Arabowie są narodem, którego główną produkcją są słowa
Halil abd al Karim
Mniejsza o to kim był ten człowiek, ale zawartość tego zdania powinna skłonić wszystkich chrześcijan do rozpoczęcia studiów nad dziejami dynastii Umajadów i Abbasydów, co się oczywiście nie stanie. W zdaniu tym bowiem wyjaśnione i zdefiniowane jest prawie wszystko. Słowa bowiem stały się główną produkcją Arabów w momencie, kiedy plemiona półwyspu arabskiego wyruszyły na podbój świata. Choć już wcześniej prorok posługiwał się słowem, poezją i pieśnią w kolportowaniu propagandy przeciwko swoim wrogom. I to jest rzecz zrozumiała dla każdego myślącego człowieka – słowo to narzędzie walki. Nam zaś wmawia się, że słowa są po to, by budować dialog międzykulturowy.
Niezrozumienie tej podstawowej i najważniejszej prawdy będzie przyczyną naszej klęski. Ludzie domagają się bowiem dialogu. I kiedy widzimy jak wokół nas narasta obłęd, zła wola i krzywda, a także podstęp i szantaże emocjonalne i finansowe, ludzie także praktyczni i przytomni, zajmujący się obsługą swojego życia w sposób skuteczny i przynoszący efekty, zachowują się jak beduini, którzy w dalekiej drodze spotykają innych ludzi i chcą, przy herbacie ugotowanej na ognisku prowadzić z nimi dialog. Nie rozumieją bowiem, że ci inni nie znaleźli się na ich drodze przypadkiem, ale zostali tam wysłani ze złymi intencjami. I przedstawianie im swoich argumentów nie ma sensu, co było wiadome już w czasach Umajjadów. Dialog bowiem to pułapka i zaczyna się go po to, by uśpić czujność ofiary, a także dlatego, by ta ofiara we własnych oczach nie awansowała na przeciwnika, ale – dobrowolnie – zgodziła się na niewolniczy status, kalkulując – w czasie dialogu – że to się jej będzie bardziej opłacać i zapewni jej przyszłość.
Świat muzułmański wyraźnie i jasno określa kategorie relacji między ludźmi i nie ma tam miejsca na dowolność. Jeśli więc ktoś myśli, że będąc mieszkańcem miasteczka gdzieś na Mazowszu, godzien jest, przez sam fakt bycia człowiekiem, uczestniczyć w dialogu na temat swojego życia i swoich spraw, które już dawno przecież włączone zostały w wielki globalny plan, ten się myli. I szykuje swoją zgubę. Ludzie jednak wybierają dialog, bo sądzą, że dialog ponosi ich status. Jest dokładnie na odwrót. I to nie wynika z żadnej tajemnej wiedzy, ale z praktyki, także w naszym świecie. Jeśli ktoś za dużo gada, nie jest traktowany serio. Jakoś jednak o tym zapomnieliśmy. Pewnie dlatego, że teraz omawiać chcemy sprawy nie osobiste, a światowe i to nas niesłychanie ekscytuje. Rozmawiałem ostatnio z kilkoma ludźmi, którzy prowadzą tak zwane normalne życie i mają z tego sporo satysfakcji, a także dochodu. Wszyscy oni byli szczerze zatroskani tym, że naród nasz się podzielił. I uważali, że należy dążyć do zgody za wszelką cenę. Tę zgodę widzą w podporządkowaniu się jednej strony politycznego sporu tej drugiej stronie. I ani mowy nie ma, by im wyjaśnić absurd takiego rozumowania. Bo wszyscy chcą żeby było dobrze, spokojnie i cicho. To już mieliśmy i mam wrażenie, że nie doceniliśmy tego całkowicie. Jeśli zaś chodzi o to, kto ma się komu podporządkować, to sprawy są stawiane jasno – w wymiarze lokalnym, słabsi mają się podporządkować silniejszym, czyli tym, którzy dziedziczą tradycję państwową PRL. Europa jest naszą matką, a Amerykanie niepotrzebnie wtrącają się w sprawy odległe geograficznie od obszaru ich interesów. I powinni zostawić nas w spokoju, a wtedy dojdziemy do porozumienia. Sugestia, że za chwilę najbliższymi naszymi sąsiadami, których żywotne interesy znajdować się będą na naszym podwórku zostaną muzułmanie zrzeszeni w różnych bardzo agresywnych organizacjach, nie dociera do nikogo. To są bajki o żelaznym wilku. Choć przecież praktyka pokazuje coś innego. Europa została podbita przez islam i stało się to za pomocą słów. Te zaś układały się w podstępne i fałszywe doktryny, na które nie sposób odpowiedzieć inaczej jak agresją, albowiem nie przewidują one żadnego dialogu. Każda zaś taka propozycja to propozycja przyjęcia statusu niewolniczego. Na co wielu ludzi jest skłonnych się zgodzić dla świętego spokoju.
