maj 122021
 

Wielu ludzi, szczególnie ekscentrycznie nastawionych do świata mężczyzn, lubi emocjonować się rozgrywkami lokalnych zespołów sportowych. Chodzi o to, że to jest taki folklor i można się pośmiać, ale nie zawsze, bo jest też w tym głębia. Taka mianowicie, że w tych wszystkich „Błyskawicach Lucień” i podobnych klubach tworzą się prawdziwe więzi, których brakuje w tak zwanym świecie. Ten zaś jest zły z istoty i pogardza prawdziwymi wartościami, które jednakowoż muszą zwyciężyć. To jest pewien format, ogrywany jak przypuszczam, przynajmniej od połowy lat sześćdziesiątych XX wieku, jeśli nie wcześniej. Na pewno zaś od emisji w Teleferiach serialu dla dzieci i młodzieży zatytułowanego „Paragon! Gola!”. Było to w cholerę dawno i wielu ludzi nie ma prawa tego pamiętać, ale uważają oni swoją silnie zestandaryzowaną ekscytację, za coś odkrywczego i świeżego. To niestety jest ramota, ale ja ją lubię, dlatego, że w ogródeczku tym wyrastają ciekawe metafory. W dodatku same, nie zasiewane przez nikogo i przez nikogo nie pielęgnowane. Zanim przejdę do rzeczy wspomnę tylko, że mój kolega, znany bywalcom konferencji Jacek Legieć wymyślił zupełnie fantastyczną nazwę dla klubu sportowego ze swojej miejscowości. Drużyna nazywała się SAMBA Krynice, a jak pisali o niej w Tygodniku Zamojskim, to po każdej literze stawiali kropkę – S.A.M.B.A. – bo myśleli, że to jakiś skrót.

Absolutnym rekordem jeśli idzie o pojemność metaforyczną, ale także metafizyczną, daleką od standardowego bajania o wartościach i więzi łączącej ludzi w małych ośrodkach, są zespoły z dawnego województwa radomskiego, o których już pisałem – Magia Błędów i Huragan Potworów. Nie wiem czy jeszcze istnieją, ale mam nadzieję, że tak. Kiedyś występy tych drużyn były powodem niezliczonych żartów mających lokalny charakter, podobnie jak wiele spraw w dawnym województwie radomskim, na przykład targi końskie w Skaryszewie, albo gra karciana o nazwie Chlust, nieznana w żadnym innym regionie.

Ja sam wielokrotnie wykorzystywałem nazwy obydwu zespołów – Magii i Huraganu – by ilustrować różne ciekawe zjawiska. Sami bowiem przyznacie, że trudno o wdzięczniejszy i zarazem naturalny sznyt. Kolega mój szydził kiedyś, że mecze Magii z Potworowem to derby regionu, tak oczywiście nie było, ale sam fakt, że te drużyny ze sobą grały, tworzył pewien format. Kiedyś, nie pamiętam przy jakiej okazji wspomniałem o tym w jednym ze swoich tekstów opublikowanych w popularnym portalu internetowym. Sam na meczu Magii i Huraganu nigdy nie byłem i nie wiedziałem jakie miejsca zajmują obydwie drużyny w tabeli rozgrywek lokalnych. Napisałem więc, że Magia ograła Huragan. Pod teksem pojawił się natychmiast komentarza o treści następującej – co pan pier….lisz, Magia nigdy z Potworowem nie wygrała!

Przypomniałem to sobie wczoraj jadąc samochodem, kiedy myślałem o różnych niewesołych kwestiach i zacząłem się zastanawiać, jakieś magii potrzeba, żeby pokonać potworów. I tak doszedłem do rozmyślania o formatach tworzących się samoczynnie, których istnienie i zastosowanie może mieć tragiczne skutki, dla komunikacji. To znaczy może ją uprościć i zdefasonować jednocześnie tak poważnie, że w zasadzie wymiana komunikatów przestanie mieć jakikolwiek sens i znaczenie. Zamiast purnonsensowego, ale realnego przecież i obfitującego w realne konsekwencje finału rozgrywek regionalnych pomiędzy Magią a Potworowem, zaserwowane nam zostaną różne filozofie i oburzenia, mające – w założeniu – stworzyć płaszczyznę do dyskusji. W istocie zaś całkowicie tę dyskusję spłaszczyć, a do tego jeszcze wykluczyć z udziału w niej wszystkich, którzy próbowaliby ją w jakiś sposób cieniować. Tak się załatwia komunikację w demokratycznym państwie – poprzez suflowanie fikcyjnych jakości i fikcyjnych problemów. Z jednoczesnym wskazaniem na zwycięzcę – Magia nigdy nie wygrała z Potworowem.

