Zacznę od dwóch skrajnych przykładów. Pojawił się wczoraj w sieci list Jacka Bartyzela, w którym pisze on, że w zadanych warunkach nie ma mowy o tym, by myśl konserwatywna, lub jak kto woli kontrrewolucyjna była czymś więcej niż kosztowną ekstrawagancją. Socjaliści zwyciężyli, a konserwatyści idą do lamusa i nie ma od tego odwołania. Przyczyny tego stanu wskazane przez Jacka Bartyzela są jak najbardziej prawdziwe. Nie ma się co z panem profesorem spierać. Nie ma ziemiaństwa i banki już przypilnują, żeby nigdy go nie było, nie ma też korpusu oficerskiego, który zdolny byłby do przeprowadzenia zamachu stanu w duchu kontrrewolucji. Ja zaś dodam, że mówienie o jakimkolwiek duchu, poza czystym spirytusem z Polmosu, jest w przypadku naszego korpusu oficerskiego dużym nadużyciem. No, ale coś jednak jest. My jesteśmy i to moim zdaniem już sporo. Teraz drugi przykład, biegunowo różny od pierwszego. Oto wczoraj wieczorem ktoś zalinkował tutaj tekst Tomasza Sulimy, radnego z Bielska Podlaskiego, którego udało nam się skutecznie przepędzić z salonu. Tomasz Sulima lamentuje w tym tekście, że jak do władzy doszła prawica to zagrożone są dotacje dla mniejszości, a bez nich te mniejszości przepadną i nie będą się mogły rozwijać. Kiedy słyszę coś takiego mogę tylko zacierać ręce z uciechy. Niech przepadają te mniejszości, niech przepadają czym prędzej. Jeśli nie mają nic ciekawego do zaprezentowania i mogą jedynie żebrać albo uprawiać działalność agenturalno-propagandową, niech je trafi szlag. Ja nie otrzymuję dotacji, a działam i do głowy mi nie przyjdzie, by martwić się o to, czy ktoś mi da pieniądze z budżetu czy nie. Żebranina Sulimy jest nachalna i bezczelna, bo on po prostu straszy, że jak nie będzie pieniędzy to cała mniejszość białoruska pójdzie głosować na lewicę. Niech idzie. Krzyż na drogę.
Podnoszę tutaj te dwa teksty, żebyśmy jednak zobaczyli, że nie wszystko stracone. Nie ma bowiem takiej własności, której nie dałoby się zmniejszyć i ograniczyć i nie ma takich budżetów, których nie można byłoby rozkraść. Tak więc idee kontrrewolucji nie umrą zbyt szybko, mogą się jakoś zmodyfikować, mogą wyrosnąć na innej glebie, ale nie umrą. Nie mogą umrzeć, bo lewica im na to nigdy nie pozwoli. Teraz czas na pytanie postawione w tytule; czy socjalista może być dobrym patriotą? Zacznijmy od tego, że nie ma w Polsce innej tradycji patriotycznej niż socjalistyczna. Wiąże się to oczywiście z procesem odzyskiwania przez Polskę niepodległości, którą wywalczono w wyniku szeregu rewolucji lansujących idee lewicowe. Polska niepodległość jest na stałe przyspawana do socjalizmu, a jak ktoś twierdzi inaczej to już mu socjaliści wyjaśnią, że jest zdrajcą. W warunkach niebytu państwowego, opresji i szykan, inna niż socjalistyczna postawa, jawiła się bowiem ludziom jako forma zdrady, mniej lub bardziej jawnej. Dla socjalisty zdrajcą był ziemianin co inwestował w maszyny rolnicze, zdrajcą był robotnik, co nie zapisywał się do partii i zdrajcą był sklepikarz, który odmawiał płacenia rewolucyjnych haraczy. Można oczywiście twierdzić, że socjaliści to ludzie czynu, rzucają bomby, strzelają z browningów i dzięki temu powstaje Polska. To jest niby prawda, niby powiadam, bo koszta powstania takiej Polski są dla samych Polaków nie do udźwignięcia, a przykład 20 lecia pokazuje, że najważniejszym celem socjalistów po odzyskaniu niepodległości, była przemiana w establishment z mniej lub bardziej oszukanymi tradycjami, który próbuje coś tam robić na arenie międzynarodowej. Bez skutku, rzecz jasna, bo ludzie lansujący socjalizm w krajach takich jak Polska byli, są i będą z istoty socjalizmowi wrodzy. I tylko idiota może myśleć, że zdobywszy władzę jako socjalista będzie mógł zamienić się w konserwatystę i gadać z tamtymi jak równy z równymi. To głupstwa. I to widać na licznych przykładach, tak rewolucyjnych, jak i parlamentarnych. Jeśli zaś idzie o te ostatnie, dość wymienić szwedzkiego arystokratę Olofa Palme, który zamienił się w pewnym momencie w socjalistę, bo taka była koniunktura, a potem zginął w zamachu, bo nie zrozumiał nowych czasów.
Powrócę na chwilę do mojej definicji czynności politycznych i tych, które na takie miano nie zasługują. Czynności polityczne są wtedy kiedy przeciwnik ponosi koszta naszych przedsięwzięć. Wszystko poza tym znajduje się poza polityką i może być nazywane romantyzmem, prowokacją, teatrem ulicznym, albo jakoś inaczej. Czy socjalizm przerzuca koszta swojej działalności na przeciwnika? A skąd, socjalizm w ogóle nie myśli o kosztach, socjaliści to ludzie sponsorowani z odległych ośrodków, którym, przez swobodę dysponowania gotówką wydaje się, że są wolni. I tak im się wydaje, wydaje i wydaje, aż pewnego dnia otwierają się drzwi ich mieszkania, i ktoś ich pyta o nazwisko, a kiedy je usłyszy, otwiera teczkę wyciąga z niej browninga i pakuje cały bębenek w brzuch socjalisty.
Socjalizm bowiem to płytka emanacja siły banków, czego socjaliści uporczywie nie chcą zrozumieć. Pieredyszka, którą im daje sponsor jest przez nich omyłkowo brana za sukces, potem zaś są wykańczani przez innych socjalistów, którzy gorliwiej jeszcze wypełniają polecenia sponsora. Przykład Polski jest tu najbardziej dobitny. Polscy socjaliści, którzy uwierzyli w niepodległość zostali wykończeni przez socjalistów rosyjskich i niemieckich, albowiem nie zrozumieli swojej misji. Ta zaś była jasna, zmniejszyć obszar Polski do rozmiarów Królestwa Kongresowego, wydać na rzeź całe ziemiaństwo i zbudować w tej małej Polsce kołchoz-herezję, gdzie tania siła robocza będzie produkować śrubki czy coś innego. Socjalistom zaś zdawało się, że mogą coś zrobić sami ponieważ stoi za nimi naród. I ten naród rzeczywiście tam stał, a przez 122 lata nie został unicestwiony nie z powodu działalności socjalistów, ale z powodu działalności dworów, które były celem tego całego socjalizmu. Musimy to raz na zawsze zrozumieć.
