Jak wszyscy wiedzą jestem oceanem cierpliwości. I nie licząc kilku przypadków, ujawnionych w okolicznościach ostatecznych, czyli w czasie wojny, nie usuwam stąd nikogo, ani też za bardzo nawet nie strofuję. Muszę jednak, już drugi raz w ciągu niedługiego czasu, wezwać niektórych do opamiętania. Sądzę, że oni sami się domyślą, do kogo adresuję swój dzisiejszy przekaz. I powiem Wam, że nie chodzi mi w tym momencie o Tomka Kurowskiego, który opiekuje się studentami na wielkiej uczelni gdzieś na Wyspach, a do tego jeszcze prowadzi działalność badawczą w swojej dziedzinie. A ja zaprosiłem go na kolejną konferencję, by wygłosił tam wykład. Po to, byśmy się czegoś nowego dowiedzieli, a także dobrze się przy tym bawili, albowiem zabawa ludzi kulturalnych i ambitnych polega na tym, że starają się objąć umysłem rzeczy nowe i nieznane, ale już z daleka wyglądające na atrakcyjne. No i przekazywane przez ludzi, którzy potrafią o tych rzeczach opowiadać. Mając w głowie cały czas tę definicję musimy sobie odpowiedzieć na pytanie – czy dobrze się bawimy?
Mam wrażenie, że nie, a nie dość, że bawimy się niedobrze, to jeszcze przestrzeń, którą zajmujemy wypełnia się komunikatami absurdalnymi o charakterze terapeutycznym, który, rzecz oczywista, nie odnosi się do wszystkich. Musimy z tym skończyć. Tak jak już powiedziałem – żaden lekarz tu nie przyjmuje. Ja zaś widzę, że moja cierpliwość i łagodność spotyka się z całkowicie złym odbiorem. Wręcz jest wyszydzana. Powiem krótko – tak nie może być. I nie będzie. Kiedy byliśmy w Kielcach spędziliśmy wieczór z kilkoma czytelnikami wypowiadającymi się nader sensownie na różne tematy. Zapytałem, dlaczego nie komentują. Powiedzieli, że nie mają nic do powiedzenia. Zdziwiłem się, żeby takie myśli lęgły się w głowach wszystkich tu komentujących, nie musiałbym pisać tego tekstu. Jeśli ktoś nie ma nic do powiedzenia, albo ma przymus powtarzania tego samego komunikatu w kółko powinien zamilknąć dla dobra swojego i nas wszystkich. Powinien odczekać chwilę, do momentu kiedy w jego głowie zbiorą się jakieś inne myśli i wtedy otworzyć swój umysł, a następnie przelać to co w nim się nawarzyło w treść komentarza. Nie wcześniej.
Nasz portal nie jest śmietnikiem, gdzie wrzuca się różne frustracje i złogi, pozbierane w kątach. Służy on z istoty do czegoś innego, a sytuacja jaką mamy, czyli czas obłąkanych zupełnie reakcji ludzi na poczynania polityków i mediów, powoduje że jego misja jest unieważniana. Mam całkowitą pewność, że największą zaletą tego portalu, była i jest nadal, trudna do zdefiniowania jednoznacznego forma. Nie definiujemy jej, ale możemy wskazać kierunek, w którym podążamy – płyniemy w nieznane. Nie do przychodni geriatrycznej, gdzie wypiszą nam nowy zestaw leków, nie do domu wariatów, gdzie będziemy grać w remika z innymi obłąkańcami, nie do kolejki po wypłatę i bony na obiad w kantynie dla najbardziej posłusznych funkcjonariuszy. W takich miejscach być nie chcemy i nikt nas tam nie znajdzie. One jednak są celem wielu instalujących się tutaj osób. Na pewno też są celem ludzi, którzy pojawili się znikąd na tym informacyjnym bajorze jakim jest polski Internet, omyłkowo branym za ocean. Ludzi, którzy kreują