Nas dziś interesować będzie problem – czy mimowolne formaty rzeczywiście są mimowolne i czy mogą być wykorzystane jako narzędzie propagandowe, wskazujące, że Potworów musi zwyciężyć.

Jak wiemy, jeden z głównym rozgrywających propagandę po tamtej stronie, nazywa się Twardoch, emituje komunikaty w języku polskim, ale się przynależności do wspólnoty wypiera. Stylizują go mniej więcej w taki sposób, jak widać w linku poniżej. Na boku pozostawiam kwestię czy i dla kogo to jest inspirujące. Dla nas nie jest. No, ale mamy wyraz Twardoch i tego faceta: https://www.newsweek.pl/polska/krol-szczepana-twardocha-to-plagiat-pisarz-odpowiada/6h3gj7x

Na YT, zaś, pojawiły się ostatnio zupełnie niezwiązane z Twardochem nagrania człowieka, który nazywa się Grzegorz Płaczek i prezentuje się tak oto: https://www.youtube.com/watch?v=uUsy1tEkQNs

Pan Płaczek ostentacyjnie wita się za każdym razem z Polką i Polakiem, podkreślając każdym słowem, gestem i wyglądem nawet, swoją przynależność do wspólnoty. Na szczęście w przeciwieństwie do Twardocha, Pan Płaczek nie pisze książek. Może jeszcze zacznie, ale na razie nie pisze. Wybaczcie, ale nie uwierzę, że jest on samodzielnym, wolnym strzelcem, który wskazuje zło i nieprawości, a także usiłuje znaleźć dobre wyjście z ambarasu, w jakim się znaleźliśmy. To jest format, mam nadzieję, że mimowolny, taki jak Magia i Huragan, a nie zaplanowany przez kogoś, kto wcześniej robił spoty reklamowe w przegranych kampaniach PiS, gdzie widać było polskie rodziny płaczące z miłości do ojczyzny na tle ceglanej ściany.

Pan Płaczek wygląda i zachowuje się w sposób modelowo przewidywalny, dokładnie tak, jak wszystkie Twardochy świata wyobrażają sobie ciemny, polski lud, który zgłasza swoje prymitywne aspiracje i domaga się ich realizacji nie świadom, o co tak naprawdę toczy się gra. Uważa bowiem, ów lud, że to on jest w centrum wszystkich wydarzeń i to jemu się wszystko należy. Ja oczywiście wiem, że Pan Płaczek ma szczere intencje, chce dobrze, wskazuje na to jak źle jest zarządzany kraj, ale – powtórzę – to jest format, wymyślony gdzieś w okolicach tej daty, kiedy w teleferiach zaczęli pokazywać serial „Paragon! Gola!”. Płaczek o tym nie wie, a nawet jeśli by się dowiedział, jest tak przejęty misją, którą mu powierzono i tak oczadziały odkryciami, jakich dokonuje, a przede wszystkim tym, że może kierować pisma do kancelarii sejmu i kancelarii premiera i ktoś na te pisma odpowiada, że nie zmieniłby ani swojego emploi ani treści przekazu nawet na jotę.

Oczywiście wywołuje też stosowne ekscytacje wśród komentujących, albowiem mówi o rzeczach oczywistych, które każdy może podjąć i dojść do podobnych wniosków. Chodzi o to, że rząd trwoni publiczne pieniądze. To jest po pierwsze fikcja, jeśli bowiem coś oddajemy państwu to należy ta rzecz do państwa, a nie do nas. I rząd może robić z tym co zechce. Tak działa demokracja. Po drugie emitowanie takich komunikatów, poza tym, że jest bezskuteczne, utrzymuje w ludziach złudne przekonanie, że są podmiotem, bo Płaczek mówi w ich imieniu. To jest masochizm i to zaprogramowany. Ktoś to zaaranżował, sformatował i ustawił nas, czyli Płaczka na pozycji chłopca do bicia. Na razie mamy do czynienia z etapem wstępnym, czyli gromadzeniem „oburzonych” (który to już raz?), potem zaś ci oburzeni, zaczną szumieć, a na koniec przyjdą Twardochy i spuszczą im łomot. I wszyscy będą zadowoleni, albowiem ciemnota zostanie sprowadzona do parteru, a oświeceni znów zwyciężą.