Jeśli ktoś teraz zapyta co z endecją, to chyba go wyrzucę. Wystarczy przejrzeć sobie programy endeków, żeby pojąć, że to są tacy sami socjaliści jak inni tyle, że ograniczeni w swoich pomysłach do mniejszego targetu. Od socjalistów różni ich jedynie stosunek do Żydów. Oni też domagali się reformy rolnej, oni też chcieli uspołecznienia fabryk i oni także chcieli sprawiedliwości społecznej. To są wszystko głupstwa i mrzonki, a endecja nie może być omawiana inaczej, jak tylko jako jeden z projektów imperialnych na Polskę, wymyślonych gdzieś w zakamarkach cesarskich kamer. Dowodów na to jest aż nadto i wystarczy przypomnieć sobie wszystkie konserwatywne projekty komunistów z Henrykiem Krzeczkowskim, wychowawcą Jacka Bartyzela na czele, by to zrozumieć.
Państwo nie może być organizowane wokół kwestii budżetowych. Czyli wokół problemów – ile komu, jak już wszystko się ukradnie. Do tego bowiem sprowadzają się w dzisiejszym świecie kwestie polityki wewnętrznej socjalistów, zwanych dziś dla niepoznaki demokratami. Najpierw socjaliści krzyczą – nie ma odwrotu, a potem zaczynają dzielić pieniądze tych, których oszukali. Największe zaś wydatki idą na propagandę i po tym między innymi także się socjalistów rozpoznaje. Po wydatkach na promocję.
W naszych okolicznościach socjalistą, który nie zrozumiał sytuacji, był Lech Kaczyński. Został on zamordowany, bo wydawało mu się, że może prowadzić samodzielną politykę i ma dostęp do informacji ważnych. Okazało się, że jednak nie, że informacje, które mu podsuwano nie były istotne, a ludzie, którzy uśmiechali się do niego i mu schlebiali byli kłamcami. Czy lekcja, jaką wszyscy dostaliśmy 10 kwietnia roku 2010 zostanie zrozumiana właściwie przez nowy rząd, nowych posłów i nowych liderów politycznych. Przypuszczam, że nie. Nie może być zrozumiana, bo tkwią oni w pułapce bez wyjścia. Nie mogą powiedzieć, że demokracja jest oszustwem, muszą kokietować wyborców i kłamać, że pozałatwiają wszystkie ich sprawy. Jeśli rozumieją ryzyko, będą bardzo ostrożni, jeśli nie ich działanie prędzej czy później doprowadzi ich do śmierci. W tym pierwszym przypadku – jeśli będą ostrożni – rozczarują tych wszystkich, którzy oczekują zmian, w drugim po prostu znikną. Jakby nie było, następna u steru będzie już prawdziwa lewica, z Zandbergiem na czele, a tego możemy zwyczajnie nie przeżyć. Oczywiście jest jeszcze trzecie wyjście, to, które zaproponował ostatnio redaktor Lisiewicz, czyli sojusz socjalistów patriotów z socjalistami-gangsterami, celem budowy nowego establishmentu. To się oczywiście skończy eliminacją Lisiewicza i jego kolegów z gry, a być może także z życia, czego ten dureń nie rozumie, bo mu się wydaje, że ma dobrze ustawionego brata. W dłuższej zaś perspektywie doprowadzi i tak do objęcia władzy przez prawdziwą lewicę. Problem socjalistów-patriotów polega na tym, że nie rozumieją oni iż są pewnym etapem. Tak jak małorolny chłop, którego obdzielili ziemią dziedzica nie rozumie, że jego gospodarstwo to tylko etap przejściowy pomiędzy latyfundium a polem golfowym, lub między latyfundium a nieużytkiem celowo nieużytkowanym. Z tymi małorolnymi jest kłopot, albowiem oni są najwierniejszymi sojusznikami socjalistów. Oni są zawsze przeciwko establishmentowi, bo ten w końcu musi zrozumieć, że dla państwa prawdziwego nie ma innej drogi jak obniżanie kosztów produkcji żywności, co wiąże się z komasacją gruntów. Z małorolnymi jest kłopot, bo człowiek musi jeść, w dodatku w każdych warunkach, nawet kiedy panuje realny socjalizm, czyli prawdziwa herezja. Małorolny wtedy ocaleje, pod warunkiem, że nie mieszka w Rosji, ocaleje, bo ktoś musi produkować żywność na rynek wewnętrzny. Żywność, która dystrybuowana jest nielegalnie rzecz jasna, ale za wiedzą i pozwoleniem władz. I to on będzie przekaźnikiem socjalistycznych złudzeń dalej w przyszłość. Identycznie jest z socjalistą patriotą, który będzie opowiadał o bohaterstwie tych co ginęli w kazamatach, a wcześniej rzucali bomby, będzie organizował rocznice, miesięcznice i co tam jeszcze, machał flagą i wznosił okrzyki, a jak dostanie jakieś ekstra pieniądze to postawi pomnik żołnierzy wyklętych przez banki. I co najgorsze i najważniejsze, będzie przygotowywał kolejne pokolenia do ponoszenia krwawych ofiar bez nadziei na sukces i nazywał to edukacją patriotyczną.
Powtórzmy więc jeszcze raz: państwo nie może być organizowane wokół kwestii budżetowych, bo Żydzi, masoni i cała reszta patrzą na to z politowaniem i skrępowaniem. Państwo musi być organizowane wokół Boga, wiary i ekspansji, bo nie ma innego wyjścia. Problem polega tylko na tym, by znaleźć przywódcę odpowiedniej jakości. Czyli człowieka, który nie boi się umrzeć. I z tym jest największy kłopot. Każdy bowiem chciałby żyć, dzielić budżety, obserwować sondaże, pierniczyć głupoty w telewizorze i fotografować się z hostessami. To są marzenia wszystkich socjalistów od lewa do prawa. Dość spojrzeć na Korwina.
Jeszcze raz powtórzmy pytanie: czy socjalista może być dobrym patriotą? Nie może nim być z istoty, bo nie rozumie, że państwo, które wywalczył jest przez samą jego obecność w ośrodku władzy skazane na zagładę. Musimy to stwierdzić jasno i wyraźnie. No, a teraz popatrzmy wszyscy w przyszłość i zastanówmy się co widzimy.
Zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy i do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6
Przypominam, że od 6 do 8 listopada siedzimy z Toyahem na targach książki w Katowicach, które tym razem odbywają się w centrum kongresowym obok Spodka.
Aha, kończy się nakład II tomu Baśni, na razie dodruku nie będzie.
Mniejszości pójdą za granic? Niech idą. Korwin z nimi 😉
Żeś pojechał po całości…
ale skoro wojsko nie ma ducha, to skąd mamy wziąć tego marszałka?
Pożyczyć. Jak cystersi Monforta od króla pożyczyli.
No , więc zeszły się w tym Twoim tekscie różne wątki które tu tak od niechcenia …anegdotycznie wrzucam …
Ci patrioci o Organizacji Orła Białego co to ja ostatnio ich przywołałam …. Jeśli ktoś nie wyguglał , to niech teraz to zrobi … Po 17 września 39′ powstali wv Krakowie …. sami młodziutcy ludzie pod wodzą nauczycieli lub kolejarzy …. I w ciuągu może półtora roku …wsypa za wsypą…. Prosty sposób na wymordowanie tych co z racji wieku ( dzieciaki i młodziaki ) nic nie rozumieli … ale za to byli w domach międzywojennych bardzo dobrze i patriotycznie wychowani …tyle ze bez zrozumienia – mechanizmu ….
