Myślę, że problem polityków PiS w tym prezesa, a premiera to już z całą pewnością, polega na tym, że nie mają oni pojęcia do kogo przemawiają. W zasadzie jeden tylko polityk PiS zdaje się wiedzieć do kogo mówi, jest to Patryk Jaki. Człowiek ten mówi do kolegów posłów, których poznał i wie jakiego języka ci ludzie używają. Kaczyński z Morawieckim zaś żyją złudzeniem, że przemawiają do narodu. To jest niestety obłąkanie. Żaden polityk nie przemawia do narodu. On przemawia do swojego otoczenia. Jeśli zaś ktoś przemawia do narodu, to znaczy tle, że naród ten został spreparowany na potrzeby jego otoczenia, albo, że to otoczenie udaje naród i podsuwa politykowi gotowe komunikacyjne wzory. Dokładnie to widać po takim Dworczyku, który pieprzy jak potłuczony, usiłując wydusić z siebie prosty w sumie komunikat. Prezes zaś, w ostatnim wywiadzie, mówi o polityce prospołecznej i barierach administracyjnych uniemożliwiających prowadzenie inwestycji rządowych. Mówi też o korporacjach wewnątrz państwa i o lojalności korporacyjnej i stawia w jednym rzędzie – z oceną negatywną rzecz jasna, choć nie wyrażoną wprost – deweloperów i leśników. To jest, moim zdaniem, niepojęte. Co prezes Kaczyński widzi, kiedy patrzy na kraj i myśli – Polska?
Zacznę od tych wątków prospołecznych. Ktoś tu zasugerował wczoraj, że polityka nie może opierać się na prawdzie i nie można mówić prawdy w polityce, bo się nic nie osiągnie. Ja sądzę, że polscy politycy nie mają innego wyjścia, jak mówić prawdę, albowiem w relacjach z politykami europejskimi skazani są na marginalizację, szyderstwo, wykorzystanie i usunięcie z grona osób wtajemniczonych. Jeśli tylko spróbują wystąpić w obronie racji stanu. Mogą być sobie politykami polskimi, ale tylko wtedy kiedy prowadzą działania na szkodę racji stanu, państwa i narodu. To mam nadzieję jest jasne. Tak więc jedyną siłą, z której polityk polski czerpie moc, jesteśmy my. No tak, powie ktoś, ale my jesteśmy podzielni. To prawda, ale to jest wina polityków, którzy nie zajmują się budową komunikacji i tworzeniem płaszczyzn porozumienia z narodem, bo nie wiedzą jak to zrobić, ale kupują gotowe wzory, które są jak ruski rower z lat siedemdziesiątych: nieporęczne, wielkie, nie mieszczą się w komórce i trzeba ramę odspawać, żeby dzieci mogły jeździć. I takim ruskim rowerem jest polityka prospołeczna prezesa Kaczyńskiego. On w dodatku usiłuje na nim jeździć po ramą, jak niektóre małe dzieci, bo sam jest niski. Nie tak niski jak Kwaśniewski, ale jednak. Polityka prospołeczna to jest rozdawnictwo pieniędzy i utrwalanie podziałów w narodzie, na biednych i bogatych. Wymyślił to Jacek Kuroń, który z polityki prospołecznej zrobił podrasowany egzemplarz roweru Ural i chciał tym wjechać na salony. Nie udało się. Prezes, mając widoki na europejskie pieniądze, powtarza to samo, a utrwalaczem tych komunikatów jest premier. On w ogóle nie potrafi jeździć na rowerze, a próbuje. Tyle, że usadza się tyłem do kierownicy. Komunikaty premiera są jak zapowiedzi pociągów na dworcu zachodnim w Warszawie, każdy wie, że to mówi generator głosów, a nie prawdziwa pani.