dyskusję. Bo ta misja także jest w naszym zasięgu – płyniemy w nieznane i kreujemy dyskusję. Pamiętam, jak dawno, dawno temu, poznałem człowieka, który zaciekawił się naszym blogiem, wszedł na stronę i rozczarowany zapytał po co piszemy od Dreyfusie, skoro jest tyle świetnych tematów bieżących? Prawda? Tyle świetnych tematów bieżących, a my o Dreyfusie. A był to już chyba szósty tekst o Dreyfusie, który się ukazał, dyskusja wrzała, ludzie coś przeżywali, odkrywali i ekscytowali się tym, a on przyszedł, zerknął i stwierdził, że to rozczarowujące. Ten moment jest moim zdaniem najważniejszy, bo od tego zaczyna się hipnotyzowanie ludzi na masową skalę – o panie, to takie nieciekawe i co pan masz z tym wspólnego? Może lepiej posłuchać co tam Wolski ma do powiedzenia o czołgach? A kto to jest Wolski, że spytam? Tego właśnie nie wie nikt, ale w ostatniej rozmowie z Zychowiczem domagał się likwidacji IPN, czyli stał się kreatorem jeszcze bardziej topowych dyskusji niż te o czołgach. A to nie koniec, bo chłop się dopiero rozkręca.
Proszę Państwa, wobec formatowania dyskusji w taki sposób wobec kreowania osobników, którzy nie mając nic do powiedzenia, mają wszelkie możliwości i ułatwienia w przekazywaniu komunikatów, nie możemy zaprzestać uprawy tego naszego poletka. Nie możemy stać się jakimś zachwaszczonym ogródeczkiem i nie możemy utonąć w bieżączce. Ten zarzut mogę spokojnie zaadresować do siebie, albowiem często ratuję się tematami bieżącymi. Mnie akurat musicie to wybaczyć, bo mam też na głowie inne sprawy, jak najbardziej dotyczące tego portalu i funkcjonowania całego przedsiębiorstwa.
Znajdujemy się w dość specyficznej sytuacji, odkopaliśmy kilka ciekawych obszarów, ciągle je penetrujemy, szukamy tam czegoś nowego, ale – bywa tak w wielu przypadkach – ludzie oczekują od nas, że coś zmienimy realnie. I problem nie polega na tym, że nie zmieniamy, bo zmieniamy, ale na tym, że definicja realności nie istnieje. Ludzie włączają Internet, bo im się zdaje, że wsłuchując się w opowieści o czołgach i gawędy o powszechnej manipulacji, przed którą nie ma obrony, coś zyskują. I czegoś się dowiadują. To jest komedia, bo ludzie przekazujący te informacje i namaszczeni do ich przekazywania, są z definicji głąbami. Inaczej by ich nie było w tym miejscu gdzie są. Potrafią jednak, w bardzo ograniczonym zakresie, coś odegrać. Z takim na przykład pisaniem jest już jednak gorzej. Dlatego mówią, a nie piszą. Ich występy zaś trafiają w deficyty publiczności i to jest źródło sukcesu tych osób. I teraz wyobraźcie sobie taką sytuację. Siedzi sobie papież Juliusz II w Rzymie i rozmyśla o różnych sprawach. Patrzy na swoją kolekcję zbroi, także tych dla koni, na różne precjoza, które zgromadził i myśli – a może by tak zatrudnić Buoarottiego do dekoracji Kaplicy Sykstyńskiej? On może trafić wprost w deficyty publiczności, a ja zyskam przez to parę punktur procentowych…
To są rzeczy nie do wyobrażenia w innych okolicznościach niż mafijny socjalizm, gdzie żadna prawda przebić się nie może, a egzekutywa kooptuje ludzi do współpracy na zasadzie – byle by był głupszy od sekretarki prezesa. O to akurat nie trudno w naszych realiach, ale ja tu posługuję się pewną metaforą.
