sie 282015
 

Wojciech Młynarski w swojej piosence zatytułowanej „Róbmy swoje” umieścił następującą frazę: drobiazgów parę się uchowa: kultura, sztuka, wolność słowa. Wykonując ten utwór artysta zawsze się uśmiechał, albo puszczał do publiczności oko, żeby wszyscy wiedzieli, że jest tak naprawdę z nimi, po tej samej stronie, czyli po stronie kultury, sztuki i wolności słowa. I ja, podobnie jak większość ludzi wierzyłem w to, że sprawy mają się tak, jak śpiewa Młynarski, że wolność mieszka w słowie i wystarczy ją wyrazić, by stała się faktem. Nie przeszkadzało mi przy tym, że w innym utworze ten sam Młynarski przyznaje prawo do wolności słowa tym jedynie, którzy przez trzy pokolenia mają kontakt z kulturą. Pamiętacie to? Ja dokładnie nie pamiętam, ale chodziło o to, że byle cham nie może tak po prostu nic stworzyć, ani nawet aspirować. Było to dziwne tym bardziej, że sam Młynarski jest raczej parweniuszem, a do tego miał zapewne świadomość, że o tym, by ktoś nieprzerwanie utrzymał kontakt z kulturą przez trzy pokolenia nie ma w zadanych nam warunkach mowy. Wiedział też zapewne o tym, że ci, co za jego czasów stanowili elitarną publiczność to nie była elita w rozumieniu przedwojennym, ale jakaś potworna zbieranina, w której rej wiedli beneficjenci systemu. Nie zastanawialiśmy się nad tym wszystkim głębiej, ale minęły lata i chyba nadszedł czas, by coś o tym napisać. Czy wolność słowa rzeczywiście istnieje? Dla nas tutaj oczywiste jest, że osiągalna jest ona dopiero przy bardzo dużym wysiłku i po dużej ilości upokorzeń, wyzwisk, szyderstw, które stopniowo przechodzą w obojętność. Kiedy bowiem nie można kogoś uciszyć, bo akurat jest inny etap, wtedy trzeba go zamilczeć. I my to przerabiamy cały czas. Trzeba też powiedzieć, że większość autorów nie aspiruje do wolności słowa, a co za tym idzie do wolności myśli. Większość autorów oczekuje, że ktoś, nie wiadomo dokładnie kto zbuduje hierarchię, w której oni, wykonując jakieś wyuczone wcześniej ruchy, będą awansować. Jeśli ktoś nie rozumie o co mi chodzi, niech zajrzy na twitter. Tak jest to wyraźnie widoczne. Najjaskrawiej zaś w przypadku tak zwanych prawicowych publicystów, którzy w ogóle nie rozumieją o czym my tu gadamy. Ale może to i lepiej. Jeśli autorzy nie mają szans na to, by zaistnieć w mediach, czynią zwykle z pisania terapię, a polega ona na powtarzaniu treści już gdzieś przemielonych, które lekko się modyfikuje, albo i nie, w zależności ile samozaparcia i determinacji ma autor. Większość bowiem autorów niezależnych poszukuje wyłącznie akceptacji. I niczego więcej. Wobec tak spozycjonowanego rynku oczywiste jest, że żadna wolność słowa nie istnieje i to co nazywamy kulturą nie jest obszarem wolności, ale obszarem manipulacji propagandowej. Ci zaś, którzy aspirują do sukcesu jako autorzy są poddawani ciśnieniom, których zwykle nie wytrzymują, bo kto by tam pisał dzień w dzień, bez nadziei na jakikolwiek odzew, kto by szukał tematów, które mogą rozbudzić wyobraźnię, kiedy media podsuwają gotowe kalki. To właśnie one są tym, co nam swego czasu wyśpiewał Młynarski: kulturą, sztuką i wolnością słowa. Ja tu nie chcę nikomu odbierać nadziei, ale musimy sobie zdawać sprawę, że nie będzie lekko i raczej nie należy oczekiwać nagrody.