Jaki wobec tego jest sens tych przemów? Już wyjaśniam. Cały socjalizm, w tym polityka prospołeczna, służy do tego, by porządkować stosunki własności na terytoriach peryferyjnych w stosunku do ośrodków finansowych, gdzie odbywa się wymiana i tak zwane życie gospodarcze. To jest konieczne, albowiem trzeba jakoś wdrożyć w życie te postanowienia i dogowory, które tam się urządza i proklamuje. Dawniej czyniono to wojną, rewolucją, przewrotami pałacowymi, czy buntami chłopskimi, a dziś po prostu wynajmuje się partie polityczne. Rywalizacja o to, kto będzie owe stosunki własności zmieniał w myśl dyrektyw, postrzegana jest przez mieszkańców peryferii, jako walka polityczna o ich dobro. W tak zarysowanym układzie, rzeczywiście szans na to, że usłyszymy słowo prawdy nie ma. No, ale my mamy za sobą różne doświadczenia i przypuszczamy, że owe europejskie pieniądze, o które tak zabiegamy są po to, byśmy zrezygnowali na długie dekady z czegoś znacznie bardziej wartościowego i pogodzili się ze swoim losem, który – jeśli już się z nim pogodzimy – zostanie natychmiast zmieniony w duchu zupełnie nam nie odpowiadającym. Tak jest prawie zawsze. No, a my nie wiemy, jak jest dziś, a prezes mówi – nie zrezygnujemy z polityki prospołecznej. I mówi jeszcze, że niektóre pomysły lewicy są dobre. Pomysły lewicy nie są dobre, bo siedzą tam ludzie, którzy marzą tylko o jednym – by zastąpić prezesa w jego misji uszczęśliwiania Polaków i dawania im równiejszych jeszcze szans. To znaczy myślą o przejęciu władzy i rozsmarowaniu tu wszystkiego w myśl dyrektyw unijnych czyli niemieckich. Dogadując się z nimi prezes kręci powróz na własną szyję. Jeśli prezesowi wydaje się, że podkręcając potencjometr polityki prospołecznej przyciąga do siebie ludzi, to niestety się myli. Ci, tak zwani biedni, których wyraźnie wskazał premier, wezmą od PiS pieniądze i pójdą głosować na lewicę, bo tamci obiecają im jeszcze więcej. I nic ponadto owo „więcej” liczyć się nie będzie. I o tym mam nadzieję, PiS przekona się już w najbliższych wyborach.
Mówi też prezes w tym wywiadzie o barierach administracyjnych, uniemożliwiających realizację kluczowych inwestycji. Ja tylko chciałem przypomnieć, że kolej z Warszawy do Lublina miała, po remoncie, jeździć z jakąś szaloną prędkością. Jeździ z taką jak wcześniej, nic się nie zmieniło. Dziwi mnie język prezesa, używany do opisywania takich zjawisk, albowiem to co on nazywa barierami administracyjnymi, ja nazywam sabotażem. Jeśli można pogłębianie podziałów pomiędzy Polakami określać jako politykę prospołeczną i licytować się z Zandbergiem w obietnicach, to można też chyba nazwać zastopowanie inwestycji sabotażem. I można też – mam nadzieję – wskazać tych sabotażystów, wymienić ich z nazwiska. Nie zaś przepychać nocą ustawę o lasach, która ma zamieniać dorodne drzewostany na nieużytki, żeby można było gdzieś poprowadzić drogę czy coś tam innego zrealizować. Ustawa została oprotestowana i ją wycofano z głosowania. Podobno do poprawek. Takie numery świadczą o słabości państwa i administracji, a potem musimy oglądać Dworczyka i słuchać jego bełkotu. Jeśli ktoś blokuje kluczowe dla państwa inwestycje, to nie stawia barier administracyjnych, ale urządza akcje sabotażowe. Żeby temu zapobiec, nie trzeba zwalczać korporacji, takich jak leśnicy, bo trudno o bardziej oddaną i frajerską jednocześnie grupę zawodową niż oni, ale trzeba obsadzić regiony ludźmi, którzy są zaufani, a także świadomi co to jest racja stanu. Ja oczywiście nie wiem kim są wojewodowie, marszałkowie poszczególnych województw, prezydenci wielkich miast, ale podejrzewam, że w masie ludzie ci emitują jeden wspólny komunikat – mała ojczyzna. To jest obłąkanie nie do zwalczenia, to jest wiara w to, że poezja uwalnia od cenzury, albo coś jeszcze gorszego. Oczywiście jest to komunikat całkowicie zafałszowany, bo mała ojczyzna służy tylko jednemu – sabotowaniu posunięć tej wielkiej.