Przejdźmy teraz do kwestii zaznaczonej w tytule. Czyli do nieco innego zdefiniowania obydwu pojęć. Czym jest chrześcijaństwo i jaką tradycję reprezentuje, tu na ziemi w wymiarze politycznym, bo o taki nam chodzi? Jest to próba zachowania Imperium Romanum funkcjonującego na zasadach zaproponowanych w Ewangelii. Za to zbożne dzieło zabrali się barbarzyńcy z północy, którzy dewastowali Rzym, ale po ukończeniu tego okropnego dzieła zorientowali się, że bez Rzymu nie przetrwają. A na pewno nie jako ludzie wolni. Zorientowali się też, że nie przetrwają bez Ewangelii. Ze zrozumieniem lub bez zaczęli więc Rzym reaktywować. Problemem głównym chrześcijan była kwestia następująca – kto jest depozytariuszem idei uniwersalnej. Czyli kogo słuchać? Kto ma łączność z Bogiem w Trójcy Jedynym? Nie rozwiązano tego do dzisiaj, za to przyjęto i przejęto po drodze cały szereg błędnych idei, które doprowadziły nas do miejsca, gdzie się znajdujemy.
Czym jest islam? To idea wywyższenia jednego plemienia, które posiadło we własnym mniemaniu łączność z Bogiem, a ten wydał im pozwolenie na walkę z całym światem. Islam, podobnie jak barbaria północna niszczył resztki tego, co zostało z Rzymu, ale się z tym nie utożsamiał. Bogactwo islamu w średniowieczu, podobnie jak bogactwo islamu w XX wieku powstało nagle i zaskoczyło samych Arabów i beduińskie plemiona wędrujące po pustyni. W średniowieczu powstało ono po prostu z rabunku, a w XX wieku z rozwoju technologii napędzanej ropą. Mechanizm i dynamika były jednak takie same. Kiedy islam napotkał chrześcijan-barbarzyńców próbujących ratować co się dało z cywilizacji rzymskiej, zaproponował im dialog. W tym także słowa, które pochodziły z przeszłości tak głęboko ich interesującej. Nie było w tym jednak dobrej woli, a podstęp. Ten zaś polegał na tym, że chrześcijanie mieli dobrowolnie pozbyć się statusu przeciwnika i zgodzić się na status ofiary, a drogą do niego był dialog wokół pism antycznych. To sobie musimy uświadomić, bo podobne numery próbuje się robić dzisiaj. Zaraz się tu zjawią zwolennicy Arystotelesa i zaczną mi tłumaczyć, że nie mam racji. Idźcie i pogadajcie o Arystotelesie z Arabami. Ich główną produkcją bowiem są słowa.
Co w takim razie jest główną produkcją chrześcijan? Rozumianych nie jaki plemię, ale jako wspólnota. Myślę, że wizerunki. I wokół nich się gromadzimy. Dlatego tak silnie się je zwalcza i w oparciu o nie kreuje się doktryny i buduje wspólnoty, także lokalne.
No nic, z tym Was zostawiam.
Dziś pierwszy lipca, kończymy promocję na nawigatory, postanowiłem przedłużyć ją do 12.00, bo nie wyszła tak, jak sobie wyobrażałem. Jak już ogłosiłem, Sasza, dla którego przeznaczony był dochód z tej promocji, pracuje u mnie od maja, a więc nie zebrał jeszcze i nie dołożył sobie na czynsz. Zmuszony jestem więc ogłosić nową zbiórkę. Zdaję sobie sprawę, że jest to kolejna zbiórka i entuzjazmu raczej nie wywołam, ale też się go nie spodziewam. Takie są jednak okoliczności i nic na to nie poradzę. Jeśli ktoś będzie chciał pomóc, to pomoże, a jeśli ktoś nie chce, nie się powstrzyma od komentarzy i uwag.
