Wśród zarzutów stawianych II RP na pierwszym planie mamy zwykle kult marszałka zawarowany przepisami prawa oraz solidarnością oficerskiego gangu, który po marszałku pozostał. Przywołuje się przykłady naruszania godności pojedynczych osób w związku z działaniem idiotycznych przepisów, a także przykłady pobić i awantur z tymże kultem związane.
I ja się oczywiście zgadzam z tą krytyką, bo polityka to nie jest miejsce, gdzie można uprawiać jakieś kulty i oddawać cześć osobom zmarłym, które ani święte, ani przesadnie dobre za życia nie były. Z Piłsudskim sprawa ma się jednak tak, że w 70 lat po jego śmierci pojawia się przemożna chęć całkowitej demaskacji tej postaci w imię prawdy i naszego wspólnego dobra. Demaskacje przeprowadzane w Polsce na dawno zmarłych nieboszczykach mają zwykle ten sam charakter, co ataki sanacyjnych oficerów na ich politycznych i ideowych przeciwników. Grupka wariatów wpada do mieszkania, na oczach żony i dzieci bije Bogu ducha winnego człowieka do nieprzytomności i znika równie nagle jak się pojawiła. Dom zdemolowany, dzieci płacą, krzyk, a policja udaje, że to nie jej sprawa. Kłopot jest z tym również taki, że dekompozycji mitu Józefa Piłsudskiego wszyscy podejmują się nader chętnie, bo mają takie złudzenie, że coś uda im się na tym zyskać. Jeśli nie parę groszy to środowiskową popularność na pewno. Sądzę, że to mrzonki. Nie mam bowiem pewności na ile owe demaskacje dotyczące chorób marszałka i innych prywatnych brudów są autentyczne. Sądzę, że nawet jeśli są, to przypominają kopanie leżącego. No, ale i takich wyczynowców mamy w Polszcze, więc dziwić się nie należy.
Nie to jest jednak w rodzimych naszych demaskacjach najistotniejsze. O wiele ważniejsze jest, że odkrywaniem różnych prawd o politykach, szczególnie nielubianych lub takich, których misję uważamy za błędną, można się zajmować bez stresu. Są jednak przypadki, na które ręki podnieść nie można bo burzy się demaskatorom całą mozolnie budowaną konstrukcję dziejów, która sprowadza na nich spokojny sen. Kiedy napisałem rozdział II tomu „Baśni jak niedźwiedź” zatytułowany „Hans z Czarnolasu” było sporo szumu. Dlaczego? Bo nie wolno. O Piłsudskim wolno o Kochanowskim nie wolno. Piłsudski powiedział: brać ale nie kwitować i to jest powód do narzekań. Kochanowski powiedział: ten szczęśliw w życiu całem, kto poprzestał na małem i to jest powód do głębokich refleksji nad ludzkim losem. Poetów demaskować nie możemy, bo z kim będą się utożsamiać demaskatorzy Piłsudskiego? Stracą biedactwa grunt pod nogami. Mamy więc całą plejadę świeckich świętych, agentów i kapusiów z piórem w ręku, których tknąć nie można bo duch narodu na tym ucierpi. No więc ja myślę, że publikacje historyczne to także polityka. Od polityki demaskacji nie uciekniemy, to jasne, musimy się tylko w porę zorientować, kto zleca na naszym podwórku te misje i jaki ma w tym cel. Gadanie, że Piłsudski umarł na syfilis niesie ze sobą satysfakcje bardzo nędzne. Podobnie jest z entuzjazmem, w który popadają niektórzy kiedy się dowiedzą, że Kazimierz Leski przebrany za niemieckiego generała kontrolował umocnienia w Normandii. Mnie to nie cieszy, ani nie podnieca, bo nie odczuwam satysfakcji czytając o wyczynach brytyjskich agentów. Taki książę Lubomirski, regent królestwa, został aresztowany 11 listopada 1942 roku, zmarł wskutek obrażeń odniesionych w śledztwie, pół roku później. Czy ktoś o nim przypomni? Nie, bo tam jest mało treści nadających się na pogawędkę przy piwie. Ja o tym ostatnio rozmawiałem w Białymstoku z Grzegorzem Braunem. Po krótkiej przepychance zgodził się ze mną co do tego Lubomirskiego.
Mnie osobiście zawsze ciekawiło skąd biorą się ujawniane nagle informacje dotyczące życia sławnych osób. Kto je wygrzebał i gdzie znalazł skoro wcześniej, przez tyle lat nie było o nich wcale słychać, a ciśnienia na procesy demaskacyjne nie było wcale mniejsze? Ja nie wiem skąd, ale mam w związku z tą niewiedzą poważne wątpliwości co do ich autentyczności. I nie chodzi tu tylko o Piłsudskiego, który dawno przestał być w naszych okolicznościach politycznych aktualny. Sądzę, że Kochanowski jest o wiele bardziej na czasie niż marszałek, no ale ludzie myślą o dziejach głównie poprzez chronologię, a nie poprzez klasyfikację i skalę problemów. Jak coś jest bliższe w czasie to jest po prostu ważniejsze. Ludziom nie da się wyjaśnić, że może być inaczej, ale to także daje nam pewną wiedzą i klasie demaskatorów. I o ich intencjach.
