sie 022020
 

Ktoś tu wczoraj wspomniał Sun Tzu, którego cytowanie stało się już memem, w dodatku takim bardziej prześmiewczym. Ja zaś czytając ten komentarz zacząłem się zastanawiać, co to jest strategia na polskim rynku publicystyki politycznej? Jakimi metodami się walczy i o co? Stwierdzenie, że walczą ludzie związani z patriotyczno-katolicką tradycją, przeciwko najemnikom wynajętym przez organizacje globalne jest w jakiejś części prawdą. W tej mianowicie, która nie obejmuje aktywnej polityki Moskwy, ta bowiem zawsze gotowa jest wziąć w obronę najbardziej oddanych sprawie polskiej patriotów, a jeszcze przy tym wskazać im nowe kierunki działania, poszerzyć horyzont do rozmiarów, o jakich im się nie śniło i zaburzyć w ten sposób prostą egzegezę konfliktu. To samo jest z tradycją Kościoła. Do dziś ludzie nie potrafią zrozumieć dlaczego Katarzyna II pozwoliła przetrwać jezuitom. Żeby w ogóle mówić o tym, rzekomym konflikcie, który my widzimy, jako publicystyczny łomot w mediach, trzeba zrozumieć, że nikt tam nie ma żadnej strategii, poza doraźną. Sprawy doktrynalno-strategiczno-gospodarcze są poza zasięgiem wzroku dyskutujących. One są omawiane w gabinetach, gdzie nie mówi się w rodzimym naszym narzeczu. Dyskusja, która się toczy codziennie, od bladego świtu poczynając ma jeden cel – uzasadnić istnienie demokracji i upodmiotowić w ich własnej ocenie, wyborców i w ogóle odbiorców treści. To zaś oznacza ukrycie przed nimi faktu, że nie są podmiotem. Im mniej są oni tym podmiotem, tym większe są aspiracje ludzi, którzy próbują ich – poprzez wskazanie zła i walkę z nim – upodmiotowić. Dotyczy to także duchownych. Aspiracje te, a co za tym idzie pozycja dyskutujących, lub jak kto woli rozgrywających, są powiększane sztucznie. Pisaliśmy o tym już sto razy, ale warto jeszcze powtórzyć. Elementem strategii, która ma utrzymać wiarę w demokrację, jako ustrój, który uszczęśliwia ludzi, są pisarze. Ludzie ci nie są w istocie żadnymi pisarzami, raz czy dwa udało im się poruszyć w sercach czytelników emocje, które zostały tam umieszczone wcześniej, przez inną jakąś zagrywkę taktyczną, prowadzoną na niwie publicystyki. I przez to właśnie kilka osób, dających się zwodzić takim mechanizmom sądzi, że rzekoma twórczość jednego czy drugiego „pisarza” jest wartościowa.

Zanim znów wrócę do pisarzy ważna dygresja: czym strategia i taktyka najemnicza różni się od strategii i taktyki obronnej albo wręcz partyzanckiej? Złudzenie jest takie – ta druga ma moralną legitymację i poparcie lokalne, albowiem walczy o egzystencję i wolność swoją i najbliższych. Moralna legitymacja zasłania nam cały widok, w którym rozgrywają się sprawy niepiękne wcale. Najemnik ma zawsze przewagę. Jest lepiej wyposażony, ma stałe dostawy, jego sukcesem i życiem zainteresowani są inwestorzy, którzy go do wrogiego kraju przysłali. Najemnik nie musi się martwić co o nim napiszą, albowiem każdej inwazji towarzyszy zmasowana akcja propagandowa mająca odczłowieczyć przeciwnika i uczłowieczyć najemnika. Obrońca zaś, to same cholerne kłopoty i najlepiej by było gdyby umarł. Pamięć o nim zaś powinna zaginąć, bo jest czymś wstydliwym i mało malowniczym. Tak było przez wiele lat z powstańcami warszawskimi. Wniosek końcowy jest taki wojna toczona na własnym terenie będzie najprawdopodobniej przegrana. Strategia obronna z prawdziwego zdarzenia polega na wyniesieniu wojny za granicę. I nie chodzi tu bynajmniej o banalne stwierdzenie, że najlepszą obroną jest atak. To jest trochę bardziej skomplikowane. Konkluzja ta dotyczy także wojny publicystycznej i propagandowej. Kolejny wniosek – Stalin nigdy nie obroniłby się przez Hitlerem, gdyby nie drakońskie metody jakie stosowano w jego armii. Nic by mu nie pomogło to, że toczył wojnę na swoim terenie, bo to jest właśnie główna przyczyna klęsk. Tych zaś zatrzymać się nie da bez gwałtownych i nadzwyczajnych działań.

