lut 182023
 

Nie spałem całą noc przez wiatr, więc raczej nie napiszę tu dziś niczego o filozofii. Choć może…zobaczymy…Obejrzałem wczoraj w programie „Alarm” reportaż, o jednej z naszych ulubionych bohaterek, czyli o pisarce Bondzie. I pomyślałem, że coś jest jednak z tą Telewizją Polską nie tak. Utwierdziłem się jeszcze dodatkowo w przekonaniu, że słusznie uczyniłem nie przekazując panu Matyszkowiczowi biografii starego Poniatowskiego, której ode mnie zażądał przez jakiegoś swojego adiutanta. Oto w programie, gdzie zwykle pokazują sensacje, albo pasje ludzi niezwykłych pokazali Bondę, a nie dość, że pokazali, to jeszcze robili zbliżenia czego absolutnie nie należy czynić, a do tego powiedzieli ile Bonda zarabia. Otóż ona zarabia miliony. A wszystko przez duże nakłady swoich książek, albowiem od egzemplarza bierze 5 do 7 procent ceny okładkowej. Ja tu nie chcę się natrząsać z informacji, które zwykle wymienia się półgębkiem i pokątnie, albo czyni się to po czwartym piwie, żeby zaimponować ludziom nie mającym pojęcia o rynku. Chcę tylko przypomnieć, co swego czasu powiedział Jan Kulczyk. Otóż rzekł on iż wielkie pieniądze lubią ciszę. Pomyślałem więc, że musi być bardzo źle, skoro policja asekurująca Bondę idzie po prośbie do Matyszkowicza, żeby podnieść sprzedaż tych nieszczęsnych tytułów. Po czym ja poznaję, że tam jest jakaś policja? Albowiem pokazali w tym reportażu człowieka, policyjnego profilera, który stale towarzyszy Bondzie w jej pisarskiej przygodzie i pilnuje, by wszystkie intrygi zapisane były tak, jak trzeba i jak to wygląda w czasie rzeczywistych postępowań. Ujawnił się też pan Misiurkowski czy też Misiurkiewicz, nie zapamiętałem dokładnie, który podpisany został, jako partner Bondy. Widzimy więc, że wszystko nie tyle zjeżdża i leci na łeb, albowiem parę lat temu puszczono w przestrzeń informację o tym, że Bonda ma romans z Mrozem, co miało podnieść sprzedaż i jej i jemu. Teraz mamy pana Misiurskowskiego, który powiedział wczoraj, że jak Kasia wychodzi z pokoju, to zostaje po niej taki świetlisty ślad w przestrzeni. Choć może powiedziała to jej przyjaciółka, a on powiedział coś innego…nieważne. Były, prócz samej Bondy, trzy osoby w tym materiale, profiler, nieszczerze uśmiechnięty, narzeczony i koleżanka. Prócz tego był też element nieziemski. Bonda pokazała jakiś ołtarzyk w ścianie, otwierany podwójnie, który jest jej fetyszem w trakcie pisania. A może fetyszami były te bluzy od policji co wisiały na oparciu krzesła? Sam już nie wiem, albowiem reportaż ten wstrząsnął mną do głębi i prawdziwie.

O, przepraszam, był jeszcze prowadzący ten program i naprawdę szczerze żałuję, że nie wystąpił w tej roli Jacek Łęski. Facet gładko wygłosił laudację na cześć Bondy, którą określił epitetami tak wymyślnymi, że nie można tego było zapamiętać. W każdym razie padał tam wyraz „królowa”. Potem zaś odbył się ten cały cyrk z adoracją autorki, a na koniec ten sam prowadzący powiedział, że badania statystyczne pokazują iż 60 procent Polaków czyta książki. To jest pewna nowość, bo do tej pory słyszeliśmy, że Polacy w ogóle nie czytają, a tym samym nie zasługują na nic. Rozumiem, że prowadzącemu chodziło o książki Bondy, która zarabia miliony dostając 5 do 7 procent ceny okładkowej egzemplarza? Czy czegoś mi brakowało w tym reportażu? Jeśli myślicie, że wymienię Monikę Jaruzelską jesteście w błędzie. Gdyby Bonda pokazała się u Moniki, ktoś mógłby pomyśleć, że to nie ona, a Monika jest królową. I dopiero zrobiłby się ambaras. Widzimy jednak, że Bonda już wybrała, już nie będzie opisywać jak Bury z Łupaszką zamordowali jej prawosławną rodzinę, ale z krzywym uśmiechem, w towarzystwie profilera i pana Misiurkowskiego, zapisze się do grona sympatyków PiS i stanie się tym samym kolejnym obok Jakimowicza filarem propagandy rządowej. Skoro aż 60 procent Polaków ją czyta, nie można zaprzepaścić takiej okazji. Aha, byłbym zapomniał, w programie ewidentnie brakowało Mariana Kowalskiego. On co prawda nie jest z Białegostoku, ale z Lublina, ale jego obecność tam na pewno wzmocniłaby przekaz i wielu zwolenników PiS sięgnęłoby po książki królowej polskiego kryminału.

