Taki link dostałem dziś z rana: https://press.vatican.va/content/salastampa/it/bollettino/pubblico/2021/07/16/0469/01014.html
Umieszczam go tutaj, żeby wywołać jakąś dyskusję, a także w nadziei, że skomentuje ten dokument mniszysko. Reakcje jednak są gwałtowne i twitter pełen jest złamanych serduszek, a także wystąpień duchownych, nie związanych z ruchem trydenckim, którzy potwierdzają iż tak właśnie jest. Nie wiem.
Wygląda to na poważne ograniczenie, ale nie na zakaz. Poważne ograniczenia zaś, jak uczy doświadczenie mają swoje źródło w polityce, której celów i metod nie można na razie ujawnić. Kłopot, myślę, polega na tym, że wielu bardzo dynamicznych kapłanów, zwolenników tradycji, a także ludzi świeckich zaczęło kwestionować sens istnienia Kościoła po soborze watykańskim II. Oczywiście w imieniu Boga w Trójcy Jedynego, bo przecież nie własnym. Nie spotkałem się jeszcze, choć w przypadku tak zwanych posoborowych kapłanów i biskupów jest to nagminne, by ktoś próbował odkryć, jakie to siły polityczne stoją za niektórymi zwolennikami rytu trydenckiego. Bo zawsze jakieś stoją i nie ma mowy, by było inaczej. Myślę, że skoro taki dokument został wydany, to okoliczności jego stworzenia i publikacji na pewno nie były standardowe. Jest mi trudno to oceniać, albowiem mam wśród znajomych ludzi, którzy mówią o papieżu Franciszku – papa pacha mama – a jednocześnie uczęszczają na mszę potrydencką i nie mają z tym kłopotu. Mam też znajomych, którzy uważają, że Franciszek jest legalnym papieżem, ale biorą udział tylko w nabożeństwach tradycyjnych.
Ocena tej sytuacji z perspektywy wiernych wydaje się, moim zdaniem, niestosowna, ale wszyscy podejmują próbę takiej oceny, przeważnie nacechowaną emocjami. Jeśli miałbym tu napisać coś trzeźwego, musiałbym powiedzieć tak – niemożliwe jest istnienie dwóch Kościołów Powszechnych, a gwałtowne oskarżenia pod adresem Rzymu, Franciszka i soboru watykańskiego II, do takiej dwoistości zmierzają. Ponieważ zaś grzeszy się myślą, mową i uczynkiem, warto może zastanowić się jak myśleć, co mówić i czynić, by grzech ominąć. Przymus opowiedzenia się po jednej ze stron, tak jakby w tym sporze istniały jakieś strony, jest nie do zwalczenia podobnie jak chęć radykalizacji postaw. Przypomnę więc, że chrześcijanina cechuje przede wszystkim pokora. Przypomnę też, że myśli ludzi zna tylko Pan Bóg, aż do chwili kiedy nie zostaną one zwerbalizowane, bo wtedy stają się przedmiotem ocen i dyskusji. Można by rzec, że wchodzą na giełdę. Czym zaś różni się giełda od zwykłego targu, nawet bardzo wielkiego, wszyscy tu dokładnie wiemy. Na giełdzie handluje się obietnicami i zapowiedziami, które bardzo rzadko mają pokrycie w faktach. Nie inaczej jest i tym razem. Każdy więc musi przede wszystkim uważać, by nie zamieć się w faktora organizacji sprzedających obietnice, nie mające nic w istocie wspólnego ze zbawieniem, a wiele z polityką. Można oczywiście oskarżyć Franciszka o sprzyjanie lewicy, a także o inne rzeczy, których już tu nie będę wymieniał. Można, ale dopiero wtedy kiedy się zbada dokładnie, czy ta sama lewica nie ma jakichś reprezentantów w szeregach duchownych związanych z tradycją przedsoborową. Czy ktoś takiej operacji już dokonał? Jestem pewien, że nie, albowiem cechą środowisk radykalizujących się, nie piszę radykalnych, albowiem zwolennicy mszy trydenckiej nie są grupą jednolitą, jest wzajemne zaufanie członków. Ktoś powie, że to świetnie. Nieprawda, to jest pułapka. Jak wiemy Kościół nikomu niczego tu na ziemi nie obiecuje. Jeśli ktoś chce się do Kościoła przyłączyć może to zrobić, ale jeśli czegoś od Kościoła w zamian oczekuje, na przykład uznania zasług, to chyba oszalał. Tymczasem nietrudno wcale wskazać postawy w jednym i drugim nurcie, których motywacją jest właśnie pragnienie uznania zasług. Jeśli przypomnimy sobie siostrę Faustynę Kowalską, to dobrze zrozumiemy o co chodzi. Jeśli ktoś liczy na docenienie, dobre traktowanie i inne atrakcje, ten się przeliczy. Jeśli ktoś głośno domaga się uznania, to znaczy, że całkiem się pomylił.
