lip 062019
 

Cytowano tu wczoraj obficie fragmenty recenzji Szczepana Twardocha, który zachwalał nam książkę Lejba Fogelmana. W zasadzie w czasach powojennych ludzi którzy mając coś za pazurami poznać można po tym, że aspirują do tego, by być smakoszami i estetami. Ja nie mogę już od dawna, przyznam się od razu, słuchać argumentu wziętego z Herberta, tego sławnego zdania – to kwestia smaku. Nigdy Herberta nie lubiłem i nigdy, nawet przez moment, nie uwierzyłem w to, że był on niepokornym i antysystemowym poetą. Wszystko przez to, że kiedy byłem w siódmej czy ósmej klasie, a był to rok 1983 albo 1984, na samym początku podręcznika do języka polskiego znalazłem jego wiersz zatytułowany „Pan od przyrody”. Wiersz dość nachalny i utrzymany w klimacie fikcyjnym, nie istniejącym nigdzie poza marzeniami pewnych osób o określonej konstrukcji psychicznej, którą przyjdzie nam tu jeszcze kiedyś opisać. Estetą jest także Michał Komar, który pomagał Lejbowi Fogelmanowi pisać książkę, a parę lat wcześniej napisał swoją estetyzującą książkę o kulturze Włoch czy innej jakiejś bzdurze. Rozumiecie o co mi chodzi – jak ktoś nie ma nic do powiedzenia, to zaczyna publicznie zachwycać się Toskanią. Tak robi Janda, tak robi Michał Komar i tak robi Twardoch. To jest w zasadzie demaskacja, ta uporczywa chęć przypodobania się publiczności, poprzez demonstrowanie, przepraszam za wyrażenie, faz wzmożenia estetycznego. Obstawiam w ciemno, że ani Janda, ani Twardoch, ani tym bardziej Komar ni diabła z tej Toskanii nie rozumieją, ale to im nie przeszkadza sadzić te dyrdymały o wyjątkowym smaku kawy pitej o poranku na tarasie hotelu z widokiem na winnicę. Nie wiemy dokładnie o co chodzi Lejbowi Fogelmanowi i o jaki rodzaj popularności zabiega. Niech sobie zabiega. Niech jednak wynajęci przez niego ludzie, rozumiem, że opłaceni, wzbiją się na poziom wyższy nieco i nie kokietują nas tą rozpaczliwą nędzą. Okay, ja nie będę czytał książek Fogelmana, nawet do nich nie zajrzę, a sam Lejb posłużył mi tylko za pretekst do rozważań innego rodzaju. Mamy z jednej strony ludzi pragnących za wszelką cenę zostać autorytetami w dziedzinach związanych ze sztuką i szeroko rozumianym pięknem. I to, jako rzekłem, jest demaskacją samą w sobie. W zasadzie nie trzeba się nimi zajmować, ani przejmować, bo prędzej czy później wywrócą się o własne nogi, a ich zachwyty i projekcje zamienią się we własną karykaturę. To nie jest w zasadzie groźne. Mamy jednak także estetyzm innego rodzaju. Mam na myśli przemożną chęć ratowania ojczyzny w godzinie próby. Za to zabierają się także ludzie o określonej formacji estetycznej i to jest szalenie ważne, albowiem mówi nam, że poza tym co określa się słowem look, nie ma tych pustych łbach niczego. I tak właśnie jest z panem o nazwisku Dariusz Fax Mielonko, który postanowił założyć partię polityczną. Celem tej partii będzie, a w zasadzie już jest przekazanie władzy w Polsce w ręce narodu. Niestety lider ugrupowania nie doprecyzował o który naród mu chodzi. Pan, o którym mówimy służył na politycznej i publicystycznej scenie do tego, by robić dobre wrażenie. To znaczy takie, by politycy i publicyści chcieli go naśladować. I rzeczywiście takich naśladowców znajdował. Widzieliśmy w sejmie, jak pewien poseł partii Kukiz 15 powoływał się na niego i próbował zachowywać się tak samo jak on, albowiem uważał, że takie wyczyny spowodują iż