I teraz za nic nie mogę komuś tam wytłumaczyć że dowiadując się czegoś…. nie kala pamięci zabitego , rodzinnego bohatera …tylko może zabezpieczyć życie swoich dzieci i wnuków ….
Tylko rozumiejąc może to zrobić…. No ale … blokada myślenia …
Jeszcze jest tu więcej wątków o których bym napisała …. Wczoraj u ESKI tylko w kwestii budzetu zaznaczyłam , ze sa inni … niż ci co czekają na DZIELENIE budzetu …ale nikt nie podjął tematu …a mnie się nie chciało wywoływac awantury … za friko …
Dzień dobry 🙂
Zawsze z niesmakiem słucham o kontrrewolucji, to jest zwykła rewolucja tylko z przeciwnym zwrotem i nic dobrego z tego nie wyniknie.
Śmieszą mnie Ci wszyscy technokraci oni widzą te zamachy stanu tą wielką politykę opartą o podtruwanie przeciwników nie wiedząc, że idą drogą imperialną ślepą uliczką do nikąd.
Nie trzeba nam żadnej kontrrewolucji ani restauracji starych porządków nie wróci stare dynastie wyginęły albo „schamiały”. Z ogromnym rozbawieniem obserwuje, jak „syn budowlańca i pielęgniarki” (z całym szacunkiem dla tych zawodów i ludzi) nagle odnajduje w sobie, że pięć pokoleń temu to on był szlachcicem herbu zielona pietruszka i jeszcze w związku z tym ma jakieś pretensje.
Potrzeba nam całkowitej budowy nowej jakości w polityce i w działaniu, nowej definicji szlachectwa, wypracowania pozytywnej selekcji liderów(wiem jakoś głupio to brzmi 🙂 ) budowanie elit, sposobów prawdziwej komunikacji itp. A wtedy weźmiemy wszystko.
Jakiś amerykański jenerał miał powiedzieć, że w wojnie nie chodzi o to by ginąć za ojczyzne tylko, żeby tamte sukinsyny ginęły za swoją. Ja o ile pewnie trochę na wyrost napiszę, że byłbym gotów oddać życie za ojczyzne o tyle uważam, że nie ten rodzaj odwagi jest teraz potrzebny, raczej szerokopojęta odwaga cywilna, przed wyśmianiem, przed byciem na peryferiach, ja na przykład mowie o sobie ostatnio coraz żadziej, że jestem politykiem i moja odwaga polega na tym, że jak ktoś spyta „co robisz” odpowiem dumnie, że nic 🙂
dobry trop
Jaką szkołę kończył Zandberg ?Mam nadzieję ze nie Sorbonę…
Jednak jesteś misjonarzem odwołującym się do Boga. Jedyną instytucją finansową, która gwarantuje bezpośredni kontakt z Bogiem jest Kościół, który oferuje duchowe zbawienie za materialne ofiary lub częściej jej pieniężny ekwiwalent.
Jak każda instytucja przeżywa głęboki kryzys finansowy na tzw wolnym rynku treści i wartości.
Drukowanie pieniędzy dawno przestało się opłacać imperiom, pozostają tylko liczniki cyfrowe na prąd elektryczny ekologicznie wytwarzany.
Znakomita ilość dolarów znajduje się w Chinach, ale nie w bankach, bo te są za małe gabarytowo, tylko w specjalnych halach chroniących jedynie przed deszczem, a nie przed złodziejami, no bo, po co chińczykowi zielone grafiki wkłęsło drukowe.
Cywilizacja ludzka jest jak ten Uroboros, z tym że wężowi pozostał ostatni kęs, po którym odrodzenie nie będzie już możliwe. Więc?
Nowa definicja szlachectwa? Rewolucyjna zaraza co generacje nowe definicje serwuje, bo stare jakos sie zuzyly. Zandberg robi dokladnie to samo. „Przywraca lewicy utracone zaufanie” i wmawia, ze „klasa pracownicza potrzebuje nowej reprezentacji, ktora bedzie bronila ich interesow”.
Definicja jest jedna, stala, niezmienna i taka sama. Kazdy co probuje cos „redefiniowac” to jest zwykly oszust.
To jaka jest klasyczna definicja? Bo może źle się wyraziłem, ale sens jest taki, że szlachectwo wprost wiązało się z nadaniami ziemskimi to niewykonalne niemożliwe i chyba bezsensowne?
Czy syn szlachcica, może być zwykłą szmatą i dalej być szlachcicem?
jeden to za malo. Otruja, wsadza w jakis trefny samolot, dojada ciezarowka, albo sie gosc powiesi. Polskie wojsko to siedzi mentalnie dalej w PRL i jest replika LWP. Jedyna zmiana to przejscie z Ukladu Warszawskiego do NATO. No i nie ma juz zaciagow do obowiazkowej zasadniczej sluzby.
Kto miałby nadawać szlachectwo w naszej sytuacji?
o wlasnie. Szlachcic na wynajetym M4 w bloku, albo w domku za miastem na kredycie. Kretynsko zalosne.
Szlachectwo wiązało się przede wszystkim z oddawaniem życia za króla
Moim zdaniem niepotrzebnie przejmujesz się tym szlachectwem.
to co, bartyzel oddaje swoją działkę? pisze, gdzie się przesiada, czy tylko literówki zbiera, bo od kilkunastu co najmniej lat, ta kosztowna bezprofitowa kontrrewolucja, którą dzielnie uprawia na łamach nie daje mu odejść w zapomnienie. kim teraz będzie? założy instytut geriatryczny ds. publicystów , których zawsze należy cytować?
A rysownik Tomasz pojawi się na targach w Katowicach ?
Jak zwał, tak zwał, ale jakiś mechanizm nagradzania za zasługi dla „polskiej doktryny” jest potrzebny; sam będący jej elementem
Tak chyba nie do końca nie na temat, a propos siły banków. Myślę, że interesujące.
9 lutego 2016 r.Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych (CASE) we współpracy z NBP i GPW organizuje konferencję „Finanse muzułmańskie – innowacyjne rozwiązanie na rynkach międzynarodowych”.
Czym jest fundacja CASE wszyscy chyba wiemy (jedna z najważniejszych instytucji w tej części świata po 89 r.), kto nie wie, niech poskrobie. Taki przekaźnik woli różnych poważnych sił w kontakcie z lokalsami.
Finanse muzułmańskie to narzędzie ekspansji islamu, ale w idei prowadzenia biznesu niewiele różnią się od zasad głoszonych przez Św. Tomasza z Akwinu (np. żadnych działań spekulacyjnych oraz sztucznej kreacji pieniądza, wsparcie dla przedsięwzięć w sferze realnej gospodarki czyli dla dobra wspólnoty). Stoją w sprzeczności z tradycją żydowską, z której wywodzi się współczesne zachodnie bankierstwo. To naprawdę rzecz nosząca znamiona wielkiego sukcesu w najbliższej przyszłości – ludzie szukają uczciwości i mocnych zasad.
Czyżby przyszły nowe instrukcje dla polskiego środowiska bankowego? Nastąpi radykalna zmiana czy to przygotowanie do walki? A może wystąpią socjalistyczne ruchy w nowym wydaniu? Islamo-socjalizm :-)?