Ja, na nieszczęście swoje i Wasze, używam zawsze przykładów, które są niezrozumiałe dla większości ludzi. No, ale są adekwatne. Pula bowiem przykładów sytuacji politycznych, jaka służy do komunikacji pomiędzy politykami w Polsce, jest żałośnie uboga i w zasadzie wstyd się nią posługiwać. Ja zaś chciałem znów powiedzieć coś niezrozumiałego. Powrócę do III republiki, która sama zorganizowała, przez swoich urzędników i wynajętych autorów, separatyzmy regionalne południa, żeby nie zrobił za nią tego kto inny. To jest jedyna metoda. I dobrze by było, żeby to ktoś wreszcie zrozumiał. Być może rozumieją to jacyś świadomi ludzie, ale sprawa wygląda tak, że te nasze separatyzmy i lokalność nie wyrażają się w żaden inny sposób poza wyciąganiem łapy po kolejne dotacje. Nie ma więc za bardzo czego organizować, trzeba tylko pilnować, żeby nie kradli.
Prezes nie może mówić, że korporacje zawodowe blokują decyzje państwa, bo to jest skandal. Wskazuje przy tym od razu na dwie, całkiem ze sobą nieporównywalne korporacje, co z miejsca też demaskuje jego intencje. Chodzi o to, by odebrać coś najsłabszym i dać najsilniejszym. Najsłabsi są oczywiście leśnicy, bo podlegają takiemu ciśnieniu, że unieważnienie ich to jest kwestia tygodnia, a najsilniejsi są deweloperzy. Ktoś powinien też wytłumaczyć prezesowi, co to jest komunikacja podprogowa i jak się kłamie publicznie, bo choć Jarosław Kaczyński ma opinię wielkiego spryciarza, nie jest niestety w stanie uchronić się od błędów. Nikt nie jest w stanie, żaden polityk, a przez to właśnie kłamstwo nie może być narzędziem komunikacji politycznej, szczególnie wtedy, jeśli państwo nie ma siły. Prezes zaś powiedział wyraźnie, że nie ma, a do tego jeszcze firmuje stare kuroniowe memy, które Morawiecki ryje w granicie końcem coraz dłuższego nosa.
Postulat pierwszy i najważniejszy – trzeba wiedzieć do kogo się mówi. W redakcjach, wielu autorom wydaje się, że piszą dla czytelników. To jest nieprawda, piszą dla swoich redaktorów i muszą przede wszystkim stymulować ich deficyty. To oni bowiem decydują, czy tekst zostanie wydrukowany i na której stronie. Rozumie to Patryk Jaki, który przemawia do posłów w sejmie i do posłów w PE. Ludzie nie mówcie do narodu, bo on was nie słyszy i jest podzielony. Wasze komunikaty zaś, w takich formułach jak te dzisiejsze, podziały te utrwalają. Musicie zmienić coś w tych pustych łbach, które tam zasiadają w ławach sejmowych. Dopiero widząc jak to robicie naród zacznie się wam przyglądać. Nie rozumiejąc ani w ząb tego, o co chodzi, ale to nie ma znaczenia. W ten sposób buduje się komunikację, poprzez wystąpienia skierowane do przeciwników politycznych. Jeśli zaś już przyjdzie wam do głowy przemówić do takich, jak my tutaj, nie używajcie wyrazów „polityka prospołeczna”, bo to są słowa z notatnika niemieckiego szyfranta, który dawał znaki samolotom Luftwaffe za pomocą małego lusterka. Polityka prospołeczna to jest radosne przyjęcie pocałunku Judasza i nic ponadto.