Do czego prowadzą rządy mafijny socjalistów wiemy, bo to było ćwiczone wielokrotnie – do wojny, albo do kryzysu na niespotykaną skalę. I jedno i drugie maskowane jest całkowicie fikcyjnymi formatami dyskusji publicznej. Co odbywa się właśnie na naszych oczach.
Nikt więc nie może, jeśli chce tu przebywać na zasadach obowiązujących wszystkich, deprecjonować pracy jaką w istnienie tego portalu wkładają autorzy będący daleko od tematów bieżących. I nie ulegający presjom medialnym i politycznym. To jest rzecz najważniejsza.
Wracajmy teraz do tego co nas różni do innych formatów – nie jesteśmy zbiorem ciekawostek historycznych, ani sensacji z przeszłości. Te bowiem instalacje służą do aplikowania ludziom propagandy absurdalnej. Przesuwania ciężaru dyskusji w obszary, w których nigdy nie powinien się on znaleźć. Mam w tej chwili na myśli nawrót chłopomanii i fałszywego współczucia dla robotników rolnych sprzed dwustu lat, który się rozlał szeroko po całej sieci i po księgarniach. To jest próba degradacji dużych grup ludzi i odebrania im możliwości kreowania własnego życia. Chłopi w tym formacie występują na zmianę z generałem Wieniawą i problemem – która to ze znanych osób płci pięknej miała z nim okoliczność.
Nie jesteśmy żadnym instytutem analiz politycznych, bo te służą do suflowania tematów, którymi Polacy akurat nie powinni się zajmować dla własnego dobra. Jeśli zaś ktoś ich do tego namawia, mamy sto procent pewności, że ma złe zamiary i widzi swoją dalszą karierę w strukturach jakiegoś systemu gubernatorskiego, który ma zapanować nad Wisłą.
W systemie tym ludzie, zwani co cztery lata wyborcami, nie mają, jak się zdaje dla polityki bieżącej, zbyt wielkiego znaczenia. Ci zaś, którzy się do tej polityki załapali już dziś sądzą, że nabyli jakichś niesłychanych możliwości kreacji wszystkiego wokół. Tymczasem demonstrują jedynie zależność od przekazywanych tu budżetów, przeznaczonych na dyscyplinowanie miejscowej małpiarni.
Dyskusja publiczna nie wychodzi poza format magla, a dyskusje środowiskowe zamieniają się w karuzelę obłędu. I to jest sprzężone na nasze nieszczęście. Musimy z tego wariactwa wyjść sami, bo nikt nam nie pomoże, a przeciwnie wielu z ochotą zajmie się rozwalaniem tego naszego mikroświata. Bo samo jego istnienie już przeszkadza. Wszak każdy z nas może zabrać głos na szerszym jakimś forum i powiedzieć tam coś, co absolutnie nie zostało przewidziane w programie, a dotyczy wszystkich.
No dobrze, dość tego gadania, bo trzeba się brać za organizację targów. Jeśli ktoś czegoś nie zrozumiał, to wkrótce na pewno zrozumie.
Lubiana przez wszystkich tutaj komentatorka Selena napisała właśnie do mnie list. Jest ciężko chora i przeszła niezwykle skomplikowaną operację. Przeżyła. W tym liście napisała między innymi o tym, jak istotny jest dla niej ten blog i jak ważni są ludzie, którzy się tu gromadzą. Dobrze by było, gdyby wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. Szczególnie jeśli mają zamiar napisać tu coś mało stosownego, głupiego lub choćby tylko roszczeniowego. Mamy nadzieję, że Pani Bogumiła, bo tak Selena ma na imię wyzdrowieje i będzie mogła komentować tak, jak do tej pory. Pomódlmy się wszyscy za to. Szczególnie wdzięczna jest Wojtkowi Lipskiemu, który wspierał ja w chorobie i pocieszał. Taka też jest funkcja tego miejsca i ludzi, którzy się tu gromadzą.