Opisałem tu metodę prowadzenia podjazdowej wojny propagandowej. Najpierw trzeba sprowokować przeciwnika, żeby bez broni, prawie goły wyleciał na pole, potem wysłać na niego dwóch drabów, a na koniec go pochować w bezimiennej mogile. Do tego właśnie prowadzą emisje programów prowadzonych przez osoby pokroju pana Płaczka. Niestety hasło – rząd kradnie – zawsze wywoła odpowiedni efekt, i każdy będzie chciał stanąć obok tego, kto to hasło rzuci. Bo to jest jeden z nielicznych zrozumiałych przez masy komunikatów. I jeszcze do tego wywołuje on ekscytacje, za nimi zaś jest już tylko fala szczerego entuzjazmu dla odwagi i poświęcenia Płaczka.

Co robić? Musimy, a idzie nam naprawdę nieźle, zająć się wymyślaniem takiej magii, która pokona potworów. I Twardochów też. To jest zadanie na najbliższe miesiące.

  26 komentarzy do “Czy Magia pokona Potworów czyli o formatach mimowolnych”

  1. Ja się czuję zaorany, gdy usiłuję zrozumieć przesłanie „każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte”.

    Wyobraźmy sobie, że żołnierze mjr Sucharskiego wyciągają transparent z napisem, że „Każdy ma swoje Westerplatte”, a Niemcy na to „Gott mit uns!”

     

    To ja już wolę hasło „Paragon, gola!”, bo przynajmniej rozumiem, a Robert Lewandowski może zostać najlepszym strzelcem w historii Bundesligi.

  2. Obok Orła znak Pogoni

    Poszli nasi w bój bez broni

    Hej Ha! Hu Ha!

    Niechaj Polska zna

    Jakich synów ma!

     

    Synów kretynów

  3. Dzień dobry. Ja myślę, że istnieje taki proces samorzutnego tworzenia się formatów. Oczywiście jest on pochodna celowego tworzenia formatów gdzieś w decyzyjnych centrach. A z dala od nich tworzą się one same. Tak jak z dala od Rzymu posługującego się łacińskim alfabetem, na jego celtyckich i germańskich peryferiach powstały runy – czyli niezgrabne naśladownictwo liter łacińskich. Takie samorzutne lokalne twory pewnie są dostrzegane w centrach, wykorzystywane, likwidowane – zależnie jaka koncepcja zwycięży. Ale ich biedni twórcy nie mają nawet pojęcia o tym procesie. No, może intuicyjnie marzą o załapaniu się na jakąś pensję, wypłacaną oczywiście przez te centra.

  4. Płaczek się załapał jest ambasadorem marki Nikon

  5. Dlaczego mamy czytac ksiazki jakiegos niemieckiego zyda o Maroku?

  6. OK.

  7. Trochę mi dziwne, iż nie znana jest Panu (przy tak wielkim, demonstrowanym tu oczytaniu) koncepcja przeciwna, iż to runy są duuużo starsze od nieporadnych łacińskich znaków, którym w normalnych językach (o nie zubożonej fonetyce) trzeba dorabiać kreski, kropki, czy inne ogonki

  8. Obiły mi się o uszy różne koncepcje, ale najbardziej wiarygodna dla mnie jest ta, że to jednak Rzymianie zapoznali ludy północy z koncepcją tworzenia znaków graficznych reprezentujących dźwięki, słowa, myśli. Potwierdzają tą koncepcję także odkrycia innych nauk, jak np. archeologia, geno-genealogia, itp. Tak zwana „cywilizacja” szła z południa, a na północy były raczej zawsze peryferia, bo na zdrowy rozum – mieszkał tam tylko ten, kto musiał, bo go z południa przepędzili…

