kw. 292019
 

Bardzo rzadko robię tu reklamę politykom, a szczególnie politykom aspirującym. Dziś zrobimy jednak wyjątek. Oto wczoraj Przemek z Poznania przysłał mi sms, w którym znajdował się link do pogadanki, jaką dla zwolenników Konfederacji wygłosił Sławomir Mentzen. Nagranie nosi tytuł „I kto tu jest szurem?” i w zasadzie można by je rozpatrywać w kategorii popisu oratorskiego. Pan Mentzen w bardzo przystępny sposób wyjaśnia siedzącym na widowni ludziom jak działa mechanizm wyborów demokratycznych i dlaczego nie należy przywiązywać się do tak zwanych programów politycznych. Ja się ze Sławomirem Mentzenem zgadzam w tej kwestii, że to właśnie tak wygląda, że polityka to sztuka kokietowania emocjami, które ludzie kupują bądź z głupoty, bądź ze strachu, albo „przez rozum”, to znaczy że wydaje im się, że są cwańsi niż reszta, a polityk proponujący im emocjonalny deal mówi wyłącznie do nich, a nie o nich. To znaczy wierzą, że przekaz jawny jest w istocie przekazem podprogowym i brzmi – to tamci są durniami, nie wy. Sprawy mają się tak, że w zasadzie nie ma już czego ukrywać, Sławomir Mentzen niczego nie ukrywa. On wręcz zastawia pułapkę na polemistów i tylko czeka aż któryś bałwan nazwie go cynikiem i będzie próbował grać na tej zwyżce emocji. Nic nie ugra, bo wzbudzona w ten sposób emocjonalna fala, będzie za mała. Sławomir Mentzen, podobnie jak my wszyscy tutaj dobrze wie, co wzbudza emocje prawdziwe w elektoracie, który go popiera i wymienia te elementy po kolei. Na pierwszym miejscu są oczywiście Żydzi, na drugim pedały, dalej aborcja, podatki i Unia Europejska. Ja się powstrzymam na razie od krytyki i różnych żalów związanych z nieuwzględnieniem w tym pentagramie Kościoła i spraw jego. Żydzi muszą być albowiem każda polska rodzina ma zapłacić Żydom 100 tysięcy złotych, a do tego państwo rządzone przez PiS nie sprzedaje ziemi polskim rolnikom, albowiem trzyma ją dla Żydów. To są kwestie, które budzą wściekłość i entuzjazm jednocześnie, choć na sali – obstawiam w ciemno – nie ma ani jednego rolnika, który próbowałby kupić ziemię od państwa, jest za to cała masa osób odbierających co miesiąc dodatek 500 plus na swoje dzieci. Nie ma to jednak wpływu na ich ogląd rzeczywistości, albowiem polityka to sztuka wzbudzania emocji. W stanie wzmożenia emocjonalnego zaś ludzie gotowi są odebrać własnym dzieciom miskę zupy, byle tylko ich głód emocjonalny został zaspokojony. Żydom poświęca Sławomir Mentzen naprawdę dużo miejsca. Potem zaś od razu przeskakuje na sprawy związane z UE, zostawiając – jak sam mówi – gejów Braunowi, a aborcję Kai Godek. Ponieważ Sławomir Mentzen porusza miły memu sercu temat mechaniki wyborów, nie tylko parlamentarnych ale wyborów w ogóle, ja się będę teraz odnosił wyłącznie do wad i braków tego uwodzicielskiego schematu, który on w swoim przemówieniu zarysował. Zacznę od rzeczy najważniejszej, czyli od techniki