lis 012021
 

Liczne przykłady z filmów, w których występują aktorzy tacy jak Bruce Lee czy Jackie Chan, a także Steven Seagal dowodzą, że jak najbardziej. Warunek jest jeden. Milczenie wtedy jest elementem strategii komunikacyjnej, kiedy jej elementem staje się również agresja. Bez pozwolenia na agresję można tylko gadać i w gadaniu się wyżywać, a to rodzi niezwykłe zupełnie pokusy, a także demaskuje ograniczenia, o których wczoraj wspomniałem.

Jeśli się nad tym głębiej zastanowić dochodzi do gorszych znacznie rzeczy. Konkretniej zaś do tego, że ludzie wolni i dynamiczni, sami sobie narzucają ograniczenia, bo im się zdaje, że przez to zyskują na wyrazistości i są lepiej odbierani przez publiczność. Najlepszym przykładem będzie tutaj poseł Braun, całkowicie jak mniemam przekonany, że dziś jest człowiekiem dojrzalszym i pełniejszym niż 10 lat temu. Jest oczywiście dokładnie na odwrót. No, ale to jest problem posła Brauna, a nie nasz.

Ograniczenia Jarosława Kaczyńskiego są znane, ale on jednak, w miarę jak wchodzi w lata, zdaje się ich pozbywać. To znaczy nie inwestuje wszystkich swoich emocji w ekspertów z tytułami. Czynią to już za niego inni, ludzie tacy jak Kurski, przekonani, że tylko wypowiedzi profesorów z KUL mogą przekonać widza do tego iż telewizja nie kłamie. Nie będę tego nawet komentował.

Wspominałem już o tym wiele razy, ale widać za mało. Komunikacja, czy jak kto woli dyskurs publiczny zamienia się w comedia del arte. Gadają ze sobą aktorzy, którym ktoś pisze kwestie. One są oparte na jednym tylko schemacie, znanym właśnie z comedia del arte. Czasem jeszcze bardziej upraszczanym. I tak na przykład było wczoraj. Niestety nie mogę, przez to, co zobaczyłem, popaść w tradycyjną, polską zadumę, która towarzyszy nam zwykle w pierwszych dniach listopada. Oto pojawiło się tu zdjęcie aktora Twardocha, który zwykle gra pisarza i na tym zdjęciu była informacja, ze aktor Twardoch wierzy w kamienie i drzewa. Ja mam to samo, wierzę w kamienie i drzewa, albowiem je widzę. Dawnymi czasy zaś, kiedy chadzałem na towarzyskie imprezy i piłem tam alkohol, moja wiara w kamienie i drzewa była umacniana regularnie. Głównie jak wracałem nocą i potykałem się o kamień lub wpadałem na drzewo. Nie wiem dlaczego Twardoch ogłasza dziś, że on wierzy w istnienie drzew i kamieni. Może zrezygnował z odwyku?

Jakby na komendę WP odpaliła swojego Arlekina, bo przecież na scenie nie może występować tylko smutny Pierrot i opowiadać o kamieniach. Mróz promuje nową książkę, a czyni to poprzez ogłoszenia polityczne dotyczące wyjścia Polski z UE, patrzy przy tym przenikliwie i ma o wiele lepsze ciuchy niż swego czasu Twardoch, którego notorycznie przebierano za Nosferatu. Nawet nie zerknąłem co tam Mróz myśli o tym wyjściu, bo niby skąd on ma cokolwiek wiedzieć?

Piszę o tych dziwnych osobach po raz kolejny, albowiem stanowią oni jedno z pięter komunikacyjnego absurdu, w jakim zostaliśmy, nie z własnej winy przecież, umieszczeni. Żeby dokładnie zilustrować jego działanie, posłużę się starą i już tu kiedyś opowiedzianą anegdotą. Oto na studiach pojechaliśmy na naukowy objazd do Krakowa. Były tam różne atrakcje, a wśród nich zwiedzanie Wawelu. Jakiś mądry historyk sztuki chodził z nami po ekspozycjach i opowiadał niesamowite zupełnie rzeczy. Kiedy zatrzymaliśmy się przed rekonstrukcją drugiej katedry wawelskiej, tą romańską, nasz opiekun powiedział, że jest to fatalna zupełnie projekcja, wykonana bez zrozumienia czegokolwiek. Potem wszyscy poszli dalej, a ja się na chwilę zatrzymałem. Nadeszła grupa licealnej młodzieży z przewodnikiem. I ten oznajmił licealistom, że to co widzą, to znakomita wręcz i bardzo dokładna rekonstrukcja wawelskiego wzgórza z XI wieku. Licealiści odeszli, a ja stałem dalej. Do makiety zbliżyły się dzieci z pierwszych klas szkoły podstawowej, a towarzyszący im przewodnik wskazał na omówioną już dwa razy rekonstrukcje i rzekł z powagą – a tu drogie dzieci mieszkał smok.