Wiem, jak łatwo wpaść w taką pułapkę. Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że oceny naszych postaw, mające charakter głęboki, przyjdą później. Teraz zaś musi nam wystarczyć pokora i modlitwa. Ponieważ bardzo lubię wykręcać na drugą stronę różne antykościelne bon moty, przytoczę teraz jeden z najbardziej znanych – Bóg rozpozna swoich. Niepotrzebnie więc wszyscy się martwią o to, czy uczestniczą we właściwej liturgii, albowiem obie są dozwolone. Jeśli zaś Rzym ogranicza liturgię trydencką w jakiś sposób, a wygląda na to, że ogranicza, to znaczy, że papież i otaczający go kardynałowie wiedzą coś, czego my nie wiemy. Żeby to przyjąć potrzeba pokory, a nie gwałtowności. Wielu ludzi może sobie z tego nie zdawać sprawy, a im gwałtowniej będą zaprzeczać tym gorzej, ale przyszłość kiedyś zaistnieje. Będą się w niej rozgrywać rzeczy niespodziewane dla nas dzisiaj, z całą pewnością takie, których nikt, nawet najgwałtowniej wymachujący rękami wokół głowy prorocy medialni, przewidzieć nie potrafili. Wszystkie przepowiednie jakich słuchamy z ust ludzi samozwańczo mianujących się prorokami są fałszywe. Podobnie jest z większością kolportowanych na masową skalę egzegez dotyczących ważnych wydarzeń z przeszłości, w tym soboru watykańskiego II. Nie wiemy dokładnie jakie będą jego konsekwencje. Bo to się jeszcze nie okazało, wbrew wielu stanowczym opiniom. Najistotniejszą wydaje się być dzisiaj próba utworzenia dwóch zwalczających się wspólnot katolickich. Tyle, że fakt ten, jakże ważny, nie może być oceniany z zewnątrz, na zimno, albowiem jego powaga na tym właśnie polega. To tak, jak z głębokim zaufaniem w grupach ortodoksyjnych. Opiera się ono na całkowitej kontroli obiegu informacji przez jednostki moderujące życie takiej grupy, które nie piastują w oficjalnej hierarchii żadnych eksponowanych stanowisk. Ich celem jest konsolidacja grupy, a ta zawsze zaczyna się od utwierdzenia w wierze i wskazania wroga. Kłopot polega na tym, że wrogiem tym są współwyznawcy. Owo zaufanie zaś, o którym napisałem wyżej jest jednym z najważniejszych atraktorów, które przyciągają nowych ludzi do wspólnoty. Jak wiecie nie należę do żadnej wspólnoty mniejszej niż parafia. Nie mam też potrzeby by uczestniczyć w jakichś „głębszych” wtajemniczeniach niż Msza Święta. Być może źle to wszystko oceniam, ale wiem dokładnie co się dzieje, kiedy w tym miejscu, dla przykładu, pojawia się ktoś próbujący nadać naszej działalności jakieś nowe, albo lepsze sensy. Dzieje się gorzej. Tak, jak napisałem ostatnio – siła tego miejsca polega na tym, że staramy się nie oceniać wzajemnie, a każdy robi to, co uważa za najlepsze po swojemu. Jeśli ma czytelników to dobrze, jeśli ich nie ma, a chce mieć (a nie każdy chce) musi coś zmienić. Nie może jednak gwałtownie wpływać na innych domagając się od nich jakichś reakcji. Win bowiem i przyczyn stanu faktycznego szukać należy przede wszystkim w sobie.