poruszania serc. Ta musi zaczynać się w jakiejś strefie skrajności, nie można adresować politycznego przekazu do ludzi polityką niezainteresowanych lub ludzi polityki nierozumiejących. Komunikaty powinny być kierowane do tych, którzy polityką interesują się naprawdę. Ponieważ jednak, o czym Sławomir Menzten mówi w dalszej części swojego przemówienia, podając przykład PE, żadne istotne informacje dotyczące polityki do nas nie docierają, można sobie, na potrzeby lokalne, kreować dowolny obraz politycznych realiów. Można, albowiem koszta dotarcia do tych mas, które znajdują się pomiędzy skrajnościami są zbyt duże i mogą to robić jedynie te partie, które mają ogromne budżety. Organizacje dopiero startujące muszą odwoływać się do emocji skrajnych. Stąd Żydzi, pedały, aborcja i reszta. Ja może dopowiem to czego nie dodał Sławomir Mentzen stymulując emocje osób znajdujących się na sali. Ta metoda ma bardzo ograniczoną skuteczność i partia, której liderem był i jest nadal Janusz Mikke, przekonywała się o tym wielokrotnie. To znaczy, po przekroczeniu pewnego progu procentowego, należy gwałtownie zrezygnować z emocjonalnej retoryki, albowiem powoduje ona już nie zyski a straty w sondażach. Ten próg jest póki co niedookreślony, ale widząc zapał Sławomira Mentzena, sądzę, że wyznaczony zostanie on już w maju, a najpóźniej na jesieni. Tego co udawało się ugrać do tej pory starczyło w sam raz na to, by opędzić najważniejsze potrzeby życiowe samego Janusza Mikke, ale teraz liderów jest więcej i – o czym Sławomir Menzten dobrze wie – bez tych nowych liderów nie ma mowy, żeby wyskoczyć ponad 5 procent w sondażach. Liderami zajmiemy się później, teraz powróżmy trochę z fusów. Jeśli Sławomir Mentzen będzie stosował swoją metodę nadal i wygra, to znaczy dojdzie do 10 lub 11 procent, nie w sondażach, ale w realnym głosowaniu, czego mu szczerze życzę, bo chciałbym na własne oczy zobaczyć to co zaraz opiszę, spotka się z dwoma przeszkodami. Po pierwsze okaże się, że jego organizacja nie może dalej prowadzić swojej działalności, bez możnego, zagranicznego protektora, który postawi jakieś warunki, po drugie – o czym już wspomniałem – trzeba będzie zrezygnować z emocjonalnej retoryki, to znaczy przestać przezywać Żydów, pedałów, a może nawet zmienić zdanie w sprawie aborcji. Te dwie kwestie się ze sobą wiążą, albowiem – nie wymieniając nazwisk – rzec można, że utrzymanie skrajnej, politycznej retoryki możliwe jest tylko wtedy kiedy organizacja jest zasilana z zewnątrz i to poważnie. Tak poważnie, że może lekceważyć wszystkie grupy głosujące przeciwko niej. Jeśli takiego zasilania nie ma, musi iść na ustępstwa i kokietować inne, poza kierującymi się skrajnymi emocjami, grupy. Moment ten nie nadejdzie w jakiejś mitycznej przyszłości on się pojawi zaraz i to wynika wprost z opisu sytuacji politycznej jaki dał nam w swoim przemówieniu Sławomir Menzten.

