osób stały się przy okazji …wyraziste.
Można oprawić w ramki i patrzeć …bez lupy;)
.
Dane czasem da się odzyskać z twardego dysku.
a może by wydać „przygody” legionu czeskiego podczas rewolucji bolszewickiej którą Panu przysłałem?
lub Anthony Suttona ksiązki o finansowaniu rewolucji przez Wall Street? lub Mullins’a Historię Rezerwy Federalnej?
siłą napędową i znakiem rozpoznawczym są BAŚNIE JAK NIEDŹWIEDŹ. Wchodząc do księgarni coryllusa gdzieś jednak gubią się obecnie między Indianami i szablami…Nie każdy ma czas i przygotowanie aby czytać źródła. Dla takich typów jak ja potrzeba atrakcyjnego streszczenia, wypunktowania i podsumowania, znajduję to w cyklu „baśnie” i na nie znajdę pare złotych.
Dobre. Poproszę o następne pytanie.
Baśnie też będą.
Jak dla mnie… to ma pan stanowczo za duza… wyobraznie!
To bylo cos… wstrzasajacego!
Tata Dody to nie przypadkiem radny z PiSu ?
Nesta Webster – Swiatowa Rewolucja
https://www.alor.org/Library/Webster_NH_World_Revolution.pdf
wydanie z 1921 roku
@norbert zagrodzki 19:11
No nie mów!!! Mam nadzieję, że jednak nie. Ale Paweł Kowal kiedyś z nim coś ustalal, jak już odszedł z PIS-u, to kto wie, skoro ciągle się te same karty tasują.
Pani Rozalio… tego nie da sie ani sluchac ani ogladac… polska „lady gaga”…
i toto… ta pusta, starzejaca sie dziewucha z prowincji… prymitywna skandalistka…
przez merdia Ssssakiewicza… niby PiS’u… merdia Ssssakiewicza, ktore przez 6 lat
zrobily PARODIE z wyjasniania katastrofy smolenskiej… dzisiaj te same merdia
„zapraszaja” toto aby jawnie zdyskredytowac pana Macierewicza… osmieszyc
ten dety film…
… a wszystko po to aby Ssssakiewiczowi i wszystkim innym merdialnym kolaborantom
zaprzancom i kolaborantom… ZYLO SIE LEPIEJ !!!
Trzeba nam widziec te bezczelna i zuchwala hucpe… i glosno mowic o dezaprobacie!
C’est degueulasse !!!
Rzeczywiście chyba to był tylko romans z PJN czyli ówcześnie, jak się wydawało, z „frakcją” PiS. Generalnie bezpartyjny.
O tak, dzis wszyscy spedzeni do Teatru Wielkiego… w tej jawnej
hucpie i farsie oczekuja… tylko zyskow… a Robaczewska pierwsza!
Mam nadzieje, ze zarobi na zwrot tych „prezentow”… co to dal jej
Syryjczyk!
Boze, co za dno… i kpina z narodu !
Spory budżet, bo to cały cykl.
https://youtu.be/-6FfTxwTX34
Gabriel ! Na stronie rozetta jest wywiad z Tobą.
.
.
Odliczyłam do stu. Nie będzie „wyrazów”.
https://youtu.be/X-CoKXaE9Rw
Ci tak zwani ,,nasi” to pospolici marksiści ale najlepsze jest w tym jajo, że ci durnie nie zdają sobie z tego sprawy.
Niech mi ktoś pokaże w PIS-ie polityka o poglądach wolnościowych lub prawdziwego konserwatystę. Dziennikarze są ich żywym odbiciem.
Na przykład, taki senator Bierecki coś czasem mówi do rzeczy, no ale nie ma nic do powiedzenia.
I tak dalej……
Jest za to dobra nowina, kryzys już mamy w całej okazałości. I on może wymiecie tą hołotę postkomunistyczną i ,,postsolidarnościową”. O ile nie zwalą nam się bomby na łeb.
Dlatego musimy prosić Boga aby kryzys był naprawdę głęboki i ciężki. A że w porównaniu do tego z 2008 będzie o wiele większy to nie ulega wątpliwości.
Amen
Trochę się czuję przygnębiona. Dla lirycznej odrutki
https://youtu.be/kU5tHyigJkY
Ja liczę do teraz. Jak policzę, to zostanie mi tylko drugi policzek.
I moje ulubione smyczki – z filmu Biały kanion, z dedykacją dla wszystkich.
https://youtu.be/sqxVQU3k9w0
Do jutra. Szczęść Boże
Mnie sie bardziej te smyczki wczorajsze podobaly… odtrutka liryczna tez ladna.
Do jutra!
Z Panem Bogiem,
„Kredyt i wojna” to mistrzostwo świata, gratulacje! wspaniale się czyta
Ten kryzys z 2008… to bylo tylko preludium!
Moja mama tez tak mowi, ze musimy prosic Pana Boga aby kryzys byl naprawde gleboki
i ciezki… zeby te chholote zmiotlo z powierzchni Ziemi.
I przetłumaczyć… ?
Tak?
