lut 152022
 

Jak wszyscy już pewnie zauważyli eskalacja w regionie sprawia, że opadają maski i dochodzi do serii kompromitacji w sferze publicystyki. Niestety nie wierzę, by tendencja ta była trwała. Przerwać ją bowiem może tylko zakończona sukcesem wojna w regionie, bo wtedy paradygmaty zmienią się na tyle, że dzisiejsze brednie takiego dla przykładu Zychowicza, przestaną być po prostu zrozumiałe.

Nic innego w grę nie wchodzi, albowiem w naszym kraju, jeśli brać pod uwagę ten do porzygania już tu przywoływany rynek treści, chodzi wyłącznie o to, by na tym rynku instalować agentów, którzy powtarzać będą wciąż te same histerie. Czasem wzbogacając je ukradzionymi komuś, na przykład mi, i podanymi bez żadnego zrozumienia, uzupełnieniami. Przykładów na to jest wiele, ale ja nie chcę robić tym durniom reklamy, dlatego ich nie podaję.

Jak działa ten mechanizm wszyscy mniej więcej wiedzą, ale warto przypomnieć. Opiera się on na sfingowanej charyzmie. Czym różni się taka charyzma od rzeczywistej? Nie ma w niej wartości dodanej. To znaczy jest samo gadanie, bez twórczości. No i kokieteria, nieraz bardzo umiejętnie podana, a także różne aktorskie sztuczki uwodzące wariatki. To jest zestaw obowiązkowy, który działa w chwili kiedy wysłany z misją agent ma jakieś propagandowe zadanie do wypełnienia. Do tego dochodzi kwestia podziału przestrzeni wymiany myśli przez środowiska, których korzenie sięgają dawnych bardzo czasów, kiedy to władza radziecka instalowała tu swoich miłujących pokój bojców. Ludzie ci dziedzicząc z pokolenia na pokolenie obszar zwany przeze mnie rynkiem treści, znajdują się dziś w kluczowych placówkach kulturalnych i decydują o tym, jak wygląda poziom zrozumienia wielu okoliczności przez ludzi aspirujących. Trzecim elementem tego nieszczęścia są wzmożeni szaleńcy, którym się zdaje, że pomiędzy środowiskiem Czarzastego, a środowiskiem skrajnej prawicy są jakieś istotne różnice. Nie ma ich i od dłuższego czasu chcę to właśnie wskazać. Niestety bez skutku, albowiem uwaga wszystkich pochłonięta jest covidem. Nawet jeśli obostrzenia właśnie są likwidowane, ku oczywistej wściekłości nauczycieli, którzy w poniedziałek wracają do szkół.

