Miałem ten tekst nazwać „O książkach idiotycznych”, ale pomyślałem, że podniosę sobie trochę klikalność słowem „Sowiniec”. Przedwczoraj portal WP zamieścił recenzję książki Sławomira Kopra. Nie pamiętam tytułu, ale rzecz jest o pułkowniku Kuklińskim. Ten Koper jest jak najbardziej nasz. Osiągnął sukces, sprzedał chyba nawet tyle samo książek co Polkowski, a pisze świetnie i sensacyjnie. Co pisze? Na przykład coś takiego „Największe tajemnice alkowy przedwojennych gwiazd polityki – PPS frakcja rewolucyjna”. Albo „Największe tajemnice alkowy przedwojennych gwiazd polityki – Narodowa Demokracja”, albo „Największe tajemnice alkowy czyli kto z kim i w co, w czasach kiedy Olbrychski grał Azję”. Potem „nasi” dorabiają temu facetowi reklamę i jest dobrze. No i on teraz postanowił napisać książkę o pułkowniku Kuklińskim. Mógł po prostu zrezygnować, ale nie on ją jednak napisał. No a cóż miał robić – powie niejeden – jak sobie wybrał taki klucz do rozkminiania, przepraszam za słowo, rzeczywistości. Przyszła w końcu kolej na Kuklińskiego, bo wszystkich wcześniejszych już opisał. Kogo miał opisywać? Kiszczaka? Przecież Kiszczak żyje. No właśnie, a nie dość, że żyje to książka Kopra jest okraszona licznymi jego wypowiedziami, na temat wspomnianego Kuklińskiego. Zdradźmy teraz o czym ten Koper napisał. Otóż ta książka się chyba, ale pewności nie mam, nazywa „Kogo pułkownik Kukliński przeleciał pracując w sztabie generalnym WP w czasach kiedy jego dzieci były małe, a żona ciężko chora”. Tak mi coś świta. Jak widzicie facet ma rozmach, a do produkcji zaangażował najlepszych czyli generała Kiszczaka i dawnych kolegów Kuklińskiego ze sztabu, tych co nie współpracowali z CIA rzecz jasna, bo tamci pewnie mogliby się obrazić na taką propozycję.
Ta recenzja była naprawdę obszerna, a to co mówił Czesław Kiszczak najciekawsze. A mówił, że z Kuklińskiego był niezły kogucik, ta żona ciągle w domu leżała, bo albo reumatyzm, albo sprawy kobiece, a on się nudził. I mapy ładnie rysował. Prawie tak ładnie jak Jaruzelski, ale trochę słabiej. A czymże to wsławił się niedawno zmarły bohater sporej części naszego społeczeństwa! Ach, akurat sobie przypomniałem. Otóż on się wsławił wiernością małżeńską po grób i jak to pisano dawniej „wzorowem, moralnem prowadzeniem się”. Z Kuklińskim jak widzimy było troszkę gorzej. No, ale jak żona choruje bez przerwy na reumatyzm to czemu się dziwić.