Każdy Polak zna się na medycynie i budownictwie, a Kaczyński, Morawiecki i Niedzielski znają się w trójnasób. Oni mówią nam, jak żyć: jak się leczyć, jakie medykamenty zażywać, a jakich nie wolno, czym się szczepić i na co, czy możemy wychodzić z domu, czy nie, z kim się spotykać, kogo unikać, co powinniśmy robić w wolnym czasie, a Jarosław Kaczyński powie, jaką powierzchnię ma mieć dom dla Polaka, ile ma mieć okien, jaką szerokość sypialni i że może być tylko płaski dach za względów bezpieczeństwa. Tymczasem nadal nie wiadomo, czy chodzi o 70 mkw. powierzchni użytkowej, czy pow. zabudowy, bo to są przecież mało istotne detale.
Morawiecki dał 103 mld zł na oklejanie budynków styropianem, ale nie dał kilku milionów zł, żeby ITB opracowało broszurkę, a w niej wytyczne dla inwestorów i wykonawców, jak ocieplić zabytkową kamienicę, bo po co? Niech się każdy męczy sam, a poza tym „wszystko jest w internecie”.
Skąd Kaczyński ma na to wszystko pieniądze, te miliardy, skoro przeciętny Kowalski nie może związać końca z końcem? Cóż to za niezwykle bogaty człowiek? Skąd pochodzi?
Rząd wydaje polecenie i otrzymuje od Polaków wszystkie ważne informacje o nas łącznie z danymi wrażliwymi i intymnymi i na tej podstawie buduje bazy danych do prowadzenia dalszej działalności biznesowej, natomiast jeśli ja idę do instytucji publicznej i pytam się, jaka firma remontowała budynek, to zasłaniają się RODO.
POLAK POLAKOWI NIE MOŻE PRZEKAZAĆ BEZPOŚREDNIO ŻADNEJ INFORMACJI, bo jeszcze ktoś by to wykorzystał i ułatwił sobie życie. WSZYSTKIE INFORMACJE MA OTRZYMYWAĆ TYLKO PAŃSTWO. Najczęściej pada odpowiedź, że nie wolno, bo jest RODO albo, żeby poszukać sobie w internecie.
My między sobą mamy się nie komunikować.
Podobno Kaczyński zgodził się na użycie polskich dzieci do eksperymentów medycznych prowadzonych przez firmy szczepionkowe. Ludzie się zdziwią dopiero wtedy, gdy nie pojadą na wakacje, ponieważ każdy kraj wymaga szczepionki od innego producenta i można nie trafić.
Polityka prospołeczna
https://m.youtube.com/watch?v=_RfUrZ1b_Nk
„trzeba wiedzieć do kogo się mówi” – z tym mówieniem to nie taka prosta sprawa. Trzeba jeszcze wiedzieć co się mówi, po co i w jaki sposób to powiedzieć, by osiągnąć to, co się chce osiągnąć.
wie pan, mnie tylko zastanawia czy ci co z tymi transparentami w Rzeszowie, co nie godzą się z polityką społeczną rządu, to pobierają te 500 plus i jako ludzie honoru, oddają kasę np na Caritas, czy przejadają , przytulają te kilka groszy bo pecunia non olet,
no ale jesli tak, to po co ten protest
może za protest mają drugie 500 zł, od kogoś
Nieprawda. Władza w Polsce leży na ulicy i wystarczy się schylić, żeby ją mieć.
Komunikacja jest sprawą drugorzędną. Nie jest ważne, co się mówi i jak, tylko trzeba się odważyć, żeby we własnym sumieniu i rozumie ogłosić się panem i władcą i z takim przeświadczeniem działać. Reszta to didaskalia.