Dodatkowo już w 2013 r. docierały do nas takie informacje: http://www.pch24.pl/londyn—stolica-islamskich-finansow,18935,i.html
(Przepraszam Autora za tę wrzutkę, ale wydało mi się to na tyle ważne i ciekawe, że warte wzmianki.)
Obniżenie kosztów produkcji rolnej nie polega na „komasacji gruntów”, to jest tworzeniu latyfundiów.
To jest kolejny mit.
Nie ma wydajniejszej i tańszej produkcji żywności – żywności a nie jej substytutu – jak indywidualne gospodarstwa rolne o obszarze od 0,1 do jakichś 30ha (nie ma ostrej granicy).
Problemem jest natomiast i to dużym opodatkowanie takiej produkcji żywności.
Idąc drogą „komasacji” dojdziemy do wniosku, że najtańszy byłby jeden właściciel i producent żywności, np. państwo, lub koncern z licencją na uprawę całej ziemi w państwie.
Podstawą produkcji dobrej i taniej żywności są prywatne gospodarstwa rolne o różnorodnym obszarze.
Jest miejsce zarówno dla gospodarstw kilkudziesięcioarowych, jak i liczących kilkaset hektarów.
Oczywiście musi być dostosowana do tego sieć dystrybucji, też różnorodna, a nie tylko wielkie markety występujące w roli monopolisty.
Szlachectwo to tylko potwierdzenie przyzwoitości i wcale nie musi iść w parze z nadaniem dóbr rolnych. Gotowość oddania życia za króla, potwierdziła w czasie wojny przeciw bolszewikom znaczna część społeczeństwa lub jak kto woli tzw. „chłopi”. Podczas II WŚ, również wielu Polaków się uszlachciło.
Zmiany technologiczne wymuszają na nas zmianę scenografii , a treść pozostaje taka sama. Na mojej uczelni prowadzący uświadamiali nas, że absolwent uniwersytetu winien umieć język obcy, pływać i tańczyć, tzn. żeby obciachowy nie był. Oczywiście wiedza i umiejętności na pierwszym miejscu.
Przejmuje się, bo uważam, że najlepszym ustrojem na świecie jest demokracja szlachecka. I tylko przez zbudowanie rycerstwa XXI w. widzę możliwość odwojowania świata dla Boga i Kościoła
Czy tylko mi przypomina to przedwojenną reformę rolną?
„Przygotowany przez PiS projekt nowelizacji ustawy ma ograniczyć swobodę obrotu ziemią. Nabywcami ziemi rolnej (o powierzchni co najmniej 1 ha) mogą być tylko rolnicy indywidualni, prowadzący lub zamierzający tworzyć gospodarstwa rodzinne. Projekt wyłącza możliwość nabywania nieruchomości rolnych przez spółki, spółdzielnie i inne podmioty.
Nabycie własności nieruchomości rolnej musi wiązać się z zamiarem utworzenia bądź powiększenia gospodarstwa rodzinnego, czyli gospodarstwa od 1 do 300 ha. Nowe przepisy wykluczają utworzenie gospodarstwa powyżej 300 ha.”
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Panstwowa-ziemia-tylko-dla-indywidualnego-rolnika-3433960.html
Taka struktura rolnictwa powoduje, że społeczeństwo się samo wyżywi (parafrazując pewnego rzecznika rządu). A obecnie rządzącym chyba nie o to chodzi.
Dla przykładu.
W czasie II wojny po upadku powstania warszawskiego, mieszkańcy Warszawy byli wygnani m.in. w Kieleckie. Moja babcia opowiadała jak przyszli na do niej na podwórko warszawiacy – dentysta i kobieta z futrem, tyle ocaliła z dobytku. Zostali przyjęci i doczekali wiosny. Gdyby były latyfundia, pewnie ich los byłby przesądzony.
No i znowu piekło dobrymi chęciami brukowane.
Już obowiązuje ustawa, zgodnie z którą Polacy nie mogą od 1 stycznia 2016r. nabywać ziemi rolnej z wyjątkiem rolników, ale tylko tych, którzy mieszkają w danej gminie, i jeszcze tych, którzy mieszkają tam 5 lat.
Ciekawe jak to wpłynie na wartość ziemi rolnej, a zwłaszcza tych działek, które miały możliwość zmiany przeznaczenia z obiektywnych przyczyn.
Tak, że komasacja rusza z kopyta.
Był taki prezydent,Bronek mu było.
Skoro najmniejsze gospodarstwa są najwydajniejsze, to czemu ledwie po tych dwudziestu paru latach w miarę wolnego rynku zrobiło się ich sporo mniej, za to największe sporo urosły? (jeśli odpowiedzią ma być ten kawałek o „prawdziwej żywności” to robi pan błąd logiczny z prawdziwym Szkotem 😉 ) Nikt tu nie sugeruje jednego, wyłącznego producenta żywności – co więcej takie Monsanto samodzielnie kontrolujące najbardziej podstawowy rynek to zaaplikowana herezja pod pełnymi żaglami. Prywatne gospodarstwa będą wydajniejsze od wielkiej korporacji, ale chodzi o to aby były w stanie przetrwać na rynku a do tego muszą być odpowiednio duże. Dwadzieścia gospodarstw po 5ha jest dużo bardziej wrażliwych na wahania rynku (i ewentualny upadek) niż jedno 100ha – plus to ostatnie będzie na tyle duże aby inwestować w nowocześniejszy sprzęt i wykorzystać przewagę jaką zapewnia, czy utrzymać kilku gości od logistyki negocjacji z marketami – skoro tu są i państwo wspiera je przeciwko targom i innym kanałom bezpośredniej sprzedaży to trzeba sobie z nimi radzić. Małego rolnika nie stać na włączenie w łańcuch dostaw sieciówki typu Lidl czy Biedronka i utrzymanie się w nim – nawet jeśli na starcie spełni wszystkie kosztowne wymogi to potem zwrot jednej dostawy bo np. kontroler znalazł przy odbiorze zgnitego ziemniaka pochłonie tyle kapitału obrotowego że może utracić płynność.
Genialny tekst. Aż go sobie zarchiwizuję. Siedzę tutaj cichutko od miesiąca i czytam stare i nowe wpisy wraz z komentarzami. Ten tekst był tak dobry, że sprowokował mnie do pierwszego komentarza. Złamałem swoją zasadę: nie komentować w necie, nie tracić czasu na próżne gadki i użeranie się z półgłówkami. No ale tekst wart grzechu i półgłówków tutaj niewielu.
Z poważaniem
Damian Chmielewski
Szlachectwo to jest zagadnienie lojalnosci. Klasyczny model oczywiscie funkcjonowal w osi monarcha – poddani z nadaniem ziemi, ale byl jeszcze istotny czynnik, ktory to sklejal – Kosciol.
Patrzac na Francje (bo przywolani zostali cystersi i Szymon de Montfort) – w koncu osiemnastego wieku to wlasnie oni zawiedli – arystokracja i szlachta. Ktora wiecej miala wspolnego z le Philosophes i masoneria niz z Kosciolem.