No i pan Koper wymienia te dziewczyny po kolei: Basia, Krysia i Marysia, Lidka, Hanka i Irenka. Władzia, Kazia oraz Stefa, oraz liczne inne, spotykane w zakamarkach tego całego sztabu generalnego. Koper to autor błyskotliwy, nie cofający się przed najśmielszymi hipotezami. No i w pewnym momencie pisze nam wprost, że ten uwodzicielski talent Kuklińskiego miał swoją funkcję, on po prostu wypadami do lasu z tymi dziewczynami maskował swoją pracę dla CIA. Tak właśnie. Najpierw umawiał się z kreślarką co mapy rysowała w sztabie, wiózł ją go jakiegoś zagajnika pod Mińsk Mazowiecki, a kiedy ona już tam rozłożyła nogi na tylnym siedzeniu, Kukliński mówił : przepraszam na chwilę. Wysiadał, szedł w krzaki, tam otwierał porzucony przez agentów amerykańskich sztuczny kamień (wszyscy to widzieliśmy w programach telewizyjnych emitowanych za komuny), wkładał tam tajne kwity i wracał. Dziewczyna była nico skonsternowana, bo jednak liczyła na przygodę, a on się tylko uśmiechał i jechali razem z powrotem do Warszawy. Kiszczak w tej książce nie może się nachwalić Kuklińskiego, który był agentem idealnym, niczym się nie wyróżniał, a do tego był służbistą. No i te mapy ładnie rysował. Koper używa na określenie Kuklińskiego nieistniejącego w języku polskim przymiotnika „służbisty”, ale być może przeskoczyło to na niego od generała Kiszczaka, a może ci z WP coś pokręcili, trudno dociec. W każdym razie takiego słowa nie ma, a ono się tam pojawia kilkakrotnie. Kiszczak mówi wprost, że gdyby tylko sprawdzili dokładnie skąd Kukliński ma dobra, w które opływał, na pewno by go zdemaskowali, ale on był sprytny i przechytrzył wszystkich. Nawet generała Kiszczaka. Niestety nikomu nie wpadło to do głowy, mimo że Koper opisuje jakie zachwyty wywoływała w odwiedzających oficerach willa Kuklińskiego, który mieszkał gdzieś nieopodal Starego Miasta w Warszawie. Pada oczywiście pytanie: czy on brał od CIA pieniądze. Sam ponoć mówił, że nie, Amerykanie uważali, że gdyby mu zaproponowali to byłby się obraził, taki był honorowy. A tu Koper pisze, że miał wille w środku miasta i jeszcze 10 ha sadu gdzieś pod Warszawą. No i tych dziewczyn zdecydowanie nadużywał. W jednej się ponoć zakochał i prowadził przez jakiś czas nawet podwójne życie. Tu żona i synowie, a tam Basia i jej ojciec, który też się w tej książce wypowiada. W końcu pani ta umarła na wylew krwi do mózgu. Jak na dziennikarza prowadzącego śledztwo w sprawie to Koper trochę w tym miejscu stracił rozmach. Jak to na wylew krwi do mózgu? Trzydziestolatka? Może trzeba było z kimś jeszcze pogadać? Może z lekarzami co oględziny zwłok robili. No, ale nie nieboszczka jest tematem książki Kopra, a samo życie pomnożone w dodatku przez dwa, jak to zwykle w przypadku szpiegów.
Ja się od razu przyznam, że nie doczytałem tej recenzji do końca. Nie dałem rady. Zatrzymały mnie te teksty i seksie kamuflującym działalność szpiegowską i wypowiedź Kiszczaka, który nie prześwietlił Kuklińskiego w porę i przez to on mógł spokojnie kontynuować ratowanie świata przed czerwoną zarazą.
Myślę, że wkrótce będziemy mieli część drugą tej książki. Kiszczak opowie jak to wraz z Jaruzelskim prowadzili Kuklińskiego, który może nawet i nie chciał przekazywać informacji CIA, bo wolał te dziewczyny w samochodzie teges, ale oni mu wytłumaczyli, że tak trzeba, bo inaczej świat zginie. Oni sami rzecz jasna nie mogli światu pomóc, bo byli za blisko jądra ciemności, dlatego potrzebny był podwykonawca i Kiszczak wytypował jego właśnie, bo Jaruzelski powiedział – wiesz Czesław, ten Kukliński tak ładnie rysuje mapy, zupełnie jak ja w czasach młodości. – Nie Wojciech – Kiszczak na to – ty byłeś nie do pobicia. I obaj uśmiechnęli się do siebie ciepło. Myślę, że moja słaba próba podrobienia stylu Sławomira Kopra znajdzie Wasze uznanie mili czytelnicy.