Jak zwykle ostatnio mamy trochę książek.
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ilustrowana-historia-stomatologii/
Tutaj mamy historię diabetologii, zamówiłem tyle ile było w magazynie, także dlatego, że Łukasz wznowił „Protokół Bernsteina”, który jest trochę droższy, ale jest, co istotne.
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ilustrowana-historia-diabetologii/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/sposob-na-cukrzyce-protokol-doktora-bernsteina/
Na koniec zaś historia rodziny Pułaskich
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/pulascy-komplet/
I jeszcze jedno, ostatnie przed imprezą zaproszenie na targi do Ojrzanowa
Dzień dobry. Co do tej bieżączki, to rzeczywiście trzeba uważać, bo jakieś 98% publiczności dyskutuje w oparciu fałszywe założenia i obserwacje, te zaś 2% które mają prawdziwe – milczą jak zaklęci. To też wskazuje pewien kierunek eksploracji, wyznaczany przez drogowskaz z napisem „nic nie jest tym, czym się wydaje”. To czym jest? Oto jest pytanie. To właściwie jedyny związany z bieżączką obszar wart eksploracji – ścieranie sobie piany z oczu. A że cała ta bieżączka ma korzenie w wydarzeniach dość odległych w czasie – vide sprawa Dreyfusa czy też mord na świętym Stanisławie, to w zasadzie dyskusja na te tematy w jakimś sensie jest także bieżączką…
To prawda, ale w bieżączce, o której mówimy najważniejszy jest lęk suflujących tematy. Oni się cały czas obawiają czy czytelnik ich zrozumie. Stąd na przykład, w kanale zero, puszczana jest „dojrzała” dyskusja o tym jak sprzedawać wódkę, czyli czterech dziadów mądrzy się na temat ograniczeń w dystrybucji alkoholu. I oni wierzą, że to trafia do widza. I ten kierunek uważają za słuszny
To dla Wolskiego mozemy stworzyć takie CV:
1. Zaangażował się w krytykę pracy doktorskiej Bartosiaka nie szczedząc mu krytyki,
2. Jest za likwidacją IPN
3. O czołgach wie tyle, co nic czyli.mnien więcej co ja , a więc to wiedza na poziomie publicystycznym,
Oto dowód :
https://youtu.be/owgfd15eQVo?si=CaMvxGU_ufbPPu6l
Kamil Bączyk jest specjalistą i pasjonatem militarnym co potwierdza. jego wąska specjalizacja
Polecam jego podcast Wojenne Historie:
https://youtu.be/3aiKHwq-94Y?si=tpPrXr7szkkiWF6E
4. Wolski jest kreatura stworzona przez Zychowicza to on go zaczął zapraszać do siebie na kanał i namówił do założenia własnego.kwnqlu na youtubie i zapewne namówił do pisania książek,
5. Wolski potrzebuje popularności i rozgłosu do promocji sprzedaży książek.
Tyle mi się nasuwa , może ktoś połączy dalsze kropki…
W rytmie przesuwania się na tzw osi czasu wiedza o przeszłości zanika z każdym dniem, a proces pogłębia wzorzysty świat konsumpcji wokół. Taką niszę niewiedzy próbuje zagospodarować wielu, i mimo swoich wad, robią robotę. Lepszą, gorszą, ale robią. Tak samo w innych niszach.
Nie. Pan wprowadza ludzi w błąd i, po pozorem walki z trollami,nie pozwala, aby Pan te błędne mniemania korygować. A to dlatego, bo traktuje Pan ludzi jedynie jako źródło swojego zarobku. Na s24 było to samo.
Skąd pan wie, które mniemania są błędne? Ktoś panu podsuwa podpowiedzi? I niech pan wskaże mi kogoś – osobę, instytucję, które nie traktują ludzi, jako jedynego źródła swojego zysku. Okay, rzeźnia miejska, ale sam pan rozumie, że to się nie może liczyć
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.