Teraz wracamy do pisarzy. Rekrutuje się ich, tak jak najemników, spośród ludzi o wielkich deficytach, pragnących przede wszystkim uznania i sławy. Im mniej ci ludzie potrafią i im mniej mają zahamowań tym lepiej. Rola ich nie polega na tym, żeby pisać ciekawe książki, ale żeby – napisawszy kilka bezwartościowych gniotów o tematyce moralno-politycznej najlepiej, lub takiej, którą żyją media – zabierać głos w sprawach, o których nie mają pojęcia. To jest słabe i średnio się sprawdza w Polsce, ale jednakowoż działania takie przeciwko nam są podejmowane. Stale wynajmuje się do takich akcji Twardocha. Teraz na przykład wypowiada się on na temat tęczowych flag, którymi owinięto figurę Chrystusa przed kościołem św. Krzyża. Pan ten jest najemnikiem wręcz modelowym. On się nie musi przejmować niczym, bo ma wszystkie gwarancje w ręku. Nawet jak ludzie wyrzucą jego książki na śmietnik, nie będzie kłopotu, bo przecież nie ze sprzedaży się utrzymuje. Jego pozycja jest nienaruszalna, albowiem podpisał cyrograf. Może być obecny w każdym polskim domu w zasadzie o każdej porze, bo publicystyka dla aspirujących jest nasycona jego wypowiedziami. I wszyscy wierzą, że to pisarz. Napisał przecież książkę o problematyce moralno-religijnej. Muszę chyba kiedyś napisać jakiś pastisz na ten temat, ale chyba nie ma szans by ktoś to zrozumiał, bo wszyscy domagają się jednego od autorów – żeby ich traktować serio. Powtórzę tę myśl jeszcze raz, bo pewnie nie każdy zapamiętał – serio traktują ludzi wyłącznie oszuści matrymonialni i ci co siadają do pokera. Uczciwi ludzie pozwalają sobie na luz i delikatne żarty. Wracając do Twardocha, on walczy na nie swoim terenie i ma do dyspozycji wszystko, całe zaplecze. My zaś, nawet w najlepszym razie, możemy mieć szansę na to, by wytłumaczyć się ze swojej nienawistnej wobec postępowych idei postawy. W praktyce zaś nawet o tym nie ma mowy, bo jesteśmy odczłowieczoną masą. I tak będzie do momentu, w którym nie przeniesiemy tej wojny na teren wroga.

Teraz Twardoch zabrał się za polemikę z kardynałem Nyczem i podnosi raz jeszcze kwestię ukrywania przez Kościół pedofilów. Nie docierają do niego statystki osadzonych za to przestępstwo w więzieniach, bo on wie lepiej. Nie ma tu więc mowy o żadnej polemice, jest tylko chamskie grzanie tematu, przy całkowitym zabezpieczeniu jego pozycji medialnej.

I teraz dwie kwestie. Pierwsza – Grzegorz Braun, którego trudno posądzać o to, że jest wrogiem Kościoła, promował kiedyś silnie Twardocha. Po co to robił, nie wiem, bo już na samym początku kariery tego człowieka, powiedziałem osobiście Grzegorzowi Braunowi czym ona się skończy. Oceniam bowiem rzecz według kryteriów niepodważalnych, to znaczy oceniam aspiracje autorów. Te zaś wyrażają się w nieautentycznej problematyce ich utworów i pretensjonalnych tytułach. Myślę, że Grzegorz Braun ciągle ma moc, by Twardocha unieważnić, a przynajmniej spróbować to zrobić. W końcu człowiek ten działa przeciwko Kościołowi, nie mając żadnych argumentów w ręku. Działa na niwie publicystycznej, a to znaczy, że sieje zgorszenie. Dlaczego Grzegorz Braun tego nie robi? Przypuszczam, że powód jest jeden, są nim wyższe cele i ważniejsze problemy, z którymi muszą się borykać politycy Konfederacji. Życzę im powodzenia w walce z przeważającymi i posiadającymi gwarancje i zaplecze wrogami, na swoim terenie. No i wesołej zabawy przy piwie rzecz jasna.