Zatrzymajmy się na chwilę na elektoracie, który karmi się skrajnościami i na tym mitycznym centrum, które polityką się nie interesuje lub interesuje się nią w stopniu ograniczonym. Ja wyznaczyłbym inne kryteria oceny tych grup niż te, które zaproponował Sławomir Mentzen. Ci, którzy ekscytują się przeniewierstwami Żydów, pedałów i resztą, to ludzie z nadmiarem wolnego czasu, czyli ludzie opłacani przez państwo, którym – w myśl zasady opisanej przez Sławomira Mentzena – wydaje się, że ich sytuacja może ulec znacznej poprawie jeśli uda im się zmienić władzę lub tę władzę, wespół z innymi jakimiś grupami, przejąć. Mityczne, szarobure i niezorganizowane centrum, to ludzie, którzy nie dostają co miesiąc zapomóg od państwa i muszą się z tym państwem liczyć każdego dnia, bojąc się, by ich nie zniszczyło. To jest, moim zdaniem, bliższy realiom, opis elektoratu. I teraz rzecz ważna. Sławomir Mentzen próbuje nam zasugerować, że liderzy partii, która zaczyna swoją karierę od skrajności, są źródłem siły i sprawstwem głównym sondażowego sukcesu. Mówi przy tym też, że tylko dzięki przejęciu elektoratu narodowego, patria Wolność, czy jak ona się tam teraz nazywa, mogła znowu odetchnąć i ruszyć do przodu z nadzieją na większy sondażowy sukces. To nie musi być prawda, ale – uchylając czapki, bo kapelusza nie noszę, przed liderami Konfederacji – chciałbym w to wierzyć. Dlaczego to nie musi być prawda? Albowiem nie tylko Sławomir Mentzen zdaje sobie sprawę z tego jaka jest mechanika wyborów i nie tylko on – co zostało zadeklarowane wprost – chce odebrać głosy PiS. To samo chcą zrobić inni, a mam tu a myśli organizacje międzynarodowe, które elektorat Konfederacji określa zwykle słowami „żydzi i masoni”. Otóż żydzi i masoni mogą, bo czemu nie, mają przecież pieniądze, zechcieć odebrać głosy PiS, a także PO aranżując na polskiej scenie politycznej festiwal skrajnych emocji, na których uniosą się w górę skrajnie zorientowane politycznie organizacje. Takie jak Wiosna i Konfederacja. Przy czym liderom i jednej i drugiej organizacji będzie się przez cały czas wydawało, że działają samodzielnie i sami są źródłem siły i przyczyną sukcesu organizacji. To są najczęstsze złudzenia polityków, szczególnie tych, którzy dopiero zaczynają karierę. To niemożliwe – zawoła elektorat Konfederacji zgodnym głosem – żydzi są po stronie PiS. Otóż nie. Żydzi są po stronie każdego, kto w Polsce zdobywa znaczną przewagę sondażową i to samo dotyczy także organizacji reprezentowanej przez Sławomira Mentzena. Jeśli tylko uzyska ona odpowiednio wysokie poparcie żydzi pojawią się z całą pewnością i złożą stosowne propozycje oraz uwierzytelnienia. A będą przy tym tak grzeczni i sympatyczni, że obezwładnią tym nawet Grzegorza Brauna. Taka bowiem jest wykładnia realiów polskiej polityki. Stąd właśnie wynika komizm w zachowaniu skrajnych organizacji politycznych, które ze srogimi bardzo minami wchodzą na arenę, z zamiarem tresowania lwa. Tyle, że z przeciwnej strony wybiega nie lew, ale szansonistka, wyśpiewująca różne kuplety, od czego wszyscy głupieją. Dopiero potem pojawia się pan w garniaku z plikiem umów pod pachą. Nie inaczej będzie i tym razem.