Przykład: nie jest ważne, w jaki sposób przekażę komunikat „mam kasę i mogę się z wami podzielić”. Ważne, że MOGĘ. Ludzie szanują tych, którzy nie wahają się wziąć władzy w swoje ręce, bo większość nie lubi kierować swoim życiem.
Bo oni chcą mieć rację i cieszyć się ogólnym szacunkiem.
Tak Pan sądzi? Polecam lekturę: https://tygodnik.tvp.pl/53848838/globalne-firmy-na-zakupach-w-polsce-sprawdzamy-przejecia-najwiekszych-graczy
Dzięki za podpowiedź! A więc Kaczyński jest „ekscentrycznym miliarderem”, który chce i bierze udział w poważnej grze biznesowej połączonej z władzą dla swoich, chce mieć kawałek tortu (z tego kryzysu) i inwestuje na potęgę. My mu tylko przeszkadzamy.
Nie, no…co się mówi, to chyba prezes z premierem wiedzą…tak sądzę
Bertolt Brecht rzucił hasło: „Erst kommt das Essen, dann kommt die Moral.”
To znaczy, że człowiek najedzony chce mieć szacunek i poważanie wśród innych ludzi, a przynajmniej w swoim bliskim otoczeniu. Hitler w pierwszej połowie lat 1930-tych zwalczył kryzys, a kiedy stopa życiowa Niemców trochę się podniosła, dał im cel życiowy i moralność w drugiej połowie lat 1930-tych. Oczywiście była to bardzo specyficzna moralność, chodzi mi o sam mechanizm. Pijaczek spod spożywczego natychmiast jak tylko dostanie parę złotych i zaspokoi swoje podstawowe pragnienia, chce być szanowany i lubiany i wygłasza swoje uwagi na tematy ogólne szukając poklasku.
Człowiek z natury jest istotą moralną. Powiedziałbym, że bardziej moralną, niż rozumną.
i Kaczyński gwarantuje ludziom tę godność.
Sądzę, że nie ma żadnych kłopotów komunikacyjnych. Władza zarówno ta prawdziwa (jak i warszawska) doskonale sobie zdaje sobie sprawę ze swojego przekazu. Pozostaje im wybór odpowiedniej (nośnej) do nastrojów społecznych opowieści. A to ciepła woda w kranach a to eksport na rynek rosyjski a to wstawanie z kolan. Cel jest zawsze ten sam , zwiększanie zysków lub zachowanie stanu posiadania.
No to się przekonają na kogo będą głosowały kokietowane przez nich grupy „ubogich”
Na Kaczyńskiego, bo on im daje 500+ i godność. Innym partiom brakuje w programie jednego albo drugiego.
Hołownia zaś jest marnym naśladowcą Kaczora i jest kukłą Sorosa.
Tzw. polityka prorodzinna będzie teraz służyć do szantażu „ubogich”, zabiorą im 500 plus za niezaszczepienie.
https://biznes.radiozet.pl/News/500-plus-tylko-dla-zaszczepionych-Bron-atomowa-rzadu
Nie wolno też zadawać pytań, bo jest to karalne.
https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2021-05-22/minister-zdrowia-objety-ochrona-podjete-zostaly-rowniez-kroki-prawne/
Są też zapowiedzi innych represji. I to jest druga strona tej dbałości o plebs- dostaniecie, ale musicie być posłuszni, element antysocjalistyczny i wrogowie ludu będą zwalczani. W komunikacji z ludem PIS posuwa się do gróźb i to się wielu bardzo podoba. Budzą się w ludziach milicjanci i ormowcy, już węszą i donoszą.
Jest Pan pewien?
