sie 082018
 

Wczoraj, o czym nie poinformował nikogo żaden portal, zmarł reżyser Piotr Szulkin. Zmarł ponoć przedwcześnie, bo w wieku 68 lat. Mając w pamięci, dość świeżej, los własnej rodziny, myślę sobie, że dobrze by było gdybym dożył tak sędziwych lat. No, ale co tu się zastanawiać…Będzie jak będzie. Nie ma z nami już Piotra Szulkina, a poinformowała o tym zaledwie wikipedia i radio. Jechałem akurat do dentysty, kiedy na antenie pojawił się Józef Skrzek i tym charakterystycznym dla światowców z kręgów największych wtajemniczeń głosem, zaczął opowiadać jak fantastycznym facetem był Szulkin. Ja obejrzałem większość filmów Szulkina, nie widziałem tylko tych małych form, a także Golema i Feminy. Golema, bo byłem za mały, a Feminy z kolei nie widziałem, bo byłem już za stary. Przesiedziałem za to przed telewizorem i w kinie oglądając takie dzieła jak Obi-Oba koniec cywilizacji, Wojna światów – następne stulecie czy Ga-Ga chwała bohaterom. Myślę, że z całą stanowczością mogą powiedzieć, że filmy Szulkina to nędza. Nędza formalna i intelektualna, a przekonał mnie do tego ostatecznie Józef Skrzek. Okay, ktoś może powiedzieć, że przesadzam, słuchałem Skrzeka jadąc na leczenie kanałowe i mogłem być uprzedzony. Myślę, że jednak nie, strach przed kanałowym leczeniem nie był znowu aż tak wielki, żeby mi przytępić umysł, a do tego przecież zawsze biorę znieczulenie. Powtarzam więc filmy – Szulkina to nędza, w dodatku nędza preparowana specjalnie. One zaczęły wchodzić na ekrany w końcówce lat siedemdziesiątych, a największe dzieła Szulkin nakręcił na początku lat osiemdziesiątych. Była to wszystko taniocha, oparta na obscenie z jakimś tam podkładem psychologicznym. Wczoraj cały wieczór czytałem streszczenia tych scenariuszy i nie mogę się nadziwić jak to mogło przejść kolaudację. Piotr Szulkin miał oczywiście opinię reżysera niezrozumianego, w co trudno uwierzyć jeśli weźmie się pod uwagę, że pracując nad filmami równocześnie robił karierę naukową i zmarł jako profesor, doktor habilitowany. To jest moim zdaniem zdumiewające, mam na myśli tę łapczywość na tytuły naukowe wśród polskich, kontrowersyjnych reżyserów. Taki na przykład Koterski ma chyba doktorat i dwa fakultety. Ciekawe czy Jim Jarmusch ma jakiś doktorat i z czego? Szulkin miał i to, jak rozumiem, zapewniało mu już na starcie, tak zwaną intelektualną przewagę. Któż by się stawiał profesorowi doktorowi habilitowanemu i mówił, że jego filmy są głupie i płytkie?

O czym były te filmy? Największym wzięciem cieszył się chyba film Wojna światów następne stulecie. Był to film o totalitaryzmie, który wszedł na ekrany w roku 1981. Nie wiem, czy Józef Skrzek w swoich rozważaniach o wielkości Szulkina, dotarł do momentu, kiedy on się porozumiewał z władzą, na tematy dotyczące stymulacji dużych grup ludności za pomocą nośników obrazu, bo siedziałem już na fotelu dentystycznym. Każdy jednak kto pamięta telewizję stanu wojennego, późną jesień roku 1981 i klimat tego filmu zrozumie o co chodzi. Samotny facet, snujący się po brudnych ulicach Łodzi, zapewne w pobliżu szkoły filmowej, żeby było taniej, do tego prywatne mieszkanie i winda. Tak wyglądały plenery w tym filmie. Jeden karzeł obsadzony został w roli całej marsjańskiej inwazji i to było absolutne mistrzostwo świata, jeśli idzie o krojenie budżetu. Marsjańskość karła rozpoznawana była po puchowej kurtce i czapce dzianej, obciskającej głowę. Takie kurtki, pamiętam ze szkoły – ortalion nabity puchem – kojarzyły się wówczas wszystkim z kosmosem. Ponieważ żaden film polski nie mógł się wtedy obyć bez gołej baby, a pokazanie całej gołej baby mogłoby źle wpłynąć na nastrój chwili, to znaczy ludzie mogliby się naprawdę wyluzować zamiast spiąć i czekać czy nie nadlecą prawdziwi Marsjanie, pokazano tylko jakąś taką scenę niby seksu w windzie. I to była całość dzieła. Na koniec Szulkin zdemaskował hipokryzję mediów, co uznane zostało przez krytykę za szczyt wyrafinowania. A wszystko to w czasie kiedy Tumanowicz i Woźniak zapowiadali wiadomości w mundurach bez dystynkcji.