Teraz trochę poważniej. Próbuje nas przekonać Sławomir Mentzen, że jego sposób widzenia polityki ma poparcie w dowodach naukowych i powołuje się na jakąś ekspertyzę, którą zamówił, a także na jednorazową próbę, która została – przypadkiem – przeprowadzona przy okazji wyborów samorządowych w województwach północnych. Zarówno ta ekspertyza jak i jednorazowa próba nie mają nic wspólnego z nauką. Retoryka zaś, którą posługuje się Sławomir Mentzen to po prostu retoryka rewolucyjna zaproponowana niegdyś przez profesora Lenina i docenta Trockiego. Tyle, że zamiast klasy robotniczej, elektryfikacji wsi, planu 5 letniego i imperializmu mamy żydów, pedałów, aborcję i całą resztę. Spostrzeżenie to prowadzi nas do innego niż zaproponowany przez Sławomira Mentzena opisu Unii Europejskiej. Otóż nie jest tak, że Unia, chce zostać jakimś superpaństwem, to są jedynie deklaracje bez pokrycia. Bez Wielkiej Brytanii bowiem Unia nie zostanie żadnym superpaństwem. A nawet z GB byłby z tym kłopot. Wspominanie Spinellego w tym przemówieniu, ma zdaje się jedno tylko zadanie – przyciągnięcie zwolenników Krzysztofa Karonia, którego nazwiska Sławomir Mentzen przytomnie nie wymawia, żeby czasem dyskusja nie została przesunięta na niego. Kiedy bowiem karmi się ludzi emocjami trzeba brać pod uwagę, także to, że ktoś może z boku podsypać im treściwszej paszy i położyć jeśli nie cały, to przynajmniej pół projektu. Mnie tam stać na wymienienie wszystkich nazwisk, albowiem troska o sondaże nie jest moją troską. Czy ja się dziwię temu, że partia uważająca siebie za prawicową posługuje się rewolucyjną retoryką? Nie. Albowiem każda organizacja polityczna musi zacząć swoją działalność od złożenia oferty i zaprezentowania potencjału. Ofertę tę składa rzekomo wyborcom i im prezentuje ten potencjał, ale to nie jest prawda, albowiem do wyborców mówi się przez emocje. Oferta dotyczy kogoś innego. Kogo? Żydów i masonów, rzecz jasna, tych co rządzą światem. Wróćmy do UE, która nie zostanie żadnym superpaństwem. Będzie za to grillowana na różne sposoby, po to, by ulec ostateczne dewastacji. Do tego potrzebna jest jak największa ilość skrajnych organizacji, posługujących się emocjonalną retoryką i przekonanych, że tylko one mogą zmienić sytuację na lepsze. To jest program znany z Rosji i z Austro -Węgier przed I wojną światową. Mechanizm istotny jest taki – wskutek walk frakcyjnych w pionach administracji państwowej, a także wskutek nacisków z zewnątrz, bardzo perfidnych i w zasadzie ciągłych, dochodzi na dużych obszarach, w miarę ustabilizowanych, do nawarstwiania się administracyjnych, politycznych, prawnych i kryminalnych absurdów, których w żaden sposób nie da się zlikwidować natychmiast. Ponieważ nacisk z zewnątrz jest stały one się multiplikują wykładniczo. Sytuacja jest pozornie nie do wytrzymania, bo przybywa niezadowolonych, wzrastają wewnętrzne napięcia i sytuacja grozi eksplozją. Tyle, że nie można do niej dopuścić do momentu, aż pojawi się organizacja, która zapewni, że na określonym terenie zapanuje ład i porządek. Organizacja taka pojawia się zawsze, no chyba, że teren – jak Austro-Węgry przez I wojną – przeznaczony jest do parcelacji. Wtedy pojawia się kilka organizacji. Organizacja ta dobrze wie, że należy posługiwać się skrajnie emocjonalną retoryką, czyli obiecywać co się tylko ludziom zamarzy, bez najmniejszej chęci realizacji tego planu. Dlaczego tak? Albowiem nie po to się destabilizuje etapowo sytuację na jakimś obszarze, by ją potem reformować i poprawiać, ale po to, by za pomocą wyznaczonych ludzi, dokonać zmiany władzy i zmiany stosunków własności, czyli urządzić w spokojnym dotychczas terenie prawdziwe piekło na ziemi. Powoływanie do życia lub prowokowanie powstawania partii o programach emocjonalnych i skrajnych jest częścią tego procesu. Liderzy tych partii zaś, nie wiedzieć czemu, wierzą, że czeka ich stabilizacja i prosperity, czyli w najgorszym razie, jeśli nie reformowanie Unii, to wesoła zabawa w prowokatora, prowadzona w ławach PE, o czym Sławomir Mentzen mówi wprost. Tak nie będzie i lepiej żebyście to wszyscy zrozumieli. Czemu służy w istocie to gadanie o unijnym superpaństwie? Temu, by centrum nadchodzącej rewolucji islamskiej przesunąć na obszar Europy Środkowej. Gadanie o superpaństwie służy zasłonięciu słabości starej Unii, temu też służy opowiadanie o Europie dwóch prędkości. Nie będzie żadnej Europy dwóch prędkości, bo nie o to chodzi. Jak bardzo Europa chce ocaleć przekonamy się wkrótce. Jeśli Francuzi zaczną mordować czarnych, to znaczy, że bardzo chce, jeśli tego nie zrobią, to znaczy, że Francja będzie terenem nowego socjotechnicznego eksperymentu, którego wstępną fazę właśnie oglądamy. Jak zauważył Sławomir Mentzen, prawda o funkcjonowaniu UE jest przed naszymi oczami ukryta, myślę, że podobnie jest z prawdą o funkcjonowaniu polityki w Polsce. Możemy jednak z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że to nie liderzy partii są źródłem władzy i siły organizacji. Jeśli zaś idzie o poparcie wyborców w sondażach, to struktura wzrostu jest taka jak ją opisałem wyżej – skrajna retoryka skutkuje tylko do pewnego momentu, potem trzeba ją porzucić, a co za tym idzie zmienić target. Jeśli organizacja uzyska protekcję, a potem zdobędzie władzę, musi wręcz rozprawić się z dotychczasowymi zwolennikami i postawić na nowych. Taka jest polityczna praktyka realizowana od tysiącleci i Sławomir Mentzen nic w tym zmienić nie może.