Publiczność w tych niewesołych okolicznościach ocenia wszystko powierzchownie i na podstawie swoich, wykształconych w ostatnich, dynamicznych bardzo latach, aspiracji. Do tego też chciałaby mieć charyzmę i też chciałaby się popisywać analizami, których prawdziwość i trwałość potwierdzają jakieś wykresy kopiowane nie wiadomo skąd. Obłędowi temu nie ma końca i nie będzie, albowiem gra idzie nie o to, jak nadać większą dynamikę naszym tutaj dyskusjom, jak sprawić, by to co jest przedmiotem naszych starań, czyli książki, zyskiwały na znaczeniu i wartości, a także krążyły wśród ludzi interesujących się ich treścią naprawdę. Chodzi tylko o to, by utrzymać stan posiadania. Moje oburzenie ma rzecz jasna wymiar komiczny, albowiem ludzie na państwowych posadach, zachowujący się spokojnie i przewidywalnie, kreujący jakieś mydlane opery z udziałem publiczności, jakieś gry uliczne i temu podobne atrakcje, mogą tylko ziewać czytając te kawałki. Nic im się stać nie może i niczego zmieniać nie będą. Nawet Zychowicz zostanie na swoim miejscu mimo serii kompromitacji, jakie były ostatnio jego udziałem. Naszym sukcesem także będzie pozostanie w tym miejscu, w którym jesteśmy, bo zawsze może być gorzej. Całe szczęście mamy trochę wydanych książek, trochę licencji i trochę archiwaliów, które mogą zaświadczyć, że nie zajmowaliśmy się tylko biciem piany. Mam nadzieję, że to wystarczy, choć pewien tego nie jestem. Wszystko bowiem może się zmienić w chwili kiedy zacznie się jakaś eskalacja. Na razie – biorąc pod uwagę rynek publicystyki, bo nie polityki przecież – mamy takie oto tendencje. Dotowani wydawcy nadal piszą książki takie, jak na początku lat dziewięćdziesiątych. O tym, że w Polsce jest syf, kiła i fotomontaż, a oni – wrażliwi, inteligentni i ciekawi świata – męczą się tu okropnie. Ostatnio wyszła taka książka, a ja nie uwierzyłem w jej istnienie. Nosi ona tytuł Nicuś, a napisał ja – co za niespodzianka – wyrzucony z pracy pracownik uniwersytetu. Cześć osób jak widać, żyje poza czasem. W Polsce od dawna nie ma syfu, kiły i fotomontażu, a wiedzą to choćby ci, którzy jeżdżą na nasze konferencje. Druga tendencja może być określona wyrazem – nagłe przebudzenie. Oto na niezależnej ukazał się wywiad z jakimś artystą, który ujawnił, że w latach dziewięćdziesiątych Soros przekupywał profesorów ASP, żeby lansowali malarzy o określonym profilu zainteresowań. Wiemy mniej więcej o co i o kogo chodzi. W skrócie – o ten cały syf, który się tu i wszędzie wychwala i lansuje jako skończoną doskonałość. Nie wiem czym się ten chłopina podnieca, to jest stary numer powtarzany ciągle i dziwić się tylko należy, że te nominacje profesorskie są tak całkiem pozostawione bez kontroli, to znaczy czasem trafia się tam ktoś, kto mówi z sensem. Osobną kwestią jest czy wypowiada się publicznie czy prywatnie, bo z tą odwagą to jest różnie. Tutaj macie link https://niezalezna.pl/430067-najskrytsze-tajemnice-polskiej-sztuki-ujawnione-soros-dawal-wiecej-pieniedzy-niz-minister-film?fbclid=IwAR0yGSWyN4mMVDaNW2jiJM9yKt8HQrLu7L3z2plnQKQxtMnpr0GXCAEXnaU

Czy z tego wyniknie coś interesującego i ciekawego? Nie sądzę. Teraz dla odmiany zaczną tłuc widoki z wierzbą rosochatą i białym dworkiem na końcu lipowej alei. Nie przypuszczam, by wyszli poza ten schemat.

Nasza wczorajsza dyskusja ujawniła rzeczy, w mojej ocenie, całkiem niezwykłe. Oto okazało się, że jeden z największych czarnych charakterów Powstania Warszawskiego – Bronisław Kamiński – był agentem NKWD. Z pozoru może wydawać się dziwne, że wątek ten nie jest eksploatowany w publicystyce, literaturze i filmie. Podobnie jak dziwne jest, że nikt nie usiłuje wykryć agenturalnych powiązań z NKWD ludzi takich jak Reinferarth i von dem Bach. Te zaś są, jak sądzę, dość oczywiste. Chodzi tylko o to, by przekopać się przez te zwały dezinformacji, jakie narosły wokół tych panów i wokół całego Powstania po wojnie.

Ja się tym ekscytuję trochę może zanadto, ale musicie mi wybaczyć. Podobnie jak w tendencjach ogólniejszych także tu bowiem rysują się pewne trendy uniemożliwiające zrozumienie okoliczności w jakich stanęła Warszawa w roku 1944. Jest kilka zabetonowanych i ciągle powtarzanych narracji, które – tak myślę – demaskują ludzi wykonujących robotę agenturalną. Osobna sprawa czy świadomie. Najważniejsza z nich opisuje rzekomy konflikt pomiędzy żołnierzami Powstania a dowództwem, które wywodzić się miało z innych niż szeregowcy i podoficerowie środowisk – w domyśle z przedwojennych elit ziemiańskich. To nie była prawda i wszyscy o tym wiemy. Takie numerasy są jednak ciśnięte i podkreśla się zawsze przy tym słuszny, plebejski charakter mas żołnierskich i elitarny, w istocie obcy narodowi, charakter dowództwa. To są idiotyzmy, niestety ciągle żywe. No, ale jasne jest także kim są ludzie, którzy je powtarzają – spadkobiercami Bronisława Kamińskiego.