  9. Nie zaskoczył mnie Pan. Rzeczywiście – tzw. meijnstrim tak właśnie twierdzi. Ale coraz więcej faktów przebija się z poza tegoż głównego „ścieku”, które wręcz obalają to obłudne samozadowolenie zachodniej cywilizacji. Np. jej mit założycielski, czyli Iliada i Odyseja sporządzona po grecku przez osobnika (-ów?) zwanego Homerem, chwieje się w posadach. Zachodzi bowiem mocno uzasadnione podejrzenie, iż tenże Homer nie był wcale genialnym pisarzem, lecz tylko zręcznym plagiatorem, przepisującym te (jeszcze bardziej) starożytne opowieści, tak, „przepisującym” (zapewne z nośników zapisanych runami, oczywiście nie tymi prymitywnymi 24-ema germańskimi znakami, bo wersję o bajarzach, którzy przez stulecia przenieśli tyle wiadomości o kulturze starożytnych Achajów, trzeba  miedzy bajki włożyć). Warto też przypomnieć fakt istnienia tzw, klimatycznego optimum (nad Bałtykiem m.in.), skąd  pochodzi mit o „hiperboreji” .

    Na pewno słyszał Pan o tej sprawie (baltic origins of homeric tales) i paru innych, choćby o bitwie nad Dołężą, zwaną obecnie Tollensee, lecz wnoszę, iż odrzuca Pan konsekwencje wynikające z tych i innych (ukrywanych lub ignorowanych) faktów. No i kłania się odkrycie pn. „polskie runy przemówily” (ale to już, oczywiście, turbosłowiańszczyzna, więc bardzo przepraszam za niestosowność)

  10. Panie Zdzisławie – włożył Pan kij w mrowisko. W szkolenawigatorów taka dyskusja miała już miejsce. I moje wątpliwości zostały tam rozwiane – bowiem „dowiedziałem się”, że naszym największym osiągnięciem było dostarczanie niewolników światu cywilizowanemu. Oczywiście dzięki „naszym” miejscowym, zaledwie, watażkom. Cieszy mnie Pana postawa.

  11. NRD jest kolebką kultury europejskiej?

  12. Kiedy ja chodziłem do szkoły modna była specjalizacja. Na uczelniach były masy wyspecjalizowanych wydziałów, których studenci nie rozumieli się nawzajem, tak byli wyspecjalizowani. Że to prowadziło donikąd – odkręcono ten trend i teraz mamy np. medycynę holistyczną, leczącą całego człowieka, a nie jego poszczególne organy. Poniekąd słusznie. I tak samo jest z historią i archeologią na przykład. Moim zdaniem, żeby wyrobić sobie pogląd na temat jakichś wydarzeń z przeszłości trzeba zapoznać się ze wszystkimi „poszlakami” – czyli np. odkryciami archeologicznymi, które potwierdzają (albo negują) teorię tak zwanych historyków. Jest dość dużo „twardych” dowodów mówiących o tym, że pismo najwcześniej pojawiło się w basenie Morza Śródziemnego za sprawą Fenicjan, potem Grecy, Rzym. Wcześniej – zapewne Egipt, choć nie mam dokładniejszej wiedzy. Nie słyszałem też o żadnych zabytkach piśmiennictwa czy to germańskiego, czy słowiańskiego. Może zostaną kiedyś odnalezione. Dlatego opowiadam się raczej za śródziemnomorskim pochodzeniem pisma.

  13. Jakim „naszym”? O czym pan mówi. Jeśli spróbujecie tu zaaranżować jaką dyskusję o Wielkiej Lechii wylecicie obydwaj

  14. W Błędowie mieszkał malarz Wojciech Fangor, którego obraz został sprzedany na aukcji za rekordową kwotę ponad 7 mln złotych.

    https://m.youtube.com/watch?v=48OZUb2eJYE

  15. Runy to nie „niezgrabne naśladownictwo liter łacińskich”. Odwrotnie. Litery łacińskie bezrozumne nasladownictwo pisma etruskiego (bez rozumienia kształtów liter, mechaniczne odwzorowanie), a z kolei pismo etruskie da się sensownie odczytać tylko na podstawie run słowiańskich (tak, tak, to nie zadne turbolechickie bajdy). Wystarczy poszukac na youtubie wykładu o runach słowiańskich, o tym ze runy byly nieoznaczone, ale dalo sie w nich czytac (tak, tak, wiem brzmi dziwnie, tez tak na początku odebralem to stwierdzenie, ale ono jest logiczne , wystarczy wgryźć się w temat). Film jest najlepszy (teraz nie moge go znaleźć), ale np. tutaj tez jest omówiony ten temat:

    https://bialczynski.pl/slowianie-tradycje-kultura-dzieje/runy-slowianskie-pismo/czy-runy-slowianskie-sa-rzeczywiscie-nieautentyczne/sporu-o-runy-slowianskie-znaki-prilwickie-zwiazki-z-jezykiem-etruskim-ciag-dalszy/

    Pozdr. MB

  16. Proszę Pana, nie będzie z mojej strony żadnej Wielkiej Lechii. Wystarczy tylko odnotowanie faktów. Ale już daję sobie spokój, bowiem takie są zasady tego bloga i ja to rozumiem.