Później przyszły kolejne filmy – Obi oba i Ga-ga, weszły do kin w zasadzie jeden po drugim. W tym pierwszym chodziło zdaje się o zdemaskowanie hipokryzji ludzi wierzących. Z tym, że Szulkin w przeciwieństwie do Smarzowskiego nie pokazał księży, ale ujął sprawę w klamry metafizyczne. Zgromadzona w jakimś bunkrze ludzkość czeka aż przyleci po nią arka. Na zewnątrz panuje nuklearna zima, wywołana dawno temu przez Reagana, nie ma jak wyjść, bo wszyscy zginą. No, ale jest wiara i to trzyma wszystkich przy życiu. Okazuje się jednak, że każdy ma inną wiarę. Stuhr, główny bohater, szuka ukojenia w Biblii, ale okazuje się, że wszystkie egzemplarze Pisma poszły na przemiał, a pozyskaną z nich celulozą nakarmiono tłumy głodnych biedaków. W okładkach zaś po Piśmie trzyma się pornografię. Taka, prawda, metafora….Są jednak tacy, którzy wierzą w technologię. Taki na przykład Majchrzak, specjalista od technologii cieplnych, ma swoją kwaterę, a w niej lodówkę, w której zamroził dwie najładniejsze dziewczyny z całego bunkra. Czeka aż przyleci arka, wtedy je odmrozi i będzie miał fun. Myślę, że ani parasol ani Kuldahrus czy inne towarzyszące nam tu dzieci, nie będą w stanie uwierzyć w to, że kiedyś pokazywano publicznie takie rzeczy. No, ale tak było. Na koniec arka okazuje się być, rzecz oczywista, oszustwem.

Ostatni film Szulkina, który widziałem – Ga-Ga chwała bohaterom, był początkiem kariery Katarzyny Figury. Zagrała ona w nim nieletnią prostytutkę z kosmosu. Głównym zaś bohaterem był Olbrychski, którego mieli publicznie wbić na pal, żeby zaspokoić głód igrzysk u mieszkańców dziwnej, oddalonej wiele lat świetlnych od Ziemi planety. Nie wiem z jakimi bieżącymi wydarzeniami się to łączyło, bo film pochodzi z roku 1985, być może chodziło o którąś z wizyt papieża, ale pewności nie mam. Nie pamiętam też jak się ten film kończył, wiem tylko, że w pewnym momencie system podmienił Olbrychskiemu młodą, ładną Figurę na starzejącą się i brzydką Stalińską. I to był dramat prawdziwy.

Nie chce mi się tu analizować obsesji nieboszczyka Szulkina i jego szajb, chciałem jednak zwrócić uwagę na jedno – popatrzcie jaki to był subtelny i delikatny człowiek w porównaniu z takim Smarzowskim na przykład. Czy to nie jest niezwykłe? Myślę, że źródłem tych jego subtelności i ich praprzyczyną były relacje z władzą, bynajmniej już wtedy nie chamską i brutalną, ale popadającą w zamyślenie i szukającą nowych dróg komunikacji ze społeczeństwem. Dziś ludzie, którzy zlecają zrobienie takich filmów jak Kler mają znacznie więcej pewności siebie niż ekipa Jaruzelskiego i znacznie mniej wahań. Niestety…

Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl gdzie umieszczę dziś nową pogadankę. Tym razem będziemy rozmawiać z Hubertem Czajkowskim o naszym nowym komiksie. W ciągu dnia wrzucę na stronę sklepu nowego nawigatora, a tymczasem zabieram się za poprawienie II tomu Baśni socjalistycznej…

  28 komentarzy do “Czy Szulkin wychował Smarzowskiego?”

  1. Szulkin zagrał jeszcze Marcina Kasprzaka w serialu „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy” i był niezły w tej roli 🙂

  2.  

    Obi oba i Ga-ga, weszły do kin w zasadzie jeden po drugim. W tym pierwszym chodziło zdaje się o zdemaskowanie hipokryzji ludzi wierzących. Z tym, że Szulkin w przeciwieństwie do Smarzowskiego nie pokazał księży, ale ujął sprawę w klamry metafizyczne.