Jeśli chodzi o demaskacje współczesne mamy tu prawdziwy wysyp i prawdziwy festiwal. Zdemaskowaliśmy już Jaruzelskiego i Kiszczaka. Wałęsę zdemaskował Antoni Macierewicz w roku 1992, a potem zrobił to o ile pamiętam Kazimierz Świtoń zadając z trybuny sejmowej różne pytania, ale nikt na to nie zwrócił uwagi. Nie wiem, czy ktoś to pamięta? Przed nami kolejne przygody. Oto na naszych oczach odbywa się hucpa pod tytułem „Miała być książka o Kulczyku”. Dwóch dziennikarzy negocjuje niewydanie książki na temat Kulczyka z człowiekiem tak beznadziejnie niewiarygodnym jak Roman Giertych. My się o tym dowiadujemy w okolicznościach takich, jakby chodziło przynajmniej o mecz finałowy na Mundialu. To jest dziecinada. To są plewy rzucane przed wieprze za jakie ci faceci nas uważają. Musimy to zrozumieć. Jeśli mi nie wierzycie, zobaczcie z jakim trudem przebiega demaskacja Janusza Korwina-Mikke. Ona jest wręcz niemożliwa do przeprowadzenia. Korwin to ciągle jest ktoś, ciągle ma swoją rolę do spełnienia i nikt mu niczego nie wytknie, nie napisze o nim książki, ani nie nakręci filmu dokumentalnego. Dlaczego? To taki wdzięczny temat…
Nie wierzę w książki o Kulczyku inne niż tylko służące reklamie Kulczyka i wzbudzeniu w ludziach sympatii do niego. Nawet jeśli przeczytalibyście tam, że Kulczyk jest ojcem cielęcia z dwoma głowami to podany byłby ów fakt w taki sposób, że co wrażliwsze panie poczułyby miękkość pod sercem. Nie dajecie się nabierać ludzie. W życiu tych facetów poza „ch..em, dupą i kamieni kupą”nie ma nic ciekawego. To jest tylko i wyłącznie promocja i przedłużanie ich nędznej, politycznej egzystencji. To jest szczyt pop-polityki, zainteresowanie nim zaś przynieść nam może tylko klęskę, w najlepszym wypadku kaca. Może sprowadzić sprawy poważne i groźne do poziomu „Pudelka”. Cóż oni bowiem będą usiłowali nam sprzedać? News na temat współpracy Kulczyka z Gazpromem? Wszyscy o tym wiedzą. Gawędę o jego seksualnych ekscesach? Tak zwane środowiska już nawet nie ziewają słysząc te rewelacje. No to tam jeszcze może być? Wszystko jest przecież na wierzchu.
Uważam, że trzeba tych ambarasujących rewelacji wysłuchać ze spokojem, ale nie dać się sprowokować i robić swoje. Odkłamywanie zaś historii nie polega na pisaniu o tym ile kochanek miał Piłsudski, ale na zdemontowaniu tej wizji dziejów, którą wymyślili dla nas najpierw Niemcy, a potem komuniści. Tak jak to już wielokrotnie pisałem, z tą drugą jest łatwiej, w pułapki tej pierwszej wpadamy wszyscy. Dotyczy ona bowiem spraw rudymentarnych, takich jak rola uniwersytetów i królewskich sekretarzy, nie wiąże się z demontażem opinii na temat żadnej poważnej katastrofy, a przez to jest trudniejsza do sprzedania w mediach. Jest jednak o stokroć ważniejsza. Bo bez tego, bez zanegowania tej wizji, nie będziemy ludźmi sami dla siebie.
Zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie można już kupić nowy numer kwartalnika „Szkoła nawigatorów”.
Ze spraw konkretnych to zauważam, że napisanie niewydanej książki o Kulczyku (400.000 zł) jest bardziej popłatne niż wydanego darmowego (135.000 zł) eleMENtarza 😉
Pan Roman G. jest nie tylko beznadziejnie niewiarygodny, ale i beznadziejnie odważny
„atakując” róże persony.
Pewnie dlatego, że on i jego rodzina ma jakieś powiązania z Opus Dei…
Ciekawe dlaczego to niewydanie jest negocjowane z Panem Giertychem, a nie z bohaterem tytułowym. Może się wydawać że Pan Giertych jest pracownikiem do spraw relacji z społeczeństwem Pana Kulczyka.