Udało się wysłać do drukarni obydwa tomy Kredytu i wojny. Ukażą się w nowych zupełnie okładkach. Będą też miały wyższą cenę, o czym już dziś informuję. Niestety wszystko drożeje. Kulka lodów na prowincji kosztuje już 4,50, więc trudno, by nie drożały książki, których napisanie angażuje taką ilość ludzi i kosztuje tyle czasu. Jak wszyscy pamiętają zacząłem pisać tom II Kredytu i wojny jakoś w marcu. Mamy połowę lipca i rzecz poszła do druku. Uważam, że za późno o miesiąc. No, ale po drodze mieliśmy różne przygody, zaczęły się wakacje i wielu współpracowników gdzieś wyjechało. Wakacje trwają i trudno mi ocenić kiedy przyjedzie tu nakład, bo zapewne w drukarni także są urlopy. Obiecano mi dołożyć wszelkich starań, by stało się to jak najszybciej.
Niestety tak się składa, że sprzedaż nie jest zbyt rewelacyjna, a pośrednicy, który oddaję swoje książki, ociągają się z zapłatą. Nie pozostaje mi nic innego jak rozpoczęcie nowej dwutygodniowej promocji. Bardzo mi przykro, że tak czynię, ale trudno mi prowadzić bloga, angażować się w książki, a leżą jeszcze dwie rozgrzebane i prowadzić promocję tytułów starszych. Jestem po prostu już trochę znużony. O wiele łatwiej jest ogłosić promocję. Nie lubię tego, albowiem można to nazwać psuciem cen. No, ale muszę mieć jakieś zyski, nie mogę, w oczekiwaniu na realizację faktur, żyć powietrzem, ani powiedzieć dzieciom, że nigdzie w tym roku nie wyjadą. Za chwilę będzie półmetek wakacji. Trzeba coś wymyślić, zaplanować, ale pewnie jakoś na krótko, bo jest mnóstwo roboty.
Tak więc od dziś do 31 lipca obniżam ceny na następujące tytuły:
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/pieniadz-i-przewrot-cen-w-xvi-i-xvii-wieku-w-polsce/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zydowscy-fechmistrze/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/feliks-mlynarski-biografia/
Z punktu widzenia organizacji (religijnych i polityczno-religijnych) konkurencyjnych, pragnących przejąć kontrolę nad Kościołem Powszechnym, jej doktryną, duszami doprowadzenie do sytuacji zwalczania się wewnętrznego jest dobrą wiadomością. Nie sądzę aby celem była likiwdacja kościoła ale zmiana doktryny i podporządkowanie organizacji polityczno-religijnej, czyli eliminavja PRAWA BOŻEGO i zastąpienie zamiennikiem np. wyższość (uznanie za jedyne dobro) prawa stanowionego ludzką ręką.
Wbicie klina w liturgie nadaje się idealnie do podważenia powagi organizacji, którą chcemy osłabić albo zmarginalizować, zwalczać.
Skoro obie liturgie są dopuszczone, to znaczy iż w nich jest Jezus Chrystus.
Po obu stronach zapewne są konkretne osoby duchowne, używający dobrotliwych argumentów, ale służący faktycznie szatanowi.