Jedyni lojalni, ktorzy zostali przy krolu i zostali wycieci w pien, to szwajcarski regiment, 850 dzielnych zolnierzy, bez szlacheckiego pochodzenia, ale wszyscy jak jeden – katolicy, ktorzy sluzyli monarchom francuskim od dwustu lat, az do rewolucji. CI sami gwardzisci sluza do dzis papiezowi. Jak ktos mysli, ze to sa tylko reprezentacyjne funkcje i zeto sa smiesznie poprzebierani panowie. To niech tak sobie mysli. Rekrutacja do Gwardii to jest selekcja lepsza niz do jakis zasranych Navy Seals i ma kilkusetletnia, do dzis zywa tradycje.
Francuska szlachta za krola ginac nie bardzo chciala. Wiesniacy w Wandei mieli wiecej odwagi, honoru, rozumu i rozeznania sytuacji.
Patton,ale go zabili towarzysze socjaliści.
Przypuszczam, że lekcja z 10/04 została odrobiona.
Po pierwsze: żadnego blokowania oligarchii o czym chyba świadczy podpisana ciupasem ustawa o przymusowych szczepieniach z karą rocznych dochodów większości ludzi.
Po drugie: budowa wspólnoty czym świadczy wybór RPO Pana dr Bodnara głosami m.in. przyszłej
Pani Premier. Z kim ta wspólnota ?
Nieprawda. W Szwajcarii sa jeszcze mniejsze gospodarstwa i dostarczaja do marketow bezposrednio – sery, mleko, mieso, owoce, warzywa, itp. Ale wyeliminowany jest system posrednikow. Nie ma zadnych „agencji rolnych”, czy „rozwoju”. Sa male wlasciwie wiejskie browary, ktore nie chca robic miedzynarodowej ekspansji, tylko dostarczac na swoj maly lokalny rynek.
W Szwajcarii nie ma „hurtowni”, nie ma gieldy samochodowej – miejsca, gdzie przyjezdzaja rozni szemrani goscie i sprzedaja kradzine auta na czesci, nie ma „skupu zlomu”. Jak chcesz oddac co na zlom, to musisz zaplacic. W sklepie musza ci przyjac stary telewizor, komputer czy lodowke, nawet jak nie kupujesz nowego. Ta oplate utylizacyjna placisz zawsze przy zakupie sprzetu. Da sie utrzymac i zakumulowac majac nawet niewielki biznes- Jest jeden warunek – ze cie panstwo nie okrada.
Nie, nie będzie go, jest zajęty.
powiedz to właścicielowi biedronki, dobrze.
Jeśli tak, to w który dzień i w jakich godzinach. Rysowany podpis w którymś z Miśków byłby mile widziany.
No, a u nas jest odwrotnie, pośrednictwo jest lekiem na wszystko. urzędnik bowiem chce być właścicielem areału – kolesie z PSL i jednocześnie pośrednikiem w sprzedaży żywności i jeszcze nadzorcą tego procesu, czyli urzędnikiem właśnie, a czasem jest też sprzedawcą przetworzonej żywności jak se założy supermarket.
Historia dobrze czytana to czegoś uczy. A te jęczały-skamlaki potraktować podręcznikową walka klas.
No ja nie wiem, ja tam bym się upierał, że szlachectwo to sprawa formalno-prawna przynajmniej w praktyce. To wszystko inne to taka piękna ideologia, myślę nawet, że trochę pochodna św. Tomasza.
A przykład francuski potwierdza to o czym piszę, że między formalno-prawnymi szlachcicami, a naszym rozumieniem szlachectwa jest jakaś przepaść i to trzeba uporządkować 🙂
Piszemy małą grupką na neonie 24 i dorobiliśmy się nawet własnego poety i napisał on ostatnio coś o książkach, ostatnie dwie zwrotki w szczególności. A ostatni wers, jak w mordę strzelił nadaje się na motto
Jak ktoś chętny to podaję link
http://sigma.neon24.pl/post/122599,jaja-bzdyklaczy-xvii-czyli-dywagacje-tapira-przed-wyborami
Ponieważ komentarze nie są numerowane to namiar podaję na autora i datę publikacji
Ywzan Zeb 03.11.2015 21:09:54
Mam ogromne wątpliwości co do Pańskiej opinii. Sam jestem (oprócz innych rzeczy, które robię „dla pieniędzy”) rolnikiem „na hektarze” (choć obrabiam mniej – tylko 0,2 ha) i w podstawowe produkty (ziemniaki, warzywa, wybrane owoce) zaopatruję całą swoją najbliższą rodzinę (15 osób). Przez 8 miesięcy mieszkam w mieście, pozostałe 4 na wsi. Pracuję w czasie wolnym od innych zajęć, unikam chemii, nie mam w zasadzie żadnych maszyn oprócz przysłowiowego szpadla i motyki. Czasem sąsiad zaorze mi ten kawałek. Gdybym miał 2 ha i jakąś maszynę, gdybym poświęcił się temu całkowicie (czyli zajął się hodowlą – kury, króliki, jakaś świnia), mógłbym wyżywić swoją najbliższą rodzinę i pewnie jeszcze kilkanaście innych osób, przy sprzedaży nadwyżek w pobliskim sklepie i gdyby nie zabijali mnie urzędnicy administracyjnymi ograniczeniami dotyczącymi np. zakazu sprzedaży większości produktów poza oficjalnymi „kanałami dystrybucyjnymi”. Nie jestem gołosłowny – wystarczy przypomnieć sobie sprzed kilku lat sceny napadów na rolników chcących sprzedawać np. wiśnie w Warszawie. Napadów o charakterze bandyckim w wydaniu strażników miejskich, żeby nie było niedomówień. Tak więc nie przesadzajmy z latyfundiami. To tylko jedna ze ścieżek. A nawet rozdrobniona własność ziemi to własność, to wolność. Jak dodamy do tego Boga i wiarę – mamy komplet.
No to formalnoprawnie masz masona Markiza de Lafayette. Bohatera amerykanskiej i francuskiej rewolucji.
U nas juz ta arystokracja sie tez zagniezdzila. Ambasador Sznepf do niej nalezy i profesor Hartman. Oraz paru innych gwiazdorow.
Nimi sie trzeba pointeresowac w pierwszej kolejnosci.
„Dwadzieścia gospodarstw po 5ha jest dużo bardziej wrażliwych na wahania rynku (i ewentualny upadek) niż jedno 100ha – plus to ostatnie będzie na tyle duże aby inwestować w nowocześniejszy sprzęt i wykorzystać przewagę jaką zapewnia, czy utrzymać kilku gości od logistyki negocjacji z marketami”
Dokładnie na odwrót.
Gospodarstwa 5ha są bardzo mało wrażliwe na wahania rynku, ich właściciele, z wyjątkiem wąskich specjalizacji, mają zwykle jeszcze inne źródła utrzymania.
Takie gospodarstwa są również bardzo elastyczne, jeżeli chodzi o zmianę produkcji.
Na dodatek sporą część (10-20%) są w stanie same sprzedać bezpośrednio omijając pośredników.
Natomiast gospodarstwo 100 ha jest wrażliwe na nieurodzaj, jak i na małe wahania cen.
Jest zwykle również zależne od kredytu, którego oprocentowanie zżera lwią część zysku, a w przypadku niekorzystnych wahań zwiększa zadłużenie aż do całkowitego przejęcia przez bank.
