lut 042021
 

Dawno, dawno temu, na samym początku blogowania napisałem tekst o takim tytule. Wyjaśniałem w nim, że choć Moryc nosił przy sobie fotografię Karola Borowieckiego, gejem z pewnością nie był, albowiem noszenie tego zdjęcia było wyrazem fascynacji biednego Żyda, wyższą klasą, której reprezentantem był Polak i szlachcic. To jest niestety gówno prawda. Kiedy się ten serial obejrzy po raz drugi, wszystko staje się oczywiste. Scena, w której Moryc uczestniczy w orgii zorganizowanej przez Kesslera wyjaśnia wiele. A potem jest jeszcze poprawka. W pierwszej scenie goła baba próbuje się do Moryca przytulić, a on za to trzaska ją z liścia po twarzy. W kolejnej zaś, w Kurowie, podczas pobytu u starego Borowieckiego, Moryc uczy jeździć na rowerze jakiegoś bosonogiego, wiejskiego chłopca. Czyni to z wielką czułością, co nie uchodzi uwadze Anki. Tak więc sprawa jest oczywista, pozostaje tylko zapytać po co Wajda, w całkowitej niezgodzie z treścią książki umieścił wśród bohaterów geja? Chyba nikt nigdy nie zadał mistrzowi tego pytania. No, ale ciekawie byłoby posłuchać odpowiedzi.

Niestety kiedy się Ziemię obiecaną ogląda po latach film ten wcale nie zachwyca. Przeciwnie, zniechęca widza do wszystkich trzech bohaterów. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, być może przyczyną jest ustawienie kamer. Wszystko wygląda tak, jakby było kręcone z dołu i po skosie. To jest dość irytujące. Czołówka tego filmu jest beznadziejna, wygląda jakby rysował ją najsłabszy student ASP, który znalazł się na uczelni dzięki protekcji wuja. Wiem, że wielu ludzi ma podobne wrażenia, ale tłumaczą oni je w ten sposób, że Wajda zepsuł znakomitą powieść Reymonta. Nigdy Reymonta nie lubiłem, Ziemię obiecaną przeczytałem co prawda, ale zrobiła ona na mnie wrażenie zestawu pretensjonalnych bardzo i teatralnych scen, opisanych bez specjalnego polotu. Nie pozostało to bez wpływu na konstrukcję filmu. Najważniejsza jego część rozgrywa się w teatrze. Czas w tym filmie, inaczej niż w powieści, nie istnieje. Wszystko wygląda tak, jakby rozgrywało się w ciągu tygodnia, a to przecież musi być ponad rok, jeśli nie dłużej. Zaczyna się od wytyczenia terenu pod fabrykę, a kiedy do Łodzi przyjeżdża stary Borowiecki z Anką, okolica jest już zamieszkała, Karol wynajął dla ojca i narzeczonej dom, a fabryka jest prawie ukończona. Okay, rozumiem – prawda czasu, prawda ekranu….Ani w serialu, ani w filmie nie wygląda to jednak dobrze. Cała motywacja Borowieckiego dotycząca budowy fabryki jest fałszywa od początku do końca. Myślę, że prawdziwy bohater, od samego początku miał zamiar zbankrutować, spalić tę swoją fabrykę i wziąć ślub z Madą Mueller. Nie mogło być inaczej, albowiem mając wokół siebie potentatów, z kredytami, którzy sprzedają na odległe rynki, gdzie ich interesów pilnują miejscowi politycy i żandarmi, marzenia o sukcesie sprzedażowym są marzeniami ściętej głowy. Motywacja Borowieckiego jest więc motywacją na pokaz. Nie ma żadnego uzasadnienia. Gadanie o tym, że trzeba produkować dobre jakościowo wyroby, bo to wykosi Żydów z rynku jest dobre dla starego Borowieckiego, ale nikt inny się na to nie nabierze. Podobnie jest ze sprzedażą majątku. Po co pozbywać się prosperującego gospodarstwa leżącego obok wielkiego miasta, które wchłonie każdą ilość żywności? Nie ma to sensu, tym bardziej, że kupcem jest dorobkiewicz, niejaki Kaczmarski, cham z chamów, który jest tak bardzo chamski, że aż podejrzany. Jeszcze lepiej jest ze Stachem Wilczkiem. Dzieciaczyna ze wsi, który dorobił się na placach sprzedanych kolei, para się lichwą i pożycza pieniądze biednym Żydówkom! Skąd to Reymont wziął? Pojęcia nie mam. Nie pamiętam też czy to u niego było, czy może Wajda to wymyślił. Ziemia obiecana jest więc zestawem nieprawdopodobieństw, z których ma wyniknąć jakaś nauka. Tylko dla kogo? Moim zdaniem dla szlachty, która gospodarowała w majątkach położonych w pobliżu aglomeracji. To jest agitka, która ma tę szlachtę skłonić do sprzedaży ziemi, pokazać jej jak bardzo nie nadaje się do nowych czasów i jak znikomy ułamek społeczeństwa stanowi. Borowiecki jest przykładem bohatera negatywnego, który realizuje mrzonki. Owe mrzonki są tak przedstawione, by każdy dobrze zrozumiał kto w Łodzi i w całym Królestwie rządzi. Jest to jeszcze wyraźniejsze niż w Lalce. Tam, nad martwym Rzeckim stoją Szlangbaum i Maruszewicz, aferzysta i denuncjator. W powieści Reymonta, największy łódzki potentat bawełniany – Niemiec – umiera. Najwyraźniej za swoje grzechy. Borowieckiemu pali się fabryka, którą wybudował powodowany szlacheckim idealizmem, całkowicie fikcyjnym, wymyślonym na potrzeby powieści i filmu. Na placu boju pozostaje Mueller, który robi w wełnie i jest nie do ruszenia dla bawełnianych potentatów, no i sami Żydzi, którzy dzierżą branże bawełnianą, najbardziej lukratywną.