jego popularność wzrośnie. Ja nigdy nie miałem serca do pana Faxa, podobnie jak nie miałem serca do Herberta. Jak wiecie lubię tylko jednego poetę, a jest nim Tadeusz Nowak. Wiem jednak z całą pewnością, że człowiek ten na wielu ludziach robił dobre wrażenie, wręcz zachwycał. No i teraz planuje założyć partię polityczną. Nie wiem czy wyjaśnię wyraźnie i precyzyjnie o co mi chodzi, ale będę próbował. Oto nieodmiennie, kariery kuriozalne, zaczynają się od kreacji estetycznych. Bo trudno za taką nie uznać pana Faxa. Jego styl, jego sposób wyrażania myśli, jego mimika, to wszystko zostało wykreowane, podkreślone i wylansowane. Możemy więc śmiało powiedzieć, że pan Fax to pewien projekt. Z takimi projektami mamy do czynienia w zasadzie ciągle. Co jakiś czas pojawia się kolejny uwodziciel mas, który mrugając zawadiacko okiem, mówi, że tym razem to już naprawdę zrobi porządek z tą hołotą, że tym razem kapitalizm, który wprowadzi, będzie najprawdziwszym kapitalizmem na świecie. Dowodem zaś na prawdziwość jego słów ma być fakt iż mieszka on w Ameryce. Tym co te projekty wyróżnia jest próba dotarcia do aspiracji estetycznych odbiorcy. Te zaś są wyselekcjonowane w wyniku badań sondażowych i ankieterskich. Nie wierzę, żeby było inaczej. W grę wchodzi też intuicja i indywidualny zachwyt, to znaczy na większości ludzi włoskie malarstwo robi wrażenie i jak człowiek obejrzy jeden czy drugi obraz to mu się wydaje, że nie ma już piękna poza Toskanią, nawet jak obraz będzie z Wenecji. A niech jeszcze do tego spotka na swojej drodze istotę myślącą i czującą podobnie, to koniec. Nie ma ucieczki. Pozostaje tylko Toskania i zachwyty nad tą tanią kawą pitą na tarasie, a stamtąd już prosta droga do tego, by każdą postać i każdą kwestię oceniać według kryteriów estetycznych. I to się może podobać, a także może być akceptowane przez większość ludzi, którym marzy się wyjazd do Toskanii. Może też wydawać się niegroźne, ale tylko do momentu kiedy na myśl nie przyjdzie nam jeszcze jeden znany, polski esteta, który granice ocen estetycznych przesunął tak daleko, że nie zawędruje tam nawet Jonasz Koran Mekka z kolegami. Mam na myśli Kajetana P. Jak wyglądał autorski, estetyzujący projekt tego człowieka, każdy mniej więcej wie i powtarzać tego nie trzeba. Nie wiemy jednak jak będzie wyglądało rozliczenie Kajetana z tego projektu, albowiem wczoraj miał zapaść wyrok w tej sprawie. Nie zapadł jednak, a to każe nam wnioskować, że obrońcy będą próbowali – bazując na kryteriach estetycznych i deklaracjach głównego bohatera – zamienić jego czyn w szaleństwo. Tak to już bowiem zawsze (podkreślam) jest, że poważne projekty, czy to indywidualne czy zespołowe, które u podstawy mają estetyczną kokieterię, kończą się szaleństwem. Nieskuteczność jest bowiem wpisana w nie na stałe, a kiedy autor projektu, jego sponsor czy realizator dojdą – kolejny już raz – do tej ściany i skonstatują, że znowu się nie udało, zaczynają udawać wariata. Czynią to na różne sposoby, akurat Kajetan P, był tym człowiekiem, który uwierzył w siebie. Reszta nie będzie taka konsekwentna i zatrzyma się gdzieś po drodze, udając prostych, wioskowych głupków, którym trzeba wybaczyć, bo tak i już. Możemy to obserwować od dawna. I tylko Szczepan, mały pisarczyk z Florencji, nie ustanie w produkcji swoich wychwalających smakoszów i piękno życia, recenzji. Musimy przywyknąć. Nie ma rady.

Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl

  15 komentarzy do “Dariusz Fax Mielonko czyli o przemożnej chęci zostania estetą”

  1. to taki duet: Szczepcio i Lejbcio.

    (Tak mi się po lwowsku skojarzyło kiedy przywołano Herberta).

  2. Rzeczywiście w moich warunkach trudno z kawą wyjść w piżamie na balkon, wiatr 18 km na godz. temp odczuwalna 18 stopni C,  wilgotność 53%, tylko ciśnienie dobre 1010 hPa. Ani ciepło ani zacisznie. Na tarasie w Toskanii cieplej. Celebryci wiedzą co wybrać.

  3. Michał syn Wacława. Wacław miał liczne ksywy. WklejamKucyk, Morski, Herbut, Nestor, Cygan bo Herbert Kucyk Morski to kawał poezji, Nestor Cyganów bo tak na prawdę było mu Mendel. Przepraszam nie mogłem się powstrzymać.

  4.  Nowaka 

    Pokochalem dzięki Grechucie

    Krajobraz z wilga.

    Potem psalmy

    Dobrze się to śpiewa,Herberta śpiewa się źle,ale czyta z radością mój ulubiony tekst

    „Kula,która wystrzelilem podczas wojny obiegła kule ziemska i trafiła mnie w plecy”

    Twardoch to dobry pisarz pornograficzny

    dla onanistów w sam raz.

  5. Warto posłuchać co na temat ojca estety Komara mówi Cenckiewicz (jest też pewna analogia do Kajetana P), od około 57 minuty

    https://www.youtube.com/watch?v=Zkm1Z0jzCLo

  6. „Warto żyć” to takie „W pozycji horyzontalnej”  jeno target zdaje się być inny, obie czytają się 'gładko’.

  7. Między nami mówiąc, nigdy nie lubiłem kawy w piżamie.

    Zawsze myśl taka robi na mnie wrażenie jakiejś niechlujności.

    Wolałem na wakacjach spędzić godzinę o 5 nad przygotowaniem śniadania na 6, i potem siąść w kompletnym stroju na 2h, żeby delektować sie porankiem i całkowicie przygotowanym śniadaniem.

  8. A co do doczesnych przypadków pana Mielonko, to miał on (pewnie) przyjemność w USA z panną Rosati, córką znanego pana Rosati, który to wiązek był w swoim casie szeroko komentowany w polskich mediach/tabloidach. „Nie ma przypadków…”

  9. Toskania zachwycają się Ci, którzy nie maja „wstępu” do Monte Carlo 🙂 Mielonka tak bredzi, ze nie wróżę mu sukcesu.

  10. mówi Cenckiewicz,  że była taka sytuacja powojenna, w której Wacław ojciec Michała, swoimi tatuażami zaskoczył czerwonoarmistów. Nie do wiary, ich czymś zaskoczyć. Wygląda na to że bolszewia jednak tradycyjna była (w zakresie tatuaży). Musiał mieć wymyślne rysunki na tym swoim generalskim ciele, kiedy do zbaranienia doprowadził podpitych przedstawicieli Armii Czerwonej.  Wacław syn Michała ma bardzo ciekawy życiorys, polecam ten yt od Spiriva.

  11. Nie wiem czy mnie słuch nie zawodzi ale wygrzewałem się na naszym morskim piasku i dobiegł mnie krzyk: „Jooowy! Jowy-jowy-jooowy!”

  12. Te partie „dla narodu”…

    … ten dety Mielonko to struga ze „starymi kiejkutami”…  inaczej byc nie moze  !!!   Teraz jest 5 minut dla starych komuchow… weszli do pe, no to ida za ciosem…

    … wypisz – wymaluj  TWORKI  !!!

  13. no właśnie TVP 1, wysyła do USA dziennikarza, który ma sprawozdawać do macierzystej telewizji co ciekawego , nowego dzieje się na terenie USA. Ten kto wysłał Mielonkę  do USA, ten jest jego „promotorem”  ?

    A taki wyjazd jest forma wyróżnienia za coś. Kto to był co go wyróżnił? Kiejkuty?

  14. Naturalnie, ze Kiejkuty  !!!

    Ze swieca szukac takiego idioty ktoby  TOTO  beztalencie promowal – TYLKO  stare kiejkuty…  nie udalo sie temu wzenic w rodzine Rosati, musi TOTO byc wyjatkowe niemoctwo… a moze ta Rosatowna takie  niemoctwo jest, ze kazdy absztyfikant sie lisil – Max, potem Zulawski, potem Adamczyk, teraz jakas lekarzyna…

    … co bym nie napisala – to wszystko wyzej wymienione to straszne DZIADOSTWO  jest  !!!

    W mojej pamieci utkwilo  TOTO  Kolonko jak na jakiejs gali lecial  ze sceny do bezy Kwachowej,  malo nog nie polamal,  zeby „pasc na kolana” przed nia… no, zenada nieprawdopodobna  !!!

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.