Zakazać nie zakazał, bo nie może, ale wprowadził Franciszek takie ogranicznia, że odprawianie mszy w rycie trydenckim będzie w praktyce niemożliwe. Myślę, że Papież popełnił błąd. W Kościele wrze, a ta decyzja nie uciszy burzy tylko ją wzmoże. Szczerze mówiąc nie wiem po co wprowadzili ten nowy ryt. Stary był piękny i taki pozostał. To się jakoś tak zbiegło z rugowaniem łaciny ze szkół. Argument, że nie można się nauczyć kilku kwestii po łacinie jest idiotyczny.
A co z pokorą?
Dlatego tak ważna jest pokora
Pokora to wobec Boga.
Z braku pokory pochodzi zło.
§ 2. indichi, uno o più luoghi dove i fedeli aderenti a questi gruppi possano radunarsi per la celebrazione eucaristica (non però nelle chiese parrocchiali e senza erigere nuove parrocchie personali);
Mogą zbierać się i celebrować we wskazanych miejscach (jednak nie w kościołach parafialnych)
Rzym podziemny
Myk polega na tym, że żądają od nas pokory nie wobec Boga, ale wobec wszelkiego zła. Np.: Profanują nasze miejsca kultu i uważają, że powinniśmy to znosić z pokorą, bo to cnota chrześcijańska. Diaboliczne.
Z tej wypowiedzi siostry Borkowskie OSB wynika ,że msze łacińską zlikwidowano by ambitni celebransi mogli się zawodowo wyżyć .
https://www.youtube.com/watch?v=JiV0843QAtc
a poważnie to jednak pokora w walkach politycznych po obu stronach barykady jest najmniej widoczna . Tu chyba chodzi właśnie o skłucanie wspólnoty ,ta walka o zniszczenie kościoła wciąż trwa .
Pokora wobec papieża jest bardzo ważna. Szczególnie wobec Piusa V.
Ciekawe, co na najnowsze wyczyny biskupa Rzymu powie Benedykt XVI?
Ta dycyzja bez względu jakie miała motywy, będzie miała taki skutek. Bardzo to przykre. Rozumiem, że nie każdy ksiądz jest właściwie przygotowany, by sprawować mszę starego rytu, należało zadbać o tę część i nie wydawać pochopnych decyzji. Znam osoby, które w tych mszach uczestniczą i mnie samą niepokoiła zajadłość krytyki Papieża z ich strony. Problemem nie jest moim zdaniem stary czy nowy ryt, ale tzw. kościół otwarty, to za nich Papież powinien się zabrać. Wielu wybrało stary ryt z uwagi na postawę postępowców. Teraz będzie się o nich mówiło, że to ekstermiści.
Moje doświadczenia osobiste są takie – tradsi są strasznie zacięci, oni tak jakby zawsze z zaciśniętymi zębami, wszystko się nie podoba, nowa msza zła, bo ksiądz nie ma pompona przy ornacie itp. Kiedyś to było. Do tego sadzą korwinizmami w kwestiach gospodarczych. Neony z kolei wydają się być sektą, jakieś stopnie zaawansowania(skrutynia) w tym neoństwie, tańce, osobne salki, bo kościół parafialny niekoszerny, filosemityzm bardziej posunięty niż w GW. Franciszek jest jaki jest, nie znam się nie oceniam, ale wydaje mi się, że przyszło mu rządzić Kościołem w bardzo trudnych czasach i po prostu lawiruje, stara się to utrzymać na powierzchni. Wszystkie rządy poważnych państw zachodnich są pro LGBT, pro lewica. No to co ma papież zrobić? Założyć tiarę, rękawiczki, obłożyć uroczyście Bidena ekskomuniką i się zamknąć w Watykanie? Dziś Kościół nie ma sojuszników, to nie czasy zimnej wojny gdzie miał swoją rolę do odegrania i współpracował z rządami zachodnimi. Pytanie czy taka instytucja jak Kościół powinna lawirować, kierować się racją stanu i iść na różne kompromisy?
Trwa bo kościół trwa…
Franciszek nie odróżnia, zdaje się, dwóch kolorów – czarnego i białego.
Może nie mamy prawa oceniać, może niewiele wiemy, ale intuicja szarego człowieka najczęściej nie zawodzi. I ona daje bolesne sygnały – co tu się dzieje?