Do czego prowadzi lekceważenie postaw takich jak ta, którą reprezentuje pisarz Twardoch? Oto człowiek w coś przebrany, nie mający dorobku, wystrugany z brukwi wilchelmsburskiej, dyskutuje w najlepsze z kardynałem. Dlaczego? Bo może. Czy ktoś mu odpowie? Nikt, albowiem istnieje obawa, że to go wzmocni. I znów mamy analogię z prawdziwą wojną. Zanim ta się zacznie, siły obrońców są osłabiane i dzielone przez fikcyjne dylematy. Tymczasem na wojnie panuje jedna tylko zasada – trzeba pokonać przeciwnika. To zaś znaczy w naszym przypadku wyniesienie go gdzieś na zewnątrz i pozostawienie tam. W jaki sposób Kościół broni się przed takimi atakami? Jak to w jaki – poprzez świeckie autorytety medialne, których nazwisk nie ma nawet co wymieniać i poprzez księży profesorów, którzy demaskują intencje wroga. Mam dwa pytania w związku z tą strategią: po co demaskować coś, co jest od dawna zdemaskowane? A także: ilu duchownych profesorów zostało kanonizowanych? To drugie pytanie jest ważniejsze. Ilu mamy świętych profesorów? To ważne, bo jeśli jest jeden, albo dwóch, to sprawa jest przesądzona i nic nie trzeba dodawać. Strategia, którą przyjęto w walce ze złem jest wadliwa i prowadzi do klęski, a wcześniej do kompromisów i kompromitacji. Takich jak Twardooch roszczący sobie prawo do dyskusji z kardynałem.

Kolejne pytanie – czy Kościół w ogóle chce, by ta dyskusja zakończyła się sukcesem, by prawda zatriumfowała także w wymiarze politycznym tu i teraz i by wierni nie musieli dręczyć się dętymi dylematami i zastanawiać nad tym, czy tamci nie mają czasem racji? Moim zdaniem nie ma o tym mowy. Ten stan gwarantuje, że ludzie Kościoła tkwiący w skazanych na zagładę hierarchiach, zyskają trochę zainteresowania. To zaś zostanie im udzielone przez fałszywe autorytety medialne i da krótkotrwałe złudzenie uczestnictwa w takim prawie męczeństwie. No, a potem już spokojna emerytura, gdzieś w zaciszu ukwieconej bzem plebanii. Wykładnia zaś tej strategii jest prosta i czytelna, jak sfałszowane usprawiedliwienie ucznia, który nie chce chodzić na WF – przynajmniej wierni będą się interesować Kościołem i przyjdą na mszę.

Ktoś może powiedzieć, że przesadzam. Jasne, ja zawsze przesadzam. I przeważnie nie mam racji.

Teraz też. Stanę sobie obok swojego braku racji w całkowitym spokoju i będę przy nim trwał, aż mnie coś stąd zmiecie. Na dziś to tyle.

  25 komentarzy do “Czym strategia różni się od aspiracji?”

  1. Masz zadatki na tajnego radcę

  2. >Sun Tzu, którego cytowanie stało się już memem…

    To dla odmiany Yashima Gakutei

    Aspiracja czyli karp płynący pod górę wodospadu

  3. p. Barbara Nowacka odczłowiecza Policję, która to wg słów p. Barbary weszła do mieszkania jakiegoś wyluzowanego pana bo miał flagę tęczową na balkonie.

    Wszyscy wiemy, że to nie tak było, ale ta pani już w drugim pokoleniu umocowana na tym kierunku, broniąc demokracji napisała że widzi niewłaściwe zachowanie Policji .

  4. Nie zgadzam się z Panem co do księży profesorów o ile podejmują działania edukacyjne jak ksiądz Guz. Jego wykłady przeciwko Lutrowi i o niemieckiej filozofii idealistycznej są nie do przecenienia. Ja sam nie rozumialem tej problematyki, choć des razy zdałem filozofię na pięć, w tym raz z niemieckiej.  Trzeba rozumieć język wroga. Nie wystarczy znajomość tomizmu i historii kościoła, trzeba poznać także historię wierzeń religijnych itd., tego akurat uczą księży. Zgadzam się w pełni co do przykładu Twardocha, wyprodukowanego za pieniądze niemieckie jak Wielka Rewolucja Październikowa. Pytanie zasadnicze, jak przerzucić wojnę na teren wroga, jak odebrać im język debaty?

  5. Wiem jak to zrobili Chińczycy,zaporą  była ignorancja Jankesów, polityka 24 znaków, wreszcie same znaczki. Naszą bronią nie był akurat jakiś szyfr, tylko zasada jawności informacji. Na niej zbudowany jest Kościół i dlatego jest atrakcyjny.

  6. Niech pan dalej w to wierzy, życzę sukcesów

  7. Samą ironią się nie najem.

  8. Sun Tzu upraszczając uczył dwu rzeczy, kiedy należy kluczyć a kiedy uderzyć. U nas wszyscy myślą, że wystarczy kluczyć. Sami wpędzamy się w język ezopowy, zapominając,że to język niewolników. Wolny człowiek nazywa rzeczy po imieniu. 