Demaskowanie i odbrązawianie historii i postaci to jest hobby. Kolega z pracy co chwilę demaskował jakąś postać na podstawie faktów zasłyszanych na discovery albo wyczytanych w historycznych periodykach. Zawsze towarzyszył temu triumfalny uśmiech, dający do zrozumienia że mam przed sobą osobę wiedzącą rzeczy o jakich mi się nie śniło.
Odwaga potaniała ostatnimi czasy…
Dziwne pytanie w tytule. To jakby porównywać coś, no, niedorzecznie nieporównywalnego. Ale rzecz sprowadza się do dwóch kwestii: 1. Piłsudskiego kochano mimo jego wad, a Kulczyka się nie lubi mimo jego zalet. 2. Piłsudski był natchnieniem i wzorem dla całego pokolenia walczącego o wolność Ojczyzny, a Kulczyk jest wzorem i natchnieniem dla całego pokolenia walczącego o władzę, bogactwo i blichtr.
Reszta to nieistotne przyczynkarstwo, bo zaraz jakiś zaśliniony Janke(l) się podrajcuje i zakrzyknie, że więcej między nimi podobieństw niż różnic, i nie bacząc na znużenie słuchaczy zacznie je z namaszczeniem wyłuszczać, narażając się na ciche a serdeczne życzenia zapadnięcia na przykre i dyskwalifikujące towarzysko dolegliwości, a w skrajnych przypadkach nawet na naruszenie czci i nietykalności osobistej. Bo nic tej moralnie zawszonej hołoty nie cieszy bardziej, niż aroganckie i bezczelne pomieszanie wielkości i mierzwy i namolne podtykanie nam pod nos „patrzcie, powąchajcie, tak samo obaj śmierdzą”. A przecież jeśli coś tu śmierdzi, to tylko oddech takich namaszczonych Bóg wie przez kogo „publicystów” i jeśli coś tu gnije, to ich zatracone, plugawe dusze.
klikając na konkurs po prawej – ląduje się na starym miejscu.
klikając na konkurs po prawej – ląduje się na starym miejscu.
Zmienimy to.
„Nic ich bardziej nie cieszy niż pomieszanie wielkości i mierzwy…” tak ostatnio ktos rozsyła po internecie esej o tym jak Piłsudski zgubił Denikina, Zamiast Denikinowi pomóc, to JP porozumiał się z bolszewikami itd, ten tekst to taka anty-agitka że głowa mała. Od kilku lat wydano tyle książek o prawdziwych przyczynach I WŚ, że już wszyscy co chcieli się dowiedzieć, to wiedzą, że przyczyn tych było powiedzmy 20, ale JP dla teatru wojny, był postacią zupełnie z drugiego szeregu. Autor liczy na naiwnego czytelnika.Ja czekam kiedy będzie w intenecie rozsyłany esej o pracy ambasady brytyjskiej w Moskwie w czasie I WŚ, gdzie ambasador został zobowiązany przez swoją królową do przygotowania ewakuacji rodziny carskiej i … nic w tej materii nei zrobił.
W II RP było zaufanie do państwa. Zasługa JP to choćby z ostatniego numeru Szkoły Nawigatorów, zaufanie inwestującego p Żurowskiego, bohatera eseju pt” Zakłady Rolniczo Przemysłowe Romana Żurowskiego Leszczków” do państwa. Państwo nie wtrącało się do biznesu, do pomysłu, nawet przedsiębiorcę wspomagało przez nakaz zwiększenia ilości krajowej wełny w wyrobach produkowanych w tychże zakładach. Wspomagało, bo kierowało się odpowiedzialnością za kraj, bo przedsiębiorca płacił podatki i zatrudniał, ergo pomagał państwu swoja innowacyjnością. Kiedy bohater miał kłopoty finansowe bo się przeinwestował, to podlegał obowiązujacej procedurze, a nie procesowi niszczenia przez decyzje urzędnika – nie będe podawać współczesnych przykładów, wołających o pomstę do nieba, wystarczy obejrzeć program p. red. E. Jaworowicz. II RP kierowała się dobrem państwa i obywateli. Czym się kieruje III RP ?
Polecam lekturę listu Denikina do Polaków napisanego na emigracji we Francji, ustosunkowywał się w nim m.in do wstrzymaniu działań przez Piłsudskiego w kluczowym momencie wojny białych z czerwonymi, zaś głównym tematem listu była obrona przed zarzutami, że biali nie chcieli uznać niepodległości Polski.
Piłsudski to bardzo ciekawy człowiek . Mam rodzinne tradycje piłsudczykowskie …. choć nie czuję się tym sztywno zobowiązana do czegoś. Bez sensu jest dla mnie wchodzenie ,,w buty” sprzed tylu lat … Natomiast jet wiele elementów , które i dziś są ważne i inspirujace . Jest parę takich postaci .