Inna narracja, to podkreślanie wszechwiedzy Niemców na temat polskiej konspiracji i samego Powstania. Te rewelacje także nie są prawdziwe, a ich kolportaż dzisiaj ma także służyć temu, by skompromitować dowództwo Powstania, a także zasugerować, że nasze współczesne okoliczności przypominają sytuację z roku 1944 i jeśli szybko nie zmienimy dowództwa na lepsze i bardziej świadome okoliczności, dojdzie do nowej tragedii. Opowiadanie takich rzeczy byłoby może nawet zabawne, gdyby emitujący je ludzie mieli choć trochę dystansu do siebie, ale o tym nie może być nawet mowy.

Na ten zestaw narracji szczegółowych, dotyczących konkretnego wydarzenia, nakładać należy opisaną wcześniej siatkę zależności. W ten sposób uzyskamy w miarę pełny obraz sił i tendencji, którymi próbuje się uwodzić publiczność, albo zmusić ją do słuchania. Jak łatwo się domyślić, nie ma w tym wszystkim miejsca na rzeczywiste poszukiwania wątków i postaci, które mogłyby nas dziś do czegoś zainspirować. Całość nie ma bowiem wymiaru literacko-artystycznego, ale propagandowo- publicystyczny, z naciskiem sylwetkę autora tych rewelacji lub misję instytucji – odziedziczonej – która „chroni pamięć”. To nie jest żadna ochrona pamięci, ale przemiał ludzi i treści, przerabianych na bezwartościową papkę. Nie istnieje żadna autentyczna kreacja, żaden artysta nie mierzy się z tematem Powstania naprawdę. Jeśli już ktoś to czyni, to po to jedynie by wypełnić polecenie, albo powtórzyć – na zamówienie – zestaw znanych już i osłuchanych bredni. I to się niestety nie zmieni. No chyba, że wybuchnie wojna, ale wtedy może się zmienić na gorsze.

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/bitwa-o-warszawe-1944-major-zbigniew-sujkowski/

  20 komentarzy do “Czy starczy nam czasu na mówienie prawdy?”

  1. Dzień dobry. Żadna wojna nie wybuchnie. No bo na logikę – po co dewastować ogródek, który został zdewastowany już skutecznie i dawno temu, zaraz po tym jak został skradziony. I od tego czasu sadzi się w nim to, co rosnąć powinno, a wyrywa to, czego się nie potrzebuje. I to – zgodnie z oczekiwaniami istotnych właścicieli tego dominium – działa. To po co byłoby to psuć? Nie szkoda już poniesionych nakładów? A więc wszystko zostanie po staremu. Dla nas o tyle dobrze, że przynajmniej możemy wydawać książki i je czytać, a wolność ta wynika wprost z głębokiego przekonania gentlemanów z City, że już dawno jest pozamiatane, a z tego czytania i tak nam nic nie przyjdzie, może poza skokami ciśnienia. Ha, pażywiom – uwidim…

  2. Wiem, że nie wybuchnie, ale muszę trochę posmęcić

  3. – ja rozumiem, u Pana to pewna opcja, teoretycznie wszak możliwa, choć zapewne mniej prawdopodobna od innych. Ale ja tak specjalnie. Lata pracy z ludźmi każą mi mówić i pisać jak wójt krowie. Za chwilę – zobaczy Pan – ktoś powie – a u Coryllusa pisali, że wojna idzie…

  4. Mam sześćdziesiąt lat i ciągle nie mogę się przyzwyczaić do tego, że ludzie („artyści”, covidowi lekarze itp.) gotowi są tak się skundlić dla tych paru miedziaków. Nie są to drobne ale przecież oni nie przymierają głodem na co dzień. Z drugiej strony ten covidowy cyrk pokazał dobitnie „jak małym rozumkiem” ten świat się kręci.  Widać, że taka jest „uroda” tej planety. Jeden żyje kosztem drugiego i wiele jeszcze eonów lat upłynie zanim się to zmieni więc nie pozostaje nic innego jak zamknąć się w swojej „bańce” i dalej popychać wózeczek.