Dlaczego mamy wierzyc w to, co mowil Halil abd al Harim? W jakim kontekscie byly wypowiedziane te slowa i jak brzmi to zdanie w oryginale i czy jest rzeczywiscie mowa o narodzie? Czym jest wiosna arabska? Moge sie mylic, ale podboj arabski byl mozliwy nie tylko dzieki koranowi, ale poprzez zastosowanie kilku prostych trickow, ktore ktos im musial podpowiedziec: czeste mycie rak i innych czesci ciala (dezynfekcja), abstynencja i poligamia. W ten sposob Arabowie zyskali przewage nad plemionami murzynskimi i nad hindusami, ktorych styl zycia nie jest az tak zdrowy, wiec ostatecznie zwycieza demografia, jak w wychwalanej przez Cezarego Grafa Turcji. Jezeli bedziemy sie kurczowo trzymali naszych tradycji opartych na piciu alkoholu, monogamii i pogardy dla higieny, to tez napotkamy na pewne trudnosci w konfrontacji z tamtymi. Dlaczego nie mozemy, jak Rzymianie, zaimplementowac tych zwyczajow z obcej klultury, ktore wydaja sie rozsadne?
Bo wtedy staniemy się muzułmanami
Właśnie zacząłem lekturę ” Anglika tatarskiego chana” i dobrze że czytam leżąc, a nie siedząc na krześle, bo na pewno bym z niego spadł na wiadomość, że w 1213 roku Jan bez Ziemi wyprawił posłów do emira Maroka w sprawie przejścia Anglii na islam (!!!). – Więc już wtedy! {Trochę boję się czytać dalej}.
Oczywiście, polska Wiki nic na ten temat nie wie… .
Dzień dobry. Cóż, pewnie lata całe można spędzić na dochodzeniu czym jest chrześcijaństwo. Ja myślę, że na potrzeby naszych dyskusji, zawsze zatrącających o wątki ekonomiczne, można zastosować uproszczenie następujące; chrześcijaństwo to idea zorganizowania życia na tej ziemi w oparciu o nakazy biblijne i prawdy ewangeliczne. Reszta to derywatywy. Nawet ten Rzym się tu mieści, bo skoro chrześcijaństwo jest uniwersalne, to organizacja świecka, społeczno ekonomiczna, też może być uniwersalna. Dla mnie clou tematu to zdanie z Ewangelii; „nie będzie między wami Żyda ani Greka”. To nakaz odsunięcia różnic – na rzecz tego, co ma nas łączyć – nauki Chrystusa. No ale to się nie wszystkim podoba. Ja tych Greków nie demonizuję, ale oni dostarczyli sporo ćwiczeń umysłowych, które pozwalają powyższy koncept zrozumieć i zaakceptować. A barbarzyńcy północy i południa, którzy tych ćwiczeń nie przeszli – przy wszystkich różnicach są do siebie podobni. Traktują drugiego człowieka jak zasób, który można dowolnie wykorzystywać. To się w normach chrześcijańskich nie mieści i to łączy północne cesarstwo Niemców z południowym sułtanatem Arabów. Są tylko ludzie Papieża i ludzie Cesarza – napisał Pan kiedyś. I to załatwia kwestię Depozytariusza. I nakazuje też każdemu zadać sobie pytanie; a ja – po której stronie stoję?
Arabowie produkują „słowa”, ale ono nie służy do poznania, lecz do podboju. Dla nas „słowo” jest początkiem i końcem (Alfa i Omega). „Słowo” niesie w sobie moc twórczą. Wszyscy znamy: „Na początku było Słowo”. Ale też: „Z jego ust wychodził miecz obosieczny, ostry”. Słowo to informacja. Ta wyzwala w nas działanie. Nadanie jej energii. Do czynu. Myślę, że w chrześcijaństwie „słowa” nie można go odrywać od czynów i wizerunków.
Dlatego tak ważne jest by nasze „słowa” były jednoznaczne (tak, tak. Nie, nie). Dlatego powołuje nas ono do działania (idźcie między wilki). To jest również powód dla którego tyle wysiłku jest skierowanego na ubezwłasnowolnienie ludzi, odebranie im poczucia sprawczości. Na każdym poziomie życia.
Tak myślę.
Hehe… godzine temu w chrzescijanskim regionie Würzburg, w miescie przy granicy z dawnym DDR (Mellrichstadt) jakis 21-letni facet ranil ostrym narzedziem wiele osob – donosza media. A dlaczego nie zalozyc, ze chrzescijanin powinien miec przy sobie dwa noze? Ciekawe, czy ujawnia kolor skory napastnika. Wlasnie teraz chce wyslac moja znajoma, ktora przebywa u mnie, na samotna wycieczke w te rejony. Mam nadzieje, ze sie nie dowie o incydencie. Przekonuje ja konsekwentnie, ze Niemcy nie kradna i ze ogolnie jest tutaj bezpiecznie. Nie chcialbym, zeby jakis pojedynczy incydent zmacil ten obraz.