Prócz Borowieckiego, mamy w powieści jeszcze jednego szlachcica, niejakiego Trawińskiego, granego przez Andrzeja Łapickiego. Trawiński to także idealista, ale jeszcze większy niż Borowiecki, sprzedaje on wielkie ojcowskie majątki na Podolu i zakłada fabrykę, która w krótkim czasie bankrutuje, albowiem pan ten nie rozumie, że nie da się prowadzić interesu bez oparcia w strukturach globalnych. Co doskonale rozumie stary Zucker, mąż Lucy, posiadający kredyt i kontakty w Berlinie. Trawiński strzela sobie w łeb, a my widzimy, że dla tej szlachty to już naprawdę nie ma przyszłości.

Jeśli chodzi o strukturę i wymowę obrazów Wajdy i Antczaka, rzekłby tak – Ziemia obiecana oparta jest na aktorach filmowanych z bardzo bliska. Reszta to mierzwa, na której Wajdzie nie zależy. Nawet te sławne pałace kręci tak, jakby go nic nie obchodziły. Antczak oparł się na operatorach i montażystach. Noce i dnie to film bardzo malarski, z dwoma sympatycznymi i nie wzbudzającymi żadnych negatywnych emocji twarzami – Barbary i Bogumiła. Wajda zrobił coś nieprawdopodobnego, co nigdy nie istniało, a nadał temu czemuś wiarygodność za pomocą takich aktorów jak Boruński, Zapasiewicz, Szalawski, Walczewski, Siemion, Pieczka i Nowak. Tak naprawdę Ziemię obiecaną robią aktorzy drugiego planu. Seweryn jest kimś absolutnie bez sensu, z Pszoniaka mistrz zrobił pederastę, a nad Borowieckim wygłaszającym idiotyczne przemowy przy martwym ciele ojca, nie będę się już znęcał. Ziemia obiecana to zestaw zagranych przez drugi plan anegdot obudowany architekturą, kręconą w wąskich bardzo planach, z dołu i z ukosa, umotywowany słabym scenariuszem.

Co pamiętamy z tego filmu? Tylko jedna scena z udziałem głównych bohaterów zapada nam w pamięć, ta z pogrzebu Bucholza, kiedy Moryc wykłada teorię o wyższości papieża nad protestantyzmem. Reszta nie istnieje. Prócz tej jednej sceny, pamiętamy jeszcze Pieczkę, co chodzi po własnym pałacu bez butów, Boruńskiego, który zna na pamięć wyniki sprzedażowe poszczególnych fabryk i nie potrafi zarobić na tym ani grosza, Siemiona jak modli się śpiewając nabożną pieśń. I kilka jeszcze innych, pojedynczych scen. To jest oczywiście interesujące i wracamy do tego myślami często, ale to nie jest film I nie jest to żadna prawda, ani czasu, ani ekranu. W przeciwieństwie do filmu Antczaka….

Nieprawdopodobne jest także zauroczenie Karola żoną starego Zuckera. No i w ogóle wątki erotyczne w tym filmie dają do myślenia. Pederasta Moryc, miłośnik otłuszczonych Żydówek Borowiecki i polujący na nieletnie baletnice Baum. Taki to zestaw bohaterów przedstawił nam mistrz. Ciekawe po co? Moim zdaniem było inaczej. Borowiecki dogadał się z Muellerem wcześniej, uzgodnił z nim, że połączą siły, bo Bucholz i tak jest stary, a pewnie zaraz umrze. Trzeba było jednak nieco osłabić branżę bawełnianą w łodzi. Wiadomość o podniesieniu ceł Mueller miał przed wszystkimi, albowiem przerabiał wełnę angielską i dostał z Londynu cynk zanim ktokolwiek mógł przypuszczać, że coś takiego się wydarzy. Zucker i tak był nie do ruszenia, ale Borowiecki zaaranżował romans z jego żoną, żeby starego wykończyć w ten sposób. Reszta miała stracić spory grosz poprzez te cła. Zukcer się jednak obronił, choć Borowiecki zbudował fabrykę po to właśnie by psuć interes jemu i Grunspanowi. Wykupił w tym celu całą hamburską bawełnę. Swoją drogą ciekawe kto wykupił bawełnę w Trieście. Sukces był więc połowiczny, ale i tak się opłacało.

