Nie ma dnia, żebym nie otrzymał informacji, o tym jak źle jest na rynku książki, jak fatalnie idzie sprzedaż, o tym że upadają małe księgarnie i wydawnictwa. Wczoraj na przykład dowiedziałem się z Internetu, że padła jakaś sławna księgarnia mieszcząca się w dawnym domu towarowym braci Jabłonowskich. I nawet jej internetowa siostrzyca nie przetrwała, czyli że zawinęło się wszystko. Ten dom braci Jabłonowskich kojarzę z różnych prawicowych eventów, które ponoć znakomicie się udawały, ale że była tam księgarnia, w dodatku znakomita, tego nie wiedziałem. No, ale padła. Myśl moja poszybowała od razu ku takim wnioskom – w nieistniejącym domu towarowym, firmowanym nazwiskiem dawno zmarłych biznesmenów, gdzie towarem jest powierzchnia i lokale, ulokowała się księgarnia sprzedająca tak zwane topowe tytuły. Pobrzęczała trochę, dopóki były jakieś dotacje i padła. Z jakich powodów? Moja ocena, być może błędna, jest następująca – nie było tam ani jednej autentycznej rzeczy. Nic w tym układzie nie było prawdą. Dom towarowy nie był domem towarowym, bracia Jabłonowscy nie istnieją, a księgarnia nie sprzedawała książek, tylko produkty do nich podobne. Ktoś może powiedzieć, że jestem głupi, bo księgarnia padła albowiem Polacy nie czytają i są w masie może nawet głupsi ode mnie. I przez to właśnie sklep się zwinął. Dotacje nie mają tu nic do rzeczy, bo one się należą księgarniom, szczególnie zasłużonym i nie mają wpływu na sprzedaż. No, ale ja będę się upierał przy swoim. Rynek księgarski pada ponoć, jak chcą wszyscy, a ja tłumaczę to tak – nikt do niego już nie ma zamiaru i nie może do niego dopłacać, tak jak nikt nie będzie dopłacał do żadnych imprez patriotyczno-historycznych. Z mojego punktu widzenia, a jestem autorem i wydawcą, to są same dobre wieści. Ludzie bowiem, którzy w coś się tam bawili za państwowe pieniądze, będą musieli urealnić swoje intencje. I to z całą pewnością będzie bardzo ciekawy widok. Żadna autentyczna i wartościowa rzecz nie może przebić się na rynku książki, a wynika to nie tylko z systemu finansowania tego rynku, ale także z kreacji autorytetów nim rządzących i poprzez zafałszowanie wspomnianych intencji. Wiadomym jest powszechnie, że jeśli ktoś chce prowadzić biznes księgarski i zatowaruje swój sklep tak zwanymi hitami, pójdzie na dno szybciej niż Titanic. Cały bowiem system jest tak skonstruowany, by nikt poza producentem hitów i wielkimi sieciami dystrybucyjnymi nie mógł na hitach zarobić. Tych małych mami się wizją sukcesu, po to właśnie by ich usunąć z rynku. Kiedy zostaną już tylko wielkie sieci i nobliści, będzie można zarządzać propagandą o wiele efektywniej. Pytanie czy pozwolą wtedy żyć takim jak my? Prawdopodobnie nie, ale ci co grają w naprawdę duże klocki nie widzą w nas zagrożenia. Dostrzegają je tylko w wydawnictwach, które dostają dotacje od rządu pisowskiego. I to je przede wszystkim pragną zniszczyć. Gdzie tu jest jakieś miejsce na ciekawe, a co najważniejsze – prawdziwe – treści? Nie ma go wcale, chodzi tylko o to, by promować kosmiczny kołtun pani Olgi, która z pewnością nie reprezentuje ludzkości, ale coś, czego się nawet w przybliżeniu nie da określić. No, ale spróbujmy. Moja córka czyta teraz Wellsa i jest nim całkowicie pochłonięta. Ja jej kibicuję, bo w jej wieku też przeczytałem „Wojnę światów”. Ona jednak poszła dalej i przeczytała wszystko, co było dostępne na rynku. Ja zaś doszedłem do takiej konkluzji – Welles i cała literatura anglosaska, przemawia do nas z pozycji bogów. No, może nie bogów w dosłownym znaczeniu tego wyrazu, ale herosów, którzy reprezentują ludzkość i w imieniu ludzkości piszą książki. A także załatwiają za całą ludzkość różne sprawy. Skoro tak, nikt inny nie może przemawiać w imieniu ludzkości, bo wtedy pozycja tamtych