Arabowie to Awicenna, Alhambra, hammam, perfumy, targowiska, slodkie przekaski, co tam jeszcze pan by wymienil?
Niemcy, to wiadomo – Goethe, Bach, woda kolonska…
Ja bym subtelnie zroznicowal temat w taki sposob, ze mezczyzni kieruja sie popedami, a kobiety sa wrazliwe na slowa. Zauwazylem tez, ze wszyscy trenerzy podrywu i trenerzy personalni, co do jednego, propaguja higiene, poligamie i abstynencje, czyli zasady islamu. Niektorzy z nich mowia wprost, ze slowa to jest 100% sukcesu w podrywie. Habibi w akcji dzialajacy bez skrupulow i ograniczen charakterystycznych dla naszego kregu kuturowego, to jest zmora bialych mezow na wakacjach, dlatego jeszcze nigdy nie bylem z kobieta w krajach arabskich, bo nie czulbym sie dobrze, ale z drugiej strony tez chcialbym byc skuteczny w relacjach z kobietami.
Niemcy to: piwo, kiełbasa, Pieśń o Nibelungach, Złoto Renu, Walkiria, Zygfryd (zwycięstwo i opieka), Zmierzch bogów, Bayreuth, Brama Brandenburska, Friedrich II von Hohenzollern, dwa nagie miecze, IG-Farben, V-1 …
– wszystkie te rzeczy pochodzą z krajów podbitych przez Arabów, którzy sami byli i są pustynnymi koczownikami, handlującymi i rabującymi – w zależności od możliwości. Jak wikingowie…
Pisaliśmy i tym kilka razy. Kłopot polega na tym, że takie informacje są puszczane mimo uszu, a profesorowie tłumaczący ludziom historię, zachowują się jak lafiryndy z rewii, tańczące kankana – ciągle muszą być te same figury, a najważniejsze, żeby było widać majtki
Nikt tego nie rozumie
W chrześcijaństwie słowo jest siłą sprawczą dla rzeczy. W islamie, mam wrażenie, dla innych słów
Nie wierze w to, o czym pan mowi. Czy na pewno wyslannicy krola angielskiego udali sie kilka tysiecy km na poludnie, zeby na dworze Almohadow zapoznac sie z komentarzami Ibn Ruszda do Arystotelesa i rozwazyc zalety innej religii? Skoro w 1212 pod las Navas de Tolosa odbyla sie potezna bitwa, to te negocjacje musialy miec cel polityczny, a poza tym krol byl podobno wyjatkowo nieudolny albo mial zle zamiary, wiec moim zdaniem jest to zagadka, co oni chcieli tam uzyskac w Maroku. Mogli na przyklad chciec zdobyc pretekst do obrony muzulmanow, a na pewno chcieli zaszkodzic Hiszpanii.
Przegladajac tytuly artykulow pisanych dla blondynek w takich czasopismach, jak Cosmopolitan albo Twoj Styl, przyszedl mi na mysl pomysl na artykul: „nauczylam swoje dziecko mowic i nasze relacje niesamowicie sie poprawily!” Otoz my jako ludzie i Polacy porozumiewamy sie bardzo nieudolnie na kazdym poziomie i nasz sposob myslenia i wyciagania wnioskow jest nieprecyzyjny, a chcemy generalizowac i odkrywac Ameryke.
Jest taka wypozyczalnia samochodow – AVIS sie nazywa. Otoz zaden krol portugalski z tej dynastii nie jest tak znany, jak czlonek tego rodu i mistrz zakonny Henryk Zeglarz. I jakos k**rwa nie interesowalo go, jaka kto wyznaje wiare, bo zatrudnial i zydow, i muzulmanow, a z papiezem utrzymywal dobre stosunki i nawet papiez przy pomocy bulli niewolnictwo zaakceptowal. Czy odkupywanie czarnych niewolnikow od Arabow po to, zeby ich ochrzcic jest dobrym uczynkiem? Wiem natomiast, co sadza na ten temat mieszkancy Wysp Zielonego Przyladka.
https://m.media-amazon.com/images/I/81oDv9RB3tL._SL1500_.jpg
W żadnym miejscu Porfirjon nie napisał o Arystotylesie.