Bidenowi przydałby się ekskonunika, bo chodzi i sieje zgorszenie, ale widać z powodów politycznych nie można jej wlepić. Ale właściwego spowiednika można mu posłać, to nie przerasta możliwości Kościoła?
Chciałem o łacinie przy tej okazji napisać, zostałem uprzedzony 🙂
Poza aspektem tradycyjnym łacina (której nie znam) otwiera spojrzenie w przeszłość, wskazując źródła naszej kultury. Planuję trochę się poduczyć 🙂
Np. słynne veni, vidi, vici.
Po angielsku went – przyszedłem
Po polsku vidi – WIDzieć
Po polskiu vici – zWYCIężyłem.
Franciszek urządza konferencje na tematy ekonomiczne z Jeffreyem Sachsem, tak z tym, który nam zafundował transformację ustrojową. W roku 1991 była w Polsce górka zgonów, właśnie dlatego, że wdrażano zalecania Sachsa.
W domu chodzę na mszę trydencka, jak jestem w Polsce to na mszę w parafii po polsku. Ostatnio moje młodsze dziecko mi powiedziało, że jak jesteśmy w Polsce i idziemy do kościoła, to ona nie ma wrażenia, że to jest prawdziwa msza. Tak tylko opinia 14-letniego dziecka. Ja zawsze mówiłam dzieciom, że to jest jeden kościół.
Takie dwie uwagi:
1. Wielość form w Kościele wielość członków w Ciele, podnosił Św. Paweł. Nie można głosić antyklerykalizmu i synodalności wprowadzając autorytatywnie zamordyzm nie narażając się na posądzenie o zakłamanie.
2. Ryt to forma, doczesna,ułomna forma. nadana Rzeczywistości Świętej. Praktyczna likwidacja tradycyjnej formy Mszy Św kojarzy mi się z możliwością delegalizacji albo ograniczenia użytkowania kościołów gotyckich, barokowych albo wogóle starszych niż architektura posoborowa. To jest przeciw kulturze. Przyjmuję z pokorą bo jestem głupią owcą ale g)os tego pasterza nie brzmi mi znajomo.
Zgadza się. Msza trydencka jest piękna i prawdziwą, natomiast ryt posoborowy nie jest mszą i tyle.
Przeistoczenie jednak się dokonuje.
To my jesteśmy nie w porządku.
Pan Bóg jest wobec nas cały czas w porządku.
Jeżeli ktoś chce się dowiedzieć na temat infiltracji kościoła przez CIA to polecam :
David Wemhoff, author of James Courtney Murray, Time/Life and the American Proposition: How the CIA’s Doctrinal Warfare Program Changed the Catholic Church.
Jak to nie jest mszą, jak jest mszą? To jest właśnie wspomniany brak pokory, wymądrzanie się na tematy słabo poznane, często wśród tradsów spotykana arogancja. Nowa msza może być bardzo piękna i godna, a dlaczego wielu księży odwala pańszczyznę, kończy mszę w 40 minut, większość czasu siedzi, robotę odwalają za nich świeccy to już inna kwestia. Może warto o to zapytać swojego proboszcza? Pewnie odpowie, że chce angażować ludzi w życie parafii. To się wiąże ze spadkiem jakości intelektualnej kleru. Zdolny chłopak ze wsi już nie musi iść na księdza, ma inne drogi kariery. Co z tego, że Franciszek rozmawia z Sachsem? Przecież ktoś taki jak papież nie będzie rozmawiał o ekonomi z Mentzenem. Poprzedni papieże rozmawiali tylko z samymi przyzwoitymi, kryształowymi ludźmi? No nie sądzę. Teraz też mamy górkę zgonów czyja to wina? Z Dudą papież też już nie powinien rozmawiać?
Z jakimś strasznym uporem ruguje się z przestrzeni publicznej wszystko to co piękne. Zaczyna królować estetyka zamtuza.