Dlaczego znikają małe gospodarstwa?
To proste.
Odpowiednie ustawodawstwo, dopłaty, propaganda i rozleniwienie ludzi.
Np. rolnik nie mógł sprzedawać żywności przetworzonej, musi prowadzić biurokrację, małemu nie opłaca się stepować po jakieś dopłaty-jałmużny, bo dostanie kilka tysięcy, z których jeszcze musi opłacić załatwiacza.
Natomiast duży, jak do 100 ha może dostać np. 350 tys., to jest o co walczyć.
Nie ma żadnego wolnego rynku, ani dostępu do rynku.
Nigdy co prawda nie było i pewnie nie będzie, ale to co jest teraz, to przerasta „socjalistyczną gospodarkę centralnie sterowaną”.
Podam przykład.
Otóż w USA wielu ludzi żyło z rolnictwa gospodarując na swoim.
W pewnym momencie wybuchła koniunktura z wysokimi cenami na produkty rolne, w związku z czym, co sprytniejsi gospodarze brali chętnie udzielane kredyty, dokupowali ziemi, kupowali maszyny, urządzenia, inwestowali w zwiększenie produkcji.
Po ponad dziesięciu (o ile pamiętam) latach prosperity ceny nie wiadomo dlaczego spadły drastycznie, tak, że nie było możliwości spłaty długów, w związku z czym bank przejął ziemię i sprzedał dużym firmom rolnym.
A chłopi poszli na mękę do miasta żebrać o chleb, najmując się za parę groszy, ewentualnie w firmach rolnych – ale te miały wielkie maszyny, technologie przemysłowe i nie potrzebowały pracowników.
I najciekawsze.
Ok. 10% chłopów miało gdzieś duże zyski w przyszłości, i czy to z przezorności, czy z lenistwa, nie zaciągnęło kredytów, by rozwijać produkcję lub zwiększać areał.
I oni przetrwali, a podobno nawet nieźle się mają, o ile trzymają się daleko od Monsanto.
Ważna jest skala.
Gdyby na tych 20 arach zasadził Pan czosnek, i później sprzedawał główkę po złotówce, dwa złote, jak w handlu, tyle że spod pazuchy, to zarobiłby Pan więcej niż przeciętnie pracujący Polak bez układów.
A poświęciłby Pan na to ze 3-4 miesiące czasu plus czas na sprzedaż.
I taka jest skala. Skala problemu.
Gdyby zaś przez lata były stworzone kanały dystrybucji omijające wielki kapitał, (państwowa biurokracja staje na głowie, by je zablokować), to okazałoby się, że nie tylko czosnek, ale wiele produktów można byłoby w ten sposób sprzedawać i dać utrzymanie wielu ludziom rozwijając kraj.
Jeśli czarna porzeczka kosztuje na plantacji 10 gr za kilogram (bo tak chce wielki kapitał), a ta sama porzeczka w Stonce kosztuje 5 zł za kilogram, to co tu gadać.
Owszem.
Psuje się łatwo, i wiele innych czynników wpływa na cenę w Stonce, ale mimo wszystko.
Przeczytałem, ciekawy artykuł.
Co do mniejszości a szczególnie narodowych winny wiedzieć co można. Ciekawym fenomenem mniejszości narodowych jest pchanie się do władzy w ciężkich chwilach państwa (narodu). Na przykład, Żydzi, Ukraińcy i Białorusini miejscowego chowu (zwłaszcza hołota) zasilali komunę i bezpiekę.
Socjalizm to dno intelektualne i tu pełna zgoda. Jaki jest związek z bankowością? Prosty, jedno i drugie to wał finansowy. Banki z małymi wyjątkami zawsze zajmowały się lichwą i rabunkiem. Obecnie widzimy upadek systemu bankowości, który ma rezerwę cząstkową (tryk złodziejski, np. jak Fed zaczynał rezerwa cząstkowa wynosiła 25% a dziś około 2-3%, czyli z 1 dolara (m0) produkuje się 50 dolarów (m3)), następny eksperyment to pieniądz papierowy (obecnie drukowany na masę). Odkręcenie tego to deflacja pieniężna, polega to na tym że z rynku znikają pieniądze ściągnięte przez bank centralny, co zmniejsza obrót pieniężny, czyli zarabiamy mniej a waluta jest bardzo droga. Natomiast całość zobowiązań mamy w tanim pieniądzu. Na przykład, spadek produkcji dóbr i usług we Francji w 1932 wrócił do wolumenu w 1953/4 roku. Wtedy możemy przyjąć średnio, że wyparowało 30% gospodarki przy stopie procentowej od 3% lub 4% do 12%. A teraz mój Boże.
Rozwiązanie jest bardzo proste, to podział banków na depozytowo-rozliczeniowe (pospolity magazyn i płatny) i inwestycje, które muszą inwestować pieniądze w kapitał pracujący. Druga część, to pieniądz kruszcowy, złoto do dużych transakcji i srebro do obrotu powszechnego.
A teraz ciekawostka, czy wiecie Państwo, że według umowy bankowej, jeśli Państwa pobory wpływają na konto jest to coś na kształt repo (jednodniowe kredyty międzybankowe). W jewrokołchozie została wdrożona procedura BAIL-IN, zastrzegam w Polsce nie wiem czy już, polega to na tym, że jak bank odda ducha to klienci banku staną się posiadaczami akcji banku.
Co do wielkości gospodarstw rolnych, winny wynikać z optymalizacji produkcji.
Z tego co wiem to Palme chciał pokołysać Szwecją a to poważny kraj a protektorzy jeszcze bardziej. No i teraz umacnia równość społeczną z towarzyszami ze wschodu na dnie piekła.
Co do Narodowej Demokracji, na początku to jeszcze było normalnie ale im dalej to „socjalizm albo śmierć”.
Sieć marketów, przy równym traktowaniu przez prawo i państwo, ni ma szans w konkurencji z małymi i średnimi sklepami.
Równym, to znaczy uwzględniającym specyfikę – np. był pomysł, żeby w każdym sklepie był czytnik cen, w tych malutkich również.
Nie jest to równie traktowanie, bo w markecie takie czytniki muszą być w interesie właściciela, a w sklepiku wcale.
Cóż prostszego, jak prawnie narzucić obowiązek posiadania ich małemu sklepikarzowi.
Podobnie procedury sanitarne dostosowane do marketów lub molochów przetwórczych obowiązują mikrofirmy, gdzie nie mają żadnego uzasadnienia.
Tak się wycina konkurencję.
Duża firma ma koszty niespotykane w malutkiej, a zwłaszcza prowadzonej rodzinnie lub przez właściciela.
Proszę zauważyć jak perfidnie działają sieci marketów.
Nawet tak małego rynku, jakim są sklepiki szkolne nie odpuściły, nawet na taką akumulację kapitału nie pozwalają przez swój wpływ na polityków stanowiących prawo.
Że o wejściu marketów na rynek dystrybucji książki tylko wspomnę.
Ale co tu o sklepikach.
Takiego ucisku, jak obecnie, gdzie chłop nie może zasadzić ziemniaków bez konsekwencji, gdzie swojej produkcji nie może praktycznie sprzedawać bezpośrednio, a tym bardziej po przetworzeniu, to nie było od czasów Hitlera i Stalina.