Myśmy sobie wczoraj z Toyahem przypomnieli trochę czasy kiedy różni „nasi” omawiali nasze poczynania na twitterze. Jedna pani wręcz domagała się, żeby nas uciszyć, tak jej przeszkadzaliśmy. Pani ta produkuje się do dziś w różnych telewizyjnych teatrzykach gdzie omawia się sprawy bieżące w sposób uznany kiedyś jednogłośnie za atrakcyjny, a w istocie nieznośny i podławy. Chodzi mi o tę całą Irenę Szafrańską. Już o niej zapomniałem, ale jakoś mi się odświeżyło. Ona też reprezentuje kulturę, sztukę i wolność słowa, podobnie jak Młynarski i wszyscy „nasi” dziennikarze znani Szafrańskiej z imienia i nazwiska. Podobnie jak Magda Umer, którą wczoraj przypomniał Toyah, bratanica Adama Humera i córka Edwarda Humera oficera informacji wojskowej. Tak właśnie, gdzieś tam w gabinetach oficerów informacji wojskowej biją źródła wolności słowa, kultury oraz sztuki, o których tak pięknie śpiewał pan Wojciech. Nie ma się co oszukiwać. Wypada postawić pytanie: czy zawsze tak było? Jeśli popatrzmy na międzywojnie, uznać wypadnie, że prawie zawsze. Wtedy pisali ludzie tacy jak Kaden Bandrowski, Nałkowska i Wańkowicz, którzy formatowali rynek treści, oczywiście można było coś tam boczkiem zrobić, ale niewiele. Jak ktoś za bardzo szumiał, jak Nowaczyński narażony był na poważne niebezpieczeństwo. Kiedy cofniemy się jeszcze dalej okaże się, że prawdziwa wolność słowa istniała w zasadzie tylko pod zaborami, kiedy szalała cenzura. Powody były dwa, ciśnienia zewnętrzne próbowały rozsadzić imperia, których miejsce miały zająć tak zwane demokracje, a przez to prasa traktowana była trochę bardziej serio niż dziś. Zawsze bowiem istniało niebezpieczeństwo, że ten czy inny dziennikarz, reprezentuje swoich wpływowych przyjaciół z zagranicznych banków, albo struktur tajnych. Po drugie słowo było wentylem bezpieczeństwa dla władzy, im więcej szczekali poddani tym mniej mieli ochoty na działanie. Wolność zaś słowa, kojarzona była nie tylko z wolnością polityczną, ale także obyczajową i przez tę specyfikę wymierzoną w Kościół. Na taką wolność pozwalali wszyscy i triumfu takiej wolności się doczekaliśmy. Wolność dziś to właściwie pornografia. Nic więcej. Cała reszta, tej rzekomej wolności słowa, to powielanie formuł wymyślonych gdzieś za granicą, albo w zaciszach różnych gabinetów i thing thankach. No właśnie, mamy jeszcze te thing thanki, kolejny symbol naszej wolności. To są fabryki memów pracujące pełną parę 24 godziny na dobę bez przerw na drugie śniadanie. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na wolność? Tu można wyprodukować tylko antywolność czyli agresję na każdą nową i świeżą treść, która nie pasuje do tych sprasowanych prymek myśli, przeżuwanych przez ludzi aspirujących do ilorazu. I my się z czymś takim spotykamy właściwie codziennie. Powiedziałbym nawet, że symbolem tej antywolności jest ewidentnie prowokacyjne hasło umieszczone w Gazecie Polskiej – my informujemy, oni kłamią. To jest totalitaryzm rodem z dziennika Prawda, przykrojony na miarę naszej czeredki, która przeżywa i przeżuwa codziennie to samo. Dobrze wiemy, że oni kłamią, ale robią to o wiele bardziej wdzięcznie niż „nasi” z tą całą Szafrańską na czele, dobrze wiemy, że z tą informacją bywa różnie, a nawet jeśli pokusimy się o całkowitą demaskację i powiemy furda informacja, liczy się sprzedaż, to stwierdzić będziemy musieli, że ze sprzedażą też jest fatalnie. Po tej konkluzji na rzeczywistą wolność zostaje nam tyle miejsca ile na brud za paznokciem. I z tego właśnie co nam się uda wyskrobać zza tego pazura, „nasi” chcą zbudować nową Polskę. Powodzenia, będziemy się temu przyglądać bez entuzjazmu, pielęgnując przy tym ile sił, naszą rzeczywistą i wielką wolność, którą stwarzamy sobie sami, codziennie.