Pozostaje jeszcze jedna kwestia, kwestia liderów. Konfederacja ma ich nadprogramową liczbę. Nie wiem czy powodowany lekkomyślnością, czy może sprytem, Sławomir Mentzen zlekceważył wyraźnie i dobitnie innych, poza Korwinem i sobą samym liderów Konfederacji. Brauna odesłał do piaskownicy z pedałami, a Kai Godek kazał się zajmować aborcją. Narodowców nawet nie wymienił z nazwiska. Można by powiedzieć, że to wynik braku doświadczenia, ale może nie, może celem całej tej działalności jest po prostu promocja biura doradztwa podatkowego, które Sławomir Mentzen prowadzi. Oby nie, ale możliwość taką należy brać pod uwagę. Lapsus wyżej opisany uważam więc za objaw niedoświadczenia, nie politycznego nawet, ale towarzyskiego. Nie wyobrażam sobie, by Grzegorz Braun w publicznym przemówieniu, pominął choćby jedno nazwisko jakiegoś swojego współpracownika. To jest rzecz nie do pomyślenia. Albo, żeby się o nim wyraził w sposób lekko choćby lekceważący.

Jak wiecie, w odróżnieniu od Sławomira Mentzena, nie szukam potwierdzeń swoich racji w dowodach naukowych, pseudonaukowych, czy innych, sugerujących, że mają owe racje jakąś twardą i niewzruszoną podstawę. Często za to porównuję sytuacje życiowe i polityczne z opisem literackim albo z jakimiś wypadkami z odległej przeszłości. Czynię tak, albowiem nie zabiegam o popularność polityczną i mogę sobie na takie ekstrawagancje pozwolić. Moim zdaniem najbardziej przytomny opis walk frakcyjnych i ich konsekwencji, a także techniki zdobywania władzy w okolicznościach bardzo dynamicznych, daje nam historia hiszpańskiego oficera Lope De Aguirre, która doczekała się dwóch ważnych ekranizacji, jednej hiszpańskiej, a drugiej niemieckiej. Porzućmy prawdziwą historię Lope i skupmy się na tych dwóch filmach. W pierwszym, zatytułowanym „El Dorado” i wyreżyserowanym przez Carlosa Saurę, widzimy, jak głęboko i poważnie Aguirre myśli o zdobyciu władzy w ekspedycji maszerującej przez dżunglę i jak serio się do tego przygotowuje. Jest ostatnim człowiekiem, który deklaruje chęć przejęcia władzy, a kiedy ją zdobywa, rządzi żelazną ręką. Ci wszyscy zaś, którzy wcześniej po nią sięgnęli likwidując wspólnie z Lope, królewskiego namiestnika, także są już martwi, albowiem zabiła ich przedwcześnie ujawniona ambicja. Tak to trzeba określić – przedwcześnie ujawniona ambicja ma właściwości zabójcze. I o tym trzeba zawsze pamiętać. W drugim filmie, reżyserowanym przez Herzoga, Lope zagrał Klaus Kinsky i obraz ten kończy się smutną bardzo sceną. Lope przejmuje władzę, ale nie rozumie, że zwariował, a wszyscy jego towarzysze nie żyją. Płynie sam, po wielkiej rzece, na drewnianej tratwie, którą obsiadło stado małp. I do nich bez przerwy przemawia obiecując im złote góry i wielkie wpływy na dużych obszarach. Małpy zaś piszczą z zadowolenia, choć pewnie trochę się boją.

Czekajmy do wyborów i wtedy zobaczymy jak rozwinie się sytuacja. Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl

Przypominam też, że promocja obejmująca twa tomy wspomnień Edwarda Woyniłłowicza i Autobiografię Mościckiego kończy się w środę.