  5. niejaka caryca Katarzyna finansowała niejakich encyklopedystów, niejaki Grohman finansował Młodą Polskę, i ciagle ktoś finansuje kogoś ale ta uległość profesorów ASP wobec Sorosowej kasy to niezły numer

    Córka mojej dozorczyni jeszcze w latach 90 – tych dostała dolara od pewnego zaplecza wyborczego i kupiła sobie za to szminkę… ciekawe co sobie kupili profesorowie ASP

  6. Osłonę, nikt się nie odważy powiedzieć, że się nie znają na swojej robocie i do tego klakę.

  7. Warto jednak zadać przy okazji tej wojny kilka pytań. Np.: Dlaczego niektóre ambasady zwiały do Lwowa?

  8. Bo w razie czego ewakuacja do Polski będzie krótsza.Tutaj USA wysłało 82 dywizję powietrzno desantową która pokieruje tych ludzi dalej a zwłaszcza 30 tyś obywateli USA którzy w interesach przebywają obecnie na Ukrainie.W niedzielę z Kijowa odleciało 20 samolotów prywatnych z rodzinami oligarchów Ukraińskich tak donosi Ukraińska Prawda.Sytuacja jest dynamiczna.

  9. A  dlaczego zniszczyły wszystkie komputery? Dane też? Przyznam się, że nie rozumiem tego marnotrawstwa.

  10. Bliżej prawdy?

    Dwa walce

  11. Bardzo dynamiczna, bo Izrael właśnie ogłosił, że nie sprzeda Ukrainie żelaznej kopuły…

  12. Rosjanie posiadają pociski hipersoniczne na dzień dzisiejszy nie do przechwycenia przez żaden system. Niewiem ile w tym prawdy ale Rosjanie podobno mają rezerwy w ilości 430 mld. dolarów w złocie .Widać że przygotowywali się do ewentualnej wojny od kilku lat prócz reformy armii mają i kapitał.

  13. znaczy się Soros dał im kryszę, chyba najgorszy biznes jaki sobie można zrealizować  to kasę zainwestować w nieudaczników ,

  14. DZIĘKUJĘ, WSPANIAŁE

  15. fajne te Pola Elizejskie, to chyba wymarsz pół miliona Francuzów do biura werbunkowego  Wehrmachtu

    W serialu pingwiny z Madagaskaru to i słoń nosi berecik na bakier tak jak ten francuski resistant , MOŻNA MOŻNA

  16. Wszystko mają, złoto mają, armię mają, ale jednego nie mają i nigdy nie będą mieli. Powiedział im to ten polski ksiądz, ale nie zrozumieli.

  17. Witam ..to może raz sie odezwę 

    Patrząc z perspektywy wielu lat słuchania i czytania ….. Pana, Panie Gabrielu , Pana Brauna …a nawet Pana Bartosiaka..a nawet Pana Krzystofa Karonia  (a nawet Pana Jakuba Wozińskiego o tym jak protestantyzm pogrążył Polskę – żeby Pan wiedział że głęboko szukam źr.Youtube ) zauważyłem że macie  Panowie niezwykły talent do gawędy historycznej i oby go nigdy nie zabrakło . Ale prosze Pana ( jeszcze nie jest za późno ) niech że da Pan sobie spokój z komentowaniem bierzącej polityki . Po pierwsze, jest wiele ciekawszych tematów, po drugie można od tego dostać zakaźnej choroby mózgu i chciec  zostać posłem lub prezydentem Gdańska (bodajże)  , jak również pozostawać w przekonaniu że akurat historyk ma jakiś szczególny patent na rzeczywistość ( w każdym razie większy niz ksiądz, psycholog czy rolnik z agrounii ).

    Miałem prababcię ur 1898 w Oświęcimiu , z posuniętimi zabużeniami pamięci która  do końca życia mówiła że ktoś tam ,nie tak dawno zabił jej Cysorza ( a do Polski międzywojennej miała kompletne wyparcie) . Historia zatem to kwesia zwykłej pamięci a nie parareli Donbasem, Ukrainą , Brytyjczykami 
    pozdrawiam serdecznie

  18. Ale dlaczego pan to mówi akurat do mnie? Aha, wiem, bo ja pana wysłucham i jeszcze odpowiem, a tamci nawet pana nie zauważą. Może niech się pan spróbuje zmierzyć z nimi i ich obsesjami. Okay

  19. no tak, p.Paweł chyba chciał napisy do Zychowicza i pomylił blogi ? , no nie wiem ?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.