Moim skromnym zdaniem na naszych oczach ujawniony został pewien mechanizm. Jest on głęboki i niełatwy do zauważenia, ale jest. Bo przecież nie można wszystkiego zwalić na idiotyzm pisarza Kopra. W związku z tym ja mam pytanie do kolegów emigrantów, którzy się tu ostatnio szeroko wypowiadali na różne tematy. Czy to prawda, że na spotkanie w Cambridge nie przybył Wojciech Sumliński, a ksiądz Małkowski spóźnił się tam aż półtorej godziny? Jeśli to prawda, chciałbym wysłuchać wyjaśnień. Jako niezależny bloger, Polak, zainteresowany trwaniem i rozwojem cywilizacji łacińskiej. Chciałbym się dowiedzieć czy Wojciech Sumliński został może porwany, a jeśli nie został to co się z nim dzieje. Moim zdaniem takie wyjaśnienie należy się nie tylko osobom, które przyszły na to spotkanie, ale także nam wszystkim. Jeśli z tym spóźnieniem to rzeczywiście prawda. Pan Sumliński prowadzi tutaj blog i wypowiada się tam w tak lubianym przez publiczność podniosłym i demaskatorskim tonie. Niepokoję się czy nic mu się nie stało. No więc przyjaciele – Rolexie, Ironiczny Anglosasie – jeśli coś wiecie, gadajcie.
Rozpoczęliśmy już sprzedaż wydanego przez IPN komiksu pod tytułem „Wrzesień pułkownika Maczka”. Komiks ten jest pierwszym albumem zawierającym płytę z muzyką autora rysunków Tomasza Bereźnickiego. Uważam, że wobec tej budżetowej nędzy jako mamy to właśnie jest dobra droga. Dystrybucja tego komiksu jest z mojej strony czymś w rodzaju rozpoznania walką. Za miesiąc bowiem debiutujemy z własnym wydawnictwem komiksowym. Na targach w Krakowie sprzedawać będziemy album „Święte królestwo”, który opowiada o upadku Węgier w XVI wieku, o Jakubie Fuggerze, królu Ludwiku II z dynastii Jagiellońskiej, o braciach Hohenzollern i innych znanych Wam motywach z II tomu Baśni jak niedźwiedź. Zrobiliśmy ten komiks ponieważ nie mamy budżetu na film o tych czasach. Komorowski nie da nam za to medalu, bo on nic nie zrozumie z tego komiksu, podobnie jak ci wszyscy „nasi” i nie nasi, poruszający się na poziomie Hansa Klossa i komiksów o Wojewódzkim. I to jest uważam szalenie ważne, żeby nie konkurować z nimi w tych obszarach, które oni uznają za najłatwiejsze i najbardziej zyskowne. Jestem głęboko przekonany, że przyszłość polskiego komiksu to ciężkie, wysokiej jakości albumy, w miarę możliwości z muzyką, pełne autorskich pomysłów, odchodzące od standardowej narracji z dymkami i podziałem na kadry. W tym kierunku będziemy dążyć. Mam nadzieję, że na początku października Tomek Bereźnicki pokaże trailer tego albumu i że ten trailer wyrwie wszystkich z butów.
Na razie Maczek, nowy numer Szkoły nawigatorów gdzie znajduje się fantastyczny tekst Joli Gancarz pod tytułem „Jak powstał Paradis Iudaeorum”, oraz książka Tomasza Antoniego Żaka pod tytułem „Dom za żelazną kurtyną”. Książka, która została nominowana do nagrody im. Józefa Mackiewicza. Autor jest reżyserem teatralnym, menedżerem i dyrektorem teatru „Nie teraz”. W nowym numerze Szkoły zamieściliśmy obszerny wywiad z nim na temat kondycji współczesnego teatru. Człowiek ten w pełni rozumie i realizuje postulaty, które my tutaj podnosimy codziennie. Wystawia sztuki o żołnierzach wyklętych, o księżach ratujących Żydów podczas wojny i o Wołyniu. Zrobił nawet antyfeministyczne przedstawienie na podstawie tekstów Sylwii Plath. „Dom za żelazną kurtyną” to rzecz o Kresach, w Szkole Nawigatorów, prócz wywiadu z autorem znajduje się także fragment książki. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl. No, a teraz jeszcze trailer komiksu o Stanisławie Maczku.