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie, do księgarni Tarabuk przy Browanej 6 i przypominam, że 4 września w Piastowie, w tamtejszym domu kultury, odbędzie się mój wieczór autorski, początek o 17.00. Zostawiam Wam jeszcze nagranie z Zielonej Góry i z Bielska Białej.
 

 

  34 komentarze do “Czy kultura to sfera wolności?”

  1. think tanki

  2. Oj boson, a jakie to ma znaczenie, już się z tego śmialiśmy. Finf fanki – dobra?

  3. ok – ale zdecydowanie wolę finf fanki…

  4. Życie biedrońki a rzycie biedrońki?

  5. dzieci wolą tik – taki :)))

    takie kolorowe cukierki drobne :)))

  6. Młynarski.Sława niemożebna.Od zawsze.Kiedyś śpiewaliśmy piosenki z przyjaciółmi.I wpadło mi do głowy że jego piosenek się nie śpiewa .Nikt nigdy nie śpiewa jego piosenek.Ich się nie da zaśpiewać bez zawodowych instrumentalistów ,telewizji ,radia,i ewentualnie aktorów na konkursie piosenki aktorskiej.Tzw .normalny Polak zanuci tylko refren ,,Jesteśmy na wczasach ,,i koniec.Może on jest jak Pink Floyd ?.Ich też się nie da zaśpiewać.

  7. (H)Umer to modelowy przyklad 😉

  8. 1. a do tego miał zapewne świadomość, że o tym, by ktoś nieprzerwanie utrzymał kontakt z kulturą przez trzy pokolenia nie ma w zadanych nam warunkach mowy.
    A Kraśki trzy
    ?

    2. boson mówi:
    28 sierpnia 2015 o 09:40

    think tanki

    W wymowie większości Polaków brzmi nie do rozróżnienia. 🙂
    sink tanki

  9. Przykładem kilku pokoleń utalentowanych w jednej rodzinie to chyba rodzina Kossaków.
    Tak sobie myślę że nie za dużo mamy takich prawidłowości. Opatrzność jakoś inaczej talenty rozdziela

  10. Dla jednych wolność to uświadomiona konieczność,dla innych wolność to możliwość swobodnego czynienia (i tworzenia) tego co dobre i właściwe. Także w kulturze.

  11. Ja to bym sie czepil wolnosci slowa w ogole, znaczenia tego zwrotu. Mysle ze jest cos nie ze sfery pojeciowej, a raczej ze sfery emocji. Bo czym niby ta wolnosc slowa ma byc? Co innego jest wolnosc badan naukowych, prawo do publikacji, ale wolnosc slowa? Jakiego slowa.
    Pozdrawiam wszystkich Zwolennik cenzury

  12. Może przekazywalny talent objawiłby się w rodzinie Kamila Baczyńskiego, Gajcego … nigdy się o tym nie dowiemy,

  13. Towarzycho: Umer, Osiecka, Mann, Materna, Janda, A. Passent, Olechowski…

  14. Oj Coryllusie, wolność słowa to prawo obywatelskie, które przysługuje wszystkim pełnoprawnym członkom danej społeczności. Owa wolność może, ale nie musi, realizować się poprzez sztukę, czy szerzej, kulturę. Wręcz z definicji przynależy do debaty politycznej i jako taka jest prawnie chroniona w systemach nazywających siebie demokratycznymi. To co dziś opisujesz to problemy z przebiciem się ze swoim słowem do społeczności poprzez sztukę, kulturę czy jak ją zwał. To oczywiście podlega manipulacji (z różnych powodów) ale to zupełnie inna z gatunku tych jak dostępem polskich jabłek na rynek rosyjski.