Na tej samej zasadzie opiera się publiczny dyskurs w Polsce. Twardoch z Mrozem opowiadają całkowicie infantylnemu odbiorcy o smoku, Kurski gada o tym, jak świetnie wszystko będzie wyglądało już niebawem, a w kuluarach różni ludzie, których nazwisk i specjalizacji nawet nie znamy, mówią o tym, jak jest naprawdę. Ktoś powie, że to nie jest polska specyfika, że tak jest wszędzie. No nie wiem, nie byłem bowiem wszędzie, a poza tym, nawet jeśli, mało mnie to pociesza. Domagam się, by nie przemawiano do mnie za pomocą takich wizualizacji jak Twardoch. To jest skandal, wręcz potwarz i rzucanie błotem. Można mi oczywiście zarzucić, że znowu piszę o tym samym, ale nie mogę przecież zastosować strategii zamilczania, albowiem nie dochodzi, póki co do aktów agresji w przestrzeni komunikacyjnej. A skoro nie dochodzi, złowrogie milczenie także nie jest stosowane. Każdy za to z ochotą dokonuje demonstracji, a wyżej wymienieni jeszcze do tego się przebierają w nieswoje ciuchy, by wydać się bardziej przekonujący. To niewiele pomoże, albowiem prawdziwe demonstracje, o charakterze strategicznym, które – w teorii przynajmniej – powinny zdewastować wszystko dookoła i paraliżować przeciwników, dobywają się w sejmie. Oto dwie posłanki, które są pokazywane codziennie w każdym programie publicystycznym, czyli w żenującym widowisku, gdzie jedni usiłują przekrzyczeć drugich, ogłosiły iż są biseksualne.

https://www.wp.pl/?s=https%3A%2F%2Fkobieta.wp.pl%2Fposlanki-anna-maria-zukowska-i-hanna-gill-piatek-wyznaly-ze-sa-biseksulane-6449222129514113a&nil&src01=f1e45&src02=isgf

Jakby tego było mało, dla wzmocnienia komunikacyjnego efektu, nasz ulubiony korespondent z Niemiec przebrał się w coś takiego

https://twitter.com/cezarygmyz/status/1454899888320352259?t=y1y0TOwVh3YhI-kID5-c1A&s=19

Gdyby ktoś miął wątpliwości gdzie mieszka smok i kto wcielił się w tę niewdzięczną rolę oznajmiam iż smok jest trzygłowy. Jedna głowa to poseł Braun, który zieje ogniem, druga głowa to poseł Mikke, który sączy jad, a trzecia to poseł Berkowicz, który uzupełnia płyny na oczach całego sejmu, żeby tamci mogli wykonywać swoje funkcje na właściwym okolicznościom poziomie.

I niech mi nikt już nie zadaje pytań po czyjej stronie jestem, ani też dlaczego nie uczestniczę w dyskursie publicznym ze stosownym dla swojego temperamentu natężeniem. Jeśli kto jednak się uprze i takie pytanie zada, odpowiem tak – bo nie mam odpowiedniej czapki. A teraz już możemy popaść w cichy smutek i zadumę.

  15 komentarzy do “Czy milczenie może być strategią komunikacyjną?”

  1. Posłanka ogłaszała to już rok temu, widosznie za pierwszym razem się nie przyjęło.

  2. Ależ oczywiście, że Pana głos jest potrzebny w dyskusji publicznej!

    Oto Aleksander Jabłonowski ma naprawdę świetny występ u Rafała Mossakowskiego w CEPolska, ale myli śląskiego Henryka Pobożnego z Bolesławem Pobożnym kaliskim i Rafał tego nie zauważa, tym niemniej Jabłonowski omawia ważny temat.

    https://youtu.be/uqyTNzevr4s

    Z drugiej strony, w ramach nowego przedmiotu szkolnego o nazwie HiT, najlepszy moim zdaniem kandydat do nauczania tego przedmiotu, który powinien być wizytatorem i konsultantem krajowym d/s nauczania tego przedmiotu, edukuje w Kaliszu zebrany w salce nieposłuszny „element zbędny” – lebensunwertes Leben o tym, jaka przyszłość czeka poliniaków

    https://youtu.be/1aSqPEUsqqg

     

    Zatem po pierwsze amatorzy dają radę, a po trzecie amator musi trzymać się faktów, być obiektywny, bo inaczej zostałby zjedzony przez profesjonalistów, gdyby tworzył coś subiektywnego pływając w temacie i opowiadając o smokach. Amator nie ma patentu na opowiadanie głupot.