Pan chyba jest za młody, by pamiętać jak z premedytacją i metodyką rozwalano polski przemysł, jak ludzie tracili pracę, jak tracili oszczędności. Moja matka umarła właśnie w roku 1991 w wieku 52 lat. Za jej śmierć są współodpowiedzialni Balcerowicz i Sachs.
Sachs doradzał też w transformacji Związku Radzieckiego i tam skutki były jeszcze bardziej tragiczne niż w Polsce i demograficzne i ekonomiczne.
Jest oczywistym, że Sachs działał w interesie wielkiego kapitału. Trzeba było najpierw zdewastować polską gospodarkę, by potem można było kupować fabryki za bezcen. I co, Sachs się teraz nawrócił? Wyspowiadał się, zadośćuczynił za grzechy? Nie sądzę. Trochę mnie dziwi, że ktoś taki naucza w Watykanie, że ekonomia powinna być socjalnie inkluzywna. Co to za nowomowa? To pewnie znowu wstęp do jakiegoś przekrętu.
Czy w Watykanie brakuje polskich księży, by wytłumaczyć Franciszkowi kim jest Sachs? Nie sądzę.
Potrzebni są księża niezłomni.
Bergoglio nie tylko spotkał się z takim Sachsem, ale pijał sobie dosłownie dziubka razem z byłym majorem KBW przerobionym na socjologa czyli Zygmuntem Baumanem, którego „dzieła” wprost podziwiał. Bauman dokonał był sobie odkrycia że „wszystko jest płynne” (nie mylić z Demokrytem). Chodziło mu zapewne o to że raz można być funkcjonariuszem stalinowskiego aparatu terrroru, a innym razem awansować na „światowej sławy” socjologa, i to wszystko zapewne bez konieczności zmiany pogądów. To skoro Bauman ze swoja płynnoscią tak zafascynował Bergoglio, to może kwestia czy Jezus jest Zbawicielem czy nie jest to dla Bergoglia też sprawa płynna? Ile razy w tych wszystkich papkowatych homiliach mówi bezpośrednio o Zbawicielu? Raczej o „biednych”, „wykluczonych”, „klimacie” no i oczywiście o „braterstwie”.
Rewia mody ślubnej może odbyć się w kościele parafialnym, może być koncert, natomiast Msza Święta w rycie trydenckim odbyć się nie może. Czego nie rozumiecie?
Warto sobie poczytać o tym, w jaki sposób doszło do zmiany liturgii i że tak naprawdę była to decyzja nie Soboru, ale w praktyce jednej osoby ulokowanej na kluczowym stanowisku i zdeterminowanej, by tego dokonać, nawet ze szkodą osobistą. Decyzja oczekiwana i antycypowana przez część kardynałów, a potem z niejasnych względów przyklepana — z pokorą! — przez większość hierarchii oraz lud. Ta decyzja miała wagę i znaczenie większe niż wystąpienie Lutra czy Husa — w praktyce cały KK przeszedł za jednym zamachem na arianizm. I w tym arianizmie większość z nas została wychowana i przeżyła większość życia. Dlatego mało kto z nas wyobraża sobie — i dopuszcza myśl — by KK odrzucił ryt posoborowy i powrócił do Tradycji powoli kształtowanej przez półtora tysiąca lat. Jesteśmy odruchowo wystraszeni pomysłem, by nagle msze odbywały się w powszechnie nierozumianej łacinie, by wierni mszy słuchali, a nie w niej uczestniczyli, by msza znowu stała się bardziej ofiarą i uwielbieniem Pana niż ucztą, swego rodzaju uroczystym piknikiem, gdzie, owszem, można uwielbić Boga modlitwą, ale gdzie przychodzi się głównie po to, by pobyć z innymi, pośpiewać, czasem wręcz zatańczyć, no i co nieco przekąsić. Ryt posoborowy tak naprawdę odwodzi lud od Boga, ale czyni to na tyle subtelnie (i od dawna), że ryt tradycyjny jawi się nam czymś