Kiszczak klawiaturą Kopra kopnął krocze Kuklińskiego 😉
Koper to taki Sławek Kimono naszych czasów – ciśnie gaz do dechy…
Chyba Franek Kimono?
Franek był, teraz jest Sławek!
No jesli tyle kobiet było we fraucymerze Jacka Stronga, to tylko dobrze o mężczyźnie świadczy. No i inteligentny był żeby panny szyfrantki wykorzystywać jako zasłony dymne w romantycznym lasku mazowieckim, to trzeba mieć fantazję, na ogół kobiety są wykorzystywane w sposób tradycyjny a tu u Jacka Stronga taka nietypowa fanaberia. Byłam na filmie „JS” i po tych opisanych tu próbach zdezawuowania postaci, powiem że plan zohydzenia Kuklińskiego w moich oczach spalił na panewce, bo w świetle choćby romansów sam Kukliński jawi się jako mężczyzna z krwi i kości, a w świetle tego co zrobił dla rozwalenia czerwonej zarazy to mężczyzna odważny i z fantazją.
Ciekawe co na to wszystko ks Bolonek – pewnie rozmyśla o swoim udziale w tej operacji.
A propos wysyłek zagranicę: może zaproponujcie dwie opcje – te obecną – kurierem, który jest bardzo szybki, ale rzeczywiście bardzo drogi; lub czymś znacznie tańszym, no i w efekcie pewnie dużo wolniejszym, ale to zazwyczaj nie jest problem.
Czym znacznie tańszym? Poczta jest najtańsza.
Jesteśmy w trakcie przerabiania Bula na Dziadka a Kiszczaka na patriotę. I to działa.
Proszę wziąć pod uwagę, że Gang Obywatelski rządzi jeż 7 lat – ci którzy mieli 15 lat w chwili objęcia przez nich władzy teraz mają 22 . Całe świadome życie są odmóżdżani i to jest ich normalność i prawda .
Spokojnie kupią sobie kolejnego Kopra, jak się troche interesują ( weresja optymistyczna) reszta ma w D.
a musi być to kurier? tak pytam, bo może masz tam tylko jakiś monopol i inaczej się nie da… ale to jest bardzo drogo… w US robią to tak, ze „normalnie” dochodzi w 2-3 dni, a jak ma być tanio to straszą, ze będzie nawet szło i 3 tygodnie… zazwyczaj nie jest aż tak źle, ale jest duuuuzo wolniej.
Wojskówka była składową GRU, nieodłącznie i bezszwowo. A w GRU szyfrantki nie służyły jako cichodajki, ale jako wtyki pilnujące towarzyszy oficerów, żeby nie czuli się zbyt pewnie i swobodnie. Taki system, dość skuteczny. Tam nie było wesołych flirtów i przyjemnej atmosfery w biurze. Ponure korporacyjne stodoły, te przedsionki piekieł pełne udręczonych potępieńców, to wesołe miasteczko w porównaniu ze sztabami wojskowymi Układu Warszawskiego. Dupczenie na boku (bez rozkazu i wiedzy kontrwywiadu) traktowano tam ze szczerą powagą i niech mi nikt nie mówi, że w naszym baraku to było luźniej, bo nie było, to narracja Kiszczaków. Sowieci nie mogą ścierpieć Kuklińskiego, bo nie zdołali go zabić i nasrać na jego trupa i bardzo im to doskwiera. I swędzi ich jego pamięć jak wrzód w dupie. A tu nic nie pomagają żadne klątwy, bo przecież skutecznie przeklinać mogą wyłącznie ci, którzy uznają realność metafizyki. A nie każdy komuch dostąpił zaszczytu osobistej audiencji u pana tego świata, nie każdy.