Nie można mieć jednak całkowitej pewności, że tak się stanie, albowiem to chyba jest dopiero wstępny etap starań o posadę rządową. Ktoś z telewizji skręcił ten materiał, a ktoś inny zdecydował i jego emisji. Nie wiemy kto. Do stolika eksperckiego jeszcze długa droga, ale życzymy pani Bondzie sukcesów, najbardziej zaś życzymy jej, żeby mogła występować w jednym programie z Magdą Ogórek i żeby obydwie mogły tam rozprawiać o książkach, koniecznie z uwzględnieniem warunków rynkowych i cen okładkowych poszczególnych egzemplarzy. Czy to spowoduje powrót czytelników i ponowne zainteresowanie twórczością pani Bondy? Nie przypuszczam, albowiem elektorat PiS jest kapryśny, jest w zasadzie całkowitym przeciwieństwem tego czytelnika, do którego Bonda kierowała swoje pisma wcześniej. Dlatego potrzebny by jej był Marian Kowalski, który określiłby jakoś wyraźniej jej target. Jeśli ona wejdzie z tymi swoimi historiami tak po prostu do przestrzeni zajętej przez pisowskich troli, z których połowa deklaruje niechęć do polityków PiS, co w ogóle nie jest zrozumiałe po tamtej stronie, jeśli ona otworzy usta i zacznie opowiadać, to co mówiła wczoraj w tym reportażu, będzie po niej. Rozszarpią ją na ćwierci, a profiler z Misiurkowskim nic tu nie pomogą, a może się im oberwać dodatkowo. No, ale każdy może próbować. Jeśli Bonda dostanie odpowiednią ilość certyfikatów i uwierzytelnień od zarządu TVP oraz polityków PiS z regionu podlaskiego, może jej się udać. Życzymy jej tego z całego serca, albowiem jak ktoś zarabiał na książkach grube miliony nie przestawi się, ot tak, na jakieś groszaki. Musi walczyć o swoją pozycję. Apeluję więc, by kto może pomógł Bondzie w utrzymaniu pozycji. Kupujcie jej książki ludzie i jak macie kogoś znajomego w podlaskich strukturach PiS, albo w telewizji państwowej, szepnijcie mu tam na ucho słów parę o królowej polskiego kryminału. Niech czytelnictwo w Polsce rozkwita, niech mnożą się wiejskie kluby młodych literatów i niech młodzi, dobrze wykształceni z wielkich miast też konsumują te strawę duchową przygotowaną według najwyższych standardów. Nie można dopuścić by wystygła. Ta strawa znaczy…Do łyżek, do widelców, do noży…Hurrrraaaaa!!!

  6 komentarzy do “Czytelnik czyli idiota?”

  1. dzisiaj się utwierdziłem we wnioskach wynikających z analizy dlaczego ludzie kupują (niekoniecznie czytają) książki Bond i Mrozów, które NB za niedługo GPT napisze lepiej a z całą pewnością poprawniej gramatycznie. Kupujący je i czytający to idioci.
    W związku z idiotami podrzucam link
    https://www.youtube.com/watch?v=CA6Qur7YVfk

  2. 100…pytań do

    Wanda Rutkiewicz

  3. „W wieku 28 lat spowodowała śmiertelny wypadek samochodowy, za co otrzymała karę pozbawienia wolności w zawieszeniu. Wydarzenie to okazało się przełomem w jej życiu – porzuciła zawód dziennikarki i zajęła się pisarstwem”  za wiki – szkoda , ale to mi wystarczy

  4. „W wieku 28 lat spowodowała śmiertelny wypadek samochodowy (…)”

    Zabiła kogoś i odkryła swoje powołanie: pisanie kryminałów.

    Brzmi jak dobry plan 🙂

  5. Opowiada o tym w tonie dramatycznie rzewnym

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.