A oto całe przemówienie Sławomira Mentzena

https://www.youtube.com/watch?v=ev1YBU86aHU&t=22s

Byłbym zapomniał, trzeba jeszcze wyjaśnić o co chodzi z tym członkiem. Oto nie wiedzieć czemu Sławomir Mentzen przywołuje nagle Józefa Orła i nazywa go członkiem najtwardszego jądra Jarosława Kaczyńskiego. Szczerz mnie to ubawiło, a Sławomir Menzten wybrnął z tego lapsusu z wdziękiem, co należy mu zapisać na plus.

  14 komentarzy do “Członek najtwardszego jądra czyli retoryka przedrewolucyjna”

  1. W PRL calkiem sensownie zaprojektowane mieszkania w blokach dawali za darmo. Ludzie narzekali i krecili nosami – ze z betonu, ze w miescie, ze tylko trzy pokoje… W szczycie banki nieruchomosciowej te pogardzane mieszkania w blokowiskach na warszawskim Ursynowie osiagnely zawrotna cene 5.000 USD za mkw. (wtedy dolar kosztowal ponizej 2 zlotych) i wszyscy cieszylismy sie, ze jestesmy juz Zachodem albo nawet Ameryka, bo wielu mialo klitki w cenie apartamentow na Florydzie, a kredytobiorcy ochoczo zobowiazywali sie splacic bankowi dlug w ciagu 30 lat wraz z odsetkami, co czynilo kwote z grubsza liczac 10.000 USD za mkw. mieszkania w bloku o przecietnym standardzie. Biorac pod uwage, ze dwadziescia lat wczesniej zarabialo sie 20 USD na miesiac oznacza to, ze na mkw. mieszkania trzeba by pracowac 10.000 : 20 = 500 miesiecy, a wiec troche ponad 40 lat. Przy obecnych zarobkach to jest 10.000 : 1.500 = 6,7 miesiecy, czyli prawie 30 lat pracy na mieszkanie o powierzchni 50 mkw. Jak by nie liczyc, sa to relacje placy i mozliwosci nabywczych, jak u fellachow w Egipcie w czasach faraonow i sami o to walczylismy, a 4 czerwca bedziemy swietowac, ze nareszcie mamy, jak mamy. I jak tu nie lubic Zydow?…

  2. Czy Janusz Korwin-Mikke moze zostac swietym Kosciola katolickiego i zasiasc po prawicy swietego Jana Pawla II? Czy jest swiatelko w tunelu? Moim zdaniem – tak.
    Pamietamy wypowiedzi Wielkiego Rodaka na temat akcesji Polski do Wspolnoty Europejskiej. Slyszelismy wowczas o wspolnych fundamentach oraz, ze Polska nie moze pelnic roli outsidera, nie moze zrzucic z siebie tej odpowiedzialnosci, ktora na nas spoczywa. Jakkolwiek wypowiedzi Papieza byly stonowane i ogledne, wszyscy interpretowali je na korzysc wstapienia do Wspolnoty.
    Obecnie partia Prawo i Sprawiedliwosc, sprowokowana przez wystapienie posla Kosiniak-Kamysza z PSL przez propozycje wpisania czlonkostwa Polski w UE do Konstytucji zaklina sie, ze jest zdecydowanie proeuropejska, bo boi sie, ze inaczej przegralaby wybory, a tak naprawde nie podziela tzw. wartosci europejskich.
    Tymczasem Janusz Korwin-Mikke od poczatku glosil, ze jest przeciwnikiem UE i mimo to wygral w wyborach i zostal wybrany do parlamentu UE, dlatego sadze, ze pan Korwin-Mikke moze zostac nawet swietym Kosciola katolickiego (jako ten, ktory mowi szczerze tak-tak, nie-nie), ale realnie z pozycji raczej dobrego lotra, ktory sie nawrocil w ostatniej chwili, niz pomnikowego swietego, jakim byl i jest Jan Pawel II, ktory zasluzyl sobie na zbawienie calym swoim zyciem. Na tym polega roznorodnosc w chrzescijanstwie – pokazuje tutaj dwie skrajnosci prowadzace do jednego celu.
    A teraz, czy faktycznie mozna mowic o jakichs wspolnych fundamentach? Kto pamietal o tym, ze Dobry Lotr imieniem Dyzma (szkoda, ze nie Nikodem Dyzma) jest pierwszym swietym chrzescijanskim?