osłabnie i staną się oni lekko nieludzcy. Może się też okazać, jeśli inni autorzy będą chcieli przemawiać tym samym tonem, że jest kilka rodzajów ludzkości. I zrobi się naprawdę dziwnie. Tak, jak w amerykańskim interiorze przed przybyciem białych osadników, kiedy to uważające się za wybrańców i jedynych prawdziwych ludzi plemiona, zwalczały się bezwzględnie i okrutnie. No, ale żarty na bok, skoro nasza noblistka nie reprezentuje ludzkości, bo przemawia do nas tak, jakbyśmy nie byli ludźmi, ale innym gatunkiem, a Welles jest jednak ciągle nam dostępny i mówi do nas innym jednak tonem, to kim jest noblistka? To pierwsze z ważnych pytań. Drugie jest jeszcze lepsze – skoro Welles i jemu podobni przemawiają do nas jako reprezentanci całej ludzkości, to kim są pisarze rodzimi? I jaką pozycję wyjściową powinni przyjąć w czasie kontaktów z czytelnikiem? Wszyscy od razu wiedzą jaką – powinni naśladować autorów anglosaskich, albowiem wtedy osiągną sukces jak tamci. Czy aby na pewno? Przykład opisany na początku i cała patologia na rynku książki wskazują wyraźnie, że nie musi to być prawda. To znaczy, że naśladownictwo służy rzecz jasna, ale tamtym, bo ci nasi powielając schematy sław dewastują rynek i topią pośredników usiłujących sprzedawać ich produkcje. Oj tam, oj tam…nie topią tylko świetnie się bawią. Oto przykład: https://bonito.pl/produkt/wlasny-pokoj-wyd-2023?gad_source=1&gclid=CjwKCAjw74e1BhBnEiwAbqOAjP21vf4ijqaXuPUDb4ohpj6QwK7gS5SLtxpF3eWy__oPPKm8dqQ6NBoCBAYQAvD_BwE
Jakaś pisarka przetłumaczyła na nowo, sławny ponoć esej Wirginii Woolf, a potem jej koleżanki, sławne Polki, napisały podobne eseje o własnej drodze do wielkości. To jest, chciałem rzec, do niezależności. Wśród tych sławnych i niesłychanie inteligentnych kobiet jest też oczywiście Sylwia Chutnik, bo jakże mogłoby się to wszystko odbyć bez niej.
Każdy, kto ma trochę oleju w głowie, widzi, że jest to żywa ilustracja odczłowieczenia i schemat wprost z hierarchii kolonialnej. Oto wielka i sławna biała miss Chief i próbujące ją nieudolnie naśladować murzyńskie kobiety znad rzeki Okawango. Czy one przez udział w tym eksperymencie czują się jakoś wykluczone? Nie, no skąd, one czują się wyniesione, albowiem naśladują swoją panią. Wykluczone są tylko te wariatki, które to czytają i uważają, że one też mogą być prawie tak samo świetne jak Sylwia Chutnik. Też mogą pisać i zdobyć sławę. Nie mogą. Dlaczego? Bo rynek zdycha, a Polacy nie czytają książek. Nikt nie będzie dopłacał do niczyjej sławy. O, przepraszam, do sławy córek wodzów znad Okawango ktoś jednak dopłaci, a wszystko po to, by system kolonialno-feudalny istniał i by nikt nawet nie śmiał zakwestionować pozycji wielkiej, białej miss Chief. A kto śmie ją kwestionować? No, ci politycy, którzy dotują wydawnictwa promujące inny rodzaj tekstów niż wskazane przez naśladowczynie wielkiej, białej miss Chief. Czyli wszyscy politycy PiS. Dlatego zasługują oni na najgorsze. I powinni zostać strąceni do piekła. Co zapewne wkrótce nastąpi. Politycy PiS bowiem, z Jarosławem Kaczyńskim na czele, zachowują się tak, jakby uważali, że ktoś ich tu ma za prawdziwych ludzi, choć są przecież, co dla wszystkich jest jasne, tylko podrzędnym jakimś gatunkiem zasługującym – w wersji optymistycznej – na nagłą śmierć, bez tortur. Sam Kaczyński zaś publicznie przyznał się, że czytał „Księgi Jakubowe”. Skoro ktoś jest aż tak głupi, niech ma to, na co zasłużył.
Rynek książki zdycha i daleko odeszliśmy od czasów Wellsa, który pisząc swoją „Wojnę światów” każdego czytelnika traktował jak istotę równą sobie. Wyróżnił tylko Marsjan, ale znalazł też sposób na to, by ich wykończyć. Póki co Marsjanie wykańczają nas, przy aplauzie i wzruszeniu najwyższego garnituru naszych obrońców. No, ale my spróbujemy przetrwać.