  11 komentarzy do “Czy Moryc Welt był gejem?”

  1. Dzień dobry. Ja zapamiętałem najbardziej jedną kwestię, powtarzam ją co i raz, a życie dostarcza mi okazji do jej użycia. Ilekroć robię coś zdecydowanie po swojemu, nie zważając na opinie życzliwych recenzentów, powtarzam za Pieczką: „zapłaciłem i się bawię!”. A tak poważnie to myślę, że istotnie celem tego propagandowego wytworu jest bełtanie wody w mózgach młodym, niezorientowanym ludziom (- tym późniejszym wykształconym z wielkich miast) na temat jak to niby wygląda wielki biznes i kto sobie poradzi a kto na pewno nie. To się zresztą robi do dziś dnia, po to, żeby zmotywować do pracy ponad siły inkryminowaną młodzież, nie wiedzącą, że karty już dawno rozdane…

  2. Też to zawsze powtarzam, a Mueller to moja ulubiona postać

  3. ’kolorysta’ miał pokazać jak się biznes robi i chyba pokazał, że w biznesie nie ma miejsca na skrupuły a sukces buduje się poprzez stosowne studia – przedsiębiorczość – posag żony  ,

    Moryc ho,ho,  jeszcze lepszy – najpierw samotny wilk, ale kiedyś też sięgnie po posag /mimo sugestii reżysera/

  4. „(…) po co Wajda, w całkowitej niezgodzie z treścią książki umieścił wśród bohaterów geja?”-  może przypomniały mu się przygody w Celi Konrada. A bardziej serio, chciał to upchać na Zachodzie, a tam już były takie mody. 

    Reymont, moim zdaniem wymięka przy Prusie. Mam na myśli ” Emancypantki”.  Tam to jest dopiero walka o przetrwanie. Prus chodził na różne posiedzenia towarzystw do szlachetnych celów, a Reymont zaniedbał ten ważny segment regulacji dystrybucji. Poszedłby raz na Zjazd Higienistów w Kaliszu i pewnie by się zdziwił jak niewiele wcześniej  rozumiał.

    Panu Coryllusowi należą się podziękowania za wczorajszy tekst. Dziękuję.

  5. Film to przyswajanie informacje w trybie pracy „B” – bezkrytyczna internalizacja informacji.

    Książka to tryb „A” – analiza pobieranych informacji.

    Filmów nie jestem w stanie oglądać. Nawet romansów z żoną. W każdym kadrze widzę fałsz i propagandę.

    Pierwsze „Gwiezdne Wojny”? Emerytowany oficer UB, bandzior i wioskowy przygłup mordują masę ludzi walczących z terrorystami.

    „Jak rozpętałem II Wojnę Światową”? Ruskie tanki niosą wolność.

    „Ziemia obiecana”, „Lotna”, „Pan Tadeusz”? Wajda, nie dotykać nawet 3m kijem.

  6. „Zjazd Higienistów w Kaliszu” znaczy Niemcy za mało ten Kalisz bombardowali, za mało…

  7. Jest tam scena, równie pamiętna, może nawet najbardziej, którą Wajda chciał sprzedać w dobie lat gierkowskich (premiera telewizyjna 1978):

    Ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic – śmiech. To razem właśnie mamy tyle, w sam raz tyle, żeby założyć wielką fabrykę. Cóż stracimy? Zarobić zawsze można. 

    Córka tego Mullera, Mada – mało atrakcyjna, wręcz brzydka, z dzieckiem, wiele innych do tej roli byłoby lepszych niż Bożena Dykiel.  Ale kasa, to jest kasa i dla tej kasy uznał Wajda –  szlachcic Borowiecki może poślubić marną wariatkę, która „sprzedaje” Borowieckiemu, bogaty niemiecki dziwak (pewnie protestant) – ciekawe czy warunkiem było przejście Borowieckiego na katolicyzm.  Jeżeli nie to córka musiała być straszna latawica, i z taką mógł poślubić tylko polski szlachcic, Karol Borowiecki. Żaden Moryc czy Maks Baum
    Bo jak wiemy „Zagłoba z całą szlachtą przebalował  RON – czyli Polskę”.

  8. oczywiście z katolicyzmu na protestantyzm.

  9. Tak się teraz zastanawiam czy te bombardowania nie były tak jakoś na zamówienie. Zjazd się odbył przed wojną, nie doczytałam na ile te postulaty były zealizowane, ale chyba były, bo prezydent miasta zaraz po wejściu Prusaków miał kłopoty i ledwie wyszedł z życiem, a poseł i esperantysta też oberwał – zburzyli mu część domu. W świetle postulatów higienistów, nie dziwię się, że z takim uporem ostrzeliwali park miejski. Higieniści natchnienie czerpali z koncepcji E. Howarda.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.