Sadzisz pan jak principialnyj tawariszcz po Woroszyłowce, co się naczytał instrukcji i teraz je recytuje, a prawda jest taka, że przestrzeń fizyczna wprawdzie się załamuje, ale przestrzeń kopulacyjna już nie, i w ogóle prawa rządzące tą przestrzenią ogranicza jedynie – i to w bardzo względnym zakresie – tylko przestrzeń fizyczna, której minima są równe przestrzeni niezbędnej do zaistnienia wspomnianej relacji typu ten teges. Krótko mówiąc, szanowny Pan bajdurzy.
(esse) nie popijaj sezonowych owoców (śliwek) zsiadłym mlekiem – wyraźnie ci szkodzi
Nie ma innej opcji na zagranicę jak przesyłka priorytetowa. Nic na to nie poradzę.
Nie wiedziałem, że jest pan takim specjalistą od przestrzeni kopulacyjnej. Winszuję.
Zareagował Pan, zgodnie ze schematem, jak larwa mrówkolwa…
Mnie przekonuje hipoteza Pani Ani. Zrobili film teraz dorobią legendę seksoholika i zrobią całą serię polskiego Bonda. Sex strzelaniny pościgi i pochwalne recenzje w Do Rzeczy. Będzie na coś pójść do kina i wszyscy się zarobią. Na Jacka Stronga poszła cała Elita. To musiał być ważny film.
Proszę o zdefiniowanie pojęcia”minimum przestrzeni fizycznej” bo do tej pory nie słyszałem o czymś takim.
Po pierwsze nie per ty; kindersztuba być musi, a uprzejmość – aż po szafot, jak mawiał kanclerz Bismarck.
Po drugie nie jogurt śliwkowy, lecz śliwowica.
Jeśli jest Pani dobrze wychowana, to może zapytać, która.
Pan esse jest dziś w fazie depresji i taką właśnie roztacza aurę. Medycyna zna takie przypadki.
A nie mówiłem? Wyraźne obniżenie nastroju. Może być, że po cydrze, siarczany mają jednak swoje niekorzystne strony.
To był film przede wszystkim dla Pasikowskiego.Chce się uwiarygodnić po ,,Pokłosiu,,.Stuhry idą w drugą stronę …
kolejny szwindel – słów brakuje, przy niedzieli.
Prosić może.
A tak poważnie, to po co Panu ta definicja? Ona nie jest Panu do niczego potrzebna. Proszę może spokojnie usiąść i powtarzać: nie potrzebuję żadnej definicji, nie potrzebuję żadnej definicji itd…
Mister tipsi: Mam tu raport na temat Pana ostatnich poczynań, w którym napisano, że uporczywie postuluje Pan skrócenie ciąży kobiet do sześciu miesięcy bez wymaganych konsultacji społecznych, za plecami premier Kopaczowej i bez porozumienia z prezesem PiS. Czy mógłby Pan to wyjaśnić?
No i znowu się nawalił jak szpadel…nieszczęsne resztki szarych komórek.
Wiem że może być śliwowica łącka – ale smaku nie znam.
Ale żeby za daleko nie odbiec od tematu dzisiejszego tekstu, to był taki film o '”Warszycu” Sojczyńskim, generał działał na terenie gdzie mieszkała moja babcia po mieczu, więc film był dla rodziny „kultowy”, tytuł tego filmu brzmiał „Worek Judaszów” – ten tytuł wydaje się pasować bardzo do tego wszystkiego czego jesteśmy świadkami, no rozwiązał się worek Judaszów – w przekaziorach, w kulturze, w służbie zdrowia, także w podstawie programowej w edukacji (wystarczy posłuchać p. Dziamskiej i pp Elbanowskich jaka jest ich opinia o nauczaniu dzieci w klasach pierwszych), itd, itd, itd .