Pani Marto, nie ma podstaw prawnych do odbierania 500 plus. To co wygadują medycy trzeba mieć pod piętą. „Strach jest w nas”.
ja wiem, że nie zabiorą i nie to mnie boli akurat. Tylko to, że jest to chyba pierwszy rząd po 89, który posuwa się do jawnych gróźb wobec społeczeństwa, nie ważne czyimi ustami, medyków, czy nie. Takie wrzutki medialne są za pozwoleniem i aprobatą czynników rządowych.
J.Kaczyński twierdzi, że nadwyżkowe zgony nie na covid, są bo ludzie zbyt późno zgłaszają się do lekarza. Żadnych wyrzutów sumienia, że zamknęli służbę zdrowia. Śmieją nam się w twarz. Więc niech mi Pani nie mówi, że „strach jest w nas”, we mnie to jest wściekłość, a nie strach.
nie trzeba wiedzieć co się mówi…. no nie wiem
już dwa razy opisałam w jaki stupor wprawił mnie Czaskoski podczas wyborów prezydenckich na swoim mityngu na Śląsku /może to były Katowice/ od rzeczy plótł o sląskiej teściowej Gizeli i o jej kuchni, bredził niesamowicie o jakiejś roladzie z modrą kapustą, a jakie miał poparcie….
Czy to było głosowanie za bzdurą, ale tylko żeby … przeciwko PAD.
może tak
W takim razie regiony wyborców , są albo wrogie albo przyjazne, albo średnio zaangażowane a co się mówi jest nieważne
Pierwszy link pochodzi z radia bzdet. Nie ma co komentować.
Drugi, dotyczy straszenia ministra zdrowia. Ludzi się nie straszy. To chyba jasne.
Polska służba zdrowia podporządkowana jest samorządom. Działa różnie. Tak się jednak złożyło, że mam trochę wiarygodnych informacji jak to działa np.: w Skandynawii. Powiem tylko tyle, wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.
Czy Polscy lekceważą swoje zdrowie? Bardzo często.
Co wymaga natychmiastowej poprawy, bo woła o pomstę do nieba? To w jaki sposób pracują SOR- y.
Dobry sprzedawca szczęścia sprzedaje ramy dla każdego. Na resztę można wziąć kredyt. W patentowanej ramie poprzeczkę można odkręcić..
Ad 1. źródeł jest więcej
Ad 2. Nikt go nie straszył
Ad 3. Chodzi o zamkniecie służby zdrowia na zalecenie ministerstwa, nie o to jak działa
Ad. 4 Polacy lekceważą zdrowie dlatego w ciągu ostatnich 12 miesięcy zmarło ich o 100 tys. więcej nie na kowid. Widocznie tak się składa, że ostatnio lekceważą bardziej niż kiedyś
Ad. 5 No tak, te SORy.
Dajmy już spokój, bez odbioru
Staram się do ludzi nie uprzedzać. Wiem z doświadczenia, że jeśli nawet ktoś ma problemy z mówieniem, to wcale nie znaczy, że nie ma nic do powiedzenia. Często taki ktoś mówi mądre rzeczy i warto go posłuchać.
Ma Pani rację, że ludzi łatwo obrobić propagandowo i argumenty rzeczowe nie trafią do rozumu. Do dziś nie mogę wyjść z podziwu, że Czaskowski wygrał w Warszawie. Dziwię się, że premier nie powałał do tej pory zarządu komisarycznego. Znowu ścieki leją się do Wisły. Jarosława cenię i lubię, uważam go za polityka duże formatu. Wyzywanie go od socjalistów nie robi na mnie wrażenia. Polską tradycję niepodległościową cenię i zdania nie zamierzam zmieniać.