obcym, niezrozumiałym, do czego nie jesteśmy przyzwyczajeni i czego nie rozumiemy. Tak jak dla wielu wiernych przejście na mszę posoborową było szokiem kulturowym, tak i dla nas szokiem byłby powrót do mszy tradycyjnej — sama myśl o tym budzi wątpliwości, a nawet pewność doprowadzenia do chaosu i zniechęcenia już i tak nielicznych praktykujących. Do tego doszłyby względy polityczne — cały obóz antychrystusowy zawyłby jednym głosem i próbował podniecić zamęt i prowokować wątpliwości, rozbijać i judzić. Jednak trwanie w błędzie nie jest lepsze niż próba wycofania się z niego, zwłaszcza jeśli ów błąd najwyraźniej wiedzie nas do katastrofy. Kościół będzie mocny wiarą i wiernością swoich sług i ludu, albo zniknie, sprowadzony do roli swoistej cepelii. Nie sposób jednak dokonać tego ani teraz ani szybko ani jedną decyzją. W mojej ocenie Kościół posoborowy musi ulec schizmie, podzielić się na skazaną na porażkę większość i wierną tradycji, odseparowaną mniejszość — jak spadłe w ciemności gleby ziarno, które będzie trwać przez zimę, by wykiełkować, gdy przyjdzie pora. Wówczas, paradoskalnie, może okazać się, że zbawienia rzeczywiście doznają owe nikłe 44 tysiące, jak chcą Jehowi, bo ten Kościół niosący przetrwałą wiarę i wierność będzie tak skromny. To jest oczywiście przepowiedziane czy też przewidziane i powtarzanie tego można traktować wyłącznie jako przypomnienie, memento. Jedno wiem na pewno — w obecnej swej formie, rytuale i strukturze, Kościół katolicki skazany jest na długotrwały bolesny upadek i zutylizowanie przez doczesne organizacje polityczne.
można jeszcze wpuścić do kościoła tylko 5 osób, wtedy kościół jest pusty, vide czas pandemii , taki prikaz administracyjny , a jeszcze można z budynku koscioła wygonić wiernych vide Anglia i Kanada , tam były takie przypadki gorliwych policjantów
Analiza krytyczna „Novus Ordo Missae” autorstwa kard. Ottavianiego (prefekt Św. Officjum) i Bacciego; Kim faktycznie był szef komisji, która w jednej z kawiarni rzymskich ułożyła NOM? Lektura książek: o. M. Martina SI „Dom smagany wiatrem”, „Jezuici”, „Klucze Królestwa” oraz innych wypowiedzi tego autora (jako jeden z nielicznych miał dostęp do pełnej treści III Tajemnicy fatimskiej), R. Wiltgena „Ren wpada do Tybru” (zapis m.in. manipulacji na SW II); Pełna treść objawień z La Salette; List św. Judy Apostoła i Apokalipsa. I dokument przeciwników zatytułowany „Alta vendita”.
Wiarygodnych materiałów jest oczywiście znacznie więcej, ale ww. jednak zawierają to, co najważniejsze, nie rozproszą, ani nie odciągną uwagi na margines problemu. Jak widać nie ma tu autora nazwiskiem M. Lefebvre, czołowej postaci sprzeciwu wobec zmian na soborze i po nim.
Jose Bergoglio od dawna nie jest katolikiem (zgodnie z Kodeksem Prawa Kanonicznego nie mógł w ogóle być wybrany na biskupa Rzymu). Jest zwyczajnym agentem Dołu i tak trzeba traktować jego akcje.
Fakt honorowego członkostwa „Rotary Club” w Bueos Aires, organizacji z zasady afiliowanej przy lożach, spowodował zaciągnięcie przez Bergoglia ekskomuniki latae sententiae. Członkiem tej organizacji został będąc jeszcze ordynariuszem Buenos i z takim obciążeniem stawił się na konklawe. Wybór był zatem kanonicznie nieważny.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.