  3. Oczywiscie.

  4. zawsze myślałam że, nikt nie wie jakimi koleinami idzie myśl wyborcy, że to jakoś tak nawet trudne do przewidzenia, zwłaszcza kiedy moi sąsiedzi głosowali na prezydenta Kwaśniewskiego, kierując się myślą, że może on wpłynie na potanienie ceny lekarstw – nie wiem co się  wtedy moim  sąsiadom uroiło , no ale czytam tekst Coryllusa i widzę że w tematyce wyborczej nie ma tajemnic.

    A tak na marginesie wczoraj na YT obejrzałam film spod ambasady Ukrainy , dziennikarz pytał na kogo głosują i dlaczego. Młodzież wybierała  komika, a starsi dotychczasowgo  prezia.

  5. To już drugie wystąpienie Mentzena w którym praktycznie wprost mówi, że jego protekorami są ci sami ludzie co pomogli wygrać referendum brexitowe i Trumpowi wybory. Ich twarzą jest między innymi Steve Bannon. Więc gdybym miał zgadywać w stylu Autora, to bym powiedział że celem jest dewastacja Europy by zasilić USA falą kompetentnej emigracji ze Starego Kontynentu, gdzie jest trochę przemysłu i ludzi z kompetencjami które przydałby się w centrali Imperium.
    Mentzen dobrze pasuje do korporacyjno-psychologicznej nowomowy którą się teraz posługuje.
    A poza tym zgadzam się z Autorem, że 10% nie przekroczą

  6. Jest nadzieja, bo Kukiz krwawi.

  7. Pierwsza ilustracja została wystawiona  przez Edwarda Johna Gregory (1850-1909) na wystawie Royal Academy, bez wyjaśnienia kim była ta zbrojna postać. Jeśli to był Sir Walter Raleigh, to warto przypomnieć, że to za Eldorado został stracony w roku 1618.

    Druga ilustracja jest obrazem Edwarda Adriana Wilsona (1872-1912) i przedstawia, jak można sądzić, Amerykę jako Eldorado dla imigrantów polsko-galicyjsko-rosyjsko-rusińskich.

    Eldorado z francuskim piosenkarzem Aristide Bruantem (1851-1925) to tylko nazwa kabaretu, ale plakat namalował sam Toulouse-Lautrec w roku 1892, więc warto spojrzeć.

    Satyryczna zachęta podróży do Eldorado w kopalniach Kaliforni nie ma daty.

    Natomiast Eldorado w miejscach zapomnianych przez Boga, z niedźwiedziem gotującym strawę na kuchence gazowej, to nic innego niż gazowe złoża na Syberii opisywane w Soviet Life z roku 1982. Zadziwiają towarzyszące niedźwiedziowi postacie minstrela i mnicha.

  8. Alez daje Pan czadu, Panie Gabrielu…

    … ciezko lapie oddech po przeczytaniu genialnych wpisow… rowniez dzisiejszego.

    Otoz…

    … na sluchanie tego calego Slawomira Mentzena, grzanego deciaka mojego cennego czasu  tracic nie zamierzam, niemniej jednak przez 30 sekund przyjrzalam sie jego zaklamanemu ryjowi, zeby go sobie dobrze na przyszlosc zapamietac i omijac szerokim lukiem  !!!

    Sam fakt, ze to  JUZ BYL  niedoszly burmistrz czy prezydEt jakiegos miasta, do tego zonaty, z 3 dzieci i biurem doradczym na karku, a dzis prelegEt na jakims spedzie dla mlodych lemingow z jakimis zenujacymi „wstawkami” o tFardym  jONdZe  Jaroslawa Kaczynskiego – calkowicie go – drobnego cwaniaczka –  dyskwalifikuja  i  uniewazniaja  !!!

    Co zas tyczy pana Jozefa Orzel – to jego przynaleznosc do tego tepego i zalosnego gremium zwanego szumnie  „twardym jadrem PiS’u”  dzis mnie juz nawet nie smieszy, ale wzbudza politowanie i pogarde.