  15. …ale to zupełnie inna bajka……

  16. A Baba Jaga mieszka w domku na kurzej nozce, i porywa niegrzeczne dzieci, zeby je zjesc.

  17. Najpierw chcą cie uciszyć, potem zamilczają, potem z toba walczą, potem wygrywasz, a na końcu wszyscy mówią, że zawsze uważali tak samo jak ty i zawsze w ciebie wierzyli, a w ogóle, to twoje pomysły są stare jak świat i już w grobowcu Tutenhamona są takie papirusy, które mówią to samo i ty na pewno niczego sam nie wymyśliłeś.

    Taki jest mniej więcej schemat, z drobnymi modyfikacjami, zawsze i wobec każdego, kto mówi co innego niż „uznane autorytety na telefon”.
    Nie ma się co dziwić według mnie.
    Tyle pięknych doktoratów, habilitacji, że o pracach magisterskich nie wspomnę powstało. I co, trzeba by to wszystko anulować. Ciężka sprawa według mnie – nawet dla człowieka, który ma w miarę otwartą głowę.
    Życie w utartych koleinach jest przewidywalne, a tu – nie wiadomo co czyha za najbliższym rogiem.

  18. Melodyczna deklamacja – dla kogoś, kto nie umie śpiewać.
    O takiej radzie dla podrywaczy gitarowych kiedys czytałem.

  19. Po 10.000 godzin ćwiczeń każdy wychodzi jako przynajmniej w miare utalentowany.

    Gdy po 8h dziennie – po pięciu latach codziennej harówki.

  20. Ten tekst…goprawdy depresyjnie na mnie dziala…więc coś może weselszego..

    Bill Hicks…meaning of life..:))

    https://www.youtube.com/watch?v=jKWcwTgCN9s

  21. maiłem na mysli doprawdy depresyjnie działa..:)

  22. Niedbałość pisania…wywołana depresją..:)

  23. Tylko te, które same do niej przyjdą się wymądrzać. Bo tak naprawdę jest alchemikiem, który z dzieci produkuje różne pożyteczne substancje.

  24. Pan wierzył?
    Czyżby nie wiedział Pan, że w żyłach W. Młynarskiego płynie krew etruska?

  25. Nie, taki gryps na krew bliskowschodnią.

  26. Dlaczego od razu bliskowschodnią? Najznaczniejsi Etruskowie nie pochodzą bynajmniej z BW. Z ludnością mainlandu łączą ich jedynie poglądy religijne, ideologia i pragmatyka.

  27. Wolność słowa polega na braku penalizacji prawdy.

  28. heh, a kto decyduje o tym co dziś jest prawdą, a co będzie jutro?

  29. Odniesienie do poprzednich felietonów ws. muzułmańskich imigrantów. Na austriackiej autostradzie znaleziono ciężarówkę z 71 rozkładającymi sie ciałami, a u wybrzeży Libii morze wyrzuciło 82 ciała, a szacuje się, że 100 uciekinierów należy uznać za zaginionych.
    Ktoś zaczął ich straszyć? W pierwszym wypadku to 0,21 mln $ i to za niewykonaną usługę.

  30. Trawestuje Pan Piłata z Pontu.

    Prawda jest zdefiniowana: to zgodność wypowiedzi z rzeczywistością.

  31. Prawo obywatelskie? Czy Pan nie pomylił blogów?

  32. Widział Pan te 71 ciał? Skąd pewność, że to emigranci?
    Morze wyrzuciło 82 ciała? Skąd pewność, że emigrantów?

  33. By nie myślał Pan, że się czepiam; czy pamiętamy prowokację w Raczaku, która posłużyła za przechylający szalę pretekst do bombardowania Serbii w 1999? UCK dłuższy czas zbierało trupy swoich poległych w walkach, by potem je podrzucić w jedno miejsce i oskarżyć Serbów o ludobójstwo.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.