Zdaje się Anglia ma nadmiar ,do rządzenia od dziecka sposobionych, następców co to nigdy na tron nie nastąpią. Chyba by się Gospodarzowi spodobało.
Moim zdaniem historia opatrzona całym tłem: geopolityka, finansami, gospodarką, techniką itd., daje bardzo prosty obraz, tylko czasem ktoś go przykadzi.
Niesiołowski.
Sodomę a doktorat na Gomorze.
Kolesie z PSL to jest tkanka nowotworowa.Tylko resekcja zadziala. O Szwajcarii juz tu bylo wielokrotnie i temat wzbudzal rozne komentarze. Jedno jest pewne – wolny czlowiek nie potrzebuje zadnych posrednikow i reprezentantow, ktorzy beda zalatwiac jego sprawy. W Polsce to posrednictwo jest wlasciwie zadekretowane. Bez urzednika, bez jakiegos dziwnego kolesia wmontowanego miedzy producentem, a klientem nic nie wolno legalnie zrobic. Wszedzie jakies zgody, pozwolenia, koncesje, zeby odciac ludzi od klienta, albo wziac lapowke.
Niezwykle ciwkawe wszystko co powyżej .
To ja tylko dodam „obrazek” sprzed godziny … Rozmawiam na mojej uliczce z dość młodą panią… szuka pracy po utracie poprzedniej – dosć już długo …Pytam , co w sprawie … nic . Na a co pani by mogła robić poza swoim podstawowym zawodem , w którym naprawdę nie ma pracy ???
…aaa najchętniej to posrednictwo , albo przdstawiciel handlowy …
Pokiwałam głową uprzejmie i poszłam …. Przytomna osoba – wie na czym się zarabia ..
Ten Bartyzel zawsze mnie usypiał. Ja nie wieże w rewolucję lub kontrrewolucję, wszystko to bzdety. Jest tylko przyzwoitość, wiara i prosta droga życia, no ale jak wahadło się wychyliło i jest dużo złej krwi to trzeba ją spuścić. Najważniejsze jest żeby nie być frajerem i nie płacić za to dosłownie i szeroko. Na przykład, zobaczymy co PAD przywiezie z Paryża. To będzie pierwszy realny test Pis-u, jak im powie walcie się na palmę z ociepleniem globalnym, jest Ok, jak nie to siedzimy w syfie po uszy.
Jak ktoś inwestuje w na szczycie cyklu to jest idiota. Jak w kryzysie to łebski. I tyle.
Do handlu trzeba mieć łeb, spryt i wiedzę. Obecnie handel i pośrednictwo to ciężki chleb, ludzie są napasieni długiem po uszy. Liczy się teraz twardy fach. Na przykład, hydraulik w Warszawie na osiedlu, minimum 50zl/h. Prawie jak lekarz chirurg, narzędzia podobne.
Ona o tym może wie , a najpewniej nie wie …Tylko się nasłuchała … Ale przecież z braku tzw waruków fizyczxnych nie zostanie hydraulikiem …
MKC musi być co 5 lat, bo talenty nie rodzą się na kamieniu, a sam proces szkolenia też zabiera sporo czasu.
Kilkanaście lat temu dziadkowie kupili dziecku keyboarda CASIO i w banku melodii była Kukułeczka i Modlitwa dziewicy.
Jak najszybciej powinien zostać odblokowany wolny handel targowiskowy z dostępem dla wszystkich,teraz- to iluzja swobody.
Nie no coś się nie rozumiemy. O to mi chodzi, że szlachcic to sytuacja prawna ma obowiązki jak udział w wojnie podatki itp. Ma prawa jak prawa polityczne uczestnictwo w sądownictwie itp. Hartman nie ma tu nic do rzeczy.
Chodzi o oto, że ludzie postrzegają pracę przez tv (czyli sieczka we łbie) znam takich person mnóstwo. Może jest psychologiem lub z innym pseudo wykształceniem, na to nie ma zapotrzebowania, chyba że ma mocne plecy. Obecnie się bierze co jest i nie narzeka. Wiem po sobie, co ciekawe to robię na własny kwit.
Mając sporo już lat patrzę sobie na ostatnie 25 – lecie od strony poszukiwania zatrudnienia przez ludzi wkoło mnie … Bliższych czy dalszych … Najfajniejsi w kontaktach są ci co poszli „na własne” … niezaleznie od okresu , rządu , przepisów zmiennych … Bo to raz łatwiej odrobinę raz trudniej zrealizować….
Trzeba mieć rozeznanie , upór gdy już się obrało dziedzinę…. I wielkie umiłowanie niezależności ..
Gdy mi ktoś cienko bardzo już przędący – kilka lat temu powiedział , że on i tak się bedzie swego trzymał … i przetrzyma gorszą fazę… naprawdę – biedę najbardziej elementarną… No i dał radę… Na pytanie czemu nie próbuje na wszelki wypadek czegoś szukać u innych , czy na państwowym .. Odpowiedział , ze on musi być sobie szefem :))
Bardzo mi się to spodobało i potem kibicowałam .. I dał radę…
No , ale to jak mówię i pomysł i upór i CHARAKTER :))
Szlachectwo zobowiązuje, po prostu pewnych rzeczy się nie robi.
Wojna nie uszlachetnia, tylko wprowadza zdziczenie.
Co do wykładowców, mam kliku w rodzinie. W XIX wieku profesor miał statut arystokraty (chyba że nim był) a dziś ręce opadają.
Bezczelny jest ten Sulima do granic możliwości skoro pisze, że Komorowski „…dla większości Białorusinów oznaczał przede wszystkim spokój i zachowanie obecnego stanu rzeczy, który naszej społeczności nie zagraża.”
http://czasopis.pl/nowy-prezydent-tomasz-sulima/
Kawał chama, który przyspawał się do dotacji. Będzie głosował razem ze swoją mniejszością na każdego kto mu da dotacje. Tylko to potrafi Sulima, wykorzystywać ludzi wśród których żyje i jeszcze chce ich pouczać.
Czytam właśnie , że Igor Janke prowadzi w telewizji Polsat News program „prawy do lewego ” .
Z Ziomeckim , czy podobne nazwisko … przepraszam , nie mam telewizora i nie znam się na tych tematach … telewizorni wszelkich .
Wedug Kodeksu honorowego Boziewicza absolwent studiow („wyzszych”) mial zdolnosc honorowa i mogl „dotrzymac pola” szlachcicowi czy oficerowi. No a teraz?
:)))))
Jeśli Korwin jest socjalistą to kto nim nie jest?
patrz Pan! Giermańce doktrynę mają a nawet państwa nie mają…
http://wolna-polska.pl/wiadomosci/panstwo-niemieckie-formalnie-nie-istnieje-unia-europejska-iv-rzesza-2014-12
prawosławni głosują na bezbożników i satanistów, to jest dopiero paradoks
Panie rotmistrzu – taka sytuacja Niemiec, to przecież nie jest jakieś zaniedbanie dyplomatyczne, czy pomyłka pijanego generała (jak zniszczenie Kalisza in statu nascendi I WŚ), jeśli jest tak, jak podaje Wolna Polska , to czemuś to miało służyć. A co na ten temat powiedzą fachowcy?
Prawie identycznie jest we Francji.