  9. 1. Pozyskiwanie elektoratu właściwie nie różni się niczym od pozyskiwaniem konsumentów na nowe wyroby. Najpierw szuka się wyróżników, nadaje się im znaczenie, na tym buduje się nową kategorię, potem rozszerza się ją (czyli buduje się bazę na większą skalę produkcji i sprzedaży, co gwarantuje obniżenie kosztów jednostkowych).

    2. Ja jednak mam inne zdanie niż Autor, co do określenia potrzeb wyborczych poszczególnych grup. To właśnie ta szara masa, pracująca na siebie i PAństwo, nie będąca bezpośrednim beneficjentem różnych programów „+” jest zainteresowana poczynaniami Żydów, banksterów, europejsów, itp. Biurokracja zagłosuje na socjalistów i woli się nie wychylać. Oburzona jest wręcz wszelkimi postulatami burzącymi święty spokój. Chcą po pracy się napić i pooglądać tańce z kometami.

    3. Ludzie w zasadzie kierują się dwoma wyznacznikami – co mogę zyskać, i co mogę stracić. PiS rozdaje i gwarantuje bezpieczeństwo. Znane twarze, zachowania…. gwarantują, że tak będzie zawsze. Nowe ugrupowania na scenie politycznej muszą po pierwsze zagospodarować nowy, ciekawy i znaczący obszar (patrz pkt. 1) oraz uwiarygodnić się, zdobyć zaufanie.

    4. i z tym konfederacja ma problem wystawiając: Jakubiaka, Korwina, Mentzena. To są najsłabsze punkty tej formacji. Jak jeszcze usłyszałem o PAwłowskiej to ręce opadły. Mentzen to polityczny, towarzyski szczyl. Przypomina mi młodzieńców z UPR, co po przeczytaniu jednej czy dwóch pozycji „ekonomicznych” pouczali starszych jak powinno być, z pewnością i taką dziwną emfazą. Mentzen jest dobry dla chłopaków 18-23 lata. Jeszcze na garnuszku rodziców, ale już po wycieczkach do Anglii.

  10. Tam ciągle jest taka sama polityka, tyko w różnej tonacji i w różnych głosach, no i sceneria ……..a że te same teksty, to i komu to przeszkadza, ważne że idziemy w tym samym kierunku, takim ładnym …:)

  11. Steve Bannon, to jest prawdziwa gra USA vs. Europa (w tym też partnerstwo niemiecko-rosyjskie kosztem Środkowej Europy i Polski) vs. Chiny

    https://www.youtube.com/watch?v=sVArY-ZxD_Y

    Jaka polska doktryna w tym kontekście? Grać na amerykanów dopóki nas nie sprzedadzą (Rosji), wtedy zaś tu omawiany szybki i nie zapowiedziany manewr w kierunku na Chiny.

    Jak tylko przećwiczyć szybki i nie zapowiedziany manewr?

    http://do.wp.mil.pl/artykuly/aktualnosci/2014-09-02-minister-obrony-chin-z-wizyta/

    http://wiadomosci.onet.pl/swiat/rosja-niezapowiedziane-manewry-na-dalekim-wschodzie/rfrj7y

    https://youtu.be/WEyOBOD18uI

  12. Dobra analiza. Właśnie to gubi wolnościowców, że są zbyt pewni siebie, niepokorni co nie pozwala im budować wpływowych sitw dzięki którym mogliby cokolwiek zmieniać w polityce. A jedyne co mogą to monitorować wolności we wszystkich krajach świata a w rezultacie narzekać na miejscu i albo pakować się i wyprowadzać do Singapuru.

    Jeśli chodzi o demokrację to hehe trochę mało inteligentne wydaje się to po prawie 20 latach demokracji w Polsce oświecenie, że demokracja to ściema.

    Libertarianie wydają się być tylko takimi bardziej inteligentnymi utopistami. Ci głupsi opierają się na emocjach ci mądrzejsi na rozumowaniu i faktach naukowych, ale jedni czy drudzy coś tam  zawsze istotnego ignorują.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.