Szybciej niż gruby schudnie, to chudego diabli wezmą.
tez fajne
https://youtu.be/hziG9Nr6KHU
Szanowny Panie!
Nie udzielałem się wcześniej na tym forum, ponieważ nauczono mnie, że jak nie mam nic mądrzejszego do powiedzenia, to mam siedzieć i słuchać. No więc cały czas Pana czytam i się nie odzywam.
Teraz jednak należy się odnieść do słów pańskiego kolegi. Jest On w oczywistym błędzie i jeszcze „zaraża” nim ludzi dobrej woli.
Teksty będą czytane tak długo, jak długo będą one wartościowe, lub dostarczać będą rozrywki (co też jest wartością), ewentualnie innych doznań. Oznacza to, że najpierw muszą zostać wydane, żeby ktoś mógł je kupić, przeczytać i ocenić.
Nie ma czegoś takiego, jak „gospodarka popytowa”, jest tylko podażowa. Inaczej, byłaby ona w stanie permanentnej awarii i nigdy się nie rozwinęła.
Pańskie teksty są niezmiernie ciekawe i otwierają czasem zupełnie nieintuicyjne horyzonty. Ponieważ ma Pan już bardzo twardą i utrwaloną markę, proszę jej nie zmieniać, chyba że planuje Pan zmienić target. Ale jeżeli tak, to chyba lepiej już teraz szukać nr tel do p. Sakiewicza. W dziale felietonów może coś znajdzie.
Czytam Pańskie teksty, ponieważ są BARDZO DOBRE i nie przypominam sobie, żeby mnie Pan pytał, czy chcę je czytać, zanim po nie sięgnąłem.
Zatem serdecznie zachęcam Pana do opracowywania dalszych tematów :-). Badania opinii konsumentów przed wprowadzeniem produktu to metoda wielkich korporacji na dowiedzenie się gdzie jest punkt, w którym produkt jest na tyle nijaki, nieciekawy i nudny, żeby bezmyślnie kupiła go maksymalnie duża liczba ludzi, ale jednocześnie tenże produkt nie jest „niczym”, bo „niczego” nie da się sprzedać. Pańskie pytanie jest więc próbą stworzenia narzędzie zupełnie niedostosowanego do charakteru pańskiego biznesu.
Powyższy komentarz jest dowodem szczerej sympatii i uznania, pomimo powierzchownej szorstkości.
Pozdrawiam serdecznie
BaCh
Nowa produkcja NUH, czyli Naszego Ulubionego Historyka aka Normana Daviesa
http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,6883,Szlak-Nadziei-Marsz-przez-trzy-kontynenty
Psiakrew !
Ja tu sobie obliczam longitude i latitude, a Pan Gabriel spokojnie, bez wykrzykników tytułuje „Czerwoni szykują się do abordażu”.
Spoźrałem (!) przez imagineskop…. (kiedyś to była dziura po sęku, dziś sieć – brr )
góra stoi.
spoko
ja wiem, że nogi nocą – ale po co ?
diabłom chudy ?
http://youtu.be/08PeC962fzU
https://www.youtube.com/watch?v=DKhmQtJrMQM
mam nadzieję, że ten.
Żartowałem, jeśli już miałoby dojść do abordażu to może w niechajże odbędzie się to w rytmie tego http://youtu.be/zwsJIB6aBhI
Tak.
.
.
A ja tu wkleję:
https://www.youtube.com/watch?v=O7oN2svgaBo&nohtml5=False
Pan Toyah z rok temu, wrzucił z dopiskiem, że „ci nie nie będą brali jeńców”
Uff… :)))
Chyba bedzie musial zjesc te swoje dziela… bo kto to kupi!
Fajnie graja!
Usmialam sie… nie bedzie zadnego abordazu.
Podejmuję rękawicę
https://www.youtube.com/watch?v=_FuLuIV-o0E&list=PLMgEhglJ87nC2p_dFCRQtHRONpYFBfKDf&index=15
ale jeńców nie będą brali.
Super!
No, Pan Krzysztof to chodzaca… encyklopedia muzyczna!
Dzieki Panie Marku… wysluchalam z przyjemnoscia,
dziękuję
Podpisuję się ( z zażenowaniem, bo to kradzież intelektualna ) pod tekstem pana BaCh i dziękuję.
Na szczęście już zdecydowałam, którego wolę. Przez kilka lat miałam problem Robert Redford, Paul Neuman czy Steve McQueen.
Jednak Paul Neuman.
Wczoraj link od Betacoola 20:13 spowodował, że poczułam się jakby mi ktoś wyssał krew, powietrze z płuc i mózg. Niby wiedziałam czego się można spodziewać, ale zobaczyć to… i przeżyć, nie było łatwo.
Ale ładniusi Coryllusik Pani Marylko, prawda?
Mam ten sam problem. Maxiu ma rację, ale to kosztuje – lat temu odzyskałem zawartość za 700 PLN. Teraz dwa nośniki (!) po podłączeniu do komputerów wyświetliły komunikat: przed użyciem sformatuj dysk (fotki z dziesięciu lat ! i nie tylko).
Nie wiem jak to będzie po łacinie, ale : hardcopy rulez.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.