    Dziś ludzie, którzy zlecają zrobienie takich filmów jak Kler mają znacznie więcej pewności siebie niż ekipa Jaruzelskiego i znacznie mniej wahań.

     'Nie wiadomo, może nikomu nieznany chłop czy drobny urzędnik pocztowy powinni być postawieni wyżej w hierarchii zasług wobec ludzkiego gatunku niż Alfa/Andrzejewski/ – moralista.’ Zniewolony umysł,Cz.Miłosz.

     

    Osądzać Alfę surowo jest mi trudno. Sam byłem na tej drodze, która ma wszelkie cechy nieuniknioności. Myślę, że to, czym miały się różnić nasze losy, było zawarte w drobnej różnicy naszych reakcji w chwili, kiedy zwiedzaliśmy ruiny zburzonej Warszawy, jak również wtedy, kiedy patrzyliśmy na więźniów. Czułem, że pisanie o tych rzeczach jest dla mnie niemożliwe: możliwe byłoby tylko powiedzenie całej prawdy, a nie jej części. To samo zresztą czułem uczestnicząc w wydarzeniach, jakie zachodziły za okupacji nazistowskiej w Warszawie: każda forma opisu mogła być do nich zastosowana z wyjątkiem “fiction”. Przypominam sobie, że kiedy Alfa czytał nam w zadżumionym mieście swoje opowiadania, które eksploatowały temat “ na gorąco”, czuliśmy się dziwnie zażenowani: ich kompozycja była za gładka. Tysiące ludzi umierało tuż obok w torturach, dlatego transponowanie tych cierpień od razu na tragiczną teatralność wydawało się nam nieskromne. Lepiej jest czasem jąkać się z nadmiaru wzruszeń niż mówić okrągłymi zdaniami. Głos wewnętrzny, który nas powstrzymuje, kiedy trzeba za wiele wyrazić – jest mądry. Nie jest nieprawdopodobne, że Alfa nie znał tego głosu. Tylko namiętność prawdy mogłaby go uchronić od stania się tym, czym się stał. Nie napisałby wtedy co prawda swojej powieści o starym komuniście i zdemoralizowanej młodzieży; na litość pozwolił tam sobie w ramach bezpiecznych od zarzutów cenzury i zyskał uznanie upraszczając obraz wydarzeń stosownie do życzeń Partii. Jedno odstępstwo pociąga za sobą drugie i trzecie, aż wreszcie wszystko, co się mówi, jest już znakomicie logiczne, okrągłe i zamknięte, ale nie ma już nic wspólnego z ciałem i krwią ludzi. Jest to odwrotna strona medalu dialektyki: za wygodę umysłową, jaką ona daje, płaci się. Dokoła Alfy żyło i żyje wielu robotników i chłopów, których słowa są nieporadne, ale ostatecznie głos wewnętrzny, który słyszą, nie jest różny od tego nakazu, który nieraz pisarzom zamyka usta i żąda: wszystko albo nic. Nie wiadomo, może nikomu nieznany chłop czy drobny urzędnik pocztowy powinni być postawieni wyżej w hierarchii zasług wobec ludzkiego gatunku niż Alfa – moralista

  3. Nie, nie, władza wciąż była wtedy chamska i brutalna, w końcu zabójstwa księży nastąpiły później. Co najwyżej usiłowała przywdziać nieco bardziej frasobliwy wizerunek medialny.

  4. Przyznam, że sam przeceniam Szulkina, nie dopatrując się w jego starych filmach aż takich intencji. Problem mój z tym, że te jego filmy widziałem dawno temu, jako człowiek bardzo młody, zrobiły na mnie wrażenie a pora byłoby obejrzeć je teraz krytycznie. I tak chyba większość zapamiętała Szulkina, może rzeczywiście materia filmowa bardzo tam zetlała i spod niej widać nieciekawe intencje?
    Jego ostatni film „Ubu Król” to podobno gniot, ktoś oglądał?