  3. Prawda.Ale oni są popaprani.Ludzie raczej się ukrywają jak smoki a nie lataja na miotłach.

  4. Wieże żę są smoki. Pozdrawiam!

  5. Nie rozumiem tego zdania. Jakie wieże? Chyba wierzę?

  6. Kiedyś to już chyba pisałem. Wawel przed wojną, szkolna wycieczka z okolic Warszawy, dzieci ca 12 lat. Przy grupie kręci się elegancki, miły i rozmowny pan około 60-tki, nawiązuje rozmowę z chłopcami, wypytuje, docieka, zagaja, nagle znika jak kamfora. Do wycieczki za chwilę podchodzi facet około 35 lat, przedstawia się jako policjant po cywilnemu i zaczyna wypytywać o eleganckiego jegomościa. Czego chciał, co mówił, co proponował. Na koniec ostrzegł chłopców, że jeśli pojawi się ponownie, niech z nim nie rozmawiają i natychmiast zgłoszą to komuś starszemu.

    Tak było kiedyś. Teraz dużo się zmienia, wizja, że wycieczka musi rzucić bestii chłopca na pożarcie jest mocno przesadzona, choć wpisuje się w klimat halloween, ale oni już są na murach, już zaślepiają nasze armaty, już biegną z pochodniami w stronę prochowni, a drogę torują im zdrajcy i pożyteczni idioci.

  7. Ten sam przedwojenny znajomy opowiedział historyjkę, gdy jako dziecko pojechał sam do Warszawy po buty. Na Targowej grzecznie zatrzymał go policjant i zapytał : Co kawaler o tej porze robi na ulicy? Nie w szkole? Znajomy wyjaśnił, a policjant życzył udanego zakupu.

    Czy teraz policja nie powinna reagować na zakłócanie porządku przekleństwami? Skala stosowania ordynarnych przekleństw w przestrzeni publicznej przez małolatów i nie tylko jest przerażająca. Dzielnicowy powinien podejść do hałasującej grupy i zapytać: Czym Panowie są tak sfrustrowani? Może mandacik rozładuje napięcie ?

  8. Andrzej „Piasek” Piaseczny jak już przestał śpiewać to zaczął cyklicznie organizować swój , za każdym razem niezwykle szokujący, coming out. Dzięki Bogu ludzie mają krótką pamięć więc jest nadzieja, że dojedzie z tym numerem do emerytury jeśli go po drodze jakiś podstępny covid nie zabije, a mieliśmy już raz okazję oglądać cierpienia „młodego Wertera”, pardon – starego blagiera.

  9. Swego czasu popularne było zdanie „Prezes Kaczyński nienawistnie milczy”

  10. Cezary „Trotyl” Gmyz wygląda jak postać z  Mistrza i Małgorzaty. Nie che mi się sprawdzać która. Na pewno nie kot, bo brak mu wąsików.

  11. Ostatnio na festiwalu w Sopocie powiedział mniej więcej coś takiego: Kochajcie się! Ale z zabezpieczeniem!

    Ich rzeczywistość to inny świat, inne granice, dziwne korytarze, upiorne komnaty, wypełnione atrakcyjnie błyszczącymi ludźmi, sztucznie uśmiechniętymi pustymi lalkami. Są pewni siebie, przejmują stery, wyznaczają trendy.

  12. Czy kasta może zakazać milczenia?

    Na mojej ilustracji zdjęcie z tłumem ludzi przypominającym trupie czaszki (tym są dzisiaj) to dwie minuty milczenia w Londynie o godzinie 11-tej 11 listopada 1919 dla upamiętnienia poległych w Wielkiej Wojnie. Symboliczny mak niżej i podpis Będziemy ich pamiętać, to moje zdjęcie z londyńskiego cmentarza. Takie symbole rozsiane są po całej Anglii, bo rekruci ze wsi i miasteczek walczyli i ginęli wspólnie. Już wkrótce wszyscy demonstrujący w Anglii patriotyzm przypną sobie maczki.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.