Rozmawiałem dzisiaj z panią z muzeum w Lubinie, żeby się zainteresowali odzyskaniem Kodeksu Lubińskiego z 1353 r. Można na przykład wziąć jakiegoś żebraka, założyć na niego firmę, wydać kartki pocztowe z wizerunkami z Kodeksu i sprzedawać po 5 zł pod Mauzoleum Bitwy Legnickiej. Wysłać jedną kartkę do Stanów z ceną np. 10 dolarów i zobaczymy, czy się odezwą. Jak będą chcieli hajs za prawa autorskie, to się im zarzuci, że kupili Kodeks od pasera, a dochód ze sprzedaży można przekazać dla diecezji wrocławskiej, jako prawowitego właściciela woluminu. Zrobić raban międzynarodowy.
A jak firma przegra proces to trudno.
Druga metoda na Egipcjan. Egipcjanie żądają zwrotu mumii z British Museum. Jak przyjedzie jakiś Amerykanin robić interesy w Polsce to powiedzieć, żeby oddali Kodeks, bo i tak po ch… jest im tam potrzebny, a jak nie, to możemy robić interesy z kimś innym.
Można podejść do polityka lokalnego i zapytać, czy pomoże odzyskać Kodeks. Jeśli nie, to opiszemy to w prasie, że polityk samorządowy startujący w wyborach ma temat w nosie i popiera żydowskich paserów. Potem idziemy do innego wafla i jak wafel powie, że pomoże, to też piszemy o tym w prasie i od razu taki kandydat ma pozytywną recepcję wśród elektoratu.
Ludzie najedzeni potrzebują godności i tożsamości. Ruch tożsamościowy Ronalda Laseckiego będzie miał swoje pięć minut. Trzeba coś robić.
Teraz jest tak, że wydawca podręcznika dla dzieci powinien zapłacić tantiemy tej firmie ze Stanów, która jest w posiadaniu naszego, kradzionego Kodeksu, jeżeli chcemy pokazać naszym dzieciom obrazek, jak wyglądali rycerze w czasach bitwy pod Legnicą.
Myślę, że jeśli zanęcili już dwa razy drób posypywaniem ziarna, nie ma teraz powodu, żeby takiej skutecznej metody nie zastosowali po raz trzeci. Trochę rozumiem. Pytanie jaki będzie bilans w tle, co przy okazji się zepsuje, a co jednak naprawi.
Ten Roland to ze świty tych neomarksistów, co to poprawnie odczytali Marksa?
zgadzam się z pani zdaniem we wszystkim, a co do wygranej Czaskoskiego w Warszawie to prosze pamiętać, że do czasów Gierka Wawa była miastem zamkniętym, możliwość zameldowania wprowadził Gierek, stworzył taką furtkę, że mogli się zameldować specjaliści za potwierdzeniem zakładu zatrudniającego ulokowanego w stolicy, nie wiem kiedy ten zakaz meldowania zniknął.
a przecież miasto meldowało ale po linii i bazie, stąd meldowali się w stolicy ci co mieli po znajomości szansę na mieszkanie , mieli -wejścia- a ta zbiorowość co miała taką możliwość była ściśle partyjna i tak na pokolenia zostało, takie ukąszenie lewicowe, od lewicy mieszkanie to lewicę lubię.
a także ostatnie wybory na prezydenta stolicy platofmerska wygrana
przegrana Patryka Jakiego uratowała jego karierę polityczną, proszę sobie wyobrazić, że Jaki wygrywa wybory, zostaje prezydentem stolicy, następnie ma miejsce strajk nauczycieli a do stołecznych nauczycieli dołączyliby transportowcy z roszczeniami finansowymi i te dwa strajki mocno by nabroiły w mieście gdzie tłum korzysta z transportu miejskiego np. metro. Wszyscy mieszkańcy byliby wściekli gdyby im odebrano możliwość dojazdu do pracy.
byłaby duża konfuzja dla Dobrej Zmiany, ja pamiętam ówczesne szarże platformy, szli ostro, wierzyli że rozwalą
wie Pan można i tak spojrzeć, że to dosypywanie ziarna, ale ja to widzę jako pomoc, dziecko z sąsiedztwa biega do ogniska muzycznego, tylko dlatego że jest to 500 plus, teraz słyszę przez ścianę, że ćwiczy Kabalewskiego … inwestuje w muzykę , niech korzysta
A wsześniej móstwo ludzi wypędzili i rozpędzili po świecie i po Polsce. Naziści i komuniści jakoś tak byli w tych działaniach zgodni. Jeśli chodzi o opozycję, to rzeczywiści oni się niczym innym nie zajmują tylko rozwałką.