    Twardoch zachowuje się jak Zołzikiewicz , wszystkich straszy „prawem morskim”. Sienkiewicz wróżył mu swietną przyszłość. Nazwał ironicznie „wielkim” człowiekiem (tchórza i donosiciela).

  9. ada 1, pełna zgoda co do języka ezopowego.  Z Konfucjusza naśmiewanie się, bo nie był koniunkturalnym cwaniakiem. A stworzył cywilizację.

  10. ten Zołzikiewicz to mały wredny wiejskiej gminy cwaniak nie liczący się z konsekwencjami, kiedy te „Szkice węglem” przerabialiśmy w szkole to z ulgą myślałam, że czas takich strasznych urzędników już minął, no ale …. sposób kreacji nadal wykorzystywany i  implementowany

  11. It requires wisdom to understand wisdom: the music is nothing if the audience is deaf.

  12. Zołzikiewicz ma wszelkie dane na współczesnego bohatera : molestuje, donosi, szantażuje, czyta modne romanse, wcześniej kombatant z zasługami, bo płot przeskoczył … no i straszy ” prawem morskim” … B. Wildstein opisał podobnych bohaterów w „Dolinie Nicości”.

  13. Do Pańskiego tekstu obrazek:

    kraj obchodzi rocznicę 1 sierpnia, dzień refleksji po ofiarach Powstania Warszawskiego, idą ludzie ulicą z flagami państwowymi, ze swoimi rodzinnymi wspomnieniami, panuje nastrój zadumy,  a oto na jakimś balkonie pokazuje się człowiek dewastujący tę refleksyjną rocznicę, ubrany kabaretowo, zachowuje się cyrkowo, obrażając obscenicznymi gestami przechodzących ludzi. Do jego mieszkania weszła Policja, aby zaprzestał obscenii.

    Pani poseł Barbara Nowacka, (zdaje się że dobrych kilka lat temu lewica proponowała jej kandydaturę na prezydenta państwa), krytykuje Policję, że (przeinaczyła fakty) to wejście Policji spowodowane było wywieszeniem tęczowej flagi.

    'NAJEMNICY WYNAJĘCI PRZEZ ORGANIZACJE GLOBALNE KREUJĄ ZŁO ABY JE UPODMIOTOWIĆ – no ile notek ukazało się w prasie na temat tego skandalizującego  człowieka i ingerencji policji. ????

    Problem chuligański, ale przerobiony przez posłankę i dziennikarzy na wiadomość „z ostatniej chwili”, przesuwa zadumę i refleksję mieszkańców Warszawy na plan trzeci albo i czwarty. Ważne staje się nie 76 lat od wyroku zagłady wydanego przez  Adolfa Hitlera na stolicę Polski i jej mieszkańców, ale upodmiotowiony jest jakiś obsceniczny chłopak w czerwonych majtkach … (zapewne)… pokrzywdzony przez Policję.

    Wynajęci najemnicy na naszym terenie …

  14. Czerwone małpy w czerwonym tam kończą gdzie zaczynały ☺

  15. Pani Nebrasko, oni musieli grubo przegrać jakąś dla nich ważną sprawę… stąd ta bezsilna złość.

    A ten facet zrobił właśnie  k… na dywanie w salonie.

  16. Jerzy Paweł Nowacki (polsko – japońska szkoła technik komputerowych) rozumiem, że ten pan to  tatuś pani posłanki Barbary Nowackiej???

  17. Radosław Sikorski niedawno piąta osoba w państwie (gdzie była kamieni kupa) też stanął w obronie obscenicznego pana zakłócającego wczorajszą rocznicę. Upodmiotowionego przez internet,  prasę i wziętego w obronę przez posłankę i …..(co wpisać jaka funkcję pełni Radosław Sikorski?)

  18. Święci profesorzy kościoła katolickiego:

    -Św. Jan Kanty

    -Sługa Boży Izajasz Boner

    -Św. Józef Sebastian Pelczar

  19. A z Kulu? Izajasz Boner nie jest święty i nigdy nie będzie nawet błogosławiony. Czyli dobrze mówiłem – dwóch.

  20. plan upodmiotowienia mógł być taki:

    – Bart Staszewski aktywista LGTB gościł niedawno u PAD-a,

    – następnie odegrał swoją rolę na balkonie,  gdzie (wg klangoru nowoczesności)   nie on był dewastatorem święta ale jego pasiasta flaga była zagrożona,

    – no i w obronie flagi odezwali się postępowcy: posłanka RP Barbara Nowacka, poseł PE Radosław Sikorski, Nauman z PO, dziennikarka Dominika Długosz z Newsweeka.

  21. Z Kulu to Jan Paweł II. Tylko jeden.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.