  5. A Kościół był silniejszy, niż teraz.

  6. oprócz Marka Tumanowiczza i Grzegorza Woźniaka to jeszcze był Mieczysław Marciniak (sąsiad nobliwy chrześcijanin nazywał się tak samo stąd pamiętam), wielu ich było, nikt ich raczej nie wspomina, ale w pamięci został zwyczaj spacerów po osiedlu podczas nadawania dziennika telewizyjnego, no i to było miłe, bo ludzie z osiedla się poznawali integrowali. Nawet mieszkająca na sąsiedniej ulicy aktorka Elżbieta Kępińska stawała w kolejce po masło w „spożywczaku” tak jak nasze mamy, ale z tą różnicą że miała na sobie (nie puchową kurtkę) ale ubranie lepsze od tego co oferowała Jadwiga Grabowska w Modzie Polskiej na Ordynackiej. No aktorki miały wtedy w sobie cień elegancji w przeciwieństwie do estetyki obecnie obowiązującej wśród aktorów i takich Smarzowskich tzw „estetyki śmieciowego ubrania” tzn to ubranie nie musi być tanie ale ma taką porwaną, wystrzępioną estetykę.

  7. Voila! Szulkin sam mówi, że film to polityka a nie obraz: https://www.youtube.com/watch?v=0p1-mLZiFHc
    Oraz o korzeniach swojej twórczości –  Francja, maj 1968 rok. Poza tym mówi mętnie.

  8. kropla -> Krzysztof

    Myślę, ze tamta epoka jest juz martwa. Kto z młodych czy średniaków ogląda tamte filmy ?

    Co do bycia reżyserem…czyli demiurgiem

    No chyba życie na najwyższych obrotach, w każdej sferze

    Euforyczność wypala…….68 a ręce się trzęsą jak u 80 latka

    Tak, bardzo lubię siegnąc po te wypowiedzi …czy to osobiste czy filmowe bo można sie dowiedzieć tak od kuchni o tamtych latach

    Bajon powiedział> miało sie trzech ubeków, mozna z nimi było popić, oni mnie polubili i dobrze o mnie pisali<

    Kiedyś tu było o Żuławskim. Az z ciekawości obejrzałam Szmankę….byłam w szoku jak jest to płaskie….potem w wywiadzie Linda powiedział, jedynie 30% filmów z jego udziałem są cos warte.

    NO………….reżyser tworzył Nowego Człowieka……….czy nie tak ?

    Uważam tak jak Coryllus, ze kino jest słabe…

    Ale powiem coś Panu, ludzie się zaprzyjaźniają z filmami, tak jak często z książkami

    Co to by znaczyło ? Chyba to, ze przeczytana ksiązka czy obejrzany film to jest coś przewidywalnego…i ze poświęcamy na to swój czas czyli swoje życie

    kropla

  9. Kiedyś tu było o Żuławskim. Az z ciekawości obejrzałam Szmankę

    bo ten film top najgorsze z żuławskiego. Ale „NSG” rok czy dwa lata temu został uznany w usa za najlepszy niehollywoodzki film scifi. Parę scen skopiowano w LOTR ze szczegółami.

  10. kropla->Krzystof

    Jak się w latach 80 tych objawił Miłosz………..

    Dzisiaj juz wiem jak to sie krótko definiuje >wiernośc do smierci<

    Co do Andrzejewskiego, nie wiedziałam, ze to Alfa…

    Są tacy, którzy z każdej okazji wycisną max

    Tylko, ze czy kaźda rzeczywistość to scena ?

    Kiedyś o Straszewiczu było powiedziane, ze nie pisał w czasie wojny

    I wie Pan….w ocenie tych co tak powiedzieli to była jego słabość

    TZN to był > słaby pisarz<…….prawda jak to sie łatwo epitetuje ?

    Wobec takiej hekatomby jak wojna…cóż można rzec ?

    kropla

  11. kropla->Szybki

    A blaszkie trzeba wyklepać  ;-)))))))))))))

    tzn jest kasa trzeba ja tyko podjąć, wiec po co się wysilać

    kopiuj-wklej………..jakie to proste

    kropla

  12. jeśli o Haradrimów, ściągniętych ze szczegółami stroju i broni z kosmicznych Polaków Żuławskiego, to świadczy raczej o sile ich oddziaływania, klimacie.

    Film jest bardzo ambitny. Rozbija fałszywy stereotyp sci-fi jako taniej rozrywki.

  13. oczywiście ambitny jest „NSG”

  14. kropla->Szybki

    To Pan powiedział, ze skopiowano kilka scen…z Szamanki

    A moze czegoś nie zrozumiałam ?

    kropla

  15. nie, z NSG. A same skafandry kosmiczne był użyte w avalonie.