A te wszystkie wrzaski o ograniczaniu wolności, zamordyzmie itp. doprawdy żałosne. Prawdziwego zamordyzmu nawet pod lupą nie zobaczą, a pieją hymny pochwalne na cześć wielkich przywódców i europejskich standardów.
Ronald.
Kłopot komunikacyjny ma też Tomasz Terlikowski np. na Facebooku. Pisze On, że :
Zaszczepiony drugą dawką. Jest radość i poczucie spełnionego obowiązku
A na zdjęciu widać datę drugiego szczepienia 24 mają 2021 roku, która jest jutro.
Przecież to jest bez sensu.
Nie o to pytałam. Może być Ronald.
Proponuję ujmować to jako syndrom systemowej likwidacji Rzeczpospolitej. W wykonaniu brązowych Niemców, Rosji we wszelakich odcieniach itd.. Wszystkie chwyty dozwolone. Kiedyś i teraz.
Przed chwilą na TVP Historia leciał film o Tańskich. Pada stwierdzenie, że naciski na to, żeby w Rzeczpospolitej nie istniał rodzimy przemysł motoryzacyjny trwały non-stop.
Czy coś się zmieniło w tej sprawie? Na naszych oczach nadszedł „kres epoki Honkera” jak dumnie ogłosił Błaszczak, a Tymiński dostał „karniaka” za eksport ostatnich egzemplarzy Honkera do Nigerii….
Ktoś powinien szybko nakręcić film o Tymińskim, bo wszystko szybko się zaciera. Teraz nie jesteśmy już w stanie stwierdzić za co Tadeusz Tański wylądował w Oświęcimiu. W filmie potwierdziło się przypuszczenie, że Czesław Tański błyskawicznie zgasł po śmierci syna …
Może doraźnie 500+ jest OK. Ma zapudrować sytuację, nazwijmy to zwrotem podatków.
Przegrana leży gdzie indziej – Polska nie miała ustawionych parametrów na szybki wzrost.
Przyjmijmy dla uproszczenia, że traciliśmy co najmniej 1% wzrostu rocznie. Nie sumujmy też procentów i policzmy 30% od obecnego PKB. Jakby to się miało do obecnych ochłapów „plus”. I to durne łby powinny rozumieć.
Oczywiście, cieszmy się z tego co mamy, mogło być rzeczywiście gorzej.
Wszyscy Polacy, którzy mieli jakiś potencjał byli do likwidacji. Nie wszystkich udało się zlikwidować, bo Hitler miał obesję Żydów i nie zdążył. Do dnia dzisiejsze śni się im po nocach ten błąd.
Po ośmiu latach rządów PSL i PO, stan zadłużenia polskich rodzin był przerażający. Groziły masowe eksmisje z domów i mieszkań. Całych rodzin.
na wykładach ze spółdzielczości była prezentowana Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa na Żoliborzu jako sukces spółdzielczy w czasie IIRP, wspomniano że ratowano ten projekt spółdzielniany pożyczką od włoskich Toeplizów , ale warunek pożyczki był właśnie taki, że motoryzacja tylko włoska.
podobnie Andrzej Jałowiecki syn autora -Na skraju imperium- zmarł w Auszwicu, przecież niemiaszki wiedziały że jego ojciec przyczynił się do utworzenia -Westerplatte- co umożliwiło przeładunek żywności od społeczeństwa amerykańskiego w latach tuż powojennych I WŚ.
książka -Na skraju imperium- powinna być w każdym domu .
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.