  17. „Najpierw trzeba sprowokować przeciwnika, żeby bez broni, prawie goły wyleciał na pole, potem wysłać na niego dwóch drabów, a na koniec go pochować w bezimiennej mogile”.

    czyli wypisz wymaluj instrukcja na Polaków, stosowana w praktyce co najmniej od 600 lat przez naszych sąsiadów (nie tylko tych najblizszych, także i dalszych, pomimo to nadal niesłusznie uważanych za przyjaciół, np. Wlk Brytania). Najgorsze jest to, że ta instrukcja (odwrócona) jest cały czas w Polsce wdrukowywana Polakom w mózgi w trakcie edukacji szkolnej, głownie szkoła średnia, młodzież koło 18. Tak więc w razie kolejnego konfliktu te 18-letnie chłopaczki, bez własnej nieruchomości i majątku, nie utrzymujący rodzin, nie mający dzieci, pójdą na barykady z kijem w ręku i bohatersko zginą. I nie da sie ich przekonac, ze to głupota. Nie da się. Gdyby jakas wojna czy powstanie wybuchła w czasie kiedy ja miałem 18 lat, też nie  dałbym sie przekonać i pewnie polazłbym jak baran na rzeź. Trzeba zmienic system edukacji, romantyzm i ta cała patriotyczna otoczka „z bagnetami na czołgi” wymagaja remontu generalnego. Tylko kto ma to zmienić? Politycy kształcą dzieci w szkołach prywatnych (średnia), często za granicą (studia). A i tak nie potrafią uchronić swoich dzieci przed degeneracją (kazus wnuczki Millera, „artystka” „uczona” prywatnie chyba od przedszkola, po kilkadziesiąt tysięcy PLN rocznie. Pozdr. MB

  18. Ciągnąc temat dalej – programowanie polskiej młodziezy do przyszłego dobrowolnego samounicestwienia trwa w najlepsze i opiera sie na , jak ja to nazywam, kłamstwach założycielskich. Przykładowo. Mem bohaterskiego Raginisa i obrony Wizny, polskiego Termopile. Nawet szwedzki bodajże zespoł muzyczny Sabaton o tym śpiewa. Wszystko pięknie , ładnie, tylko jest jedno ale. Z Raginisem to kłamstwo. To nie było tak, że nie chciał poddać odcinka, chciał walczyc do końca i załamany na koniec rozerwał się  granatem w bunkrze. To jego żołnierze nie chcieli dac sie wystrzelać jak kaczki, wielu z nich bylo zza Buga, wg dzisiejszych kryteriów to byli białoruscy chłopi. A Raginis wymyslił sobie, ze bedzie się bronic do ostatniego żołnierza. No i ktoś z jego podwładnych miał inne zdanie, zabił Raginisa i żeby zatrzeć ślady na odchodne wrzucił granat. Żeby niemcy nie wyrzneli wszystkich Polaków, którym skonczyla sie amunicja i nie mieli czym walczyc. Dopiero wiele lat po wojnie któryś z żołnierzy „sypnął”, ale historia polskiego Termopile żyła swoim życiem i nikt nie ma interesu w tym, żeby ją prostować. Po co? Przeciez kto podważa mity polskie, jak mit Raginisa to antyPolak i wróg jest, zły to ptak co własne gniazdo kala, itede itepe, więc zamilcz już …. i znów w razie kolejnej zawieruchy, kolejne roczniki polskich 18-tolatkow, 20-latków bedą „czwórkami do nieba szly”, a lato było piekne tego roku ble ble ble

  19. A może należałoby zacząć czytać tę polską literaturę romantyczną ze zrozumieniem i krytycznie, a nie potępiać na podstawie wyrwanych z kontekstu fragmentów i interpretacji ze szkolnej ławy albo Internetu?

  20. Czekamy więc na ,,Iliadę ,, i ,,Odyseję ,, po słowiańsku .

  21. Mimowolny celebryta czyli Ende gut, alles gut

  22. Czyli coś jest na rzeczy z Twardochem i policją

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.