  16. kropla->Szybki

    NSG………..nie znam, nie ogladałam

    kropla

  17. Dwa wymienione wiekopomne dzieła można znaleźć na youtube’ie:

    https://www.youtube.com/watch?v=dQYRpUyRLbo

    Fallout End of civilization – O-bi, O-ba Koniec Cywilizacji 1985 [Eng Subtitles]

    https://www.youtube.com/watch?v=-RRL0EhNAEE

    Ga, ga – Chwała bohaterom

    Zdecydowanie budżet na scenografie i kostiumy nie był zbyt wysoki.

  18. Golem też jest, muszę się zabrać do oglądania i weryfikacji: https://www.youtube.com/watch?v=d0HstfmZc5E

  19. W Na srebrnym globie budżet był żaden, a mimo to…

  20. O ile pamiętam to powrócono do ukończenia tego filmu po dłuższej przerwie i znowu go nie skończono. Takie numery to nic innego jak przewalanka budżetów, bo powrót do czegoś co już było pozwala więcej wygospodarować dla ekipy, wystarczy popracować przy dokumentach i uznać rzeczy ukończone za robione na nowo.

  21. Tak to jest nazywane, w rzeczywistości Żuławski to złożył i uznał że nie warto czegokolwiek z tym robić, choćby z tego że przez 10 lat aktorzy się pozmieniali. Zrobił rzecz najgłupszą, jaka mu strzeliła do łba – biegał z kamerą po obrzydliwej warszawie, filmując obleśne, prlowskie gęby,i puszczał to tam, gdzie sceny były skasowane, jako ilustracja swojego głosu.

  22. Krótki film Szulkina Oczy uroczne, przypomina mi formą i klimatem kawałki Gwincińskiego.

  23. Ojciec współczesnej fantastyki naukowej

    Sto lat temu przewidział nasz czas, a nawet dystopijnego kosmitę, choć nie mieściło mu się w głowie, że potworek zakamufluje się jako EU.

  24. Lecha Majewskiego>Młyn i krzyż< jestem w stanie obejrzeć i nawet mi się podoba

    Ale Szulkina, Żuławskiego, Bajona…………nie trawię i nie rozumiem

    Może inna epoka

    kropla

  25. Kropla – w takim razie polecam Ci filmy Andrzeja Barańskiego, np. „Kawalerskie życie na obczyźnie”, „Dwa księżyce”, „Parę osób, mały czas”.
    Bajon zrobił przysługę grzebiąc Żeromskiego złym „Przedwiośniem”.

  26. O śmierci Szulkina poinformowało wiele portali.

    Facet był medialnie wycofany, śmierć przypomniała go wszystkim.

    Niestety, jego filmów nie dało się podziwiać, i o ile nie zgadzam się z  niektórymi muzyczno-filmowymi recenzjami gospodarza, z opinią o Szulkinie muszę się zgodzić.

    Wpisywał się w  nurt PRL-owskiej tandety, smutnej, szarej i dętej. Próba wykreowania skrótowego autorskiego języka nie powiodła się, zupełnie inaczej niż w przypadku Barei. A myśle, ze o taki swoisty, umowny  język filmowy w wersji sf Szulkinowi chodziło.

    Można mu za to podziękować za docenienie i utrwalenie paru chwil SBB, za wykreowanie ich scenicznego wizerunku, który był przeniesieniem założeń scenograficznych z dyplomowej etiudy Szulkina.

    Tak czy inaczej szkoda chłopa, bo może stał gdzieś  w drugiej linii, ale nie ma takich gości zbyt wielu.

  27. „Myślę, że ani parasol ani Kuldahrus czy inne towarzyszące nam tu dzieci, nie będą w stanie uwierzyć w to, że kiedyś pokazywano publicznie takie rzeczy”.

    *****

    Jeszcze lepsze/gorsze (niepotrzebne skreślić) pokazywano. Niedawno oglądalem sobie na YouTube Wiadomości TVP z lat komuny. W dwóch wydaniach natknąłem się na obszerne (!) materiały z plaż naturystycznych, gdzie wybierano różne miss i odprawiano dziwne rytuały pod kierownictwem jakichś podejrzanych przewodniczących. Lektor użył zwrotu „jak co roku odwiedzamy”, więc pewnie to były regularne relacje.

    Nic nie było zakryte, szlauchy i bibery wystawione w calej gracji, w prime time, dostępne dla dorosłych i dla dzieci.

    Dziś nie do pomyślenia, prawda? Wolność w komunizmie jak zawsze – od pasa w dół.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.