Podobnie jak Dynaq jestem – calym sercem – za wolnym handlem
targowiskowym z dosepem dla wszystkich!
… po to zeby wykolegowac te olbrzymie, zlodziejskie molochy-markety,
ktore nie placa podatkow i oszukuja producentow!
Drogi mój. Socjalizm jest z natury internacjonalny dlatego masz rację, ale socjalizm polski jest jak zwykle inny. Podobnie jak polskie pojęcie narodu. Nie mogę się doczekać targów we Wrocławiu, mam nadzieję że będziesz, bo sobie prezent upatrzyłem, a jak już zmieniłem Polskę, to będę miał więcej czasu na literaturę.
Aha i zdaje mi się że Browning nie produkował nic zawierającego w sobie bębenek a będącego w powszechnym użyciu w Europie. 😛
Sulima pisze tak karkołomne rzeczy, że naprawdę trudno uwierzyć:
„Wydaje się, że w przyszłości opowiemy się za taką siłą, która przeciwstawi się obozowi narodowemu, bez względu na to pod jakim szyldem będzie zabiegać o nasze głosy.”
To brzmi co najmniej złowieszczo… Wyobrażam już sobie już ten szyld.
I jeszcze najśmieszniejsze na koniec: „Co ciekawe, towarzyszyć temu będzie nadal patriarchalizm, konserwatyzm i zachowawczość białoruskiego domu.”
Moja prawosławna koleżanka przeszła na katolicyzm, pomimo tego, (a może dlatego) co i jak mówiono o katolikach, albo o papieżu w jej domu.
Wojsko nie będzie miało ducha bojowego, dopóki nie będzie wiedziało kto jest jego wrogiem, przed kim ma Polski bronić. Jakby tak zapytać kilku żołnierzy o to, odpowiedzieliby, że przecież nie mamy bezpośrednich wrogów. Że musimy bronić nas tam hen w Afganistanie czy Palestynie. A przecież zagrożenie jest całkiem realne i to tuż za miedzą.
Mała Szwajcaria (powszechne szkolenia, broń w domu, nowoczesne uzbrojenie) nie po to stale jest w gotowości bo tak jest fajnie, ale na wypadek gdyby Niemcom coś znowu strzeliło do głowy i … .
Naprawdę? To nie był rewolwer? chyba się jednak mylisz,.
Kazda mała „klamka” była nazywana „brauling”
Korwin (o czym calkiem swiezo sie dowiedzialem, mimo, ze to jest nieswieza historia) cierpi na powszechne meskie schorzenie ortopedyczne, ktora nazywa sie „dupa na boku” . a obok tego jeszcze dzieci. W teorii ewolucyjnej osiagnal poziom-szczebel „ruchacza polnego”.
Tak wiec, to co on jest to nie ma za bardzo znaczenia, bo te jego polityczne filozofie to jest mniej wiecej takie samo slodkie pierdzenie, jak wiersze Wislawy Szymborskiej co to podpisala rezolucje w sprawie procesu kurii krakowskiej. Przepasc miedzy tym co sie oficjalnie glosi i tym co robi, to jest pewna stala cecha, ktora sie ujawnia w socjalistycznych pierdach.
Generalnie chodzi o hierarchie zbudowana w oparciu o jawne i konsekwentnie przestrzegane zasady, ktore sluza prawdzie, wolnosci i to ma solidne materialne podstawy. O powazne traktowanie obowiazku i lojalnosci.
Tak więc, ten tego. Zupełnie nie trafia do mnie Pański wywód, być może dlatego, że nie napisał Pan niczego wprost. Posiadanie baby na boku, jakkolwiek moralne nie jest, nie klasyfikuje jednak kogokolwiek w szereg socjalistów. O jakiej rozbieżności słów i czynów w przypadku Korwina Pan pisze? I na cholerę wspomina Pan o Szymborskiej?:) Porównanie to żaden argument.
Ja sie ma slub koscielny ze swoja druga zona, a do tego gromadke dzieci przystrzelonych na boku, to gadanie o rodzinie, zabieraniu dzieci, normalnosci, odpowiedzialnosci, nienawisci do socjalistow staja sie pierdami, bo kompletnie rozchodza sie z tym co taki monarchista robi na codzien.
do panów którzy piszą o areałach – u Jałowieckiego w „Na skraju imperium” jest opis jego obserwacji z rolnego rynku niemieckiego (Jałowiecki zostaje dyplomatą i rząd carski skierowuje go na odcinek agrarny w Niemczech) . Ciekawie i merytorycznie są opisani niemieccy zwolennicy wariantów małych gospodarstw i ci od wielkoobszarowych, junkierskich. Warto zajrzeć do tekstu , jest w internecie.
Gdzie jest? Znalazłem jedynie Requiem..
Odpowiadając na pytanie Autora to w przyszłości widzimy jakiś rodzaj relacji lub/i konformacji pomiędzy narodem z ponad trzema tysiącami zapisanej tradycji a nakręconym obecnie wokół gospodarki, a projektem społecznym mającym 239 lat, w którym około 30% jego członków choruje na otyłość. Ani jedni ani drudzy nigdy nie były organizowne wokól Boga tylko w oparciu o kwestie gospodarcze.
W obrębie stoczni na południu Korei są huty, które podukują specjalną stal na statki, gdzie wykonany największy kontrakt w cywilnym przemyśle stoczniowym.
Podział pracy w skali świata został już d o k o n a n y na okres może stu może dwustu lat.
My będziemy wynikiem tego procesu.
Bo Browning z krótkiej broni zasłynął z świetnych pistoletów automatycznych – pełnowymiarowe służbowe M1911 a później M1935 HP (oba używane przez mundurówki do dziś) i miniaturowe, do damskiej torebki albo kieszeni marynarki – np Browning Baby. Biogram J.M Browninga na wiki ani strona poświęcona Browning Arms Company w ogóle nie wspominają o żadnych rewolwerach zaprojektowanych lub produkowanych pod marką Browninga.
Nie żeby miało to jakieś znaczenie, użytkownik broni ma wiedzieć gdzie się wsypuje naboje i jakie guziki wciskać. Omyłkowe nadawanie błędnych lub mylących nazw (zwłaszcza potocznych ale czasem trafia to i w papiery) broni i sprzętu wojskowego ma długą tradycję.
Z „Requiem…” są zacytowane w internecie chyba 2 rozdziały, właśnie w drugim rozdziale (bo to biografia) jest o tym jak został dyplomatą i o problemach agrarnych
Do Keirin o godz. 5,42 pomyliłam tytuł książki, oczywiście chodzi o „Na skraju imperium”, sprawdziłam w internecie, były tam „zawieszone” prolog i dwa pierwsze rozdziały z tej książki, no ale „zdjęto”. No to kupiłam dziś w księgarni B.Prusa tę książkę i od str 80 do 86 – jest przedstawiona analiza poglądów związku agrariuszy, członków kółek rolniczych zrzeszających zamożnych chłopów brandenburskich.
Potem jest o delegacji kupców rosyjskich w Berlinie, część z tych kupców była po raz pierwszy na zachodzie i każde zdanie zaczynała od „nu… wot…”
Ok, dzięki.
rewolwer z całą pewnością, bo nie zostawia łusek a miejscu, ale nie browning 🙂
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.