Jak co dzień proszę, tych którzy mogą i chcą pomóc o zasilenie mojej zrzutki
https://zrzutka.pl/fymhrt?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification
Mam też, jak zawsze trochę książek z rynku. Ten zaś tak naprawdę nie umiera, a na pewno nie zdycha. Ma się świetnie i wszystko na nim działa, pod jednym jednak warunkiem – nie wolno brać do swojego sklepu żadnych marsjańskich produkcji, nie wolno tam położyć ani noblistki, ani Chutnik, ani Rusinka, który organizuje on line kursy twórczego pisania. To już są w ogóle rzewne jaja, wyobraźcie sobie, że Welles zacząłby – zamiast pisać i zarabiać miliony- organizować kursy twórczego pisania? W dodatku nie mając krzty talentu, a będąc jedynie byłym asystentem zmarłej noblistki? Tych wszystkich ludzi nie może być w ofercie jeśli chcemy przetrwać. To najważniejsza zasada. A teraz już tytuły:
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/27600/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/imie-jezus-w-swietle-filologii-biblijnej-aleksy-klewek/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/dzieje-starozytnych-chin-kroniki-pierwszych-dynastii/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/jagiellonowie-i-ich-swiat-konflikty-jagiellonow/
7 rad Karola Wojtyły na obecny czas.
1. Stawiaj Boga na pierwszym miejscu!
2. Szanuj autorytety i bądź otwarty na konstruktywną krytykę!
3. Ucz się i pracuj pilnie!
4. Miej pasje i je rozwijaj!
5. Ceń przyjaciół!
6. Bądź wdzięczny!
7. Nigdy się nie poddawaj!
https://pch24.pl/7-rad-karola-wojtyly-na-obecny-czas-przydadza-sie-nie-tylko-mlodym/ 😉
No całkiem, całkiem…
A kto to są te autorytety?
Coryllus, święci.
Dziękuję, obawiałem się przez moment, że może kto inny
Jestem tego pewna, że miał pan takie obawy…
Witaj Ado…myślę ,ze „Lolek”nasz kochany Papież nie przewidział,że ministrem nauki i szkolnictwa zostanie pan inż Dariusz Wieczorek ze swoimi lwami lewicy jak pan uczony Gdula dr habilitowany … Oni uważają się za autorytety i prawie,że świętymi uczonymi ,których przyszłe pokolenia mają czuć płomień ducha… ech…z koziej Wólki albo i gorzej takie autorytety.. Dobrze,że Henry to wypunktował,a czytelnicy uzupełnili…
Oj przewidział, bo pytał : „Coście zrobili ze swoją wolnością?”
A ja Ado nie spotkałam się z taką wypowiedzią JP2 … W sieci próbuje się ble,ble róznych fałszywych cytatów…oraz ich interpretacji..podczas audiencji dla wiernych z Białorusi w 1998 roku mówił: „Wolności nie można tylko posiadać, ale trzeba ją stale zdobywać, tworzyć. Może ona być użyta dobrze lub źle, na służbę dobra prawdziwego lub pozornego”.
Owszem Ado mozna i tak to interpretować,bo jak w 1991 r. – papież niemal na nas krzyczał, gdy pierwszy raz po upadku PRL przybył do wolnej Polski i nie szczędził gorzkich, chwilami nawet ostrych słów„Nie można stwarzać fikcji wolności, która rzekomo człowieka wyzwala, a właściwie go zniewala i znieprawia. Z tego trzeba zrobić rachunek sumienia u progu III Rzeczypospolitej! „ Bez precedensu pozostają słowa papieża Polaka wypowiedziane w polskim parlamencie w 1999 r….ale do tych przepoczwarzających się osłów to przemówienie było jak do pustego betonu…
Mieszkam o rzut beretem od Błoń krakowskich,kilka przystanków od Pałacu Biskupiego.Nie opuściłam ani jednej pielgrzymki Papieża…
Otaczam niepodważalnym kultem JP2, ale tak jak prawie cała hierarchia, nie próbował nazywać rzeczy po imieniu, wskazywać prawidłowych rozwiązań czy potępiać konkretnych zachowań w kontekście transformacji. Moim zdaniem wielka szkoda.
Jimmy z całym szacunkiem ,ale wskazywał prawidłowe rozwiązania i dostrzegał podziały i konflikty…nawet w przemówieniu do „betonowych osłów”- w Sejmie,jak napisałam.
„Nie można stwarzać fikcyjnej wolności”-rugał wprost,pewnie nie dość zrozumiałej do prostackich wyczynów ustępującej pozornie komuny.
W czasie tej Transformacji to komusze służby specjalne były szybsze od myśli Jana Pawła II i żaden autorytet ich nie mógł zatrzymać… Czy wiedział jak został zwerbowany nasz Trybun ludowy L.Wałęsa?…Na początku z pewnością nie,później było za póxno,całe masy ludzi nie wiedziało…I ja także bardzo żałuję ,że nasz Ojciec nie puścił odpowiedniej wiązanki i nie nazwał ich po „imieniu”… Już sam fakt ,że scalał całe narody nie tylko Polaków ,to był solą w oku szurniętych kacyków,co poważyli się go ustrzelić… Tak do końca im się nie udało,ale dla nich nigdy nie było i nie będzie rzeczy i zbrodni niemożliwych….
Prowadził też bardzo odważną „politykę” ogłaszając świętych i błogosławionych. A ilu narodom dawał wzory i przywracał godność?
Nie przypominam sobie nawoływania do uczciwej prywatyzacji, potępiania szabrujących kraj gangów. Bez metafor.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.