Gdyby Anglicy razem z Portugalczykami pod koniec XIV wieku dysponowali wieksza sila, to dzisiaj my nad Wisla bysmy rozmawiali po kreolsku. Taki mogl byc rezultat tych dyskusji filozoficznych z poczatku XIII wieku. Mam na mysli inwazje angielska na Litwie.
Nasz kreolski bylby mieszanka jezyka polskiego i angielskiego.
https://youtu.be/CXyRVRbvFZg?si=9rOMEJirrnbllQ8M
Dziwnym zbiegiem okolicznosci Jan Wycliff pojawil sie w Oksfordzie, czyli tam, gdzie urodzil sie Jan bez Ziemi. Mysle, ze na negocjacje od zawsze wysyla sie jakiegos filozofa albo TW filozofa, zeby sie dowiedziel, o co „tamtym” chodzi (kaman). Trzeba znac jezyk, umiec sie zachowac itp., a ludzie typowo z kregu wladzy niekoniecznie maja takie umiejetnosci. Nabyli je dopiero w epoce Oswiecenia.
Dziwnym zbiegiem okoliczności? Pana swoboda w formułowaniu zdań mnie onieśmiela.
Proszę wybaczyć, ale nie jestem w stanie nadążyć za tym tokiem myślenia.
Pawel Jasienica opisywal bardzo brutalna inwazje angielska na Litwie pod koniec XIV wieku. Otoz uwazam, ze podzial swiata na kraje wolne i niewolne byl bardzo realny, to znaczy ludnosc w podbitych krajach stawala sie ludnoscia niewolnicza. Oczywiscie trwalo to przez wieki, wiec ten przedzial czasowy od 1212 do 1385 nie jest na tyle duzy, zeby nie bylo zwiazku. Dla Anglikow czy Portugalczykow nie mial znaczenia region, w ktorym dzialali. Ciekawe jest to, ze papieze akceptowali to wzajemne zniewalanie sie pod warunkiem, ze niewolnicy przyjma chrzest, zatem pomysl krzyzakow, zeby chrystianizowac Prusow, a przy okazji wszystkich dookola nie byl czyms wyjatkowym. Powiedzialbym, uzywajac jezyka Jasienicy, ze bylo to naturalne zjawisko w polityce tamtych czasow. Z tego wzgledu prosty podzial na chrzescijan i muzulmanow nie wyjasnia nam calej zlozonosci tamtej sytuacji.
Pyta Pan czym jest chrześcijaństwo i jaką tradycję reprezentuje w wymiarze politycznym.
Odpowiem tak: jedyna tradycja Kościoła Katolickiego po II soborze to prowadzenie dialogu z wrogiem i ustępowanie mu w każdej kwestii.
Proszę nie krytykować „ludzi” wierzących w dialog. Ta moda przyszła z samej góry. Można jedynie spekulować czy to zamierzony efekt wrogiego przejęcia czy „PR” służący do praktyki biznesowej o nazwie „embrace, extend, extinguish”.
Żołnierzu Wolności, żeby zmiana nicku miała sens musisz zmienić też styl pisania.
Uznanie pachamamy to uklon wobec kreoli, metysow, indian i formalne zaakceptowanie ich jako ludzi bez cudzyslowu. To uniewaznienie bulli legalizujacych niewolnictwo. Jezeli ktos nie nadaza i nie wyciaga wnioskow z historii kolonializmu, to reaguje jak ci fanatycy, ktorzy utopili figurke ciezarnej kobiety w Tybrze.
https://youtu.be/UJC91C6KvYY?si=nBuTb8YEEtK0Blbk
https://youtu.be/LkxEqJp-pSE?si=mwEqqyNyLgGTg92A
Bulle, które spowodowały ból.
Pan nie byl w Ameryce Poludniowej, pan sie nie moze wypowiadac. Pan nie wie, o czym spiewa Cesaria Evora.
Nie jestem zainteresowany Pańskimi przeżyciami z wycieczki dla niemieckich emerytów. Ale jak rozumiem skłania się Pan ku interpretacji że to ekspansja za cenę obniżania własnego autorytetu, a nie efekt wrogiego działania.
Językiem Słowa jest miecz.
U nas, chrześcijan.
Umiłowany uczeń Jan w rozdziale 19 swej Apokalipsy pisze:
13. I obleczony jest w szatę zbryzganą
krwią, a imię jego nazwano Słowo Boga
14. I wojska, które są w niebie towarzyszą mu na białych koniach, obleczone w białe i czyste płótno
15. I z ust jego wychodzi miecz ostry, aby mógł. nim razić narody.