…… :)))))))))))))))
pięknie , zostawić Was nie można na chwilę :)))))))))))))))
to się bawcie 🙂
Mister tipsi, Pan się tylko próbuje odgryźć, to takie małe. Pomięszałło się Panu przy tym; w śliwowicy nie ma siarczanów, a cydr pije Gospodarz. Tu wszystko jest ustalone.
Pasikowski. Człowiek do wynajęcia …
Siarczyny faktycznie źle działaja na organizm. Występują one w winie jako czynnik konserwujący (szczególnie w winach białych i likierach, a najwięcej w sikaczach), a także w cukrze rafinowanym, ponieważ środek ten używany jest do jego bielenia.
@ tadman
hej
🙂
miło , ze jesteś …. ale nie pogadamy , bo wróciłam do domku , odsapnęłam i trzeba parę rzeczy zrobić…….
W kazdym razie wreszcie się ktoś kompetentny wypowiedział
:)… czyli Ty ….
Ponieważ pod wpisem tadmana o siarczanach nie ma już miejsca na odpowiedź, piszę ją tutaj:
Ze wszelkich win najlepsza jest oczywiście wolna od siarczanów, porządnie wydestylowana polska czysta wódka. Wszystkie kolorowo-fermentujące wynalazki to zalążek kaca, alergii, zamulenia i kosmicznych przeciążeń śledziony.
Proszę mi nie imputować. Nie znam się ze Sznują Lipakotem. :)))))
Idę
🙂
To nieprawda. 1) Wódka nie jest winem. 2) Wypowiedź trąci alkoholowym szowinizmem (są lepsze alkohole od wódki z wyjątkiem wódki fińskiej) i wskazuje na wspieranie atrapy państwa, która utrzymuje się jeszcze na powierzchni dzięki pieniądzom z rozpijania narodu wódką.
Wszystko ma pan wyjaśnione w epikryzie, jako człek uczony i oczytany, pojmie pan to z łatwością, zwłaszcza, że obecnie łacina już wyszła z użycia.
Mister tipsi, pielęgniarka skarży się, że odmawia Pan przyjęcia lewatywy z naparu buraczanego i machorki oraz że się Pan odgraża, że jak tylko opuści oddział, to włoży kankę w d… redaktorowi Michnikowi i zrobi mu lewatywę stulecia z wywaru cebulowo-czosnkowego i tego, co po solonych śledziach zostaje na dnie beczki.
1. Wódka nie jest winem ???!!!
2. Kreowanie mody na młodzieżowego browara i kulturalnego francuskiego sikacza to jest dopiero rozpijanie niewolniczej siły roboczej!!!
i dyscypliny dodatkowe:
3. Stawiam po raz n-ty tezę, że gdy przeciętny Polak otwiera butelkę alkoholu, to w tym czasie przeciętny Żyd otwiera książkę.
4. Czy Sławek Kimono wypuścił juz czad pod tytułem „Ulubione alkohole salonów, warsztatów i szkół II RP” ?
Metoda niszczenia żołnierskiego wizerunku miała tez zastosowanie w przypadku Jana Piwnika urodzonego i działającego na ziemi wąchockiej, ile to dowcipów w latach 80 – tych było o mieszkańcach tej ziemi. Skończyły się dowcipy wraz z budową III RP – kiedy to pracownikom MSW zadano nowe priorytety.
Ad 1. Nie jest, bo wina to napoje alkoholowe, w których stężenie maksymalne alkoholu równe wartości, w której mogą żyć drożdże. Najodporniejsze gatunki drożdży znoszą wg mojego doświadczenia mw. 16% alkoholu w roztworze. Wyższe stężenie alkoholu w napoju otrzymuje się albo poprzez dodanie destylatu do wina (np. wermuty), albo przez samą destylację.
Ad 2. Zgoda.
Ad 3. Możliwe, a swojemu dziecku kupuje liczydła, kasę i miniaturki banknotów z całego świata.
Ad 4. ————-
Czy to jego córa, sędzia, nie popisała się?
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.