Są ci święci , którzy mogą być bardzo inspirującymi wzorami , jeśli ktos zechce wyjść poza hagiografię… i pomyśleć….. To są postaci zawsze uniwersalne . a ci współczesni łatwiejsi o tyle , że nie trzeba się głowić nad tym jak sytuację historyczną przłożyc na współczesna……
+ wypowiedzi J.Mackiewicza w Lewej wolnej…
Jimmy – w tym rozsyłanym w internecie eseju, jest taka informacja że Petlura zajął Kijów i Denikin go z tego Kijowa przegonił, bo nie myślał dzielić swojego kraju na drobne państwa marzące o niepodległości – stąd moje przekonanie że – po zdominowaniu teatru wojny, Denikin dopiero by pokazał JP co o nim mysli pewnie tak samo jak to pokazał Petlurze. A na emigracji to już mozna listy pisać. Nie kwestionuje Twojej rady co do zapoznania się z listem Denikina pisanym na emigracji. Powołam się tylko na legendę rodzinną – mojej mamy wujkowie byli u Józefa Dowbor – Muśnickiego i jak mi opowiadano, nie wrócili do odzyskanej Polski z głębokim przekonaniem, że Denikin by coś ustąpił.
Zarówno Semen Petlura jak i Piłsudski nie byli postaciami pierwszoplanowymi tej wojny a Denikin, Wrangel – byli. Mogli oni prosić o pomoc pierwszoplanową postać – prezydenta USA – z jakim skutkiem?
Próbowali i co ..? Niech autor eseju to opisze.
zwyczajny, chciwy pieczeniarz i tyle, on ich nie atakował tylko FVAT im chciał wystawić
.. a jednak Panie Gabrielu sa ksiazki o Pilsudskim, ktore przytlaczaja faktami o skutkach jakie wywarl na losy Polski..Sam fakt , ze jestem na tym forum jest skutkiem przeczytania jednej z takich ksiazek.
Nie znam tego eseju z internetu. Całkowicie sie zgadzam, że Denikin pisał co mu było w danej chwili wygodne. Niby przywoływał sytuacje, w których potwierdzali niepodległość Polski, jakieś toasty za wolną Polskę, Ale faktycznie takie pisanie niewiele go już kosztowało. Przy tym mocno podkreślał, że Ukraina i Rosja to nierozerwalne jedno. Tu był raczej szczery.
Myślę, że on i inni biali myśleli w kategoriach imperialnych, taka była doktryna w Rosji i trudno oczekiwać, żeby jej nie ulegli. Ta doktryna jest do dzisiaj nieszczęściem Polski i innych sąsiadów Rosji. Szkoda, kulturowo oddala nas od Rosji na lata świetlne, nie tworzy żadnej płaszczyzny sensownej współpracy. Wizja słowiańskiej „skandynawii” bez granic jest przez nią całkowicie nierealna.
Józef Piłsudski. Im bardziej poznaje sie jego zycie , tym wieksze staje sie jego dzielo. Najwieksze gadanie to figura woskowa (bez krwi) , na tle dyktatu wiernego i rozumnego.
No dobra > byl (?) agentem japonskim , niemieckim , C.K. armii … i co tam jeszcze (bo my nie wiemy) , byl Józef Piłsudski wszystkim jesli trzeba dla jednego celu. Polska i jej niepodleglosc. Znal wage tych slow , i tak organizowal kadry by sie stalo (Kwiatkowski , Moscicki). Gdynia (z wsi rybackiej). Marynarka Wojenna > calkowite novum. Akademia Marynarki Wojennej w Gdyni , Akademia Morska w Tczewie i w Gdyni. PZInż. (CWS i Ursus). Gen. Rozwadowski (planowanie sztabowe) , Haller (armia ochotnikow z polonii amerykanskiej). Wywiad radiowy , dekryptaż , lotnictwo rozpoznawcze (wszystko w rok by wygrac w 1920).
Wzgledem > pomocy Bialym. Taka pomoc wojskowa ze strony Polski nie wchodzila w gre.
Pilsudski pytal zainteresowanych : co w zamian. Nie bylo na tym tle konkretow/propozycji.
Wiecej w tym kokieterii i dyplomacji jak dzialania (niepodobne dla osoby Pilsudskiego).
Pilsudski probowal uczyc zachod – czym jest bolszewizm. Wygrana czerwonych , to wojna w Europie/na swiecie. Wygrana bialych to wojna z Finami i z Polska. Czyli bardzo zle i gorzej. A co mowia liczby ? Wojsko polskie + biali > 2,5 mln. Czerwoni > 4,5 mln. Te liczby to odpowiedz.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.